 Sukces tak zwanych "obrońców życia" bez wątpienia związany jest z językiem, którym przemawiają do opinii publicznej. Nieraz opisywałam ich kłamstwa i manipulacje. Jest  pełny odnośników religijnych i manipulowania  danymi. Cechą, która od pierwszej lektury tekstów pro-life rzuca się w oczy jest antagonizowanie społeczeństwa. Mamy hasełka o popieraniu "mordowania nienarodzonych". Ciekawą rzeczą są historie ludzi, którzy stanęli przed dramatycznym wyborem i zdecydowali się na urodzenie dziecka w sytuacjach, kiedy polskie prawo dopuszcza aborcję. Przykłady tych osób mają być potwierdzeniem tezy o konieczności zlikwidowania wyjątków aborcyjnych. Argument- ludzie, którzy mimo strasznej  diagnozy prenatalnej  zdecydowali się na poród są szczęśliwi, bo mogli choć parę godzin pobyć ze swoim umierającym dzieckiem. Ofiary gwałtu, które zdecydowały się urodzić dziecko gwałciciela również są zadowolone ze swojego wyboru. Kobiety, które przerwały ciążę powstałą w wyniku gwałtu zostały morderczyniami i cierpią katusze przez wiele lat. Rodziny kobiet, które zmarły, bo nie zgodziły na terapię antynowotworową w ciąży przedstawiane są jako szczęśliwe, bo mimo śmierci matki urodziło się nowe życie, a kobieta stała się męczennicą życia. Co ciekawe;  wszystkie bohaterki mediów katolickich miały wybór- nikt ich nie zmuszał do rodzenia dzieci bez mózgu. Ich historie wykorzystywane są, aby usprawiedliwić barbarzyński zakaz aborcji, wpędzić kobiety w poczucie winy, pokazać "prawdziwe bohaterstwo"- przerażona 12latka rodząca dziecko gwałciciela to wzór idealnej matki,kobiety, która "świadomie wybrała życie, zachowała się bardziej odpowiedzialnie od dorosłej kobiety, która usunęła ciążę z gwałtu". Chcąc włączyć się do dyskusji społecznej trzeba przede wszystkim wprowadzić inny język do debaty- podkreślić, że celem nie jest "zabijanie nienarodzonych", ale pozostawienie w sytuacjach dramatycznych wyboru kobiecie.
Środowiskom katolickim sprzeciw wobec zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej kojarzy się jedynie z "chęcią mordowania nienarodzonych". Sądy polskie stwierdzały wielokrotnie, że "obrońcy życia" mają prawo nazywać aborcję morderstwem, zbrodnią, zabójstwem. W ramach wolności słowa nikt im tego prawa nie odmawia. Jednakże mam wrażenie, że pro-life idzie o krok za daleko. Jestem w stanie zrozumieć nazywanie kobiet, które poddały się aborcji aborcjonistkami, zabójczyniami, itp, ale określanie wszystkich osób, które nie wyrażają zgody na zaostrzenie obecnej ustawy antyaborcyjnej tym mianem uważam za nadużycie i brak logiki. Sprzeciw wobec propozycji "Stop aborcji" nie oznacza dokonania aborcji. To zbyt daleko idące ogólniki, mające znamiona pomówienia i chęci terroryzowania społeczeństwa. Takie działanie powoduje, że część osób boi się ujawnić , że nie popiera całkowitego zakazu aborcji, bo nie chce uchodzić za zwolennika "mordowania nienarodzonych".
 Agresywny język wobec zwolenniczek protestu widać w mediach katolickich. Fronda raczy czytelnika takim rozumowaniem "Wszystko dzieje się w ramach demonicznego Czarnego Protestu, który stoi w obronie skrobanki",
"'Na razie na apel odpowiedziały panie z wyższych sfer, tak więc można się spodziewać, że do protestu dołączą głównie: psycholożki, socjolożki czy politolożki, czyli te, którym ciąża kojarzy się z chorobą, a dzieci znają głównie ze zdjęć koleżanek."
"Nie słychać, aby do strajku paliły się Matki Polki. One oczywiście nie chodzą do pracy, tylko bimbają za 500 plus." 
http://www.fronda.pl/a/proletariuszki-wszystkich-krajow-laczcie-sie,79162.html
Czarny protest nie ma nic z demonami. Czerń jest wyrazem żałoby kobiet po odchodzących prawach. Nie protestujemy w obronie skrobanki, ale obronie prawa do opieki medycznej w czasie ciąży, prawa do diagnostyki prenatalnej i leczenia prenatalnego naszych nienarodzonych  pociech, w sytuacji,kiedy jest to możliwe. Nie zgadzamy się na kryminalizację poronienia, ani na traktowanie ciężarnej jak potencjalnej morderczyni. Zapis o nieumyślnym spowodowaniu śmierci płodu nie ma nic wspólnego z ochroną przed aborcją, a jest bardzo niebezpieczny dla życia matek i dzieci. Obecna ustawa to minimum humanitarne, więc nie może być mowy o dalszym ograniczaniu aborcji.
Jak widać redaktorzy mediów katolickich starają się wzbudzić niechęć do kobiet wykształconych, pracujących. Uważają, że protestujące kobiety nie mają dzieci, a nawet nienawidzą najmłodszych. W obronie kobiet wystąpiły/; Marta Kaczyńska, Krystyna Janda, prof. Monika Płatek, Martyna Wojciechowska, Dorota Wellman. Wymienione panie są matkami.
Do strajku przyłączają się również zwyczajne kobiety- matki, bezdzietne, ale świadome zagrożenia, jakie niesie projekt fanatyków. 
Błędem środowiska feministycznego była walka z mitem Matki Polki- przedstawianie tych kobiet, jako osób pozbawionych ambicji, uzależnionych od męża i zbytnia krytyka 500+. Zniechęciło to miliony Polek, które świadomie wybrały wielodzietność do środowiska lewicowego. Wykorzystali to fundamentaliści, którzy powiązali swój projekt z wartością rodziny, miłością rodzicielską, a nawet prawami kobiet.
Osoby, które nie popierają zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej narażane są na szykany i prześladowania. Przytoczę dla przykładu krótką wypowiedź z katolickiego portalu. Przeciwnicy skrajnej nowelizacji to wrogowie życia, promotorzy aborcji bez żadnych argumentów, którzy domagają się rzezi nienarodzonych.
"Wrogowie życia i promotorzy aborcji próbują wszelkimi metodami zdyskredytować projekt zakładający zakaz dzieciobójczych praktyk oraz autorów ustawy. Nie mając przekonujących argumentów za swoimi ideologicznymi wynurzeniami i marzeniami o rzezi nienarodzonych, uciekają się do kłamstw i podłych manipulacji."
W rzeczywistości tak zwanemu pro-life chodzi jedynie o kontrolowanie kobiet, wprowadzenie nauki kościoła do prawa. Rację mają komentatorzy twierdząc, że  środowiskom katolickim chodzi o karanie kobiet za seks dla przyjemności i za świadome decyzje odnoszące się do życia rodzinnego.
Hasła obronie życia to jedynie frazesy. Kobiety są obywatelkami tego kraju- płacą podatki, pracują, wychowują dzieci i dlatego mamy prawo żyć w kraju, który respektuje nasze prawa, uznaje naszą godność, a  w okresie ciąży nie traktuje nas jak potencjalnych morderczyń, tylko zapewnia pełną opiekę medyczną. 
DOŚĆ KATOLICKIEGO TERRORU POD PŁASZCZYKIEM OCHRONY ŻYCIA NIENARODZONYCH.
Sukces tak zwanych "obrońców życia" bez wątpienia związany jest z językiem, którym przemawiają do opinii publicznej. Nieraz opisywałam ich kłamstwa i manipulacje. Jest  pełny odnośników religijnych i manipulowania  danymi. Cechą, która od pierwszej lektury tekstów pro-life rzuca się w oczy jest antagonizowanie społeczeństwa. Mamy hasełka o popieraniu "mordowania nienarodzonych". Ciekawą rzeczą są historie ludzi, którzy stanęli przed dramatycznym wyborem i zdecydowali się na urodzenie dziecka w sytuacjach, kiedy polskie prawo dopuszcza aborcję. Przykłady tych osób mają być potwierdzeniem tezy o konieczności zlikwidowania wyjątków aborcyjnych. Argument- ludzie, którzy mimo strasznej  diagnozy prenatalnej  zdecydowali się na poród są szczęśliwi, bo mogli choć parę godzin pobyć ze swoim umierającym dzieckiem. Ofiary gwałtu, które zdecydowały się urodzić dziecko gwałciciela również są zadowolone ze swojego wyboru. Kobiety, które przerwały ciążę powstałą w wyniku gwałtu zostały morderczyniami i cierpią katusze przez wiele lat. Rodziny kobiet, które zmarły, bo nie zgodziły na terapię antynowotworową w ciąży przedstawiane są jako szczęśliwe, bo mimo śmierci matki urodziło się nowe życie, a kobieta stała się męczennicą życia. Co ciekawe;  wszystkie bohaterki mediów katolickich miały wybór- nikt ich nie zmuszał do rodzenia dzieci bez mózgu. Ich historie wykorzystywane są, aby usprawiedliwić barbarzyński zakaz aborcji, wpędzić kobiety w poczucie winy, pokazać "prawdziwe bohaterstwo"- przerażona 12latka rodząca dziecko gwałciciela to wzór idealnej matki,kobiety, która "świadomie wybrała życie, zachowała się bardziej odpowiedzialnie od dorosłej kobiety, która usunęła ciążę z gwałtu". Chcąc włączyć się do dyskusji społecznej trzeba przede wszystkim wprowadzić inny język do debaty- podkreślić, że celem nie jest "zabijanie nienarodzonych", ale pozostawienie w sytuacjach dramatycznych wyboru kobiecie.
Środowiskom katolickim sprzeciw wobec zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej kojarzy się jedynie z "chęcią mordowania nienarodzonych". Sądy polskie stwierdzały wielokrotnie, że "obrońcy życia" mają prawo nazywać aborcję morderstwem, zbrodnią, zabójstwem. W ramach wolności słowa nikt im tego prawa nie odmawia. Jednakże mam wrażenie, że pro-life idzie o krok za daleko. Jestem w stanie zrozumieć nazywanie kobiet, które poddały się aborcji aborcjonistkami, zabójczyniami, itp, ale określanie wszystkich osób, które nie wyrażają zgody na zaostrzenie obecnej ustawy antyaborcyjnej tym mianem uważam za nadużycie i brak logiki. Sprzeciw wobec propozycji "Stop aborcji" nie oznacza dokonania aborcji. To zbyt daleko idące ogólniki, mające znamiona pomówienia i chęci terroryzowania społeczeństwa. Takie działanie powoduje, że część osób boi się ujawnić , że nie popiera całkowitego zakazu aborcji, bo nie chce uchodzić za zwolennika "mordowania nienarodzonych".
 Agresywny język wobec zwolenniczek protestu widać w mediach katolickich. Fronda raczy czytelnika takim rozumowaniem "Wszystko dzieje się w ramach demonicznego Czarnego Protestu, który stoi w obronie skrobanki",
"'Na razie na apel odpowiedziały panie z wyższych sfer, tak więc można się spodziewać, że do protestu dołączą głównie: psycholożki, socjolożki czy politolożki, czyli te, którym ciąża kojarzy się z chorobą, a dzieci znają głównie ze zdjęć koleżanek."
"Nie słychać, aby do strajku paliły się Matki Polki. One oczywiście nie chodzą do pracy, tylko bimbają za 500 plus." 
http://www.fronda.pl/a/proletariuszki-wszystkich-krajow-laczcie-sie,79162.html
Czarny protest nie ma nic z demonami. Czerń jest wyrazem żałoby kobiet po odchodzących prawach. Nie protestujemy w obronie skrobanki, ale obronie prawa do opieki medycznej w czasie ciąży, prawa do diagnostyki prenatalnej i leczenia prenatalnego naszych nienarodzonych  pociech, w sytuacji,kiedy jest to możliwe. Nie zgadzamy się na kryminalizację poronienia, ani na traktowanie ciężarnej jak potencjalnej morderczyni. Zapis o nieumyślnym spowodowaniu śmierci płodu nie ma nic wspólnego z ochroną przed aborcją, a jest bardzo niebezpieczny dla życia matek i dzieci. Obecna ustawa to minimum humanitarne, więc nie może być mowy o dalszym ograniczaniu aborcji.
Jak widać redaktorzy mediów katolickich starają się wzbudzić niechęć do kobiet wykształconych, pracujących. Uważają, że protestujące kobiety nie mają dzieci, a nawet nienawidzą najmłodszych. W obronie kobiet wystąpiły/; Marta Kaczyńska, Krystyna Janda, prof. Monika Płatek, Martyna Wojciechowska, Dorota Wellman. Wymienione panie są matkami.
Do strajku przyłączają się również zwyczajne kobiety- matki, bezdzietne, ale świadome zagrożenia, jakie niesie projekt fanatyków. 
Błędem środowiska feministycznego była walka z mitem Matki Polki- przedstawianie tych kobiet, jako osób pozbawionych ambicji, uzależnionych od męża i zbytnia krytyka 500+. Zniechęciło to miliony Polek, które świadomie wybrały wielodzietność do środowiska lewicowego. Wykorzystali to fundamentaliści, którzy powiązali swój projekt z wartością rodziny, miłością rodzicielską, a nawet prawami kobiet.
Osoby, które nie popierają zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej narażane są na szykany i prześladowania. Przytoczę dla przykładu krótką wypowiedź z katolickiego portalu. Przeciwnicy skrajnej nowelizacji to wrogowie życia, promotorzy aborcji bez żadnych argumentów, którzy domagają się rzezi nienarodzonych.
"Wrogowie życia i promotorzy aborcji próbują wszelkimi metodami zdyskredytować projekt zakładający zakaz dzieciobójczych praktyk oraz autorów ustawy. Nie mając przekonujących argumentów za swoimi ideologicznymi wynurzeniami i marzeniami o rzezi nienarodzonych, uciekają się do kłamstw i podłych manipulacji."
W rzeczywistości tak zwanemu pro-life chodzi jedynie o kontrolowanie kobiet, wprowadzenie nauki kościoła do prawa. Rację mają komentatorzy twierdząc, że  środowiskom katolickim chodzi o karanie kobiet za seks dla przyjemności i za świadome decyzje odnoszące się do życia rodzinnego.
Hasła obronie życia to jedynie frazesy. Kobiety są obywatelkami tego kraju- płacą podatki, pracują, wychowują dzieci i dlatego mamy prawo żyć w kraju, który respektuje nasze prawa, uznaje naszą godność, a  w okresie ciąży nie traktuje nas jak potencjalnych morderczyń, tylko zapewnia pełną opiekę medyczną. 
DOŚĆ KATOLICKIEGO TERRORU POD PŁASZCZYKIEM OCHRONY ŻYCIA NIENARODZONYCH. 
Blog o tematyce kobiecej i społecznej. Moda, antykoncepcja, dieta, prawa kobiet, dzieci i zwierząt, wychowanie. Blog dla wszystkich, którzy chcą rozmawiać bez obaw o obrazę uczuć. Blog dla reklamodawców - dziennie nawet 200 wyświetleń.
VigLink
Witam i zapraszam
czwartek, 29 września 2016
Fronda o strajku kobiet
 Sukces tak zwanych "obrońców życia" bez wątpienia związany jest z językiem, którym przemawiają do opinii publicznej. Nieraz opisywałam ich kłamstwa i manipulacje. Jest  pełny odnośników religijnych i manipulowania  danymi. Cechą, która od pierwszej lektury tekstów pro-life rzuca się w oczy jest antagonizowanie społeczeństwa. Mamy hasełka o popieraniu "mordowania nienarodzonych". Ciekawą rzeczą są historie ludzi, którzy stanęli przed dramatycznym wyborem i zdecydowali się na urodzenie dziecka w sytuacjach, kiedy polskie prawo dopuszcza aborcję. Przykłady tych osób mają być potwierdzeniem tezy o konieczności zlikwidowania wyjątków aborcyjnych. Argument- ludzie, którzy mimo strasznej  diagnozy prenatalnej  zdecydowali się na poród są szczęśliwi, bo mogli choć parę godzin pobyć ze swoim umierającym dzieckiem. Ofiary gwałtu, które zdecydowały się urodzić dziecko gwałciciela również są zadowolone ze swojego wyboru. Kobiety, które przerwały ciążę powstałą w wyniku gwałtu zostały morderczyniami i cierpią katusze przez wiele lat. Rodziny kobiet, które zmarły, bo nie zgodziły na terapię antynowotworową w ciąży przedstawiane są jako szczęśliwe, bo mimo śmierci matki urodziło się nowe życie, a kobieta stała się męczennicą życia. Co ciekawe;  wszystkie bohaterki mediów katolickich miały wybór- nikt ich nie zmuszał do rodzenia dzieci bez mózgu. Ich historie wykorzystywane są, aby usprawiedliwić barbarzyński zakaz aborcji, wpędzić kobiety w poczucie winy, pokazać "prawdziwe bohaterstwo"- przerażona 12latka rodząca dziecko gwałciciela to wzór idealnej matki,kobiety, która "świadomie wybrała życie, zachowała się bardziej odpowiedzialnie od dorosłej kobiety, która usunęła ciążę z gwałtu". Chcąc włączyć się do dyskusji społecznej trzeba przede wszystkim wprowadzić inny język do debaty- podkreślić, że celem nie jest "zabijanie nienarodzonych", ale pozostawienie w sytuacjach dramatycznych wyboru kobiecie.
