VigLink

Witam i zapraszam

piątek, 27 lipca 2018

Gazetka "Solidarni z wykluczonymi", nr 2, cz2


Propaganda życia PiS odgrzewa projekt „Zatrzymaj aborcję”, aby przykryć zamach na Sąd Najwyższy i niezależne sądownictwo. Jednak warto zwrócić uwagę na pewien szczegół. Projekt „Zatrzymaj aborcję” zdobył 830 tys.. podpisów, dwukrotnie więcej niż projekt „Ratujmy Kobiety”. Dlaczego polscy obywatele poprali tak skrajnie niebezpieczny projekt? Zwolennicy ograniczania praw kobiet mają trzech potężnych sojuszników: kościół, partię rządzącą i prezydenta, który już zadeklarował, że podpisze zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej. Propaganda środowisk pro-life wygrywa, ludzie naprawdę wierzą, że w szpitalach zabijane są niepełnosprawne dzieci. Przy takim języku debaty, w którym jest dużo emocji, sloganów, manipulacji trudno dziwić się społeczeństwu, że podpisuje projekt "Zatrzymaj aborcję". Krzywda dzieci zawsze wzbudza społeczny sprzeciw. Obrońcy życia pokazują urocze dzieciaki z zespołem Downa w wieku 1,5 do 5lat i podpisują "aborcja zabija". Przeciętny odbiorca odbiera taki przekaz i myśli, że naprawdę zabijane są dzieci w wieku do 5 lat i to wywołuje sprzeciw. Tymczasem zespół Downa jest wykrywany w 30% badań prenatalnych, więc opowiadanie, że 90%aborcji w Polsce to zespół Downa jest KŁAMSTWEM. TRZEBA TO WRĘCZ WYKRZYCZEĆ -OBROŃCY ŻYCIA KŁAMIĄ w wielu kwestiach od liczby nielegalnych aborcji poprzez choroby uzasadniające aborcję, na technikach aborcji kończąc. Zauważcie, że obrońcy życia nigdy nie zaangażowali się w akcję pomocy osobom z zespołem Downa, nigdy nie przeprowadzili żadnej akcji informacyjnej o chorobie. Na ich stronach próżno szukać informacji o stowarzyszeniach zajmujących się osobami z zespołem Downa. ZAKAZ USTAWOWY=BRAK ABORCJI Anty-choice przekonują społeczeństwo, że zakaz aborcji wyeliminuje zjawisko z życia publicznego, a przynajmniej ograniczy i dzięki temu urodzi się więcej dzieci.” To błędne myślenie. Zakaz aborcji być może miał sens przed erą internetu. W dobie globalnej komunikacji zdobycie aborcji farmakologicznej to nie problem,. Zakaz powoduje że nie ma możliwości pomocy kobietom, które zmagają się we wczesnej ciąży z różnymi problemami i decydują się usunąć ciążę. Zakaz aborcji pozbawia władze możliwości poznania zjawiska i jego kontrolowania. . Polska ma jeden z najniższych wskaźnik urodzeń w Europie, pomimo restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej. Zakaz aborcji służy propagandzie anty-choice, które przy braku statystyk wciskają kit o „zabijaniu niepełnosprawnych dzieci”, „rozszarpywaniu dzidziusia na strzępy”, o braku podziemia oraz szerzą strach przed badaniami prenatalnymi i leczeniem prenatalnym. Służy oczywiście kościołowi i politykom, którzy dzięki brakowi danych mają czyste sumienia. Na pewno nie jest korzystny dla kobiet i płodów PRZEKŁAMANE DANE Zwolennicy zakazu aborcji posługują się danymi, jakoby nielegalnych aborcji w Polsce było 21 tysięcy. Wyliczył to inż. Antoni Zięba na podstawie skomplikowanych wzorów. W celu manipulacji społeczeństwem i dla usprawiedliwia zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, obrońcy życia wymyślili kłamstwo o istniejących danych rządowych, według których nielegalnych aborcji było w Polsce to 17-229 przypadki w latach 2008-2010. (Dominik Ćwikła: „Takiej manipulacji nie powstydziłby się Goebbels”, portal: Wsensie). Wysłałam e-maila do GUS zapytaniem o powyższe dane. Otrzymałam odpowiedź - nie ma danych odnośnie nielegalnej aborcji. Jest jedynie liczba postępowań prokuratorskich odnośnie łamania ustawy antyaborcyjnej z 1993 roku. Prokuratura w roku 2015 prowadziła 198 przeciwko osobom przeprowadzającym aborcję za zgodą kobiety. Informacje obrońców życia o rzekomych danych rządowych dotyczących nielegalnych aborcji, to nie jest tylko mit, to świadome kłamstwo, które ma wywołać oburzenie opinii publicznej i nakłonić społeczeństwo do poparcia dalszych ograniczeń aborcyjnych . Aborcja jest zjawiskiem społecznym i żadne kłamstwa dotyczące danych I „duchowe adopcje życia poczętego” nie zmniejszą jej skali. To nie badania prenatalne są przyczyną wzrostu legalnych aborcji, ale działania obrońców życia Stojąc pod szpitalami z okropnymi plakatami, informują pacjentki, że w tym szpitalu dokonywane są aborcje JAK ZMNIEJSZYĆ LICZBĘ ABORCJI? Trzeba wprowadzić właściwą, pozbawioną ideologii edukację seksualną i refundować choć w 30% antykoncepcję. Niezbędne jest poradnictwo dla kobiet w ciąży, które zmagają się z trudną sytuacją oraz zniesienie klauzuli sumienia na wypisywanie antykoncepcji i skierowań na badania prenatalne. Lekarz, który odmawia z powodu swojej religii (katolickiego sumienia) wypisania antykoncepcji bierze ns swoją odpowiedzialność ewentualną aborcję. Klauzula sumienia jest potwierdzona przez Trybunał Konstytucyjny. Niestety bardzo skuteczna i odnosząca się do wszystkich argumentów przeciwników propaganda środowisk katolickich, przedstawiająca aborcję jako zbrodnię i działanie sprzeczne z polskim i międzynarodowym prawem sprawiła, że część polskiego społeczeństwa uznaje aborcję z powodu uszkodzenia płodu za niedopuszczalną. Pocieszające jest to, że zwolenników zakazu aborcji jest zaledwie między 9-13%.. Nawet większość wyborców PiS nie chce ruszania obecnych przepisów antyaborcyjnych Izabela Krzyczkowska Gazetkę redaguje Stowarzyszenie KLUCZ- Stop Społecznym Wykluczeniom w składzie: Izabela Krzyczkowska, Alicja Dobija, Aleksandra Chromik, Anna Kubiesza

Gazetka "Solidarni z wykluczonymi" nr 2, cz1


Katowickie Dziewuchy - solidarność kobieca Grupa Katowickie Dziewuchy powstała na Facebooku, przed Czarnym Piątkiem, jako wyraz sprzeciwu wobec zmian ograniczających prawa kobiet w tak ważnych kwestiach jak ochrona zdrowia, życia i prawa do decydowania o kształcie swojej rodziny. Grupę utworzyli członkowie Stowarzyszenia KLUCZ -Stop Społecznym Wykluczeniom, w składzie: Alicja Dobija, Izabela Krzyczkowska, Aleksandra Chromik, Anna i Grzegorz Kubiesza, Barbara Wilert. Na grupie rozmawiamy o sprawach dotyczących kobiet. Jesteśmy przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej i klauzuli sumienia, dyskryminacji kobiet po poronieniach i osób z niepełnosprawnością. Popieramy edukację seksualną, większy dostęp do badań prenatalnych, antykoncepcji i dostępność do antykoncepcji awaryjnej bez recepty, wprowadzenie jako obowiązkowych szczepionek przeciwko HPV, przestrzeganie praw kobiet w ciąży i matek na rynku pracy. Zapraszamy do dyskusji na grupie Katowickie Dziewuchy. Izabela Krzyczkowsk Nie dla zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej Po raz kolejny możliwość zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej zmusiła nas, aby wyjść na ulice i zamanifestować swój sprzeciw. Ustawa ta jest szkodliwa dla społeczeństwa, ponieważ zaprzecza światopoglądowej neutralności państwa. Kobiety będą musiały urodzić nawet wtedy, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia, nawet jeśli jest duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego. Nie możemy wyrazić na to zgody, dlatego nie poddamy się i do skutku będziemy walczyć. Nikt nie ma prawa decydować o naszym życiu i o wyborach, jakie podejmujemy. Alicja Dobija Dane dotyczące aborcji zagranicznej Polek -34 tys. zabiegów przerwania ciąży Ruchy pro-life działające w Polsce od lat wmawiają społeczeństwu, że Polacy wykazują postawę „za życiem” (czytaj: „życiem poczętym). Dowodem mają być badania opinii społecznej zamówione przez Ordo Iuris, w których ok.60% opowiada się za całkowitą obroną życia. akiej tezy skłania brak danych o nielegalnej aborcji. Szacunki organizacji kobiecych wahające się od 80-200 tys. aborcji rocznie nie są wiarygodne i łatwo je podważyć argumentami o celowym zawyżaniu. Co z resztą czynią przeciwnicy ideologiczni. Trudno mówić o jakiejkolwiek liczbie aborcji skoro nie są prowadzone statystyki. Mając na względzie spore braki statystyczne, a co za tym idzie niedobór informacji o skali problemu aborcji w Polsce, sprawdziłam, ile aborcji dokonują Polki w ciągu roku za granicą. Przedstawiam pierwszą statystykę dotyczącą aborcji dokonywanej przez Polki, które na zabieg wyjeżdżają za granicę. Są to dane konkretne, a nie szacunkowe. Minimalna liczba zagranicznych aborcji Polek to 34 tys. Dane pochodzą z urzędów statystycznych , kliniki organizacji wysyłających tabletki wczesnoporonne. ABORCJE POLEK ZA ZACHODNIĄ I POŁUDNIOWĄ GRANICĄ Dane rządowe o aborcji Polek uzyskałam z Wielkiej Brytanii, Czech i Holandii. Według Departamentu Zdrowia ( Wielka Brytania / Walia) 40 Polek poddało się aborcji w tym kraju.. Ogólna liczba przerwań ciąży w 2016 roku to 190 406 i jest spadek w stosunku do roku 2015, kiedy to odnotowano 191 014.Liczba aborcji w Wielkiej Brytanii zmniejsza się, choć nie są to duże zmiany. Czechy- Krajowy Rejestr Aborcji podaje, że 65 Polek przerywa ciążę w Czechach. Liczba jest niewielka, bo według czeskiego prawa cudzoziemka ma prawo do aborcji w Czechach jedynie, kiedy mieszka w tym kraju dłuższy czas lub posiada czeskie ubezpieczenie zdrowotne. Kliniki nie wykonują aborcji u Polek, które nie spełniają jednego z powyższych warunków. W Czachach od lat 90-tych obserwuje się tendencję spadkową w liczbie aborcji., np.: w roku 2014 zanotowano 21893, a w roku 2015 było 20403. W roku 2008 wskaźnik aborcji wynosił 16,3 na 1000 kobiet w wieku rozrodczym, a w roku 2015 wynosił 14,8 na 1000 kobiet w wieku rozrodczym. Odnotowano 1909 przypadków utarty ciąży wśród cudzoziemek , z czego 33,8% to poronienia samoistne. Holandia- Oficjalne statystyki rządowe informują o 227 aborcjach Polek w roku 2015. Co roku wzrasta ilość aborcji dokonywanych przez Polki w Holandii.. W roku 2011 było 138, w roku 2012 zanotowano 134 aborcje Polek, w roku 2013 zabiegów wykonano180, w roku 2014 zarejestrowano 184 aborcje Polek. Holenderki roku 2015 zdecydowały się aborcję 26 916 razy, cudzoziemki dokonały w Holandii 3887 aborcji. Niemcy- polski lekarz pracujący w jednym z przygranicznych szpitali mówi o 1000 Polek rocznie dokonujących aborcji w jego szpitalu. Pacjentki są zdeterminowane, nie raz wystraszone, proszą o dyskrecję, obawiają się , aby sprawa ich aborcji nie wyszła na jaw. Zdarzają się kobiety, które są zmuszane do aborcji przez swoich partnerów. Z kolei organizacja Ciocia Basia - pomagająca Polkom nie znającym procedur i języka niemieckiego w organizacji aborcji, podaje, że rocznie z jej pomocy korzysta 80-120 Polek. Kliniki należące do koncernu Klinik Asklepios mieszczące się w Schwedt i w Pasewalku przeprowadzają aborcję u Polek dwa razy w tygodniu. Przed zabiegiem kobiety odbyć konsultację psychologiczną i badania. Konsultacje odbywają się w czwartki. Zabiegi wykonywane są w poniedziałki i wtorki, co wynika z wymogu czasu na ostateczną decyzję. Płatność 550 euro podczas czwartkowych badań. W dniu aborcji dla Polek korzysta z zabiegu 2-3 Polki. Na dwie kliniki, które wykonują aborcję dwa razy w tygodniu daje to 624 aborcje. Kobiety, które znają język niemiecki w stopniu komunikatywnym samodzielnie organizują zabieg. Wiele kobiet ma rodzinę lub znajomych w Niemczech, którzy mogą pomóc w tym zakresie. Z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że aborcji w Niemczech dokonuje ok. 2000-2100 Polek rocznie. Ogólna liczba aborcji w Niemczech maleje i to w sporym tempie. Według danych podawanych przez Statistisches Bundesamt liczba aborcji w roku 2009 sięgała 110.694, a w roku 2016 jedynie 98.726 zabiegów. Słowacja – Żadna ze słowackich klinik nie chciała podać danych o aborcji Polek Zasłaniały się bezpieczeństwem pacjentek. Dane o skali zjawiska uzyskałam do kierowcy, który na zlecenie słowackiego szpitala zajmuje się przewozem kobiet na aborcję i od rejestratorki, kiedy zapytałam o transport jako potencjalna pacjentka. Jedna klinika dysponuje dwoma samochodami na sześć miejsc, drugi szpital ednym samochodem na sześć miejsc. Transport odbywa się raz w tygodniu. W ciągu tygodnia 18 Polek korzysta z transportu na Słowację w celu dokonania aborcji. Rocznie 936 osób. Do tego trzeba doliczyć drugie tyle kobiet, które przyjeżdżają na aborcję we własnym zakresie. Według oficjalnych statystyk liczba aborcji na Słowacji w 2015 roku wynosi 15637, a w 1996 wynosiła 30885. W przeciągu 21 lat zmniejszyła się o połowę, pomimo ogólnej dostępności do 12 tygodnia. Na Słowacji antykoncepcja jest darmowa i stąd tak wielki spadek zainteresowania aborcją. Austria - według informacji przekazanych przez Ambulatorium Aborcji i Antykoncepcji od 300 do 500 Polek przerywa tam ciążę. Women on Web –podaje, że co miesiąc 1000 Polek pyta o zestawy aborcyjne, co daje 12 tys. rocznie. Większość potwierdza zamówienie. Cena 90 euro. Powikłania po aborcji zgłasza 2-3% kobiet. Ciekawostką jest, że o pomoc proszą także ofiary gwałtu, które teoretycznie mają w Polsce prawo do aborcji. Women Help Women utajniło dane. Z kolei na stronie Women on Wives można znaleźć linki do fałszywych stron i ostrzeżenie przed korzystaniem z ich oferty. ABORCJA POLEK ZA WSCHODNIĄ GRANICĄ. Nie jest tajemnicą, że Polki masowo