Strony

piątek, 2 grudnia 2016

SPRZECIW WOBEC OBECNOŚCI WOJTYŁY NA ETYCE


UWAGA, W PODSTAWIE PROGRAMOWEJ ETYKI ZNALAZŁ SIĘ PUNKT- ETYKA K. WOJTYŁY. PROTESTUJĘ. Wysłałam opinię do Ministerstwa. Szanowni Państwo,W MEN wierzą Państwo, że wszyscy Polacy są katolikami. Tak nie jest. Jako niewierzący rodzice posyłamy swoje dziecko na etykę.Ze dziwieniem i oburzeniem przeczytałam podstawę programową etyki, w której znalazłam punkt/; etyka K. Wojtyły .Proszę o usunięcie tego punktu .UZASADNIENIE Etykę wybierają niewierzący rodzice. Dla nas umieszczenie K. Wojtyły w podstawie programowej przedmiotu, który z założenia jest neutralny światopoglądowo, jest obrazą oraz znieważeniem osób innego wyznania. Jest to pogwałcenie konstytucyjnej zasady wolności wyznania, prawa rodziców do wychowania dziecka zgodnie ze swoim światopoglądem i prawa każdego człowieka do nieujawniania swoich religijnych przekonań. Niewierzący rodzice posyłają dzieci na etykę również w celu ochrony przed kultem świętych i nachalną obecnością kościoła w życiu dziecka. Obecność twórczości K. Wojtyły to brutalne wpychanie ideologii kościelnych w umysły dzieci, których rodzice nie życzą sobie indoktrynacji religijnej.

środa, 30 listopada 2016

Religia -siła polskiej armii


Wojsko nie jest moim tematem, ale tym razem nie mogłam się powstrzymać przed skomentowaniem słów Macierewicza. Według ministra obrony " ale siłę tej armii stanowi wielka wiara narodu polskiego, najlepiej symbolizowana przez krzyż Jana Pawła II stojący tu, na placu Piłsudskiego" Zawsze myślałam, że siłę armii stanowi nowoczesny sprzęt, dobrze wyszkoleni i mobilni żołnierze. Macierewicz uważa, że siłą armii jest wiara i krzyż, ale nie krzyż Chrystusa (jeden z najważniejszych symboli chrześcijaństwa), ale krzyż Wojtyły. W co wierzy minister, to jego sprawa, ale nie ma prawa narzucać swojej wiary żołnierzom. Hobby PiS stało się łamanie Konstytucji. Macierewicz za nic ma konstytucyjną zasadę wolności wyznania i zakaz zmuszania do ujawniania światopoglądu. Zmuszanie do uczestnictwa w praktykach religijnych jest sprzeczne z Konstytucją.

sobota, 26 listopada 2016

Ekspert od wdż- pani z KUL


Autorką podstawy programowej wychowania do życia w rodzinie( przedmiot o funkcji edukacji seksualnej) została prof. Urszula Dudziak, pracownica KUL, która licencjat i habilitację pisała z teologii pastoralnej. To niebezpieczna jest to osoba dla edukacji naszych dzieci, która chce im zafundować naukę nienawiści do rówieśników poczętych in vitro, podważyć autorytet rodziców, zmusić do akceptowania katolickiej doktryny seksualnej. Oto kilka cytatów z wykładu sprzed dwóch lat autorstwa pani Dudziak. " „Ci, którzy są zwolennikami zapłodnienia in vitro przekreślą miłość. Powiedzą, że tak bardzo pragną prokreacji, że chcą na wszelki sposób począć dziecko, nawet jeżeli są niepłodni. (...) i dziecko się pocznie w szklanych próbówkach i zamiast ciepła łona matek, ono napotka chłód zamrażarek , chłód lodówek, ono będzie zanurzane w płynie hodowlanym. A więc nie w miłości, w akcie seksualnym jednoczącym, nie w akcie, miłości małżonków, tylko gdzieś w szklanych próbówkach. (...) Tu jest przekreślenie miłości”- „Antykoncepcja ,która ogranicza człowieka, parcjalizuje go, sprowadza go do jednego wymiaru, narusza godność osoby i praktycznie każdy z nas gdyby zdecydował się na stosowanie antykoncepcji decyduje się na umniejszenie własnej godności" „Jak określić propozycję –zastosuj taki czy inny środek ? Co ten człowiek mówi w podtekście proponowania środka współmałżonkowi?. chcę ciebie, ale nie chcę twojej płodności, a więc nie chcę ciebie w pełni, nie jesteś dla mnie pełnym darem, chcę zaburzać twoją płodność. I w jakiś sposób instrumentalizuje tego człowieka- dla mojej przyjemności, mojej wygody, jeśli chcesz być musisz zaburzyć swoją płodność, musisz wyeliminować płodność choćby na pewien okres czasu. A więc, czy nie urzeczawiam osoby, czy nie instrumentalizuję aktu seksualnego (..) Czy rzeczywiście buduję wtedy miłość, tworzę jedność, czy ja sprowadzam męża do instrumentu uciech seksualnych, czy jestem sprowadzana przez męża do instrumentu uciech seksualnych, czy jest to kontakt osobowy w współżyciu małżeńskim"

niedziela, 2 października 2016

Przyczyny "Czarnego protestu"


Przyczyna 'czarnego protestu" wydaje się oczywista- nie dla zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Dostęp do aborcji w trzech legalnych wypadkach to minimum humanitarne, które nie powinno podlegać dyskusji politycznej. Ochrona życia , na której tak zależy pro-life powinna uwzględniać matkę i dziecko. 1) W propagandzie polskich ultrakatolików ochrona życia kończy się na 24 tygodniu ciąży- na czasie dopuszczalności aborcji z powodu uszkodzenia płodu. W późniejszym okresie ciąży fanatycy nie interesują się kobietą- nie są zainteresowani ani prenatalnym leczeniem dziecka, ani godnym porodem. Co więcej za wszelką cenę chcą utrudnić leczenie prenatalne, wprowadzając kary więzienia dla lekarzy podejmą się operacji prenatalnych, a leczenie nie powiedzie się. Zauważenia godny jest fakt, że żadna z organizacji katolickich nigdy nie zaangażowała się w akcję "Rodzić po ludzku". Większość organizacji katolickich będących za całkowitym zakazem aborcji popiera bicie dzieci przez rodziców jako metodę wychowawczą. Powyższe dwa fakty wiele mówią. Z drugiej strony trzeba oddać sprawiedliwość- tylko organizacje katolickie prowadzą hospicja prenatalne. Każda inicjatywa, której celem jest pomoc rodzicom po strasznej diagnozie prenatalnej jest cenna i warta uwagi. Strona pro-choice ma w tym zakresie braki. Hospicja prenatalne są na razie w większych miastach, więc dostępność do nich jest ograniczona. Fakt istnienia takich placówek nie oznacza, że można uchwalić prawny przymus rodzenia dzieci terminalnie chorych lub bardzo zniekształconych. Informacja, promowanie hospicjum prenatalnego, pełna pomoc dla rodziny jest czymś nadzwyczaj pozytywnym, ale nie kosztem przymusu prawnego. Im więcej wiedzy na ten temat, tym być może mniej aborcji. Najważniejsze jest to, aby oferując pomoc rodzinie, dać jej możliwość wyboru- dla część kobiet przymus donoszenia uszkodzonego dziecka może być katorgą nie do zniesienia. 2) Niebezpieczeństwem ustawy jest nie tylko przymus rodzenia, ale także, ale także utrudnienia w dostępnie do badań prenatalnych i leczenia prenatalnego oraz karalność tych czynów w razie utraty płodu. Oznacza to wyższą śmiertelność okołoporodową płodów i noworodków, które dzisiaj dzięki medycynie prenatalnej są ratowane i leczone. Gdyby ten barbarzyński projekt wszedł w życie, to nie będzie możliwości wcześniejszego porodu, ponieważ lekarz będzie bał się, że wcześniak umrze, a on pójdzie siedzieć. Oznacza to, bezpośrednie zagrożenie dla matek i maluchów, których dzisiaj życie jest ratowane dzięki możliwości wcześniejszego porodu i niesamowitych umiejętności polskich neonatologów, którzy ratują nawet maleństwa urodzone w 24 tygodniu ciąży. Korzystając z okazji składam polskim neonatologom i ich zespołom wielki hołd, gdyż to oni wraz ze specjalistami od medycyny prenatalnej ratują dzieci, a nie fanatyczni obrońcy życia. Fanatycy swoim projektem przyczyniają się jedynie do większej śmiertelności noworodków i niszczą osiągnięcia polskiej medycyny prenatalnej oraz neontologii. 3) Głupotą, którą trudno wytłumaczyć, jest karanie lekarzy za pomoc ciężarnej. Lekarz nie będzie karany jedynie w sytuacji, w której spowodował śmierć płodu ratując bezpośrednio zagrożone życie matki. Oznacza to, że w przypadku choroby przewlekłej lub nowotworowej, lekarz nie będzie mógł leczyć ciężarnej,do momentu dopóki nie znajdzie się na granicy życia i śmierci,choć obecnie lekarze wiedzą jak nie dopuścić do tak niebezpiecznej dla matki i dziecka sytuacji oraz jak zapewnić bezpieczny przebieg ciąży doprowadzając szczęśliwych narodzin zdrowego brzdąca. Powyższy zapis jest zagrożeniem dla matki,dziecka, rodziny, a nie ochroną życia 4)Barbarzyństwem jest karanie kobiet nie tylko za aborcję, ale także za poronienie. Autorzy ustawy nie ukrywają, że od indywidualnej sytuacji będzie zależało, czy kobieta pójdzie do więzienia za poronienie, czy też sąd odstąpi od wymierzenia kary lub nadzwyczajnie ją złagodzi. Dla kobiety,która straciła dziecko,oznacza to, że będzie musiała tłumaczyć się przed prokuratorem i sądem, że poronienie było nieumyślne. Kobieta po poronieniu potrzebuje wsparcia, a nie sądu. To coś więcej niż barbarzyństwo, to niehumanitarne nieludzkie.Całkowity brak empatii i wyobraźni. Zgodnie z projektem większą karę dostanie ofiara gwałtu, która usunęła ciążę niż gwałciciel. To prawna patologia i zachęta do gwałtów. Do więzienia pójdzie matka, która usunęła zdeformowany płód albo usunęła ciążę, bo leczyła się z czerniaka. Jakby nie wystarczył jej dramat terminalnie chorego płodu lub nowotworu. Brakuje mi słów, żeby nazwać pomysły pro-life, a nie używać przekleństw. Do więzienia pójdzie 12 latka zgwałcona przez pedofila, która usunie ciążę. Jeżeli nawet nie pójdzie do paki, to będzie musiała przejść przez proces karny, zrobią z niej morderczynię. Czy nikt z autorów nie zastanowił się jak bardzo to zniszczy psychikę kobiet, które poroniły,ofiar gwałtu, czy pań, które usunęły ciążę w powodów medycznych. Jakoś obrony życia płodu w tych działaniach nie widzę. Protestujemy nie dlatego, że "chcemy bezkarnie mordować dzieci poczęte", ale dla tego, że nie mamy zamiaru umierać w czasie ciąży. Sprzeciwiamy się prawnemu barbarzyństwu , bo chcemy mieć prawo do badań prenatalnych i leczenia prenatalnego naszych maluszków, jeżeli zajdzie taka potrzeba, a medycyna będzie potrafiła pomóc naszym dzieciom. Protestujemy, bo zależy nam na tym, aby lekarz mógł ratować nasze życie i życie maluszka poprzez wcześniejszy poród i , aby nie był za to karany. Nie zgadzamy się na wyczekiwanie stanu zagrożenia życia matki i dziecka , aby lekarz mógł podjąć działania ratujące. Nie pozwolimy na karanie lekarzy. Protestujemy, bo nie zgadzamy się na więzienie i postępowanie karane za poronienie i aborcję w przypadku ratowania życia matki, gwałtu, uszkodzenia płodu. Nie pozwolimy na rozbijanie naszych rodzin, nie chcemy, aby nasze dzieci wychowywały się bez matek. Protestujemy, bo kobieta ciężarna nie jest potencjalną morderczynią, a lekarz ginekolog i lekarz neonatolog to niepotencjalni zbrodniarze czyhający na życie płodu. Protestujemy przeciwko odbieraniu godności ciężarnej kobiecie, ofierze gwałtu i kobiecie po poronieniu. Bez względu na stosunek do aborcji (za legalizacją,czy za utrzymaniem ustawy) protestujemy przeciwko fanatyzmowi religijnemu i terrorowi katolicyzmu. Protestujemy, bo chcemy wychować nasze dzieci, chcemy rodzić z miłości, a nie z gwałtu i przymusu państwowego. WOLNA POLKA,WOLNA POLSKA,

czwartek, 29 września 2016

Fronda o strajku kobiet


Sukces tak zwanych "obrońców życia" bez wątpienia związany jest z językiem, którym przemawiają do opinii publicznej. Nieraz opisywałam ich kłamstwa i manipulacje. Jest pełny odnośników religijnych i manipulowania danymi. Cechą, która od pierwszej lektury tekstów pro-life rzuca się w oczy jest antagonizowanie społeczeństwa. Mamy hasełka o popieraniu "mordowania nienarodzonych". Ciekawą rzeczą są historie ludzi, którzy stanęli przed dramatycznym wyborem i zdecydowali się na urodzenie dziecka w sytuacjach, kiedy polskie prawo dopuszcza aborcję. Przykłady tych osób mają być potwierdzeniem tezy o konieczności zlikwidowania wyjątków aborcyjnych. Argument- ludzie, którzy mimo strasznej diagnozy prenatalnej zdecydowali się na poród są szczęśliwi, bo mogli choć parę godzin pobyć ze swoim umierającym dzieckiem. Ofiary gwałtu, które zdecydowały się urodzić dziecko gwałciciela również są zadowolone ze swojego wyboru. Kobiety, które przerwały ciążę powstałą w wyniku gwałtu zostały morderczyniami i cierpią katusze przez wiele lat. Rodziny kobiet, które zmarły, bo nie zgodziły na terapię antynowotworową w ciąży przedstawiane są jako szczęśliwe, bo mimo śmierci matki urodziło się nowe życie, a kobieta stała się męczennicą życia. Co ciekawe; wszystkie bohaterki mediów katolickich miały wybór- nikt ich nie zmuszał do rodzenia dzieci bez mózgu. Ich historie wykorzystywane są, aby usprawiedliwić barbarzyński zakaz aborcji, wpędzić kobiety w poczucie winy, pokazać "prawdziwe bohaterstwo"- przerażona 12latka rodząca dziecko gwałciciela to wzór idealnej matki,kobiety, która "świadomie wybrała życie, zachowała się bardziej odpowiedzialnie od dorosłej kobiety, która usunęła ciążę z gwałtu". Chcąc włączyć się do dyskusji społecznej trzeba przede wszystkim wprowadzić inny język do debaty- podkreślić, że celem nie jest "zabijanie nienarodzonych", ale pozostawienie w sytuacjach dramatycznych wyboru kobiecie. Środowiskom katolickim sprzeciw wobec zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej kojarzy się jedynie z "chęcią mordowania nienarodzonych". Sądy polskie stwierdzały wielokrotnie, że "obrońcy życia" mają prawo nazywać aborcję morderstwem, zbrodnią, zabójstwem. W ramach wolności słowa nikt im tego prawa nie odmawia. Jednakże mam wrażenie, że pro-life idzie o krok za daleko. Jestem w stanie zrozumieć nazywanie kobiet, które poddały się aborcji aborcjonistkami, zabójczyniami, itp, ale określanie wszystkich osób, które nie wyrażają zgody na zaostrzenie obecnej ustawy antyaborcyjnej tym mianem uważam za nadużycie i brak logiki. Sprzeciw wobec propozycji "Stop aborcji" nie oznacza dokonania aborcji. To zbyt daleko idące ogólniki, mające znamiona pomówienia i chęci terroryzowania społeczeństwa. Takie działanie powoduje, że część osób boi się ujawnić , że nie popiera całkowitego zakazu aborcji, bo nie chce uchodzić za zwolennika "mordowania nienarodzonych". Agresywny język wobec zwolenniczek protestu widać w mediach katolickich. Fronda raczy czytelnika takim rozumowaniem "Wszystko dzieje się w ramach demonicznego Czarnego Protestu, który stoi w obronie skrobanki", "'Na razie na apel odpowiedziały panie z wyższych sfer, tak więc można się spodziewać, że do protestu dołączą głównie: psycholożki, socjolożki czy politolożki, czyli te, którym ciąża kojarzy się z chorobą, a dzieci znają głównie ze zdjęć koleżanek." "Nie słychać, aby do strajku paliły się Matki Polki. One oczywiście nie chodzą do pracy, tylko bimbają za 500 plus." http://www.fronda.pl/a/proletariuszki-wszystkich-krajow-laczcie-sie,79162.html Czarny protest nie ma nic z demonami. Czerń jest wyrazem żałoby kobiet po odchodzących prawach. Nie protestujemy w obronie skrobanki, ale obronie prawa do opieki medycznej w czasie ciąży, prawa do diagnostyki prenatalnej i leczenia prenatalnego naszych nienarodzonych pociech, w sytuacji,kiedy jest to możliwe. Nie zgadzamy się na kryminalizację poronienia, ani na traktowanie ciężarnej jak potencjalnej morderczyni. Zapis o nieumyślnym spowodowaniu śmierci płodu nie ma nic wspólnego z ochroną przed aborcją, a jest bardzo niebezpieczny dla życia matek i dzieci. Obecna ustawa to minimum humanitarne, więc nie może być mowy o dalszym ograniczaniu aborcji. Jak widać redaktorzy mediów katolickich starają się wzbudzić niechęć do kobiet wykształconych, pracujących. Uważają, że protestujące kobiety nie mają dzieci, a nawet nienawidzą najmłodszych. W obronie kobiet wystąpiły/; Marta Kaczyńska, Krystyna Janda, prof. Monika Płatek, Martyna Wojciechowska, Dorota Wellman. Wymienione panie są matkami. Do strajku przyłączają się również zwyczajne kobiety- matki, bezdzietne, ale świadome zagrożenia, jakie niesie projekt fanatyków. Błędem środowiska feministycznego była walka z mitem Matki Polki- przedstawianie tych kobiet, jako osób pozbawionych ambicji, uzależnionych od męża i zbytnia krytyka 500+. Zniechęciło to miliony Polek, które świadomie wybrały wielodzietność do środowiska lewicowego. Wykorzystali to fundamentaliści, którzy powiązali swój projekt z wartością rodziny, miłością rodzicielską, a nawet prawami kobiet. Osoby, które nie popierają zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej narażane są na szykany i prześladowania. Przytoczę dla przykładu krótką wypowiedź z katolickiego portalu. Przeciwnicy skrajnej nowelizacji to wrogowie życia, promotorzy aborcji bez żadnych argumentów, którzy domagają się rzezi nienarodzonych. "Wrogowie życia i promotorzy aborcji próbują wszelkimi metodami zdyskredytować projekt zakładający zakaz dzieciobójczych praktyk oraz autorów ustawy. Nie mając przekonujących argumentów za swoimi ideologicznymi wynurzeniami i marzeniami o rzezi nienarodzonych, uciekają się do kłamstw i podłych manipulacji." W rzeczywistości tak zwanemu pro-life chodzi jedynie o kontrolowanie kobiet, wprowadzenie nauki kościoła do prawa. Rację mają komentatorzy twierdząc, że środowiskom katolickim chodzi o karanie kobiet za seks dla przyjemności i za świadome decyzje odnoszące się do życia rodzinnego. Hasła obronie życia to jedynie frazesy. Kobiety są obywatelkami tego kraju- płacą podatki, pracują, wychowują dzieci i dlatego mamy prawo żyć w kraju, który respektuje nasze prawa, uznaje naszą godność, a w okresie ciąży nie traktuje nas jak potencjalnych morderczyń, tylko zapewnia pełną opiekę medyczną. DOŚĆ KATOLICKIEGO TERRORU POD PŁASZCZYKIEM OCHRONY ŻYCIA NIENARODZONYCH.

poniedziałek, 26 września 2016

Manipulacja odbierająca godność


"Czarny piątek" -tym określeniem media "ochrzciły" dzień, w którym Sejm okazał pogardę kobietom i płodom. Został odrzucony projekt liberalizacji ustawy antyaborcyjnej, a do prac w komisji przeszedł całkowity zakaz aborcji i in vitro Długo nie mogłam wyjść z szoku. Zadawałam sobie jak bardzo podłym trzeba być, aby zgotować połowie społeczeństwa piekło? Przysłuchując się debacie doszłam do wniosku, że nie chodzi tutaj o upodlenie kobiet, ale o bezrefleksyjne przyjmowanie sloganów za prawdę o świecie. Trzeba uczciwie przyznać, że zwolennicy zaostrzeni ustawy antyaborcyjnej przez 5 lat robili ludziom wodę z mózgu, wystawiali zmanipulowane plakaty, przedstawiali oderwane od rzeczywistości dane, posuwali się do ubliżania i zastraszania posłów. "Obrońcy życia" odrobili lekcję i w tegorocznej akcji zapisali pomoc rodzicom dzieci, które urodzą się z wadami, ułatwienia w adopcji dzieci poczętych w wyniku gwałtu. Wiele mówi język, którym posługują się "obrońcy życia". Na argument, że ich propozycja dyskryminuje kobiety ,odbiera im godność odpowiadają, że to aborcja dyskryminuje kobiety, bo najczęściej giną płody żeńskie. Rzeczywiście, są kraje, gdzie aborcja ze względu na płeć spowodowała spory brak kobiet w społeczeństwie, np: Chiny, Indie, a organizacje międzynarodowe np: WHO nie reagują na rażącą dyskryminację. Jednakże pozostaje zadać pytanie, co to sytuacja ma wspólnego z polskimi przepisami? Nic. Jest to, niestety, jeden z argumentów, którego używają zwolennicy zaostrzania przepisów o aborcji. Posługują się skrajnymi przykładami, aby zadziałać na wyobraźnię odbiorcy, który przecież nie ma możliwości zweryfikowania przedstawianych danych. Koronnym argumentem obrońców życia jest fakt istnienia skutków aborcji. Nazywają to syndromem poaborcyjnym. Nie będę traciła czasu na rozpisywanie się, czy zjawisko ma podłoże naukowe, bo nie ma najmniejszego znaczenia. Zwolennikom zmuszania do rodzenia "syndrom" służy jako straszak, ewentualnie kara za aborcję. Wmawia się go każdej kobiecie, co więcej stał się narzędziem medycznym służącym do decydowania za kobietę odnośnie ciąży z gwałtu i uszkodzonego płodu, np: działania profesora Chazana i teksty Terlikowskiego na temat ciąż z gwałtu. 'Syndrom" jest wmawiany kobietom. Trzeba powiedzieć uczciwie, że stan psychiczny kobiety po aborcji to kwestia indywidualna, zależy od doświadczenia życiowego środowiska, przyczyny aborcji i wachlarz stanów psychicznych jest bardzo szeroki- od uczucia ulgi do prób samobójczych. W języku pro-life wygląda to odmiennie- każda kobieta, która dokona aborcji będzie próbowała popełnić samobójstwo, będzie zadręczała się poczuciem winy,a jej udziałem będą problemy ze zdrowiem. Aborcja jest według nich przyczyną rozpadu związku i więzi rodzinnych. W rzeczywistości jest to kwestia indywidualna, która nie może podlegać generalizacji. Przyczyn rozpadu związków i osłabienia więzi rodzinnych są tysiące, choćby: zdrada, praca jednej osoby za granicą, nałogi, przemoc.Propaganda pro-life stara się przekonać odbiorcę, że przyczynami problemów w rodzinie są aborcja oraz antykoncepcja. Fanatykom religijnym udało przekonać się społeczeństwo, że aborcja ze względu na uszkodzenie płodu jest dyskryminacją osób niepełnosprawnych. Okłamali społeczeństwo, że 90% "ofiar tego typu aborcji to ludzie z podejrzeniem zespołu Downa". Warto zauważyć, że fundamentaliści katoliccy praktycznie nie wspominają o innych schorzeniach. Jest to bardzo wymowne, gdyż wytwarza w społeczeństwie przekonanie, że ofiarą aborcji są "osoby niepełnosprawne z zespołem Downa, a badania prenatalne mają za cel wyszukiwanie takich płodów". Tymczasem według genetyków zespół Downa wykrywany jest 30% przypadków. Różnica między 30% a 90% jest znaczna. Okłamywanie społeczeństwa jest typową taktyką stosowaną przez obrońców życia. Co więcej jest to sposób bardzo efektywny, zwłaszcza w połączeniu z plakatem zestawiający bawiącą się dziewczynkę, która cierpi na zespół Downa, ze zwłokami płodu. Nic dziwnego, że społeczeństwo łatwo ulega takiej manipulacji i chce ratować "niepełnosprawne dzieci poczęte z zespołem Downa". Uzyskanie aborcji jedynie z powodu zespołu Downa graniczny z cudem. Fanatycy skutecznie wcielają zasadę, że kłamstwo wielokrotnie powtarzane staje się prawdą. Celem opisanych zabiegów nie jest ochrona życia, ale dostosowanie prawa państwowego do wymogów nauki kościoła. Autorzy ustawy Ordo Iuris przyznają to otwarcie "Większość Polaków to katolicy. W sposób oczywisty prawo jest motywowane względami wartości" - Szef Ordo Iuris Jerzy Kwaśniewski. Wspomniany szef instytutu jest zdania, że konieczność dostosowania prawa do większościowej religii wynika z Konstytucji i prawa międzynarodowego. "Opieramy się tylko i wyłącznie o zasady poświadczone w konstytucji i prawie międzynarodowym. Zresztą, jak stanowi preambuła konstytucji, te same wartości możemy wywieść z nauki chrześcijańskiej, jak i z innych źródeł - . Jego zdaniem ofiara gwałtu musi rodzić ponieważ "państwo, które zagwarantowało w Konstytucji prawo do życia, nie może uchylić tego prawa. Musi szukać innych rozwiązań, nienaruszających praw człowieka. Gdy chodzi o matkę, państwo musi jej przedstawić ofertę inną, niż zabicie jej dziecka " Wiem, że czytelnicy będą przecierali oczy ze zdumienia, ponieważ nie prawdą jest, że Konstytucja nakazuje ochronę życia od poczęcia- jest zapis mówiący o prawie do życia, ale bez dookreślenia "od poczęcia". Szef Ordo, nie widzi w zmuszaniu zgwałconej do porodu łamania praw obywatelskich, gdyż uważa, że aborcja to kolejne przestępstwo, tak więc kobieta jest ofiarą podwójnego przestępstwa. "Jeśli kobieta jest ofiarą przestępstwa i dostaje od państwa ofertę kolejnego przestępstwa: zabicia jej dziecka, to jest tak naprawdę podwójną ofiarą - brzmi odpowiedź. - Zwróćmy uwagę na sytuację dziecka. Jakie mamy prawo w tej sytuacji rozstrzygnąć na jego niekorzyść? Jest zgodne z najlepszą wiedzą biologiczną i medyczną, że życie ludzkie zaczyna się w chwili poczęcia, czyli połączenia męskiej i żeńskiej komórki. Dziecko w prenatalnym okresie swego rozwoju ma swoje własne prawa, w tym prawo do życia, wynikające z konstytucji i orzecznictwa TK - zaznacza prawnik." link do materiału: W podobnym tonie religijnego uniesienie wypowiadała prawniczka owego Instytutu w Sejmie, Joanna Banasiuk. "Walka z komunistycznym zniewoleniem była jednocześnie walką o prawną ochronę dzieci przed urodzeniem, którą Naród przyrzekł swej Królowej w Ślubach Jasnogórskich . Pierwszy projekt ustawy o ochronie życia został złożony w 1989 roku W 1993 roku dokonano ważnego kroku na drodze do pełnej ochrony życia dzieci przed urodzeniem a dzisiaj wreszcie możemy zakończyć to dzieło, wypełniając to, co na Jasnej Górze przyrzekały nasze Matki i Ojcowie." Z tak bzdurnymi argumentami o dziedzictwie komunistycznym i jakiś religijnych ślubach trudno dyskutować. Nie są one merytoryczne, nie odnoszą się do sytuacji kobiet i dzieci. Tak na marginesie :od kiedy mamy Królową? Panią prawnik powinno się odesłać do szkoły- monarchia zakończyła się z III rozbiorem.

poniedziałek, 19 września 2016

Post scriptum do listu do posłanek PiS


Drodzy czytelnicy, Język listu jest stylizowany na nowomowę obrońców życia i jego celem jest przekonanie posłanek PiS-u, że ustawa "Stop aborcji" godzi w życie płodu i w trwałość rodzin. Wiecie, że argumenty o wolności wyboru, o prawie do macierzyństwa, czy kwestia zdrowia kobiet nic dla PiS-u nie znaczą. O wiele więcej niż opinia środowisk kobiecych znaczy zdanie biskupów i poczucie, że postępują zgodnie z zasadami katolicyzmu. Ochronę życia rozumieją bardzo wąsko- wyłącznie jako ochronę płodu przed aborcją. W ich rozumieniu ochrony życia nie ma znaczenia stan dziecka, czy zdrowie matki. Dlatego mój list koncentruje się przede wszystkim na skutkach projektu dla życia płodów i trwałości rodziny. Myślę, że każdy argument, który pozwoli nam wygrać z idiotycznym projektem, jest wart tego, aby zaistnieć w świadomości społecznej. Chcąc zwyciężyć, a przynajmniej obronić obecna ustawę, trzeba odwołać się do ideałów prawicowych i ich języka. Wykorzystując ich styl mówienia, należy pokazać, że "Stop aborcji" jest szkodliwe dla tych, których ma teoretycznie chronić.

List do posłanek PiS-u w sprawie ustawy antyaborcyjnej


Szanowne Panie Posłanki Prawa i Sprawiedliwości, Za kilka dni Sejm zajmie się projektem ustawy "Stop aborcji", która przewiduje całkowity zakaz aborcji oraz kary dla kobiet za aborcję i poronienie. Jako kobieta, w imieniu swoim i milionów kobiet w Polsce, piszę do Was, szanowne Panie, kobiety, abyście sprzeciwiły się temu projektowi i wyrzuciły go swoim głosem do kosza. Jesteście liczącą się siłą w polskim parlamencie, dlatego zwracam się do pań z prośbą o odrzucenie tego projektu. Autorzy przekonują, że ustawa zapewni ochronę dzieciom na każdym etapie rozwoju, że jest realizacją chrześcijańskiego światopoglądu na świętość życia. Tymczasem wystarczy wczytać się w zapisy projektu, aby przekonać się, że inicjatywa "Stop aborcji" nie tylko szkodzi kobietom, ale także naraża życie dzieci poczętych, wcześniaków, noworodków z uleczalnymi wadami wrodzonymi, a także jest wyrokiem śmierci dla dzieci matek cierpiących na choroby przewlekłe. Ustawa uderza w trwałość rodziny i w prawa pacjenta. Według projektu zakazana ma aborcja we wszystkich przypadkach. Oznacza to, że do porodu będzie zmuszona zgwałcona nastolatka, że do urodzenia dziecka będzie zmuszona kobieta przewlekle chora. Nie będzie możliwości wyboru w opisanych sytuacjach-będzie terror i przymus. Życie kobiet chorych przewlekle będzie narażone, ponieważ dopóki nie nastąpi bezpośrednie zagrożenie życia matki, lekarz nie będzie mógł wobec takiej ciężarnej podjąć działań leczniczych,ponieważ grozi mu za to trzy lata więzienia. Jak Panie widzą zapis o karaniu lekarza, który ratuje zdrowie matki ryzykując zdrowie płodu nie ma nic wspólnego z ochroną życia. Wręcz przeciwnie jest działaniem przeciwko życiu matki i dziecka. Ustawodawca wykreślił badania prenatalne, co jest bezpośrednim zagrożeniem dla życia dziecka poczętego. Oznacza, że dzieci, które w wyniku dobrze przeprowadzonej diagnostyki prenatalnej, były leczone jeszcze w okresie ciąży, po wejściu w życie tej ustawy, będą masowo umierały. Za leczenie prenatalne, w którym Polska przoduje w Europie, które jest dumą polskiej ginekologii, pomysłodawcy chcą karać lekarzy więzieniem(jeżeli operacja prenatalna nie powiedzie się). W myśl nowej ustawy kobieta, która poroniła będzie karana więzieniem. Kobiecie po poronieniu potrzebne jest wsparcie, a nie tłumaczenie się w sądzie i prokuraturze, że poronienie było nieumyślne. Karanie więzieniem kobiet, które poroniły jest nie tylko nie dającym się opisać okrucieństwem, ale także grozi rozbiciem rodziny, która dla Prawa i Sprawiedliwości jest świętością. Szanowne Panie, każdą z nas może spotkać dramat poronienia, czy choroby płodu. W takich chwilach jest potrzebna pomoc medyczna i psychologiczna, a nie strach przed wyrokiem sądu.Ustawa "Stop aborcji" godzi w prawo pacjenta do leczenia(utrudnione leczenie prenatalne i leczenie ciężarnych), godzi w prawo rodziców do informacji o stanie zdrowia płodu (kryminalizacja badań prenatalnych), jest naruszeniem godności zawodu lekarza, który w obawie o swoją wolność nie będzie mógł udzielić pomocy ciężarnej do momentu bezpośredniego zagrożenia życia. Projekt "Stop aborcji" pomimo pięknych haseł i szczytnego ideału ochrony życia jest projektem zabójczym dla kobiet i płodów. Wprowadza terror wobec ciężarnych. Szanowne Panie Posłanki, nie bierzcie na swoje barki zwiększenia śmiertelności noworodków i śmiertelności okołoporodowej matek. Dziś jest na drugim miejscu w Europie pod względem niskich wskaźników śmiertelności okołoporodowej i jest wielka zasługa obecnej ustawy antyaborcyjnej i rozwoju medycyny prenatalnej. Osoby, które podpisały projekt "Stop aborcji" zostały oszukane, ponieważ autorzy nie powiedzieli o karaniu za poronienie, czy karach dla lekarzy za leczenie ciężarnych. Nie pozwólcie zaprzepaścić osiągnięć polskiej medycyny prenatalnej, nie pozwólcie na rozbicie rodzin, na dramat ofiar gwałtu skazanych na więzienie za aborcję. Nie pozwólcie na wzrost śmiertelności noworodków, które dzisiaj dzięki diagnostyce prenatalnej są ratowane jeszcze w łonie matki lub w pierwszym okresie po urodzeniu. Jesteście matkami, babciami, siostrami, przyjaciółkami. Apeluję do Waszych sumień, odrzućcie ten projekt. Nie jest to nawet projekt chrześcijański, bowiem chrześcijaństwo jest religią pokoju, wybaczenia i miłosierdzia i nie oczekuje zemsty na kobietach, które poroniły. Projekt "Stop aborcji" nie jest projektem antyaborcyjnym, ponieważ ani razu nie pojawia się tam słowo "aborcja". Zawiera pojęcie "nieumyślnego spowodowania śmierci płodu", za co grozi do trzech lat pozbawienia wolności. To uderzenie w ginekologię, w opiekę nad ciężarną, a nie obrona życia. Aborcja tym różni się od poronienia, że jest działaniem umyślnym. Fakt umieszczenia sformułowania "nieumyślne spowodowanie śmierci płodu" ni jak ma się do aborcji i wiele mówi o celu ustawy. Celem ustawy nie jest ochrona płodu, a całkowita kontrola nad rozrodczością i uczynienie z ciąży potencjalnego przestępstwa. Projekt wszystkie ciężarne traktuje jak potencjalne przestępczynie, co obraża godność kobiet. Jako kobiety nie wyrażajcie zgody na takie traktowanie ciąży. Szanowne Panie Posłanki, jeżeli macie wątpliwości, jak powinna zostać uregulowana kwestia aborcji w Polsce, zaproponujecie referendum. Niech naród polski zdecyduje, czy chce utrzymania obecnych przepisów, liberalizacji, czy zaostrzenia prawa w tym zakresie. Nie reprezentuję żadnej zorganizowanej grupy. Piszę, bo przy zaostrzonej ustawie boję się o swoje życie, wolność, o życie i wolność swojej córki, szwagierek, siostry,kuzynek, koleżanek i wszystkich kobiet od pierwszej miesiączki do menopauzy. Skorzystajcie z wolności sumienia jaka panuje w Waszej partii przy ustawach światopoglądowych i zagłosujcie przeciwko projektowi "Stop aborcji". Gwarantuję Wam, że uratujecie więcej poczętych dzieci niż głosując za zakazem aborcji. Aby zmniejszyć liczbę aborcji wprowadźcie edukację seksualną do szkół, refundację antykoncepcji dla młodych kobiet i kobiet najbiedniejszych oraz wsparcie materialne dla ciężarnych nastolatek. Przyda się walka z przemocą domową, program powstawania państwowych żłobków w każdej gminie,ochrona pracy dla ciężarnych zatrudnionych na umowach cywilno-prawnych. Pozdrawiam serdecznie Iza- dumna matka Polka, dwójki cudownych dzieci.

piątek, 2 września 2016

Pisowscy bohaterowie narodowi. "Wyklęci mordercy"


PiS, jak wiadomo, usilnie stara się tworzyć nową wersję historii Polski powojennej, w której bohaterami są tak zwani żołnierze wyklęci, którzy mieli walczyć o wolną Polskę z "komunistami". Ich walka polegała na paleniu wsi, napadach, na mordowaniu cywilów, kobiet, dzieci, starców. Rzeczywiście wielcy bohaterowie i prawdziwy wzór cnót. W sam raz na kibolski ideał prawdziwych patriotów, którzy nienawidzą gejów, feministek, ateistów i wszelkiej maści lewaków, ale kochają kościół, biskupów i Kaczyńskiego, więc są "wzorem obywatelskich cnót". Niedobrze się mi robi na myśl, że o "zasługach żołnierzy wyklętych" będą się uczyć moje dzieci na historii i , że najwięksi mordercy w powojennej Polsce będą przedstawiani w glorii bohaterskiej chwały. Jak można gloryfikować ludobójcę Burego i innych typów? Warto przypomnieć zasługi żołnierzy wyklętych i przytoczyć zeznania tych, którym udało się działalność żołnierzy wyklętych przeżyć. Cytuję artykuły, bo komentowanie zbrodni na narodzie polskim jest bezsensu. Warto zapamiętać i podawać dalej, aby pamięć o ofiarach nie została wymazana przez pisowskich historyków. "Nawoływania w mediach publicznych do uczestnictwa w marszach „Wilczym śladem” mających w założeniu uczczenie tzw. „żołnierzy wyklętych”, jak również propozycje nadawania ich imion ulicom, autostradom, stawiania im pomników i honorowania tablicami pamiątkowymi tak mnie zainspirowały, że postanowiłem się do tej akcji przyłączyć. +Ruszyłem zatem „wilczym śladem” z nadzieją, że zdobytą tą drogą wiedzą, choć w niewielkim stopniu przybliżę Państwu Czytelnikom postaci wynoszone aktualnie na piedestały. Zacznijmy od Romualda Rajsa ps. „Bury”, którego pamięci poświęcono organizowany ostatnio w Hajnówce marsz, o mały włos nie objęty patronatem przez Głowę Państwa. Dla ludzi zamieszkujących tereny mające być trasą marszu najistotniejsza jest działalność „Burego” w obrębie ich „małych ojczyzn” – na niej się zatem skupimy. To właśnie tu oddział PAS – NZW dowodzony przez kpt. Romualda Rajsa w dniach 29,31.01 1946 oraz 02.02.1946 spalił pięć wsi byłego powiatu Bielsk Podlaski (Zanie, Zaleszany, Końcowizna, Szpaki, Wólka Wyganowska) zabijając w okrutny sposób 82 osoby w tym kobiety, dzieci i starców, które spalono w zamkniętych budynkach. Także w styczniu 1946 roku, oddział „Burego” zatrzymał we wsi Łozice 40 chłopów wysłanych przez sołtysów na tzw. „szarwark” czyli roboty na rzecz gminy. Zatrzymanych wraz z podwodami i końmi zmuszono, by zawieźli oddział „Burego” do Hajnówki a następnie do Zaleszan, gdzie mieszkańców stłoczono w jednym domu a następnie podpalono go. Po wykonaniu zadania pozostałych 30 furmanów zamordowano w miejscowości Puchały Stare. Dla oszczędności amunicji mordowano nieszczęśników obuchami siekier, strzelając wyłącznie do uciekających lub dobijając rannych. Dodać należy, że jedyną „winą” ofiar było to, że wszyscy oni byli prawosławni (jak większość zamieszkujących tamte tereny) i w znaczącej części narodowości białoruskiej. Prowadzący w tej sprawie śledztwo białostocki IPN, zakończył je 30 czerwca 2005 roku uznaniem „Burego” winnym zbrodni ludobójstwa, który to wyrok podtrzymał orzeczeniem z dnia 18.11.2005 Sąd Okręgowy z Białymstoku. Jak się okazuje nie stanowiło to przeszkody dla inicjatorów wniosku o nadanie jednemu ze zjazdów z autostrady A4 imienia Romualda Rajsa „Burego”, zaś Kancelaria Prezydenta RP dosłownie cudem uniknęła kompromitacji, wycofując się w ostatniej chwili z obietnicy patronatu nad wspomnianym na wstępie marszem, przebiegającym dosłownie szlakiem grobów pomordowanych przez „Burego” ofiar. Naturalnie „Bury” nie był jedyny. Oto krótka lista dokonań innych tzw. „żołnierzy wyklętych”: 23.06.1944 oddział Zygmunta Szendzielarza ps. „Łupaszka” wymordował we wsi Dubinki 27 osób w tym kobiety i dzieci. Ofiarą zbrodniarzy padła między innymi Anna Górska z 4 letnim synem. 13.04.1945 w miejscowości Horeszkowice oddział NSZ„Sokoła” wymordował 8 przesiedleńców w tym ciężarną kobietę, którą zakopano żywcem. 11.05.1945 oddział Zygmunta Błażejewicza ps. „Zygmunt” spalił wieś Wiluki 27.05.45 w Przedborzu oddział NSZ Władysława Kołacińskiego ps. „Żbik” zamordował 9 ocalałych Żydów w tym kobietę i dziecko. 08.06.1945 oddział NSZ „Szarego” w miejscowości Wierzchowiny wymordował 194 osoby w tym 45 mężczyzn, 84 kobiety i 65 dzieci poniżej 11 lat. Najstarsza ofiara miała 92 lata, najmłodsza 2 tygodnie. 08.07.45 w Opocznie zamordowano 3 Żydów, w tym jednego ocalałego z Auschwitz. Tą listę zbrodni można by jeszcze długo kontynuować, ale nawet te nieliczne podane przykłady wystarczająco – jak się wydaje – „uzasadniają” wniosek, o nadanie autostradzie A4 imienia „żołnierzy wyklętych”. A może by tak nadać jej imię ich Ofiar ?! Osobną kartę stanowić może powojenna „działalność” na Podhalu, Józefa Kurasia ps. „Ogień” oraz dowodzonego przez niego „oddziału”. Oto daleko niepełna lista przestępstw jakich dopuścił się ten – kreowany dziś na bohatera narodowego – zbrodniarz : 23.06.1945 w miejscowości Maniowa koło Nowego Targu zamordowano 4 osoby narodowości żydowskiej 10.12.1945 w Ostrowsku na słupie telegraficznym powieszono ciężarną Katarzynę Kościelną z d. Remierz za to, że w rozmowie z sąsiadką nazwała „Ognia” bandytą 30.12.1945 w miejscowości Gronków w powiecie nowotarskim zamordowano 6 osób Józef Kuraś zgwałcił wezwaną z Waksmundu matkę dwójki dzieci – Czubiakową. Odprowadzający ją jego podwładny również ją zgwałcił, a następnie zastrzelił 21.01.1946 w Trybszu zamordowano właściciela młyna Pawła Bizuba oraz jego syna – Jakuba. Obaj byli Słowakami. 28.01.1946 w Nowym Targu zamordowano Żyda Rudolfa Ozorowskiego 30.01.1946 w Porębie Wielkiej powiat Limanowa zamordowano repatrianta ze wschodu – Władysława Godfryda 10.02.1946 zamordowano wójta Gminy Żydowskiej na terenie powiatu Nowy Targ – Dawida Grazgerina 29.02.1946 w Zakopanem zamordowano kierownika Towarzystwa Tatrzańskiego – Żyda 2/3.05.1946 w okolicy Krościenka obrabowano a następnie zamordowano 12 osób narodowości żydowskiej. 7 osób zostało rannych. 15..08.1946 zamordowano w Rabce kierownika tamtejszej Straży Pożarnej – Stanisława Mankiewicza 25.08.1946 ze szpitala św. Łazarza w Krakowie porwano Tadeusza Urmanskiego i Eugeniusza Kadrysa. W trakcie napadu zastrzelona została pielęgniarka, Barbara Kowala To zaledwie niewielki wycinek zbrodni, które miał na sumieniu „Ogień” – doliczmy też „zwykłe” napady rabunkowe na ludność cywilną, jakich w latach 1945 – 1947 dokonał 120! Trudno powiedzieć, czy wszystkie te dane znane były Ministrowi Obrony Narodowej – Antoniemu Macierewiczowi – gdy uczestniczył On 20.02.2016 w Waksmundzie w rocznicowych obchodach śmierci „Ognia”, ale nie przypuszczam, by ich znajomość Mu w czymkolwiek przeszkadzała. Nie wiadomo także czy to TEN dorobek miał On na myśli, gdy na wspomnianych uroczystościach mówił : „Dziś wraca polska tradycja, wracają polskie wartości, wraca możliwość odbudowy wielkiej Rzeczpospolitej…" http://gazetabaltycka.pl/promowane/nieszczesnikow-mordowano-obuchami-siekie I kilka metod działania owych "patriotów" Mieszkańcy wsi w okolicach Bielska Podlaskiego wspominają go jako mordercę, który zabił ponad 100 cywilów, w tym kobiety, dzieci i osoby starsze. Apel o uczczenie jego ofiar pojawił się na Facebooku. Partyzanci zwabili wszystkich mieszkańców do największego domu we wsi. Mówili, że to zebranie - opowiada Eugeniusz Sakowski, sołtys wsi Zaleszany, w gm. Kleszczele. - Gdy wszyscy weszli, żołnierze zaryglowali drzwi i podpalili budynek W środku oprócz mężczyzn były kobiety i dzieci. Jeden z żołnierzy zlitował się nad ludźmi i pozwolił komuś wyskoczyć przez okno i otworzyć drzwi. Jednak gdy wszyscy wybiegli, pozostali żołnierze zaczęli strzelać. Niektórzy celowali w powietrze. W całym zdarzeniu zginęło 14 osób. Część od kul, pozostali po prostu spłonęli żywcem. 31 stycznia w okolicach Puchał Starych partyzanci rozstrzelali 30 furmanów. - Najpierw mężczyznom z okolicznych wsi kazali wziąć furmanki i zebrać się w jednym miejscu, aby pomóc w transporcie - opowiada Tomasz Sulima, pracownik naukowy z Muzeum Małej Ojczyzny w Bielsku Podlaskim. - Później kazali im się przeżegnać. Jeśli ktoś przeżegnał się "po katolicku", odchodził wolno, jeśli uczynił prawosławny znak krzyża, został rozstrzelany. Widziałem jak zabijają moją matkę Tomasz Sulima jest jednym z inicjatorów akcji informacyjnej zorganizowanej na portalu społecznościowym "Facebook". - Jej celem było rozpowszechnienie wiedzy o zbrodniach ludobójstwa jakich dopuścił się "Bury" oraz sprowokowanie dyskusji na temat działań podziemia zbrojnego - mówi Sulima. "Bury" został zrehabilitowany w 1995 r. Jego rodzina otrzymała około 180 tys. zł odszkodowania. Obecnie Rajs wymieniany jest jako jeden z tzw. "Żołnierzy Wyklętych", których święto obchodziliśmy 1 marca. Tymczasem rodziny jego ofiar nie doczekały się żadnego odszkodowania, a nawet upamiętnienia ich krzywd. - Nawet pomnik na grobie ofiar na cmentarzu w Bielsku Podlaskim powstał dopiero w 2002 roku, po licznych sporach i kontrowersjach - mówi Sulima. - Ich szczątki pochowano tu w lipcu 1997 roku. Społeczny Komitet Ofiar Pomordowanych wysłał do prezydenta RP oraz marszałka Sejmu apel o zadośćuczynienie krzywd. - Niestety, nie doczekaliśmy się żadnej odpowiedzi - mówi jeden z przedstawicieli Komitetu. - Jest mi tym bardziej przykro, że ta historia osobiście mnie dotyczy. Pochodzę z miejscowości Zanie. Gdy oddział Burego napadł na naszą wieś, byłem małym chłopcem. Widziałem, jak jeden z jego żołnierzy zabija moją matkę. Nasz rozmówca nie chciał upubliczniać swego nazwiska, bo - jak tłumaczy - to zbyt bolesne wspomnienia. - W obowiązującej ustawie o kombatantach wojennych nie ma miejsca dla ofiar "Burego" - tłumaczy Tomasz Sulima. - Pomimo, że obejmuje ona ich kata. Projekt nowelizacji, który dawałaby możliwość wypłacenia odszkodowań ofiarom podziemia zbrojnego leży w Sejmie. Od ponad dwóch lat. - "Bury" to część historii lokalnej, która jest dla wielu osób niewygodna - mówi Sulima. - Chciałbym, aby Polacy potrafili przyznać się także do tych ciemniejszych kart ze swej przeszłości. Oczywiście warto podkreślić, że podziemie zbrojne miało też swoich bohaterów. W swym apelu internetowym Sulima podał przykład porucznika Kazimierza Kamieńskiego ps. "Huzar", który nie tylko nie zwalczał lokalnej ludności, ale nawet starał się wyrównywać szkody, jakie poniosła w wyniku działań zbrojnych." Czytaj więcej: http://www.wspolczesna.pl/magazyn/art/5757809,romuald-rajs-bury-zolnierz-wyklety-i-morderca,id,t.html Rację ma pani profesor Joanna Senyszyn "Prawdziwymi bohaterami są ci, którzy po 1945 r. odbudowywali Polskę, a nie ci, którzy w tym przeszkadzali. Szał honorowania garstki wyklętych, który Pan Prezydent podsyca, jest kpiną z milionów Polaków. Panie Prezydencie, jako człowiek wykształcony, doskonale Pan wie, że gdyby zrealizowały się plany i cele wyklętych, Polska nie miałaby Ziem Zachodnich i Północnych, a chłopi ziemi z reformy rolnej. Większość Polaków byłaby bezrolnymi analfabetami, chyba, że szczęśliwie zginęliby w upragnionej przez wyklętych III Wojnie Światowej. Panie Prezydencie, dlaczego uczestniczy Pan w zakłamywaniu polskiej historii i rozgrzeszaniu wyklętych z zamordowania ponad 5 tysięcy cywilów, w tym 187 dzieci i niemowląt. Rozgrzeszenie wyklętych z tych zbrodni jest niegodziwością i nieuczciwością wobec ich ofiar i wobec wszystkich Polaków. Panie Prezydencie, apeluję, by stał Pan na straży prawdy i nie firmował manipulacji w imię politycznych celów" (z FB pani profesor). Nigdy nie zrozumiem jak można z morderców, katów ludności polskiej robić bohaterów, stawiać ich za wzór patriotyzmu, nazywać ulice i szkoły ich imieniem? Trzeba być historycznym ignorantem lub totalnym nieukiem. W każdym razie- co jakiś czas będę przypominała prawdziwą historię , póki jeszcze można pisać prawdę i PiS nie zabrało do końca wolności słowa. Na historię trzeba patrzeć neutralnie i nazywać rzeczy po imieniu. Ludzie, którzy napadali na szkoły, na bezbronną ludność, palili ludzi żywcami, zabijali nawet małe dzieci nie są bohaterami, tylko ludobójcami, bez względu na ideologią jaką wyznawali.

środa, 10 sierpnia 2016

Terlikowscy i ciąże z gwałtu

]

Ciąże z gwałtu to temat trudny, niezwykle delikatny,który niestety stał się sprawą publiczną, służącą do walki z prawami kobiet,niby w obronie praw płodu. Strona religijna trudny temat wykorzystuje do emocjonalnego szantażu i podlizywania się biskupom. Naczelny redaktor mediów katolickich Tomasz Terlikowski od czasu do czasu pisuje na ten temat. Zawsze broni płodu, nawet, jeżeli jego matką jest 11 letnia brutalnie zgwałcona dziewczynka, która nie jest w stanie donosić ciąży do końca (historia z Paragwaju). Redaktor Terlikowski znów wypowiedział się na temat ciąży z gwałtu. Wypowiedź jest odpowiedzią na pytania zadane przez dr Krzysztofa Głódzia jego żonie. Doktor opisuje historię pacjentki brutalnie zgwałconej przez ojczyma, która chce pozbyć się blizn po gwałcie i usunęła ciążę. Przy okazji pyta panią Terlikowską (żonę redaktora), czy jej zdaniem w takim przypadku kobieta powinna być zmuszona do urodzenia dziecka i narażona na psychiczne cierpienia? Lekarz zarzuca katolickiej stronie, że potrafi doradzić jedynie modlitwę i wymuszać poświęcenie, podczas gdy ofiara gwałtu straciła po swoich przejściach wiarę w Boga, ludzi i normalny świat. Terlikowski jak zwykle uważa się za wszechwiedzącego i zaczyna od tezy, że aborcja w niczym kobiecie nie pomoże, ponieważ przez wiele lat będzie leczyła traumę, nie po gwałcie, ale traumę po aborcji. Jego zdaniem problemy psychiczne ofiary gwałtu są spowodowane aborcją, a nie niechcianym, brutalnie wymuszonym seksem. Terlikowski pisze, że kobieta być może po zabiegu chirurgii plastycznej będzie mogła nosić mini, z czasem zapomni o gwałcicielu, ale nigdy nie uda się jej zapomnieć o "niewinnym dziecku, które zostało skazane na śmierć". Trzeba przyznać, że tytuł artykułu "Nie gwałcicie gwałconych po raz drugi" wie mówi i jest bardzo mocny. Zawiera się w nim główna myśl artykułu: aborcja po gwałcie jest ponownym gwałtem na kobiecie i powoduje o wiele większe ran psychiczne niż samo przestępstwo. Jestem w stanie zrozumieć pogląd Terlikowskiego, że aborcja po gwałcie jest kolejną traumą w bardzo krótkim czasie, ale ciąża trwająca 9 miesięcy, decyzja, czy wychować dziecko, czy oddać również są przeżyciami traumatycznymi i powodują jeszcze większe cierpienie, ponieważ trwa ono o wiele dłużej. Katolicki redaktor jest zdania,że proponowanie aborcji po gwałcie jest krzywdzeniem kobiety i nie ma nic wspólnego ze współczuciem, nie pomaga w rozprawieniu się z traumą. Często ( w innych tekstach) powołuje się na amerykańskie badania, według , których ofiary gwałtu, które usunęły ciążę przeżywają depresję spowodowaną aborcją, a panie, które zdecydowały się na urodzenie dziecka nie żałują swojej decyzji i szybciej odzyskują równowagę psychiczną. Zakładając, że wyniki tych badań są wiarygodne to należy zauważyć jedną rzecz, której nie dostrzega katolicki redaktor- kobiety miały wybór. Jeżeli pomimo traumatycznych przeżyć zdecydowały się urodzić dziecko, to zrobiły to świadomie, kierując się swoimi wartościami życiowymi, znając swoją psychikę. Wybierając: aborcja lub poród odzyskały panowanie nad swoim ciałem. Nie ma większego znaczenia, czy kierowały się religią, poczuciem, że dziecko nie zawiniło, czy innymi motywami. Najważniejszy jest wybór. Odnoszę wrażenie, że nawet Terlikowski zdaje sobie z tego,że temat aborcji po gwałcie wywołuje wiele emocji. Uważa,że to ruch pro-choice używają szantażu emocjonalnego i fałszywego współczucia kobietom, aby usprawiedliwić "mordowanie niewinnych dzieci". Wszystkie historie, przedstawiane przez katolickie media, których bohaterki rodzą dzieci poczęte w czasie gwałtu pochodzą z krajów, w których legalna jest aborcja i dokonały tego wyboru, więc doskonale wpisują się w postulaty ruchu pro-choice. Nie wolno zmuszać ofiar gwałtu ani do porodu, ani do aborcji. W tej kwestii nie ma idealnego rozwiązania. Decyzja powinna należeć do zainteresowanej. Państwo nie ma prawa niczego wymuszać, a już tym bardziej narzucać stanowiska jednej religii całemu społeczeństwu. Nikt nie twierdzi, że aborcja w tym przypadku od razu uzdrowi kobietę, wyleczy ją z traumy po gwałcie. To nie jest magiczne zaklęcie. Nikt nie zagwarantuje kobiecie dobrego samopoczucia, ale wybór , co zrobić z ciążą po gwałcie powinien należeć do kobiety. Jestem w stanie przyjąć, że pan redaktor ma szlachetne intencje ratowania ofiar przed traumą poaborcyjną i "dzieci poczętych" przed śmiercią. Jednakże przymus spowoduje powiększenie dramatu kobiet i zabójstwa noworodków. W jednym zgadzam się z autorem- kary za gwałt są stanowczo za niskie, a sytuacja, kiedy za gwałt orzekana jest kara z warunkowym zawieszeniem lub sprawca wychodzi na wolność za dobre sprawowanie jest absolutnym skandalem. Kobieta, która zaszła w ciąże w wyniku gwałtu ma trzy wyjścia/; urodzić i wychować, urodzić i oddać do adopcji, usunąć ciążę. Najrozsądniejszym rozwiązaniem byłaby darmowa antykoncepcja awaryjna, ale temu też sprzeciwiają się fanatycy religijni. Ich zdaniem antykoncepcja awaryjna "zabija ludzi na najwcześniejszym etapie rozwoju" i demoralizuje kobiety.

środa, 3 sierpnia 2016

Odzyskać wybór


Tytuł może kojarzyć się z debatami o aborcji. Nie jest to skojarzenie wystarczające, bowiem problem wyboru jest znacznie szerszy i mieści się w zakresie wolności osobistych człowieka. Każdego dnia dokonujemy wyborów związanych z bieżącym funkcjonowaniem. Na płaszczyźnie społecznej najistotniejszy jest spór światopoglądowy, związany z kwestiami etycznymi i prawami reprodukcyjnymi. Strona konserwatywna usiłuje narzucić jeden model rodziny tłumacząc to tradycją, nauką kościoła, boskim porządkiem świata. Konserwatyści i kościół zawłaszczyli pojęcie rodziny. Strona liberalna stara się pokazać inne modele rodziny i czasem przesadza w atakowaniu rodzin tradycyjnych. Obie strony nie dostrzegają, że dyskusja jest obserwowana przez obywateli, a poziom kłótliwości i wzajemnej agresji staje się męczący dla przeciętnego odbiorcy. Do każdego z nas należy wybór,czy mieć rodzinę, czy pozostać singlem. Nie ma nic złego w wielodzietności, jak i w wolnych związkach, o ile relacje między ludźmi oparte są na miłości, szacunku i poczuciu bezpieczeństwa, a w związku/rodzinie nie występuje problem przemocy. Pozytywną wartością jest pozostanie z dzieckiem w domu przez jednego z rodziców, jak i powrót do pracy. Kwestia rodzinnego życia nie powinna być upolityczniana ani wartościowana. Instytucje państwowe mogę ingerować w życie dopiero, kiedy mają sygnały, że członkowie rodziny są ofiarami przemocy lub rodzina jest dysfunkcyjna. Takie sprawy jak: status związku, płeć osób go tworzących, światopogląd, kwestie związane z dzietnością powinny pozostać w sferze prywatnej, a państwo ma obowiązek stworzyć prawo umożliwiające dokonywanie wyborów zgodnie ze swoim poglądem. Tymczasem środowiska katolickie przy pomocy uległego wobec kościoła, skrajnie prawicowego rządu, robią wszystko, aby pozbawić Polki i Polaków prawa do decydowania o swoim życiu rodzinnym. Już bezpłodne pary zostały pozbawione prawa do in vitro. Minister zdrowia planuje "zamach" na antykoncepcję awaryjną. Minister edukacji pozbawiła 3-latki miejsca w przedszkolach i wymusiła na wielu rodzicach konieczność odłożenia powrotu do pracy, czym złamała podstawowe prawa obywatelskie: do życia rodzinnego, pracy i wychowania dzieci zgodnie z własnymi poglądami, a dzieciom utrudniła dostęp do edukacji przedszkolnej. Paranoja -minister edukacji zniszczy szanse edukacyjne dzieci. Możliwe tylko za rządów nieudolnego PiS-u. Mam wrażenie, że prezes Kaczyński ogłosił konkurs dla ministrów na najbardziej niszczycielskie działanie, zwane "dobrą zmianą". Pani minister edukacji, pana ministra ochrony środowiska i pana ministra zdrowia w kategorii najbardziej destrukcyjnych projektów nic nie przebije. Wkrótce czeka kolejna ingerencja w prywatność i rodzinę, tym razem pod szczytnym hasłem obrony życia o poczęcia do śmierci. W myśl tej idei pomysłodawca nie tylko chce wykreślić wyjątki aborcyjne, ale także zamierza karać za poronienie, zakazać badań prenatalnych, a nawet karać lekarzy za podejmowanie działań ratujących zdrowie ciężarnych (o ile nie było bezpośredniego zagrożenia życia) i za podejmowanie operacji prenatalnych ( w przypadku, jeżeli byłaby nieudana). Oznacza to, że nie będzie możliwe leczenie ciężarnej przewlekle chorej, nie będzie żadnego leczenia prenatalnego, będą umierały kobiety i noworodki, które dzisiaj medycyna ratuje. W myśl tego barbarzyńskiego projektu ofiara gwałtu,która usunie ciążę trafi do więzienia. Do pomieszczenia z kratami trafi kobieta po poronieniu, która zamiast pomocy i wsparcia będzie musiała zeznawać i przechodzić przez piekło procesu. Być może miłościwy sąd odstąpi od wymierzenia kary. Rozbije to rodzinę. Aż trudno uwierzyć, ze ten barbarzyński projekt, szkodliwy dla kobiet, rodziny i "dzieci poczętych"podpisało 450 tys.osób. Błędem mediów nieprzychylnych rządowi jest atakowanie rodziny i programu 500+,ponieważ to dodaje PiS-owi zwolenników. O wiele lepszym rozwiązaniem jest pokazanie wszystkich typów rodziny, wraz z zaletami i wadami oraz krzewienie tolerancji i solidarności społecznej. Wybór co do kształtu rodziny to indywidualna sprawa. Szanujmy ludzkie wybory, nie wyśmiewajmy wielodzietnych, jak i bezdzietnych z wyboru. Przełamanie prawicowo-katolickiej retoryki dotyczącej rodziny, docenienie piękna różnorodności życia rodzinnego może być kluczem do pokonania PiS-u w następnych wyborach.

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Rządy PiS-bilans ujemny.


Od początku nie byłam entuzjastycznie nastawiona do rządów PiS-u. Nie zamierzam kwestionować zwycięstwa Jarosława Kaczyńskiego i jego podwładnych. Słowo "podwładnych" jest właściwe, ponieważ nawet Premier i Prezydent ślepo wypełniają polecenia Prezesa. Obawiają się, że Prezes zwolni ich ze stanowisk, choć nie ma takich uprawnień. W świetle Konstytucji, Prezes PiS-u jest nikim, zaledwie prezesem partii i Konstytucja nic o nim nie wspomina. Państwo prawa, Konstytucję i demokrację Prezes ma za nic. Rząd przeprowadził zamach na Trybunał Konstytucyjny, usiłuje zastraszać sędziów i nawet nie ukrywa, że nie zamierza respektować zaleceń Komisji Weneckiej.Demokracja dla Pis-u kończy się na wyborach, później nie obowiązują ich zasady demokratycznego państwa. Naród został podzielony na lepszy i gorszy sort.PiS kupił głosy programem 500+ i straszeniem uchodźcami z Syrii i innych państw, gdzie panoszy się, i dokonuje okrutnych zbrodni Państwo Islamskie. Partia Jarosława Kaczyńskiego nie zapowiadała w kampanii ataku na instytucje demokratycznego państwa, niszczenia organizacji społecznych nie podlegających kościołowi. Tymczasem mamy rząd, który za wszelką cenę, nawet międzynarodowego ośmieszania się, dąży do paraliżu Trybunału Konstytucyjnego, nie liczy się z opinią konstytucjonalistów i organizacji sędziowskich. Minister Ziobro podporządkował sobie prokuraturę i kwestionuje wyrok sądu w imię chrześcijańskich wartości i tradycyjnej rodziny. Chodzi o wyrok sądu w sprawie drukarnia kontra homoseksualna. Narasta agresja wobec opozycji oraz osób o poglądach liberalnych i lewicowych. Wartości takie jak: patriotyzm, rodzina, polskość zawsze były mi bliskie i dlatego ogarnia mnie coraz większa wściekłość, kiedy widzę, co robi z nimi "dobra pisowska zmiana". Zamieniają się w nacjonalizm, pogardę dla drugiego człowieka oraz stają się przyczyną narzucenia jednego światopoglądu i zniewolenia obywatela. Patriotami są kibole, narodowcy, którzy czcią otaczają "żołnierzy wyklętych" i regularnie prześladują mniejszości narodowościowe i seksualne. Rodzina ma być podporządkowana kościelnej wizji - małżeństwo po ślubie kościelnym, z gromadką dzieci, co niedzielę meldujące się w kościele i wychowujące pociechy w duchu posłuszeństwa kościołowi. Polskość to przyjmowanie wizji PiS-u za swoją, zakłamywanie historii (choćby słynna rozmowa minister Zalewskiej z Moniką Olejnik), kult smoleński doprowadzony do szczytu absurdu i hołd oddawany mordercom, ładnie zwanym "żołnierzami wyklętymi". Polskość to w ujęciu PiS-u ślepe poddaństwo biskupom i wyznawanie dość specyficznej polskiej wersji katolicyzmu. Jest gorzej niż można było przewidywać rok temu. W MON panoszy się człowiek owładnięty smoleńską manią prześladowczą, który propaguje kult smoleńskich-z ofiar katastrofy lotniczej robi bohaterów narodowych, zrównuje ich powstańcami warszawskimi i ofiarami czerwca 1956. Nie widzi różnicy między szybką śmiercią w wypadku lotniczym, a gehenną powstańczej walki, obraża powstańców warszawskich, sprawia, że społeczeństwo czuję odrazę do pisowskiej wersji patriotyzmu. Wiem jedno, nie chcę, aby moje dzieci uczyły historii w wersji skrajnie prawicowej. Rząd PiS niszczy wszystko, co napotka na swojej drodze, nawet Puszczę Białowieską i Stadninę koni w Janowie Podlaskim. Minister edukacji utrudniła 3 latkom dostęp do przedszkola. Jej reforma przywracająca 7 lat jako wiek rozpoczęcia nauki szkolnej skutkuje zwalnianiem nauczycieli i brakiem miejsc w przedszkolach. Szczytem idiotyzmu jest pozwolenie na powtarzanie klasy przez dziecko na wniosek rodziców. To niszczenie psychiki ucznia, jego poczucia własnej wartości. Przywracanie poprzedniego systemu szkolnego (8+4) to cofanie się do przeszłości, zwolnienia nauczycieli i gigantyczne zamieszanie. Owszem trzeba było wydłużyć liceum i zmienić formę matur (test maturalny z czytania ze zrozumieniem ośmiesza egzamin dojrzałości), ale można było dopisać rok nauk, a nie kurczowo trzymać 12 lat edukacji. Ofiarami "dobrej zmiany" padają kobiety - PiS zlikwidowało program in vitro, chce powrotu recepty na antykoncepcję awaryjną i popiera projekt zakazu aborcji lansowanych przez fanatyków religijnych, w którym karane ma być poronienie, a nawet diagnostyka i leczenie prenatalne płodu. PiS hojnie finansuje kościół katolicki, tylko Rydzykowi na jego różnorodne pomysły przekazał 27 milionów złotych z naszych podatków. O innych kościelnych celach już nie wspominając. Wszystko to ma szczytny cel:krzewienie polskości i patriotyzmu, rozsławianie dobrego imienia Polski, przypominanie o chrześcijańskich korzeniach. Oczywiście są i dobre zmiany. Po pierwsze 500+, które oczywiście trzeba zmodyfikować, ale jego wprowadzenie było koniecznością, ze względu na skandalicznie niski poziom zarobków w Polsce, zwłaszcza na stanowiskach produkcyjnych i w usługach. Rząd jedynie musi wprowadzić maksymalne kryterium dochodowe uprawniające do 500+, np: 3000zł na osobę, aby program był sprawiedliwy społecznie. Na razie biedna samotna matka jednego dziecka zarabiająca 1602 zł nie prawa do świadczenia, choć jej naprawdę dodatkowe 500 zł bardzo przydałby się. Natomiast para składająca się z kierowniczki banku i prezesa spółki skarbu państwa zarabiająca ponad 100 tys, mająca dwoje dzieci, rządową kasę otrzymuje. Gdzie tutaj sprawiedliwość? Rzad, niestety nie słucha głosów krytycznych, traktuje je jako atak na suwerena (wyborców Pis-u) i swoje prawo do władzy. Wyczekiwaną zapowiedzią jest podwyższenie kar za znęcanie się nad zwierzętami do 5 lat więzienia, co jest bardzo dobrym pomysłem. Zmagamy się z rządami PiS-u i aż strach pomyśleć, w jakim stanie będzie nasz piękny kraj, kiedy PiS przegra wybory. Państwo zadłużane jest w tempie gigantycznym. Długi będą spłacać nasze dzieci.

czwartek, 9 czerwca 2016

Lament o wyzyskiwaną pracę kobiet.


Media obiegła wypowiedzi jednego ważnego działacza konfederacji pracodawców z północy Polski na temat braku kobiet do pracy po wejściu programu 500+. "Kobiety nie będą pracowały za 1,5 tys. zł, skoro tyle samo dostają na trójkę dzieci z rządowego programu, a mogą siedzieć w domu i nic nie robić. Rola kobiety znowu została spłaszczona do garów i pieluch." Wypowiedź jest obraźliwa dla matek.Praca kobiet jest niższej płatna niż praca mężczyzn. Kobiety pracujące na stanowiskach fizycznych są traktowane przez pracodawców niczym niewolnice. Zarabiają najniższą krajową , a pracują nieraz po 12 godzin , nie wyliczając czasu na dojazd. Pracują , a w zasadzie są wyzyskiwane, bez sprzeciwu, bo boją się utraty pracy. Nic dziwnego, że mając do wyboru pieniądze z programu 500+ i wychowanie dzieci lub harowanie za 1300 zł na rękę wybierają dom. Nie jest to wina programu 500+, ale skąpstwa polskich pracodawców, którzy wyzyskują ludzi, zamiast godnie płacić za wykonaną pracę. Dobrze, że program 500+ wymusi na pracodawcach podwyżki. Człowiek,który uczciwie pracuje nie może być wyzyskiwany. Skandalicznie niskie pensje w Polsce to nie wina 500+, ale przeświadczenia, że pracowników można wyzyskiwać na śmieciowych umowach i za marny grosz. Za zwalnianie się kobiet i mężczyzn po wprowadzeniu programu 500+ odpowiadają wyłącznie pracodawcy. Mówienie, że matki w domu nic nie robią uwłaszcza godności kobiet- one pracują o wiele ciężej niż sekretarki, prezeski, menagerowie i dyrektorzy siedzący w wygodnych fotelach. Praca w domu trwa przez całą dobę, czasami nie ma czasu nawet na odpoczynek. Decyzja o zwolnieniu się z źle płatnej pracy nie jest łatwa- owszem pieniądze na utrzymanie 500+ zapewnia, ale ubezpieczenia zdrowotnego i składek emerytalnych już nie. Osoby, które rezygnują z pracy z powodu 500+ ryzykują niskie emerytury i biedę na jesień życia. Brak ludzi chętnych do pracy powinien skłonić pracodawców do znacznych podwyżek na stanowiskach fizycznych. Dość żerowania na rodzinach. Za 1500zł. na rękę nie da się utrzymać rodziny, opłacić mieszkania. Niech szanowni właściciele firm spróbują przeżyć z rodziną miesiąc za kwotę mniejszą niż cena ich wypasionego telefonu, a dopiero potem krytykują matki. Na kasie w hipermarkecie, czy na taśmie produkcyjnej nie robi się karier, nie ma szans na awans, ani godną pensję, więc trudno mówić o realizacji zawodowej kobiet- to walka o przetrwanie dla kobiety i jej rodziny. Jeżeli matka trójki dzieci ma dojeżdżać 10 km do pracy, wydawać 200 zł na bilet miesięczny i dostawać 1300 zł na rękę, to bardziej ekonomiczne dla niej jest 500+. Takie nastawienie jest wymuszone niskimi zarobkami,które nie pozwalają na godne życie, a co dopiero o zatrudnieniu niani do dzieci. Oczywiście zaprzecza idei 500+, które z założenia miało być świadczeniem przeznaczonym na zaspokojenie potrzeb dzieci, a nie na codzienne utrzymanie. Przy takim podejściu w sytuacji dzieci nic nie zmieni się. Rząd powinien przyjąć w końcu ustawę o płacy minimalnej i nie pozwolić na żadne wyjątki. Prawo do godnej płacy manie tylko menager i prezes zarządu,ale pracownik fizyczny, czy ochroniarz.

wtorek, 31 maja 2016

Czy obrońcy życia naprawdę bronią życia?


Obrońcy życia to bardzo ciekawa, choć niebezpieczna z punktu widzenia praw obywatelskich grupa. W Polsce to 150 organizacji, których cechą charakterystyczną jest zgadzanie się z nauczaniem kościoła i chęć pozbawienia kobiet prawa do decydowania o swojej rodzinie. Organizacje pro-life walczą nie tylko z legalną aborcją,ale także z edukacją seksualną, antykoncepcją, in vitro i badaniami prenatalnymi. Ostatnio wsławili się zamiarem pociągania do odpowiedzialności karnej kobiet, które poroniły i lekarzy, którzy ratując życie matki doprowadzili do spowodowania nieumyślnej śmierci płodu. Obrońcy życia to bardzo myląca nazwa. Nie bronią życia w sensie ogólnym- nie mają nic przeciwko przemocy wobec zwierząt, czemu dają wyraz na plakatach. Wklejam dwa plakaty, aby pokazać fałsz największej polskiej organizacji obrońców życia. Patrząc na nie zastanawiam się, jak można uważać siebie za obrońcę życia i popierać znęcanie się nad zwierzętami? Do jakiego stopnia trzeba być podłym, aby zestawiać te dwie sytuację i przekazywać społeczeństwu przekaz, że jedynym złem jest aborcja. Autorzy plakatów epatują okrucieństwem na ulicy, nie zwracają uwagi na dzieci, o które rzekomo walczą,na ludzką wrażliwość, czy elementarne poczucie estetyki. Ich celem jest szokowanie i manipulowanie społeczeństwem.Trudno nazwać obroną życia takie wystawy,czy duchową adopcję życia poczętego.Badania prowadzone przez WHO i Guttmacher Institute jednoznacznie wskazują, że restrykcyjne przepisy antyaborcyjne nie zmniejszają liczby aborcji. Sprawiają jedynie, że aborcja dokonywana jest poza kontrolą. Aborcji nie przeciwdziała wychowanie do wstrzemięźliwości seksualnej i wstydu z powodu seksualności- najczęściej skutkiem takich działań jest ukrywanie przez młodzież faktu rozpoczęcia współżycia, niechciane ciąże i aborcje. W rejonach świata, gdzie terminacja ciąży jest mniej lub bardziej legalna oraz gdzie dostępne są skuteczne środki antykoncepcyjne, liczba aborcji spadła w ciągu ostatnich 25 lat o średnio 40 proc. W państwach, w których przerywanie ciąży jest zakazane, liczba przeprowadzanych zabiegów od lat jest mniej więcej stała.Dane opublikowane niedawno w medycznym przeglądzie Lancet to wyniki badań, które trwały 25 lat i dotyczyły kobiet między 15 a 44 rokiem życia. Najbardziej widoczne ograniczenie liczby zabiegów przerywania ciąży odnotowano w krajach Europy Wschodniej. W roku 1990 aborcję przeprowadzało tutaj aż 46 na 1000 kobiet. W 2014 roku było ich już tylko 27. Według naukowców różnica ta spowodowana jest pojawieniem się w latach 90-tych nowoczesnych metod zapobiegania ciąży. Aborcji na naszym kawałku kontynentu przeprowadza się jednak ciągle niepokojąco dużo, szczególnie w porównaniu z krajami Europy Północnej gdzie wskaźnik spadł z 22 kobiet na 1000 w 1990 roku do 18 w roku 2014. W państwach gdzie aborcja jest zakazana, a wiedza o metodach antykoncepcji zerowa, zmieniło się bardzo niewiele: w 1990 roku ciążę usuwało tam 39 na 1000 kobiet, a w roku 2014 - 37, przy czym spadek ten w krajach Ameryki Łacińskiej to prawdopodobnie wynik wstrzemięźliwości seksualnej powodowanej strachem przed wirusem Zika.(dane za http://foch.p/foch/1,150562,20086012,ustawa-antyaborcyjna-to-slepy-zaulek-liczbe-aborcji-zmniejszyc.html). Najwięcej dzieci rodzi się w krajach , gdzie kobiety mają dostęp do antykoncepcji. U nas- panuje hipokryzja. Dzietność 1,3 przy ograniczeniach aborcyjnych powinna zastanowić, ale refleksji nie ma. Zamiast tego obrońcy życia domagają się zakazu aborcji, ograniczenia badan prenatalnych i wycofania ze sprzedaży antykoncepcji awaryjnej. W 2013 roku CBOS przeprowadził badania dotyczące aborcji w Polsce- najczęściej ciążę przerywają Polki niewykształcone, praktykujące katoliczki z mniejszych miejscowości, które odrzucają antykoncepcję z powodów religijnych lub nie stać ich nowoczesne metody zapobiegania ciąży. Zakaz aborcji nie zwiększa przyrostu naturalnego - zdesperowana kobieta i tak przerwie ciążę. Gdyby organizacjom pro-life zależało na ratowaniu dzieci w okresie prenatalnym to wspierałyby antykoncepcję, edukację seksualna i leczenie prenatalne, a nie walczyły z tym. Sprzeciwiałyby się przemocy w rodzinie i przemocy wobec dzieci. Polskie pro-life wystąpiło przeciwko konwencji antyprzemocowej, popiera stosowanie kar cielesnych wobec dzieci jako prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoją religią. Nie widza nic złego w biciu dzieci, w zmuszaniu zgwałconych nastolatek do rodzenia, w karaniu kobiet za poronienie, a nawet w karaniu lekarzy za próbę ratowania matki i płodu, o ile płód nie przeżyje.Kluczem do zmniejszenia liczby aborcji jest mądra,wolna od wszelkich religii polityka prokreacyjna oparta na edukacji seksualnej, dostępie do antykoncepcji, badaniach prenatalnych i leczeniu prenatalnym, a także na właściwej opiece nad ciężarną. Spotkałam się z przekonaniem, że obrońców życia powinno się edukować- w końcu mamy wspólny cel: zmniejszenie liczby aborcji. W praktyce okazuje się, że bardzo trudno rozmawia się z ludźmi głuchymi na wszystkie argumenty, którzy podważają autorytety medyczne, mają swoje pseudobadania. Za nimi również stoją organizacje lekarzy wiernych kościołowi,którzy piszą niby naukowe artykuły. Przeciętny czytelnik, który zobaczy, że autorem tekstu jest lekarz bierze za prawdę podane tam informacje. Obrońcy życia odwołują się do podstawowych wartości, takich jak: rodzina, patriotyzm i przywiązanie do tradycji. W narracji obrońców życia osoba, która nie popiera całkowitego zakazu aborcji nie jest prawdziwym Polakiem, ale zdrajcą, dewiantem,agentem homolooby, który ma na celu zniszczenie Polski i rodziny. Na ostatnim Marszu dla Życia i Rodziny w Kielcach tamtejsi obrońcy życia w porozumieniu z biskupem rozdawali ulotki oczerniające osoby seksualne. Treść materiałów była przepełniona seksualizacją, z którą rzekomo walczą.

środa, 4 maja 2016

NIE CHODZI O ABORCJĘ


Mój ostatni wpis spotkał się z dużym oburzeniem wśród zwolenników zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Nie było praktycznie żadnych sensowych argumentów do dyskusji. W moją stronę poleciały obelgi o zaburzeniach psychicznych. Strona pro-life (zwolennicy PiS-u i Kukiz15, narodowcy) nie są w stanie podjąć merytorycznej dyskusji z prostej przyczyny- nie potrafią czytać tekstów źródłowych ze zrozumieniem i są bardzo podatni na propagandę uprawianą w mediach przez autorów projektu. Brakuje im podstawowej wiedzy. Z drugiej strony ustawa jest tak skonstruowana, aby na pierwszy rzut oka nie budziła zastrzeżeń natury medycznej.Teoretycznie kobieta i lekarz są bezpieczni- w końcu lekarz może podjąć leczenia ciężarnej w sytuacji, kiedy to leczenie wiąże się z ryzykiem utraty ciąży, ale (i tutaj mamy kluczowe słowo) tylko w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia matki. To znaczy, jeżeli życie matki dosłownie nie wisi na włosku, lekarz nie może ryzykować- musi czekać do stanu zagrożenia życia matki. W przeciwnym razie, jeżeli następstwem leczenia będzie utrata ciąży, lekarz zostanie oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci płodu i grozi mu TRZY LATA WIĘZIENIA. Szanowni czytelnicy, jeżeli dokładnie przeczytacie projekt ustawy, to zauważycie, że ani razu nie zostało tam użyte słowo ABORCJA. Tylko w jednym miejscu pomysłodawca projektu wspomina o "powodowaniu śmierci dziecka poczętego", w kilku paragrafach mówi o karach za pomoc i za zmuszanie do przerwania ciąży. Przypominam, że aborcja jest działaniem celowym. Autorzy koncentrują się na nieumyślnym spowodowaniu śmierci dziecka poczętego, co nie ma nic wspólnego z aborcją. Ujęcie w projekcie sytuacji o charakterze leczniczym, które mogą spowodować utratę ciąży, wprowadzenie pojęcia nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka poczętego jest sprzeczne z główną ideą projektu i nie dotyczy tematu ustawy. Poronienie, obumarcie płodu to nie są działania celowe, więc nie mogą podchodzić pod aborcję. Projekt nie spełnia kryterium ustawy antyaborcyjnej, ponieważ autorzy mieszają dwa porządki: aborcję jako działanie celowe i ciążę patologiczną (zagrożoną). Jaki jest cel projektu? Kryminalizacja poronienia, utrudnianie prowadzenia ciąży, zastopowanie rozwoju medycyny prenatalnej i in vitro, które według obrońców życia są wyrokiem śmierci dla "dziecka poczętego" i są równoznaczne z aborcją. Fundacja Pro Prawo do Życia od 2011 roku usiłuje przeprowadzić zakaz badan prenatalnych gdyż ich zdaniem badania są przyczyną zabijania płodów z zespołem Downa. Oczywiście żadnych akcji edukacyjnych na temat zespołu Downa Fundacja nie prowadzi. Próżno szukać na ich stronach informacji o stowarzyszeniach skupiających rodziców dzieci z zespołem Downa. Nie dajcie się nabrać na hasła o ratowaniu życia dzieci. W ustawie nie chodzi o walkę z aborcją. Gdyby ustawa faktycznie miała na celu ochronę płodu przed aborcją, to niepotrzebny byłby paragraf o nieumyślnym spowodowaniu śmierci dziecka poczętego. Aborcja jest zawsze działaniem celowym. Ordo Iuris manipuluje ustawą, celowo wprowadza w błąd i oskarża środowiska lewicowe o szerzenie nieprawdziwych informacji. Ustawa przewiduje odpowiedzialność karną za nieumyślne spowodowanie śmierci płodu- oznacza to, że poronienie, wewnątrzmaciczne obumarcie płodu, fakt, że mimo leczenia nie uda uratować dziecka albo przedwczesny poród w celu ratowania dziecka lub matki w przypadku, kiedy dziecko umrze oznacza w dwóch pierwszych przypadkach ciąganie załamanej , zrozpaczonej kobiet do prokuratury, a dwa następne przypadki 3 lata więzienia dla lekarza. Kobieta po poronieniu potrzebuje wsparcia, a nie ciągania do prokuratury. Jej los zależy od stopnia uległości prokuratora wobec kościoła i władzy. Znajdzie się nadgorliwiec, który w poronieniu do 12 tyg. ciąży będzie dopatrywał się celowego działania Warto wiedzieć, że nieprawdziwe są wieści rozpowszechniane przez zwolenników ustawy, że kobiety nie będą karane za poronienie. Ustawa przewiduje odpowiedzialność karną kobiety za nieumyślne spowodowanie śmierci płodu, jeżeli poronieniu towarzyszą dodatkowe okoliczności. Jeżeli badanie szczątków po poronieniu wykażą, że płód miał uszkodzenie genetyczne, to kobieta jest bezpieczna- nie zawiniła. Jeżeli przyczyną poronienia będzie stres, choroba, wypadek, czy leki na różne schorzenia, to kobieta musi się liczyć z tym, że będzie ciągana do prokuratury, a o jej losie będzie decydował humor prokuratora i sędziego- można odstąpić od wymierzenia kary. Widać wyrazie, że czym innym jest odstąpienie od wymierzenia kary, a czym innym nie popełnienie przestępstwa. Każda dodatkowa okoliczność towarzysząca poronieniu może być podstawą do zawiadomienia prokuratury. Nie jest to histeria zwolenników obecnej ustawy i straszenie, ale realna groźba. Przepisy są niejasne i dają olbrzymie pole do nadinterpretacji, co zagraża rodzinie, życiu i wolności kobiet. Kto będzie rozstrzygał, czy poronieniu towarzyszyła inna okoliczność-czy np: infekcja,upadek z roweru, stres, nieostrożne zażycie leków nie będą uznane za inne okoliczności i będą pretekstem do zawiadomienia policji?. Kobiety będą bały się zgłaszać dolegliwości ciążowych, aby nie być narażonej na oskarżenie, mimo, że bardzo często można wstrzymać rozpoczynające się poronienie. Aby zrozumieć prawniczy bełkot autorów trzeba wiedzieć jaka jest różnica między "nie podlega karze', a nie popełnia przestępstwa. Odnośnie lekarzy - przestępstwa nie popełnia lekarz, który działa w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia, czy przy krwotoku w ciąży pozamacicznej. Ale jeżeli lekarz nie jest w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia, to musi czekać z ratowaniem ciężarnej o chwili, aż jej życie zawiśnie na włosku. Jeżeli operacja prenatalna na płodzie nie powiedzie się lekarz będzie się tłumaczył przed prokuratorem. To jest w tych punktach, tylko trzeba umieć czytać ze zrozumieniem, a nie ulegać propagandzie obrony życia i ataku morderców jaką serwują autorzy. Ta ustawa to wyrok śmierci dla kobiet i płodów, zemsta na ginekologach. Wykreślenie badań prenatalnych , wprowadzenie kar dla lekarzy, którzy diagnozują i próbują leczyć prenatalnie, jeżeli leczenie nie powiedzie się oznacza wyrok śmierci na płody, które można dzisiaj leczyć. Podchodzi to pod nieumyślne spowodowanie śmierci.en zapis jest zagrożeniem dla kobiet chorujących na cukrzyce, schorzenia kardiologiczne, nowotwory. Leki mogą działać niekorzystnie na płód. Lekarz nie będzie mógł ich podać, ponieważ mogą być zagrożeniem dla płodu. Obecnie lekarz ocenia ryzyko. Po wejściu w życie ustawy za stworzenie niebezpieczeństwa dla płodu, lekarz pójdzie siedzieć , to oznacza, że ciężarne z nowotworami będą umierały masowo. Ich płody - "dzieci poczęte" o które tak walczą autorzy ustawy, będą umierały wraz z matkami.

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Więzienie za poronienie. Dlaczego nawet katolik nie powinien podpisać projektu ustawy antyaborcyjnej.


Nowa ustawa antyaborcyjna od kilku tygodni jest na ustach mediów i ulicy. Zwolennicy podkreślają, że zapewni ona ochronę życia każdemu dziecku, ponieważ każde dziecko nawet t poczęte w wyniku gwałtu i płód niezdolny do życia poza macicą ma przyrodzona godność. Dziecko z gwałtu nie jest winne zbrodni ojca, a ma ponieś karę śmierci. Poza tym aborcja po gwałcie to żadna pomoc dla kobiety, a dodatkowa trauma- kobieta musi żyć z tym, że zabiła swoje dziecko. Przytoczona opinia obrońców życia szokuje. Czyta się tego typu teksty z wypiekami złoci na twarzy. Czytanie takich lektur nie należy do przyjemności, ale pozwala linię myślową drugiej strony, co jest niezwykle ważne w kontekście walki o prawa kobiet i dzieci. Cały problem z radykałami katolickimi polega na odmiennej perspektywie oglądu. Ortodoksyjni katolicy patrzą na sprawę aborcji z perspektywy płodu - bronią jego praw, gdyż uważają, że to jest najmniejsza istota i bezbronna,której oni chcą bronić wbrew wszelkiej logice. Do tej pory media mówiły o zagrożeniu dla wolności kobiet, kryminalizacji aborcji. Trochę za mało mówi się o sadyzmie ustawy wobec płodu i kobiet, który poroniły. Trzeba to w końcu jasno powiedzieć, a wręcz wykrzyczeć, aby dotarło także wierzących i praktykujących katolików- ustawa antyaborcyjna, pod którą tak chętnie podpisują się ZAGRAŻA ŻYCIU PŁODÓW I RODZINIE, GODZI W FUNDAMENT KATOLICKIEJ RODZINY- TRWAŁOŚĆ MAŁŻEŃSTWA. Napisana wielkimi literami opinia może zdziwić wiele osób, ponieważ ustawa nie mówi nic o trwałości małżeństwa. Ustawodawcy przewidują, że za nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka poczętego grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności. Oznacza to, że kobieta za poronienie, nieostrożne zachowanie w ciąży PÓJDZIE DO WIĘZIENIA NA 3 LATA. Autorzy ustawy uważają, że takie tłumaczenie to nadinterpretacja i manipulacja zwolenników zabijania "niepełnosprawnych dzieci poczętych". Usiłują przekonać, że kobieta, która poroniła nie będzie karana. Ich zapewnienia w świetle zapisu ustawy są niewiele warte- to raczej rozpaczliwa próba obrony barbarzyńskiego projektu. Kobieta rozpaczająca po poronieniu będzie wzywana do prokuratury i będzie musiała udowadniać, że nic nie zrobiła, że nie wiedziała, np; o zakażeniu. To jest chore i okrutne wobec kobiet, które cierpią po utracie dziecka. Czy ona będzie skazana, czy nie to sprawa drugorzędna. Kobieta, w momencie, kiedy potrzebuje wsparcia, pomocy w poradzeniu sobie z bólem, czasem poczuciem winy, będzie z góry podejrzana o zamach na życie dziecka. Takiego okrucieństwa wobec nie można wytłumaczyć ochroną życia. Jeżeli prokurator uzna, że kobieta roniąc popełniła przestępstwo wniesie sprawę do sądu, a to grozi rozbiciem rodziny. Poronić może każda kobieta- bez względu na wyznawaną religię i dlatego nawet praktykujący katolicy, opowiadający się za tradycyjną rodziną i ochroną życia,nie powinni podpisywać tej ustawy. Nie chcą chyba, aby kobieta, która poroniła szła do więzienia. USTAWA STANOWI ZAGROŻENIE DLA ŻYCIA PŁODU- ten zapis o nieumyślnym spowodowaniu śmierci płodu sprawia, że w Polsce kończy się diagnostyka i leczenie prenatalne. Istnieje niewielkie ryzyko(1%) poronienia w trakcie badań prenatalnych. Dla lekarza oznacza to 3 lata więzienia, dla dzieci - śmierć w okresie prenatalnym lub zaraz po porodzie z powodu schorzeń, które dzisiaj z powodzeniem leczy się dzięki medycynie prenatalnej. Co więcej lekarz będzie musiał czekać do stanu bezpośredniego zagrożenia życia matki, aby ją ratować. Oznacza to bezpośrednie zagrożenie dla życia ciężarnych, ryzyko, że żyjące dzieci ciężarnej stracą mamę i nienarodzone rodzeństwo. To cios w opiekę okołoporodową i to cios pod pretekstem ochrony najsłabszych. Ruchy pro-life wraz z biskupami od lat walczą z diagnostyką prenatalną widząc w niej hitlerowską eugenikę, wyrok śmierci na płody z zespołem Downa. Już w pierwszym projekcie zakazującym aborcji z 2011 r. wykreślili badania prenatalne. Teraz mamy powrót do tej praktyki. Celem tej ustawy jest większa śmiertelność płodów, noworodków i matek oraz zemsta na ginekologach, którzy dokonywali aborcji zgodnie z ustawą oraz mieli odwagę badać płody i je leczyć. Czy zaniechanie leczenia prenatalnego, większa śmiertelność płodów i noworodków jest obroną życia? To raczej zbrodnia dokonana na "dzieciach poczętych i rodzinach", czyli na grupie, którą ustawa miała chronić. Drogi katoliku, zanim podpiszesz zastanów się, czy chcesz narazić swoje "przyszłe dziecko poczęte" na śmierć z powodu chorób, które dzisiaj leczy medycyna prenatalna? Zastanów się, czy chcesz stracić żonę i dziecko, bo lekarz będzie uważał, że nie może podjąć działań ratujących ich życie, póki stan Twojej żony/córki/siostry, kuzynki, koleżanki nie jest tragiczny? Jeżeli naprawdę chcesz bronić życia płodu i kobiet nie podpisuj tego szmatławca- ustawy antyaborcyjnej. Ustawa nie uchroni od aborcji,nie sprawi, że nie będzie aborcji, a narazi na śmierć kobiety i dzieci. Do więzienia pójdzie lekarz, który próbował ratować kobietę i dziecko, jeżeli płód nie przeżyje. Obrońcy życia chcą pozbawić dzieci matki i rozbić Twoją rodzinę wsadzając kobietę do więzienia za poronienie. Wszystkie kobiety, które poroniły będą podejrzane o zabójstwo prenatalne. Nawet biskupi sprzeciwiają się karaniu kobiet za aborcję i poronienie. Wasze żony, matki, córki, siostry, koleżanki w myśl tej ustawy staną przestępczyniami, bo poronią lub przerwą ciążę z gwałtu, czy wykonają badania prenatalne i podejmą próbę ratowania dziecka.Szczegółowo tłumaczy zagadnienie prof. Dębski http://polska.newsweek.pl/pis-i-kosciol-chca-zaostrzenia-prawa-aborcyjnego-beda-karac-lekarzy-,film,384412.html#fp=nw Nie wyobrażam sobie, aby państwo polskie karało zgwałconą nastolatkę, która przerywa ciążę. Czymś nie wyobrażalnym jest zwiększenie śmiertelności noworodków i ciąganie do prokuratury kobiet po poronieniach. To barbarzyństwo, a nie ochrona życia. POWTÓRZĘ USTAWA ZAGRAŻA GINEKOLOGII, MEDYCYNIE PRENATALNEJ, LEKARZOM, KOBIETOM , RODZINIE I PŁODOM. JEST NIEBEZPIECZNA DLA TYCH, KTÓRYCH MIAŁA CHRONIĆ.

wtorek, 5 kwietnia 2016

ŚWIAT OBROŃCÓW ŻYCIA


Każdego roku, gdy tylko słoneczko przygrzeje na ulicach polskich miast pojawiają się „obrończy życia” i zbierają podpisy pod projektami ustawy zakazującymi aborcji lub edukacji seksualnej. Obrońcy życia to grupa ponad 150 organizacji, których celem jest „ochrona życia od poczęcia do naturalnej śmierci”. Są to grupy skupione wokół kościoła, choć nie są kościelnymi formami prawnymi. Teoretycznie pod względem prawnym są to grupy świeckie – zakładane przez osoby niebędące w stanie duchownym. Kolejnymi obszarami zainteresowania tych jest moralność społeczna. Ich działania zmierzają do unifikacji w duchu katolickim zasad moralności społecznej – całkowitego zakazu aborcji, ograniczenia badań prenatalnych i dostępności antykoncepcji, wprowadzenia prawnej ochrony małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety. Największą grupą jest Fundacja Pro -Prawo do Życia, która ma ponad 40 oddziałów terenowych i kilka tysięcy wyszkolonych wolontariuszy. Organizuje co roku akcję zbierania podpisów pod projektem zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej – dąży do całkowitego zakazu aborcji. Oprócz zbierania podpisów zajmuje się ustawianiem wystaw antyaborcyjnych w centach miast (okropne plakaty z płodami zestawianymi z Hitlerem, dzieckiem z Zespołem Downa, politykami, wielorybem, małpą, monetą. Przekaz jest jeden: świat za złe uważa np.: zabijanie wielorybów, czy testy na zwierzętach, a za dobre „zabijanie poczętych dzieci”. Długo zastanawiałam się, czy dołączyć do artykułu jeden z takich plakatów. Mój dylemat spowodowany był drastycznością przekazu i manipulatorskim charakterem twórczości obrońców życia. Od razu zaznaczę, że używam określenia „obrońcy życia”, ponieważ w ten sposób określa siebie ta specyficzna grupa ludzi. Ich działania i poglądy nie mają nic wspólnego z obroną życia. Zdecydowałam się pokazać plakat, ponieważ nadszedł czas na rozprawienie się z mitami, które zafundowali społeczeństwo ortodoksyjni katolicy. Dziecko na plakacie to nie ofiara aborcji, tylko scenka z pierwszych chwil po cesarskim cięciu, zanim położna wytrze maluszka z krwi i mazi. Przedstawiciele Fundacji mówią, że chodzi im o pokazanie prawdy o aborcji i o wyrażenie niezgody na to, że polscy politycy popierają prawo aborcyjne, zwłaszcza, jeżeli są katolikami. Ich zdaniem mamy prawo aborcyjne, a nie zakaz aborcji, poza trzema wyjątkami. Ich poglądy mają charakter obsesji – mówią o holocauście nienarodzonych w Polsce, o dyskryminacji niepełnosprawnych „zabijanych w aborcji”, o hitlerowskich praktykach eugenicznych – tak nazywają in vitro, antykoncepcję i aborcję. Oczywiście wszystkie „okropne praktyki” są winą feministek , homolobby i lewackich środowisk, które chcą walczyć z katolicką Polską i katolickim kościołem. Fundacja jeździ po różnych miejscowościach i okłamuje społeczeństwo, podburza do nienawiści wobec posłów i lekarzy. W szczególności atakuje posłów popierających kompromis aborcyjny (obecną ustawę), byłego prezydenta, pana Komorowskiego i panią prezydent Warszawy. Ofiarami nagonki padają szpitale, w których przeprowadzane są aborcje i prowadzone są najbardziej skomplikowane, najtrudniejsze ciąże, np.: szpital Bielański w Warszawie, czy Szpital Miejski w Rudzie Śląskiej. Posłowie oczerniani są w miejscu zamieszkania – w języku obrońców życia nazywa się to „uświadomieniem mieszkańcom, że dany poseł, choć deklaruje się jako katolik, opowiada się za zabijaniem dzieci z Zespołem Downa”. Opis takiej pikiety jest zawsze taki sam – dzielni wolontariusze rozstawili plakaty w miejscu zamieszkania posła i rozmawiali z mieszkańcami o haniebnym głosowaniu posła. Zawsze spotykają się z uznaniem społecznym, a społeczeństwo nagminnie wyraża swoje oburzenie okrucieństwem aborcji. Czasami zdarza się przeciwnik, ale najczęściej tylko pokrzyczy i nie ma argumentów, aby rozmawiać z obrońcami życia. Z resztą przeciwnik to lewak, prenatalna zabójczyni lub podżegać do prenatalnego zabójstwa, będący przedstawicielem cywilizacji śmierci i Szatana. Wiem, że brzmi to humorystycznie, ale wesołe nie jest. Zagrożenie, że we wrześniu będziemy mieli całkowity zakaz aborcji jest realne. PiS, część Kukiz 15 i parę posłów z PO bez zastanowienia naciśnie przycisk na "tak" podczas głosowania. Rzadko zdarza się, że oburzeni mieszkańcy zadzwonią na policję, a władza porządkowa przyjedzie spisze wolontariuszy i zabierze plakaty. Fanatycy nie widzą nic złego w tym, że na oglądanie tych zmanipulowanych obrazków narażone są dzieci. Zdaniem ich psychologa zetknięcie się dzieci z tak brutalnym przekazem nie ma wpływu na ich rozwój. Jakakolwiek próba dyskutowania z nimi, czy spisanie ich przez policję to zamach na wolność słowa, lęk przed prawdą o aborcji, obraza ich uczuć. Słusznie zauważyła pracownica jednego ze szpitali, że rozmowa z tym ludźmi nie ma najmniejszego sensu, gdyż nie widzą oni prawdziwego problemu aborcji (podziemia), są wyuczeni na specjalnych kursach, co mają mówić, pozbawieni oglądu rzeczywistości i przesiąknięci biskupią retoryką. Nie są w stanie merytorycznie odpowiedzieć na żadne argumenty. Co więcej nie dopuszczają do siebie żadnych badań naukowych, poza badaniami opublikowanym na amerykańskiej stronie obrońców życia i poza badaniami, które w ich odczuciu potwierdzają ogłoszone przez nich tezy. Są głęboko przekonani, że dzięki wychowaniu do życia w rodzinie w Polsce nie ma aborcji wśród nastolatek i młode dziewczyny nie chorują wenerycznie. Jednym z chętnie przedstawianych przez nich badań (niestety bez podania linku, a co za tym idzie możliwości weryfikacji) jest badanie stwierdzające, że dla ofiary gwałtu znacznie lepsze jest urodzenie dziecka, a 70% kobiet, które urodziły dziecko z gwałtu nie żałuje decyzji. Według tych badań każda ofiara gwałtu, która usunęła ciążę żałuje tego kroku. Tłumaczenie im, że jeżeli takie badania faktycznie miały miejsce, to ich wyniki są możliwe tylko dzięki temu, że kobiety miały wybór, a nie zostały zmuszone do rodzenia lub aborcji, spotyka się z ostrą krytyką i zarzucaniem popierania „zabójstwa prenatalnego z powodu niewłaściwego pochodzenia”. Każda osoba, która spróbuje rozmawiać z nimi, musi liczyć się z zarzutami zabijania dzieci. Otóż w ich języku nawet rozmowa o innym rozwiązaniu niż ustawowy zakaz aborcji jest równoznaczna z popieraniem „zabijania najsłabszych”. Uwaga, w języku anti-choice. „mordowaniem nienarodzonych” jest nie tylko aborcja, ale także in vitro i antykoncepcja awaryjna. Zbrodnią na dzieciach jest edukacja seksualna. Grupy anti-choice nie mają nic przeciwko przemocy wobec dzieci- bicia dzieci w rodzinach. Takie zachowanie jest ich zdaniem prawem rodziców do wychowania swojego dziecka zgodnie z religią. Próżno na ich stronach szukać sprzeciwu wobec bicia dzieci, czy przemocy w rodzinie. Nigdy nie wystąpili w obronie katowanych dzieci, nawet niemowląt. Po narodzinach dziecko staje się własnością rodziców, którzy mogą stosować wobec niego kary cielesne, co jest zgodne z ich wizją katolicyzmu. Anti-choice uwielbiają epatować opisami aborcji i obrazkami. Komentarze w stylu „rozrywanie na kawałki, obcinanie głowy płodu- to codzienna pisanina. Nie pomagają, że takie metody stosowane w USA, Chinach, Rosji są nadużyciem i nie mają zastosowania do sytuacji w Polsce. Opinie polskich lekarzy o tym, że aborcja z powodu uszkodzenia płodu to zwyczajne wywołanie porodu nie jest przez nich brana pod uwagę. Mają swoje autorytety- sygnatariuszy „Deklaracji wiary”. Dyskutując z nimi nie wolno popełniać kilku błędów: mylić okresów rozwoju prenatalnego. Pomylenie zarodka z płodem dyskwalifikuje dyskutanta i daje im przewagę metodyczną – uważają, że mają większą wiedzę i utwierdzają się w przekonaniu, że „bycie za aborcją” spowodowane jest brakiem wiedzy i współpracą z biznesem aborcyjnym. Hasła typu „zlepek komórek”, „pasożyt” zakręcają jedynie spiralę złości i agresji. Rozmowa powinna być merytoryczna, to znaczy nie wchodzimy na rejon ideologii i wykazujemy się przygotowaniem dotyczącym rozwoju prenatalnego. „Obrońcy życia” nie mają żadnej wiedzy o uszkodzeniach płodu. Uważają, że każdy, nawet płód bez mózgu i serca ma prawo do życia. Koszt zdrowia i psychiki matki nie mają żadnego znaczenia. Jedno trzeba im przyznać - udało się im zastraszyć polską ginekologię - szpitale boją się dokonywać aborcji ze względu na okupowanie terenu szpitala przez grupki fanatyków z tej fundacji i szykanowanie dobrego imienia placówek i pracowników. Tylko szpital Pro Familia postawił się tej organizacji i wystąpił z pozwem do sądu. Szpital wygrał sprawę, co media katolickie okrzyknęły jako kneblowanie ust, niedopuszczanie przez lewactwo PRAWDY o aborcji. Na stronie Fundacji są jedynie agresywne plakaty, informacje o pikietach i zbieraniu kasy na Fundację. Czytelnik nie znajdzie tam informacji przydanych dla rodziców, którzy dowiadują się, że ich nienarodzone dziecko ma wadę genetyczną: nie ma adresów hospicjum prenatalnego, psychologa, nie ma nawet informacji o zespole Downa, który według ich jest najczęstszą przyczyną aborcji. Nie znajdziemy oferty pomocy dla rodziców w trudnej sytuacji materialnej, dla kobiet,które potrzebują wsparcia w sytuacji, kiedy partner żąda aborcji. O co chodzi Fundacji: o szokowanie i polityczną awanturę, na pewno nie o ochronę ludzkiego życia. Jest to organizacja katolicka, więc ma wsparcie kościoła i prawicy. Nie ma problemu z zebraniem nawet 600 tys. podpisów i robieniu na tej postawie propagandy, że 90% społeczeństwa popiera zakaz aborcji. Prawda jest taka, że za obecnymi przesłankami aborcyjnymi opowiada się ponad 70% społeczeństwa. W tym roku również mamy postulat całkowitej ochrony życia. Fanatycy z Fundacji Pro -Prawo do Życia przeciwni są także badaniom prenatalnym – chcą praktycznie uniemożliwić ich wykonywanie. Ich zdaniem badania prenatalne to wstęp do aborcji- selekcja eugeniczna, wyrok śmierci na poczętym dziecku. Ich zdaniem rodziców należy pozbawić prawa do wiedzy o stanie zdrowia dziecka przed narodzeniem, prawa do leczenia takiego dziecka, a w skrajnej sytuacji prawa do wyboru. . Przestępstwem jest jedynie sytuacja, kiedy matka zaprowadzi nastolatkę do ginekologa- to jest ułatwianie współżycia. Podanie zgwałconej dziewczynie tabletki po to zbrodnia przeciw ludzkości. W Polsce, co prawda panuje pogląd, że z fanatykami nie rozmawia się, ale nie można w nieskończoność pozwalać, by tacy ludzie obrażali osoby bezpłodne, dzieci poczęte dzięki in vitro, kobiety stosujące antykoncepcję, ofiary gwałtów, lekarzy, posłów opowiadających się za kompromisem aborcyjnym. Trzeba ich powstrzymać, bo inaczej obudzimy się w rzeczywistości w której panuje zakaz antykoncepcji awaryjnej,badań prenatalnych, aborcji z przyczyn medycznych i in vitro. Cofniemy się o kilkadziesiąt lat, zwiększy się śmiertelność noworodków. Kochani czytelnicy, możecie ten post udostępniać wszędzie gdzie chcecie i powtarzać, że każdy podpis pod ustawą zakazującą aborcji oznacza śmierć chorych dzieci, które można było uratować w okresie prenatalnym lub zaraz po urodzeniu. Argument o większej śmiertelności noworodków zrobi wrażenie nawet na przeciwnikach aborcji z ustawy, bo nikt nie chce, aby umierały maluszki, którym można było pomóc. Fanatycy nie widzą zależności. Rozmawiając z ludźmi, którzy wyrażą chęć podpisania projektu pamiętajcie, że dla nich argument o całkowitej ochronie życia może być bliski i nie ma w tym złej woli - jest inna wrażliwość. Trzeba pokazać, że propozycja Fundacji Pro nie chroni życia,jest zagrożeniem nawet dla poczętych dzieci. Zapis o całkowitej ochronie życia pozbawia szans na potomstwo bezpłodne pary,jest ingerencją religii w medycynę, pozbawieniem prawa do skutecznego leczenia niepłodności, a nawet do stosowania leków hormonalnych. W ujęciu obrońców życia cieńsze endometrium jest równoznaczne z aborcją. Dobrym orężem w walce z „obrońcami życia” jest zapis nowego projektu o karalności nieumyślnego spowodowania śmierci płodu, to znaczy poronienia. Każda kobieta bez względu na wyznanie i poglądy może poronić, co będzie oznaczało tłumaczenie się przed prokuratorem, a nawet więzienie. Kara więzienia oznacza rozbicie rodziny, której fanatyczni obrońcy płodów chcą bronić. Kwestia obrońcy życia a antykoncepcja to temat na kolejny, dłuższy artykuł.

piątek, 1 kwietnia 2016

Dialog z Małgorzatą Terlikowską.


Na mój list do Ministra Zdrowia odpisała na portalu Fronda.pl Małgorzata Terlikowska. Pani Małgosiu, dziękuję za zainteresowanie moim listem, które okazała Pani w ramach zwalczania wszelkich informacji o antykoncepcji awaryjnej, które nie są po myśli strony prawicowej. Każdy głos w dyskusji jest cenny, zwłaszcza, kiedy daje możliwość pokazania na czym polega konflikt między obrońcami prawa do antykoncepcji a pro-life. Problemem jest płaszczyzna komunikacji językowej i punkt ciężkości, który bierzemy pod uwagę. Zwolennicy antykoncepcji awaryjnej mówią o zapobieganiu ciąży w nagłych, często dramatycznych sytuacjach jak: gwałt, wykorzystanie seksualne nieświadomej osoby pod wpływem pigułki gwałtu, trudna sytuacja rodzinna kobiety. Mówimy o potencjalnym zapłodnieniu. Zwracamy uwagę na to, że bierze pigułkę po, po to, aby uniknąć ciąży- nie wie, czy już doszło do zapłodnienia. Z punktu widzenia kobiety absolutnie nie można mówić o chęci usunięcia, ponieważ ma ona nadzieję, że zdążyła przed zapłodnieniem. Strona obrońców życia używa wobec nas okropnych wyzwisk - morderczynie, rozpustnice. Uznajecie, że stosując antykoncepcję awaryjną dokonujemy wręcz masowych mordów, co oczywiście jest bzdurą. Wasze rozważania koncentrują się na potencjalnym życiu, a nie na sytuacji kobiety, która podjęła decyzję o stosowaniu antykoncepcji awaryjnej. Chcecie narzucić swoje stanowisko całemu społeczeństwo, nie uznajecie prawa innego człowieka do własnego zdania, do kształtowania swojego życia zgodnie z prywatną moralnością. Przy tym kłamiecie, że stoicie po stronie kobiet, bo połknięcie tabletki po to największy dramat życiowy. Minister Zdrowia, ignorując petycję środowiska zwolenników antykoncepcji pokazał, że stoi po stronie kościoła, złamał zasadę bezstronności państwa w kwestiach światopoglądowych. Minister Zdrowia jest zwolennikiem klauzuli sumienia, która jest uderzeniem w prawa reprodukcyjne i ma na celu utrudnienie korzystania z opieki ginekologicznej kobietom. W innych dziedzinach medycyny nie jest stosowana. Wspomniała Pani, że w charakterystyce produktu leczniczego EllaOne znajduje się wzmianka, że preparatu nie wolno stosować w czasie ciąży. Jest to oczywiste, ponieważ w czasie ciąży tabletka nie zadziała, gdyż nie usuwa zagnieżdżonego zarodka/płodu. Charakterystyka produktu EllaOne zawiera wyraźną informację, że lek nie powoduje przerwania istniejącej ciąży. Sugerowanie przez Panią działania wczesnoporonnego jest nieuzasadnione. Cytowanie lekarza, który podpisał "Deklarację wiary w przedmiocie płciowości ludzkiej" nie jest w moim odczuciu wiarygodne, ponieważ cytowany lekarz nie zachowuje obiektywizmu. Charakterystyka leku EllaOne zawiera informację, że tabletka jest stosowana u kobiet w wieku rozrodczym, w tym u młodocianych. W przypadku młodocianych ma taką samą skuteczność i bezpieczeństwo, jak u kobiet dorosłych. Zarzut większej szkodliwości u nastolatek jest wyssany z palca. Każdy lek ma przeciwwskazania i EllaOne nie jest żadnym wyjątkiem- producenci w charakterystyce i ulotce informują o chorobach nerek, astmie i ciężkich schorzeniach wątroby jako przeciwwskazania do stosowania preparatu. Popularne środki przeciwbólowe, odchudzające, nasercowe, na schorzenia wątroby, czy pęcherza też mają całą listę przeciwwskazań i są dostępne bez recepty. Jakoś środowiska katolickie nie protestują przeciwko ich dystrybucji bez konsultacji lekarskiej. Ofiarą nagonki pada antykoncepcja. Antykoncepcja awaryjna jest stosowana sporadycznie i na pewno nie powoduje tak dużych szkód jak nadużywanie środków przeciwbólowych, czy nasercowych. W kwestii działania wczesnoporonnego- producent w charakterystyce produktu zaprzecza Pani rewelacjom. "Tabletki ellaOne hamują lub opóźniają owulację (patrz punkt 5.1). W przypadku gdy wystąpiła już owulacja produkt ellaOne nie jest skuteczny. Nie ma możliwości przewidzenia czasu owulacji i z tego względu tabletka ellaOne powinna zostać przyjęta niezwłocznie po odbyciu stosunku płciowego bez zabezpieczenia". W ulotce i w charakterystyce produktu w kilku miejscach znajduje się informacja, że przypadku podejrzenia ciąży- wystąpienia charakterystycznych objawów, należy poradzić się lekarza i nie wolno zażywać tabletki EllaOne. Wymienione są także grupy leków, które mogą obniżać skuteczność antykoncepcji awaryjnej. Nikt nie podważa faktu, że początkiem życia jest zapłodnienie. Zapłodniona komórka jajowa to jeszcze nie zarodek- jedynie zbiór genów. Pierwszy podział i mieszanie się owych genów następuje po 36 godzinach. Następnie następuje dalszy podział - etap bruzdowania, w wyniku czego powstaje wielokomórkowy zarodek. "zapłodniona komórka (zygota) to jeszcze nie początek nowego życia. Teraz przez parę dni wędruje przez jajowód, nieustannie dzieląc się, przy czym jednocześnie nie zwiększa swojego rozmiaru. To etap bruzdkowania, którego efektem jest wielokomórkowy zarodek. Przesuwany jest ruchami rzęsek pokrywających nabłonek jajowodów i skurczami mięśniówki jajowodów. Wydzielina produkowana przez nabłonek ułatwia poślizg komórki. W ostatnim stadium bruzdkowania powstaje blastocysta, czyli jajo płodowe - pęcherzyk składający się z dwóch warstw. Trofoblast pełni funkcje ochronne i odżywcze, z embrioblastu powstaje ciało zarodka. Przez kilka dni pobytu w macicy zarodek odżywia się tzw. mleczkiem macicznym - substancją wydzielaną przez śluzówkę. Jednocześnie enzymy wydzielane przez jajo powodują nadtrawienie błony śluzowej macicy. Zarodek zagnieżdża się w wytrawionym zagłębieniu, endometrium je obrasta. Proces ten zwany implantacją lub zagnieżdżeniem rozpoczyna się mniej więcej po 6 dniach od owulacji, ale w zależności od tego, jak długo zarodek znajdował się w jajowodach, rozpocząć się może od 4 do nawet 12 dni od jajeczkowania. Jajo płodowe usadawia się zazwyczaj w ścianie macicy niedaleko od ujścia jajowodów" http://www.sonomedico.pl/index.php/nieplodnosc-11361/zaplodnienie.html Używa Pani skrótów myślowych, których pełne są informacje o zapłodnieniu dostępne na portalach kobiecych. W tym miejscu wypada nadmienić, że w Polsce dostępne są dwa rodzaje antykoncepcji awaryjnej: zawierająca lewonorgestrel Escapelle - dostępna na receptę i tańsza oraz EllaOne, zawierająca octan uliprystalu -droższa, dostępna bez recepty. Lewonorgestrel chroni ciążę. Mało kto wie, że badania nad powyższym hormonem, zastosowanym we wkładkach domacicznych wykazały, że "działanie ochronne wiąże się ze zmniejszeniem ryzyka zachorowania na raka endometrium aż o 50% względem średniego ryzyka populacyjnego. W mniejszym stopniu zmniejsza ona ryzyko zachorowania na raka gruczołowego i płaskonabłonkowego szyjki macicy, raka jajnika, trzustki oraz oskrzela" http://www.ginekologiapolska.pl/Wplyw-systemu-wewnatrzmacicznego-nuwalniajacego-lewonorgestrel-mirena-bayer-nna-prewencje-i-leczenie-raka-gruczolowego-nblony-sluzowej-macicy-oraz-na-inne-nnowotwory-zlosliwe-u-kobiet,2078,0,1.html ". Przy coraz częstszym rozpoznawaniu insulinooporności i otyłości w ostatnich dekadach oraz coraz wcześniejszym występowaniu nowotworów hormonozależnych szersze stosowanie systemów wewnątrzmacicznych uwalniających lewonorgestrel może się okazać bardzo istotnym elementem profilaktyki pierwotnej nowotworów złośliwych u kobiet. Dla przykładu, osoby z nadwagą i otyłością wydają się być predystynowane do stosowania takiej interwencji hormonalnej.". (tamże) Pani Małgorzato, proszę nie manipulować badaniami i nie wmawiać czytelniczkom jakiś strasznych zagrożeń. Kwestia raka a antykoncepcji wymaga wyjaśnień. Antykoncepcja z całą pewnością zapobiega rakowi jajnika, endometrium i okrężnicy. Hormonalne środki antykoncepcyjne -(zawierające głównie estrogeny) jeśli w ogóle mają jakiś związek z rakiem piersi to być może działają jako czynnik ułatwiający i przyspieszający rozwój choroby, która już wystąpiła, niż jako czynnik powodujący mutacje genetyczne i wywołujący chorobę. Uważa się, że tabletki składające się tylko z progesteronu, i tzw. "minipigułki" nie zwiększają ryzyka wystąpienie raka piersi. Tabletki mogą nieznacznie zwiększać ryzyko choroby u kobiet genetycznie obciążonych, lub u kobiet stosujących doustne środki antykoncepcyjne stosowały przez co najmniej 8 lat do zajścia w pierwszą ciążę. Uważa się, że preparaty zawierające jedynie progesteron nie wpływają na ryzyko wystąpienia raka piersi natomiast preparaty zawierające zarówno progesteron jak i estrogeny mogą mieć wpływ na powstanie tego nowotworu. Rak u tych kobiet jest mniej zaawansowany i rzadziej powoduje przerzuty. Zapewniam Panią, że takie informacje są dostępne na każdej ulotce. Nikt przed kobietami nie ukrywa możliwego zagrożenia. Ulotka zawiera także informacje o ryzyku zakrzepicy- szacowane średnio na 1:6500. Ryzyko zakrzepicy jest znacznie większe w ciąży, o czym Pani raczyła zapomnieć. Ulotka zawiera wszystkie informacje na ten temat, łącznie z opisem objawów. Poza tym antykoncepcja nie wywołuje zakrzepicy, a jedynie zwiększa jej ryzyko, w zależności od hormonu, który jest w jej składzie. Działanie ochronne antykoncepcji przed niektórymi nowotworami narządów rodnych jest bardzo dobrze opisane i nie podlega wątpliwości. Więcej przypadków śmiertelnych jest po zażyciu środków przeciwbólowych, ale na tym środowiska katolickie nie ubolewają. To właśnie niestosowanie antykoncepcji zwiększa ryzyko raka narządów rodnych - nowotworom sprzyjają: cykle menstruacyjne i wczesna miesiączka. Blokowanie cyklu ma właściwości zapobiegawcze, jeżeli chodzi o nowotwory oraz lecznicze- leczy torbiele jajnika. Ponadto kobiety zażywające pigułki antykoncepcyjne są mniej narażone na zgon z powodu raka lub choroby serca niż panie, które ich nie zażywają - wynika z badań brytyjskich, które publikuje "British Medical Journal". Naukowcy z Uniwersytetu w Aberdeen doszli do takich wniosków po przeanalizowaniu danych zbieranych przez niemal 40 lat w grupie 46 tys. kobiet. Ze wcześniejszych obserwacji wynikało, że pigułki mogą zwiększać ryzyko niektórych schorzeń, jak rak piersi czy zakrzepowe zapalenie żył, a przez to skracać życie. "Nigdy nie było jednak wiadomo, jakie są długotrwałe skutki ich stosowania" - tłumaczy prowadzący badania prof. Philip Hannaford. Po niemal 40 latach obserwowania stanu zdrowia kobiet zażywających te środki okazało się, że nie są one bardziej narażone na zgon niż panie, które ich nie stosowały. Ich ryzyko zgonu było wręcz o 12 proc. niższe. Kobiety te były mniej narażone na śmierć z powodu raka, choroby serca czy udaru mózgu. Na koniec rozważań o tabletkach antykoncepcyjnych przytoczę wypowiedź pani prof. Violetty Skrzypulec "Ci, którzy uważają stosowanie środków antykoncepcyjnych za zło samo w sobie, nie wiedzą o czym mówią. Najbardziej popularna pigułka antykoncepcyjna jest dwuskładnikową tabletką zawierającą w swoim składzie hormony: estrogen i progestagen. Blokuje proces jajeczkowania i wytwarzanie śluzu szyjkowego [..]Dla lekarzy tabletka antykoncepcyjna jest lekiem, przy pomocy którego nie szkodzimy, ale pomagamy. Antykoncepcję stosujemy np. w przypadku nawracających torbieli czy zdiagnozowanych nienowotworowych cyst jajnika, ponieważ jest to jedyna możliwość uratowania jajnika. Przy takim postępowaniu można zablokować pracę tego narządu np. na 3 lata i zapobiec pojawianiu się kolejnych zmian chorobowych. Tabletkę antykoncepcyjną stosujemy w obfitych krwawieniach, nieregularnych cyklach i oczywiście po zabiegach operacyjnych, np. w przypadkach ciąży pozamacicznej. Na całym świecie zaleca się również podawanie takiej tabletki u kobiet z grupy ryzyka raka jajnika. To nieoceniona terapia antykoncepcyjna z efektem dodanym. Kiedy jajnik nie pracuje, spada możliwość pojawienia się w nim nowotworu. W przypadkach zaburzeń hormonalnych, pigułka antykoncepcyjna jest lekiem pierwszego rzutu. My, endokrynolodzy, stosujemy pigułkę antykoncepcyjną przy nadmiernym owłosieniu, trądziku. Także jako element regulacji cyklu miesiączkowania u dziewcząt, które nierozważnie się odchudzały.". Jak widać nie ma Pani racji - antykoncepcja jest środkiem leczniczym i zapobiegającym nowotworom (oczywiście nie wszystkim). Ma skutki uboczne, ale bilans jej stosowania jest zdecydowanie korzystny. Zauważyłam, że prawie za każdym razem odwołuje się Pani do tych samych źródeł. Kraje, które zdecydowały się na refundowanie antykoncepcji i antykoncepcji awaryjnej : Litwa, Łotwa, Hiszpania, Niemcy, Holandia, Belgia, częściowo Szwecja, obserwują stały spadek liczby aborcji. Działania pro-life w Polsce (Fundacja Pro-Prawo do Życia) polegają w dużej mierze na nagonce na polityków, pokazywaniu zmanipulowanych wystaw, oszukiwaniu społeczeństwa i domaganiu się ciągłych zakazów (aborcji, edukacji seksualnej, in vitro, a nawet badań prenatalnych). Nie interesują się aborcją w podziemiu, udają, że jej nie ma. Nie mogą na niej zrobić medialnego szumu, więc stoją pod szpitalami i obrażają personel. Na ich stronach nie znajdzie Pani żadnej informacji na temat zespołu Downa, czy adresów ośrodków pomagających rodzicom po trudnej diagnozie prenatalnej. Polscy obrońcy życia nie dostrzegają faktycznego problemu aborcji, usiłują narzucić swój światopogląd. W Polsce nie jest problemem 1800 legalnych aborcji, ale ponad 150 tys. nielegalnych. Problem w tym, że zakaz aborcji i utrudnianie dostępu do antykoncepcji awaryjnej nie spowoduje zmniejszenia liczby aborcji, ale jej zwiększenie. Na Słowację,do Austrii, czy do Niemiec jest blisko. Polskie podziemie nadal będzie rozwijało się. Nawet duchowa adopcja dziecka poczętego nie pomoże w walce z tym zjawiskiem. Aby skutecznie walczyć z aborcją, to należy promować antykoncepcję. Pani poglądy nie wytrzymują konfrontacji z rzeczywistością. Można przyznawać rację obrońcom życia, kościołowi i udawać, że aborcja na żądanie w Polsce nie istnieje albo, że jest to wyłączenie problem policji i sądów, ale można też zapobiegać temu zjawisku poprzez ułatwianie dostępu do antykoncepcji oraz zmiany w prawie ułatwiające wychowanie i opiekę nad dziećmi. Antykoncepcja awaryjna bez recepty jest jednym z najlepszych sposobów zapobiegania aborcjom. Napisała Pani, że połowa nieplanowanych ciąż jest wynikiem błędu w stosowaniu antykoncepcji. Gdyby antykoncepcji nie było tych ciąż byłoby jeszcze więcej. Antykoncepcja awaryjna pozwala na naprawę błędów w stosowaniu antykoncepcji bez krzywdzenia siebie i rozwijającego się w macicy dziecka. Na szczęście obecnie dostępne są środki, które zmniejszają ryzyko błędu: tabletki na 28 dni, wkładki, zastrzyki, pierścienie, plastry. Niezbędna jest też edukacja seksualna, której środowiska prawicowe są przeciwne. Tylko wiedza i zdrowy rozsądek ludzi może zmniejszyć liczbę aborcji. Dlatego też apel o refundację wszystkich środków antykoncepcyjnych jest jak najbardziej słuszny i odpowiadający postulatowi ochrony życia. Kobieta, która pragnie dziecka raczej nie usunie ciąży. Zgodzimy się co do tego, że dzieci powinny rodzić się z miłości, a nie pod przymusem. Dlatego najlepsze, co minister może zrobić, jeżeli chce naprawdę walczyć z aborcją, to zostawić antykoncepcję awaryjną w spokoju. To kobiety, ewentualnie wraz z partnerami powinny decydować, czy w danym momencie chcą zajść w ciążę. Ciągłe mylenie antykoncepcji i środków wczesnopronnych doprowadza do dramatów i aborcji. Środowiska pro-life w sposób celowy wprowadzają społeczeństwo w błąd - dążą do przejęcia kontroli nad kobietami i planowaniem rodziny. Mamy zatem do czynienia z terrorem ideologii katolickiej w społeczeństwie. Kościół już nie ukrywa swoich intencji - zmuszenie społeczeństwa do akceptacji jego nauczania. Społeczeństwo stawia coraz większy opór, toteż rękami obrońców życia i uległych polityków, kościół wprowadza siłą swoje nauczanie. Trudno mówić o "terrorze ideologii lewackiej" skoro strona lewicowa nie dysponuje obecnie miejscami w Parlamencie, a jej siła medialna jest znacznie mniejsza niż obrońców życia. Strona lewicowa nie dysponuje szwadronem wyszkolonych ludzi do zbierania podpisów, nie organizuje kilka razy w miesiącu pikiet w centrach miast i pod szpitalami,nie ma za sobą tysięcy ambon. Nasz głos jest ledwo słyszalny. Nie ma żadnego potężnego homolobby. Organizacje feministyczne są stosunkowo nieliczne.Mają poparcie w WHO i niektórych instytucjach europejskich, co nie przekłada się na zdolność do zmiany prawa.