Środowiskom katolickim sprzeciw wobec zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej kojarzy się jedynie z "chęcią mordowania nienarodzonych". Sądy polskie stwierdzały wielokrotnie, że "obrońcy życia" mają prawo nazywać aborcję morderstwem, zbrodnią, zabójstwem. W ramach wolności słowa nikt im tego prawa nie odmawia. Jednakże mam wrażenie, że pro-life idzie o krok za daleko. Jestem w stanie zrozumieć nazywanie kobiet, które poddały się aborcji aborcjonistkami, zabójczyniami, itp, ale określanie wszystkich osób, które nie wyrażają zgody na zaostrzenie obecnej ustawy antyaborcyjnej tym mianem uważam za nadużycie i brak logiki. Sprzeciw wobec propozycji "Stop aborcji" nie oznacza dokonania aborcji. To zbyt daleko idące ogólniki, mające znamiona pomówienia i chęci terroryzowania społeczeństwa. Takie działanie powoduje, że część osób boi się ujawnić , że nie popiera całkowitego zakazu aborcji, bo nie chce uchodzić za zwolennika "mordowania nienarodzonych".
 Agresywny język wobec zwolenniczek protestu widać w mediach katolickich. Fronda raczy czytelnika takim rozumowaniem "Wszystko dzieje się w ramach demonicznego Czarnego Protestu, który stoi w obronie skrobanki",
"'Na razie na apel odpowiedziały panie z wyższych sfer, tak więc można się spodziewać, że do protestu dołączą głównie: psycholożki, socjolożki czy politolożki, czyli te, którym ciąża kojarzy się z chorobą, a dzieci znają głównie ze zdjęć koleżanek."
"Nie słychać, aby do strajku paliły się Matki Polki. One oczywiście nie chodzą do pracy, tylko bimbają za 500 plus." 
http://www.fronda.pl/a/proletariuszki-wszystkich-krajow-laczcie-sie,79162.html
Czarny protest nie ma nic z demonami. Czerń jest wyrazem żałoby kobiet po odchodzących prawach. Nie protestujemy w obronie skrobanki, ale obronie prawa do opieki medycznej w czasie ciąży, prawa do diagnostyki prenatalnej i leczenia prenatalnego naszych nienarodzonych  pociech, w sytuacji,kiedy jest to możliwe. Nie zgadzamy się na kryminalizację poronienia, ani na traktowanie ciężarnej jak potencjalnej morderczyni. Zapis o nieumyślnym spowodowaniu śmierci płodu nie ma nic wspólnego z ochroną przed aborcją, a jest bardzo niebezpieczny dla życia matek i dzieci. Obecna ustawa to minimum humanitarne, więc nie może być mowy o dalszym ograniczaniu aborcji.
Jak widać redaktorzy mediów katolickich starają się wzbudzić niechęć do kobiet wykształconych, pracujących. Uważają, że protestujące kobiety nie mają dzieci, a nawet nienawidzą najmłodszych. W obronie kobiet wystąpiły/; Marta Kaczyńska, Krystyna Janda, prof. Monika Płatek, Martyna Wojciechowska, Dorota Wellman. Wymienione panie są matkami.
Do strajku przyłączają się również zwyczajne kobiety- matki, bezdzietne, ale świadome zagrożenia, jakie niesie projekt fanatyków. 
Błędem środowiska feministycznego była walka z mitem Matki Polki- przedstawianie tych kobiet, jako osób pozbawionych ambicji, uzależnionych od męża i zbytnia krytyka 500+. Zniechęciło to miliony Polek, które świadomie wybrały wielodzietność do środowiska lewicowego. Wykorzystali to fundamentaliści, którzy powiązali swój projekt z wartością rodziny, miłością rodzicielską, a nawet prawami kobiet.
Osoby, które nie popierają zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej narażane są na szykany i prześladowania. Przytoczę dla przykładu krótką wypowiedź z katolickiego portalu. Przeciwnicy skrajnej nowelizacji to wrogowie życia, promotorzy aborcji bez żadnych argumentów, którzy domagają się rzezi nienarodzonych.
"Wrogowie życia i promotorzy aborcji próbują wszelkimi metodami zdyskredytować projekt zakładający zakaz dzieciobójczych praktyk oraz autorów ustawy. Nie mając przekonujących argumentów za swoimi ideologicznymi wynurzeniami i marzeniami o rzezi nienarodzonych, uciekają się do kłamstw i podłych manipulacji."
W rzeczywistości tak zwanemu pro-life chodzi jedynie o kontrolowanie kobiet, wprowadzenie nauki kościoła do prawa. Rację mają komentatorzy twierdząc, że  środowiskom katolickim chodzi o karanie kobiet za seks dla przyjemności i za świadome decyzje odnoszące się do życia rodzinnego.
Hasła obronie życia to jedynie frazesy. Kobiety są obywatelkami tego kraju- płacą podatki, pracują, wychowują dzieci i dlatego mamy prawo żyć w kraju, który respektuje nasze prawa, uznaje naszą godność, a  w okresie ciąży nie traktuje nas jak potencjalnych morderczyń, tylko zapewnia pełną opiekę medyczną. 
DOŚĆ KATOLICKIEGO TERRORU POD PŁASZCZYKIEM OCHRONY ŻYCIA NIENARODZONYCH.
Sukces tak zwanych "obrońców życia" bez wątpienia związany jest z językiem, którym przemawiają do opinii publicznej. Nieraz opisywałam ich kłamstwa i manipulacje. Jest  pełny odnośników religijnych i manipulowania  danymi. Cechą, która od pierwszej lektury tekstów pro-life rzuca się w oczy jest antagonizowanie społeczeństwa. Mamy hasełka o popieraniu "mordowania nienarodzonych". Ciekawą rzeczą są historie ludzi, którzy stanęli przed dramatycznym wyborem i zdecydowali się na urodzenie dziecka w sytuacjach, kiedy polskie prawo dopuszcza aborcję. Przykłady tych osób mają być potwierdzeniem tezy o konieczności zlikwidowania wyjątków aborcyjnych. Argument- ludzie, którzy mimo strasznej  diagnozy prenatalnej  zdecydowali się na poród są szczęśliwi, bo mogli choć parę godzin pobyć ze swoim umierającym dzieckiem. Ofiary gwałtu, które zdecydowały się urodzić dziecko gwałciciela również są zadowolone ze swojego wyboru. Kobiety, które przerwały ciążę powstałą w wyniku gwałtu zostały morderczyniami i cierpią katusze przez wiele lat. Rodziny kobiet, które zmarły, bo nie zgodziły na terapię antynowotworową w ciąży przedstawiane są jako szczęśliwe, bo mimo śmierci matki urodziło się nowe życie, a kobieta stała się męczennicą życia. Co ciekawe;  wszystkie bohaterki mediów katolickich miały wybór- nikt ich nie zmuszał do rodzenia dzieci bez mózgu. Ich historie wykorzystywane są, aby usprawiedliwić barbarzyński zakaz aborcji, wpędzić kobiety w poczucie winy, pokazać "prawdziwe bohaterstwo"- przerażona 12latka rodząca dziecko gwałciciela to wzór idealnej matki,kobiety, która "świadomie wybrała życie, zachowała się bardziej odpowiedzialnie od dorosłej kobiety, która usunęła ciążę z gwałtu". Chcąc włączyć się do dyskusji społecznej trzeba przede wszystkim wprowadzić inny język do debaty- podkreślić, że celem nie jest "zabijanie nienarodzonych", ale pozostawienie w sytuacjach dramatycznych wyboru kobiecie.
Środowiskom katolickim sprzeciw wobec zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej kojarzy się jedynie z "chęcią mordowania nienarodzonych". Sądy polskie stwierdzały wielokrotnie, że "obrońcy życia" mają prawo nazywać aborcję morderstwem, zbrodnią, zabójstwem. W ramach wolności słowa nikt im tego prawa nie odmawia. Jednakże mam wrażenie, że pro-life idzie o krok za daleko. Jestem w stanie zrozumieć nazywanie kobiet, które poddały się aborcji aborcjonistkami, zabójczyniami, itp, ale określanie wszystkich osób, które nie wyrażają zgody na zaostrzenie obecnej ustawy antyaborcyjnej tym mianem uważam za nadużycie i brak logiki. Sprzeciw wobec propozycji "Stop aborcji" nie oznacza dokonania aborcji. To zbyt daleko idące ogólniki, mające znamiona pomówienia i chęci terroryzowania społeczeństwa. Takie działanie powoduje, że część osób boi się ujawnić , że nie popiera całkowitego zakazu aborcji, bo nie chce uchodzić za zwolennika "mordowania nienarodzonych".
 Agresywny język wobec zwolenniczek protestu widać w mediach katolickich. Fronda raczy czytelnika takim rozumowaniem "Wszystko dzieje się w ramach demonicznego Czarnego Protestu, który stoi w obronie skrobanki",
"'Na razie na apel odpowiedziały panie z wyższych sfer, tak więc można się spodziewać, że do protestu dołączą głównie: psycholożki, socjolożki czy politolożki, czyli te, którym ciąża kojarzy się z chorobą, a dzieci znają głównie ze zdjęć koleżanek."
"Nie słychać, aby do strajku paliły się Matki Polki. One oczywiście nie chodzą do pracy, tylko bimbają za 500 plus." 
http://www.fronda.pl/a/proletariuszki-wszystkich-krajow-laczcie-sie,79162.html
Czarny protest nie ma nic z demonami. Czerń jest wyrazem żałoby kobiet po odchodzących prawach. Nie protestujemy w obronie skrobanki, ale obronie prawa do opieki medycznej w czasie ciąży, prawa do diagnostyki prenatalnej i leczenia prenatalnego naszych nienarodzonych  pociech, w sytuacji,kiedy jest to możliwe. Nie zgadzamy się na kryminalizację poronienia, ani na traktowanie ciężarnej jak potencjalnej morderczyni. Zapis o nieumyślnym spowodowaniu śmierci płodu nie ma nic wspólnego z ochroną przed aborcją, a jest bardzo niebezpieczny dla życia matek i dzieci. Obecna ustawa to minimum humanitarne, więc nie może być mowy o dalszym ograniczaniu aborcji.
Jak widać redaktorzy mediów katolickich starają się wzbudzić niechęć do kobiet wykształconych, pracujących. Uważają, że protestujące kobiety nie mają dzieci, a nawet nienawidzą najmłodszych. W obronie kobiet wystąpiły/; Marta Kaczyńska, Krystyna Janda, prof. Monika Płatek, Martyna Wojciechowska, Dorota Wellman. Wymienione panie są matkami.
Do strajku przyłączają się również zwyczajne kobiety- matki, bezdzietne, ale świadome zagrożenia, jakie niesie projekt fanatyków. 
Błędem środowiska feministycznego była walka z mitem Matki Polki- przedstawianie tych kobiet, jako osób pozbawionych ambicji, uzależnionych od męża i zbytnia krytyka 500+. Zniechęciło to miliony Polek, które świadomie wybrały wielodzietność do środowiska lewicowego. Wykorzystali to fundamentaliści, którzy powiązali swój projekt z wartością rodziny, miłością rodzicielską, a nawet prawami kobiet.
Osoby, które nie popierają zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej narażane są na szykany i prześladowania. Przytoczę dla przykładu krótką wypowiedź z katolickiego portalu. Przeciwnicy skrajnej nowelizacji to wrogowie życia, promotorzy aborcji bez żadnych argumentów, którzy domagają się rzezi nienarodzonych.
"Wrogowie życia i promotorzy aborcji próbują wszelkimi metodami zdyskredytować projekt zakładający zakaz dzieciobójczych praktyk oraz autorów ustawy. Nie mając przekonujących argumentów za swoimi ideologicznymi wynurzeniami i marzeniami o rzezi nienarodzonych, uciekają się do kłamstw i podłych manipulacji."
W rzeczywistości tak zwanemu pro-life chodzi jedynie o kontrolowanie kobiet, wprowadzenie nauki kościoła do prawa. Rację mają komentatorzy twierdząc, że  środowiskom katolickim chodzi o karanie kobiet za seks dla przyjemności i za świadome decyzje odnoszące się do życia rodzinnego.
Hasła obronie życia to jedynie frazesy. Kobiety są obywatelkami tego kraju- płacą podatki, pracują, wychowują dzieci i dlatego mamy prawo żyć w kraju, który respektuje nasze prawa, uznaje naszą godność, a  w okresie ciąży nie traktuje nas jak potencjalnych morderczyń, tylko zapewnia pełną opiekę medyczną. 
DOŚĆ KATOLICKIEGO TERRORU POD PŁASZCZYKIEM OCHRONY ŻYCIA NIENARODZONYCH. 
poniedziałek, 26 września 2016
Manipulacja odbierająca godność
 "Czarny piątek" -tym określeniem media "ochrzciły" dzień, w którym Sejm okazał pogardę kobietom i płodom. Został odrzucony projekt liberalizacji ustawy antyaborcyjnej, a do prac w komisji przeszedł całkowity zakaz aborcji i in vitro Długo nie mogłam wyjść z szoku. Zadawałam sobie jak bardzo podłym trzeba być, aby zgotować połowie społeczeństwa piekło? Przysłuchując się debacie doszłam do wniosku, że nie chodzi tutaj o upodlenie kobiet, ale o bezrefleksyjne przyjmowanie sloganów za prawdę o świecie. Trzeba  uczciwie przyznać, że zwolennicy zaostrzeni ustawy antyaborcyjnej przez 5 lat robili ludziom wodę z mózgu, wystawiali zmanipulowane plakaty, przedstawiali oderwane  od rzeczywistości dane, posuwali się do ubliżania i zastraszania posłów. "Obrońcy życia" odrobili lekcję i w tegorocznej akcji zapisali pomoc rodzicom dzieci, które urodzą się z wadami, ułatwienia w adopcji dzieci poczętych w wyniku gwałtu. Wiele mówi język, którym posługują się "obrońcy życia". Na argument, że ich propozycja dyskryminuje kobiety ,odbiera im godność odpowiadają, że to aborcja dyskryminuje kobiety, bo najczęściej giną płody żeńskie. Rzeczywiście, są kraje, gdzie aborcja ze względu na płeć spowodowała spory brak kobiet w społeczeństwie, np: Chiny, Indie, a organizacje międzynarodowe np: WHO nie reagują na rażącą dyskryminację. Jednakże pozostaje zadać pytanie, co to sytuacja ma wspólnego z polskimi przepisami? Nic. Jest to, niestety, jeden z argumentów, którego używają zwolennicy zaostrzania przepisów o aborcji. Posługują się skrajnymi przykładami, aby zadziałać na wyobraźnię odbiorcy, który przecież nie ma możliwości zweryfikowania przedstawianych danych.
Koronnym argumentem obrońców życia jest fakt istnienia skutków aborcji. Nazywają to syndromem poaborcyjnym. Nie będę  traciła czasu na rozpisywanie się, czy zjawisko ma podłoże naukowe, bo nie ma najmniejszego znaczenia. Zwolennikom zmuszania do rodzenia "syndrom" służy jako straszak, ewentualnie kara za aborcję. Wmawia się go każdej kobiecie, co więcej stał się narzędziem medycznym służącym do decydowania za kobietę odnośnie ciąży z gwałtu i uszkodzonego płodu, np: działania profesora Chazana i teksty Terlikowskiego na temat ciąż z gwałtu. 'Syndrom" jest wmawiany kobietom. Trzeba powiedzieć uczciwie, że stan psychiczny kobiety po aborcji to kwestia indywidualna, zależy od doświadczenia życiowego środowiska, przyczyny aborcji i wachlarz stanów psychicznych jest bardzo szeroki- od uczucia ulgi do prób samobójczych. W języku pro-life wygląda to odmiennie- każda kobieta, która dokona aborcji będzie próbowała popełnić samobójstwo, będzie zadręczała się poczuciem winy,a  jej udziałem będą problemy ze zdrowiem. Aborcja jest według nich przyczyną rozpadu związku i więzi rodzinnych. W rzeczywistości jest to kwestia indywidualna, która nie może podlegać generalizacji. Przyczyn rozpadu związków i osłabienia więzi rodzinnych są tysiące, choćby: zdrada, praca jednej osoby za granicą, nałogi, przemoc.Propaganda pro-life stara się przekonać odbiorcę, że  przyczynami problemów w rodzinie są aborcja oraz antykoncepcja.
Fanatykom religijnym udało przekonać się społeczeństwo, że aborcja ze względu na uszkodzenie płodu jest dyskryminacją osób niepełnosprawnych. Okłamali społeczeństwo, że 90% "ofiar tego typu aborcji to ludzie z podejrzeniem zespołu Downa". Warto zauważyć, że  fundamentaliści katoliccy praktycznie nie wspominają o innych schorzeniach. Jest to bardzo wymowne, gdyż wytwarza w społeczeństwie przekonanie, że ofiarą aborcji są "osoby niepełnosprawne z zespołem Downa, a badania prenatalne mają za cel wyszukiwanie takich płodów". Tymczasem według genetyków zespół Downa wykrywany jest 30% przypadków. Różnica między 30% a 90% jest znaczna. Okłamywanie społeczeństwa jest typową taktyką stosowaną przez obrońców życia. Co więcej jest to sposób bardzo efektywny, zwłaszcza w  połączeniu z plakatem zestawiający bawiącą się dziewczynkę, która cierpi na zespół Downa, ze zwłokami płodu. Nic dziwnego, że społeczeństwo łatwo ulega takiej manipulacji i chce ratować "niepełnosprawne dzieci poczęte z zespołem Downa". Uzyskanie aborcji jedynie z powodu zespołu Downa graniczny z cudem. Fanatycy skutecznie wcielają zasadę, że kłamstwo wielokrotnie powtarzane staje się prawdą.
"Czarny piątek" -tym określeniem media "ochrzciły" dzień, w którym Sejm okazał pogardę kobietom i płodom. Został odrzucony projekt liberalizacji ustawy antyaborcyjnej, a do prac w komisji przeszedł całkowity zakaz aborcji i in vitro Długo nie mogłam wyjść z szoku. Zadawałam sobie jak bardzo podłym trzeba być, aby zgotować połowie społeczeństwa piekło? Przysłuchując się debacie doszłam do wniosku, że nie chodzi tutaj o upodlenie kobiet, ale o bezrefleksyjne przyjmowanie sloganów za prawdę o świecie. Trzeba  uczciwie przyznać, że zwolennicy zaostrzeni ustawy antyaborcyjnej przez 5 lat robili ludziom wodę z mózgu, wystawiali zmanipulowane plakaty, przedstawiali oderwane  od rzeczywistości dane, posuwali się do ubliżania i zastraszania posłów. "Obrońcy życia" odrobili lekcję i w tegorocznej akcji zapisali pomoc rodzicom dzieci, które urodzą się z wadami, ułatwienia w adopcji dzieci poczętych w wyniku gwałtu. Wiele mówi język, którym posługują się "obrońcy życia". Na argument, że ich propozycja dyskryminuje kobiety ,odbiera im godność odpowiadają, że to aborcja dyskryminuje kobiety, bo najczęściej giną płody żeńskie. Rzeczywiście, są kraje, gdzie aborcja ze względu na płeć spowodowała spory brak kobiet w społeczeństwie, np: Chiny, Indie, a organizacje międzynarodowe np: WHO nie reagują na rażącą dyskryminację. Jednakże pozostaje zadać pytanie, co to sytuacja ma wspólnego z polskimi przepisami? Nic. Jest to, niestety, jeden z argumentów, którego używają zwolennicy zaostrzania przepisów o aborcji. Posługują się skrajnymi przykładami, aby zadziałać na wyobraźnię odbiorcy, który przecież nie ma możliwości zweryfikowania przedstawianych danych.
Koronnym argumentem obrońców życia jest fakt istnienia skutków aborcji. Nazywają to syndromem poaborcyjnym. Nie będę  traciła czasu na rozpisywanie się, czy zjawisko ma podłoże naukowe, bo nie ma najmniejszego znaczenia. Zwolennikom zmuszania do rodzenia "syndrom" służy jako straszak, ewentualnie kara za aborcję. Wmawia się go każdej kobiecie, co więcej stał się narzędziem medycznym służącym do decydowania za kobietę odnośnie ciąży z gwałtu i uszkodzonego płodu, np: działania profesora Chazana i teksty Terlikowskiego na temat ciąż z gwałtu. 'Syndrom" jest wmawiany kobietom. Trzeba powiedzieć uczciwie, że stan psychiczny kobiety po aborcji to kwestia indywidualna, zależy od doświadczenia życiowego środowiska, przyczyny aborcji i wachlarz stanów psychicznych jest bardzo szeroki- od uczucia ulgi do prób samobójczych. W języku pro-life wygląda to odmiennie- każda kobieta, która dokona aborcji będzie próbowała popełnić samobójstwo, będzie zadręczała się poczuciem winy,a  jej udziałem będą problemy ze zdrowiem. Aborcja jest według nich przyczyną rozpadu związku i więzi rodzinnych. W rzeczywistości jest to kwestia indywidualna, która nie może podlegać generalizacji. Przyczyn rozpadu związków i osłabienia więzi rodzinnych są tysiące, choćby: zdrada, praca jednej osoby za granicą, nałogi, przemoc.Propaganda pro-life stara się przekonać odbiorcę, że  przyczynami problemów w rodzinie są aborcja oraz antykoncepcja.
Fanatykom religijnym udało przekonać się społeczeństwo, że aborcja ze względu na uszkodzenie płodu jest dyskryminacją osób niepełnosprawnych. Okłamali społeczeństwo, że 90% "ofiar tego typu aborcji to ludzie z podejrzeniem zespołu Downa". Warto zauważyć, że  fundamentaliści katoliccy praktycznie nie wspominają o innych schorzeniach. Jest to bardzo wymowne, gdyż wytwarza w społeczeństwie przekonanie, że ofiarą aborcji są "osoby niepełnosprawne z zespołem Downa, a badania prenatalne mają za cel wyszukiwanie takich płodów". Tymczasem według genetyków zespół Downa wykrywany jest 30% przypadków. Różnica między 30% a 90% jest znaczna. Okłamywanie społeczeństwa jest typową taktyką stosowaną przez obrońców życia. Co więcej jest to sposób bardzo efektywny, zwłaszcza w  połączeniu z plakatem zestawiający bawiącą się dziewczynkę, która cierpi na zespół Downa, ze zwłokami płodu. Nic dziwnego, że społeczeństwo łatwo ulega takiej manipulacji i chce ratować "niepełnosprawne dzieci poczęte z zespołem Downa". Uzyskanie aborcji jedynie z powodu zespołu Downa graniczny z cudem. Fanatycy skutecznie wcielają zasadę, że kłamstwo wielokrotnie powtarzane staje się prawdą.
 Celem opisanych zabiegów nie jest ochrona życia, ale dostosowanie prawa państwowego do wymogów nauki kościoła. Autorzy ustawy Ordo Iuris przyznają to otwarcie "Większość Polaków to katolicy. W sposób oczywisty prawo jest motywowane względami wartości" - Szef Ordo Iuris Jerzy Kwaśniewski. Wspomniany szef instytutu jest zdania, że konieczność dostosowania prawa do większościowej religii wynika z Konstytucji i prawa międzynarodowego. "Opieramy się tylko i wyłącznie o zasady poświadczone w konstytucji i prawie międzynarodowym. Zresztą, jak stanowi preambuła konstytucji, te same wartości możemy wywieść z nauki chrześcijańskiej, jak i z innych źródeł - . Jego zdaniem ofiara gwałtu musi rodzić ponieważ "państwo, które zagwarantowało w Konstytucji prawo do życia, nie może uchylić tego prawa. Musi szukać innych rozwiązań, nienaruszających praw człowieka. Gdy chodzi o matkę, państwo musi jej przedstawić ofertę inną, niż zabicie jej dziecka " Wiem, że czytelnicy będą przecierali oczy ze zdumienia, ponieważ nie prawdą jest, że Konstytucja nakazuje ochronę życia od poczęcia- jest zapis mówiący o prawie do życia, ale bez dookreślenia "od poczęcia". Szef Ordo, nie widzi w zmuszaniu zgwałconej do porodu łamania praw obywatelskich, gdyż uważa, że aborcja to kolejne przestępstwo, tak więc kobieta jest ofiarą podwójnego przestępstwa. "Jeśli kobieta jest ofiarą przestępstwa i dostaje od państwa ofertę kolejnego przestępstwa: zabicia jej dziecka, to jest tak naprawdę podwójną ofiarą - brzmi odpowiedź. - Zwróćmy uwagę na sytuację dziecka. Jakie mamy prawo w tej sytuacji rozstrzygnąć na jego niekorzyść? Jest zgodne z najlepszą wiedzą biologiczną i medyczną, że życie ludzkie zaczyna się w chwili poczęcia, czyli połączenia męskiej i żeńskiej komórki. Dziecko w prenatalnym okresie swego rozwoju ma swoje własne prawa, w tym prawo do życia, wynikające z konstytucji i orzecznictwa TK - zaznacza prawnik."
link do materiału: 
W podobnym tonie religijnego uniesienie wypowiadała prawniczka owego Instytutu w Sejmie, Joanna Banasiuk.
"Walka z komunistycznym zniewoleniem była jednocześnie walką o prawną ochronę dzieci przed urodzeniem, którą Naród przyrzekł swej Królowej w Ślubach Jasnogórskich . Pierwszy projekt ustawy o ochronie życia został złożony w 1989 roku W 1993 roku dokonano ważnego kroku na drodze do pełnej ochrony życia dzieci przed urodzeniem a dzisiaj wreszcie możemy zakończyć to dzieło, wypełniając to, co na Jasnej Górze przyrzekały nasze Matki i Ojcowie."
Z tak bzdurnymi argumentami o dziedzictwie komunistycznym i jakiś religijnych ślubach trudno dyskutować. Nie są one merytoryczne, nie odnoszą się do sytuacji kobiet i dzieci. Tak na marginesie :od kiedy mamy Królową? Panią prawnik powinno się odesłać do szkoły- monarchia zakończyła się z III rozbiorem.
 Celem opisanych zabiegów nie jest ochrona życia, ale dostosowanie prawa państwowego do wymogów nauki kościoła. Autorzy ustawy Ordo Iuris przyznają to otwarcie "Większość Polaków to katolicy. W sposób oczywisty prawo jest motywowane względami wartości" - Szef Ordo Iuris Jerzy Kwaśniewski. Wspomniany szef instytutu jest zdania, że konieczność dostosowania prawa do większościowej religii wynika z Konstytucji i prawa międzynarodowego. "Opieramy się tylko i wyłącznie o zasady poświadczone w konstytucji i prawie międzynarodowym. Zresztą, jak stanowi preambuła konstytucji, te same wartości możemy wywieść z nauki chrześcijańskiej, jak i z innych źródeł - . Jego zdaniem ofiara gwałtu musi rodzić ponieważ "państwo, które zagwarantowało w Konstytucji prawo do życia, nie może uchylić tego prawa. Musi szukać innych rozwiązań, nienaruszających praw człowieka. Gdy chodzi o matkę, państwo musi jej przedstawić ofertę inną, niż zabicie jej dziecka " Wiem, że czytelnicy będą przecierali oczy ze zdumienia, ponieważ nie prawdą jest, że Konstytucja nakazuje ochronę życia od poczęcia- jest zapis mówiący o prawie do życia, ale bez dookreślenia "od poczęcia". Szef Ordo, nie widzi w zmuszaniu zgwałconej do porodu łamania praw obywatelskich, gdyż uważa, że aborcja to kolejne przestępstwo, tak więc kobieta jest ofiarą podwójnego przestępstwa. "Jeśli kobieta jest ofiarą przestępstwa i dostaje od państwa ofertę kolejnego przestępstwa: zabicia jej dziecka, to jest tak naprawdę podwójną ofiarą - brzmi odpowiedź. - Zwróćmy uwagę na sytuację dziecka. Jakie mamy prawo w tej sytuacji rozstrzygnąć na jego niekorzyść? Jest zgodne z najlepszą wiedzą biologiczną i medyczną, że życie ludzkie zaczyna się w chwili poczęcia, czyli połączenia męskiej i żeńskiej komórki. Dziecko w prenatalnym okresie swego rozwoju ma swoje własne prawa, w tym prawo do życia, wynikające z konstytucji i orzecznictwa TK - zaznacza prawnik."
link do materiału: 
W podobnym tonie religijnego uniesienie wypowiadała prawniczka owego Instytutu w Sejmie, Joanna Banasiuk.
"Walka z komunistycznym zniewoleniem była jednocześnie walką o prawną ochronę dzieci przed urodzeniem, którą Naród przyrzekł swej Królowej w Ślubach Jasnogórskich . Pierwszy projekt ustawy o ochronie życia został złożony w 1989 roku W 1993 roku dokonano ważnego kroku na drodze do pełnej ochrony życia dzieci przed urodzeniem a dzisiaj wreszcie możemy zakończyć to dzieło, wypełniając to, co na Jasnej Górze przyrzekały nasze Matki i Ojcowie."
Z tak bzdurnymi argumentami o dziedzictwie komunistycznym i jakiś religijnych ślubach trudno dyskutować. Nie są one merytoryczne, nie odnoszą się do sytuacji kobiet i dzieci. Tak na marginesie :od kiedy mamy Królową? Panią prawnik powinno się odesłać do szkoły- monarchia zakończyła się z III rozbiorem.
poniedziałek, 19 września 2016
Post scriptum do listu do posłanek PiS
List do posłanek PiS-u w sprawie ustawy antyaborcyjnej
piątek, 2 września 2016
Pisowscy bohaterowie narodowi. "Wyklęci mordercy"
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
