Strony

środa, 28 marca 2018

Przerażająca, ohydna manipulacja obrońców życia


O języku obrońców życia pisałam nieraz. Można powiedzieć, że zjadłam na tym zęby. W kwestii obrzydliwych obrazów mieliśmy jedynie opinię ginekologów o tym jak naprawdę wygląda aborcja i o manipulacjach wiekiem płodu przedstawianym na ich zdjęciach. Ostatnie dni przyniosły nowe informacje. Dziennikarka Newsweeka była na tajnym kursie obrońców życia. Przyszły uczestnik jest dokładnie sprawdzany, a o miejscu szkolenia jest informowany na ostatnią chwilę smsem. Przypomina to działanie tajnych lub nielegalnych grup. Zadziwia dbałość o to, żeby nikt spoza osób o światopoglądzie katolickim nie dostał się na szkolenie. Szokujące jest celowe okłamywanie kursantów i uczenie ich, jak oszukiwać ludzi. Doskonale wiedzą, że to co przedstawiają na swoich plakatach nie jest prawdziwą aborcją, że zdjęcia mają 50 lat. Robią to , aby zwrócić uwagę przechodniów, wpłynąć na ludzką wrażliwość. Osoby, które na ich "rewelacje" reagują niedowierzaniem lub które zwracają uwagę na to, że kłamią określają mianem "lewactwa, lemingów". Uczą swoich kursantów nienawiści do osób o innych poglądach. "Ale tylko tak zwrócimy na siebie uwagę. Tylko tak trafimy do ludzi – tłumaczy. Na pytanie, jak reagują przechodnie, opowiada o „lewactwie” i „lemingach”, którzy na widok jego samochodu albo pukają się w głowę, albo wzywają policję." Oprócz działania na ulicy wchodzą do szkoły. Robią wszystko, aby wprowadzić w umysł dzieci atmosferę strachu i nienawiści.Pokazują kłamliwe plakaty najmłodszym. Z pogardą wyrażają się o rodzicach uczniów, którzy nie życzą sobie, aby dziecko uczestniczyło w ich prelekcjach. Mają poczucie całkowitej bezkarności- broni ich Ordo Iuris -sekta prawników. Większość wyroków jest na ich korzyść, co wzmacnia poczucie bezkarności. Myślę, że warto o tym mówić,nagłaśniać i przeganiać fanatyków z miast, szpitali i szkół. To oszuści, a nie obrońcy życia. Trochę potrwa nim prawda dotrze do społeczeństwa i elit. Potrzeba czasu, aby ci ludzie nie byli odbierani jako "obrońcy nienarodzonych dzieci i rodziny". Chodzi im o propagowanie nienawiści wobec osób o innych poglądach, o zastraszenie kobiet, o wywołanie szoku u dzieci. To nie ma nic wspólnego z działaniem na rzecz dobra dzieci. Posługują się zdjęciami sprzed 50 lat. Niestety, przy braku edukacji seksualnej, przy dużej dawce religii w szkole, udaje się takim grupom manipulować społeczeństwem. Ludzie są podatni na takie informacje, nie mogą ich zweryfikować.Płody pokazywane są z boku, a ich działa stylizowane na niemowlaka. Oszukują także co do wieku - ich 8 tygodniowy zarodek to tak naprawdę 6 tygodni rozwoju embrionalnego.Szczytem głupoty są plakaty przedstawiające straszną metodę in vitro- zamrożone zarodki mające wygląd płodu w momencie narodzin. Ludzie mogą uwierzyć, że "dzieci są mrożone". Polecam głośne rozmowy z nimi, wyśmiewanie ich plakatów, oczywiście bez obrażania naiwnych młodych ludzi, którzy naprawdę przeszli pranie mózgu. Rozmawiamy na temat przekazu, a nie stojących osób. Warto przygotować sobie naukowe argumenty. Konieczne jest zgłaszanie takich wystaw na policję. Żadne wyroki na razie nie zmniejszają ich działań. Środowiska "pro-life" uważają, ze mają misję pokazywania czym jest aborcja i nadal będą to robić. Nie ma innego sposobu na zwrócenie uwagi na problem, jak nagłośnienie medialne. Polecam zawiadamianie lokalnych mediów i umieszczanie zdjęć z opisem na profilach miast. Okazuje się, że ludziom coraz mniej podobają się wystawy antyaborcyjne, zwłaszcza pod szpitalami, czy przy drogach szybkiego ruchu, gdzie stwarzają zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego. Wspólny sprzeciw wobec tych działań może stanie się motorem działań dla polityków opozycji. Walka z tym obrzydlistwem jest trudna dlatego, że "pro-life" działa z poparciem kościoła, a w tych grupach działają również księża Są to także grupy wspierane przez narodowców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz