Strony

wtorek, 26 listopada 2013

Wolność słowa na Facebooku


Miałam okazję przekonać się jak wygląda wolność słowa na Facebooku. Portal społecznościowy, który z założenia powinien być neutralny, stosuje taktykę selekcji treści. Usuwanie postów jest pożądane tylko w kilku wypadkach: 1)stron pedofilskich 2) nawoływania do przemocy ze względu na płeć, przynależność rasową, wyznanie 3)w przypadku stron odwołujących się do faszyzmu i nazizmu. Nie rozumiem usuwania postów przeciwnych Kościołowi katolickiemu,czy aborcji. To ingerencja w wolność słowa. Portal nie powinien faworyzować jednego wyznania, ani blokować użytkowników niesympatyzujących z katolicyzmem. Trudno mówić o obrazie uczuć religijnych w przypadku krytykowania papiestwa i watykańskich dogmatów. Nie ma obrazy uczuć religijnych, kiedy głośno mówi się o niegodnym zachowaniu kleru, czy potępia akcje Krucjaty Różańcowej i obrońców życia znieważających posłów, którzy głosowali za utrzymaniem ustawy antyaborcyjnej. Wolność słowa jest wartością demokratycznego państwa, nie może być ograniczana przez taką bzdurę , jak uczucia religijne. Stawianie fanaberii urażonych ultrakatolików ponad fundamentalne prawo demokracji do swobody światopoglądowej jest wstępem ku państwu totalitarnemu o charakterze religijnym. Czy naprawdę chcemy mieć drugi Iran, czy Arabię Saudyjską tylko w wersji katolickiej? Nie mam żadnych wątpliwości, że paragraf o karaniu za obrazę uczuć religijnych należy zlikwidować, bo jest on zamachem na prawa obywatelskie. Z resztą nie ma czegoś takiego jak uczucia religijne. Nie można czuć czegoś do próżni, bytu którego istnienie jest co najmniej dyskusyjne. Uczuciem można darzyć ludzi, zwierzęta, rośliny, ważne dla danego człowieka przedmioty, ulubione miejscowości, Ojczyznę, ale nie niewidzialny, rzekomy byt. Obrazą uczuć religijnych w tym kraju może być nawet dowcipny obrazek i mówienie prawdy o podwójnym życiu kleru. Blokowanie ateistów i ich stron zaczyna nabierać znamion prześladowania ze względu na światopogląd. Skrajni katolicy , zwolennicy prawicy i obrońcy życia urządzają systematyczne nagonki na profile ateistyczne, a następnie zgłaszają obrazę uczuć religijnych. Mam wrażenie, że wolność słowa w tym kraju przysługuje jedynie skrajnym katolikom, którzy do woli mogą obrażać.

środa, 20 listopada 2013

Mądrości z katolickiego sympozjum „Dylematy dotyczące ludzkiej płodności”


Powoli staje się normą, że ultrakatolicy organizują sobie spotkania, na których rozważają kwestie niewiązane z wiarą. Mają oczywiście pełne prawo do swoich spotkań i opowiadania na ich głupot. Ludzie rozsądni mają obowiązek prostowania niedorzeczności opowiadanych przez hierarchów i zaangażowanych religijnie lekarzy, czy psychologów. Prawda bez religijnego bełkotu musi przedostawać się do opinii publicznej. Oczywiście zebrani na sympozjum „Dylematy dotyczące ludzkiej płodności”, które odbyło się 16 listopada 2013 r. na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie usłyszeli jak straszne gender i jak to niszczy rodzinę. Szczerze mówiąc zdążyłam się przyzwyczaić do tego, że arcybiskup Hoser nie grzeszy wiedzą na temat ludzkiej płciowości, chociaż posiada drugi zawód i jest to, o zgrozo LEKARZ. Tym razem nie uraczył zebranych swoją obecnością, a jego przemówienie odczytała inna osoba.Zdaniem pana biskupa, kiedyś płodność była wartością cenioną i pozytywną - ludzie mieli dużo dzieci. Zauważył, że kiedyś przeżywalność dzieci była znacznie mniejsza, a rodzina wielodzietna zapewniała dostatek i pozycję społeczną. Dalej szanowny hierarcha, raczy słuchaczy stwierdzeniem, że " Obecnie doszło do odarcia płodności z należnego jej szacunku. Wpłynęło na to nie tylko ograniczenie śmiertelności i wydłużenie życia ludzkiego, lecz także rewolucja seksualna i wynalezienie pigułki antykoncepcyjnej, co hierarcha uznał za jedną z największych tragedii ludzkości." Powyższy fragment mnie zaszokował - zdaniem tego człowieka ograniczenie śmiertelności dzieci i wydłużenie życia ludzkiego jest złe, bo zmniejsza zainteresowanie prokreacją. Przecież jako ksiądz katolicki nie przysłużył się społeczeństwo daniem życia, nie ma dzieci. Rewolucja seksualna i pigułka antykoncepcyjna nie odarły płodności z należnego jej szacunku, wręcz przeciwnie, sprawiły, że ludzkość nauczyła się rozsądnie korzystać z funkcji płodności i wydaje na świat, tyle potomstwa ile jest w stanie wychować. Nie każdy ma ochotę urządzać pogrzeby swoim dzieciom, bo umierają z głodu i braku podstawowych warunków higienicznych, jak ma to miejsce w Afryce. Mamy mniej potomstwa, ale za to stać nas na kształcenie i zapewnienie godnego dzieciństwa. Nasze dzieci nie muszą paść gęsi, czy pracować w fabrykach, aby pomóc rodzicom w utrzymaniu licznego przychówku. W krajach, gdzie płodność nadal jest wysoka dzieci zmuszane są do ciężkiej pracy, nie mają zapewnionej edukacji i w gruncie rzeczy dziedziczą nędzę po rodzicach. Dalej jest jeszcze lepiej , coś w duchu zwalania winy na innych. Dowiadujemy się, że " Ruchy feministyczne uznały, że płodność kobiety jest powodem jej upośledzenia politycznego, ekonomicznego i społecznego. Że jest przeszkodą i zagrożeniem dla równości płci, że generuje ubóstwo i katastrofę ekologiczną – Dziś płodność podporządkowuje się wymogom kultury hedonistycznej, co nie sprzyja budowaniu trwałych relacji i podejmowaniu decyzji o prokreacji. określił seksualność współczesnych ludzi jako egocentryczną, czego konsekwencją jest wzrost zaburzeń orientacji seksualnej, depresja demograficzna, wzrost niepłodności nabytej i dehumanizacja płodności, która staje się produkcją i hodowlą." Znów błąd - to nie płodność jest powodem upośledzenia politycznego, społecznego i ekonomicznego kobiet, ale kultura i religia, które rolę kobiety podporządkowały płodności. Kobieta stała się niewolnicą płodności, nie mogła nad tym zapanować, musiała być posłuszna, oddawać się mężowi i rodzić dzieci, z których tylko niewielka część przeżywała. Mężczyźni też są płodni, ale jakoś ta cecha nie wpływa na ich pozycję. Dzięki antykoncepcji i feminizacji można kontrolować płodność, na czym zyskuje rodzina i każdy jej członek. Im większe bezpieczeństwo ekonomiczne, tym mniej dramatów związanych z ubóstwem i brakiem życiowych perspektyw. Liczne potomstwo trzeba przede wszystkim utrzymać, a nie da się tego zrobić z jednej