Strony

niedziela, 16 listopada 2014

Zawłaszczanie pojęcia rodziny


Przeglądając katolickie media można wysunąć wniosek, że istnieje jakiś jeden właściwy model rodziny: kobieta i mężczyzna po katolickim ślubie [tak zwane małżeństwo sakramentalne} i gromadka dzieci. Celem owego małżeństwa jest otwarcie na życie /- czytaj: spłodzenie jak największej liczby dzieci.Owej idealnej rodzinie zagraża współczesny świat: antykoncepcja, in vitro, związki partnerskie, zakaz bicia dzieci,równość kobiet i mężczyzn, urlopy tacierzyńskie, ćwiczenie ortograficzne z diabełkiem, brak wartości chrześcijańskich w podręczniku dla pierwszaków. Kościół zawłaszczył wizję rodziny. Każda inna opcja: małżeństwo świeckie, związek bez ślubu, związek osób homoseksualnych, samotne rodzicielstwo to zboczenie,wyuzdanie, rozpusta,degradacja rodziny, zagrożenie. Kościół przetacza badania sugerujące, że związki bez ślubu kościelnego powodują depresję, samobójstwa. Z kolei wiara pomaga umocnić związek, bo wśród wierzących par jest więcej dzieci i mniej rozwodu. Osoby mające pięcioro dzieci raczej nie rozwiodą się ze względów finansowych{alimenty to za duży wydatek}. Nie oznacza to, że taka rodzina jest szczęśliwa, że nie ma tam przemocy i innych patologii. Religijne kobiety, zwłaszcza , jeżeli są na utrzymaniu męża i nie pracują, latami znoszą upokorzenia, bicie i milcząco przyzwalają na znęcanie się na dziećmi. W tych przypadkach w grę wchodzi nie tylko przemoc fizyczna , ale także uzależnienie ekonomiczne. Oczywiście jest wiele małżeństw dobrych bez przemocy. Sakrament nie gwarantuje trwałości małżeństwa, co widać po zwiększającej się liczbie do sądów biskupich o unieważnienie małżeństwa. Swoją drogą w kościele łatwiej unieważnić małżeństwo z powodu braku otwartości na życie{stosowania antykoncepcji} niż z powodu przemocy w rodzinie. Zastanawiam się kto dał kościołowi prawo do określania, co jest właściwym wzorcem rodziny i do wartościowania rodzin. Normalna rodzina to rodzina bez przemocy, w której panują miłość, szacunek i bezpieczeństwo. Sakrament nie ma żadnego znaczenia. Kościół niszczy rodzinę nie akceptując innych form niż sakramentalne małżeństwo. Więcej dzieci rodzi się w krajach, w których legalne są związki partnerskie, a kobiety mają szeroki dostęp do antykoncepcji. Aby rodzina rozwijała się musi mieć zapewnione bezpieczeństwo socjalne i dostęp do tanich mieszkań. Pomógłby zerowy VAT na artykuły dziecięce i podręczniki. Rozbawił mnie ostatnio tekst jednego z redaktorów Frondy, który ubolewał nad katastrofą rodziny w Szwecji. Owa katastrofa polega na tym, że ludzie nie czują związków z religią i na braku możliwości dania dziecku klapsa i pociągania za ucho. Dla autora rodziną patologiczną jest nowy związek po rozwodzie i związki homoseksualne. Dramatem Szwedów jest według katolickiego redaktora, dobrobyt /- wysokie pensje, niskie bezrobocie, wysoki stopień przedsiębiorczości. Oddajmy głos autorowi "Można więc z dużym prawdopodobieństwem obronić tezę, że to właśnie dobrobyt jest jedną z przyczyn upadku moralnego i społecznego w tym kraju. Ludzie opływający w dostatek, myśląc, że zawdzięczają go wyłącznie sobie (czy państwu), odwracają się od religii i giną w zaspokajaniu swoich egoistycznych zachcianek" Redaktor uważa Szwecję za moralny kraj trzeciego świata. W Polsce mamy za to religijność na bardzo wysokim poziomie i najniższe pensje w Unii Europejskiej. Mamy nędzę, ale duchowo jesteśmy bogaci- w końcu mamy na straży moralności kościół katolicki, który mówi Polakom , jak mają się kochać, jaką rodzinę zakładać. Pouczają, choć sami zobowiązani są do celibatu. Szwecja jest bogata, bo nie płaci haraczu kościołowi, nie finansuje religii w szkołach, a pieniądze , które miałaby przeznaczyć na kapelanów w szpitalach, woli przeznaczyć na zatrudnienie personelu medycznego. Jakoś Szwedzi nie emigrują do katolickiego raju , Polski , wolą swój bogaty kraj bez Boga i kleru. To w Szwecji rodzi się najwięcej dzieci i to pomimo"rozpadu rodzin" i zakazu bicia dzieci. Fronda śledzi wszystkie nowinki odnośnie promowania antykoncepcji i oczywiście wszelkie inicjatywy ułatwiające dostęp do antykoncepcji nazywa niszczeniem rodziny i"walką z ludzką seksualnością w takiej formie, w jakiej została ustanowiona przez Pana".. Nie wiem w jaki sposób antykoncepcja miała niszczyć rodzinę. Płodności też nie niszczy, a jedynie okresowo ją wstrzymuje. Kościół katolicki zawłaszczył pojęcie rodziny. Zauważmy, że ilekroć mówi się w mediach o rodzinie, to mamy do czynienia z wizją kościelną. Inne grupy światopoglądowe nie mówią o rodzinie, bo obawiają się oskarżeń o katolicyzm. Tymczasem rodzina to więzi, to ludzie, których łączy pokrewieństwo lub uczucia, ludzie będący ze sobą w związku, mający dzieci. Wiara nie ma żadnego znaczenia dla istnienia rodziny. Przydałoby się , aby przywrócić rodzinę w dyskusji społecznej nie tylko w odniesieniu do konserwatyzmu. Rodzina w ujęciu laickim jest wolna od religijności i terroru naturalnego planowania rodziny, opiera się na szacunku, miłości , zrozumieniu i partnerstwie. Nie ma hierarchii, głowy rodziny,modlitwy - panuje równość, wzajemne wsparcie, bezpieczeństwo, rozmowa, zrozumienie drugiej połówki i dzieci. Nie można ciągle pozwalać na fałszowanie obrazu rodziny, na upokarzanie małżeństw świeckich, par decydujących się na in vitro, związków partnerskich. Świat zmienia się - ludzie tworzą różne modele rodziny, które powinny mieć takie same prawa jak małżeństwa. Rodzina jest wspólnotą, podstawową komórką rodzinną, niezbędną dla wychowania potomstwa, co nie oznacza, że jedynym dopuszczalnym modelem rodziny jest katolickie małżeństwo. Wiara nie wychowa dzieci, nie nakarmi rodziny, nie zapewni podręczników, nie zapłaci czynszu. Mówienie, że podstawą rodziny jest wiara jest zwyczajnym kłamstwem. Podstawą rodziny są kochający się ludzie. Rodzina jest wartością uniwersalną i nie może być zawłaszczana przez jedną instytucję, która nie jest rodzinna w swoich założeniach. Celibat, popieranie bicia dzieci, liczne przypadki molestowania nieletnich, agresja wobec innowierców i niewierzących nie mają nic wspólnego z wartościami ewangelicznymi i rodzinnością.

