Strony

czwartek, 23 stycznia 2014

Antykoncepcja awaryjna w ujęciu Frondy - ideologia zamiast faktów.


Niezawodny w tropieniu wszelkich przejawów niezgodności z nauką Kościoła portal Fronda prześwietlił portal dla matek Mamazone.pl i natrafił na artykuły oraz filmik o antykoncepcji awaryjnej. Niby nie ma w tym nic nadzwyczajnego - jest to normalne, że portal dla kobiet publikuje teksty o antykoncepcji, a na temat zapobiegania ciąży wypowiadają się ginekolodzy. Zanim umieszczę komentarz zacytuje wypowiedź redaktora o ksywce PHILO. "Na jednym z największych portali przeznaczonych dla matek, pani ginekolog Agnieszka Antczak Judycka, odpowiada na pytania dotyczące awaryjnych metod antykoncepcyjnychm czyli tabletki po stosunku. Jak można określić lekarza, którego zadaniem wpisanym w jego profesję jest ochrona ludzkiego życia, zachęcającego kobiety do stosowania antykoncepcji awaryjnej w postaci tabletki poronnej RU 486? Szarlatanem, hipokrytą, prowokatorem, a może człowiekiem głupim i pozbawionym sumienia. Odpowiedź sama przychodzi podczas oglądania tego krótkiego wywiadu, który dostępny jest na największym portalu dla mam. Szokujące jest to, że obok informacji dot pielęgnacji niemowlaka czy informacji o tym, jak dobrze przygotować się do porodu, pojawia się Pani, która zachęca, bo tak można nazwać bezkrytyczną odpowiedź na pytanie o antykoncepcję awaryjną, kobiety w ciąży (bo ciąża zaczyna się w momencie zapłodnienia komórki jajowej) do stosowania pigułki "po". Nie wiem czy administracja strony mamazone.pl jest pozbawiona kręgosłupa moralnego, czy może są to ideolodzy aborcyjni i eugeniczni, wiem tylko, że portal ma wielotysięczną oglądalność. Czyta, ogląda go wiele kobiet w ciąży czy matek. I tu proszę, mają od pani ginekolog zapewnienie, że istnieje coś takiego jak antykoncepcja awaryjna, czyli jest szansa jeszcze przez minimum 70 godzin od "wypadku" na pozbycie się niechcianego...dziecka! Cóż za hipokryzja! Dobrze, że większość komentarzy pod wypowiedzią pani Judyckiej jest krytyczna i widać, że poruszony temat wywołuje w ludziach niesmak i protest" W kwestii wyjaśnienia autor zapewne nie przeczytał tekstu , nie wysłuchał wypowiedzi pani doktor, tylko przeczytał komentarze, w których dyskutanci utożsamili antykoncepcję po stosunku ze środkiem wczesnoporonnym. Szanowny Panie Redaktorze, Pana wywód jest absurdalny. Pani doktor jedynie udziela informacji o antykoncepcji po - opowiada jak działa środek, czy ma konsekwencje uboczne i o tym ile razy w cyklu można środek zastosować. Redaktor nie odróżnia antykoncepcji od pigułki aborcyjnej. Ciąża nie zaczyna się w momencie wniknięcia plemnika do komórki jajowej. W tym momencie nie można mówić o początku nowego, ponieważ mieszanie genów następuje dopiero po 3 podziale zapłodnionej komórki, a więc dobę później. Końcem procesu zapłodnienia jest wszczepienie się blastocysty do ściany macicy. Ten moment jest początkiem ciąży. Jeżeli Pan redaktor coś opisuje, to niech chociaż przeczyta materiał źródłowy, a nie tylko komentarze i nie okłamuje czytelników. Antykoncepcja awaryjna jest legalna, a zmiana endometrium nie równa się aborcji, a nawet jest w wielu przypadkach korzystna dla zdrowia kobiet. Przypominam, że zdanie Kościoła w sprawie antykoncepcji awaryjnej oparte jest na fałszywym założeniu, że ciąża zaczyna się od poczęcia, a zapłodnienie jest aktem trwającym chwilę i kończy się na połączeniu komórek. W rzeczywistości zapłodnienie jest procesem, które kończy się na zagnieżdżeniu blastocysty. Pani ginekolog zgodnie z prawdą twierdzi, że istnieje antykoncepcja po. Nikt nie mówi o pozbyciu się niechcianego dziecka, ale o zapobieganiu ciąży. Zapłodniona komórka jajowa to nie dziecko. Matki również mają prawo do decydowania o ilości dzieci i odstępach między ciążami. Wiadomości o antykoncepcji są tak samo ważne jak informacje o pielęgnacji niemowlęcia. Pan redaktor dobitnie pokazał o co chodzi