usuwają ciążę za wschodnią granicą. Ustalenie statystyki tego procederu za wschodnią granicą jest utrudnione, gdyż strona białoruska i ukraińska nie udzieliły odpowiedzi na moje zapytanie. Litwini twierdzą, że cudzoziemki korzystają z aborcji w sektorze prywatnym a ogólnie dostępna jest statystyka wszystkich aborcji na Litwie.. Tylko w jednej klinice w Kownie rejestratorka przekazała dane, że 3 Polki tygodniowo wykonują u nich aborcję, czyli 153 aborcje rocznie. Kosztuje to 300 euro. Ukraińskie Radio Swaboda w roku 2009 na podstawie wyników dziennikarskiego „śledztwa” ustaliło, że we Lwowie 14-15 tys. Polek dokonało aborcji. Nie istnieją oficjalne statystyki o aborcji Polek na Ukrainie, gdyż Polki nie mają prawa do aborcji w ukraińskich szpitalach. Jednak w prywatnych placówkach za 2 tys. hrywien, czyli 260 zł i nikt nie pyta o narodowość i Polki nie mają problemu z załatwieniem usługi aborcyjnej. Białoruś - tylko w jednym szpitalu w Grodnie na tygodniowo usuwa ciążę 30-40 Polek, co daje roczny wynik 2080 zabiegów aborcji. Zaznaczam , że są to oficjalne dane z JEDNEJ KLINIKI, które uzyskałam od polskiej konsultantki. Aby zapisać się na aborcję. trzeba wypełnić internetowy formularz-podać imię, nazwisko, adres e-mail. W treści należy napisać, który to tydzień ciąży, proponowany termin aborcji, wspomnieć o ewentualnych chorobach. Konsultantka przekazuje informację lekarzowi, który odpisuje pacjentce. Klinika w Grodnie nie organizuje dojazdu. Cena 210 euro. Dane z jednej kliniki pokazują ,jak olbrzymim problemem społecznym jest aborcja we wschodniej części Polski Szpital w Grodnie nie jest jedynym, który oferuje zabiegi aborcyjne dla Polek PODSUMOWANIE Zakaz aborcji z trzema wyjątkami nie rozwiązuje problemu aborcji. Nawet pogarsza sprawę, bo pozbawia Polki znajdujące się w trudnej sytuacji na początku ciąży, możliwości pomocy. W podziemiu nie pyta o sytuację kobiety, nie oferuje wsparcia psychologicznego, pomocy prawnej, czy zakupu wyprawki dla dziecka. Zagraniczne kliniki nie doradzają Polkom, nie proponują innych rozwiązań. Zakaz aborcji to gwóźdź do trumny dla Polek-nie chodzi o niebezpieczne nielegalne aborcje, ale o brak wsparcia. Zakaz aborcji uniemożliwia poznanie zjawiska. Kraje UE mają bardzo dokładne statystyki aborcyjne: wiedzą ile mają zabiegów, z jakich przyczyn, znają wiek kobiet, wykształcenie, sytuację rodzinną , region pochodzenia i na tej podstawie wprowadzają programy wspomagające. Takie działania przyczyniają się do obniżenia liczby aborcji. Udaje się to w: Niemczech, w Holandii, w Norwegii, na Litwie, w Czechach, w Szwajcarii, na Słowacji, w Austrii, nawet na Białorusi. Tylko Polska jest pośmiewiskiem Europy ze swoim kościelnym, zniewolonym myśleniem. Przytoczone statystyki pokazują bardzo niepokojącą tendencję- częściej przerywają ciążę mieszkanki wschodniej Polski. Jest to związane z konserwatyzmem rodzin, nietolerancją wobec ciąży niemałżeńskiej, utrudnionym dostępem do antykoncepcji i religijnością oraz ogromnym wpływem kościoła na świadomość i wiedzę o planowaniu rodziny. Niestosowanie antykoncepcji nie cementuje rodziny i nie chroni ‘życia poczętego”, a jedynie doprowadza do aborcji. Izabela Krzyczkowska

wtorek, 10 lipca 2018

DLACZEGO WOLĘ TĘCZOWEGO ORŁA NIŻ JASNĄ GÓRĘ?


Dziękuję za zgodę na udostępnienie tekstu Marcinowi Marii Bogusławskiemu. Cenny tekst, który doskonale opisuje mentalność Pis Nie chodzi mi, rzecz jasna, o optowanie o wyższości społeczności LGBT nad sanktuarium Maryjnym, ani o wyższość społeczności LGBT wobec społeczności katolików. Taki pogląd byłby bałamutny i trudny do uzasadnienia w kontekście fundamentalnego prawa człowieka do wolności religijnej i światopoglądowej. Zdecydowanie opowiadam się jednak za tęczowym tłem dla orła z polskiego godła, wobec polityczno-religijnych guseł odprawianych na Jasnej Górze przez o. Tadeusza Rydzyka, premiera Mateusza Morawieckiego i wspierających ich członków Kościoła rzymsko-katolickiego. Dlaczego? By odpowiedzieć na to pytanie sięgnąć muszę do dorobku francuskiej socjologii działania (akcjonizmu) i problematyzowanego przez Michela Wieviorkę zjawiska antyruchów społecznych. Sądzę bowiem, że polityczny charakter polskiego katolicyzmu, którego ekspresją są Tadeusz Rydzyk, Mateusz Morawiecki, Jarosław Kaczyński, Prawo i Sprawiedliwość, a także rzesze wiernych, są właśnie przedstawicielami tego zjawiska — są antyruchem społecznym. Co charakteryzuje antyruch społeczny? Specyficzne rozumienie trzech naczelnych zasad — zasady tożsamości (the principle of identity), zasady przeciwieństwa (the principle of opposition), zasady całościowości (the princpile of totality). W odniesieniu do zasady tożsamości, antyruchy społeczne nie odnoszą się do realnej podmiotowości społecznej, ale uciekają w sferę mitu, symbolu, metafizycznie rozumianej „istoty”. Bez względu na to, czy rozwijają one dyskurs deifikujący podmiot społeczny, czy też naturalizuący go, przedstawiciele antyruchów społecznych odwołują się do porządku pozaspołecznego — meta- lub infra-społecznego. Walka, którą toczą, nie odwołuje się do interesów realnych podmiotów społecznych, ale do haseł zupełnie abstrakcyjnych: sprawiedliwości, moralności czy wolności. A interesy, o które się walczy, związane są ze zbudowaniem wspólnoty zewnętrznej wobec realnego społeczeństwa; nie ma tu mowy o zmaganiu się o to, by poszerzyć empiryczną wspólnotę walcząc o włączenie, inkluzję, w sferę uznanych relacji społecznych. W odniesieniu do zasady przeciwieństwa, chodzi o to, by przekształcić oponenta we wroga, reprezentanta wrażej armii, wojownika. Oponent przestaje być tym, kto zmonopolizował dostęp do zasobów kultury czy zasobów materialnych, a staje się wrogiem, który zagraża, i którego należy zwalczać per fas et nefas. Przy tym przedstawiany jest on jako zagrożenie z zewnątrz — myślę, że dobrym przykładem jest „zagrożenie z Brukseli”. Choć w przypadkach skrajnych mówi się już o zagrożeniu wewnętrzNym: o szpiegach, zdrajcach… I szuka kozła ofiarnego do poświęcenia. W odniesieniu do zasady całościowości, zmaganie o pole historyczności, nad którym określona grupa ma władzę, przekształca się w walkę o urzeczywistnienie urojonej zupełnie, nijak nie przystającej do faktów „utopii”, którą dziś reprezentuje retrotopia, nostalgia za rzekomo świetlaną przeszłością. Do niej tęskni gros komunitarian, rzeczników odrodzenia dawnych wspónot, którzy przez Alaina Touraine’a i Wieviorkę rozpoznani są jako reprezentacji zagrożenia dla podmiotowej autonomii i sprawczości. W formie krańcowej antyruchy społeczne wyrażają zasadę całościowości w dyrektywie „rób-lub-giń” (do-or-die), związanej z praktyczną destrukcją zastanego porządku. Przykładem antyruchu społecznego jest terroryzm, którego badaniu poświęcił się Wieviorka. Ale sądzę, że jego przykładem jest również społeczność skupiona wokół Tadeusza Rydzyka i rządzącej partii. Jako antyruch społeczny działanie te nie mają też, moim zdaniem, zbyt wiele wspólnego z Kościołem rozumianym w duchu Soboru Watykańskiego II. Ostatnie zajścia na Jasnej Górze są tego wyrazem, jednym z wielu — można dodać. Sobór Watykański II dobitnie naucza, że Kościół jest niejako sakramentem, w którym spełnia się jedność ludzi z Bogiem i jedności ludzi między sobą. Sobór ten równie dobitnie naucza o „autonomii świeckich społeczności, zwłaszcza autonomii państwa”, której uszanowanie jest — jak pisał dominikanin Ludwik Wiśniewski — „bardzo trudne”. Dodawał, że „Obserwujemy tendencje nie tylko do głoszenia przez Kościół zasad moralnych, ale także wymuszania na władzach odpowiednich decyzji”. Zdaniem Wiśniewskiego sensu stricto politycznie działanie duszpasterzy jest niedopuszczalne, a władza, świecka czy religijna, która przywłaszcza sobie atrybuty boskości, choćby przez „skłonność do przejmowania kontroli nad prawdą” domaga się ewangelicznego sprzeciwu. Takiego sprzeciwu domaga się Jarosław Kaczyński, który widzi w Tadeuszu Rydzyku filar polskości. Sprzeciwu domaga się również Mateusz Morawiecki, którego zdaniem Polacy w demokratycznej Polsce dokonują jej podkopu, jak (Sienkiewiczowscy) Szwedzi w czasie potopu. Sprzeciwu domaga się również biskup Antoni Pacyfik Dydycz, który w destrukcji praworządności widzi odradzenie się sądownictwa, a protestujących Polaków oskarża o faszyzm. Czy Tadeusz Rydzyk, który demonizuje osoby LGBT+. Bruksela, geje, gender, marksiści — oto reprezentanci wrażych sił, które z zewnątrz próbują zetrzeć w proch Polskę i katolicyzm. Trzeba z nimi walczyć w imię zasad moralnych, w imię „natury człowieka”, w imię pisanej wielką literą Polskości. I nawet jeśli przyjdzie w tej walce zginąć, należy walczyć, na prawo i lewo szafując moralnymi ocenami i bawiąc się w upolitycznianie liturgii, z definicji zarezerwowanej dla relacji ludzie-Bóg, a nie dla praktyki politycznej. Jak się to ma do postawy chrześcijańskiej? Moim zdaniem, nijak. Po pierwsze, choćby w niechęci do osób LGBT+ jak żywo widzę inspiracje manichejskie. W postawie tej, wrogiej współczesnej wiedzy z zakresy nauk medycznych, antropologii czy psychologii, uwidacznia się niechęć do tego, co cielesne. Gej, jeśli ma być akceptowany, ma cierpieć i rozwijać życie wewnętrzne, w żadnej formie nie dając wyrazu cielesnej stronie miłości do człowieka. A przecież człowiek w nauczaniu Kościoła jest psycho-fizyczną jednością. Skupienie wyłącznie na jego życiu wewnętrznym grozi — jak za Tomaszem z Akwinu pisze Wiśniewski — brakiem realizacji miłości, która ogarniać ma wszystkich i która zdecydowanie przekracza „życie wewnętrzne”. Poza tym, znów powołam się na Wiśniewskiego, obdarowywanie miłością oznacza dla chrześcijanina, że podejmuje on próbę wyrwania z niewoli siebie i innych, bo tylko człowiek wolny „jest zdolny do braterstwa i miłości”. Czyż — w kontekście współczesnej wiedzy (medycznej, psychologicznej, antropologicznej, socjologicznej) na wyrwanie z niewoli nie zasługuje miłość osób LGBT+? Co, poza przesądem, czyni ją gorszą? I czy można domagać się dla siebie wolności, nie domagając się jej dla wszystkich? I o to pyta Wiśniewski, dochodząc do wniosku, że albo walczy się o wolność dla wszystkich, albo nie robi się tego wcale (niech mi wybaczy, jeśli jego poglądy w mojej ocenie sprzeciwiają się jakimś innym jego poglądom). Przekaz z XXVII Pielgrzymi Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę mnie gorszy i wywołuje sprzeciw, jako jeden z wielu ostatnio przykładów antyrychu społecznego. Nie gorszy mnie natomiast tęczowe tło dla godła Polski i nie gorszy częstochowski Marsz Równości. Co prawda tęczowe tło dla polskiego godła nie jest moja formą ekspresji. Sam wolę nosić znaczek wiążący ze sobą flagi Polski i tęczę społeczności LGBT+. Rozumiem jednak sens tego symbolu: Polacy LGBT+ czują się Polakami i są nimi, tak, jak wszyscy inni, bo Polska, podług Konstytucji, jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli. To przesłanie szlachetne i wyjątkowo wierne Konstytucji, przy tym wyrażające działania ruchu społecznego, który nie godzi się na przejęcie źródeł kultury przez jedną społeczność i domaga się włączenia w publicznie akceptowalne relacje społeczne. Nie mamy tu do czynienia ani z walką z wiarą, ani z walką z Kościołem rozumianym religijnie, a nie politycznie. Nie ma tu również walki z rodziną — poszerzenie definicji rodziny, o które zabiega społeczność LGBT+, nie oznacza unieważnienia związków heteroseksualnych, ale o ich dopełnienie poprzez prawne zauważenie związków jednopłciowych. Bardzo silnie akcentowanym elementem tegorocznych Marszów jest również solidarność z osobami wykluczonymi z innych powodów niż orientacja seksualna. W myśl zasady zgrabnie opisanej przez Wiśniewskiego — „krzywda drugiego człowieka jest moją własną krzywdą, sukces mojego brata jest także moim sukcesem”. W końcu marsze te, jak i protesty przeciw łamaniu porządku konstytucyjnego czy lekceważeniu niepełnosprawnych, są także sprzeciwem wobec kłamstwa. Wiśniewski twierdzi, że kłamstwo i strach są filarami państwa totalitarnego. Mateusz Morawiecki w swych wypowiedziach dotyczących władzy sadowniczej dawał popisowy przykład kłamstwa. PiS rządzi także siejąc strach, choćby przed migrantami, niosącymi zagrożenia dla zdrowia Polaków. Sieje także strach przez UE, mimo że dzięki wspólnocie Europa zapomina, co to wojna, przed gender i osobami LGBT+. Przed „dziećmi z in vitro” i przed autonomią sumienia. Przed uznaniem, że rolą Kościoła jest świadectwo wierności Ewangelii, a nie wysuwanie roszczeń politycznych. Jeśli Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli, do tęczowe tło orła i Marsze Równości przyświadczają, że nie wolno pozwolić, by niszczało to, co jest nasze!”. Marcin Maria Bogusławski W tekście odwołuję się do: M. Wieviorka, The Making of Terrorism, trans. David G. White, University of Chicago Press, Chicago-London 1993, zwł. s. 5-6. o. Ludwik Wiśnieski OP, Nigdy nie układaj się ze złem. Pięćdziesiąt lat zmagań o Kościół i Polskę, WAM, Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania z siedzibą w Rzeszowie, Kraków-Rzeszów 2018.