Strony

wtorek, 31 maja 2016

Czy obrońcy życia naprawdę bronią życia?


Obrońcy życia to bardzo ciekawa, choć niebezpieczna z punktu widzenia praw obywatelskich grupa. W Polsce to 150 organizacji, których cechą charakterystyczną jest zgadzanie się z nauczaniem kościoła i chęć pozbawienia kobiet prawa do decydowania o swojej rodzinie. Organizacje pro-life walczą nie tylko z legalną aborcją,ale także z edukacją seksualną, antykoncepcją, in vitro i badaniami prenatalnymi. Ostatnio wsławili się zamiarem pociągania do odpowiedzialności karnej kobiet, które poroniły i lekarzy, którzy ratując życie matki doprowadzili do spowodowania nieumyślnej śmierci płodu. Obrońcy życia to bardzo myląca nazwa. Nie bronią życia w sensie ogólnym- nie mają nic przeciwko przemocy wobec zwierząt, czemu dają wyraz na plakatach. Wklejam dwa plakaty, aby pokazać fałsz największej polskiej organizacji obrońców życia. Patrząc na nie zastanawiam się, jak można uważać siebie za obrońcę życia i popierać znęcanie się nad zwierzętami? Do jakiego stopnia trzeba być podłym, aby zestawiać te dwie sytuację i przekazywać społeczeństwu przekaz, że jedynym złem jest aborcja. Autorzy plakatów epatują okrucieństwem na ulicy, nie zwracają uwagi na dzieci, o które rzekomo walczą,na ludzką wrażliwość, czy elementarne poczucie estetyki. Ich celem jest szokowanie i manipulowanie społeczeństwem.Trudno nazwać obroną życia takie wystawy,czy duchową adopcję życia poczętego.Badania prowadzone przez WHO i Guttmacher Institute jednoznacznie wskazują, że restrykcyjne przepisy antyaborcyjne nie zmniejszają liczby aborcji. Sprawiają jedynie, że aborcja dokonywana jest poza kontrolą. Aborcji nie przeciwdziała wychowanie do wstrzemięźliwości seksualnej i wstydu z powodu seksualności- najczęściej skutkiem takich działań jest ukrywanie przez młodzież faktu rozpoczęcia współżycia, niechciane ciąże i aborcje. W rejonach świata, gdzie terminacja ciąży jest mniej lub bardziej legalna oraz gdzie dostępne są skuteczne środki antykoncepcyjne, liczba aborcji spadła w ciągu ostatnich 25 lat o średnio 40 proc. W państwach, w których przerywanie ciąży jest zakazane, liczba przeprowadzanych zabiegów od lat jest mniej więcej stała.Dane opublikowane niedawno w medycznym przeglądzie Lancet to wyniki badań, które trwały 25 lat i dotyczyły kobiet między 15 a 44 rokiem życia. Najbardziej widoczne ograniczenie liczby zabiegów przerywania ciąży odnotowano w krajach Europy Wschodniej. W roku 1990 aborcję przeprowadzało tutaj aż 46 na 1000 kobiet. W 2014 roku było ich już tylko 27. Według naukowców różnica ta spowodowana jest pojawieniem się w latach 90-tych nowoczesnych metod zapobiegania ciąży. Aborcji na naszym kawałku kontynentu przeprowadza się jednak ciągle niepokojąco dużo, szczególnie w porównaniu z krajami Europy Północnej gdzie wskaźnik spadł z 22 kobiet na 1000 w 1990 roku do 18 w roku 2014. W państwach gdzie aborcja jest zakazana, a wiedza o metodach antykoncepcji zerowa, zmieniło się bardzo niewiele: w 1990 roku ciążę usuwało tam 39 na 1000 kobiet, a w roku 2014 - 37, przy czym spadek ten w krajach Ameryki Łacińskiej to prawdopodobnie wynik wstrzemięźliwości seksualnej powodowanej strachem przed wirusem Zika.(dane za http://foch.p/foch/1,150562,20086012,ustawa-antyaborcyjna-to-slepy-zaulek-liczbe-aborcji-zmniejszyc.html). Najwięcej dzieci rodzi się w krajach , gdzie kobiety mają dostęp do antykoncepcji. U nas- panuje hipokryzja. Dzietność 1,3 przy ograniczeniach aborcyjnych powinna zastanowić, ale refleksji nie ma. Zamiast tego obrońcy życia domagają się zakazu aborcji, ograniczenia badan prenatalnych i wycofania ze sprzedaży antykoncepcji awaryjnej. W 2013 roku CBOS przeprowadził badania dotyczące aborcji w Polsce- najczęściej ciążę przerywają Polki niewykształcone, praktykujące katoliczki z mniejszych miejscowości, które odrzucają antykoncepcję z powodów religijnych lub nie stać ich nowoczesne metody zapobiegania ciąży. Zakaz aborcji nie zwiększa przyrostu naturalnego - zdesperowana kobieta i tak przerwie ciążę. Gdyby organizacjom pro-life zależało na ratowaniu dzieci w okresie prenatalnym to wspierałyby antykoncepcję, edukację seksualna i leczenie prenatalne, a nie walczyły z tym. Sprzeciwiałyby się przemocy w rodzinie i przemocy wobec dzieci. Polskie pro-life wystąpiło przeciwko konwencji antyprzemocowej, popiera stosowanie kar cielesnych wobec dzieci jako prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoją religią. Nie widza nic złego w biciu dzieci, w zmuszaniu zgwałconych nastolatek do rodzenia, w karaniu kobiet za poronienie, a nawet w karaniu lekarzy za próbę ratowania matki i płodu, o ile płód nie przeżyje.Kluczem do zmniejszenia liczby aborcji jest mądra,wolna od wszelkich religii polityka prokreacyjna oparta na edukacji seksualnej, dostępie do antykoncepcji, badaniach prenatalnych i leczeniu prenatalnym, a także na właściwej opiece nad ciężarną. Spotkałam się z przekonaniem, że obrońców życia powinno się edukować- w końcu mamy wspólny cel: zmniejszenie liczby aborcji. W praktyce okazuje się, że bardzo trudno rozmawia się z ludźmi głuchymi na wszystkie argumenty, którzy podważają autorytety medyczne, mają swoje pseudobadania. Za nimi również stoją organizacje lekarzy wiernych kościołowi,którzy piszą niby naukowe artykuły. Przeciętny czytelnik, który zobaczy, że autorem tekstu jest lekarz bierze za prawdę podane tam informacje. Obrońcy życia odwołują się do podstawowych wartości, takich jak: rodzina, patriotyzm i przywiązanie do tradycji. W narracji obrońców życia osoba, która nie popiera całkowitego zakazu aborcji nie jest prawdziwym Polakiem, ale zdrajcą, dewiantem,agentem homolooby, który ma na celu zniszczenie Polski i rodziny. Na ostatnim Marszu dla Życia i Rodziny w Kielcach tamtejsi obrońcy życia w porozumieniu z biskupem rozdawali ulotki oczerniające osoby seksualne. Treść materiałów była przepełniona seksualizacją, z którą rzekomo walczą.

