VigLink

Witam i zapraszam

wtorek, 23 lipca 2013

Co zagraża polskiej rodzinie?


Przeglądając media, zarówno telewizję, jak i internet, czytając różnorodne badania, np: "diagnozy społecznej" wynika, że w Polsce rodzi się coraz mniej dzieci. Aż 3 mln bezdzietnych Polaków między 16. a 34. rokiem życia deklaruje, że chciałoby mieć choć jedno dziecko. Co piąty z nich zapewnia, że od jakiegoś czasu stara się o potomstwo, ale bez skutku. Pozostali świadomie rezygnują z rodzicielstwa.
Pojawia się pytanie, dlaczego Polacy rezygnują z potomstwa. Na pierwsze miejsce wysuwają się problemy materialne. Aż 45 proc. kobiet i 43 proc. mężczyzn przekonuje, że nie może mieć dziecka ze względu na brak pracy i pieniędzy. Co trzeci nie decyduje się na dziecko,bo jest niepewny swojej przyszłości, a co piąty z powodu złych warunków mieszkaniowych. Z badania „Diagnozy Społecznej” wynika także, że Polacy nie decydują się na dziecko ze względu na wysokie koszty wychowania i wykształcenia. Niska płodność to problem dopiero co piątej pary. Dość spora grupa Polaków nie decyduje się na dziecko, bo nie może znaleźć odpowiedniego partnera (19 proc. kobiet i tyle samo mężczyzn) lub uważa, że to dla nich zbyt duża odpowiedzialność (6 proc. kobiet i 8 proc. mężczyzn).
Badania dużo mówią. Polacy nie chcą mieć dzieci, bo nie czują się bezpiecznie w swoim państwie. Tymczasem od różnej maści prawicowych polityków i dziennikarzy słyszymy, że rodzinie zagraża antykoncepcja, in vitro, związki partnerskie, edukacja seksualna, parady równości, gender, homoseksualiści. Zastanawiam się w jaki sposób mojej rodzinie może zagrozić sąsiad gej lub para żyjąca bez ślubu? W jaki sposób rodzinie zagraża in vitro, skoro dzięki niemu małżeństwo zmagające się z bezpłodnością staje się rodziną? W jaki sposób rodzinie zagraża antykoncepcja i edukacja seksualna? Śledząc tok myślenia prawicy można dojść do następujących wniosków. 1) Ideałem rodziny jest małżeństwo zawarte w kościele katolickim, stosujące się do nauki kościoła, mające gromadkę dzieci. Taki związek ich zdaniem jest trwały, bo większa liczba dzieci zniechęca do rozwodu. Fakt, jeżeli ktoś ma 7 dzieci, kobieta nie pracuje zawodowo, zajmuje się domem, raczej nie wystąpi o rozwód, nawet jeżeli doświadcza przemocy domowej. Będzie żyła w piekle. Pytanie - czy taka rodzina jest zdrowa dla dzieci, uczy szacunku do drugiego człowieka, kształtuje kręgosłup moralny? Raczej nie. Doświadczanie przemocy, biedy, bycie świadkiem zachowań przemocowych wobec najbliższych zostawia trwały ślad w psychice, negatywnie wpływa na osobowość i kształt przyszłej rodziny dziecka wychowanego w takim domu. Oczywiście, jest tysiące wielodzietnych, kochających się rodzin, dlatego nie można generalizować, tak samo, jak nie należy narzucać wszystkim jednego modelu rodziny. 2) Antykoncepcja i edukacja seksualna według konserwatystów to droga do zdrady, rozpusty i bezpłodności. Tego typu bzdur nie sposób komentować. Wynikają one z utopijnej wizji świata, w której młody człowiek nie wie, co to seks, nie widzi nagości w reklamie, telewizji, sieci, nie współżyje przed ślubem. Problem w tym, że jest to wizja utopijna, z czasów przed powszechnym dostępem do internetu. Osoby wygłaszające takie tezy, wierzą, że nastoletnia młodzież chodząca na religię i do kościoła, wychowana po katolicku nie współżyje. Ich zdaniem należy je chronić nawet przed słowem seks, nie wolno mówić o seksualności, bo to sprawi, że rozpoczną życie seksualne. Nastolatki i tak mają za sobą pierwszy raz, nie mają z kim porozmawiać o swoich problemach, nie zabezpieczają się, efektem czego są ciąże. Jeżeli skończy się tylko na ciąży, to jeszcze dobrze - ciąża nie trwa wiecznie, a młoda mama przy wsparciu rodziny poradzi sobie z opieką nad niemowlakiem i skończy szkołę. Gorzej jeżeli dochodzi do molestowania, gwałtu, dodawania kompromitujących, seksualnych filmików i zdjęć do sieci. Wtedy pojawiają się problemy psychiczne, kończące się nieraz próbą samobójczą 3) Każdy związek poza sakramentalnym małżeństwem to patologia, niszczenie rodziny. Oczywiście, nie obchodzi tych ludzi, że we współczesnym społeczeństwie są różne modele rodziny : konkubinaty, rodziny niepełne, sytuacje, których dziecko wychowuje się z mamą i babcią, itp. Są to tak samo normalne, zasługujące na szacunek rodziny, w których dzieci otrzymują miłość i ciepło. 4) In vitro niszczy rodzinę, bo dziecko poczyna się poza aktem małżeńskim, świadczy o braku miłości. Kolejna krzywdzące kłamstwo. Aby przejść leczenie niepłodności związek musi być naprawdę mocny. Dla mediów konserwatywnych in vitro to wszelkie zło, złamanie praw natury, poczęcie niegodne człowieka. Jakoś nie przeszkadza im poczęcie w wyniku gwałtu, które uważają za równoprawne z łożem małżeńskim. Najważniejsze, że doszło do kontaktu narządów rodnych, a poczęcie nastąpiło w kobiecie. To, czy ona tego chciała, czy ojcem jest zboczeniec, czy ukochany partner nie ma znaczenia. Przeszkadza in vitro - poczęcie również w wyniku miłości - uczucia tak silnego, że nie zniszczyła go niepłodność. Badania opinii publicznej pokazują wyraźnie, że Polacy nie mają dzieci, ponieważ nie czują bezpieczeństwa socjalnego - mieszkania są bardzo drogie, sporo ludzi pracuje na śmieciowych umowach, więc nie ma gwarancji pracy i zdolności kredytowej. Problemem jest brak możliwości skutecznego leczenia niepłodności dla osób zarabiających poniżej średniej krajowej, których nie stać na kolejne kredyty,a by opłacić przygotowanie do in vitro i sam zabieg. Koszty wychowania są wysokie - opłaty za żłobki, przedszkola to poważny wydatek. Do tego wysokie ceny ubrań, zabawek, podręczników wynikające z nałożenia większego VAT-u. Jeżeli dołożymy do tego drogie leki i operacje w przypadku wad wrodzonych, to mamy cały obraz bardzo złej sytuacji rodzin w Polsce. Problemem jest także przemoc w stosunku do kobiet i dzieci, zbyt niskie wyroki sądowe za przemoc domową i niedostateczna pomoc dla ofiar. Polki chętnie rodzą dzieci poza granicami kraju. Mają wsparcie finansowe, łatwiejszy dostęp do mieszkań.
Rodzinie trzeba pomóc, a nie utrudniać funkcjonowanie tworząc bariery natury moralno-religijnej. Brak dofinansowania in vitro, ustawy o związkach partnerskich to skutek uległości polityków wobec kościoła. Politycy powinni zacząć od ograniczenia możliwości zawierania umów śmieciowych, od zakazu zwalniania kobiet w ciąży i na urlopach wychowawczych. Rząd powinien zainwestować w tanie budownictwo socjalne i komunalne, zamiast finansowania religii w szkole, obecności kapelanów w szpitalach ,służbach mundurowych, czy dotowania uczelni katolickich i budowy Świątyni Opatrzności Bożej oraz innych zbędnych wydatków. Jako ateistka, wydatki z budżetu państwa na kościół katolicki uważam za zbędne, szkodliwe i sprzeczne z Konstytucją, gwarantującą wolność wyznania i rozdział kościoła od państwa. Przydałby się dłuższe, obowiązkowe urlopy tacierzyńskie, minimum miesiąc, które zrównałyby szansę kobiet na rynku pracy. Tanie żłobki, przedszkola prowadzone przez gminy, a prywatne osoby oraz elastyczne godziny pracy dla młodych rodziców (w branżach, których jest to możliwe) powinny być standardem.

Brak komentarzy: