Strony

czwartek, 26 września 2013

Wrogi rodzinie - nowy totalitaryzm.


duplikacja twarzowoczaszkowa Jak co roku jesteśmy skazani walkę o prawo do aborcji w przypadku nieodwracalnego uszkodzenia płodu. Tym razem środowisko pro-life zebrało 400 podpisów pod projektem ustawy o usunięciu przesłanki aborcyjnej mówiącej o nieodwracalnym uszkodzeniu płodu. Pomysłodawcy argumentują swój projekt tym, że zabijane są najczęściej dzieci z zespołem Downa. Wsłuchując się w głosy obu stron, zauważyłam, że pojawia się w nich wiele nieścisłości. Chorób genetycznych jest mnóstwo i nie jest to tylko zespół Downa. Są o wiele poważniejsze wady, skutkujące szybką śmiercią dziecka lub niedającymi opisać się męczarniami. Przyjęcie ustawy oznaczałoby, że kobiety byłyby zmuszone rodzić dzieci, których życie zakończy się po kilku godzinach, nieraz narażając siebie na niebezpieczeństwo. Warto przypomnieć, że nie urodzenie dziecka , które umiera po kilku godzinach lub dniach to niesłychanie trudne przeżycie - dziecka nie ma, a kobieta musi przejść połóg, znosić widok lejącego się z piersi mleka, które nie będzie wykorzystane. W Polsce niewiele jest banków mleka kobiecego, do którego można by oddać mleko i w ten sposób pomóc innym dzieciom. Taka placówka funkcjonuje w Rudzie Śląskiej. Źródłem traumy jest oglądanie dziecka umierającego w męczarniach. Przytoczę dwie anonimowe historie z internetu "Bohaterka wątku okazała się wierząca. Pewnie szukała oparcia w swojej wierze, w swoim bogu. Modliła się, modliły się za nią koleżanki, rodzina. Zdecydowała się donosić ciążę i pożegnać swoje dziecko w terminie, w jakim miała je powitać na świecie. Kolejne USG pokazało jednak, że dziecko ma większą wadę niż uprzednio się wydawało, że strzępki mózgu dziecka zanieczyszczają wody płodowe, że życie matki jest zagrożone. Lekarz zalecił terminację. Matka musiała jeszcze raz przemyśleć swoją decyzję. Mimo że obiecała swojemu synkowi, że go donosi do końca ciąży, musiała myśleć o swoim trzyletnim synku – żyjącym, potrzebującym jej. Po dramatycznej walce z samą sobą podjęła decyzję o terminacji ciąży. Wiesz co było potem? Może dochodzenie do siebie, wsparcie rodziny, znajomych, duchownych, ukojenie w wierze, w bogu? Prawie. Dziewczyna na koniec dowiedziała się, że nie dostanie rozgrzeszenia i grozi jej ekskomunika. Jestem niewierząca, ale rozumiem, jak ważny dla ludzi jest bóg, wiara, jej dogmaty. Wyobrażam sobie, co czuje kobieta, która zrobiła coś, by ratować swoje życie, a potem dowiedziała się, że zawiodła swojego boga tak bardzo, że czeka ją wykluczenie z kościoła. No ale jednak nie do końca, bo jeden ksiądz ją wykluczy, a inny może cofnąć tę klątwę. Nie potrafię znaleźć odpowiednich słów komentarza… Kobiecie świat wali się na głowę, po czym dowiaduje się o groźbie ekskomuniki, tyle że uzależnionej od widzimisię jakiegoś typa, który sam pewnie niejedno ma na sumieniu. I to on ma decydować, czy taką kobietę dobić, czy jej choć trochę ulżyć w cierpieniu. Wedle swojego kaprysu pan w sutannie decyduje, że nałoży ekskomunikę, bo ta kobieta lekką ręką zabiła swoje dziecko. Podoba się? Oklaski.
Ile kobiet podejmie decyzję donoszenia ciąży zagrażającej jej życiu tylko w obawie o swój dalszy los we wspólnocie kościelnej? Ile odmówi terminacji ze strachu przed reakcją otoczenia? Ile będzie zwlekać, wertując prawa kościelne i analizując, czy jej wolno zdecydować o swoim życiu i zdrowiu, czy jednak o tym zdecydował już jakiś tam papież po drodze w efekcie wątpliwego oświecenia tudzież w wyniku wyrachowanej kalkulacji?" I było do 30. tygodnia ciąży. Okazało się, że dziecko ma wielowadzie. Testy genetyczne, amniopunkcja i wynik – zespół Patau, nierozwinięty dostatecznie mózg, dwie wady serca, brak lewej kończyny dolnej, rozszczep podniebienia, przepuklina oponowa i wielotorbielowatość nerek z nieprawidłowo wykształconym pęcherzem. Szanse przeżycia praktycznie zerowe – dziecko umrze w brzuchu lub nie przeżyje porodu. Jego serce biło, ale w każdej chwili mogło przestać. Otrzymałam wskazania do natychmiastowego zakończenia ciąży. Pojechałam do największej kliniki i co usłyszałam? Odmowę! W moim mieście są jeszcze dwa szpitale położnicze w których spotkało mnie to samo. Pozostało mi czekać na śmierć dziecka albo rozpoczęcie porodu. Od otrzymania wyniku minęły 2 tygodnie, a serce dziecka nadal biło. Wreszcie zaczął się poród. W szpitalu potraktowali mnie jak trędowatą. Urodziłam po 6 godzinach. I co widziałam? Jak dziecko umiera. Przeżyło poród, ale zaraz zaczęło się dusić. Spojrzałam. Wiem, że nigdy nie zapomnę tego widoku. Nie chcę tego opisywać... Dziecko żyło 10 godzin w potwornych męczarniach. I powiem teraz z pełną odpowiedzialnością, że cieszę się, że tak szybko umarło. A mogło być inaczej, gdyby lekarze nie odmówili wykonania zabiegu. W moje urodziny minęło 8 lat od śmierci córki. I cały czas mam przed oczami widok dziecka z tak licznymi wadami. Nie, wtedy dziecko nie jest piękne. Brzydota wręcz poraża... Po porodzie okazało się, że córka nie miała również oka, ucho było niewykształcone, brakowało przedniej części czaszki. Wstrętny widok, choć nie powinnam tak mówić. To straszne, co przeżywa kobieta, która wie, ze urodzi martwe lub ciężko chore dziecko. Za odmowę lekarzy zapłaciłam rokiem terapii u psychiatry. Nie da się tak po prostu patrzeć jak umiera dziecko. Wiem też, jak to jest mieć chore dzieci, może nie tak poważnie, ale jednak."
Obrońcy życia argumentują, że aborcja z powodów genetycznych przypomina hitlerowską eugenikę, że to mordowanie dzieci dlatego, że są podejrzane o chorobę. Ich zdaniem często okazuje się, że wyniki badań były błędne, że lekarze mylą się, a dzieci rodzą się zdrowe. Poza tym medycyna rozwija się i większość chorób można dzisiaj leczyć i nie wolno skazywać dzieci na śmierć. Kaja Gondek - katolicka celebrytka, znana z tego, że ma syna z zespołem Downa, jedna z pomysłodawczyń tego absurdalnego projektu twierdzi w wywiadzie z Frondą, że jest sprzeczność w twierdzeniu feministek, które nie zgadzają się na zmuszanie kobiet do rodzenia i wychowania dzieci chorych genetycznie, a które z drugiej strony podkreślają, że dzieci chore genetycznie szybko umierają i często nie dożywają porodu. Sprzeczności nie ma jeżeli rozumie się filozofię wyboru. Okrucieństwem jest zmuszanie kobiet do oglądania śmierci swojego chorego genetycznie dziecka, bez względu na to, czy umieranie trwa tydzień, czy rodzina musi zmagać się z chorobą, wegetacją i strasznym cierpieniem dziecka przez kilka lat. Czym innym jest sytuacja, kiedy choroba została wykryta po narodzinach i nie można było temu zapobiec. W przypadku chorób genetycznych wykrytych w okresie prenatalnym mamy możliwość zapobiegania cierpieniu, które jest sprzeczne z humanitaryzmem i ze zdrowym rozsądkiem. Kaja Gondek nie zgadza się ze stwierdzeniem,że urodzenie ciężko upośledzonego płodu jest aktem heroizmu, bo przecież poród to naturalne następstwo ciąży. Uważa, że pozwolenie na aborcję z powodów genetycznych oznacza, że zabicie dziecka jest normą, a poród heroizmem. Oczywiście, że ciąża powinna kończyć się szczęśliwym porodem. Jednakże w sytuacji, kiedy ciąża zakończy się traumą - narodzinami i jednocześnie śmiercią - to poród jest heroizmem. Nie zapominajmy, że w trakcie porodu może dojść do różnych niebezpiecznych sytuacji, że kobieta źle czuje się po porodzie. Jaki jest sens w narażaniu jej na taki wysiłek,jeżeli dziecko zaraz umrze. Zwolennicy zmiany argumentują, że prawo do życia jest najważniejsze i nie podlega ograniczeniu ze względu na chorobę. Zastanówmy się, czy płód mający kilka uszkodzeń ma szansę na świadome życie? Czy skazywanie na wegetację i olbrzymie cierpienie to też życie? Jeżeli rozumiemy życie tylko w aspekcie biologicznym , to bez wątpienia powiemy, że jest to forma życia. Jeżeli do tego życia dodamy godność, to okaże się, że wegetacja daleka jest od życia.
Prawo do życia nie jest jedynie poglądem religijnym, jednakże tylko katolicy narzucają wszystkim swój światopogląd. Warto zauważyć, że twórcy poprawki w uzasadnieniu twierdzą, że owa poprawka nie spowoduje kosztów dla budżetu państwa. I to twierdzenie mówi wszystko o intencjach wnioskodawców - chodzi wyłącznie o wymuszenie narodzin ciężko uszkodzonych płodów, a ich utrzymaniem mają martwić się rodzice. Zauważmy, że obrońcy życia nie rozmawiają o wyższych zasiłkach, o systemie rehabilitacji, o kwestii darmowego leczenia, czy o pomocy w opiece nad dziećmi. Dopiero uwaga feministek, że w Polsce nie ma warunków do utrzymania dziecka, że pomoc państwa jest śmieszna, dwóch redaktorów Frondy stwierdziło, że trzeba rozmawiać o pomocy dla rodzin wychowujących dzieci z chorobami genetycznymi. Wnioskodawcy ograniczają się do paraliżowania pracy szpitali, w których została przeprowadzona aborcja,do prześladowania lekarzy i pisania głupkowatych ustaw naruszających godność rodzin. Żaden członek ich komitetu nie zaproponował politykom rozmów o wsparciu dla rodzin. Z resztą przyznają, że chodzi im wyłącznie o to,aby zmusić kobiety do rodzenia. Obrońcy życia stosują językową i obrazową manipulację - mówią o zabijaniu dzieci z zespołem Downa, ubolewają, że coraz mniej jest takich osób. Nie podejmują działań, które promowałyby wiedzę o tej chorobie, nie wspierają rodziców - nie wydali ani jednej broszurki, która wyjaśniałaby rodzicom chorobę, pokazywała co mogą osiągnąć chore dzieci. Napisanie broszurki wymagałoby pracy, szukania informacji, czasu, nie dawałoby stałej obecności w mediach. Krzyczeć i obrażać jest najłatwiej. Niestety druga strona - zwolennicy kompromisu i liberalizacji ustawy popełnia duże błędy w rozmowie z fundamentalistami katolickimi i wysuwają argumenty o zapłodnieniu, usuwaniu zarodków, mylą pojęcia. W dyskusji z tymi ludźmi trzeba postawić na wiedzę, bo wykorzystają każdy błąd i wyrobią stronie zwolenników wyboru fałszywą opinię nieuków. Jest czymś niezaprzeczalnym fakt, że zmiana ustawy w kierunku zaostrzenia to pozbawienie ludzi prawa do decydowania o kształcie rodziny, to zmuszenie do rodzenia ciężko chorych dzieci, narażenie rodziców i rodzeństwo na biedę i zmuszanie do poświęcenia nieraz kosztem starszych dzieci. To zamach na prawa obywateli, rodzaj totalitaryzmu, robienie z państwa kraju wyznaniowego. Zwolennicy rodzenia upośledzonych dzieci uważają, że dla rodziców lepiej, kiedy dziecko urodzi się, umrze, a rodzina przeżyje żałobę. Ich zdaniem wychowywanie takiego dziecka to dar, który pomaga uwrażliwić rodzinę na cierpienie i wyzwala dodatkowe pokłady miłości. Na potwierdzenie swoich słów przytaczają stosowne historie rodziców szczęśliwych, że było im dane być z dzieckiem choć przez kilka dni. Zapominają o jednym, że ludzie mają różną psychikę, a zmuszenie wszystkich do postępowania według jednego wzoru jest niehumanitarne. Są ludzie, którzy nie chcą narażać siebie i starszych dzieci na takie cierpienia, wiedzą, że nie zniosą sytuacji. W wielu przypadkach, kiedy urodzi się takie dziecko ojcowie odchodzą od rodzin, a matka pozostaje sama. Obrońcy życia uważają, że kobieta nie ma obowiązku wychowywania, ale musi urodzić ciężko chore dziecko i oddać do adopcji. Jakoś przedstawiciele kościoła i szefowie owych organizacji nie zaadoptowali dzieci. Skoro tak fajnie mieć ciężko chore dziecko, to może trzeba by zostawić takie dziecko tak na miesiąc pod opieką obrońców życia. Szybko zmienią zdanie.
Aborcja jest tematem wygodnym, bo pozwala na zebranie głosów elektoratu. Znów kosztem cierpienia kobiet środowiska katolickie chcą zdobywać punkty w sondażu. Z jakiej racji posłowie, księża i różnej maści obrońcy życia mają decydować za rodziców co do losów uszkodzonego płodu? Obrońcy życia uważają, że ich ideologia powinna obowiązywać jako prawo, bo prawo do życia jest ponad religijne i obowiązuje wszystkich. Nie zauważają, że oprócz rodziców zadowolonych, że dali dzieciom umrzeć po narodzinach są jeszcze dramatyczne historie rodziców, którzy zdecydowali się na poród i przeżywają męki, muszą zmagać się z aparatem państwa, nie mają pieniędzy na leczenie dzieci i twierdzą, że gdyby wiedzieli o wadzie płodu, zdecydowaliby się na aborcję. Nie ulega wątpliwości, że wady, które można leczyć należy leczyć i wtedy nie powinno proponować się aborcji. Problem w tym, że obrońcy życia sprzeciwiają się również badaniom prenatalnym, gdyż uważają, że rodzice mają przyjąć dziecko takim jakie jest, a badania to wstęp do aborcji. I tutaj mamy kolejną sprzeczność - obrońcy życia chcą chronić dzieci, ale jednocześnie uważają, że powinno utrudnić się diagnostykę wad prenatalnych, a więc i leczenie. Ostatnio wsławili się protestem przed budynkiem, w którym odbywała się konferencja na temat diagnostyki wad płodu. Przyczyną protestu było nie tylko przekonanie, że badania to wstęp do aborcji, ale wystąpienie prof. Wielgosia z referatem o wczesnym wykrywaniu wad płodu - człowieka, którego pro-life prześladuje od ponad roku. W ustawie można jedynie zapisać, że w wypadku wykrycia wady, którą da się wyleczyć, lekarz ma obowiązek podjęcia leczenia i poinformowania rodziców o możliwych formach leczenia. Oczywiście należy edukować w dziedzinie zdrowia i seksualności. Zamiast religii w szkole ponadgimnazjalnej powinny być lekcje o zapobieganiu ciąży, jej przebiegu i możliwych patologiach. Taka wiedza bardziej przyda się młodzieży niż bajki o ukazywaniu się ducha świętego i niepokalanym poczęciu. Obrońcy życia są przeciwni edukacji seksualnej, bo uważają ją za demoralizację. Uważają, że edukują społeczeństwo. Edukacją są wystawy porozrywanych płodów. Rzeczywiście wyjaśniają, jak funkcjonuje dziecko z zespołem Downa.

poniedziałek, 23 września 2013

Razem przeciw przemocy w szkole


Wysyłając swoje dziecko do szkoły chcemy mieć pewność, że jest bezpiecznej i w przyjaznej atmosferze zdobywa wiedzę i rozwija swoje zainteresowania. Niestety, bardzo często przychodzi do domu i zamiast o ocenach, lekcjach, koleżankach i kolegach, wycieczkach, czy grach na wychowaniu fizycznym dziecko mówi, że ktoś je pobił, wyzywał, wyśmiewał. Wielu z czytelników zapewne powie, że przezywanie, wyśmiewanie było w szkole od zarania dziejów,. Bójki też zdarzały się. To wszystko jest prawdą. Tyle, że w ostatnich latach dochodzi do eskalacji przemocy w szkole, a wyzwiska są najdelikatniejszą formą znęcania się jednego dziecka nad drugim. W szkołach coraz częściej dochodzi do niszczenia mienia, pobić, gwałtów, a nawet do prób duszenia. Przyczyny zjawiska nakreśliłam w poprzednim artykule. Ich wachlarz jest bardzo szeroki: od brutalizacji życia na problemach rodzinnych kończąc. Relacja szkoła – rodzice. Pedagodzy od kilku lat obserwują obserwują osłabienie relacji szkoła -rodzice. Coraz mniej rodziców uczestniczy w zebraniach, korzysta z możliwości porozmawiania z nauczycielami na dyżurach. O uczestnictwie rodziców w warsztatach organizowanych przez szkoły dotyczących przemocy, czy rozwijaniu talentu dzieci nie ma mowy. Jednocześnie nauczyciele obserwują bardzo niepokojący trend – podważania opinii nauczyciela w domu ucznia, określania nauczycieli niecenzuralnymi epitetami. Prowadzi do spadku autorytetu nauczyciela, ignorowania poleceń pracowników szkoły, poczucia bezkarności. Rodzice przekonani o tym, że ich dziecko niczego złego nie mogło zrobić, bo przecież w domu cały czas siedzi przy komputerze i jest spokojne lub spotyka się z przyjaciółmi, nie wyjaśniają sprawy w szkole, tylko w domu atakują nauczyciela, który napisał uwagę o niestosownym zachowaniu pociechy. Niestety postawa rodziców rozmija się z działaniami szkoły. Niektórzy rodzice posuwają się jeszcze dalej w ignorowaniu działań szkoły -nie reagują na wezwania do szkoły, nie stawiają się. Postawa, którą opisałam powyżej zdarza się coraz częściej, praktycznie w każdym zespole klasowym spotykamy się jednostkami, które nie współpracują ze szkołą. Najczęściej to dzieci rodziców, którzy nie czują potrzeby interesowania się postępami edukacyjnymi swoich pociech, sprawiają najwięcej problemów wychowawczych i są sprawcami przemocy wobec innych dzieci. Ofiary przemocy Ofiarą przemocy może być każde dziecko. Najczęściej są to uczniowie osiągające lepsze wyniki w nauce, osoby spokojniejsze, nieśmiałe. Ofiary przemocy często nie mówią o swoich problemach, nie zgłaszają nauczycielom i pedagogom wydarzeń, tłumacząc, że omawiają się zemsty sprawców lub tego, że sprawdza wyprze się swoich czynów, a dorośli uwierzą sprawcy. Mamy tutaj do czynienia z brakiem wiary ucznia w szkołę i poczuciem bezradności. Uczeń powinien wiedzieć, że jeżeli jest ofiarą przemocy to powinien poinformować niezwłocznie po zaistniałym wydarzeniu nauczyciela dyżurującego , o ile przemoc miała miejsce na przerwie lub poinformować wychowawcę, względnie pedagoga szkolnego. O przemocy nie jest łatwo mówić, nawet dorosłemu, a co dopiero dziecku. Młody człowiek często obwinia siebie o to, że pada ofiarą przemocy, szuka winy w swoim zachowaniu, ubiorze, posiadanych lub nieposiadanych gadżetach. Nie mogąc sobie poradzić z ciągłymi zaczepkami, biciem, chce upodobnić się do sprawców, bo myślą, że w ten sposób zdobędą ich akceptację i unikną następnych upokarzających zdarzeń.
Jak poznać , że dziecko padło ofiarą przemocy w szkole? Dziecko, które padło ofiarą przemocy nie chce iść do szkoły, cierpi na bóle brzucha, głowy. To bóle wynikające ze stresu i przeżywanej sytuacji. Dziecko doświadczyło przemocy w szkole nie chce wychodzić z domu, wraca ze szkoły okrężną drogą, ponieważ boi się, że spotka sprawców. Jeżeli pociecha wraca ze szkoły z sinikami i zadrapaniami to znak, że stało się coś bardzo złego i konieczna jest natychmiastowa reakcja rodziców. Sygnałem alarmowym powinny być zniszczone podręczniki, zgubienie przyporów szkolnych, prośba o pieniądze na drobne składki, gubienie pieniędzy. Uczeń, który jest ofiarą przemocy nie chce ćwiczyć na WF-ie, gdyż obawia się kpin i wyśmiewania. Malec, wobec którego w szkole stosowana jest przemoc budzi się w nocy, jest ciche lub wręcz przeciwnie wykazuje większą agresję w stosunku do rodzeństwa i rodziców, opuszcza się w nauce, ma problemy ze snem. Z dzieckiem trzeba delikatnie porozmawiać. Musimy jako rodzice powstrzymać swoją złość, nie proponujmy naszemu dziecku, że samodzielnie wymierzymy sprawcy sprawiedliwość. Absolutnie nie wolno obwiniać dzieci, o to, że nie poradziły sobie z sytuacją. Najważniejsze jest wsparcie, przytulenie, zrozumienie bardzo trudnej sytuacji, w której znalazło się dziecko. Sytuację należy zgłosić do wychowawcy, pedagoga szkolnego, a w nawet zawiadomić dyrekcję, jeżeli akt przemocy był zagrożeniem dla zdrowia dziecka. Można również powiadomić MOPS , jeżeli rodzina sprawcy jest pod opieką tej instytucji. Pamiętajmy, że walka z przemocą jest długotrwała i należy współpracować ze szkołą. To nie prawda, że w szkołach nic nie robi się w sprawie przemocy. Są prowadzone programy i rozmowy z dziećmi. Skuteczność działań antyprzemocowych zależy od współpracy rodziców ze szkołą. Jeżeli nasze dziecko jest ofiarą gwałtu , pobicia, wymuszenia lub zostało zmuszone do zażycia narkotyków, nie wahajmy się i informujmy policję.

Proszę pani on mnie bije - o przemocy w szkole


W mediach coraz więcej mówi się o przemocy, której doświadczają najmłodsi. Sprawcami przemocy są najczęściej dorośli, którzy nie potrafią pohamować swoich emocji, ani rozmawiać z dziećmi. Chcemy, żeby nasze pociechy wyrastały w środowisku bezpiecznym, gdzie panuje zrozumienie i tolerancja. Wydaje się nam, że bezpiecznym miejscem powinna być szkoła. Posyłając dziecko do szkoły, rodzice oczekują, że pociecha w atmosferze spokoju, wzajemnego szacunku będzie zdobywała wiedzę i kształtowała swoje postawy etyczne. Niestety, rzeczywistość bywa odmienna od oczekiwań. Coraz młodsze dzieci padają ofiarą przemocy w szkole. Doświadczają jej ze strony starszych kolegów i rówieśników w klasie. Kilka miesięcy temu byłam świadkiem sytuacji, której chyba nigdy nie zapomnę: w klasie, w obecności nauczyciela jeden chłopiec podszedł do drugiego i uderzył go w twarz. Wydarzenie miało miejsce w szkole podstawowej, w klasie drugiej. Śledząc temat przemocy szkolnej pora postawić oczywiste pytania: 1)Gdzie leży przyczyna agresywnych zachowań wobec dzieci? 2)Jak walczyć ze zjawiskiem?
Złożoność problemu Agresja wśród dzieci i młodzieży to zjawisko narastające i zdecydowanie negatywne. Zaczyna się od dokuczania innym, a kończy na przestępstwach. Agresją jest działanie, którego celem jest wyrządzenie krzywdy fizycznej lub psychicznej drugiej osobie. Podłożem przemocy są gniewne emocje, nieprzyjazne intencje, chęć wywołania u ofiary odczuć strachu, niepokoju i bólu. Ofiara agresywnych zachowań cierpi. W psychologii istnieje kilka teorii wyjaśniających pochodzenie ludzkiej agresji. Najbardziej znana mówi, że agresja jest wrodzonym instynktem. Według drugiej teorii przyczyną zadawania komuś przemocy jest frustracja, która wynika z zablokowania możliwości zaspokojenia potrzeb. Według trzeciej hipotezy człowiek uczy się agresywnych zachowań poprzez bezpośrednie doświadczenie lub naśladownictwo. W tym poglądzie zamyka się powiedzenie, że przemoc rodzi przemoc. Dziecko, które doświadcza przemocy w domu, będzie tak samo postępowało w stosunku do swoich rówieśników. Dziecko, która ma własne przeżycia związane z agresją , bądź często jest świadkiem agresywnych zachowań uczy się takich postaw, uznaje agresję za skuteczny środek do osiągnięcia celu. Dziecko, które ma często do czynienia z przemocą nie widzi w tym nic złego. Często jest tak, że jego autorytety: rodzina, filmy, ulubieni aktorzy utwierdzają młodego człowieka w zgubnym przekonaniu, że człowiek agresywny zawsze wygrywa, osiąga więcej. Można powiedzieć, że brutalizacja życia i media epatujące przemocą to jeden z ważniejszych czynników kształtujących zachowania agresywne. Nawet w filmach animowanych, z zasady przeznaczonych dla dzieci mnóstwo jest zachowań agresywnych, walki, napastliwości. Zachowania agresywne w szkole Agresja i przemoc w szkole to problem bardzo złożony. Przejawia się w różnych formach napastliwości czy dokuczliwości uczniów. Najczęściej są to: impulsywne uderzenie, wyśmiewanie, odtrącanie kolegi. Poważnym problemem jest agresja zbiorowa, polegająca na tym, że grupa dzieci używa siły wobec słabszej, spokojniejszej osoby w celu jej zastraszenia, podporządkowania lub uzyskania określonego przedmiotu. Często dochodzi do przemocy fizycznej, będącej naruszeniem nietykalności cielesnej. Przemoc fizyczna jest działaniem zamierzonym ukierunkowanym na zadanie bólu lub obrażeń fizycznych. Zalicza się tutaj: popychanie, poszturchiwane, pobicia, podstawienie nogi, kopanie, wyrywanie przedmiotów, rzucanie przedmiotami. Agresja bywa ukierunkowana na niszczenie, rzeczy ofiary. Trudniejsza do zdiagnozowania jest przemoc psychiczna przejawiająca się w następujących zachowaniach: agresja werbalna, np. obrażanie, znieważanie, ironizowanie, kompromitowanie; groźby, często idące w parze z przemocą skierowaną przeciwko osobom i należącym do ofiar przedmiotom, zastraszanie i szantaż , którego celem jest wymuszenie konkretnych zachowań. Przejawem agresji jest również dyskryminacja przejawiająca się poniżaniem, naruszaniem cudzej godności. W szkole, już od najmłodszych klas szkoły podstawowej dochodzi do agresji słownej. Agresor grozi ofierze, zapowiada przykre konsekwencje, jeżeli dana osoba nie zachowa się zgodnie z wolą oprawcy. Dla małego dziecka szczególnie przykre jest odsuwane od jakiejś czynności, grupa zabrania mu uczestnictwa w zabawach i pracach. Dziecko czuje się odtrącone, płacze, co powoduje dalsze niedobre zachowania sprawców wobec ofiary. Często pojawia się sytuacja, że jeden uczeń donosi na drugiego używając argumentów nieprawdziwych lub tworząc historie, które nie miały miejsca. Ofiara ma poczucie krzywdy i niesprawiedliwości. Klasyką agresywnych zachowań są: wyśmiewanie, kpiny, przezwiska, plotkowanie, obmawianie. Ofiarą agresji jest również dziecko będące agresorem, gdyż zachowania przemocowe mają swoje korzenie w gniewie, braku poczucia bezpieczeństwa, chęci zwrócenia uwagi dorosłych, potrzebą uznania społecznego, nie najlepszymi kontaktami z rodzicami i nauczycielami, potrzebie udowodnienia samodzielności. Jak zwalczać agresję? 1.W szkołach przyjęte są programy walki z agresją. Niestety często są nieskuteczne. Wynika to z poczucia bezkarności wśród uczniów. Kary bardzo często niewiele dają, a wręcz mają efekt odwrotny – utrwalają zachowania agresywne. Ukarany uczeń pragnie zemsty na koledze przez którego otrzymał karę. Konsekwencje wyciągnięte wobec ucznia muszą mieć podtekst psychologiczny. Skuteczne jest manifestowanie przykrości, jaką sprawiło zachowanie dziecka przez osobę dorosłą. Kara słowna musi być połączona z wytłumaczeniem młodemu człowiekowi, dlaczego jego postępowania nie można zaakceptować. Powinna doprowadzić do poczucia winy i strać się motorem zmian w zachowaniu dziecka. Wobec agresywnego dziecka nie można stosować kar fizycznych, które nie dość, że są jedynie upokorzeniem, to jeszcze utrwalają przekonanie, że przemoc jest właściwa. Bicie dziecka zwiększa poziom agresji. Karanie słowne wymaga uspokojenia emocji u osoby dorosłej, musi być poprzedzone wytłumaczeniem za co jest kara. Pamiętajmy, aby dostrzegać każdy przejaw poprawy i nagradzać pochwałą. Szkoła ma możliwości reagowania: może wezwać rodziców, prowadzić zajęcia przeciwdziałające przemocy, a w skrajnych przypadkach skierować sprawę na policję. Trudno oprzeć się wrażeniu, że szkoły nie radzą sobie z problemem przemocy, skoro tych przypadków jest coraz więcej, a sprawcy i ofiary są w coraz młodszym wieku. Wina leży też po stronie rodziców, którzy nie reagują na przemoc w kręgu swoich dzieci lub stosują kary cielesne jako metodę wychowawczą, przez co nie zapewniają dziecku bezpieczeństwa i nie dają wzorów, w jaki sposób powinno układać relację z drugim człowiekiem. Nie ma usprawiedliwienia wobec przemocy, której ofiarą padają bezbronne dzieci. Niestety, w polskim społeczeństwie utarło się przekonanie, że klaps nie szkodzi, a wychowuje. To owy klaps jest przyczyną zaburzeń osobowości i narastającej agresji. Prośba do czytelników Drodzy czytelnicy – jeżeli ktoś z Was był ofiarą agresji w szkole lub poradził sobie z przemocą, którą doświadczyło jego dziecko, niech umieści swoje uwagi w komentarzach. Może uda się nam stworzyć katalog dobrych rad, jak radzić sobie z agresją w szkole.