sobota, 15 listopada 2014

Wiecznie obrażone uczucia religijne katolika


Od kilku tygodni przez media przetaczają się informacje o urażonych uczuciach religijnych fanatycznych katolików. Są to błahostki, np:w rządowym podręczniku dla pierwszaczków nie ma obrazków z krzyżem i kościoła, a jako rodzina przedstawiane są fikcyjne, bajowe stwory, typu: smoki. O, zgrozo zwierzęta mówią. Brakuje odwołania do wartości chrześcijańskich Brak obrazków z krzyżem, zdaniem fanatyków religijnych zagraża polskiej tradycji i rodzinie , które w naturalny sposób są powiązane z kościołem. Oznacza to ignorowanie prawa rodziców do wychowania dzieci ze swoją wiarą. W tym miejscu trzeba fanatykom przypomnieć zapisy polskiej Konstytucji, które gwarantuje prawo do nieujawniania swojej religii i zakazuje zmuszania do praktyk religijnych. Umieszczanie wszędzie, nawet w podręczniku do kształcenia ogólnego, symboli religijnych jest zmuszaniem do ujawnienia wyznawanej religii i pewnego rodzaju wymuszeniem udziału w praktykach religijnych. Nie ma to nic wspólnego z prawem rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoim światopoglądem, a wielu przypadkach wręcz łamie powyższe prawo. Trzeba powiedzieć wprost - podręcznik ma służyć wszystkim uczniom, również tym, których wychowują rodzice niezaangażowani religijnie. Poza tym nie jest to książka do religii, żeby przy omawianiu sposobu spędzania wolnego czasu musiała być wizyta w kościele. Pobyt w świątyni powinien być omawiany na religii!!!! Bzdurne są stwierdzenia, że w każdej dziedzinie życia trzeba uwzględniać katolicyzm. WYCHOWANIE RELIGIJNE TO OBOWIĄZEK WIERZĄCYCH RODZICÓW, A NIE SZKOŁY. TREŚCI CHRZEŚCIJAŃSKIE NIE MUSZĄ ZNAJDOWAĆ SIĘ W PODRĘCZNIKACH DO KSZTAŁCENIA OGÓLNEGO. Krajowych katolików obraża jeden z podręczników do języka polskiego. Czym zawiniła książka? Ćwiczeniem ortograficznym, w którym pojawiła się postać diabełka i dziewczynki i o, zgrozo diabełek obiecał dziewczynce uzdrowienie braciszka w zamian za duszę. Młodego diabełka za zażądanie duszy w zamian za uzdrowienie skrytykował ojciec diabeł /- za uzdrowienie nie można żądać duszy. Biskupi i katolickie media wyrażały oburzenie. Ich zdaniem to oswajanie dzieci ze złem i demonami, otwieranie uczniów na działanie Szatana. Przypominam, że kościół w XXI wieku wmawia ludziom opętania i kasuje spore pieniążki za usługi egzorcystów. Oczywiście ćwiczenie jest atakiem na rodzinę i katolicką wiarę - w końcu uzdrawiać mogą jedynie święci, do których wizerunku trzeba modlić się. Ostatnio Fronda i Gość Niedzielny ogłosili, że tylko modlitwa uzdrawia z jąkania, a Polska wygrała z Gruzją , bo katolicy modlili się do św. Huberta. Wiara w uzdrowienia przez świętych to taka sama dziecinada jak uzdrowienie braciszka przez diabełka. PODRĘCZNIKI POWINNY BYĆ NEUTRALNE ŚWIATOPOGLĄDOWO -ELEMENTY RELIGIJNE NALEŻY OGRANICZYĆ DO NAJWAŻNIEJSZYCH MOTYWÓW LITERACKICH, NP: Stworzenie świata według Biblii, a katechizacja powinna się odbywać jedynie na religii. Wsadzanie wszędzie symboli religijnych i ewangelizacja przestrzeni publicznej jest złamaniem wolności wyznania, naruszaniem prywatności i niedopuszczalnym tworzeniem państwa wyznaniowego. Pod koniec października, jak co roku, skrajnych katolików obraża Halloween. Tym razem bojkotowali sieć Makro , która ośmieliła się sprzedawać artykuły związane z tym świętem. Katolicy uważają, że to święto diabła i szkodzi psychice,jest początkiem opętania. Radzą, aby dzieci przychodzące po cukierki pytać o spowiedź, o Chrystusa, na siłę ewangelizować. Jest rzeczą oczywistą, że siłowa ewangelizacja osób, które tego sobie nie życzą narusza ich prawa osobiste, jest zagrożeniem dla ich indywidualizmu i wolności. Zakazywanie Halloween to nic innego jak zawłaszczanie przestrzeni publicznej przez kościół, zmuszanie otoczenia do akceptacji jedynie słusznych wartości katolickich, zamach na kulturę masową i prawo ludzi do świętowania tego czego chcą. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby po balu przebierańców na Halloween pójść na groby. Wspomniane święta nie wykluczają się -/ Halloween jest radośniejszą wersją spotkania ze zmarłymi. W wielu kulturach na grobach organizuje się rodzinne spotkania, jada się posiłek ze zmarłymi. W kulturze Słowian nie obca jest tradycja biesiadowania ze zmarłymi, wywoływania duchów. Zainteresowanym przypominam II cz."Dziadów". Nie są to praktyki szatańskie. Obrażanie się katolików o każdą formę zabawy niezgodną z wytycznymi biskupów jest żenujące. Szczytem żenady jest bojkot Empiku /- sieć odważyła się zatrudnić do reklamy świątecznej Nergala i p. Marię Czubaszek. Miłujący wszystkich, przepełnieni bożą miłością i Chrystusowym duchem wieszają psy na tych ludziach tylko za to, że mają inne poglądy niż hejtująca większość.Empik wyraźnie zaznacza, że nie chodzi o religijny aspekt świąt, ale o akt obdarowywania się prezentami. Katolikom warto przypomnieć, że nie tylko narodziny Chrystusa obchodzone są 24 grudnia i, że to kościół zawłaszczył święta pogańskie z okresu zimowego. Polskich skrajnych katolików obraził spot telewizyjny pokazujący życie lesbijek, które obdarzają siebie szacunkiem i miłością, tworzą szczęśliwy związek. Biskupi i katolickie media zauważyli w spocie znieważenie chrześcijaństwa i atak na katolicką rodzinę oraz sprzeciw wobec misji telewizji, która w myśl ustawy ma chronić wartości katolickie. Kazali wiernym słać protesty do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Przestraszeni wizją niszczenia rodziny wierni zapchali protestami skrzynkę prezesa telewizji. Tymczasem rodzinę można kształtować na wiele sposobów, które nie są gorsze od sakramentalnego małżeństwa. Z przytoczonych przykładów wynika jasno, że kościół dąży do coraz większych wpływów, do narzucenia swoich zasad całemu społeczeństwo. Wykracza poza konkordat. Nadużyciem jest krytykowanie przez biskupów podręczników do kształcenia ogólnego, narzucanie katolickiego systemu wartości, wytwarzanie w społeczeństwie atmosfery zagrożenia wiary i rodziny, nawoływanie do nienawiści i atakowania o innym światopoglądzie lub odmiennej orientacji seksualnej. Jakiekolwiek nawiązanie do religii i krytyka funkcjonariuszy kościoła jest obrazą uczuć religijnych. Uczucia polskiego, skrajnego katolika można obrazić poprzez pozytywne wypowiedzi na temat zagadnień krytykowanych przez kościół. Obraża się skrajnych katolików popierając in vitro, związki partnerskie, bawiąc się w Halloween, czy w Andrzejki. Jeżeli przedstawiciele kościoła wyzywają ateistów, wzywają do przemocy względem osób o innym poglądzie to jest to ewangelizacja i wolność słowa

Witam po krótkiej przerwie


Drodzy czytelnicy, Witam po krótkiej przerwie spowodowanej jednym z najpiękniejszych wydarzeń w moim życiu - narodzinami synka. Wracam do regularnego pisania bloga i zapraszam do lektury. Nazbierało się ciekawych tematów wymagających komentarzy.

niedziela, 31 sierpnia 2014

List pani Łucji o zgubnym wpływie npr na małżeństwo.


Kościół wychwala naturalne planowanie rodziny jako metody bezpieczne, pogłębiające więź małżonków, uczące wzajemnego szacunku, pozwalające żyć w pokoju i radości, uczące samoopanowania, odpowiedzialności, pracy nad sobą i wyzwalające z egoizmu, którego żaden człowiek nie jest przecież pozbawiony. To postępowanie według jakiegoś bożego planu, które ma zapewnić człowiekowi szczęście. Tyle mówi kościelna propaganda. Życie pokazuje coś zupełnie odmiennego. Do jednego z katolickich mediów napisała 22 letnia mężatka, z dwuletnim stażem, której naturalne planownie rodziny burzy małżeńskie szczęście. Zastanawia się dlaczego nie może razem z tymi metodami używać prezerwatywy?. Oddajmy głos młodej kobiecie. "Wiem, że takie pytania były zadawane milion razy, ale ja jednak bym chciała znów wrócić do tematu prezerwatyw i NMPR. Jesteśmy młodym małżeństwem (mamy po 22 lata) i od 2 lat jesteśmy małżeństwem, jednak cięzko stwierdzić ile to nasze małżeństwo potrwa właśnie przez NMPR. Mieszkamy razem z moimi teściami w 2 pokojowym mieszkaniu, ale zbieramy na własne mieszkanie, jednak biorąc pod uwage naszą sytuację finansową będziemy mogli je kupić (oczywiscie na kredyt) najprędzej za jakieś 3-4 lata. O wynajmie nie ma mowy, bo wtedy wydając na nie pieniądze nigdy nie doczekamy się własnego mieszkania. Niby mamy swój pokój, ale ciężko nam się skupić na "zajęciu się sobą" jak ciągle ktoś przechodzi obok, to do kuchni, to do łazienki a słychac wszytsko przez drzwi, nawet dorbny szmer. Najgorsze jest to, że teściowie prawie nigdy nie wychodzą, a nawet jak to się zdarzy to akurat mam dni płodne... Już zdarzylo się tak nie raz, w koncu sami, ale nie możemy się nawet dotknąć... Najgorsze bylo teraz na początku czerwca, jak pojechaliśmy na tydzień do Chorwacji (w ramach "spóźnionej podróży poślubnej"). Chcieliśmy jechac w innym terminie ale nie dało rady z urlopami. I musiliśmy pojechać jak miałam dni płodne... Prosze sobie tylko wyobrazić. Morze, plaża, chwila intymności spokoju, a nie mozemy sie nawet do siebie zbliżyć... Mąż sflustrwany rozwiazył wieczorami krzyżówki i nawet sie do mnie nie odzywał, a ja wyłam z rozpaczy w łazience. I tak było co noc. Jestem załamana. Mąż jest na granicy wytrzymania, ja zresztą tez. Dlaczego nie mozemy użyć prezerwatywy (która nie wpływa na organizm jak tabletki i ni jak nie wpływa na dziecko)? Czytalam tłumaczenia że NMPR wzmacniają miłość, że uczą panowania nad własnym ciałem itp. Ale póki co to sama sie czuje jak niewolnik własnego ciała. Bo jak nazwać sytuacje jak staram sie tak ułożyć wszytskie plany byle mieć dni niepłodne? Jak musze podporządkować WSZYTSKO swojemu cyklowi? Rozumiem, że to uczy czekania i szacunku. ALe nie wspóżycie wcale i w rezultacie tylko złość i rozczarowania na prawde pogłębia miłosć? Na dziecko nie mozemy sobie na razie pozwolić, bo nigdy nie wyprowadzimy się od teściów, a mnie za ciąże czeka zwolnienie z pracy. Oczywiście chcemy mieć dzieci, ale za jakieś 3-4 lata jak już będziemy na swoim. Ale nie wiem czy będziemy, bo nie wiem czy moje małżeństwo sie do tej pory nie rozpadnie. Jakbyśmy uzywali prezerwatyw to moglibyśmy w końcu cieszyć się sobą jak młode małeżstwo, a nie czekac na coś co i tak nie następuje, a jak już, to na szybko, byle nikt nie słyszał... Na tym polegają NMPR ? Na tym że ciało człowieka panuje nad nim samym? Bo własnie tak się czuje... I nie pogłębia to w żaden sposób naszej miłości. Wręcz przeciwnie zabiją ją, zabija bliskość. Bo wtedy kiedy OBOJE tego pragniemy nie mozemy się dotknąć, a jak już możemy to albo nie ma okazji albo robimy to "na siłe". Wiem ze prezerwatywy nie dają 100% pewności. Ale szansa ze zajde w ciąże to 2% a jak jak będę współzyć w dni płodne to niemal 100%. Jeśli nawet prezerwatywa zawiedzie to wtedy przyjemiemy dziecko z radością, ale jednak to co innego niż świadomo współżycie w dni płodne". Żenująca jest odpowiedź redaktora, który ma klapki na oczach i próbuje wymusić na dziewczynie urodzenie dziecka - widzi jedynie bezsensowyny zakaz antykoncecpji, nie rozumie dramatu młodej pary. " Wyjdę pewnie na kogoś, kto nie potrafi współczuć, ale wydaje mi się, że sedno problemu tkwi nie w tym, że nie możecie współżyć, ale w tym w tym, że odwlekacie poczęcie dziecka. To dlatego podporządkowujecie wszystko dniom płodnym i nieplodnym. Gdybyście byli otwarci na życie, problemu by nie było. Wiem, uważacie że nie macie warunków. To nie zmienia jednak sytuacji, że problemem nie jest nauczanie Kościoła który zakazuje antykoncepcji, ale wasze odkładanie momentu poczęcia. Warto chyba jeszcze raz skalkulować, czy naprawdę nie możecie. Wedle polskiego prawa ciąża nie może być powodem zwolnienia. Zresztą pracą, z układami z teściami można jakoś pokombinować.... Tak mi się wydaje..." Młode małżeństwo, jak większość ludzi w ich wieku mieszka z rodzicami, nie ma warunków na powiększenie rodziny, nie może się cieszyć swoją intymnością, a jednocześnie chce żyć zgodnie z nauką kościoła. Ich pożycie seksualne legło w gruzach. Dodatkowym problemem jest zniewolenie kobiety przez naturalne planowanie rodziny i całkowite uzależnienie od śluzu i temperatury w pochwie. Całe ich życie podporządkowane jest cyklowi, nawet planowanie podróży. Oboje na tym cierpią, czują, że te metody zabijają ich miłość i bliskość. Czują się oszukani - przeżywają rozczarowania i złość, nie odczuwają pogłębienioa miłości. Chcą stosować prezerwatywy, aby nie być zależnym od cyklu. Czują, że obecenie ich współżycie to seks na siłę w momencie , kiedy pozwalają na to wykresy. Co radzi mi redakcyjny ekspert od seksu i antykoncepcji-aby nie odkładali poczęcia dziecka. Wmawia ludziom, że to przez brak otwartości na życie mają problemy, bo gdyby nie przejmowali się tak dniami płodnymi to byliby szczęśliwi. Ekspert pisze jedną ważną rzecz - Kościoła nie obchodzą problemy ludzi młodych, ma swoją stałą doktrynę, w której antykoncecpja jest zła. To, co ludzie mają warunki nie jest istotne, ważna jest jakaś obsesja grzechu i utrudnianie małżeństwom życia - zniewalanie wiernych, uszczęśliwianie ich na siłę. List pani Łucji pokazuje, że npr -tak wychwalane przez kościół, niszczy związek, nie uczy szacunku, nie pogłębia miłości, a wręcz zabija to, co miłości najcenniejsze - spontaniczość, bliskość, zaufanie, wzajmne poszanowanie potrzeb seksualnych. Kościół zrobił tym ludziom ogromną krzywdę. Między bajki można włożyć zapewniania kościoła, że npr nie ma nic wspólnego z biznesem. NAawet w Polsce jest kilka stowarzyszeń promujących npr, trenerzy tych metod zarabiają na tym spore pieniądzy, a w największych miastach powstają przychodnie naturalnego planowania rodziny, w których wizyty darmowe nie są. Npr to rodzaj kościelnego lub przykościelnego biznesu. Nie ma to nic wspólnego z troską o ekologię i małżeństwo, czy poczęte życie. Organizacje związane z kościołem, nawet jeżeli prowadzone są przez osoby świeckie nie robią niczego w za darmo. Co można doradzić takim parom jak Łucja i jej mąż? Aby postępowali zgodnie ze swoimi planami, nie przejmowali się wymysłami kościoła i stosowali prezerwatywy. Szkoda niszczyć związek, aby stosować się do urojeń zawartych w papieskich encyklikach, które nie mają nic wspólnego z duchem wiary. Nie można pozwolić na to, aby kościelne ograniczenia, straszenie niszczą najpiękniejszą relację, jaką stworzył człowiek - miłość. Istotne wydaje się sformułowanie "otwartość na życie" - nie chodzi tutaj jedynie o przyjęcie dziecka do rodziny, o nie dokonywanie aborcji, ale o nieskuteczność metod naturalnego planowania rodziny. Kobieta i mężczyzna są całkowicie podporządkowanie jej cyklowi i wahaniom hormonalnym. Okoliczności, które zakłócają i tak mizerną skuteczność npr jest sporo: nieprzespana noc, praca na zmianę, choroba, wyjazd, nawet wypicie odrobiny alkoholu,leki,uprawianie sportu. Kobieta w tych metodach jest przedmiotem, rodzajem nagrody dla męża za cierpliwość - ma być dostępna w określone dni i zawsze gotowa na ciążę. Jej odczucia i plany, czy sytaucja rodzinna nie mają żadnego znaczenia. Oczywście znajdzie się wiele par zadowolonych z npr, wiele opinii pozytywnych , pisanych głównie przez zarabiających na tym trenerów.

niedziela, 24 sierpnia 2014

NIE TYLKO ABORCJA


Od kilku tygodni media wałkują sprawę profesora Chazana i klauzuli sumienia w zawodach medycznych. Przy okazji podawane są przykłady naruszenia prawa do aborcji w innych krajach. Dyskusja rozgrzewa internetową publiczność. Śledząc ją można dość do błędnego wniosku, że jedynym i największym problemem rozrodczym kobiet w Polsce jest prawo do legalnej aborcji. Organizacje kobiece robią aborcyjny raban i nie widzą innych, o wiele ważniejszych problemów z jakimi zmagają się kobiety ciężarne w Polsce. Nie mówię o kłopotach egzystencjalnych, prywatnych i prawnych. O wiele pilniejszym problemem do rozwiązania niż aborcja jest sprawa traktowania kobiet po poronieniach i opieka okołoporodowa. Warto w tym miejscu wspomnieć o statystykach - poronień w Polsce notuje się ok 40 tysięcy rocznie. Kobiety ciężarne mają problem z przyjęciem do szpitala, często odmawia się im pomocy, nawet jeżeli mają skierowanie od lekarza, ale innej specjalności niż ginekolog. Opieka okołoporodowa jest przesiąknięta mnóstwem błędów, które skutkują śmiercią płodów w ósmym i dziewiątym miesiącu ciąży. Często odmawia się lub zwleka z wykonaniem cesarskiego cięcia ze wskazań medycznych. Kobiety po poronieniach nie mogą liczyć na żadne wsparcie psychologiczne w szpitalu, mają problemy z uzyskaniem dokumentacji potrzebnej do urlopu macierzyńskiego i z wydaniem resztek ciała płodu, jeżeli mają takie życzenie. Uzyskanie skierowań na badania hormonalne po poronieniu to droga przez mękę. Kolejnym poważnym problemem jest uzyskanie skierowania na badania prenatalne i wydanie wyników badań oraz dostęp do porady genetycznej. Przez niektórych lekarzy wypisanie skierowania na badania prenatalne odczytywane jest jako przyłożenie ręki do aborcji. Celem owych badań nie jest aborcja, ale ewentualne leczenie dziecka w okresie płodowym, przygotowanie kadry i sprzętu na narodziny chorego dziecka i przeprowadzenie ewentualnych zabiegów w pierwszych tygodniach po porodzie. Bywa, że ginekolodzy ignorują obawy ciężarnych pacjentek, wyśmiewają je, mówią, że to normalne w ciąży, choć w rzeczywistości niepokój przyszłych mam jest uzasadniony. W Polsce w dalszym ciągu nie weszły do kalendarza szczepień dla nastolatków szczepienia przeciwko HPV (wirusowi powodującemu nowotwór szyjki macicy i nowotwory głowy i krtani). Powodem są nie tylko brak pieniędzy i opieszałość Ministerstwa Zdrowia, ale także sprzeciw środowisk katolickich, które widzą w tych szczepionkach złamanie prawa rodziców do wychowania zgodnie ze swoją ideologią i drogę do demoralizacji młodzieży. Zarzuty są absurdalne, ale w tym kraju władzy bardziej zależy na układach z kościołem niż na zdrowiu obywateli. Negatywnym zjawiskiem jest mówienie opinii publicznej, że jedynym problemem ciężarnych kobiet w opiece medycznej jest brak dostępu do aborcji. Problemów jest znacznie więcej i jest konieczne, aby wyszły na jaw. Osobnym problemem kobiet jest utrudniony dostęp do antykoncepcji i leczenia niepłodności metodami wspomaganego rozrodu. Wciąż są bardzo drogie, przez co pacjentka nie może skorzystać ze swojego podstawowego prawa do leczenia i decydowania o swojej rozrodczości. Niepokojący jest wzrost liczby lekarzy o specyficznie pojmowanym katolickim sumieniu, dla których zbrodnią jest zażywanie leków antykoncepcyjnych. Chciałabym aby mój wpis był właściwe odebrany- problem legalnej aborcji jest niewielki w stosunku do ogółu kłopotów zdrowotnych, jakie mają kobiety ciężarne -od informacji o stanie zdrowia płodu do leczenia chorób, które pojawiły się w czasie ciąży. Warto zwrócić uwagę, że w części skrajnie religijnych środowisk już panuje przekonanie, że kobieta w ciąży nie jest pacjentką, bo ciąża to choroba, a pacjentem jest jedynie jej dziecko. Dąży się do odebrania kobiecie ciężarnej podmiotowości. Organizacje lewicowe nie mogą koncentrować się jedynie na aborcji, muszą pokazać, że są zainteresowane wszystkimi aspektami opieki lekarskiej nad kobietami ciężarnymi. Większość chce urodzić dzieci i ma olbrzymie trudności w wyegzekwowaniu swoich praw.

poniedziałek, 21 lipca 2014

O czym zapominają obrońcy sumienia Chazana


Sprawa prof. Chazana pokazała, jak niebezpieczna dla człowieka może być "Deklaracja wiary". Wbrew temu, co piszą katolickie media wcale nie chodzi o odmowę aborcji. Uniemożliwienie aborcji to zaledwie wierzchołek góry lodowej - temat ,który można w prosty sposób rozwiązać -Ministerstwo Zdrowia lub Narodowy Fundusz Zdrowia powinni udostępnić listę szpitali, w których jest choć jeden lekarz wykonujący procedurę aborcji w przypadkach przewidzianych prawem, wraz z wykazem potrzebnych dokumentów i harmonogramem wykonywania zabiegów. Można założyć, że szpital prowadzący oddział patologii ciąży, powinien przeprowadzać aborcje w przypadku uszkodzenia płodu. Minister tłumaczy, że kontrakt ginekologii obejmuje również aborcję, jednakże są szpitale, które mimo obowiązku odmawiają i bezprawnie stosują klauzulę sumienia na cały szpital, pozostawiając pacjentkę samą - nawet nie informują o innym miejscu, gdzie mogłaby dochodzić swoich praw. Uznają, że poinformowanie pacjenta jest współudziałem w "zbrodni" i kłóci się z klauzulą sumienia. Jest czymś oczywistym, że lekarz ma prawo do swojego sumienia. Jest to zgodne z prawem międzynarodowym - art. 9 ust. 2 Konwencji Europejskiej o Podstawowych Wolnościach i Prawach Człowieka. Klauzuli sumienia nie wolno także – do czego nawołują niektórzy politycy o radykalnie przeciwnych poglądach – całkowicie wyeliminować, bo na to nie zezwala art. 10 karty Praw Podstawowych i inne akty międzynarodowe. Krótko mówiąc, klauzula zezwala lekarzowi na bezkarne nieposłuszeństwo wobec obowiązującego i demokratycznie ustanowionego prawa (legalna aborcja), pod warunkiem spełnienia obowiązku informacyjnego (wskazania miejsca, gdzie zabiegu można dokonać). Fundamentaliści katoliccy mówią o wolności religijnej jako podstawowym prawie człowieka zagwarantowanym w Konstytucji. Powstaje pytanie - co ma wspólnego wolność religijna z wykonywaniem zawodu? Czy ktoś odmawia katolikowi wstępu na studia medyczne, bycia lekarzem? Nie. Z kolei katolik w lekarskim kitlu nie raz powołując się na swoje przekonania religijne odmawia pacjentom realizacji ich podstawowych praw do świadczeń medycznych i nadużywa klauzuli sumienia. Przywilej pozwala na odmowę czynności, w której bierze się bezpośredni udział: aborcji, eutanazji, tworzenia zarodków. Z drugiej strony nie pozwala na odmowę wypisywania antykoncepcji, skierowań na badania prenatalne,wydawania wyników. Niestety lekarze katoliccy łamią przepisy i uważają, że mają prawo wywyższać swoje sumienie i religię nad pacjenta i jego moralne zasady. Konstytucja dokładnie określa w artykule 53 zakres wolności religijnej. " Wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie. Wolność religii obejmuje także posiadanie świątyń i innych miejsc kultu w zależności od potrzeb ludzi wierzących oraz prawo osób do korzystania z pomocy religijnej tam, gdzie się znajdują." "Wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób." - JAK WIDAĆ NIE MA TUTAJ SŁOWA O TYM, ŻE RAMACH WOLNOŚCI RELIGIJNEJ MOŻNA ODMÓWIĆ UDZIELANIA ŚWIADCZEŃ MEDYCZNYCH. WRĘCZ PRZECIWNIE - KONIECZNOŚĆ OCHRONY ZDROWIA, WOLNOŚCI I MORALNOŚCI INNYCH OSÓB SPRAWIA, ŻE ODMAWIANIE USŁUG MEDYCZNYCH ZE WZGLĘDU NA RELIGIĘ NIE MA UMOCOWANIA PRAWNEGO. Religia nie stanowi prawa. Gdyby tak było mielibyśmy państwo wyznaniowe na wzór państw islamskich, w którym nie obowiązują prawa człowieka, a osobę można zamordować za seks przedmałżeński. Normy prawne chronią przed religijnym chaosem. Trudno wyobrazić sobie funkcjonowanie państwa w oparciu o prawa wspólnot religijnych. Specjaliści od moralności katolickiej ukształtowali bardzo interesujący obraz katolickiego sumienia, który ogranicza się do ingerowania jedynie w życie kobiet. Według katolickiego sumienia zbrodnią jest wypisywanie antykoncepcji i skierowań na badania prenatalne. Lekarz -katolik nie może wykonać aborcji, ani eutanazji, dokonać in vitro. Nie tylko uczestnictwo w zabiegach jest niedopuszczalne - również informowanie o nich, bowiem zdaniem katolików ogranicza to klauzulę sumienia i czyni ich współwinnymi zbrodni. Zauważmy, że katolickie sumienie nie potępia brania łapówek, nie wypowiada się o kolejkach, czy za drogich lekach. Katolickie sumienie nie ma nic przeciwko dostępowi pacjentów do leków stosowanych bez recepty, o wiele bardziej szkodliwych niż antykoncepcja i utrudniających diagnozę. Katolickie sumienie nie widzi nic złego w oszukiwaniu pacjentów, w posługiwaniu się sprzecznymi z wynikami badań naukowych informacjami o antykoncepcji, w zastraszaniu pacjentów. Katolickie sumienie to misja nawrócenia pacjenta na bożą drogę. Według deklaracji pani Wandy lekarz katolik może odmówić leczenia narządów rodnych i ludzi nieżyjących w związkach sakramentalnych. Krótko mówiąc lekarz -katolik może nam nie wyciąć narządu rodnego zaatakowanego przez guza lub raka, bo jest to miejsce "sacrum dane przez Boga do współpracy z nim w dziele powołania życia" . Lekarz-katolik może odmówić przyjęcia pacjenta, który żyje w małżeństwie cywilnym, w konkubinacie lub, o zgrozo, w związku homoseksualnym. Sumienie katolickie nie uznaje prawa państwowego tylko kieruje "nauką kościoła oświeconą duchem świętym" i swoją praktykę medyczną musi dostosować do owej nauki. Biskupi i prawnicy o prawicowych poglądach zapominają o jednym - że lekarz nie leczy powietrza, ale ludzi i w swojej pracy ma obowiązek udzielania porad medycznych i liczenia się ze zdaniem pacjenta. Polska Konstytucja w art.68 mówi o prawie każdego obywatela do świadczeń medycznych,niezależnie od jego światopoglądu. "Każdy ma prawo do ochrony zdrowia. Obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych. Warunki i zakres udzielania świadczeń określa ustawa." Poza tym Kodeks Etyki Lekarskiej w artykule 3 nakazuje lekarzowi poszanowanie człowieka bez względu na wiek, płeć, rasę , wyznanie, poglądy polityczne, sytuację materialną. Artykuł 13 Kodeksu Etyki Lekarskiej stwierdza, że obowiązkiem lekarza jest respektowanie praw pacjenta do świadomego udziału w podejmowaniu decyzji dotyczących jego zdrowia. Warto zaznaczyć, że preambule Konstytucji ujęte osoby, które nie popierają wiary w Boga i nie wolno ich dyskryminować. Słusznie zauważyła pani prof. Ewa Łętowska, że "W prawie obowiązującym, w granicach prawnie dopuszczalnej aborcji płód nie podlega ochronie prawa. To jest oddane sumieniu matki. Matki, nie lekarza. Ten ostatni ma się troszczyć o własne sumienie. I klauzula sumienia lekarza, i prawo kobiety do legalnego zabiegu oparte są na poszanowaniu praw obu stron. Tak samo dobre jest sumienie lekarza, jak i kobiety, która dokonanie legalnej aborcji uważa za zgodne z własnym sumieniem." Katolicy zapominają, że lekarz nie może myśleć tylko o swoim zbawieniu, ma szanować sumienie pacjenta, które może mieć inne zasady o jego katolickiego sumienia. Moralność wywodzi się z różnych źródeł i nie wolno katolikowi narzucać swoich poglądów innym ludziom, ani wychodzić z założenia, że tylko jego moralność jest uzasadniona i umocowana etycznie. Wyraźnie widać, że prawo do wolności wolności sumienia, jak i do ochrony zdrowia wywodzą się z Konstytucji, więc są równoprawne, lekarz ma obowiązek powiadamiania, gdzie można uzyskać daną usługę, której on nie wykonuje, nie może stawiać swojego sumienia wyżej od sumienia pacjenta. Poza tym pacjent ma zagwarantowane prawo do informacji o stanie swojego zdrowia i do podejmowania decyzji. Sytuacja, w której lekarz mówi pacjentce, że nie przepisze antykoncepcji, nawet w przypadku gwałtu, bo jest w odpowiednim wieku do rodzenia jest niedopuszczalna. Sprzeczne z prawem jest podejmowanie decyzji za pacjenta. Nie miejmy złudzeń, że w klauzuli sumienia chodzi o obronę życia poczętego- chodzi wyłącznie o władzę nad kobietami i ograniczenie praw reprodukcyjnych, o narzucenie jednego światopoglądu w ramach ewangelizacji (na siłę, przez zmianę prawa) i rzekomego prawa do wolności religijnej. Tyle, że wolność religijna nie obejmuje odmawiania świadczeń medycznych!!!!!!!

niedziela, 20 lipca 2014

Kanalie z Frondy


(zdjęcie -dzieci z deformacjami to materiały edukacyjne, a nie zdjęcia dzieci urodzonych w konkretnym szpitalu) Od kilku tygodni głośna jest w mediach sprawa kobiety, której prof. Chazan - jako dyrektor szpitala, a nie lekarz, odmówił aborcji uszkodzonego płodu. Chłopiec nie miał mózgu i części twarzy. Dziecko zmarło w dziewięć dni po porodzie. Media katolickie przepuściły atak na prof. Dębskiego ( w jego szpitalu dziecko urodziło się) za to, że powiedział prawdę o wyglądzie tego dziecka, utworzyły front obrony prof. Chazana przy współudziale biskupów i prawników o poglądach prawicowych. Kwestionowali oni zasadność zwolnienia profesora,wylewali pomyje na panią prezydent Warszawy, która ośmieliła się postąpić zgodnie z prawem i zwolnić człowieka dumnego z łamania prawa i miała odwagę sprzeciwić się nauczaniu biskupów. Warto zauważyć, że przez 9 dni życia dziecka, profesor Chazan nie zainteresował się jego losem, brylował na Jasnej Górze, płaszczył się u biskupów i żalił społeczeństwu, jak bardzo jest prześladowany za "odmowę zabicia chorego dziecka i wskazania abortera". Dziecko umarło. Biskupi zorganizowali zrzutę od wiernych w celu zapłacenia kary za prof. Chazana. Oczywiście, nie dorzucili ze swoich, kazali płacić pieniądze wiernym. Rodzice dziecka w końcu zdecydowali się opowiedzieć o swoim dramacie. O tym, co przeżywali patrząc na dziecko, jak je odwiedzali i płakali. Nie byli w stanie być z nim dłużej niż dwie godziny dziennie, opowiedzieli, jak wyglądał chłopczyk w ostatnich momentach swojego życia , jak bardzo cierpiał. Powiedzieli o działaniach pro-life, w zasadzie potwierdzili ogólnie znaną opinię o ruchu fanatycznych katolików, którzy usiłują wymusić rodzenie dzieci nie mających szans na przeżycie, a potem umywają ręce i nawet nie zapytają, czy rodzina czegoś nie potrzebuje. Oskarżyli bardzo słusznie kościół, że zbiera kasę dla Chazana, robi z niego bohatera walki o życie nienarodzonych, organizuje modły, a nie zainteresował się ich cierpieniem. Nie minęło kilka godzin od ukazania się w internecie wywiadu, a już na katolickiej Frondzie pojawiły dwa artykuły szkalujące rodziców i oskarżające ich o brak miłości. Pan Moryń i nadpapież pan Terlikowski wylali pomyje na cierpiącą rodzinę - tak po katolicku. Panowie redaktorzy odmawiają rodzicom prawa do oceny sytuacji. Rodzice w wywiadzie mówią o dramacie, jaki przeżyli, o szoku. Natomiast Moryń oskarża ich o brak miłości wobec dziecka, mówi, że nie widzieli w dziecku człowieka, nazywa "moralnymi kalekami". Mam wrażenie, że to właśnie redaktor Frondy jest moralnym kaleką, który nie widzi ludzkich odczuć, chce narzucić innym swoje katolickie spojrzenie, nie bierze pod uwagę tego, że ludzie mają różną wytrzymałość psychiczną i nie dla każdego dziecko bez mózgu jest aktem bożej miłości i próbą daną przez Boga. Nie każdy chce być ubezwłasnowolnionym Hiobem. Moryń uważa, że rodzice powinni być wdzięczni Chazanowi, że "nie zabił dziecka, bo wyglądało inaczej" i pozwolił się im pożegnać z dzieckiem. Ma być dar Chazana i jakiejś bozi dla rodziców - w końcu mogli sobie przez 9 dni pocierpieć. Morynia rozwścieczyły szczere słowa o kościele i obrońcach życia jego zdaniem to rodzice są demonami. Czytając tekst Morynia ,pomijając ilość błędów, których dziennikarz nie powinien popełniać, miałam wrażenie, że ten człowiek jest całkowicie pozbawiony wrażliwości - jest to hiena, która żeruje na ludzkim dramacie i wykorzystuje nieszczęście, aby bronić skompromitowanego Chazana i biskupów. Nie potrafi zrozumieć, że nie każdy jest w stanie patrzeć na tak potworne cierpienie swojego dziecka, które nie ma żadnych szans na ocalenie. W słowach rodziców znalazłam wiele miłości i ogromnego bólu. W podobnym stylu, choć trochę łagodniej wypowiada się nadredaktor Terlikowski. Oskarża on lekarzy szpitala, w którym kobieta urodziła dziecko, że negatywnie nastawili ją do potomka, ponieważ powiedzieli o wszystkich wadach, przygotowali matkę, zamiast opowiadać o tym , jakim cudownym, bożym doświadczeniem, wręcz darem jest urodzenie dziecka bez mózgu. Oskarża rodziców o brak miłości dla dziecka. Uważa rodziców za okrutników, bo opowiedzieli, jak trudnym doświadczeniem był dla nich kontakt z martwym praktycznie dzieckiem, któremu przez 9 dni biło serce i oddychało. Terlikowski oczywiście czepia się niedoszłej aborcji, uważa, że to z winy lekarzy, rodzice nie kochali dziecka. Redaktor pisze o swoich odczuciach- jego zdaniem rodzice nie kochali dziecka, nie dostrzegli w nim człowieka, skoro opowiadają o dramatycznym doświadczeniu, zamiast wychwalać Boga za piękny dar życia syna bez wykształconego mózgu i twarzy. Uważa, że rodzice mieli obowiązek cieszenia się każdą chwilą spędzoną z dzieckiem i nie mają prawa mówić, że było to trudne doświadczenie i tak bolesne, że nie byli w stanie cały czas nosić dziecka na rękach. Przeżyłam szok czytając te teksty - nie wiedziałam, że wierzący ludzie, dla których Chrystus powinien być wzorem, mogą posunąć się do takiej podłości - oskarżyć zrozpaczonych dramatem rodziców o brak miłości do dziecka, dlatego, że ich reakcja była inna niż oczekiwali fanatyczni katolicy. Artykuły pokazują, jak bardzo niebezpieczny jest katolicyzm w fanatycznym wydaniu, który chce narzucać ludziom swoje widzenie świata i pouczać, jak mają reagować na tragedię, która ich dotknęła. Trzeba przyznać, że w całej sytuacji bardzo rozsądnie zachowuje pełnomocnik rodziców, mąż Marty Kaczyńskiej , mec. Dubieniecki, z którego media katolickie już zrobiły zdrajcę. Słowa mecenasa warto zacytować. Cytat za onet.pl " Zaangażowanie tego konkretnego księdza w komentowanie tej sprawy i budowanie jakichś przedziwnych teorii spiskowych jest niepoważne. To świadczy o tym, że niestety wokół PiS-u, a szkoda, kręcą się środowiska ludzi z ideologią i podejściem do życia całkowicie oderwanymi od rzeczywistości - ocenia adwokat. Jak podkreśla rozmówca Onetu, "niedopuszczalną sytuacją" jest, aby "Kościół wtrącał się w sprawy medyczne i próbował narzucić społeczeństwu swoją ideologię myślenia, która z zasady jest niesłuszna, a przede wszystkim nieuprawniona". Według adwokata "dla środowisk prawicowych sprawa prof. Chazana to polityka, a tu nie powinno o to chodzić". - Ta sprawa powinna dać do myślenia społeczeństwu, jakie zagrożenia może nieść budująca się frakcja ludzi rodem z ciemnogrodu. Dla nich prawo to religia, a nie ustawy. To jest niebezpieczny element - podkreśla Dubieniecki. Odnosząc się do dyskusji wokół zasadności przeprowadzenia aborcji u kobiety, którą reprezentuje mec. Dubieniecki, on sam podkreśla: - Z dala jestem od łączenia tej sprawy z polityką, ale myślę, że św. pamięci prezydent Lech Kaczyński zdecydowanie opowiedziałby się przeciwko prof. Chazanowi. To jest moje zdanie, ale poparte wnikliwą oceną jego osoby jako światłego człowieka. Adwokat jednocześnie ostro krytykuje środowiska konserwatywne. - Dziś część polityków PiS-u tego albo nie chce widzieć, albo są hipokrytami, którzy pokazują zdjęcia dziecka bez mózgu i wmawiają opinii publicznej, że to dzieci boże. Jeżeli tak wierzą w tego Boga, to niech zapytają go, dlaczego tak wielu niewinnym ludziom wyrządza tyle krzywd. To jest obłuda, cynizm i walka o elektorat." Przyznaję rację mecenasowi - niedopuszczalne jest to, aby kościół wtrącał się w sprawy medycyny i narzucał społeczeństwu swoją mylną, nieuprawnioną interpretację. Dostrzega on zagrożenie jakie niesie skrajna prawica, która za prawo uważa normy religijne. Uważa, że jego zmarły tragicznie teść nie poparłby Chazana. Mecenas odważnie krytykuje wiarę w Boga, który wyrządza ludziom wiele krzywd. Twierdzi, z resztą słusznie, że prawica wykorzystuje lekarzy i Boga do walki o elektorat.

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Kościół wrogiem wolności słowa


W Polsce 25 lat po przewrocie, po zmianie systemu wolność słowa ustępuje wobec nagonki fanatycznych katolików i terroru uczuć religijnych. Warto przypomnieć, ze wolność słowa to podstawa funkcjonowania państwa, demokratycznego społeczeństwa i jest wartością konstytucyjną. Niestety, w naszym kraju rośnie wpływ kościoła i niedouczonych, ale rządnych władzy biskupów, którzy zastraszają społeczeństwo i wyzywają do protestów i pogardy bez większego powodu. Fanatycy, nie mający pojęcia o czym jest "Golgota Picnic " wymuszają na władzach teatrów wstrzymywanie odczytywania. Są to bojówki biskupie - ludzie pozbawieni zdolności oceny dzieła sztuki i rzeczywistości, nasłani przez biskupów i media w rodzaju Frondy. Ludzie oszukani, na których instynktach i chcę wierzyć, że autentycznej wierze przeprowadza się politykę dalszej katolizacji kraju i pozbawiania obywateli praw obywatelskich. Spektakl nie mógł obrażać uczuć religijnych i postaci Chrystusa, ponieważ był przeznaczony dla widzów, którzy wykupili bilety, a więc osób dorosłych, którzy mają prawo do oglądania tego czego chcą. Katolicy odbierają innym wolność uczestnictwa w życiu kulturalnym. Biskupi domagają się cenzurowania sztuki, bełkoczą coś o chrześcijańskim i narodowym charakterze sztuki, o obowiązku przeciwstawiania się bluźniercom obrażającym Jezuska i jego mękę. Jakim prawem ogranicza się obywatelom wolność? Jako wolny człowiek mam prawo powiedzieć, że mam gdzieś uczucia religijne, postać faceta żyjącego 2000 lat temu, uważam, że obraźliwym dla ludzkiego intelektu jest pogląd jakoby Chrystus oddał życie za grzechy każdego człowieka i zastraszanie tym dzieci. Trzeba jasno powiedzieć, że biskupi wzywający do bojkotu przedstawiania, zastraszający władze świeckie są najgorszymi wrogami Polski. Dziś znów musimy walczyć o wolność słowa i artystycznego wyrazu, tylko, że tym razem naszym wrogiem nie jest mocarstwo, ale kościół katolicki, który ogranicza ludziom wolność z powodu obrażania uczuć religijnych, podburza i antagonizuje społeczeństwo, uważa się za moralny wzór, chociaż tak naprawdę jest siedliskiem zła i hipokryzji. Źle dzieje się - kolejne teatry z powodu szantażu bojówkarzy, kiboli, nawiedzonych fanatyków odwołują "Golgota Picnic". Uległy śląskie teatry. Ogranicza się ludziom dostęp do kultury, zarzyna niczym bydło wolność słowa i sztuki. Dość terroru fanatyków i katolickiego sumienia, które zagrażają wolności słowa i sztuki oraz konstytucyjnemu prawo do odbioru wolnej sztuki i swobód obywatelskich. Pora naprawdę walczyć o wolność, tym razem, po 25 latach od przełomu, wrogiem społeczeństwa jest KOŚCIÓŁ KATOLICKI, który dąży do zniewolenia państwa i ograniczenia praw obywatelskich. Nie chcę pieprzonego, kościółkowego zbawienia, nie chcę, aby ktoś decydował, co mam oglądać, jak żyć, chcę wolności w życiu prywatnym, w odbiorze dóbr kultury, w oświacie. Jak katolikom sztuka nie podoba się, nie muszą oglądać - mają wybór, którego zakazują innym. Katolicyzm i ten cały Chrystus to jakieś słabe opoki skoro może je obrazić jedno przedstawie. Wolność słowa jest konstytucyjną wartością, tak samo jak wolność wyznania. Społeczeństwo nie zabrania katolikom wolności wyznania, paradujecie sobie w idiotycznych procesjach, to dlaczego zabraniacie innym brać udział w wydarzeniach, w które chcą zobaczyć? Obywatele, którzy nie chcą kościelnej wizji świata mają prawo do swojego osądu i w demokratycznym kraju mogą oglądać przedstawienia jakie chcą. Nie ma zgody na kościelną cenzurę, na powrót cenzury. Denerwuje to, że nawet policja boi się skrajnych katolików i biskupów, a dyrektorzy teatrów przerywają lub odwołują przedstawienie. Rząd nie reaguje - jest zajęty nieistotną aferą taśmową, nie dostrzega, że w kraju rozbuchani biskupi atakują prawa obywatelskie i wolność społeczeństwa. Skrajne organizacje katolickie, których członkowie nawet nie przeczytali tekstu sztuki donoszą do prokuratury o obrazę uczuć religijnych. Donoszą na "Gazetę Wyborczą" za to, że opublikowała tekst sztuki. Dla myślącego człowieka jest czymś oczywistym niewypowiadanie się na temat dzieła, którego nie zna. Niekatolicy są w Polsce prześladowani, odmawia się im prawa nawet prawa do wyboru przedstawienia teatralnego i to pod płaszczykiem ochrony religii katolickiej i postaci Jezuska. Oglądałam zdjęcia z protestów katolików - powiem szczerze, jestem zażenowana. Zastanawiam się, jak dorośli ludzie mogą tak ośmieszać się - klękać na chodniku, unosić ręce,śpiewać żałosne religijne pieśni i w tym samym momencie obrażać innych? Jaki przekaz o Polsce i Polakach idzie w świat?- Polacy to ludzie naiwni, bez umiejętności oceny rzeczywistości, podatni na wpływy biskupów, którzy dają się prowadzić niczym krowa na rzeź. Polacy to naród śmieszny, który ośmiesza się w obronie postaci żyjącej 2000 lat temu. Żaden z protestujących nie potrafił powiedzieć o czym jest sztuka, krzyczeli jedynie slogany o bluźnierstwie, o lewactwie, pedałach, o Polsce katolickiej. Nie możemy zgodzić się na cenzurę, na łamanie prawa w imię religii, nie możemy pozwolić na to, aby kościół nadal rządził i poróżniał społeczeństwo, aby dyktował, co jest dobre, a co złe. Przeciwnik jest trudny, ale trzeba podjąć z nim walkę, dopóki mamy jeszcze jakieś prawa. Dziś upominamy się nie tylko o jedno przedstawienie, ale przede wszystkim o wolność sumienia (każdego nie tylko skrajnie katolickiego), o wolność osobistą, w wolny kraj i wolną sztukę. Nie chcemy oglądać jedynie jasełek, chcemy mieć prawo do sztuki, która pokazuje różne aspekty rzeczywistości, nawet jeżeli bluźni przeciw kościołowi i dogmatom. Chcemy mieć prawo do oceny sztuki. Nie życzymy sobie, aby biskupi wtykali swoje łapska w sztukę, w prawo, w medycynę i w oświatę. Społeczeństwo musi podnieść się z kolan i już w wyborach samorządowych wybrać ludzi, którzy nie boją się proboszcza i zachowają niezależności w stosunku do kościoła. Przydałoby się, aby środowiska postępowe zaczęły zakłócać procesję bożego ciała za zaśmiecanie ulic, tworzenie hałasu i tamowanie ruchu ulicznego oraz pilegrzymki - za stwarzanie zagrożenie drogowego i obrażanie inteligencji. Na szczęście dla fanatyków, środowiska postępowe szanują każdego człowieka i nie narzucają swojej wizji świata. Nie zniżamy się do poziomu biskupów, aby obrażać ludzi, mówić , co mają oglądać, nie nawołujemy do łamania prawa w imię jakiegoś bożego prawa (tak naprawdę prawa kościoła i jego dogmatów). Tym razem mamy dość ograniczania praw obywatelskich. Nie chcemy żyć w państwie wyznaniowym. Biskupi i organizacje im podległe chcą wprowadzić szariat po katolicku. Za niedługo i w Polsce będą kamieniować za zmianę religii, stosowanie antykoncepcji i niedochowanie cnoty do ślubu. Musimy powiedzieć STOP i bronić naszej demokracji, pomimo obecności w Sejmie tworu w postaci Zespołu d/s Przeciwdziałania Ateizacji. Dość pseduwolności religijnej, która ogranicza prawa obywatelom.

środa, 28 maja 2014

List do Ministra Zdrowia w/s dekalaracji wiary


Zgodnie z obietnicą umieszczam tekstu listu do Ministra Zdrowia. W prawym górnym rogu należy wpisać datę i miejscowość, a na końcu podpisać się. Kopiujcie i wysyłajcie. Pokażmy katolikom, że racjonaliści też potrafią zorganizować się. Do: Ministerstwo Zdrowia Minister Zdrowia Bartosz Arłukowicz ul. Miodowa 15 00-952 Warszawa (22) 634 93 26 kancelaria@mz.gov.pl Szanowny Panie Ministrze, Od kilku tygodni katolickie środowiska lekarskie podejmują działania przeciwko pacjentom i polskiemu prawu. Związane jest to z klauzulą sumienia i „Deklaracją wiary dla lekarzy”, autorstwa pani Wandy Półtawskiej. Deklaracja zawiera twierdzenia podważające sens wykonywania zawodu lekarza i pozbawia pewne grupy pacjentów prawa do opieki medycznej. W drugim punkcie deklaracji autorka pisze: „UZNAJĘ,iż ciało ludzkie i życie, będąc darem Boga,jest święte i nietykalne:-ciało podlega prawom natury, ale naturę stworzył Stwórca,-moment poczęcia człowieka i zejścia z tego świata zależy wyłącznie od decyzji Boga. Jeżeli decyzję taką podejmuje człowiek,to gwałci nie tylko podstawowe przykazania Dekalogu,popełniając czyny takie jak aborcja, antykoncepcja, sztuczne zapłodnienie, eutanazja, ale poprzez zapłodnienie in vitro odrzuca samego Stwórcę.” Już pierwsze zdanie podważa podstawy medycyny i sens zawodu lekarza – po co leczyć ludzi, skoro życie ludzkie, jego długość i jakość zależy jedynie od decyzji Boga? Pogląd ten jest tożsamy z postulatem klauzuli sumienia, która w ujęciu środowisk katolickich nie ogranicza się jedynie do aborcji i eutanazji, ale ingeruje w prawo człowieka do decydowania o swojej rozrodczości i seksualności. Ponadto odbiera kobietom prawo do leczenia schorzeń ginekologicznych antykoncepcją, która w wielu przypadkach ma właściwości lecznicze. Zacytowane zdania są złamaniem punktu 2 i 6 Karty Praw Pacjenta. W punkcie drugim Karty Praw Pacjenta znajduje się zapis o prawie do świadczeń zdrowotnych odpowiadających wymaganiom wiedzy medycznej, opartej na dostępnych metodach i środkach rozpoznawania , zapobiegania i leczenia chorób. W punkcie szóstym Karty Praw Pacjenta jest zawarte prawo pacjenta o uzyskaniu przystępnej informacji od lekarza o swoim stanie zdrowia, rozpoznaniu, proponowanych oraz możliwych metodach diagnostycznych, leczniczych. Postulat lekarzy,aby odmawiać wypisania antykoncepcji i zapłodnienia in vitro, w sytuacji, kiedy jest jedyny sposób na zajście w ciążę łamie zapisy Powszechnej Deklaracji Praw Seksualnych w punkcie 8, 9 i 11. W punkcie 8 jest zapis o prawie do podejmowania wolnych i odpowiedzialnych decyzji, co do posiadania potomstwa, które obejmuje prawo do decyzji o posiadaniu potomstwa, jego liczbie, różnicy wieku pomiędzy potomstwem oraz prawo pełnego dostępu do środków regulacji płodności. W punkcie 9 dotyczącym prawa do seksualnej informacji opartej na badaniach naukowych zapisano, że informacje na temat seksualności człowieka muszą się opierać na wynikach rzetelnych i nienaruszających zasad etycznych badań naukowych. Punkt 11 przyznaje prawo do opieki zdrowotnej w zakresie zdrowia seksualnego, która ma służyć zapobieganiu i leczeniu wszelkich problemów, chorób i zaburzeń seksualnych. Z przytoczonych zapisów prawnych jasno wynika, że lekarz w pracy zawodowej nie może powoływać się na Dekalog i odmawiać świadczeń zdrowotnych zgodnych z prawem i wiedzą medyczną. Poza tym naukowcy z Polskiej Akademii Nauk wydali opinię nr 4/2013 z dnia 12 listopada 2013 w/s klauzuli sumienia, gdzie stwierdzają, że lekarz może odmówić osobistego udziału w aborcji i zapłodnieniu pozaustrojowym, ale klauzula sumienia nie obowiązuje na wypisywanie środków antykoncepcyjnych, a ściślej mówiąc wypisania recepty na środek leczniczy, ponieważ to w gestii pacjenta leży zastosowanie leku. Klauzula sumienia nie może być używana jako instrument narzucania pacjentom przekonań moralnych personelu medycznego. W zapisie „Deklaracji Wiary dla lekarzy” klauzula sumienia ma na celu narzucenie pacjentom przekonania lekarza i wykonywanie działań sprzecznych z dobrem pacjenta. Znacznie wykracza poza zakres zapisów ustawowych. Niepokojący jest także punkt 3 „Deklaracji wiary dla lekarzy”, w którym to autorka stwierdza, że .PRZYJMUJĘ prawdę, iż płeć człowieka dana przez Boga jest zdeterminowana biologicznie i jest sposobem istnienia osoby ludzkiej. Jest nobilitacją, przywilejem, bo człowiek został wyposażony w narządy, dzięki którym ludzie przez rodzicielstwo stają się „współpracownikami Boga Samego w dziele stworzenia” - powołanie do rodzicielstwa jest planem Bożym i tylko wybrani przez Boga i związani z Nim świętym sakramentem małżeństwa mają prawo używać tych organów, które stanowią sacrum w ciele ludzkim”. Abstrahując od nieprawdziwych stwierdzeń dotyczących płciowości ludzkiej, zacytowany punkt zawiera postulat nieudzielania pomocy pacjentom, którzy nie żyją w sakramentalnym związku małżeńskim, odmawia takim osobom prawa do leczenia niepłodności i posiadania dzieci. Powyższe stwierdzenie uważam za dyskryminacje, co jest krzywdzące dla dużej części społeczeństwa i niegodne zawodu lekarza. Poza tym łamie Konstytucję Rzeczpospolitej Polskiej, w której jest zakaz wszelkiej dyskryminacji -”Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny”. Artykuł 47 Konstytucji zapewnia każdemu prawo do do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym” Trzy tysiące lekarzy, którzy podpisali dokument pani Półtawskiej chce dla spełniania zaleceń swojej religii naruszać prawo pacjenta do prywatności i decydowania o swoim życiu osobistym, łamiąc ten sposób prawa obywatelskiej. Również w Karcie Praw Pacjenta znajduje się punkt o prawie o intymności i ochrony godności osobistej. Konstytucja w art.68, punkt.1 i 2 stwierdza „ Każdy ma prawo do ochrony zdrowia. Obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych. Warunki i zakres udzielania świadczeń określa ustawa”. Skoro każdy ma prawo do ochrony zdrowia, to nie wolno dyskryminować pod tym względem obywateli, dlatego, że styl ich życia i rodzaj związku nie odpowiadają katolickiej wizji lekarza. Poza tym Kodeks Etyki Lekarskiej w artykule 3 nakazuje lekarzowi poszanowanie człowieka bez względu na wiek, płeć, rasę , wyznanie, poglądy polityczne, sytuację materialną. Artykuł 13 Kodeksu Etyki Lekarskiej stwierdza, że obowiązkiem lekarza jest respektowanie praw pacjenta do świadomego udziału w podejmowaniu decyzji dotyczących jego zdrowia. Uważam, że punkt o powołaniu do rodzicielstwa zgodnie z „planem Bożym” i ustalenie warunków , które musi spełniać pacjent odnośnie swojego życia życia prywatnego, chęć odmawiania niektórych terapii i wypisywania skierowań na badania prenatalne narusza wymienione powyższej akty prawne i prawo pacjenta do decydowania o swoim leczeniu, stanowi przykład niespotykanej dyskryminacji. Szanowny Panie Ministrze, warto zwrócić uwagę na punkt 4i 5 „Deklaracji wiary dla lekarzy” w których medycy sprzeciwiają się działaniu zgodnym z polskim prawem i dla dobra pacjenta. Uznają, że motywem ich działania jest wiara katolicka i nauka Kościoła. Tym samym na pierwszym miejscu stawiają wiarę, a obowiązujące ich akty prawne, jak np: Konstytucja, Kodeks Etyki Lekarskiej, Karta Praw Pacjenta. Sygnatariusze twierdzą, że prawo boże ma pierwszeństwo nad prawem stanowionym, co można odebrać za sprzeciw wobec systemu prawnego i niechęć do stosowania prawa. Rozumiem prawo lekarza do działania lekarza zgodnie ze swoim sumieniem, ale sprzeciwiam się łamaniu praw pacjenta i prawa państwowego. W myśl „Deklaracji wiary dla lekarzy” o leczeniu miałyby decydować wiara pacjenta i lekarza. Rozumiem, że lekarz może odmówić wykonania aborcji i eutanazji, ale za nadużycie uważam odmowę wypisania antykoncepcji, skierowań na badania prenatalne, czy uzależnienie leczenia od posiadania sakramentu małżeństwa. Zwracam się z prośbą o działania dyscyplinujące dla lekarzy, którzy podpisali dokument, o wprowadzenie obowiązku ujawnienia na drzwiach gabinetu informacji o korzystaniu z klauzuli sumienia. Uważam za skandaliczne brak reakcji Ministerstwa Zdrowia na „Deklarację wiary dla lekarzy”, która uzależnia udzielenie pomocy pacjentowi od religii lekarza. Wykracza to poza zakres klauzuli sumienia i jest niczym innym jak tylko narzucaniem światopoglądu, rodzajem religijnego szantażu, braku szacunku dla pacjenta. Ministerstwo Zdrowia nie powinno pozwolić na to, aby lekarze łamali prawa pacjenta za powodu swojej wiary. To dobro pacjenta i leczenie zgodne z wiedzą medyczną powinno być celem pracy lekarza, a nie realizowanie w pracy nauki Kościoła. Z wyrazami szacunku

