Już dziś zapraszam na III MARSZ KOBIET W KATOWICACH. Rezerwujcie 21.09.2019, godz.: 13:00-15:00, Rynek
W tym roku pod hasłem: PRZYWRÓĆCIE NASZE PRAWA
Organizatorzy: Stowarzyszenie KLUCZ- Stop Społecznym Wykluczeniom wraz z Katowickimi Dziewuchami. Będziemy zapraszać także współorganizatorów.
https://www.facebook.com/events/1499992216802430/
Blog o tematyce kobiecej i społecznej. Moda, antykoncepcja, dieta, prawa kobiet, dzieci i zwierząt, wychowanie. Blog dla wszystkich, którzy chcą rozmawiać bez obaw o obrazę uczuć. Blog dla reklamodawców - dziennie nawet 200 wyświetleń.
Strony
▼
wtorek, 30 kwietnia 2019
poniedziałek, 29 kwietnia 2019
Strajk włoski w szkołach
Strajk w szkołach zaostrza się. Nauczyciele wrócili do pracy, ale już pojawiała się propozycja strajku włoskiego, czyli skrupulatnego wykonywania swoich obowiązku w miejscu pracy. W przypadku nauczycieli oznacza to, że będą prowadzić jedynie planowe lekcje. Żadnych kółek, wycieczek, poprawiania ocen po godzinach pracy, zajęć wyrównawczych, odbierania telefonów po godzinach pracy. Forma protestu bardziej uderzy w uczniów i rodziców.
Rząd w trakcie tradycyjnego strajku upokorzył nauczycieli, zmieszał ich z błotem, podważył pozycję społeczną. Nie dziwię się frustracji nauczycieli i rozważania takiej formy strajku. To nie tylko domaganie się wyższych pensji, ale także próba odbudowy autorytetu, pokazanie społeczeństwo w wychowaniu dzieci nauczyciela nie zastąpi żaden dubler, zakonnica, czy wójt. Nauczyciel nie pełni żadnej misji, nie ma obowiązku być na zawołanie rodziców przez cały czas. Nie musi znosić telefonów wieczorami i w dni wolne. Ma prawo do odpoczynku i prywatnego życia. Dobrze, że belfrzy przypominają o tym w ramach strajku. Mogą zabrać dzieci na zawody, olimpiady, do instytucji naukowo-kulturalnych w godzinach pensum.
niedziela, 28 kwietnia 2019
Petycja o całodobowe gabinety ginekologiczne na Śląsku
Stowarzyszenie KLUCZ -Stop Społecznym Wykluczeniom z Katowic, w którym działam od listopada 2017, od marca prowadzi akcję składania petycji o utworzenie w miastach województwa śląskiego całodobowego gabinetu bez klauzuli sumienia. Petycje zostały złożone w takich miastach jak: Będzin, Katowice, Dąbrowa Górnicza, Czeladź, Sosnowiec. Kompendium wiedzy na podstawie informacji prasowej wysłanej przez mnie i Alę (czyli Stowarzyszenie Klucz- Stop Społecznym Wykluczeniom)opublikował Dziennik Zachodni, za co serdecznie dziękujemy.
Poniżej fragment informacji z Dziennika Zachodniego
"- Kilkugodzinne poszukiwanie lekarza, który w nagłej sytuacji wypisze receptę jest uwłaczające i znacznie obniża skuteczność antykoncepcji. Dlatego już w zeszłym roku, na II Marszu Kobiet, 29.10 mówiliśmy o konieczności utworzenia w każdym śląskim mieście gabinetu profilaktyki intymnej, czynnego całą dobę, bez klauzuli sumienia. Nasz pomysł różni się od Poznania, Warszawy i Łodzi tym, że składamy petycję jako Stowarzyszenie, reprezentujące mieszkanki miast. W wyżej wymienionych miastach pomysł utworzenia gabinetów wychodził od prezydentów lub radnych. Na Śląsku musimy przejść całą drogę petycji - mówi Izabela Krzyczkowska ze Stowarzyszenia Klucz – Stop Społecznym Wykluczeniom, autorka petycji.
Petycje składamy do prezydentów miast, przewodniczących Rady Miejskiej i Rady Miejskiej. Złożyliśmy petycję w czterech miastach: Będzinie, Dąbrowie Górniczej, Sosnowcu, Rudzie Śląskiej. Teraz składamy w Katowicach.
Od marca Klucz realizuje zapowiedziane wcześniej działania. Od roku prowadzona jest na FB grupa Katowickie Dziewuchy, gdzie kobiety zgłaszają różne problemy z dostępem do ginekologa i antykoncepcji"
https://dziennikzachodni.pl/calodobowa-pomoc-ginekologiczna-jest-potrzebna-bo-kobiety-zostaja-bez-opieki/ar/c14-14025135?fbclid=IwAR1WB0GhURdlyRgPhU1NoH7mzg23FMjG29XMkZ7rzcp0r3TPbWE3ur0srDo
Zachęcam do przeczytania całości.
O naszej petycji wspomina też ONET
Katowickie Stowarzyszenie Klucz – Stop Społecznym Wykluczeniom zaczęło składać petycje do prezydentów i radnych śląskich miast. Jego działaczki chcą lepszego dostępu do opieki ginekologicznej. Jak twierdzą, kobiety na Śląsku na wizytę czekają tygodniami, a żeby dostać się do lekarza tego samego dnia, muszą się bardzo postarać.
Jednym z powodów takiej sytuacji jest brak całodobowych gabinetów ginekologicznych. I chociaż liczba takich placówek jest ograniczona w całej Polsce, to w niektórych miastach postanowili utworzyć je ich włodarze. Tak stało się chociażby w Poznaniu.
W przypadku Śląska pomysł ten spotyka się z niechęcią radnych w większości miejscowości. Poza tym, ze względu na przekonania ideologiczne mieszkańców tej części kraju, kobiety w gabinetach słyszą, że nie dostaną antykoncepcji ze względu na klauzulę sumienia.
- Kilkugodzinne poszukiwanie lekarza, który w nagłej sytuacji wypisze receptę, jest uwłaczające i znacznie obniża skuteczność antykoncepcji - mówi Izabela Krzyczkowska ze Stowarzyszenia Klucz w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim".
https://kobieta.onet.pl/coraz-trudniejszy-dostep-do-gabinetow-ginekologicznych-kobiety-czekaja-tygodniami/vpz4t3p?fbclid=IwAR0aeUME0mcaBkQVlpKVT9R-o0Wdql94RnPXFKlw9qVpBdFpmiVB7d6rfBU
Obecnie, w Polsce mamy bardzo dziwną sytuację, w której społeczeństwo jest spychane w niemoralną sferę religijnego szantażu jednego, dominującego wyznania, którego wyznawcy dyktują innym, jak mają żyć. Zapomina się, że demokracja powinna chronić wolność jednostki na jak najwyższym poziomie. Propagowanie zabobonów za publiczne pieniądze, np: religii w szkołach, naprotechnologii, czy klauzuli sumienia na świadczenia antykoncepcyjne musi spotkać się ze sprzeciwem i oporem. Kobiety mają prawo do bezpiecznej, wolnej od moralnych kazań wizyty ginekologicznej i do uzyskania pomocy, także do recepty na każdy rodzaj antykoncepcji. Cieszymy się, że również inne organizacje i partie polityczne składają petycję do włodarzy miejskich w różnych miastach Polski. Walczymy o normalność, o prawa kobiet do zdrowia ginekologicznego i do podjęcia decyzji o swoim życiu prywatnym.
Poniżej fragment informacji z Dziennika Zachodniego
"- Kilkugodzinne poszukiwanie lekarza, który w nagłej sytuacji wypisze receptę jest uwłaczające i znacznie obniża skuteczność antykoncepcji. Dlatego już w zeszłym roku, na II Marszu Kobiet, 29.10 mówiliśmy o konieczności utworzenia w każdym śląskim mieście gabinetu profilaktyki intymnej, czynnego całą dobę, bez klauzuli sumienia. Nasz pomysł różni się od Poznania, Warszawy i Łodzi tym, że składamy petycję jako Stowarzyszenie, reprezentujące mieszkanki miast. W wyżej wymienionych miastach pomysł utworzenia gabinetów wychodził od prezydentów lub radnych. Na Śląsku musimy przejść całą drogę petycji - mówi Izabela Krzyczkowska ze Stowarzyszenia Klucz – Stop Społecznym Wykluczeniom, autorka petycji.
Petycje składamy do prezydentów miast, przewodniczących Rady Miejskiej i Rady Miejskiej. Złożyliśmy petycję w czterech miastach: Będzinie, Dąbrowie Górniczej, Sosnowcu, Rudzie Śląskiej. Teraz składamy w Katowicach.
Od marca Klucz realizuje zapowiedziane wcześniej działania. Od roku prowadzona jest na FB grupa Katowickie Dziewuchy, gdzie kobiety zgłaszają różne problemy z dostępem do ginekologa i antykoncepcji"
https://dziennikzachodni.pl/calodobowa-pomoc-ginekologiczna-jest-potrzebna-bo-kobiety-zostaja-bez-opieki/ar/c14-14025135?fbclid=IwAR1WB0GhURdlyRgPhU1NoH7mzg23FMjG29XMkZ7rzcp0r3TPbWE3ur0srDo
Zachęcam do przeczytania całości.
O naszej petycji wspomina też ONET
Katowickie Stowarzyszenie Klucz – Stop Społecznym Wykluczeniom zaczęło składać petycje do prezydentów i radnych śląskich miast. Jego działaczki chcą lepszego dostępu do opieki ginekologicznej. Jak twierdzą, kobiety na Śląsku na wizytę czekają tygodniami, a żeby dostać się do lekarza tego samego dnia, muszą się bardzo postarać.
Jednym z powodów takiej sytuacji jest brak całodobowych gabinetów ginekologicznych. I chociaż liczba takich placówek jest ograniczona w całej Polsce, to w niektórych miastach postanowili utworzyć je ich włodarze. Tak stało się chociażby w Poznaniu.
W przypadku Śląska pomysł ten spotyka się z niechęcią radnych w większości miejscowości. Poza tym, ze względu na przekonania ideologiczne mieszkańców tej części kraju, kobiety w gabinetach słyszą, że nie dostaną antykoncepcji ze względu na klauzulę sumienia.
- Kilkugodzinne poszukiwanie lekarza, który w nagłej sytuacji wypisze receptę, jest uwłaczające i znacznie obniża skuteczność antykoncepcji - mówi Izabela Krzyczkowska ze Stowarzyszenia Klucz w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim".
https://kobieta.onet.pl/coraz-trudniejszy-dostep-do-gabinetow-ginekologicznych-kobiety-czekaja-tygodniami/vpz4t3p?fbclid=IwAR0aeUME0mcaBkQVlpKVT9R-o0Wdql94RnPXFKlw9qVpBdFpmiVB7d6rfBU
Obecnie, w Polsce mamy bardzo dziwną sytuację, w której społeczeństwo jest spychane w niemoralną sferę religijnego szantażu jednego, dominującego wyznania, którego wyznawcy dyktują innym, jak mają żyć. Zapomina się, że demokracja powinna chronić wolność jednostki na jak najwyższym poziomie. Propagowanie zabobonów za publiczne pieniądze, np: religii w szkołach, naprotechnologii, czy klauzuli sumienia na świadczenia antykoncepcyjne musi spotkać się ze sprzeciwem i oporem. Kobiety mają prawo do bezpiecznej, wolnej od moralnych kazań wizyty ginekologicznej i do uzyskania pomocy, także do recepty na każdy rodzaj antykoncepcji. Cieszymy się, że również inne organizacje i partie polityczne składają petycję do włodarzy miejskich w różnych miastach Polski. Walczymy o normalność, o prawa kobiet do zdrowia ginekologicznego i do podjęcia decyzji o swoim życiu prywatnym.
sobota, 27 kwietnia 2019
Przemyślenia po strajku nauczycieli
Trwający od 8.04 do 27.04 strajk nauczycieli został zawieszony. Rząd upokorzył nauczycieli opłacając hejterów. Swoją cegiełkę pogardy dołożyli biskupi, politycy PiS i katolickie media. W kraju odbywały się wiece poparcia dla nauczycieli, pod nazwą "PROTEST Z WYKRZYKNIKIEM". Strajk wspierali uczniowie i rodzice. Niestety, pisowski rząd nie miał zamiaru rozmawiać poważnie z nauczycielami, najważniejsze dla rządzących było przeprowadzenie egzaminów. Doszło do kuriozalnej sytuacji, kiedy w komisjach, oprócz dyrektorów szkół (z mocy ustawy nie mogą strajkować) byli katecheci (złamanie zasady świeckości szkoły, rozdziału kościoła od państwa) i osoby z zewnątrz. Strajkujący nauczyciele zagrozili brakiem klasyfikacji maturzystów. Rząd znalazł rozwiązanie - wymyślono, że oceny maturzystów dokona dyrektor szkoły i nie będzie potrzeba rada pedagogiczna. PiS zdemolował system oświaty po to, aby nie ustąpić nauczycielom i zmusić ich do zawieszenia strajku. Pisowska dyktatura osiągnęła szczyt. Strajkujący chcąc nie chcąc musieli zawiesić strajk, aby ratować prestiż matury i system oświaty. Sprawa strajku jasno pokazała, że pisowski rząd to brutalna dyktatura, która dąży do zniszczenia oświaty w celu utrzymania swojej władzy. W międzyczasie podwyżki otrzymali pracownicy skarbówki i ministrowie. Rydzyk dostał kolejne pieniądze na jakieś muzeum. Kaczyński obiecał 500+ i 100+ na krowę i świnię, z nowej perspektywy budżetowej UE
Ilość upokorzeń, która władza wysłała w stronę nauczycieli jest ogromna i niestety udało się PiS-owi podzielić naród, oczernić nauczycieli, wyzwać. Społeczeństwo dowiedziało się o takich mitach jak 18-stogodzinny tydzień pracy, 5000 pensji, dwa miesiące wakacji, darmowe studia podyplomowe, rozmaite dodatki do wynagrodzenia. Jest to oczywiście stek bzdur.
Nauczyciele nie mieli wyboru - musieli zawiesić strajk. Z PiS nie da rozmawiać się, ponieważ to partia dzieląca społeczeństwo, nienawidząca wykształconych ludzi. Zawieszenie strajku do września pozwoli środowisku wypracować konkretne działania i plan reform. Wrzesień będzie okresem wzmożonej kampanii wyborczej i wtedy strajk nie będzie PiS odpowiadał, a jednocześnie nauczyciele nie będą pod presją egzaminów. Nie znajdą na celowniku rodziców i poparcie dla strajku będzie jeszcze większe.
Z dyktaturą PiS można wygrać tylko przy uranach. 700 tys. nauczycieli plus ich rodziny, pełnoletni uczniowie, rodzice i inni członkowie rodzin nauczycieli i uczniów to kilka milionów wyborców. Jeżeli pójdą do urn i zagłosują na każdą inną od PiS partię, to Kaczyński i jego ferajna stracą władzę. Na zdjęciach jeden z protestów wspierających nauczycieli w Sosnowcu.
piątek, 19 kwietnia 2019
JARE GODY- WIELKANOC SŁOWIAN
O SŁOWIAŃSKIEJ TRADYCJI NIE MÓWI SIĘ W SZKOLE. JEST ONA WARTA PROMOWANIA I KULTYWOWANIA
Tradycja zawsze była dla Słowian spoiwem. W okazji Wielkanocy, trzeba przypomnieć o prawdziwych korzeniach świąt. Materiał kopiuję ze strony https://www.slawoslaw.pl
Poganie na przełomie marca i kwietnia hucznie świętowali rozpoczęcie wiosny, początek zmartwychwstawania odradzającej się po zimie przyrody. My Słowianie mamy swoje Jare Gody – czas nadejścia Jaryły i żegnania się z Marzann, który świętować należy od dnia równonocy wiosennej. Pora równonocy wiosennej była ważnym punktem pogańskiego kalendarza liturgicznego – od jej przyjścia dzień ponownie jest dłuższy od nocy, światło zaczyna wygrywać nad ciemnością. To zatem powód do radosnego świętowania, podobnie jak w wypadku zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Wśród Germanów dzień równonocy wiosennej nazywany był świętem Ostary, germańskiej bogini wiosny i płodności, która wśród Anglosasów ma imię Ēostre. To właśnie od imienia tej bogini językoznawcy wyprowadzają wyraz Easter, angielską nazwę Wielkiejnocy. Współczesne obchody Wielkanocy na słowiańskiej ziemi to zatem pomieszanie pogańskich obrzędów z różnych części świata z chrześcijańską symboliką, z niewielką domieszką zwyczajów, które z kultury pogańskiej nie zostały zapożyczone. Prześledźmy zatem współczesne tradycje w poszukiwaniu mniej lub bardziej zapomnianego pogańskiego rodowodu..
Ozdabianie jajek
Wszyscy znamy pisanki – malowane na rozmaite sposoby jajka będące obecnie chyba najbardziej sztandarowym symbolem świąt wielkanocnych. Zwyczaj zdobienia jaj jest bardzo stary i był znany w wielu różnych regionach świata, np. w sumeryjskiej Mezopotamii, w Cesarstwie Rzymskim lub w Egipcie. W wypadku Słowian tradycje związane z jajkami bez wątpienia sięgają czasów przedpiśmiennych. Świadczy o tym chociażby samo słowo pisanka, w którym rdzeń pis- nawiązuje jeszcze do malowania, nanoszenia rozmaitych barw na powierzchnię skorupek, por. pstry, pstrokaty jako określenia wielobarwności. Najstarsze znane polskie pisanki zostały odkryte przez archeologów na opolskiej wyspie Ostrówek. Ich powstanie datuje się na koniec X wieku. Ówczesne jajka barwiono za pomocą łupin cebuli lub ochry, zaś wzory na nich kreślono z pomocą roztopionego wosku, który był nanoszony na skorupki przed barwieniem. Współcześnie zdobione jajko niejedno ma imię. Mamy zdobione ostrymi narzędziami drapanki, a także barwione naturalnymi metodami kraszanki. Do rysowania po jajkach używamy dziś nie tylko roztopionego wosku, ale też szpilek, igieł, słomek, drewienek i innych cienkich przedmiotów. Co więcej, jajka zdarza nam się też zdobić skrawkami papieru bądź tkanin, czego najlepszym dowodem są oklejanki i nalepianki. Współcześnie w zasadzie jedynym ograniczeniem zdaje się być wyłącznie ludzka fantazja, przez co nie ma się co dziwić temu, że twórcy wielkanocnych jajek niejednokrotnie zaskakują nas swą pomysłowością. Kościół Katolicki wtórnie skojarzył jajko ze zmartwychwstałym Jezusem, lecz nie ulega wątpliwości, że pierwotna symbolika jajka wiązała z kultem płodności: budzeniem się przyrody i powstawaniem nowego życia. Jajko symbolizuje również początek kosmosu, całego otaczającego nas świata. Wiąże się je z kultem solarnym, czego konsekwencją jest zdobienie dawnych jaj symbolami solarnymi, m.in. rozmaitymi wariacjami swastyki. Jak zatem widać jajko stanowi jeden z najbardziej pozytywnych symboli naszej kultury. Dawni Słowianie podczas obchodów Jarych Godów obdarowywali się kraszankami, chcąc w ten sposób obdarzyć się witalnością i pomyślnością w nadchodzącym roku wegetacyjnym. Współcześnie gdzieniegdzie dzielimy się jajkiem, po to by zesłać na siebie nawzajem życiodajną moc. W gruncie rzeczy niewiele się zmieniło. Podobną symbolikę ma stadium późniejsze zapłodnionego jajka, inny wielkanocny symbol – wykluty kurczaczek, który może być dodatkowo odwołaniem do słowiańskich wierzeń o zaświatach W wielu pogańskich wierzeniach duszę ludzką wyobrażano sobie pod postacią ptaków. U Słowian dusze te wracały na wiosnę na ziemię pod postaciami ptaków.
Moc baziowych gałązek
Współcześnie tradycje palm wielkanocnych wiąże się z wjazdem Jezusa Chrystusa do Jerozolimy, podczas to którego witano zbawiciela oliwnymi bądź palmowymi gałązkami. W rodzimej kulturze rola wspomnianych gałązek przypadła wierzbowym witkom, którym w słowiańskiej kulturze od dawien dawna przypisano magiczne znaczenie. Wierzba to drzewo kojarzone wśród Słowian z płodnością i siłami nieczystymi. Na słowiańskiej ziemi był powszechnie praktykowany zwyczaj smagania wierzbowymi gałązkami w celu obdarzenia smaganego płodnością. W ten sposób kawalerowie uderzali panny oraz panny kawalerów. Co więcej, wzmacniającego organizm smagania nie szczędzono też hodowlanym zwierzętom, które dzięki temu mogły wydać na świat zdrowy i liczny miot potomstwa. Współcześnie zwyczaj ten delikatnym organizmom może wydawać się bolesny, jednak w kulturze ludowej od zawsze smagano się bardzo chętnie. Znane były nawet praktyki wzajemnego uderzania się wielkanocnymi palmami tuż po mszy w Niedzielę Palmową. Niemogący się uporać z tym zwyczajem zwierzchnicy Kościoła Katolickiego z czasem nadali mu nową symbolikę – smaganie się gałązkami jest wspomnieniem męczeństwa biczowanego Chrystusa. Zwyczaj zaklinającego płodność uderzania się wierzbowymi witkami najlepiej zachował się za sprawą dzisiejszego Śmigusa-Dyngusa, którego pierwszy człon nazwy wiąże się właśnie m.in. z energicznym śmiganiem witkami po ludzkim ciele. My Polacy znamy wyłącznie zwyczaj oblewania wodą, jednak smaganie kobiet w poniedziałek wielkanocny zdołało przetrwać wśród Czechów i Słowaków, por. czes. pomlázka i słow. sibacka. Przypuszcza się, że wśród Słowian wzajemne uderzanie się gałązkami miało określony porządek: wpierw panny biły kawalerów, zaś tydzień później kawalerowie bili panny. Konsekwencją takiego podejścia jest dziś wypadanie Poniedziałku Wielkanocnego na tydzień po Niedzieli Palmowej, która w kulturze ludowej jest nazywana także Wierzbną Niedzielą
Oblewanie wodą
Skoro omówiliśmy już połowę śmigusowych rytuałów, to wypada sprawę dokończyć i powrócić do wspomnianego już polewania się wodą, które podobnie jak smaganie się witkami, miało zapewniać człowiekowi płodność i witalność. Co więcej, magiczny rytuał oblania się wodą przynosił czystość i zdrowie, umożliwiał komfortowe wejście w nowy cykl wegetacyjny. Mimo kapryśności wczesnowiosennej aury Słowianie wciąż chętnie oblewają się podczas Poniedziałku Wielkanocnego, zwanego też nieprzypadkowo Lanym. Poza Polakami wciąż chętnie oblewają się na Słowacji i Morawach, a także na terenie zachodniej Ukrainy. Współcześnie każdy oblewa każdego w jednym dniu, jednak dawniej, podobnie jak w wypadku smagania, zwyczaj ten rozdzielony był na dwa dni: kawalerskie i panieńskie. Współcześnie wielu ludzi krytykuje zwyczaj oblewania się wodą, traktując go jako uciążliwy dla człowieka, który w święta chce wyglądać po prostu ładnie. Dawniej jednak skrzętnie dbano o to, by magiczny kubeł wody dosięgnął każdego. Nawet najbardziej delikatne panny pilnowały tego, by nikt o nich nie zapomniał, gdyż taki brak zainteresowania mógł z czasem sprowadzić nie tylko staropanieństwo i bezpłodność, ale też złe zdrowie. Kościół Katolicki niebędący w stanie wyplewić tego zwyczaju z kultury ludu wtórnie skojarzył go z oczyszczającą mocą wody święconej
Wzajemne wizyty (włóczebne i podchody)
Święta to czas składania sobie wzajemnych wizyt, nie tylko w gronie rodzinnym, ale też lokalnym. Współcześnie na wielu polskich wsiach wciąż jest kultywowany zwyczaj chodzenia po dyngusie, który wiąże się z wykupywaniem sobie pomyślności u gości przez gospodarza. Nazwa Dyngus wywodzi się od niemieckiego czasownika dingen oznaczającego czynność wspomnianego wykupienia się. Po słowiańsku zwyczaj ten nazywa się włóczebnym, zaś wędrujących gości nazywa się włóczebnikami. Gospodarz pomyślność u włóczebników mógł wykupić poprzez obdarowywanie ich malowanymi jajami oraz sowitym poczęstunkiem w postaci dobrego jadła i przedniego trunku. Jeśli tego nie zrobił, mógł sprowadzić na siebie bezpłodność, nieurodzaj w polu, choroby i inne złe rzeczy. Z tego powodu włóczebnikom odmawiało się bardzo rzadko. Zapewne też z tego powodu Poniedziałek Wielkanocny jest dziś przez niektórych nazywany złośliwie Zalanym Poniedziałkiem – obejście wszystkich domów we wsi wymagało od wędrujących bardzo silnego organizmu. Od pomyślności ich misji zależało jednak gospodarskie powodzenie, przez co pozostawali niestrudzeni w boju. Wspólne kultywowanie początku wiosny mogło też czasem przybrać formę lokalnych pochodów, które w zależności od regionu Słowiańszczyzny wyglądały inaczej. W kwestii barwnych wczesnowiosennych korowodów wędrujących po wioskach należy pamiętać przede wszystkim o tzw. gaiku, zwyczaju słowiańskiego ludu polegającym na radosnym pochodzie z zielonym drzewkiem w ręku i z oracją na ustach. Z gaikiem chodzono po to, by przywitać nowe lato, cieplejszą część roku. Noszonemu zielonemu drzewku czasem towarzyszyła zawieszona na czubku lalka symbolizująca wiosnę. Folklorystycznymi wariacjami dawnych wczesnowiosennych pochodów są też m.in. podkrakowski Siudu Baba – korowód, któremu przewodzi mężczyzna przebrany za usmoloną kobietę, napastujący i brudzący okoliczne panny; limanowskie Dziady śmigustne – owinięte w słomę maszkary w futrzanych czapkach, pomrukujące i proszące o datki; wilamowickie Śmiergusty – korowody barwnie przebranych młodzieńców oblewających okoliczne panny. Jednym z ciekawszych tego typu pochodów jest tzw. kurek dyngusowy – zwyczaj obchodzenia wsi przez kawalerów z kogutem znajdującym się na wózku. Kogut to dawny pogański symbol płodności i męskiej seksualności. Pochód z nim, podobnie jak cały szereg innych wielkanocnych zwyczajów, wiąże się pierwotnie z zaklinaniem witalnych sił.
Zajączek wielkanocny
Obok koguta innym pogańskim symbolem płodności jest zając, zwierzę o nieprzeciętnych zdolnościach rozmnażania się. Współcześnie zwykliśmy kojarzyć wielkanocnego zajączka z jego niewinnym komercyjnym wizerunkiem objawiającym się na całym szeregu wyrobów czekoladopodobnych. Warto jednak przypomnieć, że wielkanocna symbolika zająca nierozerwalnie wiąże się z jego rozrodczą aktywnością, która szczególnie wzrastała na wiosnę. Nieprzypadkowo wiele wiosennych bogiń wykazuje związek z tym zwierzęciem. To właśnie zając jest ulubionym zwierzęciem wspominanej już anglosaskiej bogini Ēostre, od której utworzona została angielska nazwa Wielkanocy Easter. Znane są mity, wedle których Ēostre miała moc przemiany w zająca podczas pełni księżyca. Czyżby zatem wielkanocny zajączek był zoomorficznym wcieleniem anglosaskiej bogini? Dość prawdopodobne. W tym miejscu dodatkowo ujawnia się związek zająca z kultem lunarnym, który w wypadku wierzeń pogańskich również wiąże się ze sferą ludzkiej seksualności. Zająca możemy również odnaleźć w innych mitologiach. Nordycka bogini Freja słynęła ze specyficznej świty, która składała się wyłącznie z długouchych towarzyszy. Z zajęcy składał się również orszak niosący pochodnie, który podążał za germańską boginią Hołdą. Na różne sposoby cześć zającom oddawano także wśród Celtów, a nawet wśród ludów syberyjskich czy w Egipcie. Powszechność mitów o zającach wynika zapewne stąd, że zwierzę to zamieszkuje niemal całą Ziemię. W kręgu kultury śródziemnomorskiej zając towarzyszył Afrodycie oraz Kupidynowi, bóstwom kojarzonym z płodnością i miłością cielesną. Wśród Greków istniało niegdyś przekonanie, że jedzenie króliczego mięsa leczy bezpłodność i wzmaga libido, a nawet dodaje człowiekowi atrakcyjności. Zachowane źródła dotyczące wierzeń dawnych Słowian nie pozwalają na to, by sądzić, że i na słowiańskiej ziemi zające były otoczone takim kultem. Wynikać to może jednak z małej liczby materiałów na temat słowiańskich wierzeń. Wszakże w słowiańskiej kulturze ludowej zająca i królika również zwykło kojarzyć się przede wszystkim z niebywałą aktywnością rozrodczą.
Święcenie pokarmu i ucztowanie
Co ciekawe, rodowód pogański przypisuje się również święconce – koszyczkowi z jedzeniem, który przyjęło się uroczyście święcić w dniu Wielkiej Soboty. Współcześnie w wielkanocnym koszyczku umieszczamy ozdobione jajka, chleb, masło, babki, chrzan, rozmaite mięsa (kiełbasy i wędliny), sól i pieprz, a także inne smakowitości. To właśnie jedzenie ze święconki stanowi trzon spożywanego w Niedzielę Wielkanocną uroczystego śniadania. Badacze przypuszczają, że jedzenie w ten sposób błogosławi się od VII wieku i że zwyczaj ten wywodzić należy z obszaru romańskiego. Do Polski zwyczaj ten zawędrował w okolicach XII-XIII wieku. Śniadanie wielkanocne to zapewne echo dawnych wystawnych pogańskich uczt, podczas których żercy błogosławili jedzenie, ofiarując jego część bogom. Nie jest bowiem wielką tajemnicą to, że to właśnie wśród ludów pogańskich wystawne ucztowanie zostało wyniesione do rangi czynności rytualnej. Przy okazji święcenia pokarmu warto jeszcze wspomnieć o samych koszyczkach, które najczęściej były wykonywane z wikliny – obrobionych pędów młodych wierzb, których symbolika została już omówiona przy okazji wyjaśniania znaczenia dla Słowian baziowych gałązek. Powinowactwo z kulturą pogańską wykazuje również inny wielkanocny symbol – rzeżucha, którą chętnie przyozdabiamy baranka i inne wielkanocne potrawy. Zwyczaj wysiewania rzeżuchy sięga antycznych Adonii, świąt ku czci Adonisa (kochanka Afrodyty), podczas których licznie przygotowywano tzw. ogródki Adonisa – naczynia wysiewane roślinami o szybkiej wegetacji. Obok koguta, zająca i jajka rzeżucha jest zatem kolejnym symbolem płodności i odradzającej się wiosną przyrody. ak zatem widać współcześnie praktykowanej na naszej ziemi Wielkanocy blisko jest do tradycji pogańskiej, z której zaczerpnięte zostało wiele.
Wszystko wskazuje zatem na to, że Wielkanoc mogą świętować wszyscy, bez względu na wyznanie. W wypadku wielkanocnych tradycji mamy bowiem do czynienia z rytuałami znanymi w wielu kulturach, w różnych regionach świata. Rodzimowiercy główne obchody Jarych Godów mają już za sobą, jednak nic nie stoi na przeszkodzie temu, by w czasie świąt wielkanocnych i oni odnaleźli radość w kultywowaniu wspólnie z katolikami pradawnych tradycji. Pamiętajmy wszakże o tym, że nasze tradycja powinna nas jednoczyć, a nie dzielić.
wtorek, 2 kwietnia 2019
W obronie książek
Kościół jest instytucją skompromitowaną, nietolerancyjną,totalitarną, autokratyczną, przeciwną nowoczesności i wolności, hołdującą zabobonom, straszącą ludzi jakimiś strasznymi karami wiecznymi, jeżeli nie będą posłuszni hierarchii i doktrynie. Nie ma tak głupiego działania w kościele, które zdziwiłoby mnie, jakoś zażenowało. W końcu czego spodziewać się po instytucji całkowicie oderwanej od życia. Tak myślałam do wczoraj. W kościele było już wszystko: przekręty związane z zakupem nieruchomości, bezprawne przejęcia majątku państwowego, egzorcyzmy, wykonywanie złotych sukienek dla obrazu, koronacja obrazu, pedofilia, ukrywanie pedofilii, homofobia, przyzwolenie na przemoc w rodzinie, deklaracja wiary lekarzy, krucjata przeciwko antykoncepcji, in vitro i edukacji seksualnej. Wszystko to pod sztandarami pięknych haseł o miłosierdziu Boga, zbawieniu, wybaczeniu "grzechów", prowadzeniu do Boga. Wszystkie kościelne zakazy mają ustrzec człowieka przed popełnieniem grzechu. W SOBOTĘ kościół pokazał kolejny raz swoje prymitywne oblicze i wrócił do czasów pierwszych chrześcijan, średniowiecza, inkwizycji i straszliwych reżimów XX W - zaczął palić książki. Miejscem hańby był Gdańsk, sprawcą Fundacja SMS do Nieba. Na stos trafił "Harry Potter", saga "Zmierzch", kilka figurek słoni, parasol z Hello Kitty, afrykańskie maski oraz publikacja naukowa Jana Niżnikiewicza: "Tajemnice starodawnej medycyny i magii". Księża kazali wiernym przynieść książki, które ich zadaniem stanowią zagrożenie duchowe oraz przedmioty symbolizujące złe moce i przy udziale ministrantów oraz wiernych urządzili stos i spalili książki przed kościołem.
Akcja przede wszystkim budzi uczucie zażenowania i przerażenia. Fanatyków zrzeszonych wokół takich organizacji nie brakuje, więc wkrótce możemy mieć więcej takich atrakcji. WSTYD NA CAŁY ŚWIAT. informację o tym zdarzeniu podały najważniejsze światowe agencje informacyjne
RYS HISTORYCZNY PALENIA KSIĄŻEK
Kościół katolickich ma spore doświadczenie w paleniu książek i ludzi. Kościół palił wszystkie książki, w których dostrzegał wróżbiarstwo i pogaństwo. Palenie było ulubioną metodą niszczenia dzieł literackich, ponieważ chrześcijanie wierzyli w oczyszczającą moc ognia. Najsłynniejszym chrześcijańskim dziełem zniszczenia było spalenie biblioteki aleksandryjskiej w 391 roku, kiedy to spalono 70 tys. rękopisów. Ze strachu przed kościołem swoje prywatne biblioteki niszczyli możni obywatele Cesarstwa Rzymskiego. Niszczenie literatury sprzeciwiającej się doktrynie kościoła zalecał także św. Augustyn. Biblioteki jako miejsca oświecenia, nauki, kultury, które mogły być źródłem nieprawomyślnych idei, sprzecznych z oczekiwaniami reżimów niszczyli hitlerowcy , Sowieci i poddani Mao Tse-tunga. Naziści niszczyli biblioteki żydowskie oraz biblioteki i archiwa w Warszawie po Powstaniu Warszawskim.
KRYZYS KOŚCIOŁA
Widowisko z paleniem książek to przejaw kryzysu kościoła. Brakuje wszystkiego: autorytetu, inteligentnych przywódców, empatii, szacunku do człowieka i wytworów ludzkiej pracy. Obsesja homo, aborcji, seksu, okultyzmu, magii, chęci pozbycia się konkurencji, sprawia, że kościół pogrąża się w odmętach hipokryzji, przestępczości i zwyczajnej głupoty. Dzieje się to przy aprobacie wiernych jak pieski polityków, którzy boją się powiedzieć kościołowi "NIE, ZOSTAWCIE PAŃSTWO W SPOKOJU, NICZEGO NIE JESTEŚMY WAM WINNI". Rozdział państwa od kościoła nie jest przyjazny, ale teoretyczny. Biskupów nie ma jedynie w parlamentarnych ławach. Kościół otrzymuje od państwa olbrzymie pieniądze,a jego pracownicy są bezkarni. Ponadto kościół panoszy się w szkole, w placówkach medycznych i w służbach
ZAGROŻENIA DUCHOWE
Brak mi słów. Jak można w XXI wieku wierzyć w zagrożenia duchowe? Pomysłodawca "książkobójstwa" w Gdańsku przedstawił argumentację biblijną, która ma usprawiedliwić jego uczynek. Cytaty ze ST jako argumentacja za niszczeniem dorobku kulturowego, tylko dlatego, że nie podoba się to kościołowi, są przejawem skrajnego fanatyzmu. W straszeniu zagrożeniami duchowymi chodzi o władze nad osobowością człowieka, nad jego umysłem, o wprowadzenie go w stanu ciągłego strachu, tylko po to, aby był posłuszny kościołowi, chodził na msze, pielgrzymki, spowiadał się. Nie istnieje coś takiego jak zagrożenia duchowe.ŻADNA książka nie zagraża człowiekowi. Zdarzają się przypadki, że przeczytana książka jest inspiracją do złego postępowania. Czyny człowieka wynikają z jego woli, a nie z konkretnej książki. To, że w powieści opisana jest zbrodnia, to nie znaczy, że czytelnik zabije sąsiada. Pojęcie "zagrożenia duchowe" świadczy także o bardzo słabej kondycji kościoła, który nie potrafi komunikować się ze społeczeństwem i potrzebuje przemocy oraz zakazów, aby utrzymać uprzywilejowaną pozycję.
Na koniec warto odnotować, że ksiądz niszczący książki może mieć kłopoty prawne , bo znalazły się dwa odważne stowarzyszenia: Rybnicki Alarm Smogowy i Fundacja Jarosława Pilca dla Czystego Powietrza, które złożyły zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa z art.183 Kodeksu Karnego " Kto wbrew przepisom ustawy przetwarza, dokonuje odzysku, unieszkodliwia lub transportuje odpady w warunkach takich, że może to zagrozić zdrowiu i życiu wielu osób lub spowodować zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat"
Mam nadzieję, że ten ksiądz trafi za kratki. Już dostał grzywnę, bo sam zgłosił się do straży pożarnej i powiedział, że urządził sobie ognisko z książek.