środa, 4 maja 2016

NIE CHODZI O ABORCJĘ


Mój ostatni wpis spotkał się z dużym oburzeniem wśród zwolenników zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Nie było praktycznie żadnych sensowych argumentów do dyskusji. W moją stronę poleciały obelgi o zaburzeniach psychicznych. Strona pro-life (zwolennicy PiS-u i Kukiz15, narodowcy) nie są w stanie podjąć merytorycznej dyskusji z prostej przyczyny- nie potrafią czytać tekstów źródłowych ze zrozumieniem i są bardzo podatni na propagandę uprawianą w mediach przez autorów projektu. Brakuje im podstawowej wiedzy. Z drugiej strony ustawa jest tak skonstruowana, aby na pierwszy rzut oka nie budziła zastrzeżeń natury medycznej.Teoretycznie kobieta i lekarz są bezpieczni- w końcu lekarz może podjąć leczenia ciężarnej w sytuacji, kiedy to leczenie wiąże się z ryzykiem utraty ciąży, ale (i tutaj mamy kluczowe słowo) tylko w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia matki. To znaczy, jeżeli życie matki dosłownie nie wisi na włosku, lekarz nie może ryzykować- musi czekać do stanu zagrożenia życia matki. W przeciwnym razie, jeżeli następstwem leczenia będzie utrata ciąży, lekarz zostanie oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci płodu i grozi mu TRZY LATA WIĘZIENIA. Szanowni czytelnicy, jeżeli dokładnie przeczytacie projekt ustawy, to zauważycie, że ani razu nie zostało tam użyte słowo ABORCJA. Tylko w jednym miejscu pomysłodawca projektu wspomina o "powodowaniu śmierci dziecka poczętego", w kilku paragrafach mówi o karach za pomoc i za zmuszanie do przerwania ciąży. Przypominam, że aborcja jest działaniem celowym. Autorzy koncentrują się na nieumyślnym spowodowaniu śmierci dziecka poczętego, co nie ma nic wspólnego z aborcją. Ujęcie w projekcie sytuacji o charakterze leczniczym, które mogą spowodować utratę ciąży, wprowadzenie pojęcia nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka poczętego jest sprzeczne z główną ideą projektu i nie dotyczy tematu ustawy. Poronienie, obumarcie płodu to nie są działania celowe, więc nie mogą podchodzić pod aborcję. Projekt nie spełnia kryterium ustawy antyaborcyjnej, ponieważ autorzy mieszają dwa porządki: aborcję jako działanie celowe i ciążę patologiczną (zagrożoną). Jaki jest cel projektu? Kryminalizacja poronienia, utrudnianie prowadzenia ciąży, zastopowanie rozwoju medycyny prenatalnej i in vitro, które według obrońców życia są wyrokiem śmierci dla "dziecka poczętego" i są równoznaczne z aborcją. Fundacja Pro Prawo do Życia od 2011 roku usiłuje przeprowadzić zakaz badan prenatalnych gdyż ich zdaniem badania są przyczyną zabijania płodów z zespołem Downa. Oczywiście żadnych akcji edukacyjnych na temat zespołu Downa Fundacja nie prowadzi. Próżno szukać na ich stronach informacji o stowarzyszeniach skupiających rodziców dzieci z zespołem Downa. Nie dajcie się nabrać na hasła o ratowaniu życia dzieci. W ustawie nie chodzi o walkę z aborcją. Gdyby ustawa faktycznie miała na celu ochronę płodu przed aborcją, to niepotrzebny byłby paragraf o nieumyślnym spowodowaniu śmierci dziecka poczętego. Aborcja jest zawsze działaniem celowym. Ordo Iuris manipuluje ustawą, celowo wprowadza w błąd i oskarża środowiska lewicowe o szerzenie nieprawdziwych informacji. Ustawa przewiduje odpowiedzialność karną za nieumyślne spowodowanie śmierci płodu- oznacza to, że poronienie, wewnątrzmaciczne obumarcie płodu, fakt, że mimo leczenia nie uda uratować dziecka albo przedwczesny poród w celu ratowania dziecka lub matki w przypadku, kiedy dziecko umrze oznacza w dwóch pierwszych przypadkach ciąganie załamanej , zrozpaczonej kobiet do prokuratury, a dwa następne przypadki 3 lata więzienia dla lekarza. Kobieta po poronieniu potrzebuje wsparcia, a nie ciągania do prokuratury. Jej los zależy od stopnia uległości prokuratora wobec kościoła i władzy. Znajdzie się nadgorliwiec, który w poronieniu do 12 tyg. ciąży będzie dopatrywał się celowego działania Warto wiedzieć, że nieprawdziwe są wieści rozpowszechniane przez zwolenników ustawy, że kobiety nie będą karane za poronienie. Ustawa przewiduje odpowiedzialność karną kobiety za nieumyślne spowodowanie śmierci płodu, jeżeli poronieniu towarzyszą dodatkowe okoliczności. Jeżeli badanie szczątków po poronieniu wykażą, że płód miał uszkodzenie genetyczne, to kobieta jest bezpieczna- nie zawiniła. Jeżeli przyczyną poronienia będzie stres, choroba, wypadek, czy leki na różne schorzenia, to kobieta musi się liczyć z tym, że będzie ciągana do prokuratury, a o jej losie będzie decydował humor prokuratora i sędziego- można odstąpić od wymierzenia kary. Widać wyrazie, że czym innym jest odstąpienie od wymierzenia kary, a czym innym nie popełnienie przestępstwa. Każda dodatkowa okoliczność towarzysząca poronieniu może być podstawą do zawiadomienia prokuratury. Nie jest to histeria zwolenników obecnej ustawy i straszenie, ale realna groźba. Przepisy są niejasne i dają olbrzymie pole do nadinterpretacji, co zagraża rodzinie, życiu i wolności kobiet. Kto będzie rozstrzygał, czy poronieniu towarzyszyła inna okoliczność-czy np: infekcja,upadek z roweru, stres, nieostrożne zażycie leków nie będą uznane za inne okoliczności i będą pretekstem do zawiadomienia policji?. Kobiety będą bały się zgłaszać dolegliwości ciążowych, aby nie być narażonej na oskarżenie, mimo, że bardzo często można wstrzymać rozpoczynające się poronienie. Aby zrozumieć prawniczy bełkot autorów trzeba wiedzieć jaka jest różnica między "nie podlega karze', a nie popełnia przestępstwa. Odnośnie lekarzy - przestępstwa nie popełnia lekarz, który działa w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia, czy przy krwotoku w ciąży pozamacicznej. Ale jeżeli lekarz nie jest w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia, to musi czekać z ratowaniem ciężarnej o chwili, aż jej życie zawiśnie na włosku. Jeżeli operacja prenatalna na płodzie nie powiedzie się lekarz będzie się tłumaczył przed prokuratorem. To jest w tych punktach, tylko trzeba umieć czytać ze zrozumieniem, a nie ulegać propagandzie obrony życia i ataku morderców jaką serwują autorzy. Ta ustawa to wyrok śmierci dla kobiet i płodów, zemsta na ginekologach. Wykreślenie badań prenatalnych , wprowadzenie kar dla lekarzy, którzy diagnozują i próbują leczyć prenatalnie, jeżeli leczenie nie powiedzie się oznacza wyrok śmierci na płody, które można dzisiaj leczyć. Podchodzi to pod nieumyślne spowodowanie śmierci.en zapis jest zagrożeniem dla kobiet chorujących na cukrzyce, schorzenia kardiologiczne, nowotwory. Leki mogą działać niekorzystnie na płód. Lekarz nie będzie mógł ich podać, ponieważ mogą być zagrożeniem dla płodu. Obecnie lekarz ocenia ryzyko. Po wejściu w życie ustawy za stworzenie niebezpieczeństwa dla płodu, lekarz pójdzie siedzieć , to oznacza, że ciężarne z nowotworami będą umierały masowo. Ich płody - "dzieci poczęte" o które tak walczą autorzy ustawy, będą umierały wraz z matkami.