Strony

środa, 10 lutego 2016

Czego nie rozumie fanatyczny katolik?


Tytuł posta jest wieloznaczny i nie naprowadza czytelnika na temat, raczej daje pole do domysłów. Fanatyczny katolik to dość specyficzna osoba, która choć wierzy w Boga, to nie do końca zna zasady wiary wywodzące się z Nowego Testamentu, a w swoim życiu kieruje się wytycznymi głoszonymi przez biskupów. Jest to osoba podatna na manipulację, która myśli schematami: kościół to wiara i polskość, kościół to dawca prawa moralnego, obrońca życia, rodziny, prawa naturalnego - bezwzględny drogowskaz, którego każdy, polski obywatel musi przestrzegać, ponieważ w przeciwnym razie przestaje być Polakiem. W tym momencie dochodzimy do sedna problemu - przekonania, że kościół jest wszechwiedzący we wszystkich sprawach dotyczących życia człowieka i ma prawo narzucać swoje zdanie także lekarzom. Wiara ma być na pierwszym miejscu, ponad zdrowym rozsądkiem, a nawet prawami obywatelskimi. Spodziewałam się, że po zmianie rządu, o zgrozo na rząd powiązany w kościołem, który nie kryje owych powiązań, ofiarą rządzących będą prawa reprodukcyjne. W cywilizowanych krajach, np w Szwecji, na Słowacji, czy w Wielkiej Brytanii kobiety mają zagwarantowany dostęp do bezpłatnej antykoncepcji i liczba aborcji rzeczywiście spada - spadek bywa niewielki, jak w Wielkiej Brytanii, ok 2-3% lub znaczny jak na Słowacji, czy w Hiszpanii. Władze szwedzkiego regionu Skania wprowadziły program refundacji antykoncepcji dla kobiet do 26 roku życia. Pomysł zgłosiła Partia Liberalna, ale poparły go zarówno ugrupowania lewicowe, jak i prawicowe, w tym Chrześcijańska Demokracja. Norrbotten (region na północy Szwecji) od 2012 roku finansuje antykoncepcję i w tym czasie liczba aborcji zmniejszyła się o połowę. Nawet działacze chrześcijańscy w Szwecji zrozumieli, że tylko refundacja antykoncepcji może zmniejszyć liczbę aborcji, a nie modły, czy opowiadanie bzdur o naturalnym planowaniu rodziny i czystości przedmałżeńskiej. Tymczasem w Polsce popularność zbiera petycja o zakazie sprzedaży antykoncepcji awaryjnej utworzona przez obrońców życia, a Ministerstwo Zdrowia chce ograniczyć dostęp do antykoncepcji awaryjnej uznając, że jest to demoralizacja młodzieży i jest kompletnie głuche na racjonalne argumenty i prawdę o antykoncepcji po stosunku. Przeraża fakt, że w Polsce mają prawo do wykonywania zawodu ginekologa lekarze, którzy straszą antykoncepcją, odmawiają badań prenatalnych, stawiają religię wyżej niż dobro pacjenta. Przykładem takich ludzi są absolwenci uczelni medycznych praktykujący medycynę, którzy podpisali deklarację wiary. O słynnej deklaracji była na blogu mowa już kilka razy. Jeden z nich, gwiazda mediów prawicowych, osoba uważająca siebie za męczennika klauzuli sumienia, prof. Chazan jeździ z prelekcjami po towarzystwach duszpasterskich i opowiada tego typu "rewelacje": "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus - przywitał się ze zgromadzonymi prof. Chazan.(....) - Musimy z całą mocą stwierdzić, że dziecko to istota ludzka od momentu poczęcia. Trwają dyskusje, nie chcę wchodzić w ten temat - zapowiedział Chazan, po czym w temat wszedł: - Nie ulega wątpliwości, że pączek, na którym jest zwinięte ludzkie życie, ma gdzieś swój początek. To nie jest moment zagnieżdżenia zarodka w błonie śluzowej macicy, nie wtedy, kiedy wyczuwamy ruchy dziecka. Nie wtedy, kiedy zaczyna czuć i słyszeć. Nie! Życie ludzkie zaczyna się wtedy, kiedy dochodzi do połączenia komórki jajowej z plemnikiem. Od tego momentu dziecko ma, zdaniem profesora, prawo do życia. - To prawo nie jest odpowiednio chronione, aborcja jest celowym zamachem na życie. Każda kobieta powinna wiedzieć, że antykoncepcja hormonalna kończy się zaburzeniami zagnieżdżania zarodka w błonie śluzowej macicy. Kobieta stosująca antykoncepcję hormonalną, biorąca tabletki "po" lub używająca wkładki wewnątrzmacicznej dokonuje zamachu na życie swojego dziecka codziennie. Podobnie jak przy okazji zapłodnienia pozaustrojowego in vitro. Mamy do czynienia z wartościowaniem życia. W imię wolności czujemy się upoważnieni, żeby niszczyć życie dziecka zanim zobaczy ono twarz matki, zanim usłyszy jej głos, poczuje dotyk dłoni." Można sprzeczać się na gruncie naukowym, czy zapłodnienie jest jednorazowym aktem, czy procesem, który kończy się w momencie zagnieżdżenia się zapłodnionej komórki jajowej w macicy, ale opowiadanie, że kobieta stosująca antykoncepcję codziennie zabija swoje "dzieci" jest przekroczeniem wszelkich kanonów etycznych i w jawny sposób sprzeciwia się medycynie. Nikt nie niszczy ludzkiego życia, ponieważ trudno mówić o ludzkim życiu w kontekście antykoncepcji - nie można zniszczyć czegoś, czego nie ma. Uznanie zapłodnienia za proces to nie wymysł "ideologii śmierci, lewaków, homolobby i innych morderców dzieci poczętych, ale pogląd zgodny z nauką - dopóki działa cykl menstruacyjny nie może być mowy o ciąży. Łączenie ideologii katolickiej z medycyną jest szkodliwe. Niestety, w naszym kraju rozdział kościoła od państwa polega na tym, że biskupi nie zasiadają w Parlamencie i rządzie, a państwo nie ma prawa wglądu w działanie kościoła. Kościół oczywiście wtrąca się w politykę, dyktuje ustawy - współdziałając dla "dobra narodu". Skutkiem działań kościoła w kwestiach rozrodu jest rosnąca liczba aborcji w podziemiu, porzucane noworodki i jeden z najniższych wskaźników dzietności. Środowiska przykościelne znacznie częściej wypuszczają do mediów nieprawdziwe informacje o antykoncepcji. Dzieje się to przy całkowitym braku reakcji środowisk liberalnych i feministycznych. Udostępnianie na FB informacji o bzdurach opowiadanych przez hierarchów i katolickich dziennikarzy na temat antykoncepcji jest zbyt małym odzewem. Artykuły blogerów i lewicowych mediów {"Codziennik Feministyczny", czy "Wysokie Obcasy") niemal natychmiast spotykają się z odpowiedzią prawicy w duchu pogardy i przeinaczania faktów. Przy obecnej, przykościelnej władzy raczej nie można liczyć na edukację seksualną w szkołach, czy na refundację antykoncepcji. Cztery lata rządów PiS-u mogą spowodować utrudnienia w dostępie do antykoncepcji i powszechne stosowanie klauzuli sumienia. Nie oszukujmy się sprawa aborcji została przegrana w 1997 roku, kiedy to Trybunał Konstytucyjny orzekł, że poprawka o aborcji z powodów społecznych jest niezgodna z Konstytucją. Dlatego zamiast haseł o prawie do aborcji na Manifie, które jedynie irytują społeczeństwo, proponuję zająć się obroną antykoncepcji, in vitro, szczepień przeciwko HPV i badaniami prenatalnymi. Polska władza nie rozumie, że utrudniając kobietom dostęp do praw reprodukcyjnych nie poprawi dzietności. Największa dzietność nie jest tam, gdzie rządzi kościół katolicki, ale tam, gdzie jest zagwarantowane prawo do antykoncepcji. Oczywiście mówimy o krajach europejskich, jako o kręgu najbliższym geograficznie i kulturowo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz