VigLink

Witam i zapraszam

sobota, 31 marca 2018

Słowiańska Wielkanoc - JARE GODY


Tradycja zawsze była dla Słowian spoiwem. W okazji Wielkanocy, trzeba przypomnieć o prawdziwych korzeniach świąt. Materiał kopiuję ze strony https://www.slawoslaw.pl/tradycyjna-poganska-wielkanoc/ Poganie na przełomie marca i kwietnia hucznie świętowali rozpoczęcie wiosny, początek zmartwychwstawania odradzającej się po zimie przyrody. My Słowianie mamy swoje Jare Gody – czas nadejścia Jaryły i żegnania się z Marzann, który świętować należy od dnia równonocy wiosennej. Pora równonocy wiosennej była ważnym punktem pogańskiego kalendarza liturgicznego – od jej przyjścia dzień ponownie jest dłuższy od nocy, światło zaczyna wygrywać nad ciemnością. To zatem powód do radosnego świętowania, podobnie jak w wypadku zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Wśród Germanów dzień równonocy wiosennej nazywany był świętem Ostary, germańskiej bogini wiosny i płodności, która wśród Anglosasów ma imię Ēostre. To właśnie od imienia tej bogini językoznawcy wyprowadzają wyraz Easter, angielską nazwę Wielkiejnocy. Współczesne obchody Wielkanocy na słowiańskiej ziemi to zatem pomieszanie pogańskich obrzędów z różnych części świata z chrześcijańską symboliką, z niewielką domieszką zwyczajów, które z kultury pogańskiej nie zostały zapożyczone. Prześledźmy zatem współczesne tradycje w poszukiwaniu mniej lub bardziej zapomnianego pogańskiego rodowodu... Ozdabianie jajek Wszyscy znamy pisanki – malowane na rozmaite sposoby jajka będące obecnie chyba najbardziej sztandarowym symbolem świąt wielkanocnych. Zwyczaj zdobienia jaj jest bardzo stary i był znany w wielu różnych regionach świata, np. w sumeryjskiej Mezopotamii, w Cesarstwie Rzymskim lub w Egipcie. W wypadku Słowian tradycje związane z jajkami bez wątpienia sięgają czasów przedpiśmiennych. Świadczy o tym chociażby samo słowo pisanka, w którym rdzeń pis- nawiązuje jeszcze do malowania, nanoszenia rozmaitych barw na powierzchnię skorupek, por. pstry, pstrokaty jako określenia wielobarwności. Najstarsze znane polskie pisanki zostały odkryte przez archeologów na opolskiej wyspie Ostrówek. Ich powstanie datuje się na koniec X wieku. Ówczesne jajka barwiono za pomocą łupin cebuli lub ochry, zaś wzory na nich kreślono z pomocą roztopionego wosku, który był nanoszony na skorupki przed barwieniem. Współcześnie zdobione jajko niejedno ma imię. Mamy zdobione ostrymi narzędziami drapanki, a także barwione naturalnymi metodami kraszanki. Do rysowania po jajkach używamy dziś nie tylko roztopionego wosku, ale też szpilek, igieł, słomek, drewienek i innych cienkich przedmiotów. Co więcej, jajka zdarza nam się też zdobić skrawkami papieru bądź tkanin, czego najlepszym dowodem są oklejanki i nalepianki. Współcześnie w zasadzie jedynym ograniczeniem zdaje się być wyłącznie ludzka fantazja, przez co nie ma się co dziwić temu, że twórcy wielkanocnych jajek niejednokrotnie zaskakują nas swą pomysłowością. Kościół Katolicki wtórnie skojarzył jajko ze zmartwychwstałym Jezusem, lecz nie ulega wątpliwości, że pierwotna symbolika jajka wiązała z kultem płodności: budzeniem się przyrody i powstawaniem nowego życia. Jajko symbolizuje również początek kosmosu, całego otaczającego nas świata. Wiąże się je z kultem solarnym, czego konsekwencją jest zdobienie dawnych jaj symbolami solarnymi, m.in. rozmaitymi wariacjami swastyki. Jak zatem widać jajko stanowi jeden z najbardziej pozytywnych symboli naszej kultury. Dawni Słowianie podczas obchodów Jarych Godów obdarowywali się kraszankami, chcąc w ten sposób obdarzyć się witalnością i pomyślnością w nadchodzącym roku wegetacyjnym. Współcześnie gdzieniegdzie dzielimy się jajkiem, po to by zesłać na siebie nawzajem życiodajną moc. W gruncie rzeczy niewiele się zmieniło. Podobną symbolikę ma stadium późniejsze zapłodnionego jajka, inny wielkanocny symbol – wykluty kurczaczek, który może być dodatkowo odwołaniem do słowiańskich wierzeń o zaświatach W wielu pogańskich wierzeniach duszę ludzką wyobrażano sobie pod postacią ptaków. U Słowian dusze te wracały na wiosnę na ziemię pod postaciami ptaków. Moc baziowych gałązek Współcześnie tradycje palm wielkanocnych wiąże się z wjazdem Jezusa Chrystusa do Jerozolimy, podczas to którego witano zbawiciela oliwnymi bądź palmowymi gałązkami. W rodzimej kulturze rola wspomnianych gałązek przypadła wierzbowym witkom, którym w słowiańskiej kulturze od dawien dawna przypisano magiczne znaczenie. Wierzba to drzewo kojarzone wśród Słowian z płodnością i siłami nieczystymi. Na słowiańskiej ziemi był powszechnie praktykowany zwyczaj smagania wierzbowymi gałązkami w celu obdarzenia smaganego płodnością. W ten sposób kawalerowie uderzali panny oraz panny kawalerów. Co więcej, wzmacniającego organizm smagania nie szczędzono też hodowlanym zwierzętom, które dzięki temu mogły wydać na świat zdrowy i liczny miot potomstwa. Współcześnie zwyczaj ten delikatnym organizmom może wydawać się bolesny, jednak w kulturze ludowej od zawsze smagano się bardzo chętnie. Znane były nawet praktyki wzajemnego uderzania się wielkanocnymi palmami tuż po mszy w Niedzielę Palmową. Niemogący się uporać z tym zwyczajem zwierzchnicy Kościoła Katolickiego z czasem nadali mu nową symbolikę – smaganie się gałązkami jest wspomnieniem męczeństwa biczowanego Chrystusa. Zwyczaj zaklinającego płodność uderzania się wierzbowymi witkami najlepiej zachował się za sprawą dzisiejszego Śmigusa-Dyngusa, którego pierwszy człon nazwy wiąże się właśnie m.in. z energicznym śmiganiem witkami po ludzkim ciele. My Polacy znamy wyłącznie zwyczaj oblewania wodą, jednak smaganie kobiet w poniedziałek wielkanocny zdołało przetrwać wśród Czechów i Słowaków, por. czes. pomlázka i słow. sibacka. Przypuszcza się, że wśród Słowian wzajemne uderzanie się gałązkami miało określony porządek: wpierw panny biły kawalerów, zaś tydzień później kawalerowie bili panny. Konsekwencją takiego podejścia jest dziś wypadanie Poniedziałku Wielkanocnego na tydzień po Niedzieli Palmowej, która w kulturze ludowej jest nazywana także Wierzbną Niedzielą. Oblewanie wodą Skoro omówiliśmy już połowę śmigusowych rytuałów, to wypada sprawę dokończyć i powrócić do wspomnianego już polewania się wodą, które podobnie jak smaganie się witkami, miało zapewniać człowiekowi płodność i witalność. Co więcej, magiczny rytuał oblania się wodą przynosił czystość i zdrowie, umożliwiał komfortowe wejście w nowy cykl wegetacyjny. Mimo kapryśności wczesnowiosennej aury Słowianie wciąż chętnie oblewają się podczas Poniedziałku Wielkanocnego, zwanego też nieprzypadkowo Lanym. Poza Polakami wciąż chętnie oblewają się na Słowacji i Morawach, a także na terenie zachodniej Ukrainy. Współcześnie każdy oblewa każdego w jednym dniu, jednak dawniej, podobnie jak w wypadku smagania, zwyczaj ten rozdzielony był na dwa dni: kawalerskie i panieńskie. Współcześnie wielu ludzi krytykuje zwyczaj oblewania się wodą, traktując go jako uciążliwy dla człowieka, który w święta chce wyglądać po prostu ładnie. Dawniej jednak skrzętnie dbano o to, by magiczny kubeł wody dosięgnął każdego. Nawet najbardziej delikatne panny pilnowały tego, by nikt o nich nie zapomniał, gdyż taki brak zainteresowania mógł z czasem sprowadzić nie tylko staropanieństwo i bezpłodność, ale też złe zdrowie. Kościół Katolicki niebędący w stanie wyplewić tego zwyczaju z kultury ludu wtórnie skojarzył go z oczyszczającą mocą wody święconej. Wzajemne wizyty (włóczebne i pochody) Święta to czas składania sobie wzajemnych wizyt, nie tylko w gronie rodzinnym, ale też lokalnym. Współcześnie na wielu polskich wsiach wciąż jest kultywowany zwyczaj chodzenia po dyngusie, który wiąże się z wykupywaniem sobie pomyślności u gości przez gospodarza. Nazwa Dyngus wywodzi się od niemieckiego czasownika dingen oznaczającego czynność wspomnianego wykupienia się. Po słowiańsku zwyczaj ten nazywa się włóczebnym, zaś wędrujących gości nazywa się włóczebnikami. Gospodarz pomyślność u włóczebników mógł wykupić poprzez obdarowywanie ich malowanymi jajami oraz sowitym poczęstunkiem w postaci dobrego jadła i przedniego trunku. Jeśli tego nie zrobił, mógł sprowadzić na siebie bezpłodność, nieurodzaj w polu, choroby i inne złe rzeczy. Z tego powodu włóczebnikom odmawiało się bardzo rzadko. Zapewne też z tego powodu Poniedziałek Wielkanocny jest dziś przez niektórych nazywany złośliwie Zalanym Poniedziałkiem – obejście wszystkich domów we wsi wymagało od wędrujących bardzo silnego organizmu. Od pomyślności ich misji zależało jednak gospodarskie powodzenie, przez co pozostawali niestrudzeni w boju. Wspólne kultywowanie początku wiosny mogło też czasem przybrać formę lokalnych pochodów, które w zależności od regionu Słowiańszczyzny wyglądały inaczej. W kwestii barwnych wczesnowiosennych korowodów wędrujących po wioskach należy pamiętać przede wszystkim o tzw. gaiku, zwyczaju słowiańskiego ludu polegającym na radosnym pochodzie z zielonym drzewkiem w ręku i z oracją na ustach. Z gaikiem chodzono po to, by przywitać nowe lato, cieplejszą część roku. Noszonemu zielonemu drzewku czasem towarzyszyła zawieszona na czubku lalka symbolizująca wiosnę. Folklorystycznymi wariacjami dawnych wczesnowiosennych pochodów są też m.in. podkrakowski Siudu Baba – korowód, któremu przewodzi mężczyzna przebrany za usmoloną kobietę, napastujący i brudzący okoliczne panny; limanowskie Dziady śmigustne – owinięte w słomę maszkary w futrzanych czapkach, pomrukujące i proszące o datki; wilamowickie Śmiergusty – korowody barwnie przebranych młodzieńców oblewających okoliczne panny. Jednym z ciekawszych tego typu pochodów jest tzw. kurek dyngusowy – zwyczaj obchodzenia wsi przez kawalerów z kogutem znajdującym się na wózku. Kogut to dawny pogański symbol płodności i męskiej seksualności. Pochód z nim, podobnie jak cały szereg innych wielkanocnych zwyczajów, wiąże się pierwotnie z zaklinaniem witalnych sił. Zajączek wielkanocny Obok koguta innym pogańskim symbolem płodności jest zając, zwierzę o nieprzeciętnych zdolnościach rozmnażania się. Współcześnie zwykliśmy kojarzyć wielkanocnego zajączka z jego niewinnym komercyjnym wizerunkiem objawiającym się na całym szeregu wyrobów czekoladopodobnych. Warto jednak przypomnieć, że wielkanocna symbolika zająca nierozerwalnie wiąże się z jego rozrodczą aktywnością, która szczególnie wzrastała na wiosnę. Nieprzypadkowo wiele wiosennych bogiń wykazuje związek z tym zwierzęciem. To właśnie zając jest ulubionym zwierzęciem wspominanej już anglosaskiej bogini Ēostre, od której utworzona została angielska nazwa Wielkanocy Easter. Znane są mity, wedle których Ēostre miała moc przemiany w zająca podczas pełni księżyca. Czyżby zatem wielkanocny zajączek był zoomorficznym wcieleniem anglosaskiej bogini? Dość prawdopodobne. W tym miejscu dodatkowo ujawnia się związek zająca z kultem lunarnym, który w wypadku wierzeń pogańskich również wiąże się ze sferą ludzkiej seksualności. Zająca możemy również odnaleźć w innych mitologiach. Nordycka bogini Freja słynęła ze specyficznej świty, która składała się wyłącznie z długouchych towarzyszy. Z zajęcy składał się również orszak niosący pochodnie, który podążał za germańską boginią Hołdą. Na różne sposoby cześć zającom oddawano także wśród Celtów, a nawet wśród ludów syberyjskich czy w Egipcie. Powszechność mitów o zającach wynika zapewne stąd, że zwierzę to zamieszkuje niemal całą Ziemię. W kręgu kultury śródziemnomorskiej zając towarzyszył Afrodycie oraz Kupidynowi, bóstwom kojarzonym z płodnością i miłością cielesną. Wśród Greków istniało niegdyś przekonanie, że jedzenie króliczego mięsa leczy bezpłodność i wzmaga libido, a nawet dodaje człowiekowi atrakcyjności. Zachowane źródła dotyczące wierzeń dawnych Słowian nie pozwalają na to, by sądzić, że i na słowiańskiej ziemi zające były otoczone takim kultem. Wynikać to może jednak z małej liczby materiałów na temat słowiańskich wierzeń. Wszakże w słowiańskiej kulturze ludowej zająca i królika również zwykło kojarzyć się przede wszystkim z niebywałą aktywnością rozrodczą. Święcenie pokarmu i ucztowanie Co ciekawe, rodowód pogański przypisuje się również święconce – koszyczkowi z jedzeniem, który przyjęło się uroczyście święcić w dniu Wielkiej Soboty. Współcześnie w wielkanocnym koszyczku umieszczamy ozdobione jajka, chleb, masło, babki, chrzan, rozmaite mięsa (kiełbasy i wędliny), sól i pieprz, a także inne smakowitości. To właśnie jedzenie ze święconki stanowi trzon spożywanego w Niedzielę Wielkanocną uroczystego śniadania. Badacze przypuszczają, że jedzenie w ten sposób błogosławi się od VII wieku i że zwyczaj ten wywodzić należy z obszaru romańskiego. Do Polski zwyczaj ten zawędrował w okolicach XII-XIII wieku. Śniadanie wielkanocne to zapewne echo dawnych wystawnych pogańskich uczt, podczas których żercy błogosławili jedzenie, ofiarując jego część bogom. Nie jest bowiem wielką tajemnicą to, że to właśnie wśród ludów pogańskich wystawne ucztowanie zostało wyniesione do rangi czynności rytualnej. Przy okazji święcenia pokarmu warto jeszcze wspomnieć o samych koszyczkach, które najczęściej były wykonywane z wikliny – obrobionych pędów młodych wierzbStrona otwiera się w nowym oknie, których symbolika została już omówiona przy okazji wyjaśniania znaczenia dla Słowian baziowych gałązek. Powinowactwo z kulturą pogańską wykazuje również inny wielkanocny symbol – rzeżucha, którą chętnie przyozdabiamy baranka i inne wielkanocne potrawy. Zwyczaj wysiewania rzeżuchy sięga antycznych Adonii, świąt ku czci Adonisa (kochanka Afrodyty), podczas których licznie przygotowywano tzw. ogródki Adonisa – naczynia wysiewane roślinami o szybkiej wegetacji. Obok koguta, zająca i jajka rzeżucha jest zatem kolejnym symbolem płodności i odradzającej się wiosną przyrody. ak zatem widać współcześnie praktykowanej na naszej ziemi Wielkanocy blisko jest do tradycji pogańskiej, z której zaczerpnięte zostało wiele. Wszystko wskazuje zatem na to, że Wielkanoc mogą świętować wszyscy, bez względu na wyznanie. W wypadku wielkanocnych tradycji mamy bowiem do czynienia z rytuałami znanymi w wielu kulturach, w różnych regionach świata. Rodzimowiercy główne obchody Jarych GodówStrona otwiera się w nowym oknie mają już za sobą, jednak nic nie stoi na przeszkodzie temu, by w czasie świąt wielkanocnych i oni odnaleźli radość w kultywowaniu wspólnie z katolikami pradawnych tradycji. Pamiętajmy wszakże o tym, że nasze tradycja powinna nas jednoczyć, a nie dzielić.

środa, 28 marca 2018

Przerażająca, ohydna manipulacja obrońców życia


O języku obrońców życia pisałam nieraz. Można powiedzieć, że zjadłam na tym zęby. W kwestii obrzydliwych obrazów mieliśmy jedynie opinię ginekologów o tym jak naprawdę wygląda aborcja i o manipulacjach wiekiem płodu przedstawianym na ich zdjęciach. Ostatnie dni przyniosły nowe informacje. Dziennikarka Newsweeka była na tajnym kursie obrońców życia. Przyszły uczestnik jest dokładnie sprawdzany, a o miejscu szkolenia jest informowany na ostatnią chwilę smsem. Przypomina to działanie tajnych lub nielegalnych grup. Zadziwia dbałość o to, żeby nikt spoza osób o światopoglądzie katolickim nie dostał się na szkolenie. Szokujące jest celowe okłamywanie kursantów i uczenie ich, jak oszukiwać ludzi. Doskonale wiedzą, że to co przedstawiają na swoich plakatach nie jest prawdziwą aborcją, że zdjęcia mają 50 lat. Robią to , aby zwrócić uwagę przechodniów, wpłynąć na ludzką wrażliwość. Osoby, które na ich "rewelacje" reagują niedowierzaniem lub które zwracają uwagę na to, że kłamią określają mianem "lewactwa, lemingów". Uczą swoich kursantów nienawiści do osób o innych poglądach. "Ale tylko tak zwrócimy na siebie uwagę. Tylko tak trafimy do ludzi – tłumaczy. Na pytanie, jak reagują przechodnie, opowiada o „lewactwie” i „lemingach”, którzy na widok jego samochodu albo pukają się w głowę, albo wzywają policję." Oprócz działania na ulicy wchodzą do szkoły. Robią wszystko, aby wprowadzić w umysł dzieci atmosferę strachu i nienawiści.Pokazują kłamliwe plakaty najmłodszym. Z pogardą wyrażają się o rodzicach uczniów, którzy nie życzą sobie, aby dziecko uczestniczyło w ich prelekcjach. Mają poczucie całkowitej bezkarności- broni ich Ordo Iuris -sekta prawników. Większość wyroków jest na ich korzyść, co wzmacnia poczucie bezkarności. Myślę, że warto o tym mówić,nagłaśniać i przeganiać fanatyków z miast, szpitali i szkół. To oszuści, a nie obrońcy życia. Trochę potrwa nim prawda dotrze do społeczeństwa i elit. Potrzeba czasu, aby ci ludzie nie byli odbierani jako "obrońcy nienarodzonych dzieci i rodziny". Chodzi im o propagowanie nienawiści wobec osób o innych poglądach, o zastraszenie kobiet, o wywołanie szoku u dzieci. To nie ma nic wspólnego z działaniem na rzecz dobra dzieci. Posługują się zdjęciami sprzed 50 lat. Niestety, przy braku edukacji seksualnej, przy dużej dawce religii w szkole, udaje się takim grupom manipulować społeczeństwem. Ludzie są podatni na takie informacje, nie mogą ich zweryfikować.Płody pokazywane są z boku, a ich działa stylizowane na niemowlaka. Oszukują także co do wieku - ich 8 tygodniowy zarodek to tak naprawdę 6 tygodni rozwoju embrionalnego.Szczytem głupoty są plakaty przedstawiające straszną metodę in vitro- zamrożone zarodki mające wygląd płodu w momencie narodzin. Ludzie mogą uwierzyć, że "dzieci są mrożone". Polecam głośne rozmowy z nimi, wyśmiewanie ich plakatów, oczywiście bez obrażania naiwnych młodych ludzi, którzy naprawdę przeszli pranie mózgu. Rozmawiamy na temat przekazu, a nie stojących osób. Warto przygotować sobie naukowe argumenty. Konieczne jest zgłaszanie takich wystaw na policję. Żadne wyroki na razie nie zmniejszają ich działań. Środowiska "pro-life" uważają, ze mają misję pokazywania czym jest aborcja i nadal będą to robić. Nie ma innego sposobu na zwrócenie uwagi na problem, jak nagłośnienie medialne. Polecam zawiadamianie lokalnych mediów i umieszczanie zdjęć z opisem na profilach miast. Okazuje się, że ludziom coraz mniej podobają się wystawy antyaborcyjne, zwłaszcza pod szpitalami, czy przy drogach szybkiego ruchu, gdzie stwarzają zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego. Wspólny sprzeciw wobec tych działań może stanie się motorem działań dla polityków opozycji. Walka z tym obrzydlistwem jest trudna dlatego, że "pro-life" działa z poparciem kościoła, a w tych grupach działają również księża Są to także grupy wspierane przez narodowców.

piątek, 16 marca 2018

Wcielone w życie ideały Marszu Kobiet


Marsz Kobiet, który odbył się 29.10.2017 pomimo paskudnej pogody i nie za dużej frekwencji poruszył bardzo ważny problem- sytuację kobiet upośledzonych umysłowo. Odbyła się zbiórka środków czystości na rzecz Ośrodka Wsparcia Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną w Chorzowie. Mieszkańcy Katowic dowiedzieli się o istnieniu naprawdę wykluczonej grupy kobiet i mężczyzn, którzy po ukończeniu edukacji w wieku 24 lat tracą praktycznie wszystkie świadczenia, które przysługiwały im w okresie dzieciństwa. W najgorszej sytuacji są osoby głęboko upośledzone. W Polsce widoczne jest zróżnicowanie w dostępie osób upośledzonych do rehabilitacji. Jest to niesprawiedliwe, nieetyczne i dyskryminujące. Środki finansowe przekazywane przez samorządy na osoby z lżejszym stopniem upośledzenia są znacznie wyższe niż finansowanie ośrodków dla osób głęboko upośledzonych. Baner “Za życia skazane...na wykluczenie, skrajne ubóstwo i samotną wegetację” zrobił duże wrażenie. Protesty kobiece wyzwalają pozytywną energię i chęć do działania. Po Marszu powstało Stowarzyszenie KLUCZ Stop Wykluczeniom Społecznym, które podjęło się misji pomocy dla chorzowskiego Ośrodka i nagłośnienia sprawy osób głęboko upośledzonych. Stowarzyszenie organizuje kiermasze, na których sprzedawane są rękodzieła, a uzyskane pieniądze przeznaczane są na zakup środków czystości dla Ośrodka w Chorzowie. Klucz pomaga również bezdomnym zwierzętom i walczy o prawa kobiet. Pomaga w organizacji protestów kobiecych w Katowicach i bierze w nich udział. Członkowie Stowarzyszenia zwracają uwagę na łamanie praw kobiet, prawdziwą skalę aborcji i problemy kobiet wykluczonych ze społeczeństwa przez niepełnosprawność. Powstanie Stowarzyszenia jest kontynuacją idei protestów kobiecych, najlepszym przykładem na to, że marsze kobiet nie ograniczają się do skandowania, ale także są doskonałą okazją do pokazania mieszkańcom problemów społecznych, które są niedostrzegane przez władze samorządowe i krajowe. Aby kobiece protesty były sukcesem, społeczeństwo musi przestać kojarzyć feminizm jedynie z domaganiem się aborcji. Środowisko feministyczne wychodzi do społeczeństwa z przekazem solidarności wobec wszystkich problemów kobiet. Tak samo ważne są problemy kobiet niepełnosprawnych, przemoc w rodzinie,utrudnienia w dostępie do antykoncepcji, niemożność uzyskania aborcji w sytuacjach zgodnych z ustawą, problemy samotnych matek z wyegzekwowaniem alimentów, trudna sytuacja kobiet po poronieniach. Stulecie praw kobiet to wymarzona okazja, aby pokazać z jakimi problemami mierzą się kobiety. Solidarność jest bronią środowiska kobiecego. Nie ma naszych i Waszych problemów, są wspólne troski i musi być solidarne działanie. Stowarzyszenie KLUCZ powstało z potrzeby pomagania. Trudna sytuacja osób dorosłych z upośledzeniem umysłowym jest barometrem tego w jaki sposób władze lokalne i krajowe traktują osoby niepełnosprawne. Z jednej strony planowany jest przymus zmuszenia kobiet do rodzenia upośledzonych lub terminalnie chorych dzieci, a z drugiej strony brakuje wsparcia po ukończeniu przez osobę upośledzoną edukacji. Osoby dorosłe niezdolne do samodzielnej egzystencji i ich rodziny są wykluczone z życia społecznego. Dzięki protestom kobiecym społeczeństwo Katowic dowiaduje się o problemach tych osób.