pensji, przy obecnych cenach czynszu, prądu, gazu i podstawowych artykułów. Biskupowi dobrze mówi się, ponieważ to nie on utrzymuje dzieci, a sam opływa w bogactwach. Seksualność współczesnych ludzi jest świadoma, a nie podporządkowana zachowaniu gatunku, opiera się na przyjemności, nie ogranicza się do obowiązku płodzenia dzieci. Małżeństwo nie jest wyrokiem i w razie przemocy w rodzinie, czyt zdrady może je zerwać. Związki opierają się na poszanowaniu drugiej strony, zrozumieniu i miłości. Przyrost naturalny jest mniejszy, ale przyczyną tego zjawiska nie jest edukacja seksualna, czy rewolucja seksualna, tylko brak warunków do wychowania dzieci - zbyt duże ceny mieszkań, wygórowane ceny czynszu, umowy śmieciowe, brak stabilizacji zatrudnienia i niepłodność. In vitro to nie produkcja, ale metoda leczenia. Z kolei pani Teresa Król uraczyła słuchaczy opowieściami o WdŻ. Lekcje WdŻ wspierają rodzinę i integralność ludzkiej seksualności. Uczą prawdy o antykoncepcji, to znaczy przedstawiają jej szkodliwość i promują npr (naturalne planowanie rodziny). Pani Król przypominała postawę dzielnego ministra Handkego, którego zespół nie poddał się naciskom środowisk lewicowych i wprowadził obecny program WdŻ, w ramach ,którego "dzieci i młodzież korzystają z edukacji seksualnej typu A, a więc z tzw. wychowania do czystości." Znaczy to tyle, że dowiadują się, że seks przed ślubem niszczy płciowość i jest zły. Integralność ludzkiej seksualności polega na powiązaniu jej z jakimś bożym planem i stosowaniem npr. Pani ekspertka (autorka podręczników do wychowania do życia w rodzinie) przytoczyła dane Eurostatu z 2010 r, według których. to właśnie Polska ma najniższy odsetek aborcji, ciąż i osób zarażonych chorobami przenoszonymi drogą płciową wśród nastolatków. Nie zauważyła tylko, że w Polsce nie ma statystyk o prawdziwej liczbie ciąż wśród nastolatek, a część tych ciąż jest usuwana w podziemiu aborcyjnym i nigdy nie znajduje miejsca w karcie ginekologicznej pacjentki. Młode Polki nie mają pojęcia czym są choroby weneryczne i nie zgłaszają się na badania , stąd niska liczba chorób wenerycznych wśród nastolatków. Nastoletnie Polki nie mogą same korzystać z usług ginekologa, muszą być w towarzystwie dorosłego opiekuna, więc nie zgłaszają takich problemów. Dane Eurostatu są niewiarygodne, jeżeli chodzi o polskie nastolatki i świadczą jedynie o tym jak szkodliwy jest WdŻ, który zostawia młodzież w niewiedzy dotyczącej zdrowia reprodukcyjnego. Warte odnotowania jest to, że druga część sympozjum została poświęcona antykoncepcji. Referat wygłosił prof. Chazan, ginekolog-katolik, przeciwnik in vitro i antykoncepcji. Jak można się domyślać nie było o obiektywnym spojrzeniu na antykoncepcję, jedynie straszenie. Mam wrażenie, że stan wiedzy przeciwników antykoncepcji zatrzymał się na poziomie z lat 80-tych. Nie dostrzegli, że przez 30 lat antykoncepcja rozwinęła. Zdaniem profesora? "Antykoncepcja szkodzi kobiecie i dziecku, dlatego angażowanie autorytetu lekarza do promowania jej uwłacza etyce – powiedział ginekolog. – Jednak producenci środków antykoncepcyjnych uzależniają lekarzy od siebie poprzez fundowanie zagranicznych wyjazdów, organizowanie konferencji naukowych czy wpływanie na redaktorów pism medycznych. Czynią to przeznaczając znaczne środki finansowe na promocję specyfików, które niczego nie leczą, a wręcz niszczą zdrowie kobiet. Zatrzymam się na chwilę. Nie bardzo rozumiem w jaki sposób antykoncepcja szkodzi dziecku, skoro nie dopuszcza do jego powstania? Używając wyłącznie argumentów logicznych trzeba stwierdzić, że skoro nie ma dziecka, to nie może dziecku zaszkodzić. No, chyba, że szkodliwością dla dziecka jest to, że nie dopuszcza się do zapłodnienia!!!!! Pan profesor posuwa się do oczerniania całego środowiska ginekologów, oskarża ich o korupcję. Nawet jeżeli firma farmaceutyczna organizuje konferencje naukowe to cóż w tym złego? Pan profesor zapomina, że nie koncernów, które produkują wyłącznie antykoncepcję. Koncerny wytwarzają szeroki asortyment leków i jak każdy podmiot gospodarczy mają prawo promować swoje produkty. Lekarz -ginekolog opowiadający, że antykoncepcja niczego nie leczy to skandal. Środki antykoncepcyjne są lekami używanymi w ginekologii. Fanatyzm religijny tego pana, chęć przypodobania się klerowi sprawiły, że stracił wiarygodność. Pan profesor w swoim zastraszaniu kobiet posuwa się kłamstwa i twierdzi wbrew wynikom badań, że antykoncepcja powoduje raka jajnika. Rozśmieszył mnie jeden fragment " zażywanie antykoncepcji hormonalnej wpływa negatywnie na zdrowie całej populacji. Wydzielane z moczem kobiet estrogeny przedostają się do wód gruntowych i powodują wzrost zachorowań na raka piersi, jajnika i prostaty wśród wszystkich osób mieszkających na danym obszarze". Estrogeny to jeden z kobiecych hormonów. Kiedyś czytałam, że antykoncepcja truje ryby. Powyższy cytat należy zaliczyć do tego typu plotek. Z kolei pracownica Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego stwierdziła w swoim referacie, że to mężczyzna zmusza kobietę do stosowania antykoncepcji, a ona przez to czuje się niekochana. Zdaniem prelegentki kobieta ma poczucie niesprawiedliwości, bo to ona skutki antykoncepcji i jest dla męża przedmiotem użycia. Mąż szybko nudzi się seksem na każde zawołanie, co skutkuje brakiem satysfakcji seksualnej u obojga. Bzdury tego typu są codziennością w mediach katolickich. Kobieta, która zapewne nigdy nie stosowała antykoncepcji powtarza brednie wyczytane w pismach biskupów i encyklikach papieskich. Po pierwsze to kobieta decyduje o antykoncepcji i nie ma poczucia niesprawiedliwości, ani tego, że jest przedmiotem użycia. Jest partnerką, która korzysta z prawa do realizacji potrzeb seksualnych w związku, może się kochać, kiedy ona i partner mają na to ochotę. Ich seks jest uzależniony od potrzeby bycia razem, okazania miłości, nawet, jeżeli jest to spontaniczne, a nie od temperatury w pochwie i gęstości śluzu. Czytając relacje z katolickich konferencji nie sposób nie zauważyć, że przedstawiciele Kościoła cały czas stwarzają sobie wrogów po to, aby utrzymywać posłuszeństwo wiernych i wytwarzać ciągłe poczucie zagrożenia. W XXI wieku tymi wrogami są; gender, ginekolodzy wypisujący antykoncepcję, środki zapobiegania ciąży, edukacja seksualna, ateiści, osoby homoseksualne, lewica.

sobota, 16 listopada 2013

Kto zagraża wolności?


Absolutnie nie zgadzam się ze stwierdzeniem Prezydenta, że Polska dopiero po 1989 roku odzyskała wolność. Mam wrażenie, że w latach PRL-u Polacy mieli więcej wolności - nie byli uzależnieni od wielkich koncernów, ideologii religijnej, niedouczonych biskupów, którzy nachalnie narzucają społeczeństwu swoje zdanie, polityków, którzy nie rozumieją fundamentalnego prawa do prywatności, wszechobecnego konsumpcjonizmu, który kształtuje nasz gust, światopogląd, modę i wybory życiowe. W PRL-u brakowało wolności słowa i zrzeszania się, ale za to nie było głodujących dzieci, oddawania nieruchomości Kościołowi za bezcen, wielkiej rzeszy bezdomnych. Po 24 latach od wielkiego przełomu państwowego wolność słowa nadal nie istnieje. Owszem można krytykować władzę i opozycję oraz urządzać demonstrację, ale absolutnie nie wolno krytykować religii katolickiej i nietykalnego kleru. Prawdziwy Polak -katolik, czytaj człowiek wierzący w nieomylność biskupów i symbole religijne jest wyczulony za wszelką negatywną opinię o swoich pasterzach i symbolach. Kościół histeryzuje z powodu filmu na którym jego nagi autor ociera się o figurę Chrystusa. Mamy wrzaski o obrazie uczuć religijnych, o przekroczeniu granic sztuki, o zniesławieniu Polaków i inne tego typu bzdurne argumenty. Dzielnie wtórują posłowie PiS-u, których jak powszechnie wiadomo obraża wszystko, poza chciwością Kościoła i skandalami pedofilskimi. Pisane są pozwy i donosy do prokuratury przeciwko Muzeum Sztuki Nowoczesnej, organizowane przez religijnych fanatyków jakieś głupkowate modły mające być zadośćuczynieniem niewidzialnej istocie za obrazę porcelanowej figurki, atakowany jest dyrektor muzeum. Autor wyraźnie tłumaczy, że znieważa symbol, a nie postać Chrystusa. Biskupi i politycy PiS-u nie odróżniają pojęć. Kler przecież doskonale wie, że w Biblii jest zakaz czczenia ludzi i tworzenia wizerunków Boga. Z biblijnego punktu widzenia racja jest po stronie artysty. Kult świętych, obrazów maryjnych, krucyfiksów nie ma nic wspólnego z wiarą chrześcijańską, to papieskie wymysły i dogmaty ustalone na kolejnych soborach. Przedmiotem czci powinien być Bóg, a nie dwie deski z przybitą do nich postacią, która wyglądem odbiega od oryginału. Moje słowa mogą razić uczucia Polaka- fanatycznego katolika, jednakże bardziej od urojeń, czy dogmatów cenię prawdę i teksty źródłowe. Wolności zwłaszcza, osobistej zagraża hierarchia kościelna. Celowo nie piszę Kościół, bo trzeba oddzielić panów biskupów i skrajnie konserwatywne media od wiernych. Osoby wierzące o poglądach umiarkowanych lub niepraktykujące chodzenia do Kościoła nie nawołują do atakowania symboli innych grup społecznych, nie oczerniają, nie bronią pedofilii w koloratkach. Wolności Polaków zagraża bieda i umowy śmieciowe, które naruszają ludzką godność. Wolność Polaków atakują grupy nacjonalistyczne, które chcą wyrugować z przestrzeni publicznej ludzi o innym światopoglądzie i zasadach etycznych. W Święto Niepodległości dają o sobie znać - głoszą obraźliwe hasła i demolują miasto. Ostatnio część tych grup zaangażowała się w obronę życia poczętego, konkretnie płodów z zespołem Downa, polegającą na oczernianiu posłów PO, którzy mieli odwagę przeciwstawić się katolickim fundamentalistom i zagłosowali za obowiązującą ustawą antyaborcyjną. Wolności Polaków zagraża przede wszystkim punkt o obrazie uczuć religijnych, ponieważ godzi on w fundamentalne prawo człowieka do wyrażania swoich myśli i oceniania otaczającej go rzeczywistości. Wolności rodaków nie sprzyja coraz niższy poziom edukacji, która jest nastawiona głównie na rozwiązywanie testów, a nie na samodzielne myślenie i samokształcenie. Niewyedukowanym społeczeństwem łatwiej manipulować, okłamywać, zastraszać. Nie sposób nie zauważyć, że skrajnych katolików obraża wszystko, nawet ateistyczne bilbordy i postulaty wprowadzenia edukacji seksualnej. Ich uczucia religijne rani in vitro, sztuka, tęcza na Placu Zbawiciela - symbol pojednania, tolerancji, a według Biblii przymierza człowieka z Bogiem. Uczucia religijne fanatyków ranią osoby homoseksualne, ateiści, odwieczni wrogowie zwani masonerią i żydokomuną. Ich uczucia nie doznają uszczerbku na widok bluźnierczych w stosunku do Biblii wizerunków świętych, nagi Chrystus przepasany kawałkiem materiału na biodrach i przyczepiony do krzyża, modlitwy w miejscach publicznych, typu: galerie sztuki, rynki miast. Nie ranią uczuć religijnych limuzyny biskupów, pałace, czy święcenie supermarketów, kanalizacji i sprzętu wojskowego. Uczuć religijnych polskiego katolika nie obrażają afery pedofilskie w kościele,zrzucanie winy na rodziców, metodę badań naukowych i feministki. To przecież atak lewackich sił na biskupów i wspólnotę Kościoła, sposób na skłócenie ludu z bożymi pasterzami. Jakże perfidne jest oburzenie fanatyków, którzy rozdzierają szaty nad pomysłem odbudowania zniszczonej przez nacjonalistyczną hołotę tęczy, lamenty, ile za te pieniądze byłoby obiadów dla dzieci. Ci sami fanatycy nie dostrzegają, że budowa Świątyni Opatrzności Bożej pochłania 20 milionów złotych rocznie, a roczny koszt nauki religii w szkołach to ponad miliard złotych. Ile za te pieniądze można by ufundować obiadów, a nawet zwiększyć zasiłki dla rodzin wielodzietnych? Bycie ateistą w tym kraju oznacza prześladowanie i poniżanie. Bracia skrajni katolicy podpuszczani przez fanatyczne ruchy religijne i część hierarchii ograniczają przykazanie miłości do swojej grupy wyznaniowej, do innych żywią niechęć, a nawet nienawiść. W końcu ateiści nie dają na tacę, a nie biorą udziału w korupcji zwanej duszpasterskimi odwiedzinami rodzin w okresie bożonarodzeniowym, nie zamawiają mszy, a swoje dzieci trzymają z daleka od spowiedzi, rekolekcji, mszy szkolnych, a nawet katechezy. Ateiści nie płacą egzorcystom za wypędzenie jakiegoś diabła. Należy nimi straszyć społeczeństwo. Warto wspomnieć, że papieże, którzy sprawowali watykański tron w okresie, kiedy Polska była pod zaborami, popierali zaborców i sprzeciwiali się dążeniom niepodległościowym Polaków. To mit, że Kościół walczył o niepodległość. Do prawdziwej wolności wiele nam brakuje. Aby ją uzyskać społeczeństwo musi zrozumieć, na czym polega tolerancja i szacunek dla drugiego człowieka oraz domagać się ograniczenia wpływu biskupów na polityków i życie społeczne.

wtorek, 12 listopada 2013

Bez komentarza


Jak co roku mieliśmy w dni święta narodowego, Odzyskanie Niepodległości popis nienawiści narodowców. Rozróby i genezę Ruchu Narodowego pominę, ponieważ moje wzburzenie jest ogromne. Zastanawia mnie kilka spraw. Święto Niepodległości jest z swojej natury świętem narodu, powinno być dniem radości i dumy. Do momentu przemówień PiS- u i wyruszenia pochodu narodowców jest dniem radosnym, wesołym. Mamy biegi, inscenizacje z epoki, składanie kwiatów, festyny i pokojowe demonstracje. Niestety, zabawa kończy się, kiedy demonstrację narodowców dochodzą do połowy swojej trasy. Banda głupków, (nie są to wszyscy uczestnicy), niszczy mienie, wyzywa, urządza bijatykę z policją, a nawet atakuje ambasadę. Uważają się za patriotów, za ludzi miłujących Polskę. Zniszczyli symbol przymierza i tolerancji. Brakuje im wiedzy, obycia we świecie, elementarnych zasad kultury. Mam dość takiego miłowania, kiedy to skanduje się hasła nawołujące do nienawiści wobec osób o innym światopoglądzie, niszczenia samochodów i mienia publicznego, języka nienawiści. Jakość, jako Polka, nie widzę nic patriotycznego w ubliżaniu bezdomnym, burdach w mieście, atakowaniu ambasady Rosji, przemocy, stwarzaniu zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi. To nie jest patriotyzm, to chuligaństwo i nienawiść. W tym miejscu trzeba zadać pytanie: kto dopuścił nacjonalistów i faszystów do debaty publicznej? Warto przypomnieć rok 2005, kiedy to PiS zaprosił do koalicji Młodzież Wszechpolską. Obecnie Ruch Narodowy utożsamiany jest przez sejmową prawicę z patriotami. Kibole i faszyści to dobrzy katolicy i obrońcy poczętego życia. Biorą oni udział w pikietach oczerniających polityków, którzy mieli odwagę głosować przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej. Ruch Narodowy zarówno w wersji męskiej i kobiecej opowiada się przeciwko konwencji antyprzemocowej, walczy z osobami o innej orientacji seksualnej, czym zaskarbił sobie poparcie PiS-u i Kościoła. Ruch Narodowy jest pokazywany w mediach, zdjęcia z ich akcji trafiają do mediów, a działacze są bronieni przez największą partię opozycyjną. Tych ludzi należy izolować, nie można nakręcać spirali przemocy i doprowadzać do wrażenia, że są oni uczestnikami życia politycznego. Media pozwoliły na ich obecność w przestrzeni publicznej i mamy tego skutki. To nie jest patriotyczna siła, ale antypolska banda chuliganów. Nie mówię o osobach, które spokojnie szły w manifestacji i naprawdę wierzyły, że na marszu będzie spokojna, radosna, świąteczna atmosfera. Państwo powinno zakazywać na rok demonstracji organizacjom, które dwukrotnie wywołały bójkę.

niedziela, 10 listopada 2013

Antykoncepcja awaryjna - środek trudno dostępny


Celem mojego artykułu nie jest opisywanie jak działa antykoncepcja awaryjna (po stosunku), ale zastanowienie się nad tym dlaczego w Polsce wciąż jest trudno dostępna. Dowiedzieliśmy się, że niemieckie władze zgodziły się na to, aby antykoncepcja "po" była możliwa do kupienia bez recepty. Ma być dostępna w aptekach po konsultacji z farmaceutą. Władze uznały, że łatwiej będzie kobietom chronić się przed niepożądaną ciążą. Wzorowały się na innych krajach, w których ułatwienie dostępu do antykoncepcji ratunkowej spowodowało znaczy spadek liczby aborcji. Co prawda ginekolodzy obawiają się, że nowe przepisy pogorszą jakość opieki ginekologicznej, a skutki będą odwrotne od zamierzonych. Wydaje się, że przy odpowiedniej edukacji i właściwej promocji tych środków takiego niebezpieczeństwo jest minimalne. W Polsce o takich przepisach możemy pomarzyć. Dlaczego? W Polsce mamy problem z ginekologami i farmaceutami z katolickim sumieniem, którzy uważają pigułkę po stosunku za środek wczesnoporonny i rozpowiadają te kłamstwa w prawicowych mediach. Uważają, że środki antykoncepcyjne hormonalne zabijają poczęty zarodek, ich zdaniem zapłodniona komórka jajowa ma prawa człowieka i jest dzieckiem. Przez zastosowanie takiego środka dziecko nie ma szans na przeżycie. Zapominają o tym, że nawet przyjmując, że zapłodnienie jest początkiem życia, to dopiero po 12-36 następuje pierwszy podział zapłodnionej komórki jajowej, a mieszanie genów, czyli powstanie nowego życia następuje po 3 trzecim podziale, a więc dawno po czasie, w którym działa antykoncepcja "po". Po drugie moraliści katoliccy uważają, że seks ma sprzyjać prokreacji i nawet gwałt nie jest powodem, aby zapobiegać ciąży. Polską bolączką jest to, że politycy bojący się Kościoła tworzą prawo i o zgrozo, część z nich otwarcie przyznaje się do tego, że kieruje się w pracy posła nauką Kościoła. Na razie nie mogą liczyć nawet na minimalny upust w cenie. Istnieje kilka argumentów za ułatwieniem dostępu do antykoncepcji ratunkowej. 1)Zmniejsza liczbę niechcianych ciąż i aborcji 2) Daje kobiecie możliwość decydowania o sobie, nawet w sytuacji nagłej. 3)Jest ratunkiem dla ofiar gwałtu - lepiej zabezpieczyć kobietę przed ciążą niż narazić ją na nerwowe oczekiwanie na miesiączkę i zastanawianie się co zrobić z ewentualną ciążą. Nie jestem pewna , czy leki hormonalne powinny być dostępne bez recepty, ale z pewnością ich cena powinna być znacznie niższa, a ofiary gwałtu powinny mieć antykoncepcję ratunkową za darmo. Każda kobieta, która prosi o wypisanie antykoncepcji po stosunku powinna mieć wykonane usg, aby ocenić, czy doszło do owulacji i czy może dojść do ciąży. Jeżeli jest dawno po owulacji, to nie ma konieczności brania tabletki. Osobom, które potrzebują tych środków, a mają problemy z ich zdobyciem, polecam banery na moim blogu. Tutaj nikt nie robi problemów, a leki dostarczane są na czas.

wtorek, 5 listopada 2013

Nawet arcybiskup nie jest bezkarny.


Polska budzi się z klerykalnego odrętwienia. Polakom nie podobają się pełne nienawiści, pustosłowia, pouczeń, oparte na stereotypach wypowiedzi biskupów, zwłaszcza te dotyczące in vitro, planowania rodziny i pedofilii wśród katolickiego kleru. Społeczeństwo daje upust w swoich komentarzach, blogach, na stronach antykatolickich na portalach społecznościowych. Badania opinii publicznej, w których wyrażamy swoje zdanie, wskazują, że Polacy ma po dziurki w nosie obecności duchowieństwa w polityce, wtrącania się do intymnych spraw i poczucia bezkarności kleru. Jeszcze do niedawna panowało społeczne przekonanie, że ksiądz, a tym bardziej biskup byli uznawani za osoby nietykalne, wręcz święte. Na szczęście ten pogląd odchodzi powoli do lamusa. Świadczą o tym informacje medialne o kościelnych "błędach" i przestępczości, pozwy o molestowanie seksualne. Wyroki są skandalicznie niskie, a i tak nie są wykonywane, a przełożeni skazanych nawet nie raczą ich dymisjonować z zajmowanych stanowisk. Obraźliwe wypowiedzi jednego z najważniejszych polskich biskupów, pana Michalika o pedofilii, w których ów "znawca tematu, wybitny seksuolog i psycholog" zwala winę za pedofilię wśród duchownych na feministki, dzieci, metodę badań naukowych -gender, na rozwiedzionych rodziców, adopcję dzieci przez pary homoseksualne, doczekały się reakcji prezeski stowarzyszenia „Stop stereotypom” i przewodniczącej Twojego Ruchu w regionie świętokrzyskim, pani Małgorzaty Marenin, która złożyła pozew do sądu przeciwko arcybiskupowi Michalikowi. Pani Małgorzata uzasadnia swój pozew następująco: "Oskarżam Józefa Michalika (...) o to, że (...) pomówił mnie, jako przedstawicielkę ruchu feministycznego oraz jako osobę po rozwodzie, wychowującą dziecko w niepełnej rodzinie, o takie postępowanie, które poniża mnie w opinii publicznej i naraża na utratę zaufania potrzebnego działalności społecznej" - czytamy w pozwie. Wnosi również o zapłatę przez arcybiskupa 2 tys. zł nawiązki na rzecz fundacji Centrum Praw Kobiet. "Zrzucanie winy za pedofilię w Kościele na dzieci z rozbitych rodzin to cios dla rodziców, którzy często decydują się na rozwód właśnie po to, aby uchronić dzieci przed patologiami występującymi w rodzinie. (...) Słowa arcybiskupa Michalika upokarzają mnie jako samotną matkę po rozwodzie, który odbył się z winy męża. W najmniejszym bowiem stopniu nie czuję się współodpowiedzialna za szerzenie się pedofilii w Kościele. Przerzucanie odpowiedzialności za tę plagę na rozpadające się rodziny jest dla mnie szczególnie bolesne" - napisała Małgorzata Marenin w uzasadnieniu pozwu. Odnosi się również do słów arcybiskupa dotyczących feministek: "(...) po raz pierwszy spotkałam się z zarzutem, że działalność ruchów kobiecych w obronie praw kobiet jest przyczyną przestępczości pedofilskiej. Wypowiedź ta (...) poniża mnie w opinii publicznej jako przedstawicielkę tychże ruchów i naraża na utratę zaufania" http://kielce.gazeta.pl/kielce/1,47262,14894203,Kielczanka_pozywa_biskupa_Michalika__Za_slowa_o_przyczynach.html#ixzz2jnunDScd Pani Małgorzata zamierza uświadomić hierarchom kościelnym, że nie stoją ponad prawem. Przez wiele lat wierzyli, że mogą mówić co chcą, obrażać wszelkie grupy społeczne i nic im nie grozi. Tym razem przeliczyli się. Społeczeństwo ma dość i popiera w większości działanie pani Małgorzaty. Dzielna Kielczanka ma nadzieję, że dzięki niej, ludzie zaczną składać podobne pozwy. Zobaczą, że mają prawo pozywać kler, jeżeli poczuli się dotknięci ich słowami. Pora, aby biskupi zaczęli brać odpowiedzialność za swoje czyny. Pani Małgorzata podkreśla, że jej pozew nie jest walką z wiarą, ale walką o prawdę, o to, aby Kościół przyznał się do zboczeń w swoim kręgu i przestał zwalać winę na innych. Zdaniem pani powódki "Arcybiskup Michalik chce zakorzenić w naszym społeczeństwie taką świadomość, że rodziny niepełne, to rodziny mało wartościowe. To kolejny stereotyp do pokonania przeze mnie. Będę z tym walczyć do końca.". Dzielna pani Małgosia wyraziła chęć spotkania z arcybiskupem i wyjaśnienia mu, jak wielką robi krzywdę rodzicom takimi słowami. Pani Małgorzata zauważyła,że słowa o tym , że pedofilię odpowiedzialni są rozwiedzeni rodzice mogą wywołać wśród przekonanie wśród sprawców, że to nie oni są winny krzywdzenia dzieci. Jest to bardzo niebezpieczne społecznie. Na reakcję środowisk klerykalnych nie trzeba było długo czekać. Redaktor Frondy wylał pomyje na panią powódkę. Oskarżył ją o nienawiść do chrześcijaństwa. Uważa on, że pani Marenin chce zamknąć usta prawdzie, przecież pan Michalik wskazał jedynie przyczyny pedofilii. Czytając tekst na Frondzie miałam wrażenie, że tylko hierarchowie mają prawo obrażać. Wtedy nazywa się to nauczaniem, obiektywną prawdą,objawieniem woli bożej. Z kolei każda krytyka biskupów jest atakiem na Kościół,jego moralne nauczanie i na chrześcijaństwo. Pozytywnie zaskoczyło mnie to, że spora część komentarzy pod tekstem jest przychylna pani Małgorzacie. Fronda wydrukowała wypowiedź pani poseł Pawłowicz, która wręcz używa wulgarnych zwrotów i obraża powódkę. "Małgorzata Marenin nie jest w stanie zrozumieć, że każdy z nas ma prawo do opisu pewnych zjawisk w państwie i ich ogólnej oceny. Jeśli Marenin utożsamia się z ruchami kobiecymi, to jest jej sprawa. Natomiast pozew świadczy o totalnym nieuctwie i analfabetyzmie intelektualnym, bo przecież powszechnie znane są badania, które analizują przyczyny patologii w rodzinie i dowodzą skutków tych patologii. Rozwiedzeni rodzice, pornografia, rozluźnienie obyczajowe... Mogłabym długo wymieniać. To powszechnie znane fakty, potwierdzone wieloma badaniami. {...} Takie paniusie powinny się mocno zastanowić nad swoim życiem, czy aby same nie krzywdzą swoich dzieci. Przecież powszechnie wiadomo, że każdy rozwód, bez względu na przyczynę, wyrządza krzywdę dzieciom. Dla wszystkich sądów, zajmujących się sprawami rozwodowymi jest to fakt powszechnie znany. Naprawdę współczuję pani Marenin analfabetyzmu intelektualnego. Ale to mnie jakoś nie dziwi, skoro ta pani działa w okolicach jakiegoś Twojego Rucha. To wszystko tłumaczy" To, że pani poseł Pawłowicz nie ma bladego pojęcia o czym mówi , to wiemy z jej licznych wypowiedzi. Skłonność do obrażania pokazała nieraz. Jest to osoba pozbawiona elementarnych zasad kultury. Popiera w całości Kościół. Dziwi to, że jako prawnik opowiada się przeciwko rozwodom, że nie dostrzega okoliczności, kiedy to rozwód jest koniecznością, np: w przypadku przemocy w rodzinie. Rozwód nie jest wtedy traumą, ale aktem ratującym rodzinę. Pani Pawłowicz sieje nienawiścią do lewicy, nie ma żadnej zdolności do dialogu, a jak okazuje się w przytoczonej wypowiedzi ma problemy z odmianą nazw własnych. Przynosi wstyd pracownikom akademickim. Rozumiem, że można szukać przyczyn, które sprawiają, że w człowieku ujawniają się skłonności pedofilskie. Jednakże wypowiedzi pana Michalika nie dotyczyły przyczyn społecznych zjawiska, nie dotyczyły sprawców, a są próbą przerzucenia winy ze sprawcy , a ofiarę i rodzinę poszkodowanego oraz organizacje społeczne. Mam nadzieję,że pomimo przypuszczeń prawników, że pozew nie ma szans w sądzie, bo pan Michalik nie odnosił się do konkretnej osoby, pani Małgorzata osiągnie sukces. Nawet, jeżeli nie wygra, to da sygnał, że biskupi nie są ponad prawem i nie mogą bezkarnie obrażać społeczeństwa. Trzymam kciuki za panią Małgosię. Gratuluję odwagi i serdecznie pozdrawiam.

niedziela, 3 listopada 2013

W obronie mediów i dzieci


Biskupi nie przestają zaskakiwać swoją arogancją, pychą, brakiem empatii, chęcią władzy nad społeczeństwem, polityką i mediami oraz wyjątkową bezczelnością. Jeden z nich , bp Adam Lepa udzielił wywiadu rydzykowej gazetce "Nasz dziennik", w którym wyraża swoje oburzenie, że Telewizja Polska nagłaśnia sprawę seksualnego wykorzystywania dzieci. W tym miejscu trzeba przypomnieć, że Telewizja Publiczna ma w swoich założeniach krzewić chrześcijańskie wartości, pozytywnie kreować wizerunek Kościoła katolickiego i jego dostojników. Tymczasem pokazała wywiad z ofiarami księdza G i biskupa W - polskich duchownych pełniących misję ewangelizacyjną na Dominikanie, a do tego w programie "Tomasz Lis na żywo" wystąpili panowie, którzy w dzieciństwie doświadczyli molestowania seksualnego przez księdza, a wśród innych mężczyzna, który wystąpił o odszkodowanie do Kurii. Goście ze szczegółami opowiedzieli dramatyczne historie. Pan biskup uważa, że mówienie o pedofilii ma na celu wzbudzanie nienawiści do pracowników Kościoła. Uważa on, że to nie jest informowanie,a celowa eskalacja napięcia. "Uważna obserwacja programów telewizji publicznej pozwala stwierdzić nieukrywane wysiłki redaktorów, żeby eskalować napięcie w wypowiedziach na temat pedofilii wśród księży. Udziela się to telewidzom. W tym celu powtarzane są w jednej rozmowie najbardziej drastyczne opisy zachowań księży pedofilów. To już nie jest zwyczajne poinformowanie o wydarzeniu, lecz rozmyślne działanie o wyjątkowej sile perswazji. Technika ta coraz częściej prowadzi do agresji słownej pod adresem spotykanych na ulicy księży, a nawet wobec kapłanów uczestniczących w procesji ulicami miasta. Wznoszone okrzyki „księża pedofile” wyrażają wrogość i nienawiść. A może o to chodzi nieodpowiedzialnym ludziom mediów w ich wyścigu o zdobycie największej liczby punktów w przeprowadzaniu publicznej egzekucji księży, których już dawno skazano, nie czekając na uczciwe śledztwo i sprawiedliwy sąd." W jednym biskup ma rację - dzięki informacjom medialnym do społeczeństwa dociera przekaz, że nawet wśród zawodów darzonych szczególnym społecznym zaufaniem, zdarzają się kanalie. Pod wpływem doniesień medialnych, część dorosłych ofiar mówi o swojej krzywdzie, choć wie, że przestępstwo dawno przedawniło się. Mówią, bo chcą zrzucić z siebie ciężar okropnych doświadczeń i przestrzec innych. To dobrze, że takie sprawy są ujawniane. Trzeba zaznaczyć, że są przypadki, że księża, pomimo żenująco niskich wyroków sprawują swoje funkcje i pracują z dziećmi, a ich przełożeni biskupi udają, że nic złego nie dzieje się. Fakt, że sądy pobłażliwie traktują księży- przestępców, boją się niczym ognia gniewu biskupów i oskarżeń o ataki na kościół. I właśnie dlatego, takie świadectwa ujawniane w mediach są cenne, ponieważ są informacją na temat duszpasterzy. Szczerze mówiąc nie obchodzi mnie, jak funkcjonuje facet, który zgwałcił dziecko, nawet jeżeli odsiedział swoje. To typ niebezpieczny, bowiem pedofilia jest zaburzeniem seksualności i jest bardzo duże ryzyko, że sprawca zaatakuje ponownie. Jako rodzice i społeczeństwo mamy prawo wiedzieć o pedofilach i mamy prawo chronić swoje dzieci. Zawód pedofila nie ma znaczenia. Społeczeństwo ma prawo domagać się dożywotniej separacji sprawcy z życia społecznego. Skoro kościół nie chce zgłaszać przypadków pedofilii wśród swoich pracowników do prokuratury, to media mają obowiązek informowania o takich przypadkach. W dalszej części swoich żalów biskup wylewa pomyje na media, że ujawniają dane sprawców. "Nawet wobec osób, które popełniły zbrodnie, stosuje się zasadę nieujawniania publicznie ich danych personalnych. Tymczasem w stosunku do duchownych, którzy są podejrzani o pedofilię, podaje się w TVP imiona i nazwiska, a także miejsce zamieszkania i pracy. Powstaje pytanie, kto zwolnił pracowników tej telewizji z respektowania standardów demokratycznego państwa. Szczególnie żałosne jest ratowanie sytuacji poprzez faszerowanie widzów wypowiedziami „świadków” z kręgów przestępczych na Dominikanie, również spośród nieletnich sprawców wykroczeń. Pokazuje się ich wręcz jako rewelacyjnych świadków koronnych, licząc na naiwność polskich telewidzów. Jednocześnie prokuratorzy w Polsce oświadczają, że nie otrzymali z Dominikany żadnych dowodów." Biskup nie zauważył, że podaje się imiona i pierwszą literę nazwiska. Pedofilia jest największą zbrodnią , ponieważ jej ofiarą jest bezbronne dziecko. Przedstawiciel Kościoła, instytucji, która za nic ma prawo, wprost mówi, że nie będzie informowała o przestępstwie pedofilii w swoim środowisku, zwraca uwagę na respektowanie norm prawnych. Żałosne. Wyraz obłudy, która przekroczyła wszelkie możliwe granice. Biskup na wzór swojego kolegi, pana Michalika atakuje ofiary, podważa ich wiarygodność, tylko dlatego, że należą do grupy osób biednych, którym zdarzyło się wejść w konflikt z prawem. W końcu to nasi biskupi twierdzą, że przyczyną pedofilii jest brak tradycyjnej rodziny. Pan Lepa znieważa ofiary wywodzące się ze środowisk zaniedbanych ekonomicznie i wychowawczo. Perfidne, obrzydliwe do granic możliwości zachowanie. I ZNÓW WINNA ZA GWAŁTY LEŻY PO STRONIE DZIECI. Zaczyna mi brakować słów, aby wyrazić swoje oburzenie. Nie rozumiem, jak niektóre media i dziennikarze mogą bronić Kościoła i mówić o ataku na Kościół. Biskup zarzuca Telewizji Polskiej, że pomija milczeniem rzekome przeprosiny biskupów i ich program "zero tolerancji dla pedofilii" "W dwóch swoich wypowiedziach z ostatniej konferencji plenarnej biskupi polscy poinformowali opinię publiczną, że zostały opracowane wytyczne dotyczące postępowania w przypadku oskarżeń duchownych o pedofilię. W jasno sprecyzowanym „Stanowisku” biskupów padło słowo „przepraszamy” oraz zapewnienie, że nie ma żadnej tolerancji dla pedofilii. Dlatego w kontekście tych dokumentów natrętne atakowanie w telewizji publicznej ks. abp. Józefa Michalika po jego lapsusie językowym jest po prostu przejawem perfidnej małostkowości i wyjątkowo złej woli. Obsesyjne nękanie księdza arcybiskupa ma dowodzić, że tylko telewizja publiczna ma rację. A naiwni widzowie biorą wszystko za dobrą monetę. Jednocześnie ta sama telewizja pomija milczeniem wspomniane wypowiedzi biskupów. Być może dlatego, że jest w nich zawarta krytyka mediów, w tym telewizji publicznej. Oto zarzuty, jakie stawiają biskupi: u Grzechy niektórych duchownych wykorzystuje się do piętnowania całego środowiska Kościoła. Jednocześnie pomija się prawdę o ofiarnej pracy duszpasterskiej tysięcy księży. u Sposób nagłaśniania w telewizji pedofilii narusza prawo do prywatności samych dzieci, a także osób trzecich, tzn. rodzin, szkół, parafii i ogółu duchownych. u Emitowane są w telewizji publicznej programy, które wykazują charakter instruktażu w zakresie zachowań pedofilskich." Zapewnienia biskupów, że ma żadnej tolerancji dla pedofilii wśród duchowieństwa są tylko sloganem, pustosłowiem, głupią gadką, w którą mogą uwierzyć jedynie naiwni skrajni katolicy i takie media jak: Fronda, Nasz Dziennik i Gość Niedzielny. Arcybiskup najpierw "przeprosił", a kilka dni później powtórzył swoje słowa i odpowiedzialność za pedofilię zwalił na gender, feministki i rozwodzących się rodziców. Społeczeństwo nie wierzy w "zero tolerancji dla pedofilii" wobec zapowiedzi, że nie będzie odszkodowań i powiadamiania prokuratury o przestępstwie. W świetle tych zapewnień kościelne hasło nie tolerowaniu pedofilii brzmi niewiarygodnie i jest typowym mydleniem oczu. Biskup nazywa pedofilię grzechem, zamiast zboczeni8em, zbrodnią, przestępstwem i tym samym umniejsza znaczenie czynu. Pan Lepa sugeruje, że przyczyną niepowiadamiania policji jest dbanie o dobro ofiar..... Absurdalne. Uważa, że ze względu na dobro pokrzywdzonych dzieci nie wolno nagłaśniać sprawy. Mam w tej kwestii inne zdanie. Po pierwsze osoby, które po latach decydują się na opowiadanie swojej historii podejmują taką decyzję świadomie. Po drugie , to właśnie ze względu na dobro ofiar należy powiadamiać opinię publiczną i przestrzegać, że taka osoba uniknęła odpowiedzialności, bądź uzyskała bardzo niski wyrok i nadal pracuje z dziećmi, stanowiąc zagrożenie dla ich bezpieczeństwa. To nie prawda, że pedofilia w kościele jest problemem marginalnym. Prawdą jest, że Kościół nie prowadzi statystyk i zbyt mała ilość sprawców odsiaduje wyroki. Nagłaśnianie spraw, nawet sprzed lat, jeżeli sprawcy żyją, służy dobru społecznemu. Pojawia się zarzut, że opisywanie dramatów jest instruktażem dla kolejnych pedofilii. Nie mam nerwów, aby komentować podobne bzdury, które mają na celu wybielenie Kościoła. Biskup zarzuca telewizji, że atakuje Kościół i ma w niej miejsca na prawdziwe wartości. Do takiego dyskursu jesteśmy przyzwyczajeni. Każde złe słowo o Kościele, każda krytyka, pokazanie przywar jest atakiem na Kościół i chrześcijańskie wartości. No przecież Kościół jest idealny, niewinny, a zgwałcone przez księży dzieci to wymysł mediów. I co z tego, że ofiary przestały milczeć, przestały bać się piekła, gniewu biskupów i ekskomuniki, skoro biskupi powiedzieli, że nie tolerują pedofilii i wszystkie media, w ramach misji krzewienia wartości chrześcijańskich i bronienia dobra Kościoła mają to przyjąć do wiadomości. Kościół chciałby, aby media publiczne nie dopuszczały ofiar do głosu, obawia się spadku wiernych i ich gniewu. Wierni mogą wiele wybaczyć - niezgodność nauki z trybem życia kleru, wtrącanie się do intymnych spraw, niepłacenie podatku od nieruchomości i działalności gospodarczej, przejmowanie nieruchomości za 1% wartości, ale nie gwałcenie dzieci i kręcenie materiałów pornograficznych z udziałem najmłodszych. Zdaniem biskupa misją mediów ma być wybielanie Kościoła i pokazywanie jego olbrzymiej roli w nauczaniu narodu. Biskup przytacza badania o uzależnieniu młodzieży od internetu. "Alarmujące są ostatnie badania na temat wpływu internetu na młodych ludzi. Oto prawie 80 proc. badanych licealistów i ok. 70 proc. gimnazjalistów stwierdza, że zostali zaatakowani w internecie. Ponadto co trzeci licealista i więcej niż co piąty gimnazjalista spotkali się z propozycją seksualną. Prawie 60 proc. badanej młodzieży ogląda w sieci filmy pornograficzne i spotyka się wtedy z wyjątkowo wulgarnym słownictwem. Badacze tych zjawisk z niepokojem podkreślają bardzo łatwy dostęp młodzieży do treści o tematyce erotycznej. Ale to jakoś nie znajduje zainteresowania ze strony TVP. Bo to się po prostu nie sprzedaje." Fakt - młodzież jest uzależniona od internetu, spędza przed komputerem za dużo czasu, ma dostęp do treści pornograficznych, które wypaczają widzenie seksualności. Stanowi to problem, którego zakres można by znacznie zmniejszyć, gdyby była wprowadzona edukacja seksualna. Media o tym informowały. Przypominam, że tylko Kościół katolicki i organizacje katolickie sprzeciwiają się edukacji seksualnej. Zdaniem biskupa za pedofilię odpowiadają media i kultura masowa. "Przy ocenie pedofilii należy dostrzec czynniki, które przyczyniają się do powstawania i rozwoju tego zjawiska. Często stają się one katalizatorem przedwcześnie rozbudzającym zainteresowanie erotyką i życiem seksualnym oraz kuszą ludzi mediów do zdobywania odpowiednich korzyści materialnych. Wskazuje się na trzy takie mechanizmy. Przede wszystkim cała machina kultury masowej może stanowić tego rodzaju katalizator, gdyż jej negatywny wpływ sprowadza się do dwóch najważniejszych czynników: kultura ta wznieca namiętności i jednocześnie ogranicza rozwój intelektu, który powinien kontrolować ich przebieg. Do tego należy dodać niezawodną zasadę komercji w mediach, głoszącą, że życie ich konsumenta powinno być łatwe, lekkie i przyjemne. I wreszcie trzeci tego typu czynnik to sprawdzona prawidłowość, że w mediach najkorzystniej sprzedają się dewiacje. Natomiast popyt na nie wtedy osiąga szczyt, gdy występują razem z niedomaganiami życia religijnego. Dochodzi wtedy do głosu element sensacji i zafascynowania, który w wyobraźni człowieka stwarza iluzję chorego świata." Media i kultura masowa rozbudzają erotyzm dzieci. Można zgodzić się, że treści erotyczne są dostępne praktycznie bez ograniczeń, co powoduje zaburzenia w postrzeganiu seksualności. Ale to nie dzieci gwałcą dorosłych, ale dorośli dzieci. Być może zbyt wiele treści erotycznych pobudza księży, którzy na skutek celibatu mają zaburzą seksualność. Bezbronne dziecko jest łatwą ofiarą. Korzystanie z internetu w nadmiarze przez dzieci i młodzież faktycznie ogranicza rozwój intelektualny, fizyczny i emocjonalny, co nie upoważnia do stwierdzeń, że to dziecko jest winne molestowania. Winny jest sprawca - osoba dorosła, bez względu na zawód!!!!! Mogę zapewnić szanownych hierarchów, że nawet, jeżeli media publiczne dadzą się zastraszyć i nie będą emitowały wyznań ofiar, to i tak będą media, które poinformują o dramacie dzieci, a pomagać im będą portale internetowe, prasa lewicowa, blogerzy i internauci komentujący artykuły. Mleko, drodzy biskupi, wylało się, nie da się tego przykryć dywanem hipokryzji i rzekomej troski o dobro Kościoła. Uczciwi ludzie stoją po stronie dzieci i dorosłych ofiar. Nie zastraszycie nas obrazą uczuć religijnych, zawsze będziemy bronić najmłodszych.

Psy z nielegalnych hodowli


Zazwyczaj po Święcie Zmarłych rozpoczyna się w handlu okres przedświątecznej gorączki, czas kupowania prezentów. Prezentami stają się również zwierzęta. Różne są opinie o dawaniu zwierząt w prezencie. Ważne, żeby sprawę przemyśleć, bo zwierzę nie jest zabawką , jest istotą żywą, która czuje i przywiązuje się do opiekuna. Jeżeli jesteśmy pewni, że możemy zapewnić zwierzęciu opiekę i oddamy go klika tygodni po świętach, to warto zastanowić się nad źródłem pochodzenia zwierzęcia. Świnki morski, żółwie, chomiki, króliki-miniaturki kupujemy w sklepach zoologicznych. Sprawa komplikuje się w przypadku psów i kotów. Najlepiej kupować zwierzęta w schronisku lub ze sprawdzonych, legalnych hodowli, ewentualnie od wziąć znajomych, którzy mają przychówek. Nie należy kupować psów z targowisk, czy ogłoszeń w sieci, ponieważ istnieje duże prawdopodobieństwo, że pochodzą z nielegalnych hodowli, zwanych pseduohodowlami. Co jakiś czas mediach pojawiają się reportaże o likwidacji takiej pseudohodowli. Dramat zwierząt w pseudohodowlach Materiały dziennikarskie na ten temat przerażają i wywołują szok u osób wrażliwych na krzywdę zwierząt. Widać na nich wychudzone, aż do szkieletu, wyczerpane dorosłe psy i zaniedbane szczeniaki. Takie widoki chwytają za serce. W wrażliwym na krzywdę człowieku rodzi się złość i pytanie o granicę ludzkiego okrucieństwa i chęci zysku. Czym są pseudohodowle? To masowa wylęgarnia, gdzie pies wytwarzany jest jak przedmiot i sprzedawany po promocyjnej cenie. Działają na zasadzie produkcji taśmowej- celem działalności jest uzyskanie dużej ilości „towaru” przy jak najmniejszych kosztach. Problem w tym, że w pseduohodowlach „wytwarzane są zwierzęta – żywe, czujące, cierpiące istoty. Wyeksploatowane psie matki , wymęczone nieustannymi ciążami, niedożywione, traktowane są jako odpad produkcyjny – są zabijane lub wyrzucane. Samice zachodzą w ciążę podczas każdej rui, do momentu dopóki nie dojdzie u nich do chorób i uszkodzeń. Psy przebywają w ciasnych klatkach, leżą we własnych odchodach, często pozbawione są nawet czystej wody do picia. Wrażliwy, rozsądny czytelnik zapyta: skoro tak traktują suki, to w jaki sposób uzyskują zdrowe szczeniaki? W większości wypadków szczenięta z pseudohodowli nie są zdrowie. Jedyny sposób, aby pomoc zwierzętom to nie kupować szczeniąt po okazyjnej cenie – niska cena oznacza, że zwierzak pochodzi z takiego potwornego miejsca. Informujmy Straż dla Zwierząt, policję lub weterynarzy o każdym podejrzanym rozmnażaniu zwierząt w naszej okolicy i o młodych zwierzętach sprzedawanych na targowiskach. Stan zdrowia psów z pseudohodowli Hasłami kampanii przeciwko pseudohodowli „Psia mać -nie kupuj od pseudohodowców” są „Nim kupisz szczeniaka, sprawdź w jakich warunkach żyła suka, która go urodziła”, „Promocja trwa do wyczerpania suki”. Hasła akcji zwracają uwagę odbiorcy na „promocje” szczeniąt rasowych. Szczenięta urodzone w pseudohodowlach tylko wyglądają na rasowe osobniki. Weterynarze ostrzegają, że psiaki są dotknięte wadami genetycznymi, będącymi skutkiem ograniczonej puli genetycznej wewnątrz stada. Zwierzęta urodzone w pseudohodowlach narażone są na uszkodzenia ciała spowodowane walkami innych osobników i fatalnymi warunkami przetrzymywania. Warunki w jakich przebywają suki z młodymi nie spełniają nawet podstawowych wymogów sanitarnych. Zwierzaki trzymane w rzadko sprzątanych, bardzo brudnych i ciasnych klatkach, nie są wyprowadzane na spacer, nie mają dostępu do świeżego powietrza. Bicie zwierząt domagających się jedzenia jest tam normą, zimą psy cierpią z powodu mrozu, a latem z powodu przegrzania. Mają zaburzenia psychiczne, o typowych chorobach zwierzęcych już nie wspominając. Właściciele pseduohodowli nie dbają o opiekę weterynarza. Szczeniaki nie są szczepione, nie są odrobaczone, ani badane przez weterynarza. Oprócz niskiej ceny psa , powinien nas zaniepokoić wiek szczeniąt oferowanych do sprzedaży – zwykle są za młode. Ogłoszenia o treści „rasowe bez rodowodu”, „bez rodowodu po rasowych rodzicach” pochodzą pseudohodowców. Jeżeli natkniemy się na taki anons w sieci, to zawiadamiajmy policję, być może ocalimy życie wielu psów. Nie istnieje coś takiego jak zwierzę rasowe bez rodowodu -rodowód jest certyfikatem, że nasze zwierzę jest przedstawicielem danej rasy. Zwierzętami bez rodowodu nie wolno handlować – można je tylko oddać za darmo. Nowy właściciel może dobrowolnie oddać koszty opieki weterynaryjnej i utrzymania.

sobota, 2 listopada 2013

Bezprawie pod przygrywką tajemnicy spowiedzi


Na porządku dziennym są informacje, że media liberalne, wrogie kościołowi, aktywiści gender, homoterroryści, feministki,Minister do Spraw Równego Traktowania, Minister Edukacji atakują kościół, za to, że stoi na straży prawdy, życia poczętego, tradycyjnej rodziny i wartości religijnych. Biskupi usiłują przekonać społeczeństwo, że Kościół, ze nie ukrywają pedofilii. Przeczytałam dzisiaj kazanie biskupa Dydycza, który był łaskaw stwierdzić " Oskarża się o grzech, oskarża się o to, że Kościół grzech ukrywa. Kościół, jak to zostało powiedziane wcześniej, nigdy nie ukrywał grzechu duchownych. Pismo Świę­te jest tego potwierdzeniem, jak i codzienna praktyka Kościoła. Kapłani są zobowią­zani do korzystania praktycznie co dwa tygodnie ze spowiedzi świętej. A że grzech może się zdarzyć, to jest coś oczywistego." Tłumaczenie, że dowodem na to, że Kościół nie ukrywa pedofilii jest Pismo Święte i spowiedź księży co dwa tygodnie, brzmi delikatnie mówiąc niepoważnie, obraża inteligencję wiernych, którzy mają świadomość, że Biblia nie jest żadnym dowodem, że kościół wypełnia swoją misję. Nie ma w niej wypunktowanych przypadków pedofilii. Co więcej Biblia to doskonały dowód na wypaczenie nauki Kościoła, na to, że wierni wierzą w wymysły papieży i ustalenia synodów, a nie w przekaz biblijny. I cóż z tego, że księża co dwa tygodnie spowiadają się, skoro, w przypadku gdy popełniają ciężkie przestępstwa chodzą bezkarni i w ramach układu formalnego spowiedzi mają odpuszczone grzechy. Dowiadujemy, że pedofilia jest jedynie grzechem, którego wydarzanie się jest czymś oczywistym. Dla tego pana w purpurze jest oczywiste, że ksiądz może molestować dziecko. Oburza się, że media zwracają uwagę na przestępstwa księży, a nie widzą, jak biedni księża poświęcają się na misjach, aż do oddania życia. Przytoczone słowa biskupa świadczą o lekceważeniu podstaw wiary i wiernych, o braku współczucia dla ofiar, niezbyt imponującej inteligencji i chęci obrony pedofilii w koloratkach za wszelką cenę. W kościele nic nie zmienia się od lat - liczy się źle pojęta jedność kościoła i obrona nienaruszalności autorytetu księdza. Dalej jest jeszcze lepiej - prelegent żali się na oskarżenia o pedofilię i tłumaczy, dlaczego księża nie informują o pedofilach. "A tymczasem już kilkanaście dni oskarża się jednego z misjonarzy o rzekomą pedofilię. Nie ma jeszcze wyroku, a już media tak naświetlają sprawę, że trudno sobie wyobrazić, jak ten człowiek będzie mógł poruszać się wśród ludzi w przyszłości. Nie wiem, ile jest w Polsce spraw dotyczących pedofilii w ogóle. Raz pisano o 2000, kiedy indziej o sześciuset. Ale gdyby każdej sprawie o pedofilię poświęca­no tyle czasu w mediach, co w tym jednym przypadku, to materiału starczyłoby na kilkadziesiąt lat do przodu. To świadczy o stronniczości. Co więcej atakuje się Kościół i za to, że jego przedstawiciele nie są donosicielami i nie przekazują infor­macji na temat pedofilii do odpowiednich instancji. Jest to sprawa wyjątkowo delikatna. A dla Kościoła szczególnie ważna. W tym momencie bowiem wypada przypomnieć sa­krament spowiedzi, który jest obwarowany tajemnicą. Każdy duchowny jest potencjalnym z tego tytułu powiernikiem wielu spraw, łącznie z tymi najstraszniej­szymi, jak choćby morderstwa. Kościół wielki nacisk kładzie na tajemnicę spowiedzi. I trze­ba przyznać, że rzadko, bardzo rzadko zdarza się, aby jakiś spowiednik zapomniał o niej. Natomiast wielu wierność tajemnicy przypłaciło życiem. Na prawie pół miliona kapłanów, spowiadających na kuli ziemskiej, nie słyszałem mimo siedemdziesięciu pięć lat mojego życia, aby gdzieś miała miejsce zdrada tajemnicy spowiedzi. Jest to wielka łaska Boża." Odpowiadając księdzu, na Dominikanie jest 8 poszkodowanych dzieci, gwałconych brutalnie, za niewielką gotówkę. Dzieci, których psychika została zniszczona na całe życie. Jeżeli w tej sprawie nie ma wyroku, to i tak społeczeństwo ma prawo wiedzieć, że polscy księża dopuścili się tak ohydnego czynu i ma prawo w imię społecznej sprawiedliwości ocenić i potępić przestępców. Obserwujemy, że wyroki za pedofilię, zwłaszcza jeżeli sprawcą jest duchowny są skandalicznie niskie i godzą w godność ofiar. W Polsce większy wyrok można dostać za korupcję i obrazę uczuć religijnych niż za gwałt. Biskupowi nie podoba się to, że społeczeństwo wymaga od kleru uczciwości i zgłaszania molestowania na policję. Zdaniem duchownego zagraża to tajemnicy spowiedzi. Otóż, warto zapamiętać, że dla Kościoła ważniejsze jest ukrywanie sprawcy, dlatego, że wyznał on swój grzech podczas spowiedzi, niż bezpieczeństwo ofiar. Biskup buduje fałszywe przekonanie, że o pedofilii wśród księży, ich koledzy i przełożeni dowiadują się w trakcie spowiedzi. Zapomina o przypadkach, kiedy to ofiary i ich rodzice zgłaszają podejrzenia i żądają działań. No, cóż okazuje się, że "wielką łaską Boga" jest dawanie schronienia zboczeńcom. Kolejna perełka "Bądźmy wdzięczni Panu Jezusowi za ten sakrament, za jego obwarowanie tajemnicą. I dlatego każdy duchowny musi o tym pamiętać. Duchowny bowiem zawsze będzie pod tym kątem widziany, a gdyby na kogoś złożył donos, to trudno mu będzie się wytłumaczyć, czy ten ktoś był u niego u spowiedzi, czy też nie. To może podważać zaufanie do sakramentu. I dlatego nie można naciskać na duchownych, aby byli współpra­cownikami świeckich instytucji. Państwowe przecież organa mają tysiące osób właściwie przygotowanych i przeróżne sposoby, aby jak najszybciej docierać do źródeł zła, nie musi się do tego mieszać kapłanów. Po przeczytaniu tego fragmentu nikt nie powinien mieć wątpliwości. Biskup bluźni , fałszuje historię - otóż to nie Chrystus ustanowił spowiedź uszną, ale jeden z średniowiecznych papieży. Spowiedź nie ma nic wspólnego z Biblią, jej celem jest kontrola życia wiernych,a w dawniejszych czasach, był to środek do wyłudzania majątków możnowładców i przekazywania ich Kościołowi w zamian za odpuszczenie grzechów. Zastanówmy się, czy dla Chrystusa, prostego, uczciwego człowieka jest miłe to, że jego kapłani gwałcą dzieci i nie ponoszą za swój czyn odpowiedzialności, że wykorzystują naiwność dziecka, jego chęć poznania, przywiązanie do rodziny i je zastraszają? Mam wątpliwość. Być może, jako ateistka nie rozumiem przesłania Ewangelii i obrona sprawcy gwałtu na dziecku faktycznie jest zgodna z nauczaniem Chrystusa. Kolejna kwestia to spowiedź i traktowanie jej jak coś nadprzyrodzonego, wybitną łaskę? Utarło się przekonanie, że to sakrament. Odważnie zapytam: jaki sakrament? Zwykła przygrywka dla ukrywania sprawców. Doszliśmy do kuriozalnej sytuacji, oto, pod pretekstem zaufania do sakramentu, a więc do aktu wiary, czegoś nierzeczywistego, daje się przyzwolenie na krzywdzenie drugiego, bezbronnego, bo młodego człowieka i nie ponosi odpowiedzialności. Panu biskupowi trzeba przypomnieć, że każdy obywatel , bez względu na swój zawód ma obowiązek zawiadomić ograny ścigania o przestępstwie. Zdaje sobie sprawę z tego, że moje ostre słowa o tajemnicy spowiedzi jako płaszczyku dla ochrony przestępców mogą oburzyć wiele osób. Jednakże , jako matka, obywatelka i ateista stwierdzam, że nie obchodzą mnie teologiczne dywagacje, a jedynie bezpieczeństwo dzieci. Sakrament spowiedzi to zaledwie część zniekształconej wiary, a dobro dziecka jest bytem rzeczywistym, istniejącym tu i teraz, a więc dla rozsądnego człowieka ważniejszym od wierzeń. Rozbawiło mnie stwierdzenie, że "W odniesieniu natomiast do wykroczeń kapłanów Prawo Kanoniczne przewiduje wystarczająco wiele sankcji. Wystarczy do nich sięgać, Nimi się posługiwać. Poz­wólmy z nich korzystać" Jakich sankcji? Przeniesienie na inną parafię, gdzie nikt nie zna przeszłości księdza, a on bezkarnie może krzywdzić kolejne ofiary. Toż to nagroda, a nie kara. W dalszej części nasz "ekspert" daje rozwiązania jak radzić sobie z pedofilią. " Samo ukaranie pedofila nawet najsurowsze, to tylko jeden wypadek. Usuwanie przyczyn natomiast, to ratunek dla tysięcy. Oczyszcza­nie z pornografii współczesnej kultury, ukazywanie znaczenia zdrowej moralności, umacniania ludzkiej woli w dążeniu do dobra oraz wiele innych działań ze zwyczajną modlitwą w tle, pomoże oczyścić naszą epokę od wszelkiego rodzaju oparów unoszących się nad moralnym zepsuciem" Ciekawa jestem jak biskup chce oczyścić świat z pornografii. Warto przypomnieć, że większość pedofilii dysponują dziecięcą pornografią własnej produkcji. Czym jest zdrowa moralność? Modlitwa ma walczyć z pornografią. Ha, ha, ha. Jak widać nie bardzo skutkuje, zapewne księża molestujący dzieci modlą się codziennie i jakoś nie zaprzestają swoich działań. Biskup powtarza, że media prześladują biednych księży głoszących Ewangelię - nie widzą innych grup zawodowych. Nasi biskupi jako swoją obronę wysuwają argumenty, że pedofilia wśród duchownych to margines , a w innych środowiskach jest tego więcej. Znów trzeba przypomnieć, że tylko wśród kleru panuje taktyka ukrywania i zwalania winny na innych. Tylko duchowieństwo wprost mówi, że nie będzie zgłaszało przypadków pedofilii, bo ważniejsza jest dla nich tajemnica spowiedzi. Przypadków jest setki, problem w tym, że biskupi ich nie dostrzegają, a każda ujawniona informacja tego typu jest odbierana jako atak na Kościół. Dobrze, że chociaż Ministerstwo Edukacji Narodowej domaga się od dyrektorów informacji o przypadkach nadużyć wśród katechetów i innych nauczycieli. Dla Kościoła działania Ministerstwa i Twojego Ruchu są przejawem napuszczania społeczeństwa na Kościół i prześladowania tej "szacownej" instytucji. Szkoda, że ta instytucja jest pokryta warstwą kłamstwa, obłudy i hipokryzji.