niedziela, 25 maja 2014

Antyrodzinna deklaracja Półtawskiej jako terror katolickiego sumienia


Komentarzy po deklaracji pani Półtawskiej dla lekarzy katolickich i podpisaniu jej przez 3 osób wykonujących zawody medyczne -od farmaceutów do profesorów medycyny było sporo. Trudno nie zgodzić się, że deklaracja opowiada się za ograniczeniem praw reprodukcyjnych, za łamaniem prawa do leczenia. Stwierdzenie, że początek i koniec życia zależą od Boga jest cofaniem medycyny o kilkaset lat. Słusznie zauważyli komentatorzy, że jeżeli poważnie traktować zapisy deklaracji, to trzeba by skończyć z operacjami, protezami, ratowaniem życia w nagłych sytuacjach. To podważa sens medycyny. Problem w tym, że nie chodzi tutaj o całą medycynę, ale o sferę życia intymnego i ginekologię. W stwierdzeniu, że życie zależy od Boga chodzi o to, aby uniemożliwić kobiecie decydowanie o swojej seksualności i macierzyństwie, aby zrobić z kobiety istotę uzależnioną od cyklu miesiączkowego i inkubator gotowy w każdej sytuacji na przyjęcie bożego życia. Tego typu pogląd obraża kobiety i ich partnerów, czyni z ludzi bezwładne marionetki w ręku jakiejś urojonej istoty, w której istnienie można co najwyżej wierzyć. Dziennikarzom umknął bardzo niebezpieczny dla rodzin i dyskryminujący pacjentów punkt trzeci ". 3.PRZYJMUJĘ prawdę, iż płeć człowieka dana przez Boga jest zdeterminowana biologicznie i jest sposobem istnienia osoby ludzkiej. Jest nobilitacją, przywilejem, bo człowiek został wyposażony w narządy, dzięki którym ludzie przez rodzicielstwo stają się „współpracownikami Boga Samego w dziele stworzenia” - powołanie do rodzicielstwa jest planem Bożym i tylko wybrani przez Boga i związani z Nim świętym sakramentem małżeństwa mają prawo używać tych organów, które stanowią sacrum w ciele ludzkim" Nikogo nie dziwi, że katoliccy ortodoksi nie uznają płci mózgu, integracji biologii z umysłem,a płeć to ich zdaniem jedynie narządy rodne. Szokuje to, że oto w zacytowanym punkcie mamy jawną dyskryminację znacznej części społeczeństwa i rodziny. Chodzi o to, że zgodnie z nauką kościoła prawo do posiadania dzieci mają tylko pary żyjące w sakramentalnym związku małżeńskim, a więc po ślubie kościelnym. Wiemy, jak kościoła wyciera sobie nosa rodziną. Według kościelnego ujęcia rodzina to rodzice po ślubie kościelnym i gromadka dzieci. Tymczasem w społeczeństwie istnieje wiele równoprawnych modeli rodziny, które kościół dyskryminuje, uważa za zboczenie i patologię. Rodzina składająca się małżonków po ślubie cywilnym (ludzi,którzy nie wydali ponad 1000 złotych za ceremonię kościelną) i dzieci, samotnego rodzica wychowującego dziecko, par nie mających ślubu, rodzin po rozwodach, gdzie pojawili się nowi partnerzy, czy par homoseksualnych, to według kościoła zagrożenie dla rodziny. Kościół nie uznaje rozwodów, więc lepsza rodzina po ślubie kościelnym, w której panuje przemoc niż rozwiedzeni rodzice, układający sobie życie i tworzący dla potomstwa nową, bezpieczną rodzinę. Pogląd zawarty w trzecim punkcie deklaracji łamie podstawowe prawo obywateli do ochrony prywatności, tworzenia rodziny zgodnie ze swoimi przekonaniami, dyskryminuje. Lekarz w przysiędze lekarskiej przysięga, że będzie działał na rzecz zdrowia każdego pacjenta bez względu na jego wyznanie i życie prywatne. Ten punkt to złamanie przysięgi lekarskiej. Łatwo sobie wyobrazić, że idąc do stomatologa, zanim lekarz zabierze się za leczenie zębów, zapyta, czy żyje pan/pani w sakramentalnym związku małżeńskim, jeżeli usłyszy NIE, to wyrzuci pacjenta z gabinetu, bo obsługa takiego pacjenta będzie niezgodna z jego religią i sumieniem. Przytoczony punkt jest zagrożeniem dla zdrowia rodzin. Z pewnością nie jest obroną wartości rodzinnych i życia poczętego- jest bezprawnym wtrącaniem się w prywatność pacjenta. W jaki sposób ma zwiększyć się w Polsce dzietność, skoro lekarze katoliccy zamierzają pozbawić prawa do leczenia ludzi nieżyjących zgodnie z przepisami ich religii? Powstaje pytanie- gdzie jest granica wpływów religii na życie społeczne i prywatne drugiego człowieka? Punkt trzeci jest jawnym złamaniem prawa do leczenia i przejawem dyskryminacji sporej części obywateli. Trzeba złożyć wniosek do Rzecznika Praw Obywatelskich i skargę do Ministra Zdrowia wobec osób, które zamierzają dyskryminować w pracy chorych ludzi. Żenujący jest 4 punkt deklaracji w którym lekarze stwierdzają, "STWIERDZAM,że podstawą godności i wolności lekarza katolika jest wyłącznie jego sumienie oświecone Duchem Świętym i nauką Kościoła " Pogląd ten potwierdza szefowa wrocławskiego koła Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich, które namawia do podpisywania "deklaracji wiary". - My, jako lekarze katolicy, spełniamy nasze obowiązki w duchu nauki Kościoła Katolickiego. Naszym naczelnym zadaniem jest ochrona życia od naturalnego poczęcia do naturalnej śmierci - mówi dr Grażyna Słopecka-Borejko, Czytaj więcej: http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/3447159,lekarze-nie-przepisza-tabletek-antykoncepcyjnych-a-co-z-prawami-pacjenta,id,t.html#komentarze. Jej zdaniem o życiu człowieka decyduje Bóg, a lekarz nie może wchodzić w boskie kompetencje. Pytam- to po diabła taki człowiek został lekarzem? Chyba po to, aby ratować życie. Absurdalne jest, że dla tej grupy ludzi nie liczy się dobro pacjentów, tylko nauka kościoła, wedle której chcą działać. Warto przypomnieć, że kościół sprzeciwia się nie tylko aborcji i eutanazji, ale również antykoncepcji, in vitro,badaniom prenatalnym, szczepionkom (ich zdaniem wywołują autyzm i pochodzą z komórek abortowanych płodów), ale również szczepieniom przeciwko wirusowi HPV wywołującemu raka szyjki macicy, gdyż według ich opinii szczepionki są zaprzeczeniem prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z wiarą chrześcijańską i są powodem rozwiązłości nastolatków. Część mądrego kleru sprzeciwia się także badaniom cytologicznym , ponieważ katolicka żona nie może zarazić się wirusem HPV. Tak jakby wirus wybierał nosiciela pod względem wyznawanej religii. Jak jest naprawdę z klauzulą sumienia?- Lekarz ma prawo z niej korzystać, ale dotyczy ona jedynie bezpośredniego wykonania procedur medycznych, czyli np: aborcji, rozumianej jako podanie tabletki wczesnoporonnej lub zabieg. Lekarz mógłby odmówić wydania antykoncepcji, gdyby sam zakładał wkładkę lub wstrzykiwał zastrzyk. Wypisanie recepty nie jest udziałem w procesie brania antykoncepcji - lekarz nie podaje jej pacjentce, to nie od niego zależy,czy kobieta zażyje lek, czy nie. Lekarze nadużywają klauzuli sumienia, na co zwrócił uwagę Komitet Praw Człowieka ONZ, powołany do kontroli realizacji postanowień Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych, którego Polska jest stroną, w październiku 2010 roku. O naruszeniach mówił także Zespół d/s Bioetyki PAN. Członkowie zespoły wyraźnie stwierdzają, że "że prawem człowieka jest postępowanie według swoich zasad, zgodne z własnym sumieniem i światopoglądem, o ile nie narusza to bezpieczeństwa publicznego, porządku, zdrowia, wolności i moralności innych osób. Państwo nie może faworyzować jednego światopoglądu. Zdaniem ekspertów z PAN w Polsce klauzula sumienia jest nadużywana i służy do narzucania światopoglądu lekarza pacjentom. Warto zaznaczyć, że PAN nie sprzeciwia się odmowie wykonania aborcji, gdyż wedle przekonania osób odmawiających ochrona płodu ludzkiego stanowi dobro. W stanowisku PAN zawarte załącznik o klauzurze sumienia w sferze reprodukcyjnej. 1) "W opinii Komitetu, przedstawiciel zawodu medycznego nie może, powołując się na klauzulę sumienia, odmówić podjęcia działań, których celem jest dostarczanie pacjentowi informacji lub innych środków niezbędnych do podjęcia przez niego świadomej decyzji dotyczącej dalszego postępowania medycznego, które jest legalne, uzasadnione w świetle aktualnej wiedzy medycznej i sytuacji zdrowotnej pacjenta. Zdaniem PAN nie właściwe jest zachowanie lekarzy, którzy odmawiają skierowania na badania prenatalne. Zgodnie z polskim prawem lekarz nie może odmówić informacji o stanie zdrowia pacjenta, o rozpoznaniu, o proponowanych metodach diagnostycznych i leczniczych, nie może odmówić skierowania na badania specjalistyczne, ani wydania oświadczenia o stanie zdrowia, zwłaszcza, w sytuacji,zaświadczenie lekarskie daje pacjentowi prawo do uzyskania świadczeń zgodnych z prawem. Nie może odmówić skierowania na badania prenatalne, jeżeli istnieją przesłanki, że ciąża zagraża życiu kobiety lub płód jest uszkodzony. Nie może też odmówić wydania zaświadczenie o stanie zdrowia płodu. Ustawodawca nie daje lekarzowi możliwości decydowania o tym, czy dane schorzenie lub zagrożenie jest wystarczająco duże, aby przerwać ciążę. O tym decyduje kobieta. Wynika to z jej prawa do autonomii i z szacunku dla jej decyzji. Lekarz informuje o istnieniu okoliczności zgodnych z ustawą. DO kobiety należy decyzja, czy poważna choroba dziecka zagraża jego życiu i jest przesłanką do przerwania ciąży. Lekarz ma służyć wiedzą medyczną na temat choroby, rokowań, leczenia, skierować do specjalisty od danego schorzenia. ) Lekarz nie może odmówić wydania recepty na środek antykoncepcyjny, bowiem, to ,czy pacjent z tego skorzysta zależy tylko od woli pacjenta. 5) "Komitet Bioetyki uznaje, i lekarz, pielęgniarka i położna mają prawo odmówić osobistego wykonania bądź uczestniczenia w wykonaniu zabiegu przerwania ciąży (poza przypadkami, o których mowa w art. 30ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty). Mogą także odmówić osobistego udziału w procedurze zapłodnienia pozaustrojowego. 6)Zdaniem Komitetu, lekarz nie ma jednak prawa odmówić pacjentom informacji i innych legalnych środków umożliwiających im swobodne i odpowiedzialne decydowanie o tym, ile,kiedy i w jakich odstępach czasu chcą mieć dzieci, a także informacji i legalnych środków umożliwiających im osiągnięcie możliwie najlepszego zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego oraz dających im największą szansę na posiadanie zdrowego potomka." Oznacza to, w szczególności,e lekarz nie może, powołując się na klauzulę sumienia, odmówić pacjentowi informacji o skutecznych, dostępnych i uznanych metodach planowania rodziny, metodach leczenia niepłodności, w tym technikach zapłodnienia pozaustrojowego, oraz metodach diagnostyki i terapii prenatalnej. Nie może także odmówić informacji na temat warunków dopuszczalności legalnego przerwania ciąży". "> Widać wyraźnie , że katolicka deklaracja ma się ni jak do polskiego prawa, jest złamaniem prawa i terrorem katolickiego sumienia. Narusza godność pacjentów i ich prawo do leczenia. Ciekawostką jest to, że zwolennicy klauzuli sumienia sprzeciwiają się działaniom Ministra Zdrowia, który chce dowiedzieć się,w których szpitalach z powodu klauzuli sumienia lekarze odmawiają badań prenatalnych i aborcji z powodu uszkodzenia płodu. Uważają, że to naruszenie wolności ich sumienia, a Konstytucja gwarantuje zakaz ujawniania światopoglądu i przekonań religijnych. Wydaje się mi, że mamy tutaj przypadek rozdwojenia jaźni. Skoro są tacy dumni z tego, że są katolikami i bronią życia poczętego, przy okazji łamiąc prawo i dyskryminując innych, to dlaczego sprzeciwiają się ujawnianiu swoich danych? Pacjent ma prawo wiedzieć, w którym szpitalu nie uzyska pomocy, którą przychodnię omijać szerokim łukiem, bo pracują w niej religijni fanatycy. Okazuje , że zgodne z prawem jest powoływanie się na sumienie, a niezgodne jest podanie do publicznej wiadomości miejsca pracy skrajnych katolików. Ci sami katolicy nie widzą nic złego w nawracaniu pacjentów i pytania ich o wyznanie, co ma warunkować udzielenie pomocy. Cóż, wybiórcze to szanowanie Konstytucji. Łamaniem prawa do nieujawniania światopoglądu jest religia i rekolekcje w szkole, ale to katolikom nie przeszkadza. Uważam, że lista szpitali i przychodni, w których pracują tacy ludzie powinna być jawna, a osoby studiujące, które podpisały deklarację powinny zostać natychmiast wyrzucone z medycznych uczelni. Lekarze, którzy chcą łamać polskie prawo, a w życiu zawodowym kierować się nauką kościoła , a nie dobrem pacjenta, powinni być pozbawieni prawa do wykonywania zawodu, ponieważ stanowią poważne zagrożenie dla zdrowia społecznego. Tytułem podsumowania - katoliccy ortodoksi, chcąc bronić godnych w swoim mienianiu wartości, np: życie poczęte, rodzina w rzeczywistości występują przeciwko rodzinie, narzucają swój światopogląd, chcą,a by panował jeden model rodziny, dążą do zniewolenia kobiet i większej śmiertelności noworodków. Co to ma wspólnego z dobrem rodziny? Doprawdy, nie wiem. Pytanie - kiedy społeczeństwo przebudzi się i przestanie dawać sobie wciskać kit, że Bóg jest stwórcą życia, a religia jest najważniejszą z wartości, ważniejszą od zdrowia człowieka i jego życia rodzinnego. Nie możemy dać się terrorowi katolickiego sumienia. Naprawdę dojdzie do tego, że nawet lekarz ogólny, zanim zajrzy do gardła zapyta, czy jesteś wierzący, czy masz ślub kościelny, a jeżeli NIE , to wyprosi pacjenta z gabinetu, bo przyjęcie takiego pacjenta jest niezgodne z jego sumieniem, które przecież jest podstawą działania i jest ważniejsze od praw pacjenta. Kobiety będą pozbawione opieki ginekologicznej, a rodzice oczekujący dziecka, prawa do informacji o stanie zdrowia dziecka. Jest to naruszenie naszych praw obywatelskich w imię podlizywania się biskupom i szantażu kanonizacyjnego. To nie jest religia, ale terror, który naprawdę szkodzi społeczeństwu. Watro zastanowić się do czego prowadzi klauzula sumienia i durnowata deklaracja. Nie chroni życia, doprowadza Polki do słowackich klinik aborcyjnych, w których 80% pacjentek to Polki, w ciągu roku 15 tysięcy kobiet. Kobiety przerywają ciążę w podziemiu - sprzedawcy środków wczesnoporonnych twierdzą, że mają do 20 klientek dziennie. Polki usuwają ciążę w Niemczech, Austrii, Holandii i Wielkiej Brytanii. Tylko w jednej niemieckiej klinice 400 Polek rocznie dokonuje aborcji. Odpowiednik brytyjskiego ministerstwa zdrowia podaje, że 30% w Wielkiej Brytanii dokonują Polski, to jest 40 tys. rocznie. Słowacja poradziła sobie z problemem - refunduje antykoncepcję, a aborcja jest całkowicie płatna przez kobietę - efekt spadek liczby aborcji o 18 tysięcy w stosunku do roku 1990. W Polsce głupki z ruchów obrony życia sprzeciwiają się edukacji seksualnej, antykoncepcji i nawinie wierzą, że podziemie, to zaledwie 14 tys. zabiegów, a głównym problemem jest aborcja płodów z zespołem Downa. Z zakresem klauzuli sumienia jesteśmy pośmiewiskiem w Europie. Lekarze w innych państw z niedowierzaniem pytają , czy w Polsce naprawdę ginekolodzy nie przepisują antykoncepcji z powodów religijnych i odmawiają badań prenatalnych. To są skutki pozwalania na panoszenie się terroru katolickiego sumienia w medycynie. Jak widać z ochroną życia nie ma to nic wspólnego.