Od kilku tygodni media wałkują sprawę profesora Chazana i klauzuli sumienia w zawodach medycznych. Przy okazji podawane są przykłady naruszenia prawa do aborcji w innych krajach. Dyskusja rozgrzewa internetową publiczność. Śledząc ją można dość do błędnego wniosku, że jedynym i największym problemem rozrodczym kobiet w Polsce jest prawo do legalnej aborcji. Organizacje kobiece robią aborcyjny raban i nie widzą innych, o wiele ważniejszych problemów z jakimi zmagają się kobiety ciężarne w Polsce. Nie mówię o kłopotach egzystencjalnych, prywatnych i prawnych. O wiele pilniejszym problemem do rozwiązania niż aborcja jest sprawa traktowania kobiet po poronieniach i opieka okołoporodowa. Warto w tym miejscu wspomnieć o statystykach - poronień w Polsce notuje się ok 40 tysięcy rocznie. Kobiety ciężarne mają problem z przyjęciem do szpitala, często odmawia się im pomocy, nawet jeżeli mają skierowanie od lekarza, ale innej specjalności niż ginekolog. Opieka okołoporodowa jest przesiąknięta mnóstwem błędów, które skutkują śmiercią płodów w ósmym i dziewiątym miesiącu ciąży. Często odmawia się lub zwleka z wykonaniem cesarskiego cięcia ze wskazań medycznych. Kobiety po poronieniach nie mogą liczyć na żadne wsparcie psychologiczne w szpitalu, mają problemy z uzyskaniem dokumentacji potrzebnej do urlopu macierzyńskiego i z wydaniem resztek ciała płodu, jeżeli mają takie życzenie. Uzyskanie skierowań na badania hormonalne po poronieniu to droga przez mękę. Kolejnym poważnym problemem jest uzyskanie skierowania na badania prenatalne i wydanie wyników badań oraz dostęp do porady genetycznej. Przez niektórych lekarzy wypisanie skierowania na badania prenatalne odczytywane jest jako przyłożenie ręki do aborcji. Celem owych badań nie jest aborcja, ale ewentualne leczenie dziecka w okresie płodowym, przygotowanie kadry i sprzętu na narodziny chorego dziecka i przeprowadzenie ewentualnych zabiegów w pierwszych tygodniach po porodzie. Bywa, że ginekolodzy ignorują obawy ciężarnych pacjentek, wyśmiewają je, mówią, że to normalne w ciąży, choć w rzeczywistości niepokój przyszłych mam jest uzasadniony.
W Polsce w dalszym ciągu nie weszły do kalendarza szczepień dla nastolatków szczepienia przeciwko HPV (wirusowi powodującemu nowotwór szyjki macicy i nowotwory głowy i krtani). Powodem są nie tylko brak pieniędzy i opieszałość Ministerstwa Zdrowia, ale także sprzeciw środowisk katolickich, które widzą w tych szczepionkach złamanie prawa rodziców do wychowania zgodnie ze swoją ideologią i drogę do demoralizacji młodzieży. Zarzuty są absurdalne, ale w tym kraju władzy bardziej zależy na układach z kościołem niż na zdrowiu obywateli.
Negatywnym zjawiskiem jest mówienie opinii publicznej, że jedynym problemem ciężarnych kobiet w opiece medycznej jest brak dostępu do aborcji. Problemów jest znacznie więcej i jest konieczne, aby wyszły na jaw.
Osobnym problemem kobiet jest utrudniony dostęp do antykoncepcji i leczenia niepłodności metodami wspomaganego rozrodu. Wciąż są bardzo drogie, przez co pacjentka nie może skorzystać ze swojego podstawowego prawa do leczenia i decydowania o swojej rozrodczości. Niepokojący jest wzrost liczby lekarzy o specyficznie pojmowanym katolickim sumieniu, dla których zbrodnią jest zażywanie leków antykoncepcyjnych.
Chciałabym aby mój wpis był właściwe odebrany- problem legalnej aborcji jest niewielki w stosunku do ogółu kłopotów zdrowotnych, jakie mają kobiety ciężarne -od informacji o stanie zdrowia płodu do leczenia chorób, które pojawiły się w czasie ciąży. Warto zwrócić uwagę, że w części skrajnie religijnych środowisk już panuje przekonanie, że kobieta w ciąży nie jest pacjentką, bo ciąża to choroba, a pacjentem jest jedynie jej dziecko. Dąży się do odebrania kobiecie ciężarnej podmiotowości. Organizacje lewicowe nie mogą koncentrować się jedynie na aborcji, muszą pokazać, że są zainteresowane wszystkimi aspektami opieki lekarskiej nad kobietami ciężarnymi. Większość chce urodzić dzieci i ma olbrzymie trudności w wyegzekwowaniu swoich praw.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz