VigLink

Witam i zapraszam

środa, 27 grudnia 2017

Życzenia noworoczne

Z okazji Nowego Roku wszystkim czytelnikom życzę zdrowia, pomyślności, spełnienia marzeń i aby za rok PiS był jedynie złym wspomnieniem

środa, 20 grudnia 2017

Prasłowiańkie korzenie wigilii


W czasie przygotowań oo świąt warto przypomnieć sobie prawdziwe korzenie zwyczajów wigilijnych, które zostały przyjęte przez chrześcijaństwo. Większość naszej świątecznej tradycji została przyjęta z czasów pogańskich. Polacy powinni poznać prawdę o swojej tradycji.Dlatego wszyscy mogą świętować. Cytuję artykuł z portalu https://www.slawoslaw.pl/tradycyjna-poganska-wigilia/ "Od przeszło tysiąca lat, nieprzerwane, kultywowanie zwyczajów wynikłych z wiary naszych praojców wynika z nieprzypadkowej zbieżności czasu obchodów Bożego Narodzenia z porą zimowego przesilenia, kiedy to dawni Słowianie rozpoczynali huczne, dwutygodniowe obchody Szczodrych Godów – świąt nowego słońca uosabianego w postaci Swarożyca bądź Dażboga, Swarożeg Syna. W kalendarzach wielu ludów wspomniane zimowe przesilenie stanowiło najważniejszy punkt cyklu liturgicznego, związany z nieskrępowanym świętowaniem zwycięstwa jasności nad ciemności (wszakże od zimowego przesilenia dzień ponownie zaczyna stawać się coraz dłuższy). Zwierzchnicy kościelni świadomie na koniec grudnia wyznaczyli dzień świętowania urodzin Jezusa, świadomie nadali również nową symbolikę praktykowanym przez długie lata pogańskim obrzędom. Człowiek od zarania dziejów był przywiązany do tradycji, jednak pamięć ludzka jest zawodna, przez co łatwiej nauczyć człowieka odmiennej interpretacji już znanego mu rytuału, niż zmusić go do porzucenia tradycji kultywowanej z dziada pradziada. Przyszła jednak pora na to, by przypomnieć sobie o prawdziwej symbolice przetrwałych do dziś przedchrześcijańskich rytuałów. Z tej okazji mamy Wam do zaproponowania przegląd wigilijnych tradycji pogaństwem nie tylko słowiańskim podszytym... Puste miejsce przy stole Ważnym, wciąż praktykowanym zwyczajem w polskich domach jest przygotowywanie jednego dodatkowego nakrycia przy wigilijnym stole. Powszechnie zwykło sądzić się, że jest ono przeznaczone dla zbłąkanego wędrowca, który nie zdążył dotrzeć do swego domu na czas wieczerzy wigilijnej. Komunikacja pomiędzy różnymi miastami Polski (a nawet świata!) jest jednak obecnie na tyle dobrze zorganizowana, że raczej nikt już dziś nie ma okazji zaprosić do domu takiego wędrującego człowieka. Co więcej, ludzie współcześnie raczej zamknęli się na obcych, przez co bardzo łatwo byłoby im odmówić przyjęcia takiemu tułającemu się przybłędzie. Zapewne z tego powodu coraz częściej słyszy się dziś, że puste miejsce przy stole przeznaczone jest dla członków rodziny, którzy z różnych powodów (np. pracy za granicą) nie mogą uczestniczyć ciałem we wieczerzy wigilijnej. Przekonanie to jest częściowo powiązane z tym, w co wierzyli dawni Słowianie, u których dodatkowe nakrycie również było przygotowywane dla członków rodziny. Różnica jest jednak taka, że u Słowian miejsce to było przeznaczone dla zmarłych przodków rodowych, tzw. Dziadów, którzy w czasie obchodów Szczodrych Godów mieli możliwość łączności z naszym światem. Duchy przodków chętnie korzystały z tej możliwości, przez co świąteczne ucztowanie było okazją do tego, by cały ród zjednoczył się przy jednym stole. Sianko pod obrusem Z kultem przodków wiązała się także tradycja stawiania na czas świąt w kącie izby pierwszego zżętego w minionym roku snopa owsa, pszenicy lub niemłóconego żyta, tzw. diducha (dosłownie: dziada), który również miał symbolizować obecność przodków rodowych podczas świątecznych czynności. Diduch to wschodniosłowiański odpowiednik choinki o bardzo bogatej symbolice. Poza przypominaniem o zmarłych członkach rodziny odstraszał złe moce, a także był wróżbą urodzaju w nadchodzącym roku wegetacyjnym. Diduch z czasem stał się nawet narodową ukraińską tradycją wigilijną, przez co jeszcze lata temu towarzyszył on ukraińskim rodzinom od Wigilii aż do dnia Trzech Króli. Innym sposobem na zapewnienie sobie dobrobytu było układanie pod obrusem na czas uczty sianka, które było traktowane jako ofiara dla bóstw wegetacyjnych: Welesa, MokoszyStrona otwiera się w nowym oknie, Świętowita Ziemiennika bądź Rgieła (domniemane bóstwo powstałe z rozbicia Simargła. Co ciekawe, z czasem ilość siana podczas wigilijnej wieczerzy zaczęła maleć do coraz bardziej symbolicznego wymiaru. W zamierzchłych czasach siano rozsypywano nie tylko pod obrusem, ale też dookoła całego stołu. W tych samych miejscach rozrzucano również ziarna, których symbolika dla żyjących z rolnictwa Słowian była oczywista. Wspomniane sianko jeszcze przez długi czas po nastaniu chrześcijaństwa było wykorzystywane również podczas tradycyjnego świątecznego wróżenia – wyciągnięcie zielonego źdźbła zwiastowało zdrowie; takiego z kłosami – dostatek, zaś suchego – nadchodzące problemy. Dziś sianko spod obrusa zwykło się kojarzyć przede wszystkim ze stajenką, w której narodził się Jezus Chrystus. Prawda jest jednak taka, że skojarzenie betlejemskiej szopki z omówioną tradycją jest wyłącznie wtórne i dużo późniejsze. PODŁAŻNICZKA Innym słowiańskim ekwiwalentem choinki jest tzw. podłaźniczka lub podłaźnik – odcięta część sosny, jodły i świerka, która w zamierzchłej przeszłości była zawieszana pod sufitem, a następnie przyozdabiane jabłkami, orzechami, ciasteczkami, świeczkami, a także łańcuchami. Gospodarz domu, chcąc udobruchać sobie niebezpieczne demony leśne. przed świętami wybierał się do lasu – magicznej i tajemniczej strefy, nad którą człowiek nigdy nie mógł mieć pełnej kontroli. Wszystko po to, by ściąć tam czubek lub co najmniej dorodną gałąź wybranego drzewa iglastego, które po przeniesieniu do domu stawało się symbolem niekończącego, stale odradzającego się życia. Poszczególny ozdoby w tradycji słowiańskiej miały swoją symbolikę: jabłka zapewniały zdrowie i urodę, orzechy – bogactwo i siły witalne, wypieki – dostatek, świeczki – ochronę przed złymi mocami, łańcuch – więzy rodzinne. Z czasem podłaźniczka została na słowiańskiej ziemi zastąpiona choinką, zaś jabłka zostały wyparte przez przypominające je czerwone lub złote bombki, świeczki – przez lampki, orzechy – przez inne pomniejsze ozdoby. Dziś wiele ozdób wiszących na drzewku pozbawionych już jest jakiejkolwiek symboliki, jednak należy pamiętać o tym, że nasi praojcowie skrupulatnie pilnowali tego, by na świątecznym drzewku nie wisiał żaden zbędny element. Podłaźniczka została wyparta przez choinkę za sprawą wpływu wyznań protestanckich. Najpierw na przełomie XVIII i XIX wieku choinkę przejęła szlachta, potem zaś do lat 20. XX wieku choinka rozpowszechniła się wśród wszystkich warstw społecznych. Niektórzy jednak doszukują się pogańskiej genezy również i w tym zwyczaju – zwraca się uwagę na to, że stawiana w domu choinka może odnosić się do popularnej w pogańskich wierzeniach koncepcji axis mundi (osi świata), której jedną z możliwych realizacji jest obecne w wierzeniach Wikingów drzewo Yggdrasil – drzewo mądrości, na którym powiesił się Odyn. Wedle tej hipotezy wieszane na drzewku ozdoby mogłyby być makabrycznym wspomnieniem wieszającego się Odyna. Najczęściej jednak choinka jest dziś kojarzona z biblijnym drzewem poznania dobra i zła, zaś wieszane na niej ozdoby tłumaczone są na wskroś chrześcijańsko: lampki – światło Chrystusa, łańcuchy – więzy człowieka z Bogiem. Zarówno w wierzeniach pogan, jak i chrześcijan oświetlanie drzewka miało służyć ułatwieniu w dotarciu do domu wędrującym. Należy jednak przy tym jednak nadmienić, że w wypadku wierzeń pogańskich wędrującymi były przede wszystkim wspomniane już dusze przodków rodowych. Wigilijne ucztowanie i symbolika dwunastki Najwięcej pozostałości pogańskich wierzeń widać po tym, co leży na wigilijnym stole – po stawianych w liczbie dwunastu daniach, z których spora część wywodzi z dawnych uroczystości tryznowych(współcześnie: stypowych). Najlepszym przykładem dawnego dania zadusznego, które z czasem dobrze zadomowiło się na wigilijnym stole jest kutia – potrawa przygotowywana z obtłuczonej pszenicy, maku, słodu, miodu, bakalii, orzechów i rodzynek, którą w tradycji słowiańskiej zwykło podawać się na bogato, z czym się da, tak by zapewnić sobie przy okazji urodzaj i dostatek na przyszły rok. Na groby bliskich zanoszono niegdyś również takie składniki jak: mak, groch, fasola, bób, pszenica, owoce, grzyby i miód. Część z tych składników stało się stałym elementem wigilijnych dań: pierogów, uszek i wypiekanych ciast (np. makowców lub strucli). Grzyby, podobnie jak podłaźniczka, jako owoce lasu pozwalały także udobruchać leśne demony: Leszego, DobrochoczegoS i inne żyjące w gęstwinie licha. Dzisiejszy zwyczaj przygotowywania 12 potraw wigilijnych to nic innego jak pozostałość po pogańskim dziękczynieniu za zbiory. Dlaczego właśnie 12? Ano dlatego, że wypadało podziękować bogom za cały rok, wszystkie dwanaście miesięcy. Warto jednak przy tej okazji nadmienić, że zwyczaj ten powrócił do nas dopiero po II Wojnie Światowej. Wcześniej na wsiach czasem unikano dwunastki ze względu na to, że parzysta liczba dań mogła przynieść nieurodzaj w nadchodzącym roku. Symbolika dwunastki zaznaczała się również w samych obchodach Szczodrych Godów, na które składało się dwanaście wieczorów. Pozostałością dawnej pogańskiej tradycji jest przekonanie, że okres świąteczny trwa właśnie dwanaście dni – od wigilijnego wieczoru, aż do dnia Trzech Króli. Ważnym reliktem pogańskiej wiary jest również troska o to, by wigilijna uczta była sowita i szczodra. Tradycyjne przejedzenie się w czasie uczty miało służyć wspomożeniu Słońca w starciu z siłami ciemności. ZWIERZĘTA MÓWIĄCE LUDZKIM GŁOSEM Wieczór wigilijny to także czas, kiedy zwierzęta mogą przemówić do nas ludzkim głosem. Przekonanie to ma związek z utrwaloną w kulturze pogańskiej koncepcją ludzkiej duszy. Jak już zostało w tym wpisie powiedziane, w czasie świątecznego ucztowania dusze zmarłych otrzymują możliwość ponownego obcowania ze swymi bliskimi. Zwierzęta mogą być pośrednikami w przekazaniu słowa od takiej powracającej duszy. Co więcej, zwierzęta w wierzeniach dawnych Słowian od zawsze miały pozycję bytową niewiele gorszą od człowieka. W końcu powszechne było przekonanie, że zwierzęta również mają duszę, przez co nieobce są im typowo ludzkie uczucia. Takie podejście wiązało się z powszechnym wśród Słowian szacunkiem do zwierząt, które ceniono przede wszystkim nie za mięso, a za składniki spożywcze. Współcześni rekonstruktorzy kuchni słowiańskiej zwracają uwagę na to, że dawni Słowianie w ciągu roku jedli względnie niewiele mięsa. To przygotowywano na uczty wyłącznie przy okazji świąt i innych ważnych uroczystości. W dniu Wigilii warto zatem zadbać o swoje zwierzęta. Jedzenia w tym dniu każdy ma zapewne sporo, więc niech i one od święta lekko się przejedzą. W końcu mogą w tym czasie potrzebować pożywienia zarówno dla siebie, jak i dla duszy któregoś z naszych przodków. Warto również pozwolić wygadać się zwierzętom między sobą, gdyż powszechne w kulturze ludowej jest wierzenie w to, że podsłuchując zwierzęta w Wigilię, można przypadkiem usłyszeć o tym, kto z naszych bliskich umrze w najbliższym roku. Bezpieczniej jest raczej nie obciążać się taką wiedzą... Hej kolęda, kolęda! Współcześnie okres świąt nie może obyć się bez kolędowania – radosnego śpiewania o narodzeniu Jezusa Chrystusa. Dawne kolędowanie. polegało na obchodzeniu okolicznych domostw z życzeniami pomyślności w Nowym Roku. Datek wręczany przez gospodarzy kolędnikom jest nazywany kolędą. Wizyta kolędników była odbierana jako dobry znak – wróżba pomyślności i urodzaju w nadchodzącym roku. Z tego powodu gospodarz czuł się zobowiązany, by wykupić łaski poprzez smakołyki i inne datki. Dziś już coraz trudniej o spotkanie prawdziwej kolędniczej grupy, która poza odśpiewaniem kolęd, złożyłaby gospodarzowi również piękne noworoczne życzenia. Elementem scalającym kolędników jest święcąca gwiazda, która w tradycji chrześcijańskiej kojarzona jest z gwiazdą betlejemską, zaś w słowiańskiej z nowo narodzonym słońcem, najważniejszą dla człowieka gwiazdą. Kolędnik trzymający gwiazdę mógł być nazywany gwiazdorem bądź gwiaździchem. Postać ta gdzieniegdzie wręczała także ludziom prezenty Współczesne stroje kolędników to jeden wielki kulturowo-religijnych miszmasz, gdyż przebierają się oni za anioły, diabły, pastuszków, Trzech Króli, Dziada, Babę, Żyda, Śmierć, Cygana, reprezentantów różnych grup zawodowych oraz za tzw. maszkary, których zadaniem było straszenie mieszkańców wsi. Najpopularniejsze maszkary to turoń, koza, niedźwiedź, koń i koza. Rytuały związane z maszkarami (np. słynne cucenie turonia) wywodzą się z dawnej tradycji pogańskiej i mają one rzecz jasna związek z zaklinaniem nowego cyklu wegetacyjnego. Wędrujących kolędników na słowiańskiej ziemi było można napotkać przez cały okres trwania Szczodrych Godów. Współczesne pole znaczeniowe wyrazu kolęda jest bardzo szerokie, co wynika zapewne stąd, że wśród Słowian wschodnich cały okres Szczodrych Godów był nazywany mianem Kolędy. Współcześnie kolęda to przede wszystkim piosenka. Można przypuszczać, że również wśród pogańskich Słowian istniał zwyczaj śpiewania w czasie Szczodrych Godów – muzyka w kulturze pogańskiej często miała znaczenie rytualne, przez co nie byłoby nic dziwnego w tym, gdyby nasi praojcowie śpiewali również przy okazji obchodów najważniejszego święta w pogańskim kalendarzu liturgicznym. Wszakże jeszcze lata temu kolęda była nazwą dla każdej radosnej noworocznej piosenki, niekoniecznie opowiadającej o narodzinach chrześcijańskiego mesjasza. Rodzinna atmosfera Dotychczas omówione tradycje wigilijne pozwalają na wyprowadzenie wniosku, że w obchodach współczesnej Wigilii niewiele ostało się tradycji ściśle chrześcijańskich. Nawet słynny wigilijny karp stał się na dobre tradycją dopiero w dobie PRL-u za sprawą niskiej ceny i swej, rzadkiej jak na tamte czasy, ogólnodostępności. Znamiona pogaństwa nosi również przetrwały gdzieniegdzie zwyczaj przechowywania w portfelu rybiej łuski mającej zapewnić posiadaczowi portfela bogactwo i stały przypływ gotówki. Które z praktykowanych powszechnie tradycji nie są modyfikacją dawnych pogańskich rytuałów? Opłatek, jasełka, szopki wigilijne, a także pierwsza gwiazdka. Ostało się tego względnie niewiele. Katolicy lubią ubolewać nad postępującą komercjalizacją świąt, jednak prawda jest taka, że tradycja polska Wigilia od dawien dawna w znacznej mierze chrześcijańska nie była. Spuścizną naszych słowiańskich praojców jest nawet słynna świąteczna atmosfera. Podczas obchodów Szczodrych Godów Słowianie aż na prawie dwa tygodnie zaprzestawali pracy fizycznej, po to by spędzić czas w rodzinnym gronie. Wiara w możliwą w tym czasie łączność pomiędzy światami sprawiała, że święta dla Słowian były wyjątkowo rodzinne, gdyż poza żyjącymi bliskimi było można nawiązać kontakt również z tymi, którzy już odeszli z tego świata. Pogańskie świętowanie było ze wszech miar wyjątkowe, gdyż wyciszenie i zaduma łączyły się w nim z noworoczną radością i hucznym świętowaniem. Warto pamiętać o mieszanym rodowodzie współczesnych tradycji wigilijnych, po to by uświadomić sobie, że każdy w tym czasie może odczuwać radość. Świętowanie nie jest dedykowane wyłącznie katolikom, przez co niewierzący malkontenci powinni odpuścić sobie swoje gadanie o tym, że nie lubią świąt. Nadchodzący czas bez względu na wiarę powinno wykorzystać się na radość i odpoczynek. Powodów do radowania się jest sporo: tryumf światła nad ciemnością, stopniowo wydłużający się dzień, narodziny Jezusa Chrystusa, wolne od pracy, masa smakowitych dań, a także możliwość spędzania czasu z rodziną. Sądzimy, że nawet najbardziej zatwardziały świętosceptyk powinien z tej puli wybrać coś dla siebie. Wesołych świąt! Niech się Wam darzy! 🙂

piątek, 24 listopada 2017

Aborcja legalna, czy nie????


Na tak postawione pytanie trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Nie jestem entuzjastką aborcji na życzenie. Uważam, że lepiej na własnej skórze nie sprawdzać, czy aborcja ma skutki dla zdrowia i psychiki, czy nie? Badania, które od czasu do czasu przestawiają obie strony sporu nie są wiarygodne nawet w najmniejszym stopniu, a ich wyniki wyglądają na zamówione. Jednakże zbieranie materiału dotyczącego aborcji zagranicznej Polek uświadomiło mi, że obecna ustawa jest fikcją, bowiem uniemożliwia kontrolę zjawiska i pomoc kobietom, które w ciąży zmagają się różnymi problemami. Jest ukrywaniem problemu aborcji. Brak statystyk nie powoduje, że nie ma zjawiska. Bez względu na pogląd odnośnie aborcji, warto rozmawiać na ten temat bez emocji, przedstawiając stan prawny i kwestię legalności aborcji farmakologicznej i aborcji za granicą. Istotne jest, aby po obu stronach wyrzec się napastliwego języka, typu: mordercy kobiet /dzieci, zabójstwo prenatalne, zlepek komórek, eugenicy, selekcja. Przegięciem są banery pro-life z porozrywanymi płodami przed szpitalami i na przy wjazdach na drogi szybkiego ruchu, jak i gloryfikowanie aborcji i używanie przebytej aborcji do promocji w mediach. Obie postawy wzbudzają oburzenie sporej części społeczeństwa. Ordo Iuris -organizacja katolickich prawników, która zajmuje się głównie zaostrzeniem prawa aborcyjnego i ściganiem obrazy uczuć religijnych oraz propagowaniem klauzuli sumienia w zawodach medycznych po raz kolejny zaatakowała Polki i wysłała do Prokuratora Krajowego pisemko z informacją jak ścigać aborcję za granicą. Abstrahując od tego, że wytyczne nie mają żadnej mocy prawnej, to są jednym wielkim kłamstwem. Ordo chce karać za informowanie o możliwości aborcji za granicą, za transport do kliniki aborcyjnej, opłacenie aborcji, pomoc w załatwieniu terminu, a nawet za ogłoszenia o zagranicznej aborcji. Aborcja za granicą jest legalna i odbywa się zgodnie z przepisami obowiązującymi w danym państwie. Strony internetowe zagranicznych klinik działają na serwerach danego kraju. Strony internetowe po polsku prowadzą kliniki: w Niemczech, na Słowacji, w Holandii, na Białorusi, w Austrii, w W. Brytanii (bardzo słaba jakość tłumaczenia). Strony klinik litewskich i ukraińskich dostępne są w językach tych państw, po rosyjsku lub angielsku. Polscy konsultanci zatrudnieni są przez pracodawców zagranicznych. Dowóz na aborcję oferują tylko dwie kliniki na Słowacji. Kierowcy są pracownikami klinik,mają dowozić pacjentki na aborcję. Za transport płaci pasażerka. Żadnej z tych grup nie obowiązuje polskie prawo. W momencie,kiedy kobieta udająca się na aborcję przekroczy granicę innego państwa nie obowiązuje jej polskie prawo antyaborcyjne, tylko prawo wybranego kraju. Podanie informacji o aborcji zagranicą jest legalne, nie jest przestępstwem. Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu w sprawie Open Door i Dublin Well Woman p-ko Irlandii) stwierdził, że działania państwa przeciwko organizacjom informujących o możliwości wyjazdu na aborcję zagraniczną naruszają Europejską Konwencję Praw Człowieka. Niezależnie od tego, co chce chronić państwo i jakie obowiązuje tam prawo odnośnie aborcji nie wolno mu ograniczać wolności dostępu do informacji oraz wolności ich przekazywania (te wolności są chronione na mocy art. 10 Konwencji). Prawo do informacji jest prawem człowieka. Trochę bardziej skomplikowana jest sprawa aborcji farmakologicznej- za pomocą tabletek poronnych. Ani w ustawie o planowaniu rodziny, ani w rodz.XIX kodeksu karnego- "Przestępstwa przeciwko życiu", nie ma wzmianki o zakazie zażywania tego rodzaju tabletek. Importowanie tabletek wczesnoporonnych do Polski jest legalne, ponieważ ich składniki: mifepriston i misoprostol nie są objęte zakazem sprowadzania. Misoprostol jest lekiem zarejestrowanym w Polsce i używanym na oddziałach ginekologicznych do terminacji ciąż martwych i leczenia poronień niecałkowitych, leczenia krwawień występujących zaraz po porodzie (PPH- krwotoku poporodowego). Misoprostol w większej ilości stosuje się do usunięcia zaśniadu groniastego, wywołania akcji porodowej. Pod nazwami handlowymi: Arthrotec i Cytotec jest dostępny jako lek stosowany w profilaktyce owrzodzeń żołądka i dwunastnicy. Przeprowadzenie aborcji w domu tabletkami poronnymi jest legalne , nawet w myśl polskiego prawa. Szokujące, ale prawdziwe. Nielegalne jest odsprzedawanie leków osobie dla której nie są przeznaczone. Kobieta,która otrzymała z zagranicy tabletki poronne, a ich nie wykorzystała nie może ich odsprzedać. Zakazane jest zmuszanie do aborcji, doprowadzenie siłą kobiety na zabieg, stosowanie przemocy w celu wymuszenia aborcji. W Polsce trwa nagonka na obecną ustawę antyaborcyjną, a władza wyraźnie dąży do zakazu aborcji. Dlatego też lepiej nie zamawiać zestawu z niepewnych źródeł. Policja, prokuratura są usłużne wobec władzy i kościoła, więc postępowania karne za aborcję za granicą i farmakologiczną zgodnie z wytycznymi Ordo Iuris i wbrew prawu są możliwe. Pamiętajcie, że nawet jeżeli doszłoby do zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, to niczego nie zmienia. Zakaz będzie dotyczył aborcji z powodu uszkodzenia płodu.Leki zawierające mifepriston i misoprostol są w naszym kraju legalne i można mieć je na własny użytek. OZNACZA TO, ŻE 34 TYS. ZAGRANICZNYCH ABORCJI POLEK ROCZNIE JEST LEGALNE. Zakaz aborcji w dobie internetu jest czysto teoretyczny. Artykuł ma charakter informacyjny. Nie ma na celu ułatwiania dostępu do aborcji. Bez względu na poglądy, trzeba pisać obiektywnie, ponieważ tylko wiedza zapewnia realizację prawa do informacji i umożliwia wybór zgodnie ze własnym sumieniem. Oszukiwanie, zastraszanie lub zbytnie zachwalanie łamie prawo drugiego człowieka do obiektywnej informacji i do świadomej decyzji.

środa, 8 listopada 2017

Aborcja w quasi-trybunale


Bartłomiej Wróblewski (PiS)i 100 innych posłów wysyłało wniosek do Trybunału o zbadanie zgodności z Konstytucją przepisu , który "pozwala na przerywanie ciąży ze względu na podejrzenie choroby dziecka bądź upośledzenia. Wskazał przy tym na trzy - jego zdaniem - fundamentalne artykuły, mówiące o przyrodzonej i niezbywalnej godności człowieka, ochronie życia, i zasadzie równości obywatela wobec prawa. "To są zasady konstytucyjne najbardziej fundamentalne, bo zasada przyrodzonej godności człowieka to najważniejszy zapis w polskiej konstytucji"- mówi poseł. Zdaniem posła "Mamy do czynienia z pewnego rodzaju zaniechaniem konstytucyjnym. Już w 1997 r. TK uznał za niekonstytucyjną aborcję ze względów społecznych. Przez 20 lat trwały dyskusje na temat dopuszczalności przerywania ciąży, ale z niezrozumiałych dla mnie powodów nikt nie skierował tej sprawy do Trybunału" – tłumaczył swoje działania Wróblewski. Szlag mnie trafia, kiedy przedstawiciel partii, która bez przerwy łamie Konstytucję powołuje się na ustawę zasadniczą. Hipokryzja. Środowiska kobiece domagają się wycofania wniosku. Wniosek posła to czyste tchórzostwo PiS-u. Boi się reakcji kobiet, widzi, że rośnie poparcie dla legalizacji aborcji. Dlatego chce załatwić sprawę w atrapie Trybunału. Wyrok można przewidzieć, nie ma już sędziów niezależnych. PiS zachowuje czyste konto, winę za zmianę zwali na Trybunał. Co będzie oznaczał wyrok? Zwiększenie śmiertelności noworodków nawet o 1000 przypadków rocznie. Będzie to dramat rodzin i cierpienie chorych dzieci. To jednak nie obchodzi ani PiS-u, ani obrońców życia. Im chodzi wyłącznie o zmuszenie kobiet do rodzenia, co ładnie nazywają "prawem do życia dla każdego, nawet chorego dziecka". Mówi o tym Kaja Godek w wywiadzie dla "Gościa Niedzielnego", które to słowa cytowałam kilka dni temu. Szykuję się na kolejny protest. Przypominam, że aborcji zagranicznych Polek jest 34 tys. rocznie, a polskie podziemie codziennie wysyła środki wczesnoporonne do zdesperowanych kobiet, które pozbawione pomocy i wsparcia, czy choćby dobrego słowa na początku ciąży decydują się na aborcję.

poniedziałek, 30 października 2017

Marsz Kobiet w Katowicach


Film z Marszu Kobiet w Katowicach. Paskudna pogoda, ale atmosfera wspaniała. Mówię o danych aborcyjnych, a w wolnych głosach o klauzuli sumienia i konieczności wypisania dzieci z religii. Link wyświetla się w komentarzach.

wtorek, 17 października 2017

Skandaliczna wypowiedź Kai Godek jako matki


Kaja Godek -aktywistka antyaborcyjna, znana z autorstwa kilku projektów antyaborcyjnych, nienawiści do osób homoseksualnych, przeciwniczka edukacji seksualnej i antykoncepcji. Matka chłopca z zespołem Downa. Wszystkie wypowiedzi Kai Godek są kontrowersyjne i trącą fanatyzmem, jednak jej ostatni wywiad w "Gościu niedzielnym" pokazuje okrucieństwo tej kobiety i prawdziwy cel proponowanych zmian. Na uwagę zasługuje tytuł "Apeluję jako matka". Przytoczę skandaliczny fragment: "Zwolennicy aborcji eugenicznej twierdzą, że dziecko z wadą letalną i tak szybko umrze, więc lepiej oszczędzić jemu i jego rodzicom cierpienia. Jest to oferowanie morderstwa jako profilaktyki śmierci. Nie mamy prawa zabić człowieka. To, że on nie będzie żył długo, nie jest żadnym argumentem. Dziecko, które rodzi się w ciężkim stanie, powinno być godnie pożegnane i przeżyć tyle czasu, ile jest mu dane. To dotyczy każdego człowieka. W taki sposób traktujemy ludzi po urodzeniu, dlaczego nienarodzonych mamy traktować inaczej? Rząd wprowadził program „Za życiem”, który ma pomóc rodzinom z niepełnosprawnym dzieckiem. Przewiduje on m.in. pierwszeństwo w opiece medycznej, asystenta rodzinnego czy jednorazowe świadczenie w wysokości 4 tys. za urodzenie takiego dziecka. Jak Pani ocenia ten program z perspektywy obrony życia? To nie jest program chroniący dzieci poczęte przed zabijaniem. W jego ramach państwo stara się poprawić warunki życia rodzin z dziećmi niepełnosprawnymi. Tymczasem urodzenie dziecka nie ma być warunkowane poziomem życia. Pojawia się pytanie, jaki ma być ten poziom, od jakiej kwoty dochodu rodziny dziecko chore ma mieć prawo do życia? Zawsze pytam o konkretną kwotę: złotówka więcej – ochrona życia, złotówka mniej – brak ochrony. Nikt nie potrafi takiej kwoty podać. Prawo do życia jest pierwsze i bezwarunkowe. Zresztą w krajach Zachodu, gdzie opieka socjalna jest bardzo rozwinięta, nie hamuje ona zabijania ludzi. We Francji 4 proc. PKB przeznacza się na politykę prorodzinną, a mimo to przeprowadza się tam 200 tys. aborcji rocznie" Autorce projektu nie chodzi o dzieci, o rodziny, o godne życie, ale wyłącznie o wymuszenie rodzenia dzieci z deformacjami. MA gdzieś cierpienie maluszków, rodziców oraz to, czy rodzina wychowująca dziecko terminalnie chore będzie miała za co żyć. Ważne, aby zmusić społeczeństwo do przyjęcia nauczania kościoła. Jeżeli ktoś miał chociaż przez chwilę miał złudzenie, że Kai chodzi o dobro dzieci, to powinien zweryfikować swoje odczucia. Jako matka apeluję, aby w obecnej sytuacji politycznej nie ruszać ustawy antyaborcyjnej, ponieważ gwarantuje ona minimum praw kobiet, zgodnie z wymogami ONZ. Według ONZ niezbędnym minimum w prawie aborcyjnym jest zagwarantowanie dostępu do aborcji w sytuacji uszkodzenia płodu, gwałtu i zagrożenia życia matki. Nie można bardziej zaostrzać ustawy.

Prezydencka obrona życia


Miałam nie epatować strasznymi obrazami dla ilustrowania moich artykułów, ale doszłam do wniosku, że w sytuacji, kiedy druga strona (pro-life) przekracza kolejne granice i ponownie atakuje obecne prawo antyaborcyjne, nie ma innego wyjścia i trzeba pokazać społeczeństwu, że nieodwracalne uszkodzenie płodu to nie tylko zespół Downa. (Do rodzenia takich okazów chcą nas zmusić fanatycy, biskupi, PiS i Prezydent) Zwolennicy ograniczania praw kobiet mają trzech potężnych sojuszników: kościół, partię rządzącą i prezydenta, który już zadeklarował, że podpisze zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej. Propaganda środowisk pro-life wygrywa, ludzie naprawdę wierzą, że w szpitalach zabijane są niepełnosprawne dzieci. Przy takim języku debaty, w którym jest dużo emocji, sloganów, manipulacji trudno dziwić się społeczeństwu, że podpisuje projekt "Zatrzymaj aborcję". Krzywda dzieci zawsze wzbudza społeczny sprzeciw. Obrońcy życia pokazują urocze dzieciaki z zespołem Downa w wieku 1,5 do 5lat i podpisują "aborcja zabija". Przeciętny odbiorca odbiera taki przekaz i myśli, że naprawdę zabijane są dzieci w wieku do 5 lat i to wywołuje sprzeciw. Tymczasem zespół Downa jest wykrywany w 30% badań prenatalnych, więc opowiadanie, że 90%aborcji w Polsce to zespół Downa jest KŁAMSTWEM. TRZEBA TO WRĘCZ WYKRZYCZEĆ -OBROŃCY ŻYCIA KŁAMIĄ w wielu kwestiach od liczby nielegalnych aborcji poprzez choroby uzasadniające aborcję, na technikach aborcji kończąc. Zauważcie, że obrońcy życia nigdy nie zaangażowali się w akcję pomocy osobom z zespołem Downa, nigdy nie przeprowadzili żadnej akcji informacyjnej o chorobie. Na ich stronach próżno szukać informacji o stowarzyszeniach zajmujących się osobami z zespołem Downa. Wracając do Prezydenta- nie wątpię, że kieruje nim chęć ochrony dzieci i, że jest poddany manipulacji kościelnej oraz presji prezesa PiS-u i środowisk wrogich prawom człowieka. Może wydawać się to dziwne, ale w polskich warunkach(pełnego dostępu do internetu,tanich ofert sprzedaży tabletek wczesnoporonnych) zakaz aborcji niczego nie rozwiązuje, nie zmniejsza liczby aborcji, a jedynie powoduje, że nie ma kontroli nad tym zjawiskiem i żadnych statystyk. Jeżeli naprawdę Duda podpisze zakaz aborcji z powodu uszkodzenia płodu, to zwiększy jedynie śmiertelność noworodków o ponad 1000 przypadków, o 100%. Więcej też będzie porzuceń noworodków, a nawet zabójstw. Obrońcom życia nie chodzi o ochronę życia, ale o utworzenie państwa wyznaniowego, o poniżenie kobiet i rodzin. Przypominam, że obrońcy życia hejtują Jurka Owsiaka, są przeciwni antykoncepcji, edukacji seksualnej, popierają przemoc wobec dzieci jako prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoim światopoglądem. Są przeciwni badaniom prenatalnym. Rok temu chcieli karać kobiety za poronienie i aborcję, a lekarzy za badania prenatalne i leczenie wewnątrzmaciczne, o ile w wyniku komplikacji doszłoby do utraty płodu. Obrońcy życia gloryfikują zaprzestanie leczenia ciężarnych chorych na nowotwory i śmierć kobiet, które oszukane przez lekarzy zrezygnowały z leczenia nowotworu w ciąży. To skrajnie niebezpieczne dla kobiet i dzieci grupy, które niestety odpowiednio zmanipulowanemu językowi zyskują poparcie społeczne.

poniedziałek, 2 października 2017

UPADŁE MITY O ABORCJI


Przekłamywanie danych nie chroni się „życia poczętego”. Daje to spokój sumienia przeciwnikom aborcji i umożliwia prowadzenie ich propagandy. Jest uzasadnieniem zakazu aborcji- w końcu po co prawna dopuszczalność aborcji, skoro nikt z tego nie korzysta. To błędne rozumowanie. Aborcja jest problemem społecznym i żadne kłamstwa dotyczące danych , „duchowe adopcje życia poczętego” nie zmniejszą liczby aborcji. Powiem wprost to działania obrońców życia przyczyniają się do wzrostu legalnych aborcji. Stojąc pod szpitalami z okropnymi plakatami, informują pacjentki, że w tym szpitalu dokonywane są aborcje i personel nie ma już możliwości odesłania pacjentki, skoro kobieta wie, że w danym miejscu można legalnie przerwać ciążę. Obrońcy życia od lat urządzają nagonkę na antykoncepcję – tworzą i publikują kłamstwa o poronnym działaniu antykoncepcji, o rzekomym rozbijaniu małżeństw przez antykoncepcję i inne tego typu głupkowate opowieści. Każdy lekarz, który stosuje klauzulę sumienia na wypisywanie antykoncepcji bierze na siebie odpowiedzialność za możliwą aborcję. Przy okazji zbierania materiałów dotyczących aborcji Polek za granicą i manipulacji danymi aborcyjnymi upadły pewne zakorzenione w społeczeństwie mity. Są to przekonania obu stron sporu ideologicznego. Mit pierwszy – aborcja jest droga i trudno dostępna w Polsce. Jest to tani i łatwo dostępny zabieg- aborcję można załatwić w polskim podziemiu w 15 minut bez pytań o przyczynę, bez moralizowania. Ceny w polskim podziemiu u handlarzy mają następującą rozpiętość: od 180 zł„Sam Arthrotec (Zestaw 12 tabletek) - skuteczność 90% do 550zł - Arthrotec + Methotrexate + RU486 stosowane doustnie, skuteczność 99% do 12-tego tygodnia ciąży. (zestaw 12 + 8 + 1 tabl) . U lekarzy, którzy po godzinach wysyłają zestawy jest trochę drożej – od 800 do 1200 zł. za tabletki. Mit drugi- zakaz aborcji wyeliminuje zjawisko z życia publicznego, a przynajmniej ograniczy i dzięki temu urodzi się więcej dzieci.” To błędne myślenie. Zakaz aborcji być może miał sens przed erą internetu. W dobie globalnej komunikacji zdobycie aborcji nie sprawia większych problemów,. Zakaz powoduje że nie ma możliwości pomocy kobietom, które zmagają się we wczesnej ciąży z różnymi problemami i decydują się usunąć ciążę. Zakaz aborcji pozbawia władze możliwości poznania zjawiska i jego kontrolowania. W Polsce brakuje danych o podziemiu. Kraje, w których aborcja jest legalna dysponują dokładnymi statystki, w których uwzględnia się: ogólną liczbę aborcji, wiek kobiety , okres trwania ciąży do aborcji, regionalizację (liczbę aborcji w poszczególnych regionach). Polska ma jeden z najniższych wskaźnik urodzeń w Europie, pomimo restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej. Zakaz aborcji służy propagandzie anty-choice, które przy braku statystyk wciskają kit o „zabijaniu niepełnosprawnych dzieci”, „rozszarpywaniu dzidziusia na strzępy”, braku podziemia oraz szerzą strach przed badaniami prenatalnymi i leczeniem prenatalnym. Służy oczywiście kościołowi i bojącym się hierarchów politykom, którzy dzięki brakowi danych mają czyste sumienia. Na pewno nie jest korzystny dla kobiet i płodów. Mit trzeci -teza o Polakach jako zwolennikach „obrony życia”. Tezie zaprzeczają nawet dane o legalnej aborcji w Polsce, której ilość rośnie – w roku 2015 było to 1044 przypadki, a w roku 2016 liczba aborcji legalnej wzrosła do 1098 zabiegów. Oznacza to, że albo mamy do czynienia z hipokryzją- co innego Polacy deklarują, co innego czynią , albo obrońcy życia kłamią. Jedno i drugie jest prawdopodobne. Mit czwarty –prawo w kwestii aborcji ma funkcję preferencyjną i wychowawczą. Generalnie- prawo ma zapobiegać przestępstwom. Jednak w kwestii aborcji na polskim gruncie pogląd jest nieprawdziwy. LICZBA POTWIERDZONYCH ABORCJI POLEK ZA GRANICĄ TO 34 TYS. Pokazuje to, że zakaz aborcji nie działa jako czynnik zapobiegający pozbywaniu się niechcianej ciąży. Badania CBOS z 2013 roku, na które chętnie powołują się obrońcy życia wskazują, że mniej kobiet po 1993 roku dokonało aborcji, ale nie należy tego wiązać z zakazem aborcji, tylko z rozwojem antykoncepcji. Pomimo negatywnej narracji, jaką w kwestii antykoncepcji uprawia kościół, Polki i Polacy stosują środki zapobiegania ciąży. Ponad 70% katolików popiera stosowanie antykoncepcji. Mit piąty- Niemcy to najpopularniejszy adres pod który udają się Polki w celu wykonania aborcji. Zgromadzony materiał pokazuje, że Polki częściej wybierają wschodnich sąsiadów ze względu na niskie ceny i brak dodatkowych procedur. Mit szósty- antykoncepcja zwiększa liczbę aborcji. To najczęstsza bzdura powtarzana w środowiskach katolickich obrońców życia. WHO i Instytut Guttmachera przez 25 lat prowadziły badania dotyczące aborcji i czynników ją ograniczających. W rejonach świata, gdzie terminacja ciąży jest legalna i dostępne są skuteczne środki antykoncepcyjne, w ciągu 25 lat odnotowano spadek wykonywanych średnio o 40 proc. W państwach, w których przerywanie ciąży jest zakazane, liczba przerwań ciąży od lat jest mniej więcej stała. Dane opublikowano medycznym przeglądzie Lancet . Najbardziej widoczne ograniczenie liczby aborcji obserwuje się w krajach Europy Wschodniej. W roku 1990 aborcję przeprowadzało tutaj aż 46 na 1000 kobiet. W 2014 roku było ich już tylko 27. Naukowcy sukces tego regionu w zmniejszeniu aborcji tłumaczą pojawieniem się w latach 90-tych nowoczesnych metod zapobiegania ciąży. Aborcji w naszej kontynentu przeprowadza się jednak ciągle więcej niż krajach Europy Północnej gdzie wskaźnik spadł z 22 kobiet na 1000 w 1990 roku do 18 w roku 2014. W państwach gdzie aborcja jest zakazana, a wiedza o metodach antykoncepcji zerowa liczba aborcji praktycznie nie zmienia się i jest znacznie większa od pozostałych państw: w 1990 roku ciążę usuwało tam 39 na 1000 kobiet, a w roku 2014 – 37. Naszych obrońców życia nic nie przekona, mają swoje katolickie dane, które są odmienne od przedstawionych powyżej i potwierdzają poglądy strony kościelnej. Przytoczone liczby znajdują potwierdzenie w danych o aborcji zagranicznej Polek, które przytaczałam w sierpniu. W województwach zachodnich, bardziej liberalnych, kobiety częściej stosują antykoncepcję, panie rzadziej decydują się na „turystykę aborcyjną” . Na konserwatywnym wschodzie Polski, aborcji zagranicznych jest więcej. Mit siódmy- podziemie aborcyjne to wymysł feministek, które zawyższają dane aborcyjne, aby uzyskać prawo do „nieograniczonego zabijania dzieci poczętych” Zdaniem obrońców życia nielegalnych aborcji jest w Polsce 21 tys. Wyliczył to inż. Antoni Zięba na podstawie skomplikowanych wzorów. Ostatnio, aby jeszcze bardziej manipulować społeczeństwem i usprawiedliwić zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej, obrońcy życia wymyślili nowe kłamstwo. Rzekomo istnieją dane rządowe podające, że niezgodnych z prawem aborcji było w Polsce to 17-229 przypadków w latach 2008-2010. (Dominik Ćwikła: „Takiej manipulacji nie powstydziłby się Goebbels”, portal: Wsensie). Wysłałam e-maila do GUS zapytaniem o powyższe dane. Odpowiedź była taka jakiej spodziewałam się- nie ma danych odnośnie nielegalnej aborcji. Jest jedynie liczba postępowań prokuratorskich odnośnie łamania ustawy antyaborcyjnej z 1993 roku. Prokuratura w roku 2015 prowadziła 198 przeciwko osobom przeprowadzającym aborcję za zgodą kobiety. Informacje obrońców życia o rzekomych danych rządowych dotyczących nielegalnych aborcji, to nie jest tylko mit, to świadome kłamstwo, które ma wywołać oburzenie opinii publicznej i nakłonić społeczeństwo do poparcia dalszych ograniczeń aborcyjnych. Organizacje kobiece próbują oszacować omawiane zjawisko. Podają 80-200 tys. aborcji Znaczna rozpiętość podważa wiarygodność danych. Biorąc pod uwagę, że liczba zagranicznych aborcji to około 20-30% wszystkich przerwań ciąży, można z dużym prawdopodobieństwem podać, że liczba nielegalnych aborcji w naszym kraju (licząc aborcje zagraniczne} to 130 tys. Jest to więcej niż łączna liczba aborcji w Niemczech, Czechach i na Litwie. JAK ZMNIEJSZYĆ LICZBĘ ABORCJI? Najbardziej oczywistą odpowiedzią jest wprowadzić właściwą, pozbawioną ideologii edukację seksualną i refundować choć w 30% antykoncepcję. Niezbędne jest poradnictwo dla kobiet w ciąży, które zmagają się z trudną sytuacją oraz zniesienie klauzuli sumienia na wypisywanie antykoncepcji i skierowań na badania prenatalne. Lekarz, który odmawia z powodu swojej religii (katolickiego sumienia) wypisania antykoncepcji bierze na swoją odpowiedzialność ewentualną aborcję. Środki antykoncepcyjne są także lekami stosowanymi w ginekologii, tak więc odmowa wypisania antykoncepcji powinna być podstawą do zawieszenia lub odebrania prawa wykonywania zawodu lekarza.

środa, 23 sierpnia 2017

TEMAT TABU- ZAGRANICZNE ABORCJE POLEK (dane statystyczne)


Ruchy pro-life działające w Polsce od lat wmawiają społeczeństwu, że Polacy wykazują postawę „za życiem” (czytaj: „życiem poczętym). Dowodem mają być badania opinii społecznej zamówione przez Ordo Iuris, w których ok.60% opowiada się za całkowitą ochroną życia. Pytanie nie dotyczyło stosunku do aborcji, ale do ochrony życia. Dla obrońców życia to synonimy, ale nie wiadomo, jak odczytywali pytanie ankietowani. Do takiej tezy skłania brak danych o nielegalnej aborcji. Szacunki organizacji kobiecych wahające się od 80-200 tys. aborcji rocznie nie są wiarygodne i łatwo je podważyć argumentami o celowym zawyżaniu. Co z resztą czynią przeciwnicy ideologiczni. Trudno mówić o jakiejkolwiek liczbie aborcji skoro nie są prowadzone statystyki. Mając na względzie spore braki statystyczne, a co za tym idzie niedobór informacji o skali problemu aborcji w Polsce, sprawdziłam, ile aborcji dokonują Polki w ciągu roku za granicą. Przedstawiam pierwszą statystykę dotyczącą aborcji dokonywanej przez Polki, które na zabieg wyjeżdżają za granicę. Są to dane konkretne, a nie szacunkowe. Minimalna liczba zagranicznych aborcji Polek to 34 tys. Przy okazji zbierania danych upadło kilka mitów aborcyjnych funkcjonujących w świadomości polskiego społeczeństwa ABORCJE POLEK ZA ZACHODNIĄ I POŁUDNIOWĄ GRANICĄ Dane rządowe o aborcji Polek uzyskałam z Wielkiej Brytanii, Czech i Holandii. Według Departamentu Zdrowia ( Wielka Brytania / Walia) 40 Polek poddało się aborcji w tym kraju.. Ogólna liczba przerwań ciąży w 2016 roku to 190 406 i jest spadek w stosunku do roku 2015, kiedy to odnotowano 191 014.Liczba aborcji w Wielkiej Brytanii zmniejsza się, choć nie są to duże zmiany. Czechy- Krajowy Rejestr Aborcji podaje, że 65 Polek przerywa ciążę w Czechach. Liczba jest niewielka, gdyż według czeskiego prawa cudzoziemka ma prawo do aborcji w Czechach jedynie, kiedy mieszka w tym kraju dłuższy czas lub posiada czeskie ubezpieczenie zdrowotne. Kliniki nie wykonują aborcji u Polek, które nie spełniają jednego z powyższych warunków. W Czachach od lat 90-tych obserwuje się tendencję spadkową w liczbie aborcji., np.: w roku 2014 zanotowano 21893, a w roku 2015 było 20403. W roku 2008 wskaźnik aborcji wynosił 16,3 na 1000 kobiet w wieku rozrodczym, a w roku 2015 wynosił 14,8 na 1000 kobiet w wieku rozrodczym. Odnotowano 1909 przypadków utarty ciąży wśród cudzoziemek , z czego 33,8% to poronienia samoistne. Holandia- Oficjalne statystyki rządowe informują o 227 aborcjach Polek w roku 2015. Co roku wzrasta ilość aborcji dokonywanych przez Polki w Holandii.. W roku 2011 było 138, w roku 2012 zanotowano 134aborcje Polek, w roku 2013 zabiegów wykonano180, w roku 2014 zarejestrowano 184 aborcje Polek. Holenderki roku 2015 zdecydowały się aborcję 26 916 razy, cudzoziemki dokonały w Holandii 3887 aborcji. Niemcy, Austria, Litwa, Słowacja, Szwajcaria , Szwecja nie prowadzą danych o aborcji obcokrajowczyń. Dysponują jedynie ogólnymi statystykami. Dane ze Słowacji, Niemiec, Austrii i Litwy pochodzą z klinik lub organizacji kobiecych zajmujących się pomocą w organizowaniu aborcji. Są wiarygodne. Dla bezpieczeństwa pacjentek i personelu medycznego nie podaję nazwisk i adresów placówek medycznych, w których Polki dokonują aborcji. Personel obawia się ataków obrońców życia. Uzyskanie danych liczbie Polek przerywających ciążę było trudne. Dopiero, kiedy pytałam o ilość kobiet z Polski przerywających ciążę jako hipotetyczna pacjentka uzyskiwałam informację. Panuje zmowa milczenia. Niemcy- polski lekarz pracujący w jednym z przygranicznych szpitali mówi o 1000 Polek rocznie dokonujących aborcji w jego szpitalu. Pacjentki są zdeterminowane, nie raz wystraszone, proszą o dyskrecję, obawiają się , aby sprawa ich aborcji nie wyszła na jaw. Zdarzają się kobiety, które są zmuszane do aborcji przez swoich partnerów. Z kolei organizacja Ciocia Basia - pomagająca Polkom nie znającym procedur i języka niemieckiego w organizacji aborcji, podaje, że rocznie z jej pomocy korzysta 80-120 Polek. Kliniki należące do koncernu Klinik Asklepios mieszczące się w Schwedt i w Pasewalku przeprowadzają aborcję u Polek dwa razy w tygodniu. Przed zabiegiem kobiety odbyć konsultację psychologiczną i badania. Konsultacje odbywają się w czwartki. Zabiegi wykonywane są w poniedziałki i wtorki, co wynika z wymogu czasu na ostateczną decyzję. Płatność 550 euro podczas czwartkowych badań. W dniu aborcji dla Polek korzysta z zabiegu 2-3 Polki. Na dwie kliniki, które wykonują aborcję dwa razy w tygodniu daje to 624 aborcje. Kobiety, które znają język niemiecki w stopniu komunikatywnym samodzielnie organizują zabieg. Wiele kobiet ma rodzinę lub znajomych w Niemczech, którzy mogą pomóc w tym zakresie. Z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że aborcji w Niemczech dokonuje ok. 2000-2100 Polek rocznie. Ogólna liczba aborcji w Niemczech maleje i to w sporym tempie. Według danych podawanych przez Statistisches Bundesamt liczba aborcji w roku 2009 sięgała 110.694, a w roku 2016 jedynie 98.726 zabiegów. Zmniejszenie liczby aborcji wynika z wysokiego poziomu edukacji seksualnej, dostępu do antykoncepcji, pomocy kobietom, które w okresie ciąży znalazły się w trudnej sytuacji. System zakładający czas na ostateczną decyzję działa bez zarzutów i spełnia swoją rolę- umożliwienia kobicie podjęcia decyzji zgodnie z jej wolą po uzyskaniu wszelkich informacji i ofert pomocy. Słowacja – Żadna ze słowackich klinik nie chciała podać danych o aborcji Polek Zasłaniały się bezpieczeństwem pacjentek. Dane o skali zjawiska uzyskałam do kierowcy, który na zlecenie słowackiego szpitala zajmuje się przewozem kobiet na aborcję i od rejestratorki, kiedy zapytałam o transport jako potencjalna pacjentka. Jedna klinika dysponuje dwoma samochodami na sześć miejsc, drugi szpital jednym samochodem na sześć miejsc. Transport odbywa się raz w tygodniu. W ciągu tygodnia 18 Polek korzysta z transportu na Słowację w celu dokonania aborcji. Rocznie 936 osób. Do tego trzeba doliczyć drugie tyle kobiet, które przyjeżdżają na aborcję we własnym zakresie. Drugie tyle. Według oficjalnych statystyk liczba aborcji na Słowacji w 2015 roku wynosi 15637, a w 1996 wynosiła 30885. W przeciągu 21 lat zmniejszyła się o połowę, pomimo ogólnej dostępności do 12 tygodnia. Na Słowacji antykoncepcja jest darmowa i stąd tak wielki spadek zainteresowania aborcją. Austria - według informacji przekazanych przez ambulatorium aborcji i antykoncepcji od 300 do 500 Polek rocznie pozbywa się tam ciąży. Women on Web –podaje, że co miesiąc 1000 Polek pyta o zestawy aborcyjne, co daje 12 tys. rocznie. Większość potwierdza zamówienie. Cena 90 euro. Powikłania po aborcji zgłasza 2-3% kobiet. Ciekawostką jest, że o pomoc proszą także ofiary gwałtu, które teoretycznie mają w Polsce prawo do aborcji. Women Help Women utajniło dane. Z kolei na stronie Women on Wives można znaleźć linki do fałszywych stron i ostrzeżenie przed korzystaniem z ich oferty. ABORCJA POLEK ZA WSCHODNIĄ GRANICĄ. Nie jest tajemnicą, że Polki masowo abortują ciążę za wschodnią granicą. Ustalenie statystyki tego procederu za wschodnią granicą jest utrudnione, gdyż strona białoruska i ukraińska nie udzieliły odpowiedzi na moje zapytanie. Litwini twierdzą, że cudzoziemki korzystają z aborcji w sektorze prywatnym a ogólnie dostępna jest statystyka wszystkich aborcji na Litwie. O zagranicznych aborcjach na Litwie informuje serwis Respublika w artykule „Užsakomosios žmogžudystės kaina klinikose - vos 300 litų” z 2008 roku. Brakuje informacji o liczebności procederu. Autor wspominanego tekstu podaje informację na temat dynamiki spadku aborcji na Litwie od roku 1997, kiedy to było 30559 aborcji do roku 2007- 14 667 przerwań ciąży. Dane z roku 2010 pokazują dalszy spadek aborcji na Litwie – wykonano wtedy ok. 10 tys. aborcji. Tylko w jednej klinice w Kownie rejestratorka przekazała dane, że 3 Polki tygodniowo wykonują u nich aborcję, rocznie 153 aborcje. Kosztuje to 300 euro. Na Litwie działa Akcja Wyborcza Polaków na Litwie, będąca skrajnie katolicką organizacją ,która usiłuje uszczęśliwić naród litewski katolickim stylem życia. Znana głównie z obsesji antyaborcyjnej. Od czasu do czasu składa w parlamencie litewskim projekty całkowitego zakazu aborcji. Ukraińskie Radio Swaboda w roku 2009 na podstawie wyników dziennikarskiego „śledztwa” ustaliło, że we Lwowie 14-15 tys. Polek dokonało aborcji. Nie istnieją oficjalne statystyki o aborcji Polek na Ukrainie, gdyż Polki nie mają prawa do aborcji w ukraińskich szpitalach. Jednak w prywatnych placówkach za 2 tys. hrywien, czyli 260 zł i nikt nie pyta o narodowość i Polki nie mają problemu z załatwieniem usługi aborcyjnej. Białoruś - tylko w jednym szpitalu w Grodnie na tygodniowo usuwa ciążę 30-40 Polek, co daje roczny wynik 2080 zabiegów aborcji. Zaznaczam , że są to oficjalne dane z JEDNEJ KLINIKI, które uzyskałam od polskiej konsultantki. Procedura zapisu na aborcję jest bardziej skomplikowana niż w przypadku Słowacji. Trzeba wypełnić internetowy formularz-podać imię, nazwisko, adres e-mail . W treści należy napisać, który to tydzień ciąży, proponowany termin aborcji, wspomnieć o ewentualnych chorobach. Konsultantka przekazuje informację lekarzowi, który odpisuje pacjentce. Klinika w Grodnie nie organizuje dojazdu. Cena 210 euro. Dane z jednej kliniki pokazują ,jak olbrzymim problemem społecznym jest aborcja we wschodniej części Polski Szpital w Grodnie nie jest jedynym, który oferuje zabiegi aborcyjne dla Polek. Warto zaznaczyć, że Polki ze wschodniej części korzystają także z oferty niemieckiej i rodzimego podziemia. To, że wschodnia część Polski uchodzi za ostoję katolicyzmu i konserwatyzmu nie oznacza, że kobiety żyją zgodnie z przykazaniami kościoła. Chodzą do kościoła częściej niż mieszkanki zachodniej części kraju, pewnie w rodzinnym gronie opowiadają się za ochroną życia, ale w momencie niechcianej ciąży nie oglądają się na kościół , tylko usuwają zarodek / płód. POLSKIE PODZIEMIE Polki niekoniecznie muszą szukać aborcji za granicą. Polskie podziemie oferuje usługi na miarę możliwości finansowych klientki. Informacja dla obrońców życia, którzy po tej części artykułu chcieliby przeprowadzić na mnie lincz i powiadamiać organy ścigania o rzekomym łamaniu obecnej ustawy antyaborcyjnej. Cytuję jedno z ogłoszeń, pierwsze lepsze z brzegu. Podkreślam, że nie oferuję zestawów i nie mam nic wspólnego z ogłoszeniodawcami. Podane informacje nie są handlową ofertą, a jedynie materiałem prasowym służącym zilustrowaniu problemu nielegalnej aborcji w Polsce. Nie podaję żadnych numerów telefonów, ani linków do strony z ofertami. Nie pomagam w załatwieniu aborcji. Cytowane ogłoszenie ma charakter informacyjny, a nie reklamowy. Możliwości przedstawiają się następująco: „Sam Arthrotec (Zestaw 12 tabletek) - skuteczność jedynie 90% CENA: 180zł 2. Arthrotec + RU-486 stosowany doustnie, skuteczność 97% do 9-tego tygodnia ciąży. (zestaw 12 + 1 tabl) CENA: 390zł 3. Cytotec + ru486 stosowane doustnie, skuteczność 97% do 9-tego tygodnia ciąży. (zestaw 12 + 1 tabl) CENA: 450zł 4. Arthrotec + Methotrexate stosowane doustnie, skuteczność 98% do 10-tego tygodnia ciąży. (zestaw 12 + 8 tabl) CENA: 490zł 5. Arthrotec + Methotrexate + RU486 stosowane doustnie, skuteczność 99% do 12-tego tygodnia ciąży. (zestaw 12 + 8 + 1 tabl) CENA: 550zł - NAJBARDZIEJ SKUTECZNY ZESTAW!” Leki: Arthrotec i Cytotec, brane jako środki wczesnoporonne, są powszechnie stosowane w profilaktyce owrzodzeń żołądka i dwunastnicy. Misoprostol główny składnik obu leków w ginekologii stosuje się je nie tylko do wywołania poronień, ale także do leczenia krwawień występujących zaraz po porodzie(PPH- krwotoku poporodowego). Takie zdarzenia mają miejsce przy domowych porodach. Misoprostol w większej ilości stosuje się do usunięcia zaśniadu groniastego, wywołania akcji porodowej. Nic nie jest czarno –białe. Nawet leki stosowane w aborcjach mogą uratować czyjeś zdrowie, a nawet życie. Aborcjami poza godzinami pracy zajmują się lekarze i osoby nie mające wykształcenia medycznego. Aby zachęcić klientki do skorzystania ze swoich usług podają w ogłoszeniu, ile mają lat doświadczenia: 7-9 lat w przeprowadzaniu nielegalnych aborcji. Ich zdaniem każdego dnia wysyłają zestawy aborcyjne do kobiet. Inaczej mówiąc – codziennie pewna ilość Polek przechodzi aborcję farmakologiczną we własnym domu. Dzwoniłam do paru osób ogłaszających się jako hipotetyczna pacjentka. Nikt nie próbował ze mną rozmawiać o powodach aborcji (nie miałam zamiaru korzystać z tych usług), nikt nie próbował mnie nakłonić do zmiany decyzji, nie pytał czy jestem jej pewna. Niektórzy, zapewne lekarze, pytali o choroby przewlekłe:, np.: czy nie mam chorej tarczycy. Lekarza można rozpoznać po fachowej odpowiedzi na zadawane pytania i wyższych cenach za tabletki; od 800-1200 zł. Część wysyła tabletki pocztą, inni umawiają się z klientką na mieście. Generalnie w polskim podziemiu aborcyjnym panuje zmowa milczenia. Żadna z osób nie podała liczby wysyłanych przez siebie zestawów wczesnoporonnych. Obawiają się o bezpieczeństwo swoje i rodziny. Tabletki pozyskują z aptek, hurtowni farmaceutycznych lub szpitali w Wielkiej Brytanii, Holandii lub Niemiec. Mają stałych dostawców i zapewniają o oryginalności produktów. Aborcja w Polsce to wielki biznes, na którym zarabiają lekarze, handlarze i pośrednicy. Łatwiej załatwić aborcję niż antykoncepcję awaryjną. Ile może być przypadków nielegalnych aborcji w podziemiu?. Zdaniem polskich obrońców życia podziemie aborcyjne mit wykorzystywany przez feministki, które chcą w ten sposób załatwić sobie ustawę pozwalającą na „nieograniczone zabijanie dzieci poczętych”. Z pewnością kilkakrotnie więcej niż za granicą. Liczbę aborcji trudno oszacować, ale na pewno jest ona większa od przypuszczeń obrońców życia, którzy obstawiają 21 tys. dokonując jakiś dziwnych wyliczeń. Ponad 21 tys. to liczba zagranicznych aborcji wraz z aborcją wysyłkową oferowaną przez Women on Web. Moim zdaniem wykraczamy poza magiczne 100 tysięcy. Podawane przez feministki 180 tys. jest zapewne przesadą. Mam nadzieję, że nie przekraczamy 130 tys. , co i tak jest znacznie więcej niż w Niemczech mających ponad dwukrotnie więcej ludności niż Polska PODSUMOWANIE Zakaz aborcji z trzema wyjątkami nie rozwiązuje problemu aborcji. Absolutnie nie pomaga w „ochronie życia poczętego”. Nawet pogarsza sprawę, bowiem pozbawia Polki znajdujące się w trudnej sytuacji na początku ciąży, możliwości pomocy. Nikt w polskim podziemiu nie pyta o sytuację kobiety, nie oferuje wsparcia psychologicznego, pomocy prawnej, czy zakupu wyprawki dla dziecka. Zagraniczne kliniki nie doradzają Polkom, nie proponują innych rozwiązań. Zakaz aborcji to gwóźdź do trumny dla Polek-nie chodzi o niebezpieczne nielegalne aborcje, ale o brak wsparcia. Zakaz aborcji uniemożliwia poznanie zjawiska. Kraje Unii Europejskiej mają bardzo dokładne statystyki aborcyjne: wiedzą ile mają zabiegów, z jakich przyczyn, znają wiek kobiet, wykształcenie, sytuację rodzinną , region pochodzenia i na tej podstawie mogą wprowadzać programy wspomagające. Takie działania przyczyniają się do obniżenia liczby aborcji. Udaje się to w: Niemczech, w Holandii, w Norwegii, na Litwie, w Czechach, w Szwajcarii, na Słowacji, w Austrii, nawet na Białorusi. Tylko Polska jest pośmiewiskiem Europy ze swoim kościelnym, zniewolonym myśleniem. Przytoczone statystyki pokazują bardzo niepokojącą tendencję- częściej przerywają ciążę mieszkanki wschodniej Polski. Jest to związane z konserwatyzmem rodzin, nietolerancją wobec ciąży niemałżeńskiej, utrudnionym dostępem do antykoncepcji i religijnością oraz ogromnym wpływem kościoła na świadomość i wiedzę o planowaniu rodziny. Niestosowanie antykoncepcji nie cementuje rodziny i nie chroni ‘życia poczętego”, a jedynie doprowadza do aborcji. Liberalny obyczajowo Zachód ma znacznie niższy odsetek aborcji. Stosowanie antykoncepcji, rzadszy udział w praktykach religijnych pozytywnie wpływa na planowanie rodziny- mieszkanki zachodniej Polski rzadziej korzystają z aborcji. Przytoczona statystyka wyraźnie pokazuje, jak utopijne jest myślenie obrońców życia, że zakaz aborcji równa się brak aborcji w życiu realnym. Polki usuwają ciążę i nie są pro-life. Anty-choice albo kłamią i manipulują danymi albo pomiędzy deklaracjami, światopoglądem, religijnością a faktycznym działaniem w konkretnej sytuacji życiowej jest przepaść. Aby ograniczyć liczbę aborcji trzeba wprowadzić prawdziwą edukację seksualną , refundować choć w części antykoncepcję, przywrócić sprzedaż bez recepty całego asortymentu antykoncepcji awaryjnej oraz udostępnić wizyty u ginekologa bez zgody rodziców dla nastolatek (15-18 lat). Dość opowiadania bzdur o władzy rodziców nad dzieckiem i o prawie rodziców do wychowania zgodnie ze swoją religią. Prawo młodego człowieka do wizyty u ginekologa/ urologa, prawo do własnego ciała , zdrowia reprodukcyjnego jest ważniejsze od widzi mi się religijnych rodziców. Poglądy nastolatka mogą być różne od modelu świata rodziców, a rodzice nie zawsze muszą wiedzieć o szczegółach życia nastolatka. Do zmniejszenia liczby aborcji konieczna jest również walka z klauzulą sumienia na wypisywanie antykoncepcji. Skandalem jest, że minister zdrowia w radiu ogłasza, że nie wypisałby antykoncepcji awaryjnej ofierze gwałtu, bo sumienie mu nie pozwala. Trzeba powiedzieć to wprost- lekarz, który z powodu swojej wiary odmawia wypisania antykoncepcji lub/ i starszy śmiertelnym działaniem antykoncepcji bierze na swoje sumienie aborcję. Czy to jest zgodne z jego sumieniem? Na to pytanie sam musi odpowiedzieć. Obecna ustawa antyaborcyjna to fikcja, która powoduje jedynie brak kontroli nad zabiegami aborcji . Nikogo nie chroni, nie odzwierciedla problemu. Jest dowodem hipokryzji władzy, usłużnej postawy wobec kościoła. Niczym więcej.