niedziela, 8 września 2013

Cele i zadania nauki o seksualności człowieka


Wytyczne WHO dotyczące edukacji seksualnej zawierają kilka zasad według, których zajęcia powinny być prowadzone. Przyjrzymy się bliżej wybranym zasadom „1) Edukacja seksualna powinna być dostosowana do wieku, stopnia rozwoju młodych osób i zdolności rozumienia, a także do kultury, z jakiej się wywodzą, uwzględniając społeczno-kulturową tożsamość płci. Powinna też odnosić się do rzeczywistej sytuacji, w jakiej żyją młodzi ludzie. 2)Edukacja seksualna oparta jest na prawach człowieka (seksualnych i reprodukcyjnych)”1 Już pierwszy punkt zadaje kłam tezom powtarzanym przez polskie środowisko konserwatywne i krajowe media, że edukacja seksualna odbiera rodzicom prawo do kształtowania światopoglądu dziecka zgodnie z ich zasadami moralnymi. Twórcy wytycznych wręcz nakazują uwzględnienie kultury i rzeczywistości, w jakiej żyją młodzi ludzie. Fakt. że edukacja seksualna musi być oparta na prawach człowieka i prawach reprodukcyjnych gwarantuje jej bezstronność światopoglądową i uniwersalność oraz nie ingerowanie w religijne kwestie dotyczące moralności. Czytając dalej wytyczne dowiemy się, że edukacja seksualna oparta jest na aktualnych/ sprawdzonych informacjach naukowych”2 oraz na równości płci, samostanowieniu i akceptacji różnorodności. Skoro jest oparta o sprawdzone naukowe informacje nie może być źródłem krzewienia światopoglądów, więc jest przedmiotem dla każdego bez względu na wyznanie. Nie narusza bowiem wolności wyznania. Polscy komentatorzy podkreślają, że akceptacja różnorodności oznacza wprowadzenie tylnym wejściem akceptacji homoseksualizmu, który ich zadaniem zagraża rodzinie. Formułowanie tego typu zarzutów świadczy wyłącznie o obsesji i nienawiści wobec odmienności. To postawa charakterystyczna dla niskiej świadomości zjawisk społecznych, braku tolerancji, zamykaniu się na drugiego człowieka. Ocenianie kogoś przez pryzmat seksualność, odmawianie z tego powodu praw obywatelskich jest łamaniem konstytucyjnej zasady równości wobec prawa, przykładem represji. Wielkim walorem edukacji seksualnej jest pokazywanie różnorodności, kształtowanie postawy, że wartość człowieka określa się po jego charakterze, a nie po tym z kim sypia. Orientacja seksualna nie powinna mieć żadnego znaczenia w społecznym funkcjonowaniu. Na szczęście coraz więcej państw rozumie, że prawa człowieka są ponad wartościami wypływającymi z tradycjonalizmu i legalizuje małżeństwa osób tej samej płci. Niestety w Polsce w wielu kręgach panuje przekonanie, że związki partnerskie ( w tym małżeństwa homoseksualne) zagrażają rodzinie. W jaki sposób rodzinie zagrażają umowy majątkowe, obowiązek alimentacyjny, czy prawo do decydowania o leczeniu i pochówku partnera, czy prawo do odmowy zeznań przed sądem? Są to podstawowe prawa człowieka, których część społeczeństwa jest pozbawiona, bo nie nosi obrączki, czy ma inną orientację seksualną. Sprzeciw wobec akceptacji różności wynika wyłącznie ze strachu, argumentacji ideologicznej i chęci zawłaszczenia społeczeństwa przez jeden światopogląd. Dlatego też każda proponowana zmiana w edukacji , czy w prawie na rzecz tolerancji, poszanowania praw człowieka i wolności obywatelskich jest potępiana pod płaszczykiem ochrony rodziny opartej na małżeństwie kobiety i mężczyzny. Bez wątpienia tradycyjne małżeństwo pozostanie podstawową komórką społeczną. Celami edukacji seksualnej są ;
„Stworzenie społecznego klimatu tolerancji, otwartości i szacunku w odniesieniu do seksualności, różnych stylów życia, postaw i wartości 2)Respektowanie różnorodności seksualnych, różnorodności związanych z płcią i świadomości dotyczącej tożsamości seksualnej i ról przypisywanych płciom.3 Powyższy cytat nie spodoba się konserwatystom, bowiem zawiera się w nim sprzeciw wobec nietolerancji, stereotypów płciowych. Edukacja seksualna w rozumieniu konserwatystów ma opierać się na nauce największej instytucji religijnej, promować czystość przed ślubem i rodzinę opartą na małżeństwie kobiety i mężczyzny ze sporą gromadką dzieci. Wszelkie modyfikacje tej wizji , np: samotne rodzicielstwo, czy związek bez ślubu spotykają się z agresją, oskarżeniami o niszczenie rodziny. Dla tych środowisk postulat szacunku dla różnorodności, dla innych życiowych postaw jest niemożliwy do zaakceptowania. Punkt drugi demaskuje kolejne kłamstwo polskich mediów jakoby edukacja seksualna niszczyła naturalne role płci. Autorzy wytycznych mówią o respektowaniu ról płciowych, ale nie może się to odbywać w duchu dyskryminacji. Żadna edukacja seksualna nie zmieni tego, że to kobieta zachodzi w ciążę i rodzi dzieci, ale ten fakt nie może być przyczyną, dla których odbiera się kobiecie prawo do własnego życia, pracy zawodowej, a nawet do ochrony godności. Kobieta może realizować się zarówno jako mama, jak i bardzo dobry pracownik, czy dyrektor firmy. Bycie mężczyzną nie oznacza braku udział w pielęgnacji dzieci i zabawach. Edukacja seksualna służy w umacnianiu ludzi w dokonywaniu świadomych wyborów w oparciu o zrozumienie i szacunek w stosunku do siebie i partnera. Zapewnia wiedzę dotyczącą ludzkiego ciała. Zgodnie z prezentowanymi wytycznymi edukacja seksualna ma na celu nauczenie „ wyrażania uczuć i potrzeb, doświadczania w przyjemny sposób seksualności i rozwinięcia ról płciowych i tożsamości seksualnej. Umożliwienie zdobycia odpowiednich informacji o fizycznych, kognitywnych, społecznych, emocjonalnych i kulturowych aspektach seksualności, antykoncepcji, zapobieganiu chorobom przenoszonym drogą płciową i HIV, a także wymuszeniach seksualnych” Ważnym aspektem edukacji seksualnej jest także „zapewnienie koniecznych umiejętności życiowych umożliwiających radzenie sobie z seksualnością i związkami. Umożliwienie budowania związków, w których istnieje obopólne zrozumienie, związków opartych na równości oraz szacunku dla potrzeb innych osób i wyznaczonych przez nie granic. To z kolei przyczynia się do zapobiegania wykorzystaniu seksualnemu i przemocy.”4
Przeglądając rewelacje prasowe na temat edukacji seksualnej można było natrafić na argumenty typu, że edukacja seksualna jest pożywką dla pedofilii, bowiem jacyś zboczeńcy mają pokazywać na dzieciach ich miejsca intymne. O absurdalności tego zarzutu nie będę wypowiadała się, spuszczę zasłonę milczenia, w myśl zasady, że pewnych idiotyzmów nie należy obarczać fachowym komentarzem. Warto zaznaczyć, że w omawianych standardach znajduje się wzmianka o sposobie prowadzenia edukacji seksualnej. Na lekcjach należy zapewnić uczniowi: „poczucie bezpieczeństwa uczniom: należy szanować ich prywatność i respektować wyznaczone przez nich granice. Chociaż uczniów zachęca się do otwartości, należy jednak pamiętać, aby nie dzielili się oni swoimi doświadczeniami, ponieważ klasa szkolna nie jest odpowiednim do tego miejscem, a ponadto tego typu postępowanie może spowodować ich wykluczenie. Należy stworzyć atmosferę wzajemne-go zaufania poprzez ustalenie zasad, z którymi godzą się wszyscy członkowie danej grupy.”5 Jak widać, upadł kolejny mit, tym razem o deprawowaniu uczniów na lekcji wychowania seksualnego, o emocjonalnym gwałceniu uczniów i obdzieraniu ich z niewinności. Autorzy wytycznych uznają prawo rodziców do wpływania na treści przekazywane na lekcjach wychowania seksualnego. „Rodzice są zaangażowani w prowadzoną w szkole edukację seksualną, co oznacza, iż są oni poinformowani wcześniej o jej rozpoczęciu. Daje im to możliwość wyrażania własnych życzeń oraz zastrzeżeń. Szkoła i rodzice nawzajem wspierają się w procesie ciągłego wychowania seksualnego. Korzystna jest również współpraca z innymi osobami i instytucjami mającymi istotną rolę w procesie edukacji seksualnej (społeczne i kościelne organizacje młodzieżowe, opieka społeczna, usługi zdrowotne i doradztwo, grupy religijne.”6 Prawdę mówiąc widząc wrogość wielu instytucji społecznych do edukacji seksualnej , trudno jest mi sobie wyobrazić współpracę organizacji kościelnych z edukatorami seksualnymi. No, chyba, że edukatorzy pokornie przyjęliby założenia narzucone przez prawicowe środowiska, ale wtedy całą edukację seksualną trzeba by wyrzucić do kosza. Edukacja seksualna nie demoralizuje dzieci, nie zagraża rodzinie. To właśnie brak edukacji seksualnej jest groźny dla rodziny. Żyjemy w czasach seksualizacji mediów, wszechobecnej pornografii, postawy braku szacunku wobec własnego ciała. Młodzież rozpoczyna współżycie coraz wcześniej, nie przestrzega zakazu seksu przed ślubem. Rozpoczynając życie seksualne młody polski obywatel nie ma żadnej wiedzy na temat skutków zbyt wczesnego rozpoczęcia współżycia, nie posiada wiarygodnych informacji o antykoncepcji. Skutkiem lekkomyślnego postępowania jest niechciana ciąża i dramat. Rodzice często uważają ciążę nastolatki lub studentki za wstyd, ujmę na honorze i zmuszają do aborcji lub wyrzucają z domu. Taka sytuacja jest prawdziwym zagrożeniem dla bytu rodziny, dla więzi międzyludzkich. Rodzinie nie zagraża to, ze czterolatek będzie wiedział, czym różni się chłopczyk od dziewczynki, a 10 latek będzie posiadał wiadomości na temat związków międzyludzkich, higieny intymnej, czy roli prezerwatywy.

Wytyczne WHO o edukacji seksualnej , część 2


Centrum Badania Opinii Społecznej zaszokowało Polaków. Podało do publicznej wiadomości wyniki badań w kwestii aborcji w Polsce – prawie 6 milionów Polek przerwało w swoim życiu ciążę. Co więcej – częściej aborcji dokonywały kobiety z mniejszych miejscowości, mające poglądy prawicowe i praktykujące religijnie. Jest to niespotykana sytuacja , ponieważ wspomniana powyższej grupa najczęściej deklaruje poglądy pro-life. Wraz z badaniami pojawiają się różne skrajne pomysły, które nie mają najmniejszych szans na realizację. Nie należy liczyć na legalizację aborcji, bo już w 1997 roku Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że aborcja z powodów społecznych jest niezgodna z Konstytucją. Zakaz całkowity aborcji nie wchodzi w grę, gdyż byłyby rodzajem dyktatury i zagrażałby wolności osobistej kobiet. W Polsce obowiązuje ustawa z 1993, która dopuszcza aborcję w trzech przypadkach, ale zakłada także edukację seksualną i szeroki dostęp do antykoncepcji. Problem w tym, że ustawa nie jest przestrzega. Łamią ją kolejne rządy, które nie kwapią się z wprowadzeniem zajęć z edukacji seksualnej i nie refundują antykoncepcji. Co więcej ograniczany jest dostęp do antykoncepcji dla nastolatek, które potrzebują na te leki zgody rodziców. Jest to paradoks, ponieważ współżycie jest dozwolone od 15 roku życia. Zamiast edukacji seksualnej mamy wychowanie do życia w rodzinie, które jest nacechowane ideologią obowiązującej w Polsce religii. Ustawa łamana jest przez lekarzy, którzy masowo dokonują aborcji w prywatnych gabinetach. Rada na problem aborcji wydaje się być oczywista- wprowadzić edukację seksualną do szkół i refundować antykoncepcję. Rządzący muszą przestać obawiać się reakcji środowisk konserwatywnych i pomyśleć o potrzebach młodego pokolenia WHO wydała standardy jakie powinny obowiązywać w edukacji seksualnej, wystarczy je wprowadzić w życie. Standardy edukacji seksualnej w grupie wiekowej 7-10 lat. Wiek 7-10 lat to czas, w którym spada zainteresowanie seksualnością – dzieci nie zadają tyle pytań na ten temat, odczuwają wstyd przed mówieniem o ciele, czy pokazywaniem się bez ubrań. Dzieci wiedzą już, że seksualność jest trudnym tematem, objętym w wielu kulturach zasłoną tabu. Dzieciaki mają świadomość, że nie mówi się o seksie w miejscach publicznych, czy w towarzystwie osób nieznanych. Dzieci w tym wieku dużą fantazjują. W rozwoju społecznym następuje etap tworzenia się grup chłopców i dziewcząt. Są to grupy rywalizujące ze sobą i na wzajem oceniające się. Zainteresowanie seksualnością ma charakter popisywania się znajomością słownika erotycznego, często rodem z dowcipów. Dzieci najczęściej nie rozumieją opowiadanych dowcipów o charakterze erotycznym. W tym czasie dziecko powinno dowiedzieć się o dojrzewaniu płciowym, o zmianach, jakie zachodzą w jego ciele, powinno nauczyć się akceptować swoje ciało. Człowiek, który akceptuje swoją cielesność nie czuje potrzeby udowadniania innym, że jest osobą atrakcyjną i istnieje bardzo duża szansa, że nie zgodzi się na zbyt wczesny kontakt seksualny, tylko po to, aby mieć za sobą pierwszy raz i zaimponować rówieśnikom. Uczeń powinien umieć rozpoznawać zmiany zachodzące w jego ciele i odpowiednio je nazywać. Szkoła ma kształcić pozytywny obraz tożsamości płciowej i ciała młodego człowieka. Dziecko w tym wieku powinno zapoznać się z metodami kształtowania płodności i planowania rodziny. Uwaga, nie chodzi tutaj o naturalne planowanie rodziny, ale o przekazanie informacji, że rodzinę można planować, a realizacji owych planów służą środki antykoncepcyjne. Dziecko powinno wiedzieć, jakie istnieją rodzaje środków antykoncepcyjnych i jak działa cykl płodności. Punkt związany z omawianiem środków antykoncepcyjnych budzi sprzeciw środowisk prawicowych w Polsce, które uważają, że ta wiedza jest dzieciom niepotrzebna i szkodliwa dla nich. Zdaniem prasy konserwatywnej omawianie środków antykoncepcyjnych odsuwa dzieci od rodziców, powoduje, że za wcześnie zaczynają współżycie i potem cierpią. Można się zgodzić z komentarzami, jeżeli chodzi o zbyt wczesne rozpoczynanie współżycia przez osoby niedojrzałe. Kończy się to często niechcianą ciążą (dość często aborcją), problemami psychicznymi wynikającymi z porzucania, czy poczucia wykorzystania oraz chorobami wenerycznymi. Jednakże za wcześniejsze rozpoczynanie współżycia nie odpowiada edukacja seksualna, ale wszechobecna seksualizacja, uprzedmiotowienie obu płci w mediach. Ciało, zwłaszcza młodego człowieka stało się obiektem seksualnym. Wykorzystują je reklamy, pisma młodzieżowe, magazyny modowe. Dlatego tak ważne jest kształtowanie szacunku do własnego ciała , swoich uczuć i uczuć drugiego człowieka. Nie mówiąc o antykoncepcji nie powstrzyma się obniżania wieku inicjacji seksualnej, a jedynie narazi młode dziewczyny na stres i konsekwencje związane z aborcją. Może dziwić opowiadanie o antykoncepcji w wieku 7-10 lat. Jest ono uzasadnione. Po pierwsze – wiedza powinna wyprzedzać doświadczenie, po drugie, w tym wieku dzieci traktują takie informacje jak zwykłą wiedzę. Dzieci powyżej 12 lat często wstydzą się rozmawiać o antykoncepcji, nie chcą słuchać lub uważają, że wszystko wiedzą. Ucząc dzieci matematyki, czy poetyckich środków wyrazu nie oczekujemy, że uczeń od razu będzie konstruktorem mostów, czy poetą. W programie przewiduje się uczenie rozróżniania uczuć: przyjaźni od miłości.
Przewidziane jest rozróżnianie akceptowalnego seksu (współżycia za zgodą obojga) od przemocy seksualnej i uwrażliwienie na fakt, że seks w mediach przedstawiany jest w różny sposób, a obowiązkiem każdego człowieka jest akceptowanie własnej i cudzej potrzeby prywatności. Oburzenie w Polsce wzbudza pojęcie masturbacji (autostymulacji) i rozmawianie o tym z dziećmi. Wynika to wyłącznie z uwarunkowań religijnych i negatywnego odbioru tych zachowań przez religię. Dla dziecka te zachowania nie mają nic wspólnego z seksualnością, są elementem poznawania swojego ciała, ewentualnie rozładowania napięcia i stresu. Dorośli negatywnie wartościując masturbację robią dziecku krzywdę, bo uczą poczucia wstrętu do ciała. To nie sprzyja akceptacji i może spowodować problemy w późniejszym życiu. Jako rodzica ucieszyła mnie informacja, że edukacja seksualna według standardów WHO skoncentruje się na odróżnieniu miłości od pożądania. Bardzo wiele młodych osób myli oba pojęcia i podejmuje współżycie myśląc, że partner/partnerka naprawdę kocha. Po kontakcie seksualnym często następuje porzucenie. Porzucona strona cierpi i ma poczucie wykorzystania. Obecna w Polsce wersja nie mówi o tych różnicach. Seksualność definiuje wyłącznie jako przywilej małżeństwa. Edukacja seksualna proponowana przez WHO przygotowuje dzieci na radzenie sobie z rozczarowaniami, uczy komunikowania swoich potrzeb w atmosferze szacunku i z użyciem języka pozbawionego wulgaryzmów. Poza tym wytyczne zwracają uwagę na takie uczucia jak: złość, gniew, rozczarowanie, które przecież są częścią każdego związku. Dziecko dowiaduje się o istnieniu uczuć między osobami tej samej płci, co też jest źle widziane w naszym kraju. Mottem edukacji seksualnej w tej grupie wiekowej jest właściwe ocenianie swoich uczuć i budzenie szacunku dla emocji i przeżyć innych ludzi. Są to umiejętności ważne nie tylko w związku, ale także w innych sytuacjach życiowych. WHO zwraca uwagę na konieczność mówienia o małżeństwie, o związkach rodzinnych, o konieczności wypracowywania kompromisu, wykazywania empatii i tolerancji w związku. Dziecko powinno wiedzieć, że postawą związku jest zaangażowanie, odpowiedzialność i uczciwość. Uczeń powinien znać różne rodzaje związków. Wbrew obawom prawicowych posłów i dziennikarzy nie chodzi tutaj o gloryfikowanie związków homoseksualnych, ale przekazanie wiedzy, że istnieją różne rodzaje relacji międzyludzkich: małżeństwo, związek partnerki (hetro lub homoseksualny). Rodzinę może tworzyć mieszkające razem, dorosłe rodzeństwo. Rodziną dla dziecka może być samotny rodzic, a w domu może mieszkać np: babcia, czy dziadek. Rodzina to nie tylko mama i tata połączeni węzłem małżeńskim. Bardzo dobrym pomysłem jest przekazywanie już w tym wieku, 7-10 lat, informacji o chorobach wenerycznych, wyznaczaniu własnych granic i wiadomości o przemocy seksualnej, z naciskiem na uwrażliwienie na unikanie niebezpiecznych sytuacji – dziecko musi wiedzieć, że nikt bez jego zgody nie może go dotykać w intymne miejsce, zmuszać do oglądania narządów rodnych, dotykania ich, czy wykonania innych czynności seksualnych. Bardzo ważny jest punkt uczący jak radzić sobie w takich sytuacjach tak zwana reguła trzech kroków: mówienie „nie”, odejście i rozmowa z kimś zaufanym. Dziecko musi wiedzieć, gdzie szukać pomocy, kiedy padnie ofiarą przemocy seksualnej lub agresji i mieć świadomość tego, że odpowiada za swoje zdrowie i ma prawo dokonywać wyborów, np: powiedzieć „nie”, jeżeli ktoś je obmacuje. To wiedza niezbędna do bezpiecznego wzrastania, bez poczucia krzywdy i wykorzystania.
Założenia edukacji seksualnej w grupie wiekowej 10-12 lat. Rozpoczyna się okres dojrzewania. Dla każdego dziecka moment wejście w dojrzewanie jest sprawą indywidualną. Uaktywniają się hormony płciowe – zmienia się zachowanie dziecka i jego wygląd. Pojawiają się wahania nastroju i w sposobie postrzegania świata. Dziewczynki rozpoczynają okres dojrzewania o dwa lata wcześniej niż chłopcy. Dziewczynki szybciej rosną, rozwijają się piersi, pojawia się owłosienie w okolicach narządów rodnych i pod pachami. U dziewcząt w tym wieku może pojawić się pierwsza miesiączka – dziewczyna może zajść w ciążę, co oczywiście nie oznacza, że jest dojrzała, aby donosić ciążę i na tyle odpowiedzialna, aby zostać mamą. Około 10 roku życia dzieci bardziej zaczynają interesować się seksualnością dorosłych. Podglądają sceny erotyczne w książkach, telewizji i internecie. Pojawiają się pierwsze miłostki – dzieci trzymają się za rękę, całują w policzek. U chłopców około 12 roku życia rozpoczyna się okres intensywnego rozwoju- powiększają się penis i jądra, pojawia owłosienie w okolicach narządów rodnych i pod pachami. Głos staje się głębszy i zaczyna pojawiać się zarost. U chłopców w wieku 13 lat (średnio) po raz pierwszy ma miejsce ejakulacja, co jest oznaką, że osiągnęli biologiczną możliwość spłodzenia potomstwa i są w stanie odbyć stosunek płciowy. Wzrasta częstość masturbacji u obu płci. Często pojawia się niepewność dotycząca szybkości rozwoju, porównują się z rówieśnikami, co bywa źródłem kompleksów. Dzieci w okresie dojrzewania muszą przyzwyczaić się do swojego „nowego ciała”,często czują się nieswojo, obco, są zażenowane, bardzo przejmują się każdą krytyczną uwagą o swoim wyglądzie. U młodych osób rozpoczyna się kształtowanie seksualnego wizerunku samych siebie – uważają, że są na tyle dorosłe, aby zacząć życie seksualne i dlatego chcą być atrakcje. Dzieci są wrażliwe na sugestie, rówieśnicy zaczynają więcej znaczyć niż opinie rodziców. W edukacji seksualnej powinno zwrócić się uwagę na kwestię higieny osobistej, na wielorakie zmiany związane z okresem dojrzewania. Należy wykształcić postawę rozumienia i akceptacji dla zachodzących zmian i różnic w wyglądzie ciała. Dziecko powinno wiedzieć, że standardy piękna różnią w poszczególnych kulturach i zmieniają się upływem czasu. Celem jest ukształtowanie pozytywnego obrazu własnego ciała i poczucia swojej wartości. Dziecko musi znać budowę narządów płciowych i ich funkcje. Rozszerzone zostają informacje o antykoncepcji – dziecko wie jaka jest zależność między miesiączką /ejakulacją i płodnością i rozumie, że antykoncepcja to odpowiedzialność obojga partnerów. Zna różne metody antykoncepcji, wie, że na jej temat krążą mity i potrafi na nie odpowiedzieć. WHO podkreśla, że celem opowiadania o antykoncepcji jest bezpieczne i odpowiedzialne stosowanie środków antykoncepcyjnych w przyszłości. W Polsce straszy się rodziców, że wiedza o antykoncepcji spowoduje, że 12-latek rozpocznie współżycie seksualne. Przekonanie panikarzy jest pozbawione realizmu, oparte wyłącznie na ideologii. Wiedza o antykoncepcji to informacje ważne na całe życie – im więcej młody człowiek wie, tym lepiej, ponieważ pozwala to na dokonywanie świadomych wyborów. Młody człowiek na edukacji seksualnej dowie się jakie są objawy ciąży, jakie jest jej ryzyko przy stosowaniu antykoncepcji i bez niej. Dziecko musi dowiedzieć się, jakie są konsekwencje przypadkowych kontaktów seksualnych i seksu bez zabezpieczeń. Omawiane maja być kwestie pierwszych doświadczeń seksualnych, nie po to, aby zachęcić młodzież do seksu, ale po to, aby młodzież przemyślała swoją decyzję i nie podejmowała współżycia za wcześnie z przypadkowym partnerem. W wytycznych znalazły się wskazania, aby rozmawiać o orientacji seksualnej, o zachowaniach seksualnych, o przyjemności, masturbacji i orgazmie, a także o różnicach między tożsamością płcią a płcią biologiczną. Młodzież musi nauczyć się rozmawiania o seksie w sposób stosowny, z zachowaniem delikatności tematyki. Wytyczne WHO zapisali w wytycznych, aby zwracać uwagę na prawo do podejmowania świadomych decyzji dotyczących zyskiwania bądź nie doświadczeń seksualnych. Trzeba uświadomić młodych ludzi, że odmowa podejmowania niechcianych doświadczeń seksualnych jest podstawowym prawem człowieka. Jedną z sugerowanych treści w edukacji seksualnej jest umiejętność „odróżniania seksualności w „prawdziwym życiu” i w mediach”1 . Edukacja seksualna ma kształtować podstawę zrozumienia i szacunku dla różnorodności seksualnej. Uczeń powinien nabrać przekonania, że „seks powinien odbywać się za zgodą obu osób, być dobrowolny, równy, stosowny do wieku i kontekstu, zapewniający szacunek dla samego siebie2” Dzieci powinny być uczone, że istnieją różne sposoby wyrażania więzi między kochającymi się ludźmi – od głaskania, pocałunku, dotykania, po pieszczoty i pełne zbliżenie. W tej grupie wiekowej ponownie zwraca się uwagę na wartość uczuć i emocji oraz na rozpoznawanie ich u siebie i innych osób. Rozumienie uczuć i wartości sprzyja respektowaniu prywatności własnej i innych ludzi. Dziecko powinno poznać różnicę między miłością a pożądaniem oraz potrafić wytyczyć granice – ustalić na jaką formę kontaktu ma ochotę, a jakiej formy sobie nie życzy. Niezwykle ważnym punktem wytycznych jest rozróżnienie przyjaźni i koleżeństwa, uświadomienie różnic między etapami związku – spotykania się od sformalizowanego związku. Dziecku należy pomóc rozwijać pozytywne nastawienie do równości płci w związku. Uczeń musi wiedzieć, że wybór partnera zależy jedynie od jego decyzji i nikt nie może go zmusić do małżeństwa, czy rozstania. Nauczyciele mają obowiązek rozszerzać wiedzę dziecka o chorobach wenerycznych i psychicznych skutkach przedwczesnych lub wymuszonych kontaktów seksualnych. Uczeń musi mieć wiedzę na temat wykorzystania seksualnego, jego unikania oraz sposobu działania w sytuacji, kiedy byłby ofiarą złych zachowań seksualnych. W tej grupie wiekowej wprowadzane jest pojęcie praw seksualnych. Nauczyciele powinni zwrócić uwagę na umiejętność radzenia sobie z presją rówieśniczą, religijną, presją mediów i pornografii.
Wytyczne edukacji seksualnej dla uczniów w wieku 13-18 lat. W tym wieku dzieci w dalszym ciągu są w okresie dojrzewania seksualnego, emocjonalnego i społecznego. W tym wieku młodzież najczęściej odkrywa swoją orientację seksualną. Młodzież flirtuje, tworzy pierwsze związki, najczęściej powyżej 15 roku życia zaczyna uprawiać seks. W wielu krajach granicą dopuszczalności kontaktów seksualnych jest 15 rok życia. Eksperymentują ze związkami, przechodzą etapy doświadczenia seksualnego – całowanie, pieszczoty, petting, współżycie. Przekazane muszą być informacje na temat rytualnego krzywdzenia dzieci poprzez obrzezanie oraz informacje o błonie dziewiczej i jej odtwarzania. W programie nauczania znajdują się także lekcje na temat anoreksji i bulimii- chorób , na które cierpi coraz więcej nastolatków. Dziecko poznaje zasady funkcjonowania cyklu menstruacyjnego, pojęcie i rolę wtórnych cech płciowych. Młody człowiek powinien odróżniać przekaz medialny od rzeczywistości. Jest to niezwykle istotna umiejętność , bowiem może przeciwdziałać życiowym dramatom, typu: niepotrzebne, chorobliwe odchudzanie się, czy przeprowadzanie zbędnych operacji plastycznych. Uczeń powinien zdobyć umiejętność krytycznego myślenia odnośnie własnego ciała i przeciwstawienia się presji rówieśniczo-medialnej. Zasada samo akceptowania ma być kluczową normą moralną w życiu ucznia. Młody człowiek musi wiedzieć, że tylko on ma prawo decydować o swoim ciele, a nie rodzina, koledzy, czy sympatia. Musi nabrać krytycyzmu wobec przekazu medialnego i przemysłu zajmującego się urodą. Oznacza to, że młodzież musi zadawać sobie sprawę z tego, że nie potrzebuje operacji plastycznych, czy wstrzykiwania botoksu. W dalszym ciągu rozszerza się wiedzę z zakresu planowania rodziny – młodzież dowiaduje się o wpływie wczesnego rodzicielstwa na rozwój młodego rodzica i dziecka. Należy zwrócić uwagę na problem nieplanowanej ciąży i przedstawić młodzieży argumenty obu stron, tak, aby uczniowie wyrobili sobie stanowisko w sprawie adopcji i aborcji. Najważniejszym elementem działu „planowanie rodziny” jest rozmowa o antykoncepcji, zwrócenie uwagi na sposób uzyskania antykoncepcji oraz na antykoncepcję doraźną. Oczekiwaną postawą jest akceptacja antykoncepcji jako wspólnej decyzji pary i wspólnej odpowiedzialności za jej stosowanie. Niezbędne jest przekazanie wiedzy o przyczynach zawodności antykoncepcji i skutkach stosowania nieskutecznych sposobów zapobiegania ciąży. Po raz kolejny wraca problematyka ciąży, pojawia się kwestia bezpłodności. Młody człowiek powinien zrozumieć, że antykoncepcja to wybór, a jej skuteczność zależy od prawidłowego zastosowania. Po raz kolejny omawia się kwestię pierwszego seksualnego razu, przyjemności seksualnej, orientacji. Pojawia się zagadnienie przyznania się do orientacji innej niż heteroseksualna. Dużą uwagę wytyczne zwracają na Cieszenie się seksualnością z zachowaniem szacunku oraz na „ dokonywanie wolnych i odpowiedzialnych wyborów, umiejętność oceny konsekwencji, zalet i wad każdego możliwego wyboru (partnerzy, zachowania seksualne)”3 Istotnym punktem dla późniejszego życia wychowanków jest tworzenie i utrzymywanie związków oraz struktura rodziny i zmiany, które mogą w niej zachodzić. Wytyczne nakazują pokazanie młodzieży, że wiek, religia i kultura mają wpływ na budowanie i trwałość związku. Wszystkie związki powinny być tworzone w oparciu o równość osób i w poczuciu szacunku dla drugiej strony. Należy zwrócić uwagę na przejawy dyskryminacji, niesprawiedliwości i braku równości w związkach oraz na odpowiednie komunikowanie własnych potrzeb i oczekiwań. W grupie wiekowej 13-18 lat kontynuowane są tematy związane z higieną i badaniem siebie, np: z samodzielnym badaniem piersi oraz zagadnienia takie jak 1) Ryzykowne zachowania seksualne i ich następstwa. Podkreśla się przy okazji wpływ alkoholu, leków, presji rówieśniczej i mediów na zbyt wczesne podejmowanie współżycia 2)Choroby przenoszone drogą płciową (objawy, leczenie, zapobieganie) 3)Podejmowanie świadomych wyborów odnoszących się do decyzji seksualnych 4)Odmówienie lub przerwanie niebezpiecznego kontaktu seksualnego – chodzi o to, aby uczeń potrafił odmówić lub obronić się przed seksualną napaścią i wiedział, gdzie szukać pomocy w razie, gdyby stał się ofiarę przestępstwa na tle seksualnym. 5)Skuteczne stosowanie prezerwatyw jako środka zapobiegającego chorobom przenoszonym drogą płciową i środków antykoncepcji hormonalnej. 6)Umiejętność komunikowania swoich potrzeb seksualnych Powyższa tematyka ma na celu ukształtowanie kilku postaw między innymi: poczucie odpowiedzialności za zdrowie i dobre samopoczucie, poczucie odpowiedzialności w odniesieniu do zapobiegania chorobom przenoszonym drogą płciową/HIV i za zapobieganie nieplanowanej ciąży. Duże znaczenie dla bezpieczeństwa młodych ludzi ma wypracowanie w nich poczucia odpowiedzialności za przeciwdziałanie wykorzystaniu seksualnemu.
WHO kładzie nacisk na nabycie kompetencji medialnych, które pomogą w radzeniu sobie z pornografią i zjawiskiem przemocy seksualnej w sieci. Celem edukacji seksualnej jest ugruntowanie osobistych poglądów ucznia odnośnie seksualności, tak aby był osobą elastyczną w zmieniającym się świecie. Oznacza to, że młody człowiek powinien przeciwstawiać się presji rówieśniczej, społeczno-ekonomicznej, religijnej, kulturalnej w celu dokonania własnych wyborów seksualnych, zgodnych z jego emocjami, potrzebami i emocjami, przy zachowaniu intymności i szacunku dla partnera/partnerki. Autorzy wytycznych proponują, aby krytycznie podchodzić do norm kulturowych dotyczących ludzkiego ciała i uczyć akceptacji i doceniania różnych kształtów ciała. Wychowanie seksualne to także wiedza o rodzicielstwie zastępczym, o zmianach w płodności dokonujących się wraz z wiekiem, o leczeniu niepłodności i metodzie in vitro. Na lekcjach wychowania seksualnego nie może obejść się bez dokładnego omówienia kwestii antykoncepcji awaryjnej i aborcji. Młodzież musi otrzymać informację o usługach antykoncepcyjnych, o planowaniu rodziny w kontekście osobistej i zawodowej przyszłości. Blokiem tematycznym wartym omówienia są skutki nieplanowanej ciąży w wieku młodzieńczym. Młodzież musi posiadać umiejętność komunikowania się z partnerem, rozmowy na tematy intymne na zasadach równościowych i z poszanowaniem opinii innych. Ważnym celem edukacji seksualnej jest nauczenie dokonywania świadomych wyborów w kwestii antykoncepcji i prokreacji, krytyczne podejście do norm kulturowych w zakresie planowania rodziny. Edukacja seksualna powinna skupić swoją uwagę także na świadomym ojcostwie, to znaczy podkreślać wagę pozytywnego podejścia mężczyzn do ciąży (mężczyzna nie ucieka na wiadomość o ciąży, stara się powstrzymać kobietę przed aborcją, jest oparciem dla ciężarnej partnerki i jej pomaga), porodu i połogu, a także do wychowania dziecka. Standardy WHO nakazują, aby przekazywać pozytywny obraz seksualności, uświadamiać, że współżycie to coś więcej niż stosunek płciowy i podkreślać znaczenie seksu w różnym wieku. Uczniowie muszą uzyskać informacje o seksie traktowanym jako usługa, za dobra materialne, o uzależnieniu od seksu i pornografii, a także o seksualności osób niepełnosprawnych lub przewlekle chorych. Młodzież powinna umieć rozmawiać o rodzajach związków, radzić sobie trudnościami i sprzecznymi pragnieniami. W najstarszej grupie wiekowej pojawia się tematyka małżeństw z przymusu oraz rodzin opartych na związkach partnerskich innych niż heteroseksualne.
Widać wyraźnie nie ma tutaj tematyki technik seksualnych i zakładania prezerwatywy na banana, czy sztucznego penisa. Wiedza o seksualności to połączenie biologii, wiedzy o społeczeństwie i psychologii. Edukacja seksualna koncentruje się na kształtowaniu pozytywnego wizerunku swojego ciała, na poszanowaniu drugiego człowieka, na wiedzy z zakresu biologii i medycyny. Nikt nie namawia uczniów do masturbacji, czy aborcji – uczeń dostaje wiedzę, która umożliwi mu dokonywanie przemyślanych wyborów.

Absurdalne refleksje biskupów o edukacji seksualnej


Słowa biskupów o edukacji seksualnej nie mogły pozostać bez komentarza. Artykuł jest polemiką z biskupami, a nie atakiem na Kościół. Funkcjonariusze kościelni na wysokich szczeblach władzy za nic mają przestrzeganie zasady rozdziału kościoła od państwa. W ostatnim czasie przypomnieli o sobie i odważyli się wtrącać do systemu edukacji. To, że domagają się obowiązkowej religii nie dziwi, w końcu muszą zapewnić się kształcenie narybku, który w przyszłości będzie wykupywał msze i hojnie dotował fanaberie proboszcza. Starsi panowie, którzy nie założyli rodziny, w randze biskupa uważają się za największych ekspertów od wychowania dzieci, leczenia niepłodności, edukacji, seksualności, medycyny. Uważają, że mają prawo do żądania od społeczeństwa i polityków absolutnego posłuszeństwa. Są przekonani, że Polacy mają podporządkować się ich wytycznym, które tłumaczą wyrazem woli bożej i ich duszpasterskiej troski o zbawienie i ład moralny. Chcą, aby wszyscy kierowali się wytycznymi dogmatów watykańskich i bez słowa sprzeciwu akceptowali nawet najgłupsze pomysły kościelnej hierarchii. Tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego panowie biskupi uraczyli swoich wiernych listem pasterskim o wychowaniu młodzieży. Hierarchowie wyrazili w nim swój niepokój wprowadzeniem edukacji seksualnej sprzecznej z chrześcijańską wizją człowieka. W ich mniemaniu szkoła ma obowiązek stawiać wartości katolickie na piedestale i uczyć zgodnie z nauką kościoła katolickiego. Dwadzieścia lat rządów kleru doprowadził do wpisania w system oświaty wartości chrześcijańskich. Przeanalizuję fragmenty listu dotyczące edukacji seksualnej " Wychowanie do wartości rozpoczyna się w rodzinie. Ceńmy zatem czas wspólnych rodzinnych spotkań, rozmów, posiłku, wspólnego wypoczywania. Codzienne bycie razem uczy bowiem wzajemnego zrozumienia, zaufania, ofiarnej miłości i prawdziwej przyjaźni. Wspólne przebywanie kształtuje ponadto postawę służby i dobroci gotowej na dzielenie się radością, a jednocześnie odpornej na trudne problemy i emocje. W rodzinie powinniśmy uczyć się zwracania do siebie z miłością, szacunkiem i serdecznością. Ogromne pole do działania w zakresie wychowania do wartości ma szkoła, która powinna wspierać rodziców w wychowywaniu dzieci. Niezwykle ważne jest, aby szkoła budowała swój program wychowawczy w ścisłym porozumieniu z rodzicami. W programie tym powinny być wyraźnie nazwane i wyjaśnione wartości, na których oparty jest system wychowawczy. Wobec coraz odważniejszych prób wprowadzania do polskich szkół edukacji seksualnej, sprzecznej z chrześcijańską wizją człowieka, apelujemy do rodziców: czuwajcie nad tym, co szkoła przekazuje waszym dzieciom! Przypominamy, że bez zgody rodziców szkoła nie może realizować programu wychowawczego ani pozwalać na nauczanie przedmiotów, których treści są sprzeczne z ich przekonaniami lub wprost demoralizujące. Prawo oświatowe mówi wyraźnie o konieczności respektowania przez szkołę publiczną chrześcijańskiego systemu wartości (por. Ustawa o systemie oświaty – preambuła). Powierzając swoje dziecko szkole, rodzice nie powinni zgodzić się na edukację, która byłaby sprzeczna z ich przekonaniami i wyznawanymi wartościami. Jak zawsze w wychowywaniu do wartości rolę nie do przecenienia pełnią sami wychowawcy. Będąc przykładem i wzorem dla swoich uczniów, muszą być świadomi, że własnym życiem prezentują określony świat wartości. Nauczyciel i wychowawca nie może być neutralny. Nie powinien więc zagubić właściwej hierarchii wartości zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym. Musi być świadkiem wartości, które wyznaje." Nikt nie kwestionuje roli rodziny w wychowaniu dziecka. Można zgodzić się z biskupami, że bardzo ważne dla budowania bezpiecznego świata są wspólne rozmowy, posiłki, wypoczynek. Pełna zgoda co do tego, że to w domu rodzinnym młody człowiek powinien poznać znaczenie przyjaźni, miłości, zrozumienia i zaufania. Wartości te powinni przekazać rodzice i dziadkowie. Dorośli powinni swoim postępowaniem dawać przykład akceptowanych zachowań. Szacunek, miłość, serdeczność , wzajemna pomoc to podstawowe wartości, jakie człowiek powinien wynieść z domu rodzinnego. Edukacja seksualna nie jest sprzeczna z człowieczeństwem, być może jest różna od założeń religijnych. Szkoła musi przekazywać nowoczesną wiedzę a nie religijne zabobony. Wiedza o tak ważnej części ludzkiego życia i psychiki jakim jest seksualność nie jest deprawacją. W naukowym podejściu do seksualności zawierają się treści, które nie mieszczą się w religijnym postrzeganiu człowieka, np: zaburzenia płci, popęd seksualny, potrzeba bliskości przed ślubem. Podstawy nauczania ogólnego nie określają rodzice, ale Minister Edukacji. Rodzice nie mają wpływu na podstawę programową z poszczególnych przedmiotów. Twierdzenia biskupów biorą z braku wiedzy o edukacji seksualnej, chęci panowania nad ludzką seksualności i z niezdrowej, zbytniej fascynacji tematem. Dziecko świadome swojej seksualność, wiedzące, że ma prawo do ochrony swojej intymności, znające prawo do godności i nietykalności cielesnej nie pozwoli molestować się klerowi, "wujkom", czy internetowym pedofilom. Dziecko świadome zła jakim jest molestowanie seksualne może powiedzieć rodzicom, że ze strony duchownego lub innej osoby spotkało go takie zachowanie, a wtedy ukrywana z takim trudem przez biskupów pedofilia kleru, ujrzy światło dzienne, co spowoduje odwrócenie się wiernych od Kościoła i mniejsze wpływy w kościelnej kasie.
Warto zaznaczyć, że według kościelnych dostojników i polityków związanych z Kościołem edukacja seksualna sprowadza się do zmuszania nastolatek do rozpoczęcia współżycia płciowego i aborcji, do promocji antykoncepcji i homopropagandy. Mają oni inną wizję ludzkiej seksualności według której celem życia seksualnego jest prokreacja i oddanie się boskim planom w dziedzinie posiadania dzieci. W ich wizji potrzeby seksualne pojawiają się po odmówieniu modlitwy w noc poślubną, a dzieci są osobami pozbawionymi seksualności, które nie interesują się budową narządów rodnych i seksem. Uważają, że edukacja seksualna jest niebezpieczna dla kształtowania osobowości młodych ludzi i sprzeczna z prawem rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoim światopoglądem. Jeżeli osobowość młodych ludzi rozumiemy jako przytakiwanie Kościołowi, wrogość wobec drugiego człowieka z powodu jego wyborów seksualnych, to faktycznie edukacja seksualna ma się nijak do tych założeń. Wychowanie seksualne wychowuje do założenia rodziny, do świadomego podejmowania życia seksualnego, do rozumienia praw mniejszości i zagrożeń związanych z pornografią, pedofilią, przemocą na tle seksualnym. Intymność człowieka to nie tylko obserwowanie wydzielin z pochwy i rysowanie wykresów, to jeden z aspektów człowieczeństwa. Seksualność to integralna część osobowości człowieka, a nie boży dar, z którego można korzystać w określone dni. Warto pamiętać, że edukacja seksualna to także wiedza z biologii, higieny, zapobiegania ryzykownym zachowaniom seksualnym, umiejętność selekcji mediów pod względem wiarygodnych informacji o zdrowiu reprodukcyjnym. Edukacja seksualna to wspieranie zdrowia płciowego.
Nie pozwólmy Kościołowi wpływać na wychowanie naszych dzieci. Jedynym sposobem,a by uchronić dzieci przed dogmatami i kościelną nauką o seksualności jest dostarczanie młodemu pokoleniu naukowej wiedzy i kształtowanie kręgosłupa moralnego poprzez dowartościowanie dziecka, zainteresowanie jego sprawami, radzenie, pomoc w trudnych dla niego sytuacjach oraz niegodzenie się na udział ucznia w katechezie. Rodzice muszą stać autorytetem. W przeciwnym razie młody człowiek jest łatwym łupem dla organizacji religijnych.