w katolickiej akcji wypisywania bzdur o antykoncepcji - chodzi o to, aby kobiety nie miały dostępu do prawdziwych informacji na ten temat. Chodzi o zmuszenie o rodzenia dużej ilości dzieci, nawet bez zachowania odstępu, który gwarantuje bezpieczną ciążę, a więc minimum 2 lata od porodu. Antykoncepcja awaryjna nie jest tym samym, co pigułka wczesnoporonna. Antykoncepcja po stosunku chroni zagnieżdżony zarodek ze względu na obecność progesteronu, który ze swojej natury utrzymuje ciążę. Tabletka wczesnoporonna - jak wskazuje nazwa niszczy zarodek i z antykoncepcją nie ma nic wspólnego. Kościół utożsamia obie tabletki, a tym samym celowo wprowadza wiernych w błąd i oszukuje. Efekt takiego działania widać pod materiałem o antykoncepcji - kobiety mylą lek ze specyfikiem niszczącym zarodek. Ciekawe są komentarze pod artykułem z Frondy. Czytelnicy wyśmiewają niewiedzę redaktora. Zacytuję kilka komentarzy. "Nie wiem czy administracja strony mamazone.pl jest pozbawiona kręgosłupa moralnego" - ja wiem natomiast, że administracja strony Fronda.pl jest pozbawiona wiedzy." "A co ma wspólnego tabletka wczesnoporonna z zabiciem dziecka ? Dziecka jeszcze nie ma, po prostu. Znowu bzdury piszecie, mącicie ludziom w głowach. Jeśli kobieta nie chce mieć dziecka, nie wolno jej do tego zmuszać. Gdyby antykoncepcja była powszechnie dostępna, nie byłoby aborcji. To żaden paradoks, że właśnie "obrońcy życia" prowokują aborcje przez swoje absurdalne ataki na edukację seksualną i antykoncepcję. Jeśli chcą zrobić coś sensownego, niech się pofatygują do domów małego dziecka, i tam jakieś opuszczone biedactwo adoptują, albo się nim przynajmniej zajmą jako wolontariusze. A o zygoty nich ich tak bardzo głowy nie bolą, bo dostaną obrzęku mózgu." " Frondo oraz pro-life, kiedy się w końcu douczycie i przestaniecie kłamać!!?? Od stosunku do zapłodnienia mija do 72h - to zależy od wielu czynników w tym czasie plemniki "czekają" na owulacje w macicy i są pulsacyjnie "wstrzykiwane" do jajowodów. W tym czasie można - na co zgodzili się nawet niemieccy biskupi oraz papieska akademia życia podać środek antyowulacyjny (w przypadku gwałtu). Najpopularniejszy jest analog progestagenów(levonorgestrel), zaburza/opóźnia owulację oraz blokuje skurcze macicy wstrzykujące plemniki do jajowodów i co udowodnione w wielu badaniach nie wpływa na receptywność endometrium oraz rozwój zygoty do stadium blastocysty." Warto zapamiętać, że antykoncepcja awaryjna nie ma charakteru wczesnoporonnego. Zapłodniona komórka jajowa nie jest embrionem, a tym bardziej dzieckiem. Kobieta, która zastosowała antykoncepcję awaryjną nie zrobiła niczego złego, nikogo nie zabiła, jedynie zapobiegła niechcianej ciąży. Fronda traktuje kobiety jak maszyny do rodzenia, osoby, które nie mają prawa do wiedzy o antykoncepcji i do jej stosowania. Muszą być gotowe na zapłodnienie, nawet przez pijanego męża i gwałciciela. Są nosicielkami życia, którego dawcą nie jest ich partner, tylko jakiś tam Bóg. Stosowanie antykoncepcji nie sprawia, że kobieta staje się złą matką, nie tworzy rodzinnego ciepła. W ujęciu Frondy kobiety mają jedynie obserwować swoje ciało, nie mogą decydować o swojej rodzinie. Nie mają nawet prawa do informacji o stanie zdrowia rozwijającego się płodu, ponieważ w razie złej diagnozy mogłyby dokonać aborcji. Po urodzeniu rodzice mogą zrobić z dzieckiem co chcą - nawet stosować przemoc. Na Frondzie nie znajdziemy tekstów o bitych niemowlakach, które w stanie krytycznym przebywają w szpitalu. Redaktorzy Frondy troszczą się wyłącznie o zapłodnione komórki jajowe i nadają im status dziecka. Drogie Panie, jeżeli nie możecie uzyskać recepty na te środki od lekarza lub nie macie ochoty na użeranie się z polskim systemem służby zdrowia, z katolickim sumieniem lekarzy i aptekarzy, to możecie zamówić antykoncepcję po stosunku za pośrednictwem banerów na blogu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz