VigLink

Witam i zapraszam
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kościół. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kościół. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 2 kwietnia 2019

W obronie książek





Kościół jest instytucją skompromitowaną, nietolerancyjną,totalitarną, autokratyczną, przeciwną nowoczesności i wolności, hołdującą zabobonom, straszącą ludzi jakimiś strasznymi karami wiecznymi, jeżeli nie będą posłuszni hierarchii i doktrynie. Nie ma tak głupiego działania w kościele, które zdziwiłoby mnie, jakoś zażenowało. W końcu czego spodziewać się po instytucji całkowicie oderwanej od życia. Tak myślałam do wczoraj. W kościele było już wszystko: przekręty związane z zakupem nieruchomości, bezprawne przejęcia majątku państwowego, egzorcyzmy, wykonywanie złotych sukienek dla obrazu, koronacja obrazu, pedofilia, ukrywanie pedofilii, homofobia, przyzwolenie na przemoc w rodzinie, deklaracja wiary lekarzy, krucjata przeciwko antykoncepcji, in vitro i edukacji seksualnej. Wszystko to pod sztandarami pięknych haseł o miłosierdziu Boga, zbawieniu, wybaczeniu "grzechów", prowadzeniu do Boga. Wszystkie kościelne zakazy mają ustrzec człowieka przed popełnieniem grzechu. W SOBOTĘ kościół pokazał kolejny raz swoje prymitywne oblicze i wrócił do czasów pierwszych chrześcijan, średniowiecza, inkwizycji i straszliwych reżimów XX W - zaczął palić książki. Miejscem hańby był Gdańsk, sprawcą Fundacja SMS do Nieba. Na stos trafił "Harry Potter", saga "Zmierzch", kilka figurek słoni, parasol z Hello Kitty, afrykańskie maski oraz publikacja naukowa Jana Niżnikiewicza: "Tajemnice starodawnej medycyny i magii". Księża kazali wiernym przynieść książki, które ich zadaniem stanowią zagrożenie duchowe oraz przedmioty symbolizujące złe moce i przy udziale ministrantów oraz wiernych urządzili stos i spalili książki przed kościołem.

Akcja przede wszystkim budzi uczucie zażenowania i przerażenia. Fanatyków zrzeszonych wokół takich organizacji nie brakuje, więc wkrótce możemy mieć więcej takich atrakcji. WSTYD NA CAŁY ŚWIAT. informację o tym zdarzeniu podały najważniejsze światowe agencje informacyjne

RYS HISTORYCZNY PALENIA KSIĄŻEK

Kościół katolickich ma spore doświadczenie w paleniu książek i ludzi. Kościół palił wszystkie książki, w których dostrzegał wróżbiarstwo i pogaństwo. Palenie było ulubioną metodą niszczenia dzieł literackich, ponieważ chrześcijanie wierzyli w oczyszczającą moc ognia. Najsłynniejszym chrześcijańskim dziełem zniszczenia było spalenie biblioteki aleksandryjskiej w 391 roku, kiedy to spalono 70 tys. rękopisów. Ze strachu przed kościołem swoje prywatne biblioteki niszczyli możni obywatele Cesarstwa Rzymskiego. Niszczenie literatury sprzeciwiającej się doktrynie kościoła zalecał także św. Augustyn. Biblioteki jako miejsca oświecenia, nauki, kultury, które mogły być źródłem nieprawomyślnych idei, sprzecznych z oczekiwaniami reżimów niszczyli hitlerowcy , Sowieci i poddani Mao Tse-tunga. Naziści niszczyli biblioteki żydowskie oraz biblioteki i archiwa w Warszawie po Powstaniu Warszawskim.

KRYZYS KOŚCIOŁA

Widowisko z paleniem książek to przejaw kryzysu kościoła. Brakuje wszystkiego: autorytetu, inteligentnych przywódców, empatii, szacunku do człowieka i wytworów ludzkiej pracy. Obsesja homo, aborcji, seksu, okultyzmu, magii, chęci pozbycia się konkurencji, sprawia, że kościół pogrąża się w odmętach hipokryzji, przestępczości i zwyczajnej głupoty. Dzieje się to przy aprobacie wiernych jak pieski polityków, którzy boją się powiedzieć kościołowi "NIE, ZOSTAWCIE PAŃSTWO W SPOKOJU, NICZEGO NIE JESTEŚMY WAM WINNI". Rozdział państwa od kościoła nie jest przyjazny, ale teoretyczny. Biskupów nie ma jedynie w parlamentarnych ławach. Kościół otrzymuje od państwa olbrzymie pieniądze,a jego pracownicy są bezkarni. Ponadto kościół panoszy się w szkole, w placówkach medycznych i w służbach

ZAGROŻENIA DUCHOWE
Brak mi słów. Jak można w XXI wieku wierzyć w zagrożenia duchowe? Pomysłodawca "książkobójstwa" w Gdańsku przedstawił argumentację biblijną, która ma usprawiedliwić jego uczynek. Cytaty ze ST jako argumentacja za niszczeniem dorobku kulturowego, tylko dlatego, że nie podoba się to kościołowi, są przejawem skrajnego fanatyzmu. W straszeniu zagrożeniami duchowymi chodzi o władze nad osobowością człowieka, nad jego umysłem, o wprowadzenie go w stanu ciągłego strachu, tylko po to, aby był posłuszny kościołowi, chodził na msze, pielgrzymki, spowiadał się. Nie istnieje coś takiego jak zagrożenia duchowe.ŻADNA książka nie zagraża człowiekowi. Zdarzają się przypadki, że przeczytana książka jest inspiracją do złego postępowania. Czyny człowieka wynikają z jego woli, a nie z konkretnej książki. To, że w powieści opisana jest zbrodnia, to nie znaczy, że czytelnik zabije sąsiada. Pojęcie "zagrożenia duchowe" świadczy także o bardzo słabej kondycji kościoła, który nie potrafi komunikować się ze społeczeństwem i potrzebuje przemocy oraz zakazów, aby utrzymać uprzywilejowaną pozycję.

Na koniec warto odnotować, że ksiądz niszczący książki może mieć kłopoty prawne , bo znalazły się dwa odważne stowarzyszenia: Rybnicki Alarm Smogowy i Fundacja Jarosława Pilca dla Czystego Powietrza, które złożyły zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa z art.183 Kodeksu Karnego " Kto wbrew przepisom ustawy przetwarza, dokonuje odzysku, unieszkodliwia lub transportuje odpady w warunkach takich, że może to zagrozić zdrowiu i życiu wielu osób lub spowodować zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat"

Mam nadzieję, że ten ksiądz trafi za kratki. Już dostał grzywnę, bo sam zgłosił się do straży pożarnej i powiedział, że urządził sobie ognisko z książek.

sobota, 30 marca 2019

Kompromitacja kościoła



Marzec upłynął pod znakiem kompromitacji kościoła w zakresie radzenia sobie z pedofilią. Biskupi co prawda zorganizowali konferencję, an której mieli przedstawić statystyki dotyczące pedofilii w kościele. Wyniki ankiety wśród biskupów w żadnym wypadku nie można nazwać raportem. Jest to próba rozmycia problemu, tuszowania, stworzenia wrażenia, że kościele problem dobierania się do dzieci nie istnieje. Nikt, kto ma odrobinę rozsądku nie uwierzy, że przez 28 lat w polskim kościele ofiarami molestowania było 625 osób. Biskupi przyznali się do tuszowania pedofilii, do nie zgłaszania gwałtów na dzieciach organom ścigania. Społeczeństwo za to dowiedziało jakie to "straszne" kary kanoniczne spotykają sprawców:
1) upomnienie kanoniczne
2) przeniesienie na inną parafię lub do domu seniora
3) zakaz pracy z dziećmi
4) wyrzucenie z zawodu ( rzadko stosowane)

Oczywiście poznaliśmy też przyczyny pedofilii
1) edukacja seksualna
2) antykoncepcja
3) lobby homoseksualne w kościele
4)odwrócenie się od Jezusa

Usprawiedliwieniem dla pedofilii w kościele ma być fakt, że dzieci krzywdzone w rodzinnych domach, na wojnie, że w Tajlandii popularna sex-turystyka dziecięca. Najważniejsze: dzieci krzywdzone są przez aborcję. Społeczeństwo dowiedziało się, że ma współczuć i modlić za oskarżanych księży, a postulat "zero tolerancji" to nawiązanie do zagłady społeczności żydowskiej w II wojny.

Konferencja Fundacji "Nie lękajcie się" na której wystąpił Dariusz z mamą- ofiary pedofilii. Mężczyzna opowiedział o tym przeżył, a jego matka ujawniła kulisy traktowania rodzin ofiar zgłaszających gwałt na dziecku do kurii. Biskup wymusił na kobiecie przysięgę milczenia na Biblię i krzyż. Na procesie kanonicznym okazało się , że ofiar księdza było więcej, o czym też ksiądz prowadzący sprawę zakazał kobiecie mówić.

Na szczęście Fundacja "Nie lękajcie się" podała w raporcie nazwiska biskupów , którzy tuszowali pedofilię, a Nowoczesna zawiadomiła prokuraturę w\s ukrywania pedofilii przez dwóch najważniejszych arcybiskupów w Polsce.

Nie wierzę,a by prokuratura zajęła się sprawą, bo przecież duszpasterze są też w policji i wymiarze sprawiedliwości. Może po zmianie władzy.
.

czwartek, 13 września 2018

Obrona pedofilii



Kościołem wstrząsnęły afery pedofilskie w Irlandii, Stanach i Niemczech. W Polsce obserwujemy przedziwne zjawisko - obrony pedofilii i zwalania winy to na ofiary, to na osoby homoseksualne. Kościelni publicyści argumentują, że sprawcami pedofilii są homoseksualiści, że księży- pedofilii jest mniej niż przedstawicieli innych zawodów. Mówienie o pedofilii wśród księży to atak lewaków i innych wrogów kościoła. Przerażające. W sytuacji, kiedy nawet w polskim kościele jest ujawnianych coraz więcej przypadków, w mediach katolickich nie ma nawet słowa o zadośćuczynieniu, odszkodowaniach, czy potępieniu sprawców. Jak kościół walczy z pedofilią? W ogóle nie walczy- zamiata problem pod dywan, przenosi sprawców na inne parafie , tak długo dopóki media nie wywęszą sprawy. Wtedy sprawca zostaje umieszczony w klasztorze i ewentualnie dostaje zakaz pracy z dziećmi. Dlaczego sądy rzadko skazują księży-pedofilii? Ochrona kościelna jest bardzo skuteczna. Chroni ich tajemnica spowiedzi i społeczne przekonanie, że "to niemożliwe, żeby ksiądz zrobił krzywdę". Pozycja kościoła jest bardzo mocna. Kościół ma wielki wpływ na życie polityczne, dostaje miliony z budżetu państwa. Utrwala przekonanie, że dzięki kościołowi zachowała się polskość mimo burz historii. Kościół uważa się za wzorzec moralny, ważną tradycję. Receptą kościoła na pedofilię jest wmówienie poczucia winy wiernym. Najnowszy sposób na walkę z pedofilią w kościele to modlitwa i post.Oczywiście nie pracowników kościoła i biskupów,którzy ukrywają sprawców, ale wiernych. Wierni mają pościć i błagać Boga o przebaczenie. Głupie i absurdalne. Z jakiej racji wierni mają odpowiadać za przestępstwa pracowników kościoła? Jak można dać sobie coś takiego wmówić? Sprawca powinien siedzieć w więzieniu, a cały kościół płacić odszkodowania ofiarom. Konieczne jest także wyprowadzenie religii ze szkół.

Pedofile zdarzają się w każdej grupie zawodowej, ale tylko w kościele katolickim są systemowo chronieni i bezkarni przez wiele lat. Polskie państwo udaje , że nie ma problemu pedofilii w kościele. W rejestrze pedofilii nie ma księży skazanych za pedofilię. Ten fakt wystarczy za cały komentarz.

sobota, 6 stycznia 2018

Doskonała wiadomość - Polacy odwracają się od kościoła.


Coraz mniej polskich katolików uczestniczy w niedzielnych mszach - wynika z najnowszych badań Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego. Od początku lat 80. odsetek dominicantes zmalał o około 20 punktów procentowych. W 2016 roku w niedzielnej Mszy Św. uczestniczyło 36,7 proc. zobowiązanych katolików, a do Komunii Świętej przystąpiło 16 proc. - informuje Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego. W stosunku do 2015 roku wskaźnik dominicantes (uczestniczących w niedzielnych mszach) jest niższy o 3,1 proc., a communicantes (przystępujących do komunii) - o 1 proc Kościół ma spory kłopot. Lata indoktrynacji religijnej w szkole, wszędobylska obecność kościoła dała efekt odwrotny od zakładanego- ludzie mają gdzieś Jezusa, świętych, modły i "kościelne miłosierdzie"- odwracają się od kościoła. Spadek o 3% uczestników mszy w ciągu roku jest znaczny i dobrze świadczy o Polakach- ludzie mądrzeją, nie dają się ogłupiać biskupom. Widzą, że kościół jedynie wyciera gębę Bogiem, a w rzeczywistości wprowadza podziały w społeczeństwie, prowadzi propagandę nienawiści wobec ateistów, osób homoseksualnych, dzieci z in vitro, kobiet stosujących antykoncepcję, par niesakramentalnych. Ludzie widzą, że kler pod przygrywką tajemnicy spowiedzi ukrywa pedofilię. Pracownicy kościoła zamieszani są w przekręty na nieruchomości. Obawiam się , że nawet wyjście ewangelizatorów na ulicę nie pomoże, a jeszcze bardziej wkurzy ludzi- społeczeństwo ma dosyć narzucania wiary i kościelnych zasad całej społeczności. Skutkiem religii jest odejście od kościoła młodzieży po bierzmowaniu- mają dość terroru,przymusu chodzenia do kościoła. Kościół nie kojarzy się z wiarą, Bogiem, ale z polityką, przymusem, żenującymi rytuałami, upokarzaniem, narzucaniem wizji życia. Współczesny człowiek pragnie wolności osobistej, a kościół wolność odbiera- każe podporządkować się swoim regułom, dusi wiernych. Mam nadzieję, ze politycy dostrzegą, że Polacy przestali być religijni i zaprzestaną dostosowywania prawa do nauczania biskupów. Powinni przywrócić dofinansowanie in vitro, antykoncepcję awaryjną bez recepty, wycofać religię ze szkół, księży ze szpitali, wojska, policji, zostawić ustawę antyaborcyjną w spokoju. Słaby wynik kościoła dziwi tym bardziej, że ponad połowa mediów jest katolicka, a TVP realizuję misję ochrony i promowania wartości chrześcijańskich. Rydzyk dostaje ogromne pieniądze na ewangelizację( różnie zwaną). Politycy biorą udział we wszystkich większych mszach, promują się dzięki religijności. Biskupi i politycy twierdzą, że katolicyzm jest częścią polskości, a bez religii katolickiej nie byłoby naszego kraju. Mam nadzieję, ze wraz z niechodzeniem do kościoła pójdzie w parze wypisywanie dzieci z religii i niechrzczenie maluszków. Dopiero to może sprawić, że kościół nabierze szacunku do Polaków, przestanie wprowadzać podziały i zajmie się duchowością, a nie utrudnianiem życia społeczeństwu. Bunt narodu przeciwko kościołowi jest faktem.

czwartek, 23 marca 2017

REKOLEKCYJNE SZALEŃSTWO OGARNIA SZKOŁY.


Okres rekolekcji to dla niewierzącego rodzica czas niesłychanie stresujący. Szkoły nie organizują opieki dla uczniów niechodzących rekolekcje, co więcej zdarzają się placówki, które użyczają sal na praktyki religijne. Rodzice nie wiedzą jak zaprotestować przeciwko robieniu ze szkoły kościoła. Dyrekcje szkół działają pod dyktando kościoła. Mamy w szkole nie tylko nauki rekolekcyjne, msze, ale także spowiedź. Zadziwia,to,że takich praktyk- świętokradztwa bronią nawet katolickie media. Okazuje się, że dzieci mogą być spowiadane w każdym miejscu. Warunkiem jest obecność księdza, wyznanie grzechów i żal za grzechy. Tymczasem rekolekcje w szkole i w czasie lekcji są niezgodne z Konstytucją- łamią,bowiem zasadę neutralności państwa w kwestiach światopoglądowych i prawo do niebrania udziału w praktykach religijnych. Rekolekcje to przejaw religijnego terroru, indoktrynacji czasem bez wiedzy rodziców. Dyrekcja szkoły nie ma wpływu na program spotkań, ma jedynie zaciągnąć uczniów do kościoła i zmusić nauczycieli do ich pilnowania. Rekolekcje to wyrwanie szkole 3 dni nauki na religijne kształtowanie dzieci. Od momentu wprowadzenia rekolekcji w godzinach nauki wyniki egzaminów są coraz gorsze. Redaktorzy katolickich mediów twierdzą, że skoro Polacy są katolikami, to mają prawo do religii w szkole i praktyk religijnych. Zgoda, ale religia poza szkołą dopiero byłaby wyrazem woli rodziców - chodziłby dzieci naprawdę wierzących rodziców, a wyjście na religię byłoby elementem ważnym, oznaczającym wyznawanie wiary. Rodzice nie są informowani o ty, że mogą sprzeciwiać się udziałowi dziecka w rekolekcjach. Przypomnę o na temat wolności religijnej mówi Konstytucja- najwyższy akt prawny, nieuznawany przez kościół i PiS. "Wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie. Wolność religii obejmuje także posiadanie świątyń i innych miejsc kultu w zależności od potrzeb ludzi wierzących oraz prawo osób do korzystania z pomocy religijnej tam, gdzie się znajdują. Rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami. Przepis art. 48 ust. 1 stosuje się odpowiednio. Religia kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej może być przedmiotem nauczania w szkole, przy czym nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób. Wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób. Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych. Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań' Widać wyraźnie,że rekolekcje w szkole to działanie niezgodne z prawem. Wolność religii obejmuje wolność kultu i dobrowolne uczestniczenie w obrzędach. Religia może być przedmiotem nauczania, o ile nie narusza wolności sumienia i wyznania innych osób. Odprawianie rekolekcji w szkołach narusza wolność sumienia. Szkoła nie jest miejscem kultu, jest przestrzenią świecką, gdzie obowiązuje rozdział Kościoła od państwa. Konstytucja zakazuje zmuszania do uczestniczenia w praktykach religijnych. Przypominam, że oprócz prawa rodziców do wychowania są jeszcze prawa dziecka, którego nie wolno zmuszać do praktyk religijnych. Rekolekcje jako obowiązek szkolny to przymus do odbycia praktyki religijnej, ograniczenie wolności wyznania. Nakazywanie uczniom i nauczycielom uczestnictwa w rekolekcjach jest naruszeniem prawa do nieujawniania swojego wyznania, jest złamaniem prawa do prywatności. Jak widać oprócz szkodliwości rekolekcji na proces edukacyjny kolejnym argumentem przeciwko tym praktykom jest ich niekonstytucyjność i to, że paradoksalnie ograniczają wolność rodziców do wychowania i wolność wyznania. Jako rodzice mamy obowiązek walczyć z rekolekcjami i układami na linii dyrekcja szkoły/proboszcz. Nie pozwólmy na upokarzanie ich w trakcie spowiedzi, na szerzenie pogardy wobec ludzi wyznających inne niż katolickie wartości, na opowiadanie strasznych historii o męce, na kształtowanie w naszych dzieciach poczucia winy i zagrożenia. Rekolekcje byłyby prywatną sprawą młodzieży, rodziców i nauczycieli, jeżeli odbywały się po lekcjach. Wtedy osoba, która odczuwa taką potrzebę może w nich uczestniczyć. Jednakże tylko przymus uczestnictwa w rekolekcjach gwarantuje kościołowi pełne ławki. Ale ile przymus ma wspólnego z duchowym przeżywaniem rekolekcji? Nic. Człowiek zmuszony nudzi się, patrzy na zegarek i wewnątrz buntuje się przeciwko takim praktykom.

środa, 15 lutego 2017

Apel środowisk laickich przeciwko klerykalizacji państwa


Udostępniam apel środowisk laickich przeciwko klerykalizacji państwa. Zachęcam do poparcia " Szanowna Pani / Szanowny Panie / Szanowni Państwo, Zwracamy się z uprzejma prośbą o poparcie naszego apelu w sprawie postępującej klerykalizacji państwa. W naszym kraju doszło do sytuacji, w której zagrożone są zdobycze demokracji oraz fundamentalne wartości humanizmu, a ich miejsce zajmują religijny obskurantyzm i nacjonalistyczna ideologia. Jedynie mocny i zdecydowany głos środowisk opiniotwórczych daje nadzieję na powstrzymanie tej niebezpiecznej dla Polski i Polaków tendencji. Państwa poparcie dla inicjatywy Kongresu Świeckości jest bardzo ważne, w związku z czym prosimy o przyłączenie się do naszej inicjatywy. Apel środowisk laickich przeciwko postępującej klerykalizacji państwa Zwracamy się z apelem do wszystkich współobywateli, środowisk opiniotwórczych i kulturotwórczych, organizacji społecznych i politycznych o zdecydowany sprzeciw wobec postępującej klerykalizacji kraju. Z najwyższym zaniepokojeniem obserwujemy oddawanie przez władze państwowe kolejnych obszarów życia społecznego i publicznego pod wpływ Kościoła katolickiego. Postępująca klerykalizacja systemu edukacji, opieki społecznej i zdrowotnej, nauki i kultury oraz ceremoniału państwowego a także natrętne umieszczanie symboli religijnych w instytucjach i urzędach państwowych zmierzają do podporządkowania wszystkich sfer działalności państwa i aktywności jego obywateli regułom i rytuałom wyznania katolickiego. Stanowi to niedopuszczalną ingerencję w prawa i wolności obywatelskie – w szczególności w prawa kobiet oraz mniejszości seksualnych, narodowych, etnicznych i religijnych zagwarantowane obowiązującymi normami prawa krajowego a także uznawanymi przez Polskę standardami międzynarodowymi. Ogromne natężenie tych niepokojących zjawisk i konsekwencja władzy w ich wprowadzaniu zdają się sugerować, że mamy tu do czynienia z próbą przekształcania Polski w jakąś formę państwa wyznaniowego. Uważamy, że państwo nie powinno angażować się w zaspokajanie roszczeń Kościoła do wyłącznego kształtowania wyobraźni, moralności i edukacji społeczeństwa. Konfesyjnie zdefiniowany system wartości nie może być narzucany zróżnicowanemu światopoglądowo społeczeństwu, ponieważ oceny moralne dokonywane z tak jednowymiarowej perspektywy są krzywdzące dla wszystkich, którzy podstawy etyczne swojego życia opierają na równie mocnych, choć innych niż wyznaniowe podstawach. Nachalne utożsamianie polskości z wyznaniem katolickim i towarzysząca temu niechęć władzy wobec osób innych wyznań oraz osób bezwyznaniowych wyklucza liczne grupy społeczne z uczestnictwa w życiu publicznym i przyczynia się do powstawania niebezpiecznych dla spójności państwa, rozrywających tkankę społeczną antagonizmów. Z oburzeniem obserwujemy jak będąca u wladzy partia bez skrupułów korzysta z rozległej pomocy ze strony wysokich hierarchów Kościoła Katolickiego, który chętnie przyjął rolę politycznego gracza – sojusznika i faktycznego, choć nieformalnego koalicjanta rządzącej obecnie formacji politycznej, za wspieranie której uzyskuje ogromne korzyści materialne pochodzące z środków publicznych oraz uregulowania prawne pozwalające na dalsze nieskrępowane poszerzanie jego wpływu. Tylko konsolidacja i integracja wysiłków pozwoli na zabezpieczenie naszego państwa przed dewastującym wpływem upolitycznionego religijnego fundamentalizmu. Wzywamy do poparcia organizowanego przez nas Kongresu Świeckości, którego celem jest utworzenie trwałej platformy debaty na temat relacji państwo-Kościół oraz roli religii w życiu społecznym i sprawach publicznych, promocja świeckości państwa a także przeciwdziałanie patologiom związanym z powiązaniami kościołów i związków wyznaniowych, w szczególności Kościoła Katolickiego, z polityką i politykami. Komitet Organizacyjny Kongresu Świeckości Warszawa, luty 2017 roku Ps.: Od redakcji Racjonalista.tv. Osoby chcące poprzeć tę inicjatywę zachęcamy do pisania krótkich uwag na adres: jacek.tabisz@psr.org.pl z nagłówkiem "Kongres Św". Gdy zbierzemy odpowiednią ilość wpisów, opublikujemy też taki "zbiorczy głos" w sprawie"

poniedziałek, 29 lutego 2016

Terlikowski nie zrozumiał papieża. Wielki biznes naturalnego planowania rodziny.


Pierwszy katolicki polski publicysta Tomasz Terlikowski skomentował słowa papieża o dopuszczeniu stosowania antykoncepcji w przypadku epidemii wirusa zika i gwałtu. Przypomnimy papież uznał, że antykoncepcja jest mniejszym złem i istnieją okoliczności, w których kościół dopuszcza stosowanie antykoncepcji. "Papież Franciszek: Aborcja to nie jest „mniejsze zło”. To zbrodnia. To zabić jedno, aby ocalić drugie. Tak samo postępuje mafia. To zbrodnia. To zło absolutne. Jeżeli chodzi o „mniejsze zło”, to wystrzeganie się ciąży stanowi przypadek konfliktu pomiędzy piątym a szóstym przykazaniem. Paweł VI, wielki, w trudnej sytuacji w Afryce zezwolił zakonnicom używać środków antykoncepcyjnych w przypadkach przemocy. Nie można mylić zła, jakim jest samo wystrzeganie się zajścia w ciążę, z aborcją. Aborcja to nie jest problem teologiczny. To problem ludzki. To problem medyczny. Zabija się jedną istotę ludzką, aby - w najlepszym przypadku - ocalić drugą, albo żeby dobrze sobie żyć dalej. To jest sprzeczne z Przysięgą Hipokratesa, jaką muszą składać lekarze. Jest to zło samo w sobie, ale nie jest to – zrazu - zło w znaczeniu religijnym. Nie! To jest zło ludzkie. I oczywiście, ponieważ jest to zło ludzkie - jak każde zabójstwo – jest potępione. Natomiast wystrzeganie się ciąży nie jest złem absolutnym i w niektórych przypadkach, jak w przypadku, o którym wspomniałem mówiąc o Błogosławionym Pawle VI, było jasne. Dodatkowo, chciałbym zaapelować do lekarzy, aby uczynili wszystko, by znaleźć szczepionki przeciwko tym dwóm rodzajom komarów, roznoszącym chorobę. Nad tym trzeba pracować..." Kwestii aborcji nie ma potrzeby komentować, jest to wyłożone w sposób jasny i pozostawiający wątpliwości interpretacyjnych. Inaczej jest w kwestii antykoncepcji. Papież przypomina, że autor encykliki "Humanae vitae", Paweł VI pozwolił na stosowanie antykoncepcji w przypadku, kiedy kobiety (w tym przypadku zakonnice) są narażone na gwałty. Punkt 15 wspomnianej encykliki zezwala na stosowanie antykoncepcji, jeżeli jest ona konieczna dla ratowania zdrowia kobiety. Franciszek jedynie rozszerza zakres, w którym możliwe jest stosowanie antykoncepcji o jedną okoliczność- zagrożenie wirusem powodującym wady wrodzone u płodu. Przestrzega przed zrównywaniem antykoncepcji z aborcją. Papież wyraźnie używa terminu "środki antykoncepcyjne". Wypowiedź redaktora Terlikowskiego sugerująca, że antykoncepcja w sposób absolutny jest złem, a papież mówiąc o "wystrzeganiu się zajścia w ciążę" miał na myśli naturalne planowanie rodziny nie znajduje potwierdzenia w słowach papieża. Szczerze rozbawiły mnie dywagacje redaktora Terlikowskiego na temat wirusa zika i współżycia. Redaktor uważa, że wirus zika nie unieważnia kościelnej nauki o antykoncepcji, bo nie odbiera on dzieciom z małogłowiem prawa do życia, nie zmienia tego, że akt małżeński ma być płodny (czytaj: kobieta ma być za każdym razem gotowa na ciążę bez względu na okoliczności). Zdaniem Terlikowskiego wirus zika " nie sprawia, że antykoncepcja przestaje niszczyć prawdę małżeństwa i seksualności. Nie sprawia on także, że akt małżeński z antykoncepcją zostaje rozbity u swoich podstaw. I wreszcie kwestia ostatnia wirus Zika nie sprawia, że antykoncepcja przestaje truć i zabijać same kobiet" (cytat za: Fronda.pl). Według Terlikowskiego antykoncepcja sprawia, że akt seksualny jest kłamstwem, gdyż jego cechą jest pełna otwartość na płodność i życie. Inaczej mówiąc: mamy się mnożyć niczym myszki. Przeciętny człowiek czytając te słowa zastanawia się, czy ich autor jest trzeźwy?. Zdaniem Terlikowskiego, nawet w obliczu zagrożenia życia płodu, jakim ponad wszelką wątpliwość jest wirus zika, nie można stosować antykoncepcji - odłożyć zajścia w ciążę, bo ważniejsze jest dochowanie wierności czegoś w rodzaju instytucji, prawdy objawionej, jakim jest Magisterium kościoła (zbiór tez, nauk, w które katolicy mają wierzyć i których przestrzegać bez względu na okoliczności. Nasuwa się pytanie, czy osoba, która uważa siebie za obrońcę życia może chcieć, aby rodziły się ciężko upośledzone dzieci, z których jedynie 5% dożywa pierwszych urodzin? Gdzie tutaj jest obrona życia? Chyba, że obrona życia dotyczy jedynie okresu prenatalnego? Jednakże w przypadku stosowania antykoncepcji, aby zapobiec wadzie rozwojowej nie może być mowy nawet o obronie życia w prenatalnym rozwoju, gdyż nie dochodzi do zapłodnienia. Widocznie papież uznał, że ważniejsze jest zdrowie dziecka niż nauki magisterium kościoła, a odpowiedzialnością nie jest zachodzenie w ciąże w sytuacji, kiedy życie dziecka może być zagrożone. Niby logiczne, a jednak dla redaktora Terlikowskiego zupełnie niezrozumiałe. Warto wiedzieć, że w kościele przyjął się termin "kultura śmierci", który rozszerzył pan Wojtyła w okresie swojego panowania w Watykanie i termin obejmuje: antykoncepcję, in vitro, związki partnerskie,aborcję, eutanazję. Zło antykoncepcji według kościoła polega na jej działaniu wczesnoporonnym (uwaga: antykoncepcja nie ma działania wczesnoporonnego- chodzi o zmniejszenie grubości błony śluzowej macicy, co ma charakter leczniczy w przypadku mięśniaków, zapobiega obfitym krwawieniom i rakowi endometrium), na zakłócaniu relacji między małżonkami i oddzieleniu seksu od prokreacji. Media katolickie od lat szaleją i opowiadają niestworzone bzdury na temat antykoncepcji. Jedną z nich jest opowiastka o złych koncernach farmaceutycznych, które bogacą się kosztem zdrowia kobiet. Nie ma wątpliwości, że każdy produkt, który jest wprowadzany na rynek, również antykoncepcja hormonalna ma przynieść zysk wytwórcy. Jest to podstawowe prawo ekonomii. Kościół katolicki zrobił niezły biznes na naturalnym planowaniu rodziny. Jak to możliwe, że sprzedał coś, co wymaga jedynie obserwacji cyklu? Na tym polega genialność kościelnej strategii- do biologii kobiety została dodana ideologia o obecności Jezusa w seksie małżeńskim, o grzechu aktu seksualnego oderwanego od prokreacji. Naturalne planowanie rodziny to wielki biznes- powstały instytuty naturalnego planowania rodziny, nowy zawód - instruktor npr, nawet komputery cyklu. Kościół sprzedaje specjalne książki z naklejkami, oferuje kursy npr - czyli czegoś, co ginekolog w przychodni nauczy pacjentkę w 10 minut i za darmo. Mając na względzie ogromny biznes jakim jest npr, trudno dziwić się publicystom katolickim, że podnoszą larum wobec słów papieża. Oto kończy się era zastraszania kobiet, wymuszania w nich poczucia winy, wyłudzania kasy od społeczeństwa. Warto zapamiętać, że papież zezwolił na stosowanie antykoncepcji w 3 przypadkach: - kiedy kobieta jest ofiarą przestępstwa lub w wyniku toczących się działań wojennych może być narażona na gwałt - sprawa zakonnic z Afryki z lat 60-tych. Nie ma specjalnego znaczenia, czy jest to fakt, czy głęboko zakorzeniony mit. - kiedy na danym terenie panuje epidemia wirusa mogącego wpływać na zdrowie płodu - sprawa zika -kiedy antykoncepcja ma zastosowanie lecznicze- punkt 15 Humanae vitae. Redaktor Terlikowski nie byłby sobą,gdyby nie wypisał kłamstw o szkodliwości antykoncepcji i zabijaniu przez antykoncepcję kobiet. Ryzyko zakrzepicy to 1:6500, znacznie większe ryzyko zakrzepicy jest w czasie ciąży, ale o tym redaktor Terlikowski nie wspomina, zataja przed swoimi czytelniczkami ów ważny fakt. Nauczanie kościoła o antykoncepcji jest oparte o jedną encyklikę, autorstwa papieskiego, a nie o prawdy wiary, więc kolejny papież, np: Franciszek może je zmienić. Jeden wywiad to dobry prognostyk, ale na pewno trzeba poczekać na zapis przytoczonych na początku artykułu słów w postaci dokumentu. Jeżeli będzie oficjalny dokument wtedy zmiana stanie się faktem. Mam nadzieję, że papież w końcu zacznie działać,a nie tylko zapowiadać działania.

sobota, 13 lutego 2016

Edukacja o antykoncepcji formą obrony przed fanatyzmem katolickim.


Prasa katolicka stosunkowo często raczy czytelnika wyssanymi z palca kłamstwami o antykoncepcji. Piszą je dziennikarze i lekarze, którzy podpisali deklarację wiary. Swoje trzy grosze wkładają biskupi uważający się za oświeconych łaską Ducha Świętego ludzi, którzy z racji owej łaski i jakiegoś bliżej nieokreślonego chrystusowego nadania (wierności prawu bożemu) mają prawo do ingerowania w życie innych. Katolickie media do czerwoności rozgrzała informacja, że Polki chcą, aby była refundowana antykoncepcja hormonalna. Wymagają od państwa, aby refundowało, a przynajmniej jasno określiło kwestię opłat za założenie wkładki hormonalnej. Zdaniem pani Terlikowskiej, żony słynnego dziennikarza, pierwszego katolika w kraju, Tomasza Terlikowskiego, antykoncepcja hormonalna nie jest lekiem. Jako argument tradycyjnie pada stwierdzenie, że ciąża nie jest chorobą. Oczywiście ciąża nie jest chorobą, a naturalnym stanem, co nie oznacza, że trzeba do niej zmuszać, a kobieta ma żyć w niewoli cyklu, w ciągłym strachu przed ciążą. Nieprawdą jest, że antykoncepcja hormonalna nie jest lekiem. Antykoncepcja hormonalna jest powszechnie stosowana w ginekologii do leczenia torbieli, zespołu policystycznych jajników, endometriozy, mięśniaków i do regulowania cyklu u kobiet dorosłych, po 20 roku życia. Jest kwestią dyskusyjną, czy powinna być stosowana do regulowania cyklu u nastolatek, które miesiączkują dłużej niż 3 lata. Zostawmy to specjalistom. Pewne jest, że zapobiega kilku rodzajom nowotworów: raka jajnika, endometrium, raka dolnego odcinka jelita grubego, raka trzonu macicy. Antykoncepcja hormonalna chroni przed utratą żelaza, zamienia bolesne miesiączki na bezbolesne i nieobfite krwawienia z odstawienia - jednym słowem poprawia jakość życia kobiety. Antykoncepcja zmniejsza ryzyko reumatoidalnego zapalenia stawów i zapalenia miednicy małej. Krótki przegląd zalet antykoncepcji jasno pokazuje, że stwierdzenia, że antykoncepcja to nie lek, pewna śmierć, zabójca kobiet i małżeńskiego życia są jedynie zastraszaniem i nie mają z rzeczywistością. Złość budzi fakt, że antykoncepcją straszą lekarze, którzy zobowiązani są do mówienia prawdy i do rozdzielania religii od medycyny. Pani Terlikowska w artykule: "Państwo ma płacić za zabijanie dzieci. To niedorzeczne" dostępnym na Frondzie powtarza wszystkie brednie o tym ,jak to kobiety nie są świadome zagrożeń wynikających z antykoncepcji, oszukiwane przez lekarzy, którym opłaca się wypisywanie antykoncepcji. Uważa, że kobiety oczekują, że lekarz wbrew swojemu sumieniu, dla zaspokojenia seksualnego komfortu pacjentki, wypisze jej antykoncepcję. Na poparcie swoich tez przytacza fragmenty wywiadu prof. Chazana; "Prawo do życia. Bez kompromisu". Człowiek, który w PRL-u dokonał 500 aborcji (do tylu przyznał się), a później nawrócił się, to znaczy uznał, że wygodnie będzie żył, kiedy będzie popierał naukę kościoła i stanie się bohaterem środowisk katolickich, jest dla pani Małgorzaty wybitnym autorytetem. Grozę budzi fakt, że ów człowiek cały czas ma kontakt z pacjentkami i ze studentami medycyny. Pan profesor raczy swoich czytelników/słuchaczy bredniami o wczesnoporonnym działaniu wkładki hormonalnej i całej antykoncepcji hormonalnej. Jak do tej pory nie udowodniono, aby wkładka, czy inne formy antykoncepcji hormonalnej uszkadzały zarodek i doprowadzały do poronienia. Pan profesor perfidnie kłamie, ponieważ badania udowodniły, że u kobiet stosujących wkładki hormonalne w ogóle nie dochodzi do zapłodnienia. Posługuje się stanem wiedzy sprzed lat, nie dokształca się albo świadomie oszukuje swoich słuchaczy i pacjentki działając na zlecenie kościoła. Fakt zmniejszania objętości wyściółki macicy ma charakter leczniczy - to dzięki niemu nie mamy obfitych okresów i jesteśmy chronione przed nowotworem trzonu macicy, mięśniakami i endometriozą. Antykoncepcja przede wszystkim blokuje owulację, a więc dojrzewanie komórki jajowej. Gdyby doszło do połączenia się plemnika z komórką jajową i do powstania zygoty (pierwszy etap procesu zapłodnienia),to antykoncepcja nie dopuszcza do wędrówki zapłodnionej komórki jajowej przez jajowód. Zapłodniona komórka jajowa to nie ciąża, ani dziecko. Według WHO początkiem ciąży jest koniec procesu zapłodnienia- to znaczy zagnieżdżenie się blastocysty w macicy. Kolejnym absurdalnym stwierdzeniem jest zdanie, że antykoncepcja ubezpładnia. Antykoncepcja nie powoduje bezpłodności-jedynie czasowo blokuje cykl, co jest jak najbardziej wskazane w przypadku wielu chorób ginekologicznych i ma działanie lecznicze. Pani prof. Violetta Skrzypulec, kierownik Zakładu Profilaktyki Chorób Kobiecych, Katedra Zdrowia Kobiety Śląskiej Akademii Medycznej, konsultant wojewódzki ds. seksuologii. w artykule z 2008 roku mówi wprost, że nikt nie zabija dziecka poczętego przez stosowanie antykoncepcji."Dla lekarzy tabletka antykoncepcyjna jest lekiem, przy pomocy którego nie szkodzimy, ale pomagamy. Antykoncepcję stosujemy np. w przypadku nawracających torbieli czy zdiagnozowanych nienowotworowych cyst jajnika, ponieważ jest to jedyna możliwość uratowania jajnika. Przy takim postępowaniu można zablokować pracę tego narządu np. na 3 lata i zapobiec pojawianiu się kolejnych zmian chorobowych. Tabletkę antykoncepcyjną stosujemy w obfitych krwawieniach, nieregularnych cyklach i oczywiście po zabiegach operacyjnych, np. w przypadkach ciąży pozamacicznej. Na całym świecie zaleca się również podawanie takiej tabletki u kobiet z grupy ryzyka raka jajnika. To nieoceniona terapia antykoncepcyjna z efektem dodanym. Kiedy jajnik nie pracuje, spada możliwość pojawienia się w nim nowotworu. W przypadkach zaburzeń hormonalnych, pigułka antykoncepcyjna jest lekiem pierwszego rzutu. My, endokrynolodzy, stosujemy pigułkę antykoncepcyjną przy nadmiernym owłosieniu, trądziku. Także jako element regulacji cyklu miesiączkowania u dziewcząt, które nierozważnie się odchudzały." Lekarze poważnie traktujący ginekologię, czyli tacy, którzy nie podpisali zdradzieckiej deklaracji wiary, mówią wprost, że polecanie naturalnego planowania rodziny to przyczynianie się do niechcianych ciąż i aborcji, działanie nieodpowiedzialne, działanie na szkodę pacjentki i jej rodziny. Już w 2003 roku Polskie Towarzystwo Ginekologiczne w składzie: Prof. Dr hab. Marian Szamatowicz, Prof. Dr hab. Marek Spaczyński, Prof. Dr hab. Romuald Dębski, Prof. Dr hab. Krzystof Drews, Prof. Dr hab. Grzegorz Jakiel, Dr n.med. Medard Lech, Dr hab. Tomasz Niemiec, Prof. Dr hab. Stanisław Radowicki, Prof. Dr hab. Tomasz Pertyński, Dr n.med. Grzegorz Południewski, Prof. Dr hab.Piotr Skałba, Prof. Dr hab. Alina Szymankiewicz- Warenik, uznało, że nowoczesna i skuteczna antykoncepcja jest jedynym, profilaktycznym przeciwdziałaniem ciążom niepożądanym i ich przerywaniu. Tylko właściwa edukacja o antykoncepcji może doprowadzić do zmiany myślenia o antykoncepcji i być środkiem obronnym przed religijnym fanatyzmem, który zastrasza kobiety i fałszuje rzeczywistość. Polki chcą mieć dostęp do antykoncepcji, również awaryjnej, co pokazuje zapotrzebowanie na ten środek - kobiety kupują na zapas w obawie przed decyzją Ministerstwa Zdrowia, którym włada człowiek ze środowiska kościelnego. Nie może być, że do mediów przedostają się jedynie negatywne informacje o antykoncepcji, a kobiety nawet w gabinetach lekarskich są narażone na zmaganie się z religijnymi dogmatami lekarzy.

środa, 10 lutego 2016

Czego nie rozumie fanatyczny katolik?


Tytuł posta jest wieloznaczny i nie naprowadza czytelnika na temat, raczej daje pole do domysłów. Fanatyczny katolik to dość specyficzna osoba, która choć wierzy w Boga, to nie do końca zna zasady wiary wywodzące się z Nowego Testamentu, a w swoim życiu kieruje się wytycznymi głoszonymi przez biskupów. Jest to osoba podatna na manipulację, która myśli schematami: kościół to wiara i polskość, kościół to dawca prawa moralnego, obrońca życia, rodziny, prawa naturalnego - bezwzględny drogowskaz, którego każdy, polski obywatel musi przestrzegać, ponieważ w przeciwnym razie przestaje być Polakiem. W tym momencie dochodzimy do sedna problemu - przekonania, że kościół jest wszechwiedzący we wszystkich sprawach dotyczących życia człowieka i ma prawo narzucać swoje zdanie także lekarzom. Wiara ma być na pierwszym miejscu, ponad zdrowym rozsądkiem, a nawet prawami obywatelskimi. Spodziewałam się, że po zmianie rządu, o zgrozo na rząd powiązany w kościołem, który nie kryje owych powiązań, ofiarą rządzących będą prawa reprodukcyjne. W cywilizowanych krajach, np w Szwecji, na Słowacji, czy w Wielkiej Brytanii kobiety mają zagwarantowany dostęp do bezpłatnej antykoncepcji i liczba aborcji rzeczywiście spada - spadek bywa niewielki, jak w Wielkiej Brytanii, ok 2-3% lub znaczny jak na Słowacji, czy w Hiszpanii. Władze szwedzkiego regionu Skania wprowadziły program refundacji antykoncepcji dla kobiet do 26 roku życia. Pomysł zgłosiła Partia Liberalna, ale poparły go zarówno ugrupowania lewicowe, jak i prawicowe, w tym Chrześcijańska Demokracja. Norrbotten (region na północy Szwecji) od 2012 roku finansuje antykoncepcję i w tym czasie liczba aborcji zmniejszyła się o połowę. Nawet działacze chrześcijańscy w Szwecji zrozumieli, że tylko refundacja antykoncepcji może zmniejszyć liczbę aborcji, a nie modły, czy opowiadanie bzdur o naturalnym planowaniu rodziny i czystości przedmałżeńskiej. Tymczasem w Polsce popularność zbiera petycja o zakazie sprzedaży antykoncepcji awaryjnej utworzona przez obrońców życia, a Ministerstwo Zdrowia chce ograniczyć dostęp do antykoncepcji awaryjnej uznając, że jest to demoralizacja młodzieży i jest kompletnie głuche na racjonalne argumenty i prawdę o antykoncepcji po stosunku. Przeraża fakt, że w Polsce mają prawo do wykonywania zawodu ginekologa lekarze, którzy straszą antykoncepcją, odmawiają badań prenatalnych, stawiają religię wyżej niż dobro pacjenta. Przykładem takich ludzi są absolwenci uczelni medycznych praktykujący medycynę, którzy podpisali deklarację wiary. O słynnej deklaracji była na blogu mowa już kilka razy. Jeden z nich, gwiazda mediów prawicowych, osoba uważająca siebie za męczennika klauzuli sumienia, prof. Chazan jeździ z prelekcjami po towarzystwach duszpasterskich i opowiada tego typu "rewelacje": "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus - przywitał się ze zgromadzonymi prof. Chazan.(....) - Musimy z całą mocą stwierdzić, że dziecko to istota ludzka od momentu poczęcia. Trwają dyskusje, nie chcę wchodzić w ten temat - zapowiedział Chazan, po czym w temat wszedł: - Nie ulega wątpliwości, że pączek, na którym jest zwinięte ludzkie życie, ma gdzieś swój początek. To nie jest moment zagnieżdżenia zarodka w błonie śluzowej macicy, nie wtedy, kiedy wyczuwamy ruchy dziecka. Nie wtedy, kiedy zaczyna czuć i słyszeć. Nie! Życie ludzkie zaczyna się wtedy, kiedy dochodzi do połączenia komórki jajowej z plemnikiem. Od tego momentu dziecko ma, zdaniem profesora, prawo do życia. - To prawo nie jest odpowiednio chronione, aborcja jest celowym zamachem na życie. Każda kobieta powinna wiedzieć, że antykoncepcja hormonalna kończy się zaburzeniami zagnieżdżania zarodka w błonie śluzowej macicy. Kobieta stosująca antykoncepcję hormonalną, biorąca tabletki "po" lub używająca wkładki wewnątrzmacicznej dokonuje zamachu na życie swojego dziecka codziennie. Podobnie jak przy okazji zapłodnienia pozaustrojowego in vitro. Mamy do czynienia z wartościowaniem życia. W imię wolności czujemy się upoważnieni, żeby niszczyć życie dziecka zanim zobaczy ono twarz matki, zanim usłyszy jej głos, poczuje dotyk dłoni." Można sprzeczać się na gruncie naukowym, czy zapłodnienie jest jednorazowym aktem, czy procesem, który kończy się w momencie zagnieżdżenia się zapłodnionej komórki jajowej w macicy, ale opowiadanie, że kobieta stosująca antykoncepcję codziennie zabija swoje "dzieci" jest przekroczeniem wszelkich kanonów etycznych i w jawny sposób sprzeciwia się medycynie. Nikt nie niszczy ludzkiego życia, ponieważ trudno mówić o ludzkim życiu w kontekście antykoncepcji - nie można zniszczyć czegoś, czego nie ma. Uznanie zapłodnienia za proces to nie wymysł "ideologii śmierci, lewaków, homolobby i innych morderców dzieci poczętych, ale pogląd zgodny z nauką - dopóki działa cykl menstruacyjny nie może być mowy o ciąży. Łączenie ideologii katolickiej z medycyną jest szkodliwe. Niestety, w naszym kraju rozdział kościoła od państwa polega na tym, że biskupi nie zasiadają w Parlamencie i rządzie, a państwo nie ma prawa wglądu w działanie kościoła. Kościół oczywiście wtrąca się w politykę, dyktuje ustawy - współdziałając dla "dobra narodu". Skutkiem działań kościoła w kwestiach rozrodu jest rosnąca liczba aborcji w podziemiu, porzucane noworodki i jeden z najniższych wskaźników dzietności. Środowiska przykościelne znacznie częściej wypuszczają do mediów nieprawdziwe informacje o antykoncepcji. Dzieje się to przy całkowitym braku reakcji środowisk liberalnych i feministycznych. Udostępnianie na FB informacji o bzdurach opowiadanych przez hierarchów i katolickich dziennikarzy na temat antykoncepcji jest zbyt małym odzewem. Artykuły blogerów i lewicowych mediów {"Codziennik Feministyczny", czy "Wysokie Obcasy") niemal natychmiast spotykają się z odpowiedzią prawicy w duchu pogardy i przeinaczania faktów. Przy obecnej, przykościelnej władzy raczej nie można liczyć na edukację seksualną w szkołach, czy na refundację antykoncepcji. Cztery lata rządów PiS-u mogą spowodować utrudnienia w dostępie do antykoncepcji i powszechne stosowanie klauzuli sumienia. Nie oszukujmy się sprawa aborcji została przegrana w 1997 roku, kiedy to Trybunał Konstytucyjny orzekł, że poprawka o aborcji z powodów społecznych jest niezgodna z Konstytucją. Dlatego zamiast haseł o prawie do aborcji na Manifie, które jedynie irytują społeczeństwo, proponuję zająć się obroną antykoncepcji, in vitro, szczepień przeciwko HPV i badaniami prenatalnymi. Polska władza nie rozumie, że utrudniając kobietom dostęp do praw reprodukcyjnych nie poprawi dzietności. Największa dzietność nie jest tam, gdzie rządzi kościół katolicki, ale tam, gdzie jest zagwarantowane prawo do antykoncepcji. Oczywiście mówimy o krajach europejskich, jako o kręgu najbliższym geograficznie i kulturowo.

czwartek, 20 sierpnia 2015

Hobofobiczne wyżyny absurdu i głupoty


Sieć Biedronka jest jednym z dystrybutorów książki "Mały słownik ważnych pojęć", w którym to obok takich haseł jak humanitaryzm, tolerancja, znalazły się rzeczowniki: homoseksualizm i homofob. Niby nic wielkiego, jedynie słownikowe definicje i to w wersji uproszczonej, ponieważ adresatami publikacji mają być dzieci. Według uczonych głów z portalu Fronda przytoczenie definicji homoseksualizmu ma na celu "zaburzenie poczucia płci i seksualności" oraz destabilizację kategorii płci i seksualności". Ortodoksyjni katolicy uważają, że nie wolno uczyć w szkołach na temat homoseksualizmu, nie wolno przekazywać neutralnych informacji na powyższy temat. W dalszym ciągu nie rozumiem w jaki sposób definicja słownikowa może deprawować dzieci, zaburzać ich poczucie płci? Kościół dopuszcza jedynie jeden rodzaj retoryki na temat homoseksualizmu - zboczenie,choroba, deprawacja, grzech. W kościelnym nauczaniu nie brakuje nienawiści, nazywanej miłosierdziem, szczucia młodzieży na osoby homoseksualne. Efektem katolickiej edukacji jest śmierć Dominika. Trzeba w końcu głośno powiedzieć, że to nie środowisko homoseksualistów deprawuje młodzież, a kościół katolicki. Swoim nauczaniem podburza do agresji i nienawiści, operuje kłamstwami, mitami, strachem ludzi przed obcością, rozbija rodziny. Cenzurowanie słownika jest idiotyzmem nad którym nie można przejść do porządku dziennego. W kontekście niedawnych zapowiedzi PiS-u o czystkach w mediach, o powrocie cenzury, nagonka na słownik jest niebezpieczna. Można sobie wyobrazić, że powstanie urząd d/s czystości mediów i książek, który będzie sprawdzał zgodność treści publikacji z nauczaniem kościoła. Obrona rodziny nie polega na konfliktowaniu społeczeństwa. Jakoś nie obiło się o media, aby PiS chciał ograniczenia umów śmieciowych, zajął się pracą nad ustawami ograniczającymi działalność firm windykacyjnych, dał większe możliwości zadłużonym rodzinom w negocjacjach z komornikiem. Nowy Prezydent już wycofał się z 500 złotych dopłaty na każde dziecko. Skoro wolno w szkole opowiadać brednie o dziewictwie Maryi, zjadaniu ciała w opłatku, to można i należy uczyć o tolerancji, orientacjach seksualnych oraz o miłości. Skoro dzisiaj przeszkadza definicja słownikowa homoseksualizmu, to po objęciu władzy przez PiS słowo to zniknie ze wszystkich słowników. Według fanatyków jeżeli się o czymś nie uczy, to chroni się przed demoralizacją, a dane zjawisko przestaje istnieć. Nie ma gorzej demoralizacji niż zatajanie przed dzieckiem istnienia ludzi o odmiennych skłonnościach, wychowywania w atmosferze pogardy dla drugiego człowieka. Demoralizacją jest sianie nienawiści wobec ludzi tylko dlatego, że mają inne poglądy niż kościół. W kościele katolickim homofobia - niechęć do homoseksualistów jest zaletą, wiąże się z obroną rodziny, wiary i polskości. Nienawiść do homoseksualistów, wyzywanie ich, podżeganie do agresji, ubliżanie tym ludziom to wręcz fundament katolickiej nauki o rodzinie. Oczywiście wszystko pod płaszczykiem troski o duszę i zbawienie. Sodomia - katolicka nazwa homoseksualizmu, to grzech. Jak mówią biskupi- nie potępiają człowieka, tylko akty homoseksualne. Potrzeby seksualne są cechą ludzkiej osobowości, są naturalne, więc potępianie seksualności (poza przestępstwami seksualnymi: gwałt, pedofilia) jest potępieniem człowieka jako jednostki, która realizuje swoje potrzeby seksualne zgodnie ze swoją orientacją. Trzeba być pozbawionym resztek rozumu, aby w neutralnej definicji słownikowej widzieć homopropagandę.

wtorek, 2 czerwca 2015

Apel do Prezydenta Komorowskiego o referendum światopoglądowe.


Stało się, sprawdziły najczarniejsze sny rozsądnie myślących ludzi - Andrzej Duda został Prezydentem. Na szczęście do jego zaprzysiężenia jest jeszcze trochę czasu, który trzeba wykorzystać na obronę społeczeństwa przed dyktaturą katolicką, którą zafunduje Polsce Andrzej Duda. Ludzie popierający Dudę tłumaczyli, że głosowali na niego nie ze względu na poglądy, ale na złość urzędującemu Prezydentowi, któremu zarzucali wpadki w dyplomacji, brak znajomości polskiej ortografii i języków obcych, podniesienie VAT-u i reformę emerytalną. Niestety, głosujący na Dudę nie zauważyli, że oddając na niego głos przekreślają prawa obywatelskie. Prezydent-elekt co prawda obiecuje dialog,nawet z gejami, obniżenie wieku emerytalnego i podwyższenie kwoty wolnej od podatku. Są to oczywiście gruszki na wierzbie. Tak naprawdę czeka nas 5 lat dyktatury kościoła katolickiego, a z obietnic wyborczych nic nie zostanie. Polacy, muszą otrząsnąć się i nie mogą dopuścić do władzy PiS-u. Na razie trzeba wszystko, aby zablokować pomysły Dudy z zakazem in vitro, badań prenatalnych, antykoncepcji awaryjnej i aborcji. Głos narodu może pokrzyżować panu Dudzie plany. Jest konieczne przeprowadzenie referendum światopoglądowego, w którym Polacy dokładnie określą swój światopogląd. Prezydent Komorowski powinien w ostatnich tygodniach swojego urzędowania rozpisać referendum, nie o JOW-ach, gdzie 80% Polaków nie ma pojęcia , czy są JOW-y, ale w sprawach światopoglądowych, które dotyczą każdego obywatela. Przykładowy zestaw pytań: 1) Jak powinna wyglądać ustawa antyaborcyjna?: a) powinna pozostać bez zmian b) powinna zostać zaostrzona (całkowity zakaz aborcji) c) powinna zostać zliberalizowana (aborcja na życzenie do 10 tygodnia ciąży) 2)Czy popiera Pan/Pani metodę in vitro jako sposób leczenia niepłodności? TAK/NIE 3) Czy popiera Pan/Pani prawo farmaceuty do klauzuli sumienia (odmowy sprzedania środków antykoncepcyjnych)? tak/nie 4) Czy lekcje religii powinny odbywać się w publicznych szkołach? tak/nie 5) Czy popiera Pan/Pani legalizację związków partnerskich? tak/nie Takie referendum jest szansą dla obu stron do dyskusji i na przedstawienie swoich poglądów społeczeństwo. To jedyna możliwość obrony praw obywatelskich przed zakusami kościoła i jego politycznych sojuszników. Wyniki referendum są wiążące, jeżeli zagłosuje ponad 50% uprawnionych. Do referendum światopoglądowego pójdą przedstawiciele obu opcji, ponieważ będzie im zależało na wygranej swojego światopoglądu. Referendum światopoglądowe jest na rękę zarówno prawicy, jak i lewicy, pozwoli na przywrócenie spokoju w państwie. Politycy przestaną szukać tematów zastępczych, zajmą się gospodarką ,kulejącą służbą zdrowia i oświatą. Przy okazji będzie wiadomo, czy deklarowany katolicyzm przez 88% obywateli wiąże się z przestrzeganiem kościelnych nakazów, czy jest jedynie rodzinną tradycją. DRODZY POLITYCY, POZWÓLCIE POLAKOM WYPOWIEDZIEĆ SIĘ W SPRAWACH NAJWAŻNIEJSZYCH - ŻYCIA PRYWATNEGO I SUMIENIA. NIE DECYDUJCIE ZA NAS PODPUSZCZANI I SZANTAŻOWANI PRZEZ KOŚCIÓŁ KATOLICKI.

poniedziałek, 18 maja 2015

Dlaczego nie zagłosuję na Andrzeja Dudę


Spodziewałam się takiego wyniku I tury, typowałam przewagę Komorowskiego. Wygrana Dudy to duży szok. Rozumiem chęć zmiany wśród narodu polskiego. Komorowski naraził się wielu osobom -podpisał ustawę wydłużającą wiek emerytalny i podnoszącą podatek VAT. Trzeba mu zapisać na plus inicjatywy prorodzinne i podpisanie konwencji antyprzemocowej, czym jak wiemy naraził się episkopatowi. Nie zagłosuję na Andrzeja Dudę, ponieważ zgodnie z Konstytucją Prezydent powinien stać na straży suwerenności państwa polskiego. Andrzej Duda podkreślając wszędzie swój katolicyzm i obwieszczając, że w kwestiach światopoglądowych zgadza się z episkopatem zagraża suwerenności państwa. Jego rządy mogą doprowadzić do faktycznej władzy biskupów, którzy co jakiś czas przypominają, że władza ignorująca prawo boże (czytaj żądania biskupów) prowadzi do degradacji narodu. Prezydent Komorowski słusznie mówi, że nie chce być sędzią ludzkich sumień, chce zachować neutralność i umożliwić obywatelom wybór stylu życia. Pan Duda daje do zrozumienia, że jest zwolennikiem władzy episkopatu i wprowadzenia w życie wszelkich wymysłów panów w purpurach - oczywiście dla ochrony życia, zachowania tradycji narodu i dla dobra Polaków. Pan Duda zamierza stworzyć państwo wyznaniowe czemu trzeba powiedzieć stanowcze NIE. To nie są wybory przewodniczącego episkopatu, ale wybory Prezydenta Polski, którzy ma stać na straży wolności obywatelskich i suwerenności państwa, a nie poddawać kraj urojeniom biskupów. Dlatego 24 maja wybieram suwerenność i wolności obywatelskie. Znak X stawiam przy nazwisku obecnego Prezydenta. Pan Duda nie ma pojęcia o obowiązkach Prezydenta. Istnieje bardzo duże ryzyko, że będzie dogadzał kościołowi i ograniczy wolności obywatelskie. PiS nie jest partią demokratyczną. Niestety, ma na swoich sztandarach hasła socjalne, na co dają się nabrać Polacy. Warunkiem wolności człowieka jest posiadanie prawa do własnych decyzji i prawa do swoich zasad moralnych. Prawo kościoła nie może być prawem państwowym, tylko dlatego, że biskupi postraszą polityków, że sprzeciw wobec ich władzy będzie skutkował odmową przyjęcia kawałka opłatka o kulistym kształcie, zwanym w ich języku eucharystią, ciałem Chrystusa. Taki szantaż stosowali w kwestii konwencji antyprzemocowej, używają go przy in vitro. Obawiam się takich polityków, którzy dla opłatka gotowi są sprzedać wolności obywatelskie i wolność swojego kraju. Kochani politycy, nakupujcie sobie w grudniu opłatków od dziewczyn przebranych za aniołki i co niedzielę będziecie mogli zjeść kawałek, ale nie sprzedawajcie Polski za opłatek i rzekomą wolność Waszych katolickich sumień.

sobota, 7 lutego 2015

Wielka porażka kościoła


Wstałam w piątek rano i włączyłam telewizor. Wielkie było moje zdziwienie, kiedy na czerwonym pasku z pilnymi wydarzeniami zobaczyłam informację, że polski sejm zgodził się na ratyfikację konwencji antyprzemocowej. To wielki dzień dla Polski - nasz parlament po raz pierwszy nie przestraszył się biskupów i zrobił to, co oczekiwało społeczeństwo. Porażka kościoła w tak ważnej sprawie cieszy i wlewa w serce odrobinę nadziei, że elity w końcu zaczynają dostrzegać, że kościół za bardzo panoszy się w życiu publicznym i dyktuje zmiany prawne.Komentatorzy podkreślają, że kościół wywierając zbyt duży nacisk na posłów strzelił sobie samobójczego gola. Podczas debaty padały absurdalne argumenty o promowaniu homoseksualizmu, niszczeniu rodziny, narodu, religii i mordowaniu cywilizacji. Posłowie PiS nie przeczytali konwencji, powtarzali głupoty opowiadane przez biskupów. Po pierwsze nie da się promować homoseksualizmu, bo nie jest to towar, tylko jedna z orientacji seksualnych. Po drugie prawica i kościół powtarzają, że kościół broni rodziny i sprzeciwia się przemocy. Są oburzeni,że konwencja jako przyczyny przemocy wskazuje tradycję i religie uznające niższość kobiet. Odnosi się do głównie do islamu, gdzie wciąż praktykuje się wymuszane pedofilskie małżeństwa małych dziewczynek ze starszymi mężczyznami, gdzie młodziutkie żony (8-15 lat) są gwałcone i bite. Islam i tradycje plemienne w Afryce praktykują brutalne obrzezanie dziewczynek, w czasie którego część ofiar ginie. Stosowane są zabójstwa honorowe - kobieta uraziła honor męskiej części rodziny, bo ubrała się po europejsku, zakochała się w innym mężczyźnie niż wybrała dla niej męska część rodziny, czy została zgwałcona, więc jest zabijana przez braci, ojca, wujów. Wracając do katolicyzmu, oczywiście prawdą jest, że kościół prowadzi schroniska dla ofiar przemocy, ale z drugiej strony kobiet wciąż słyszą od księży, że muszą być z oprawcą, bo związek małżeński jest święty i nierozerwalny, że dla dobra dzieci muszą znosić bicie. Kościół grzmi, że konwencja rodzinę uznaje za miejsce przemocy, a nie ma w niej mowy o pornografii i alkoholizmie. Pijaństwo, bezrobocie, frustracje, narkotyki są bezpośrednimi przyczynami przemocy. Jednakże pijany mąż nie bije swojego szefa, czy kolegi, ale żonę i dzieci. Wieloletni dramat rozgrywa się w rodzinie, a ofiarami przemocy są kobiety i dzieci niezależnie od wieku. Kilka dni temu przez media przetoczyła się historia ojca-pedofila, który zgotował piekło9 swoim dzieciom - gwałcił córki, z których jedna popełniła samobójstwo i 5 letniego syna. Działo się to w rodzinie. Przemoc ma miejsce w rodzinie, bez względu na to, czy rodzice mają ślub kościelny, cywilny, czy żyją w związku partnerskim. Przemoc dotyka kobiet, bo w wielu kręgach wciąż pokutują mity przekazywane z pokolenia na pokolenie, że tak jest świat ułożony, że mężczyzna bije żonę, bo ma zły dzień, jest pijany, ma problemy w pracy. Oczywiście, kobiety nadużywające alkoholu też wykazują agresję wobec swojej rodziny. Kościół uważa się za przeciwnika przemocy w rodzinie. Słowa z ostatniej katechezy papieża, który zachwycał się nad cudownym postępowaniem ojca, który dyscyplinuje syna biciem, ale najważniejsze, że nie uderza w twarz zaprzeczają tezom obrońców kościoła o jego antyprzemocowym charakterze. Kościół, który ustami swojego szefa opowiada się za biciem dzieci nie może być uznawany za poważnego partnera w dyskusji na temat konwencji antyprzemocowej. TRZEBA TO WRESZCIE WYKRZYCZEĆ - KOŚCIÓŁ OPOWIADAJĄC ZA BICIEM DZIECI, JAKO PODSTAWOWYM PRAWEM RODZICÓW DO WYCHOWANIA, POPIERA PRZEMOC DOMOWĄ. PRZEMOC WOBEC DZIECI JEST RODZAJEM PRZEMOCY DOMOWEJ. Jeżeli tak ma wyglądać katolicka tradycja, rodzina, w której dopuszczalne jest bicie dzieci, to ta konwencja faktycznie zagraża kościelnej wizji świata. Dziecko bite jest poniżane, wyrasta na dorosłego bijącego najbliższych. Kościół aprobatą bicia dzieci przyczynia się do powiększania obszaru przemocy w rodzinie. Opowiadanie o rodzinie jako o domowym kościele pełnym miłości to bajeczka dla idiotów - nie ma miłości w rodzinie, w której bije się dzieci. Tłumaczenia Watykanu w kwestii słów papieża są idiotyczne. Zacytuję "sprawę skomentował już rzecznik Watykanu ks. Federico Lombardi SJ. Na pytanie „Radia Watykańskiego” odparł, że papież nie chciał nakłaniać rodziców, by bić dzieci. Sens jego wypowiedzi jest zupełnie inny: Franciszek zachęcał rodziców, by „korygowali dzieci, ale ich nie poniżali”. Rodzice, kontynuował watykański rzecznik, są odpowiedzialni, by kierować swoje dzieci na właściwą drogę „z miłością i poszanowaniem dla ich godności”. Muszą im pomagać, tak, by rozwijały się w dobrą stronę. Odnalezienie odpowiedniego sposobu pouczania dzieci leży „w gestii odpowiedzialności dobrych rodziców” i zależy od sytuacji. Ks. Lombardi przekonywał też, że papież Franciszek cechuje się szczególną sympatią i miłością wobec dzieci, co jest przecież dla każdego wyraźne." Według Watykanu - bicie kieruje dzieci na dobrą stronę i zawiera w sobie poszanowanie godności. Większej bzdury dawno nie czytałam. Komentator, Paweł Chmielewski z Frondy broniąc słów Franciszka wysmarował takie zdanie: " Bo nie ma większego znaczenia, czy dziecku da się klapsa, czy nie – chodzi o to, by wpoić mu wartości, które konstytuują naszą chrześcijańską kulturę.". Zdaniem kościelnych komentatorów wpojenie chrześcijańskich wartości potomstwu usprawiedliwia przemoc w rodzinie wobec dzieci. A rzekomo religia katolicka jest antyprzemocowa, oparta na miłości do bliźniego i szacunku. Według redaktora Frondy przemoc wobec dzieci jest zgodna z tradycją i zdrowym rozsądkiem. Wymyślił termin odpowiedzialne uderzenie dziecka przez rodzica i lamentuje, że zwolennicy lewicy sprzeciwiają się biciu dzieci, które jest przecież świętym prawem rodzica, a popierają aborcję. Powyższe spostrzeżenie można odwrócić i zapytać, jak to jest, że skrajni katolicy lamentują nad zapłodnioną komórką jajową, a popierają bicie dzieci? Co roku 150 kobiet i kilkaset dzieci ginie w wyniku przemocy domowej, pozwolenia na przemoc i takich bredni, że bicie dziecka jest realizacją prawa rodzica do wychowania zgodnie ze swoją religią. Przeciwnicy konwencji podkreślają, że w Polsce są wystarczające mechanizmy chroniące kobiety przed przemocą, a problem przemocy nie dotyczy jedynie domu. Niestety, nie ma procedur szybkiego reagowania i oddzielania sprawcy od ofiar. Wręcz przeciwnie, nawet niektórzy policjanci bagatelizują problem i nie przyjmują zgłoszeń. Kobiety latami nie zgłaszają swojego koszmaru, nie wiedzą, gdzie udać się po pomoc. Z tego faktu wynika najmniejszy procent poszkodowanych kobiet w badaniu europejskim. Polki są wychowane w przekonaniu, że facet ma prawo bić, bo taka wiekowa tradycja - skoro on zarabia na dom, to żona ma być posłuszna i nie może donieść na męża, że ją bije. Od pokoleń Polki wychowywane są w przekonaniu o nierozerwalności małżeństwa i konieczności trwania w związku , nawet jeżeli ona i dzieci są ofiarami przemocy. Warto przy okazji zauważyć, że w kościele można uzyskać unieważnienie małżeństwa z powodu stosowania antykoncepcji, ale nie z powodu przemocy domowej. Stosowanie antykoncepcji jest działaniem przeciwko rodzinie, małżeństwu i życiu, natomiast przemoc zwłaszcza wobec dzieci jest uznawana za prawo do wychowania. Chore i nienormalne. Formą przemocy wobec kobiet jest zmuszanie ofiar gwałtu do rodzenia, zakaz stosowania antykoncepcji awaryjnej, nawet w takim przypadku. Dla kościoła ważniejsza jest potencjalna zapłodniona komórka jajowa niż cierpienie kobiety. Po wspaniałym dla kobiet głosowaniu w sposób obrzydliwy zachowali się polscy biskupi. Oddam głos rzecznikowi Episkopatu "To jest naruszenie podstawowych zasad cywilizacyjnych - ubolewa rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. Józef Kloch. - Nie rozumiem postaw wielu posłów, co do których wydawało mi się, że moglibyśmy na nich liczyć. Okazało się, że zawiedliśmy się - komentował. ks. Kloch stwierdził, że posłowie zignorowali zdanie Episkopatu Polski, ale również Watykanu." Kler wyobraża sobie, że nauka kościoła ma być podstawą prawa i ma prawo wymagać od posłów wierności Watykanowi. Posłowie mają być ich służącymi - oni panowie i władcy dyktują prawo, bo mają jakieś boskie (czyt. watykańskie wytyczne). Jestem oburzona. Tym bardziej cieszę się,że polscy posłowie sprzeciwili się kościołowi. To wielki akt odwagi z ich strony. Dziękuję posłom PO i lewicy. Episkopat znów pokazał na czym polegać rozdział kościoła od państwa - państwo do kościoła nie ma nic, ma tylko finansować fanaberie biskupów, natomiast kościół może ingerować w życie obywateli i prawo nazywając to współpracą dla dobra społeczeństwa, przyjaznym współdziałaniem. Przyjaznym dla kogo> Bo na pewno nie dla państwa i społeczeństwa. Guzik mnie obchodzi, czy konwencja wprowadza gender, inne role płciowe, najważniejsze,aby stworzyła elementy wychowania i edukacji równościowej z poszanowaniem różnych odmian rodziny. Konwencja nie niszy naturalnej rodziny- związku kobiety i mężczyzny oraz dzieci, ale jeszcze wzmacnia ją, bo walczy z przemocą w rodzinie. Kościół uważa , że konwencja zagraża małżeństwu i demografii. Prawda jest taka , że konwencja broni małżeństwa, ale zdrowego bez przemocy, bo tylko w takiej rodzinie można wychować dzieci na szczęśliwych ludzi. Nie chcę , aby w Polsce dzieci rodziły się tylko po to, aby oglądać jak rodzice biją się i zbierać cęgi w imię uczenia wartości chrześcijańskich. Każdy człowiek bez względu na płeć i wiek zasługuje ma miłość, szacunek i życie bez strachu przed pobiciem w własnym domu, w swojej rodzinie przez pijanego męża lub sfrustrowaną matkę. Każdy człowiek ma prawo do godności, nietykalności cielesnej, do ochrony przed poniżeniem. Bicie, gwałty, wykorzystywanie ekonomiczne poniżają i w rodzinie nie mogą mieć miejsca. Nie można mówić o obronie rodziny, w której panuje patologia w postaci przemocy. Paranoją kary w zawieszeniu za przemoc domową. Tylko wieloletnie wyroki, leczenie sprawców oraz antyprzemocowa edukacja najmłodszych mogą pomóc w ograniczeniu zjawiska. Kościół usprawiedliwia przemoc biedą, bezrobociem, kulturą pornografii, prawem rodziców do wychowania. To niebezpieczne i dlatego trzeba głośno mówić, że wszystkie piękne słowa o tym, jak to kościół jest przeciwko przemocy są fałszem. Cieszę się, że kościół przegrał głosowanie i zwyciężył zdrowy rozsądek oraz poczucie odpowiedzialności za los ofiar.

niedziela, 16 listopada 2014

Zawłaszczanie pojęcia rodziny


Przeglądając katolickie media można wysunąć wniosek, że istnieje jakiś jeden właściwy model rodziny: kobieta i mężczyzna po katolickim ślubie [tak zwane małżeństwo sakramentalne} i gromadka dzieci. Celem owego małżeństwa jest otwarcie na życie /- czytaj: spłodzenie jak największej liczby dzieci.Owej idealnej rodzinie zagraża współczesny świat: antykoncepcja, in vitro, związki partnerskie, zakaz bicia dzieci,równość kobiet i mężczyzn, urlopy tacierzyńskie, ćwiczenie ortograficzne z diabełkiem, brak wartości chrześcijańskich w podręczniku dla pierwszaków. Kościół zawłaszczył wizję rodziny. Każda inna opcja: małżeństwo świeckie, związek bez ślubu, związek osób homoseksualnych, samotne rodzicielstwo to zboczenie,wyuzdanie, rozpusta,degradacja rodziny, zagrożenie. Kościół przetacza badania sugerujące, że związki bez ślubu kościelnego powodują depresję, samobójstwa. Z kolei wiara pomaga umocnić związek, bo wśród wierzących par jest więcej dzieci i mniej rozwodu. Osoby mające pięcioro dzieci raczej nie rozwiodą się ze względów finansowych{alimenty to za duży wydatek}. Nie oznacza to, że taka rodzina jest szczęśliwa, że nie ma tam przemocy i innych patologii. Religijne kobiety, zwłaszcza , jeżeli są na utrzymaniu męża i nie pracują, latami znoszą upokorzenia, bicie i milcząco przyzwalają na znęcanie się na dziećmi. W tych przypadkach w grę wchodzi nie tylko przemoc fizyczna , ale także uzależnienie ekonomiczne. Oczywiście jest wiele małżeństw dobrych bez przemocy. Sakrament nie gwarantuje trwałości małżeństwa, co widać po zwiększającej się liczbie do sądów biskupich o unieważnienie małżeństwa. Swoją drogą w kościele łatwiej unieważnić małżeństwo z powodu braku otwartości na życie{stosowania antykoncepcji} niż z powodu przemocy w rodzinie. Zastanawiam się kto dał kościołowi prawo do określania, co jest właściwym wzorcem rodziny i do wartościowania rodzin. Normalna rodzina to rodzina bez przemocy, w której panują miłość, szacunek i bezpieczeństwo. Sakrament nie ma żadnego znaczenia. Kościół niszczy rodzinę nie akceptując innych form niż sakramentalne małżeństwo. Więcej dzieci rodzi się w krajach, w których legalne są związki partnerskie, a kobiety mają szeroki dostęp do antykoncepcji. Aby rodzina rozwijała się musi mieć zapewnione bezpieczeństwo socjalne i dostęp do tanich mieszkań. Pomógłby zerowy VAT na artykuły dziecięce i podręczniki. Rozbawił mnie ostatnio tekst jednego z redaktorów Frondy, który ubolewał nad katastrofą rodziny w Szwecji. Owa katastrofa polega na tym, że ludzie nie czują związków z religią i na braku możliwości dania dziecku klapsa i pociągania za ucho. Dla autora rodziną patologiczną jest nowy związek po rozwodzie i związki homoseksualne. Dramatem Szwedów jest według katolickiego redaktora, dobrobyt /- wysokie pensje, niskie bezrobocie, wysoki stopień przedsiębiorczości. Oddajmy głos autorowi "Można więc z dużym prawdopodobieństwem obronić tezę, że to właśnie dobrobyt jest jedną z przyczyn upadku moralnego i społecznego w tym kraju. Ludzie opływający w dostatek, myśląc, że zawdzięczają go wyłącznie sobie (czy państwu), odwracają się od religii i giną w zaspokajaniu swoich egoistycznych zachcianek" Redaktor uważa Szwecję za moralny kraj trzeciego świata. W Polsce mamy za to religijność na bardzo wysokim poziomie i najniższe pensje w Unii Europejskiej. Mamy nędzę, ale duchowo jesteśmy bogaci- w końcu mamy na straży moralności kościół katolicki, który mówi Polakom , jak mają się kochać, jaką rodzinę zakładać. Pouczają, choć sami zobowiązani są do celibatu. Szwecja jest bogata, bo nie płaci haraczu kościołowi, nie finansuje religii w szkołach, a pieniądze , które miałaby przeznaczyć na kapelanów w szpitalach, woli przeznaczyć na zatrudnienie personelu medycznego. Jakoś Szwedzi nie emigrują do katolickiego raju , Polski , wolą swój bogaty kraj bez Boga i kleru. To w Szwecji rodzi się najwięcej dzieci i to pomimo"rozpadu rodzin" i zakazu bicia dzieci. Fronda śledzi wszystkie nowinki odnośnie promowania antykoncepcji i oczywiście wszelkie inicjatywy ułatwiające dostęp do antykoncepcji nazywa niszczeniem rodziny i"walką z ludzką seksualnością w takiej formie, w jakiej została ustanowiona przez Pana".. Nie wiem w jaki sposób antykoncepcja miała niszczyć rodzinę. Płodności też nie niszczy, a jedynie okresowo ją wstrzymuje. Kościół katolicki zawłaszczył pojęcie rodziny. Zauważmy, że ilekroć mówi się w mediach o rodzinie, to mamy do czynienia z wizją kościelną. Inne grupy światopoglądowe nie mówią o rodzinie, bo obawiają się oskarżeń o katolicyzm. Tymczasem rodzina to więzi, to ludzie, których łączy pokrewieństwo lub uczucia, ludzie będący ze sobą w związku, mający dzieci. Wiara nie ma żadnego znaczenia dla istnienia rodziny. Przydałoby się , aby przywrócić rodzinę w dyskusji społecznej nie tylko w odniesieniu do konserwatyzmu. Rodzina w ujęciu laickim jest wolna od religijności i terroru naturalnego planowania rodziny, opiera się na szacunku, miłości , zrozumieniu i partnerstwie. Nie ma hierarchii, głowy rodziny,modlitwy - panuje równość, wzajemne wsparcie, bezpieczeństwo, rozmowa, zrozumienie drugiej połówki i dzieci. Nie można ciągle pozwalać na fałszowanie obrazu rodziny, na upokarzanie małżeństw świeckich, par decydujących się na in vitro, związków partnerskich. Świat zmienia się - ludzie tworzą różne modele rodziny, które powinny mieć takie same prawa jak małżeństwa. Rodzina jest wspólnotą, podstawową komórką rodzinną, niezbędną dla wychowania potomstwa, co nie oznacza, że jedynym dopuszczalnym modelem rodziny jest katolickie małżeństwo. Wiara nie wychowa dzieci, nie nakarmi rodziny, nie zapewni podręczników, nie zapłaci czynszu. Mówienie, że podstawą rodziny jest wiara jest zwyczajnym kłamstwem. Podstawą rodziny są kochający się ludzie. Rodzina jest wartością uniwersalną i nie może być zawłaszczana przez jedną instytucję, która nie jest rodzinna w swoich założeniach. Celibat, popieranie bicia dzieci, liczne przypadki molestowania nieletnich, agresja wobec innowierców i niewierzących nie mają nic wspólnego z wartościami ewangelicznymi i rodzinnością.

sobota, 15 listopada 2014

Wiecznie obrażone uczucia religijne katolika


Od kilku tygodni przez media przetaczają się informacje o urażonych uczuciach religijnych fanatycznych katolików. Są to błahostki, np:w rządowym podręczniku dla pierwszaczków nie ma obrazków z krzyżem i kościoła, a jako rodzina przedstawiane są fikcyjne, bajowe stwory, typu: smoki. O, zgrozo zwierzęta mówią. Brakuje odwołania do wartości chrześcijańskich Brak obrazków z krzyżem, zdaniem fanatyków religijnych zagraża polskiej tradycji i rodzinie , które w naturalny sposób są powiązane z kościołem. Oznacza to ignorowanie prawa rodziców do wychowania dzieci ze swoją wiarą. W tym miejscu trzeba fanatykom przypomnieć zapisy polskiej Konstytucji, które gwarantuje prawo do nieujawniania swojej religii i zakazuje zmuszania do praktyk religijnych. Umieszczanie wszędzie, nawet w podręczniku do kształcenia ogólnego, symboli religijnych jest zmuszaniem do ujawnienia wyznawanej religii i pewnego rodzaju wymuszeniem udziału w praktykach religijnych. Nie ma to nic wspólnego z prawem rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoim światopoglądem, a wielu przypadkach wręcz łamie powyższe prawo. Trzeba powiedzieć wprost - podręcznik ma służyć wszystkim uczniom, również tym, których wychowują rodzice niezaangażowani religijnie. Poza tym nie jest to książka do religii, żeby przy omawianiu sposobu spędzania wolnego czasu musiała być wizyta w kościele. Pobyt w świątyni powinien być omawiany na religii!!!! Bzdurne są stwierdzenia, że w każdej dziedzinie życia trzeba uwzględniać katolicyzm. WYCHOWANIE RELIGIJNE TO OBOWIĄZEK WIERZĄCYCH RODZICÓW, A NIE SZKOŁY. TREŚCI CHRZEŚCIJAŃSKIE NIE MUSZĄ ZNAJDOWAĆ SIĘ W PODRĘCZNIKACH DO KSZTAŁCENIA OGÓLNEGO. Krajowych katolików obraża jeden z podręczników do języka polskiego. Czym zawiniła książka? Ćwiczeniem ortograficznym, w którym pojawiła się postać diabełka i dziewczynki i o, zgrozo diabełek obiecał dziewczynce uzdrowienie braciszka w zamian za duszę. Młodego diabełka za zażądanie duszy w zamian za uzdrowienie skrytykował ojciec diabeł /- za uzdrowienie nie można żądać duszy. Biskupi i katolickie media wyrażały oburzenie. Ich zdaniem to oswajanie dzieci ze złem i demonami, otwieranie uczniów na działanie Szatana. Przypominam, że kościół w XXI wieku wmawia ludziom opętania i kasuje spore pieniążki za usługi egzorcystów. Oczywiście ćwiczenie jest atakiem na rodzinę i katolicką wiarę - w końcu uzdrawiać mogą jedynie święci, do których wizerunku trzeba modlić się. Ostatnio Fronda i Gość Niedzielny ogłosili, że tylko modlitwa uzdrawia z jąkania, a Polska wygrała z Gruzją , bo katolicy modlili się do św. Huberta. Wiara w uzdrowienia przez świętych to taka sama dziecinada jak uzdrowienie braciszka przez diabełka. PODRĘCZNIKI POWINNY BYĆ NEUTRALNE ŚWIATOPOGLĄDOWO -ELEMENTY RELIGIJNE NALEŻY OGRANICZYĆ DO NAJWAŻNIEJSZYCH MOTYWÓW LITERACKICH, NP: Stworzenie świata według Biblii, a katechizacja powinna się odbywać jedynie na religii. Wsadzanie wszędzie symboli religijnych i ewangelizacja przestrzeni publicznej jest złamaniem wolności wyznania, naruszaniem prywatności i niedopuszczalnym tworzeniem państwa wyznaniowego. Pod koniec października, jak co roku, skrajnych katolików obraża Halloween. Tym razem bojkotowali sieć Makro , która ośmieliła się sprzedawać artykuły związane z tym świętem. Katolicy uważają, że to święto diabła i szkodzi psychice,jest początkiem opętania. Radzą, aby dzieci przychodzące po cukierki pytać o spowiedź, o Chrystusa, na siłę ewangelizować. Jest rzeczą oczywistą, że siłowa ewangelizacja osób, które tego sobie nie życzą narusza ich prawa osobiste, jest zagrożeniem dla ich indywidualizmu i wolności. Zakazywanie Halloween to nic innego jak zawłaszczanie przestrzeni publicznej przez kościół, zmuszanie otoczenia do akceptacji jedynie słusznych wartości katolickich, zamach na kulturę masową i prawo ludzi do świętowania tego czego chcą. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby po balu przebierańców na Halloween pójść na groby. Wspomniane święta nie wykluczają się -/ Halloween jest radośniejszą wersją spotkania ze zmarłymi. W wielu kulturach na grobach organizuje się rodzinne spotkania, jada się posiłek ze zmarłymi. W kulturze Słowian nie obca jest tradycja biesiadowania ze zmarłymi, wywoływania duchów. Zainteresowanym przypominam II cz."Dziadów". Nie są to praktyki szatańskie. Obrażanie się katolików o każdą formę zabawy niezgodną z wytycznymi biskupów jest żenujące. Szczytem żenady jest bojkot Empiku /- sieć odważyła się zatrudnić do reklamy świątecznej Nergala i p. Marię Czubaszek. Miłujący wszystkich, przepełnieni bożą miłością i Chrystusowym duchem wieszają psy na tych ludziach tylko za to, że mają inne poglądy niż hejtująca większość.Empik wyraźnie zaznacza, że nie chodzi o religijny aspekt świąt, ale o akt obdarowywania się prezentami. Katolikom warto przypomnieć, że nie tylko narodziny Chrystusa obchodzone są 24 grudnia i, że to kościół zawłaszczył święta pogańskie z okresu zimowego. Polskich skrajnych katolików obraził spot telewizyjny pokazujący życie lesbijek, które obdarzają siebie szacunkiem i miłością, tworzą szczęśliwy związek. Biskupi i katolickie media zauważyli w spocie znieważenie chrześcijaństwa i atak na katolicką rodzinę oraz sprzeciw wobec misji telewizji, która w myśl ustawy ma chronić wartości katolickie. Kazali wiernym słać protesty do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Przestraszeni wizją niszczenia rodziny wierni zapchali protestami skrzynkę prezesa telewizji. Tymczasem rodzinę można kształtować na wiele sposobów, które nie są gorsze od sakramentalnego małżeństwa. Z przytoczonych przykładów wynika jasno, że kościół dąży do coraz większych wpływów, do narzucenia swoich zasad całemu społeczeństwo. Wykracza poza konkordat. Nadużyciem jest krytykowanie przez biskupów podręczników do kształcenia ogólnego, narzucanie katolickiego systemu wartości, wytwarzanie w społeczeństwie atmosfery zagrożenia wiary i rodziny, nawoływanie do nienawiści i atakowania o innym światopoglądzie lub odmiennej orientacji seksualnej. Jakiekolwiek nawiązanie do religii i krytyka funkcjonariuszy kościoła jest obrazą uczuć religijnych. Uczucia polskiego, skrajnego katolika można obrazić poprzez pozytywne wypowiedzi na temat zagadnień krytykowanych przez kościół. Obraża się skrajnych katolików popierając in vitro, związki partnerskie, bawiąc się w Halloween, czy w Andrzejki. Jeżeli przedstawiciele kościoła wyzywają ateistów, wzywają do przemocy względem osób o innym poglądzie to jest to ewangelizacja i wolność słowa

niedziela, 31 sierpnia 2014

List pani Łucji o zgubnym wpływie npr na małżeństwo.


Kościół wychwala naturalne planowanie rodziny jako metody bezpieczne, pogłębiające więź małżonków, uczące wzajemnego szacunku, pozwalające żyć w pokoju i radości, uczące samoopanowania, odpowiedzialności, pracy nad sobą i wyzwalające z egoizmu, którego żaden człowiek nie jest przecież pozbawiony. To postępowanie według jakiegoś bożego planu, które ma zapewnić człowiekowi szczęście. Tyle mówi kościelna propaganda. Życie pokazuje coś zupełnie odmiennego. Do jednego z katolickich mediów napisała 22 letnia mężatka, z dwuletnim stażem, której naturalne planownie rodziny burzy małżeńskie szczęście. Zastanawia się dlaczego nie może razem z tymi metodami używać prezerwatywy?. Oddajmy głos młodej kobiecie. "Wiem, że takie pytania były zadawane milion razy, ale ja jednak bym chciała znów wrócić do tematu prezerwatyw i NMPR. Jesteśmy młodym małżeństwem (mamy po 22 lata) i od 2 lat jesteśmy małżeństwem, jednak cięzko stwierdzić ile to nasze małżeństwo potrwa właśnie przez NMPR. Mieszkamy razem z moimi teściami w 2 pokojowym mieszkaniu, ale zbieramy na własne mieszkanie, jednak biorąc pod uwage naszą sytuację finansową będziemy mogli je kupić (oczywiscie na kredyt) najprędzej za jakieś 3-4 lata. O wynajmie nie ma mowy, bo wtedy wydając na nie pieniądze nigdy nie doczekamy się własnego mieszkania. Niby mamy swój pokój, ale ciężko nam się skupić na "zajęciu się sobą" jak ciągle ktoś przechodzi obok, to do kuchni, to do łazienki a słychac wszytsko przez drzwi, nawet dorbny szmer. Najgorsze jest to, że teściowie prawie nigdy nie wychodzą, a nawet jak to się zdarzy to akurat mam dni płodne... Już zdarzylo się tak nie raz, w koncu sami, ale nie możemy się nawet dotknąć... Najgorsze bylo teraz na początku czerwca, jak pojechaliśmy na tydzień do Chorwacji (w ramach "spóźnionej podróży poślubnej"). Chcieliśmy jechac w innym terminie ale nie dało rady z urlopami. I musiliśmy pojechać jak miałam dni płodne... Prosze sobie tylko wyobrazić. Morze, plaża, chwila intymności spokoju, a nie mozemy sie nawet do siebie zbliżyć... Mąż sflustrwany rozwiazył wieczorami krzyżówki i nawet sie do mnie nie odzywał, a ja wyłam z rozpaczy w łazience. I tak było co noc. Jestem załamana. Mąż jest na granicy wytrzymania, ja zresztą tez. Dlaczego nie mozemy użyć prezerwatywy (która nie wpływa na organizm jak tabletki i ni jak nie wpływa na dziecko)? Czytalam tłumaczenia że NMPR wzmacniają miłość, że uczą panowania nad własnym ciałem itp. Ale póki co to sama sie czuje jak niewolnik własnego ciała. Bo jak nazwać sytuacje jak staram sie tak ułożyć wszytskie plany byle mieć dni niepłodne? Jak musze podporządkować WSZYTSKO swojemu cyklowi? Rozumiem, że to uczy czekania i szacunku. ALe nie wspóżycie wcale i w rezultacie tylko złość i rozczarowania na prawde pogłębia miłosć? Na dziecko nie mozemy sobie na razie pozwolić, bo nigdy nie wyprowadzimy się od teściów, a mnie za ciąże czeka zwolnienie z pracy. Oczywiście chcemy mieć dzieci, ale za jakieś 3-4 lata jak już będziemy na swoim. Ale nie wiem czy będziemy, bo nie wiem czy moje małżeństwo sie do tej pory nie rozpadnie. Jakbyśmy uzywali prezerwatyw to moglibyśmy w końcu cieszyć się sobą jak młode małeżstwo, a nie czekac na coś co i tak nie następuje, a jak już, to na szybko, byle nikt nie słyszał... Na tym polegają NMPR ? Na tym że ciało człowieka panuje nad nim samym? Bo własnie tak się czuje... I nie pogłębia to w żaden sposób naszej miłości. Wręcz przeciwnie zabiją ją, zabija bliskość. Bo wtedy kiedy OBOJE tego pragniemy nie mozemy się dotknąć, a jak już możemy to albo nie ma okazji albo robimy to "na siłe". Wiem ze prezerwatywy nie dają 100% pewności. Ale szansa ze zajde w ciąże to 2% a jak jak będę współzyć w dni płodne to niemal 100%. Jeśli nawet prezerwatywa zawiedzie to wtedy przyjemiemy dziecko z radością, ale jednak to co innego niż świadomo współżycie w dni płodne". Żenująca jest odpowiedź redaktora, który ma klapki na oczach i próbuje wymusić na dziewczynie urodzenie dziecka - widzi jedynie bezsensowyny zakaz antykoncecpji, nie rozumie dramatu młodej pary. " Wyjdę pewnie na kogoś, kto nie potrafi współczuć, ale wydaje mi się, że sedno problemu tkwi nie w tym, że nie możecie współżyć, ale w tym w tym, że odwlekacie poczęcie dziecka. To dlatego podporządkowujecie wszystko dniom płodnym i nieplodnym. Gdybyście byli otwarci na życie, problemu by nie było. Wiem, uważacie że nie macie warunków. To nie zmienia jednak sytuacji, że problemem nie jest nauczanie Kościoła który zakazuje antykoncepcji, ale wasze odkładanie momentu poczęcia. Warto chyba jeszcze raz skalkulować, czy naprawdę nie możecie. Wedle polskiego prawa ciąża nie może być powodem zwolnienia. Zresztą pracą, z układami z teściami można jakoś pokombinować.... Tak mi się wydaje..." Młode małżeństwo, jak większość ludzi w ich wieku mieszka z rodzicami, nie ma warunków na powiększenie rodziny, nie może się cieszyć swoją intymnością, a jednocześnie chce żyć zgodnie z nauką kościoła. Ich pożycie seksualne legło w gruzach. Dodatkowym problemem jest zniewolenie kobiety przez naturalne planowanie rodziny i całkowite uzależnienie od śluzu i temperatury w pochwie. Całe ich życie podporządkowane jest cyklowi, nawet planowanie podróży. Oboje na tym cierpią, czują, że te metody zabijają ich miłość i bliskość. Czują się oszukani - przeżywają rozczarowania i złość, nie odczuwają pogłębienioa miłości. Chcą stosować prezerwatywy, aby nie być zależnym od cyklu. Czują, że obecenie ich współżycie to seks na siłę w momencie , kiedy pozwalają na to wykresy. Co radzi mi redakcyjny ekspert od seksu i antykoncepcji-aby nie odkładali poczęcia dziecka. Wmawia ludziom, że to przez brak otwartości na życie mają problemy, bo gdyby nie przejmowali się tak dniami płodnymi to byliby szczęśliwi. Ekspert pisze jedną ważną rzecz - Kościoła nie obchodzą problemy ludzi młodych, ma swoją stałą doktrynę, w której antykoncecpja jest zła. To, co ludzie mają warunki nie jest istotne, ważna jest jakaś obsesja grzechu i utrudnianie małżeństwom życia - zniewalanie wiernych, uszczęśliwianie ich na siłę. List pani Łucji pokazuje, że npr -tak wychwalane przez kościół, niszczy związek, nie uczy szacunku, nie pogłębia miłości, a wręcz zabija to, co miłości najcenniejsze - spontaniczość, bliskość, zaufanie, wzajmne poszanowanie potrzeb seksualnych. Kościół zrobił tym ludziom ogromną krzywdę. Między bajki można włożyć zapewniania kościoła, że npr nie ma nic wspólnego z biznesem. NAawet w Polsce jest kilka stowarzyszeń promujących npr, trenerzy tych metod zarabiają na tym spore pieniądzy, a w największych miastach powstają przychodnie naturalnego planowania rodziny, w których wizyty darmowe nie są. Npr to rodzaj kościelnego lub przykościelnego biznesu. Nie ma to nic wspólnego z troską o ekologię i małżeństwo, czy poczęte życie. Organizacje związane z kościołem, nawet jeżeli prowadzone są przez osoby świeckie nie robią niczego w za darmo. Co można doradzić takim parom jak Łucja i jej mąż? Aby postępowali zgodnie ze swoimi planami, nie przejmowali się wymysłami kościoła i stosowali prezerwatywy. Szkoda niszczyć związek, aby stosować się do urojeń zawartych w papieskich encyklikach, które nie mają nic wspólnego z duchem wiary. Nie można pozwolić na to, aby kościelne ograniczenia, straszenie niszczą najpiękniejszą relację, jaką stworzył człowiek - miłość. Istotne wydaje się sformułowanie "otwartość na życie" - nie chodzi tutaj jedynie o przyjęcie dziecka do rodziny, o nie dokonywanie aborcji, ale o nieskuteczność metod naturalnego planowania rodziny. Kobieta i mężczyzna są całkowicie podporządkowanie jej cyklowi i wahaniom hormonalnym. Okoliczności, które zakłócają i tak mizerną skuteczność npr jest sporo: nieprzespana noc, praca na zmianę, choroba, wyjazd, nawet wypicie odrobiny alkoholu,leki,uprawianie sportu. Kobieta w tych metodach jest przedmiotem, rodzajem nagrody dla męża za cierpliwość - ma być dostępna w określone dni i zawsze gotowa na ciążę. Jej odczucia i plany, czy sytaucja rodzinna nie mają żadnego znaczenia. Oczywście znajdzie się wiele par zadowolonych z npr, wiele opinii pozytywnych , pisanych głównie przez zarabiających na tym trenerów.