Blog o tematyce kobiecej i społecznej. Moda, antykoncepcja, dieta, prawa kobiet, dzieci i zwierząt, wychowanie. Blog dla wszystkich, którzy chcą rozmawiać bez obaw o obrazę uczuć. Blog dla reklamodawców - dziennie nawet 200 wyświetleń.
Zgodnie z obietnicą umieszczam tekstu listu do Ministra Zdrowia. W prawym górnym rogu należy wpisać datę i miejscowość, a na końcu podpisać się. Kopiujcie i wysyłajcie. Pokażmy katolikom, że racjonaliści też potrafią zorganizować się.
Do:
Ministerstwo Zdrowia
Minister Zdrowia Bartosz Arłukowicz
ul. Miodowa 15
00-952 Warszawa
(22) 634 93 26
kancelaria@mz.gov.pl
Szanowny Panie Ministrze,
Od kilku tygodni katolickie środowiska lekarskie podejmują działania przeciwko pacjentom i polskiemu prawu. Związane jest to z klauzulą sumienia i „Deklaracją wiary dla lekarzy”, autorstwa pani Wandy Półtawskiej. Deklaracja zawiera twierdzenia podważające sens wykonywania zawodu lekarza i pozbawia pewne grupy pacjentów prawa do opieki medycznej. W drugim punkcie deklaracji autorka pisze: „UZNAJĘ,iż ciało ludzkie i życie, będąc darem Boga,jest święte i nietykalne:-ciało podlega prawom natury, ale naturę stworzył Stwórca,-moment poczęcia człowieka i zejścia z tego świata zależy wyłącznie od decyzji Boga. Jeżeli decyzję taką podejmuje człowiek,to gwałci nie tylko podstawowe przykazania Dekalogu,popełniając czyny takie jak aborcja, antykoncepcja, sztuczne zapłodnienie, eutanazja, ale poprzez zapłodnienie in vitro odrzuca samego Stwórcę.” Już pierwsze zdanie podważa podstawy medycyny i sens zawodu lekarza – po co leczyć ludzi, skoro życie ludzkie, jego długość i jakość zależy jedynie od decyzji Boga? Pogląd ten jest tożsamy z postulatem klauzuli sumienia, która w ujęciu środowisk katolickich nie ogranicza się jedynie do aborcji i eutanazji, ale ingeruje w prawo człowieka do decydowania o swojej rozrodczości i seksualności. Ponadto odbiera kobietom prawo do leczenia schorzeń ginekologicznych antykoncepcją, która w wielu przypadkach ma właściwości lecznicze. Zacytowane zdania są złamaniem punktu 2 i 6 Karty Praw Pacjenta. W punkcie drugim Karty Praw Pacjenta znajduje się zapis o prawie do świadczeń zdrowotnych odpowiadających wymaganiom wiedzy medycznej, opartej na dostępnych metodach i środkach rozpoznawania , zapobiegania i leczenia chorób. W punkcie szóstym Karty Praw Pacjenta jest zawarte prawo pacjenta o uzyskaniu przystępnej informacji od lekarza o swoim stanie zdrowia, rozpoznaniu, proponowanych oraz możliwych metodach diagnostycznych, leczniczych. Postulat lekarzy,aby odmawiać wypisania antykoncepcji i zapłodnienia in vitro, w sytuacji, kiedy jest jedyny sposób na zajście w ciążę łamie zapisy Powszechnej Deklaracji Praw Seksualnych w punkcie 8, 9 i 11. W punkcie 8 jest zapis o prawie do podejmowania wolnych i odpowiedzialnych decyzji, co do posiadania potomstwa, które obejmuje prawo do decyzji o posiadaniu potomstwa, jego liczbie, różnicy wieku pomiędzy potomstwem oraz prawo pełnego dostępu do środków regulacji płodności. W punkcie 9 dotyczącym prawa do seksualnej informacji opartej na badaniach naukowych zapisano, że informacje na temat seksualności człowieka muszą się opierać na wynikach rzetelnych i nienaruszających zasad etycznych badań naukowych. Punkt 11 przyznaje prawo do opieki zdrowotnej w zakresie zdrowia seksualnego, która ma służyć zapobieganiu i leczeniu wszelkich problemów, chorób i zaburzeń seksualnych. Z przytoczonych zapisów prawnych jasno wynika, że lekarz w pracy zawodowej nie może powoływać się na Dekalog i odmawiać świadczeń zdrowotnych zgodnych z prawem i wiedzą medyczną. Poza tym naukowcy z Polskiej Akademii Nauk wydali opinię nr 4/2013 z dnia 12 listopada 2013 w/s klauzuli sumienia, gdzie stwierdzają, że lekarz może odmówić osobistego udziału w aborcji i zapłodnieniu pozaustrojowym, ale klauzula sumienia nie obowiązuje na wypisywanie środków antykoncepcyjnych, a ściślej mówiąc wypisania recepty na środek leczniczy, ponieważ to w gestii pacjenta leży zastosowanie leku. Klauzula sumienia nie może być używana jako instrument narzucania pacjentom przekonań moralnych personelu medycznego. W zapisie „Deklaracji Wiary dla lekarzy” klauzula sumienia ma na celu narzucenie pacjentom przekonania lekarza i wykonywanie działań sprzecznych z dobrem pacjenta. Znacznie wykracza poza zakres zapisów ustawowych.
Niepokojący jest także punkt 3 „Deklaracji wiary dla lekarzy”, w którym to autorka stwierdza, że .PRZYJMUJĘ prawdę, iż płeć człowieka dana przez Boga jest zdeterminowana biologicznie i jest sposobem istnienia osoby ludzkiej. Jest nobilitacją, przywilejem, bo człowiek został wyposażony w narządy, dzięki którym ludzie przez rodzicielstwo stają się „współpracownikami Boga Samego w dziele stworzenia” - powołanie do rodzicielstwa jest planem Bożym i tylko wybrani przez Boga i związani z Nim świętym sakramentem małżeństwa mają prawo używać tych organów, które stanowią sacrum w ciele ludzkim”. Abstrahując od nieprawdziwych stwierdzeń dotyczących płciowości ludzkiej, zacytowany punkt zawiera postulat nieudzielania pomocy pacjentom, którzy nie żyją w sakramentalnym związku małżeńskim, odmawia takim osobom prawa do leczenia niepłodności i posiadania dzieci. Powyższe stwierdzenie uważam za dyskryminacje, co jest krzywdzące dla dużej części społeczeństwa i niegodne zawodu lekarza. Poza tym łamie Konstytucję Rzeczpospolitej Polskiej, w której jest zakaz wszelkiej dyskryminacji -”Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny”. Artykuł 47 Konstytucji zapewnia każdemu prawo do do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym” Trzy tysiące lekarzy, którzy podpisali dokument pani Półtawskiej chce dla spełniania zaleceń swojej religii naruszać prawo pacjenta do prywatności i decydowania o swoim życiu osobistym, łamiąc ten sposób prawa obywatelskiej. Również w Karcie Praw Pacjenta znajduje się punkt o prawie o intymności i ochrony godności osobistej. Konstytucja w art.68, punkt.1 i 2 stwierdza „ Każdy ma prawo do ochrony zdrowia.
Obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych. Warunki i zakres udzielania świadczeń określa ustawa”.
Skoro każdy ma prawo do ochrony zdrowia, to nie wolno dyskryminować pod tym względem obywateli, dlatego, że styl ich życia i rodzaj związku nie odpowiadają katolickiej wizji lekarza. Poza tym Kodeks Etyki Lekarskiej w artykule 3 nakazuje lekarzowi poszanowanie człowieka bez względu na wiek, płeć, rasę , wyznanie, poglądy polityczne, sytuację materialną. Artykuł 13 Kodeksu Etyki Lekarskiej stwierdza, że obowiązkiem lekarza jest respektowanie praw pacjenta do świadomego udziału w podejmowaniu decyzji dotyczących jego zdrowia.
Uważam, że punkt o powołaniu do rodzicielstwa zgodnie z „planem Bożym” i ustalenie warunków , które musi spełniać pacjent odnośnie swojego życia życia prywatnego, chęć odmawiania niektórych terapii i wypisywania skierowań na badania prenatalne narusza wymienione powyższej akty prawne i prawo pacjenta do decydowania o swoim leczeniu, stanowi przykład niespotykanej dyskryminacji.
Szanowny Panie Ministrze, warto zwrócić uwagę na punkt 4i 5 „Deklaracji wiary dla lekarzy” w których medycy sprzeciwiają się działaniu zgodnym z polskim prawem i dla dobra pacjenta. Uznają, że motywem ich działania jest wiara katolicka i nauka Kościoła. Tym samym na pierwszym miejscu stawiają wiarę, a obowiązujące ich akty prawne, jak np: Konstytucja, Kodeks Etyki Lekarskiej, Karta Praw Pacjenta. Sygnatariusze twierdzą, że prawo boże ma pierwszeństwo nad prawem stanowionym, co można odebrać za sprzeciw wobec systemu prawnego i niechęć do stosowania prawa.
Rozumiem prawo lekarza do działania lekarza zgodnie ze swoim sumieniem, ale sprzeciwiam się łamaniu praw pacjenta i prawa państwowego. W myśl „Deklaracji wiary dla lekarzy” o leczeniu miałyby decydować wiara pacjenta i lekarza. Rozumiem, że lekarz może odmówić wykonania aborcji i eutanazji, ale za nadużycie uważam odmowę wypisania antykoncepcji, skierowań na badania prenatalne, czy uzależnienie leczenia od posiadania sakramentu małżeństwa.
Zwracam się z prośbą o działania dyscyplinujące dla lekarzy, którzy podpisali dokument, o wprowadzenie obowiązku ujawnienia na drzwiach gabinetu informacji o korzystaniu z klauzuli sumienia. Uważam za skandaliczne brak reakcji Ministerstwa Zdrowia na „Deklarację wiary dla lekarzy”, która uzależnia udzielenie pomocy pacjentowi od religii lekarza. Wykracza to poza zakres klauzuli sumienia i jest niczym innym jak tylko narzucaniem światopoglądu, rodzajem religijnego szantażu, braku szacunku dla pacjenta. Ministerstwo Zdrowia nie powinno pozwolić na to, aby lekarze łamali prawa pacjenta za powodu swojej wiary. To dobro pacjenta i leczenie zgodne z wiedzą medyczną powinno być celem pracy lekarza, a nie realizowanie w pracy nauki Kościoła.
Z wyrazami szacunku
Komentarzy po deklaracji pani Półtawskiej dla lekarzy katolickich i podpisaniu jej przez 3 osób wykonujących zawody medyczne -od farmaceutów do profesorów medycyny było sporo. Trudno nie zgodzić się, że deklaracja opowiada się za ograniczeniem praw reprodukcyjnych, za łamaniem prawa do leczenia. Stwierdzenie, że początek i koniec życia zależą od Boga jest cofaniem medycyny o kilkaset lat. Słusznie zauważyli komentatorzy, że jeżeli poważnie traktować zapisy deklaracji, to trzeba by skończyć z operacjami, protezami, ratowaniem życia w nagłych sytuacjach. To podważa sens medycyny. Problem w tym, że nie chodzi tutaj o całą medycynę, ale o sferę życia intymnego i ginekologię. W stwierdzeniu, że życie zależy od Boga chodzi o to, aby uniemożliwić kobiecie decydowanie o swojej seksualności i macierzyństwie, aby zrobić z kobiety istotę uzależnioną od cyklu miesiączkowego i inkubator gotowy w każdej sytuacji na przyjęcie bożego życia. Tego typu pogląd obraża kobiety i ich partnerów, czyni z ludzi bezwładne marionetki w ręku jakiejś urojonej istoty, w której istnienie można co najwyżej wierzyć.
Dziennikarzom umknął bardzo niebezpieczny dla rodzin i dyskryminujący pacjentów punkt trzeci
". 3.PRZYJMUJĘ prawdę, iż płeć człowieka dana przez Boga jest zdeterminowana biologicznie i jest sposobem istnienia osoby ludzkiej. Jest nobilitacją, przywilejem, bo człowiek został wyposażony w narządy, dzięki którym ludzie przez rodzicielstwo stają się „współpracownikami Boga Samego w dziele stworzenia” - powołanie do rodzicielstwa jest planem Bożym i tylko wybrani przez Boga i związani z Nim świętym sakramentem małżeństwa mają prawo używać tych organów, które stanowią sacrum w ciele ludzkim"
Nikogo nie dziwi, że katoliccy ortodoksi nie uznają płci mózgu, integracji biologii z umysłem,a płeć to ich zdaniem jedynie narządy rodne. Szokuje to, że oto w zacytowanym punkcie mamy jawną dyskryminację znacznej części społeczeństwa i rodziny. Chodzi o to, że zgodnie z nauką kościoła prawo do posiadania dzieci mają tylko pary żyjące w sakramentalnym związku małżeńskim, a więc po ślubie kościelnym. Wiemy, jak kościoła wyciera sobie nosa rodziną. Według kościelnego ujęcia rodzina to rodzice po ślubie kościelnym i gromadka dzieci. Tymczasem w społeczeństwie istnieje wiele równoprawnych modeli rodziny, które kościół dyskryminuje, uważa za zboczenie i patologię. Rodzina składająca się małżonków po ślubie cywilnym (ludzi,którzy nie wydali ponad 1000 złotych za ceremonię kościelną) i dzieci, samotnego rodzica wychowującego dziecko, par nie mających ślubu, rodzin po rozwodach, gdzie pojawili się nowi partnerzy, czy par homoseksualnych, to według kościoła zagrożenie dla rodziny. Kościół nie uznaje rozwodów, więc lepsza rodzina po ślubie kościelnym, w której panuje przemoc niż rozwiedzeni rodzice, układający sobie życie i tworzący dla potomstwa nową, bezpieczną rodzinę. Pogląd zawarty w trzecim punkcie deklaracji łamie podstawowe prawo obywateli do ochrony prywatności, tworzenia rodziny zgodnie ze swoimi przekonaniami, dyskryminuje. Lekarz w przysiędze lekarskiej przysięga, że będzie działał na rzecz zdrowia każdego pacjenta bez względu na jego wyznanie i życie prywatne. Ten punkt to złamanie przysięgi lekarskiej. Łatwo sobie wyobrazić, że idąc do stomatologa, zanim lekarz zabierze się za leczenie zębów, zapyta, czy żyje pan/pani w sakramentalnym związku małżeńskim, jeżeli usłyszy NIE, to wyrzuci pacjenta z gabinetu, bo obsługa takiego pacjenta będzie niezgodna z jego religią i sumieniem. Przytoczony punkt jest zagrożeniem dla zdrowia rodzin. Z pewnością nie jest obroną wartości rodzinnych i życia poczętego- jest bezprawnym wtrącaniem się w prywatność pacjenta. W jaki sposób ma zwiększyć się w Polsce dzietność, skoro lekarze katoliccy zamierzają pozbawić prawa do leczenia ludzi nieżyjących zgodnie z przepisami ich religii? Powstaje pytanie- gdzie jest granica wpływów religii na życie społeczne i prywatne drugiego człowieka? Punkt trzeci jest jawnym złamaniem prawa do leczenia i przejawem dyskryminacji sporej części obywateli. Trzeba złożyć wniosek do Rzecznika Praw Obywatelskich i skargę do Ministra Zdrowia wobec osób, które zamierzają dyskryminować w pracy chorych ludzi.
Żenujący jest 4 punkt deklaracji w którym lekarze stwierdzają, "STWIERDZAM,że podstawą godności i wolności lekarza katolika jest wyłącznie jego sumienie oświecone Duchem Świętym i nauką Kościoła " Pogląd ten potwierdza szefowa wrocławskiego koła Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich, które namawia do podpisywania "deklaracji wiary". - My, jako lekarze katolicy, spełniamy nasze obowiązki w duchu nauki Kościoła Katolickiego. Naszym naczelnym zadaniem jest ochrona życia od naturalnego poczęcia do naturalnej śmierci - mówi dr Grażyna Słopecka-Borejko,
Czytaj więcej: http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/3447159,lekarze-nie-przepisza-tabletek-antykoncepcyjnych-a-co-z-prawami-pacjenta,id,t.html#komentarze.
Jej zdaniem o życiu człowieka decyduje Bóg, a lekarz nie może wchodzić w boskie kompetencje. Pytam- to po diabła taki człowiek został lekarzem? Chyba po to, aby ratować życie. Absurdalne jest, że dla tej grupy ludzi nie liczy się dobro pacjentów, tylko nauka kościoła, wedle której chcą działać. Warto przypomnieć, że kościół sprzeciwia się nie tylko aborcji i eutanazji, ale również antykoncepcji, in vitro,badaniom prenatalnym, szczepionkom (ich zdaniem wywołują autyzm i pochodzą z komórek abortowanych płodów), ale również szczepieniom przeciwko wirusowi HPV wywołującemu raka szyjki macicy, gdyż według ich opinii szczepionki są zaprzeczeniem prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z wiarą chrześcijańską i są powodem rozwiązłości nastolatków. Część mądrego kleru sprzeciwia się także badaniom cytologicznym , ponieważ katolicka żona nie może zarazić się wirusem HPV. Tak jakby wirus wybierał nosiciela pod względem wyznawanej religii.
Jak jest naprawdę z klauzulą sumienia?- Lekarz ma prawo z niej korzystać, ale dotyczy ona jedynie bezpośredniego wykonania procedur medycznych, czyli np: aborcji, rozumianej jako podanie tabletki wczesnoporonnej lub zabieg. Lekarz mógłby odmówić wydania antykoncepcji, gdyby sam zakładał wkładkę lub wstrzykiwał zastrzyk. Wypisanie recepty nie jest udziałem w procesie brania antykoncepcji - lekarz nie podaje jej pacjentce, to nie od niego zależy,czy kobieta zażyje lek, czy nie. Lekarze nadużywają klauzuli sumienia, na co zwrócił uwagę Komitet Praw Człowieka ONZ, powołany do kontroli realizacji postanowień Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych, którego Polska jest stroną, w październiku 2010 roku. O naruszeniach mówił także Zespół d/s Bioetyki PAN. Członkowie zespoły wyraźnie stwierdzają, że "że prawem człowieka jest postępowanie według swoich zasad, zgodne z własnym sumieniem i światopoglądem, o ile nie narusza to bezpieczeństwa publicznego, porządku, zdrowia, wolności i moralności innych osób. Państwo nie może faworyzować jednego światopoglądu. Zdaniem ekspertów z PAN w Polsce klauzula sumienia jest nadużywana i służy do narzucania światopoglądu lekarza pacjentom. Warto zaznaczyć, że PAN nie sprzeciwia się odmowie wykonania aborcji, gdyż wedle przekonania osób odmawiających ochrona płodu ludzkiego stanowi dobro. W stanowisku PAN zawarte załącznik o klauzurze sumienia w sferze reprodukcyjnej.
1) "W opinii Komitetu, przedstawiciel zawodu medycznego nie może, powołując się na klauzulę sumienia, odmówić podjęcia działań, których celem jest dostarczanie pacjentowi informacji lub innych środków niezbędnych do podjęcia przez niego świadomej decyzji dotyczącej dalszego postępowania medycznego, które jest legalne, uzasadnione w świetle aktualnej wiedzy medycznej i sytuacji zdrowotnej pacjenta. Zdaniem PAN nie właściwe jest zachowanie lekarzy, którzy odmawiają skierowania na badania prenatalne. Zgodnie z polskim prawem lekarz nie może odmówić informacji o stanie zdrowia pacjenta, o rozpoznaniu, o proponowanych metodach diagnostycznych i leczniczych, nie może odmówić skierowania na badania specjalistyczne, ani wydania oświadczenia o stanie zdrowia, zwłaszcza, w sytuacji,zaświadczenie lekarskie daje pacjentowi prawo do uzyskania świadczeń zgodnych z prawem. Nie może odmówić skierowania na badania prenatalne, jeżeli istnieją przesłanki, że ciąża zagraża życiu kobiety lub płód jest uszkodzony. Nie może też odmówić wydania zaświadczenie o stanie zdrowia płodu. Ustawodawca nie daje lekarzowi możliwości decydowania o tym, czy dane schorzenie lub zagrożenie jest wystarczająco duże, aby przerwać ciążę. O tym decyduje kobieta. Wynika to z jej prawa do autonomii i z szacunku dla jej decyzji. Lekarz informuje o istnieniu okoliczności zgodnych z ustawą. DO kobiety należy decyzja, czy poważna choroba dziecka zagraża jego życiu i jest przesłanką do przerwania ciąży. Lekarz ma służyć wiedzą medyczną na temat choroby, rokowań, leczenia, skierować do specjalisty od danego schorzenia. ) Lekarz nie może odmówić wydania recepty na środek antykoncepcyjny, bowiem, to ,czy pacjent z tego skorzysta zależy tylko od woli pacjenta. 5) "Komitet Bioetyki uznaje, i lekarz, pielęgniarka i położna mają prawo odmówić osobistego wykonania bądź uczestniczenia w wykonaniu zabiegu przerwania ciąży (poza przypadkami, o których mowa w art. 30ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty). Mogą także odmówić osobistego udziału w procedurze zapłodnienia pozaustrojowego. 6)Zdaniem Komitetu, lekarz nie ma jednak prawa odmówić pacjentom informacji i innych legalnych środków umożliwiających im swobodne i odpowiedzialne decydowanie o tym, ile,kiedy i w jakich odstępach czasu chcą mieć dzieci, a także informacji i legalnych środków umożliwiających im osiągnięcie możliwie najlepszego zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego oraz dających im największą szansę na posiadanie zdrowego potomka." Oznacza to, w szczególności,e lekarz nie może, powołując się na klauzulę sumienia, odmówić pacjentowi informacji o skutecznych, dostępnych i uznanych metodach planowania rodziny, metodach leczenia niepłodności, w tym technikach zapłodnienia pozaustrojowego, oraz metodach diagnostyki i terapii prenatalnej. Nie może także odmówić informacji na temat warunków dopuszczalności legalnego przerwania ciąży". ">
Widać wyraźnie , że katolicka deklaracja ma się ni jak do polskiego prawa, jest złamaniem prawa i terrorem katolickiego sumienia. Narusza godność pacjentów i ich prawo do leczenia. Ciekawostką jest to, że zwolennicy klauzuli sumienia sprzeciwiają się działaniom Ministra Zdrowia, który chce dowiedzieć się,w których szpitalach z powodu klauzuli sumienia lekarze odmawiają badań prenatalnych i aborcji z powodu uszkodzenia płodu. Uważają, że to naruszenie wolności ich sumienia, a Konstytucja gwarantuje zakaz ujawniania światopoglądu i przekonań religijnych.
Wydaje się mi, że mamy tutaj przypadek rozdwojenia jaźni. Skoro są tacy dumni z tego, że są katolikami i bronią życia poczętego, przy okazji łamiąc prawo i dyskryminując innych, to dlaczego sprzeciwiają się ujawnianiu swoich danych? Pacjent ma prawo wiedzieć, w którym szpitalu nie uzyska pomocy, którą przychodnię omijać szerokim łukiem, bo pracują w niej religijni fanatycy. Okazuje , że zgodne z prawem jest powoływanie się na sumienie, a niezgodne jest podanie do publicznej wiadomości miejsca pracy skrajnych katolików. Ci sami katolicy nie widzą nic złego w nawracaniu pacjentów i pytania ich o wyznanie, co ma warunkować udzielenie pomocy. Cóż, wybiórcze to szanowanie Konstytucji. Łamaniem prawa do nieujawniania światopoglądu jest religia i rekolekcje w szkole, ale to katolikom nie przeszkadza.
Uważam, że lista szpitali i przychodni, w których pracują tacy ludzie powinna być jawna, a osoby studiujące, które podpisały deklarację powinny zostać natychmiast wyrzucone z medycznych uczelni. Lekarze, którzy chcą łamać polskie prawo, a w życiu zawodowym kierować się nauką kościoła , a nie dobrem pacjenta, powinni być pozbawieni prawa do wykonywania zawodu, ponieważ stanowią poważne zagrożenie dla zdrowia społecznego.
Tytułem podsumowania - katoliccy ortodoksi, chcąc bronić godnych w swoim mienianiu wartości, np: życie poczęte, rodzina w rzeczywistości występują przeciwko rodzinie, narzucają swój światopogląd, chcą,a by panował jeden model rodziny, dążą do zniewolenia kobiet i większej śmiertelności noworodków. Co to ma wspólnego z dobrem rodziny? Doprawdy, nie wiem. Pytanie - kiedy społeczeństwo przebudzi się i przestanie dawać sobie wciskać kit, że Bóg jest stwórcą życia, a religia jest najważniejszą z wartości, ważniejszą od zdrowia człowieka i jego życia rodzinnego. Nie możemy dać się terrorowi katolickiego sumienia. Naprawdę dojdzie do tego, że nawet lekarz ogólny, zanim zajrzy do gardła zapyta, czy jesteś wierzący, czy masz ślub kościelny, a jeżeli NIE , to wyprosi pacjenta z gabinetu, bo przyjęcie takiego pacjenta jest niezgodne z jego sumieniem, które przecież jest podstawą działania i jest ważniejsze od praw pacjenta. Kobiety będą pozbawione opieki ginekologicznej, a rodzice oczekujący dziecka, prawa do informacji o stanie zdrowia dziecka. Jest to naruszenie naszych praw obywatelskich w imię podlizywania się biskupom i szantażu kanonizacyjnego. To nie jest religia, ale terror, który naprawdę szkodzi społeczeństwu.
Watro zastanowić się do czego prowadzi klauzula sumienia i durnowata deklaracja. Nie chroni życia, doprowadza Polki do słowackich klinik aborcyjnych, w których 80% pacjentek to Polki, w ciągu roku 15 tysięcy kobiet. Kobiety przerywają ciążę w podziemiu - sprzedawcy środków wczesnoporonnych twierdzą, że mają do 20 klientek dziennie. Polki usuwają ciążę w Niemczech, Austrii, Holandii i Wielkiej Brytanii. Tylko w jednej niemieckiej klinice 400 Polek rocznie dokonuje aborcji. Odpowiednik brytyjskiego ministerstwa zdrowia podaje, że 30% w Wielkiej Brytanii dokonują Polski, to jest 40 tys. rocznie. Słowacja poradziła sobie z problemem - refunduje antykoncepcję, a aborcja jest całkowicie płatna przez kobietę - efekt spadek liczby aborcji o 18 tysięcy w stosunku do roku 1990. W Polsce głupki z ruchów obrony życia sprzeciwiają się edukacji seksualnej, antykoncepcji i nawinie wierzą, że podziemie, to zaledwie 14 tys. zabiegów, a głównym problemem jest aborcja płodów z zespołem Downa. Z zakresem klauzuli sumienia jesteśmy pośmiewiskiem w Europie. Lekarze w innych państw z niedowierzaniem pytają , czy w Polsce naprawdę ginekolodzy nie przepisują antykoncepcji z powodów religijnych i odmawiają badań prenatalnych. To są skutki pozwalania na panoszenie się terroru katolickiego sumienia w medycynie. Jak widać z ochroną życia nie ma to nic wspólnego.
Czytając temat wpisu wielu z czytelników może zastanawiać się co wspólnego ma wiara z medycyną? Jak można mieszać naukę o ludzkim zdrowiu, organizmie z zabobonami religijnymi i z poglądami, które kłócą się z współczesnym poznaniem rzeczywistości i logiką? Wiemy, że w naszym kraju są lekarze, którzy z powodów światopoglądowych odmawiają wypisania antykoncepcji, skierowania na badania prenatalne, a nawet wykonania cytologii i zbadania ginekologicznego kobiety nie będącej mężatką, czy sprzeciwiają się in vitro. Rzekomo wszystko w trosce o zdrowie kobiety, jej zbawienie, cnotę, pożycie małżeńskie i rodzinę. Na kilka tygodni przed kanonizacją pana Wojtyły, jego przyjaciółka, doradczyni i lekarz psychiatra z wykształcenia zaapelowała do lekarzy, aby popisali "Deklarację Wiary" jako votum wdzięczności za kanonizację papieża i uznali, że w swoim zawodowym będą odwoływać się do Boga i nauk pana Wojtyły.
Narzuca się proste pytanie - z jakiej racji Polacy mają być wdzięczni za to, że grupa watykańskich urzędników uznała Wojtyłę za świętego? Za co mamy padać na kolana? Watykańczycy skorzystali z okazji na podratowanie swoich finansów. Doskonale wiedzą, że Polacy i fani Jana Pawła II z innych krajów są naiwni, uwierzą w lipny cud uzdrowienia Kostorykanki i nie będą zadawać niepotrzebnych pytań, tylko kupować obrazki, relikwie i padać na kolana przed kawałkiem sułtany, zapewniając tym samym kościołowi spore zyski.
Skandaliczny jest tekst deklaracji.
"WIERZĘ w jednego Boga,Pana Wszechświata, który stworzył mężczyznę i niewiastę na obraz swój.
2.UZNAJĘ,iż ciało ludzkie i życie, będąc darem Boga,jest święte i nietykalne:-ciało
podlega prawom natury, ale naturę stworzył Stwórca,-moment poczęcia człowieka i zejścia z tego świata zależy wyłącznie od decyzji Boga.Jeżeli decyzję taką podejmuje człowiek,to gwałci nie tylko podstawowe przykazania Dekalogu,popełniając czyny takie jak aborcja, antykoncepcja, sztuczne zapłodnienie,
eutanazja, ale poprzez zapłodnienie in vitro odrzuca samego Stwórcę.
3.PRZYJMUJĘ prawdę, iż płeć człowieka dana przez Boga jest zdeterminowana biologicznie i jest sposobem istnienia osoby ludzkiej. Jest nobilitacją, przywilejem, bo człowiek został wyposażony w narządy,
dzięki którym ludzie przez rodzicielstwo stają się „współpracownikami Boga Samego w dziele stworzenia”
- powołanie do rodzicielstwa jest planem Bożym i tylko wybrani przez Boga i związani z Nim
świętym sakramentem małżeństwa mają prawo używać tych organów, które stanowią sacrum w ciele ludzkim.
4.
STWIERDZAM,że podstawą godności i wolności lekarza katolika jest wyłącznie jego sumienie oświecone Duchem Świętym i nauką Kościoła i ma on prawo działania zgodnie ze swoim sumieniem i etyką lekarską, która uwzględnia prawo sprzeciwu wobec działań niezgodnych z sumieniem.
5.UZNAJĘ pierwszeństwo prawa Bożego nad prawem ludzkim aktualną potrzebę przeciwstawiania się narzuconym antyhumanitarnym ideologiom współczesnej cywilizacji,potrzebę
stałego pogłębiania nie tylko wiedzy zawodowej, ale także wiedzy o antropologii chrześcijańskiej i teologii ciała.
6.UWAŻAM,że nie narzucając nikomu swoich poglądów, przekonań lekarze katoliccy mają prawo oczekiwać i wymagać szacunku dla swoich poglądów i wolności w wykonywaniu czynności zawodowych zgodnie ze swoim sumieniem. "
Autorką deklaracji jest pani Wanda Półtawska - znana jedynie z przyjaźni z Wojtyłą. Robi się z niej autorytet, chociaż jak widać po wielu wypowiedziach jest to osoba fanatyczna, zapatrzona w swojego nieżyjącego przyjaciela, która nie posiada własnego zdania i chce wszystkim narzucać urojenia papieża.
Czytając Deklarację nie wierzyłam własnym oczom. Trudno było mi zrozumieć, że lekarz może zachęcać do przyznawania się do wiary, do uznania za prawdę, tez, które nauka dawno obaliła. Już pierwszy punkt zaprzecza nauce - Bóg nie stworzył ludzi - powstaliśmy w wyniku ewolucji. Nie jesteśmy podobni do Boga, bo nasze istnienie i cielesność jest faktem. W istnienie Boga można co najwyższej wierzyć.
Życie ludzkie nie jest darem Boga - dzisiejsza ginekologia i genetyka potwierdzają, że do zapłodnienia żaden Bóg nie jest potrzebny - zapłodnienie jest połączeniem komórek rozrodczych, wynika z aktu seksualnego. Mówienie, że życie ludzkie pochodzi od Boga jest obrazą dla rozumu człowieka. To nie Bóg zapładnia kobietę, tylko jej seksualny partner. Ciało ludzkie jest nietykalne. Nie można stosować przemocy, zmuszać do współżycia, okaleczać. Moment poczęcia zależy wyłącznie od pary. Gdyby moment poczęcia i zejścia zależał od Boga, to po co byłaby potrzebna medycyna. Człowiek nauczył się leczyć choroby, wydłużać życie. Dziwię się, że lekarze mogli podpisać coś, co podważa sens ich zawodu. W żadnym przykazaniu nie ma zapisu, że nie można stosować antykoncepcji. Stosując in vitro człowiek spełnia swoje marzenia o rodzicielstwie. Nie ma czegoś takiego jak Stwórca, stwórcami życia są rodzice. Przez zapłodnienie in vitro nie odrzuca się stwórcy,a jest się nim - rodzicem, który kocha swoje dziecko. Jest oczywiste, że każdy ma płeć i istnieje jako mężczyzna lub kobieta. Nauka rozróżnia nie tylko płeć biologiczną, ale także płeć mózgu. Zmiana płci oznacza przemianę na mężczyznę lub kobietę, a nie totalny brak płci. Osoba, która poddała się temu nadal ma płeć, choć inną niż w momencie urodzenia. Skandaliczne są słowa o współpracy z Bogiem w dziele stworzenia i odbieranie prawa do posiadania dzieci osobom, które nie mają ślubu kościelnego. Lekarz, który z powodów religijnych odmawia ludziom prawa do potomstwa, bo nie spełniają oni jego religijnych kryteriów, powinien zostać pozbawiony prawa do wykonywania zawodu, gdyż dyskryminuje pacjentów. W polskim prawie każdy pacjent, niezależnie od swojej wiary ma prawo do opieki medycznej. Lekarz nie ma prawa wtrącać się w prywatne życie pacjenta, ewangelizować go.
Himalajami absurdu jest stwierdzenie, że dla lekarza podstawą ma być sumienie, a nie przysięga lekarska i jakiś duch święty oraz nauka kościoła , a nie dobro pacjenta i wiedza medyczna. W jakim świecie żyjemy? Skoro dla lekarza ważniejsza od medycyny ma być nauka kościoła. Od kiedy to brednie wygłaszane przez duchownych są obiegową, naukową prawdą? Etyka lekarska zakłada działanie dla dobra pacjenta, a nie kościoła katolickiego i nieżyjącego od 9 lat Wojtyły. W cywilizowanym państwie obowiązuje prawo stanowione, a Konstytucja jest ważniejsza od urojeń biskupów i papieży. Nie ma czegoś takiego jak prawo boże, ponieważ nawet Biblia została przez wieki okrojona i zawiera manipulacje tłumaczeniowe. Nie istnieje coś takiego jak teologia ciała. Katolicy, którzy nie chcą wypisywać antykoncepcji i skierowań na badania prenatalne powinni zastanowić się nad zmianą zawodu i absolutnie nie mają prawa do narzucania swojej wiary innym. Klauzula sumienia powinna być ograniczona do aborcji i eutanazji. Katolickie sumienie służy do terroryzowania społeczeństwa.
Niestety już ponad 3000 pracowników służby zdrowia podpisało ten głupkowaty dokument, wśród nich są lekarze ginekolodzy, pediatrzy, genetycy. Wstyd, że wśród ludzi wykształconych powołanych do ratowania życia są tacy, którzy chcieliby ograniczyć prawa pacjentów, dyskryminować ludzi. Ośmieszają się podpisując dokument i biorąc jego zapisy na poważnie. Pani Półtawska jest osobą starszą,bardzo religijną, nie odróżnia rzeczywistości od wierzeń, ale od lekarzy wymaga się, aby zachowali rozsądek. Lista lekarzy dostępna jest na stronie "Gościa niedzielnego". Odnośnik do listy znajduje się pod artykułem "Półtawska: Lekarzu przyznaj się do wiary!". Niepokojące jest to, że wśród podpisujących są także studenci medycyny - przyszli lekarze, osoby o zwiększonym zaufaniu publicznym. W normalnym kraju Minister Zdrowia zapowiedziałby zwolnienie każdego lekarza, który odmawia wykonania obowiązków. Niestety, u nas panuje terror kościoła katolickiego i katolickiego sumienia, które jak łatwo zauważyć ogranicza się do wtrącania się w seksualność i prokreację. Dlaczego mądre, katolickie głowy nie protestują przeciwko wydawaniu młodzieży leków bez recepty,których dzieciaki używają do narkotyzowania się? Lekarze katoliccy nie sprzeciwiają się sprzedaży leków bez recepty, które stosowane są przez pacjentów bez kontroli lekarza, mieszane i doprowadzają do śmierci 3000 osób rocznie. Przeszkadza im wyłącznie wolność kobiet w decydowaniu o momencie narodzin dziecka, wolność w tworzeniu związków. Chciałabym, aby mieszanie religii do pracy lekarza skutkowało brakiem dostępu na specjalizację. Ostatnio Wielka Brytania wprowadziła zapis, że lekarz, który nie chce wypisywać antykoncepcji nie ma prawa do wstępu na specjalizację ginekologiczną.
Można jedynie zaapelować do lekarzy, aby nie poddawali się naciskom i nie podpisywali haniebnej deklaracji, wiarę zostawili dla siebie, nie ośmieszali się, nie niszczyli autorytetu swojego zawodu. W Polsce łatwo jest szantażować Wojtyłą, robić z niego nadzwyczajny autorytet. Wojtyła nie był nieomylny, nie jest Bogiem i trzeba podejść do jego myśli z dystansem.
Powiem tak, mam gdzieś zbawienie. O to lekarze nie muszą się troszczyć, mają zapewnić pacjentowi opiekę zgodną z wiedzą medyczną i standardami opieki, a nie wymysłami biskupów.
Przeczytałam dzisiaj wypowiedź kardynała Nycza i ciśnienie skoczyło mi do góry. Nie znalazłam całości wystąpienia, cytuję za dostępnymi źródłami internetowymi.
"Świat współczesny nie żąda od Kościoła zaparcia się Chrystusa i jego Ewangelii, ale żąda milczenia - zwłaszcza w sprawach moralnych, podstawowych dla obrony godności człowieka i społeczeństwa, bez których zagrożone są fundamenty współczesnej cywilizacji europejskiej".
Według kard. Nycza jest przyzwolenie, by Kościół realizował swoją misję charytatywną, a gdy Kościół chce głosić Chrystusa "nie tylko w życiu prywatnym ludzi, ale też w przestrzeni publicznej, wówczas niektórzy zaczynają mieć poważne wątpliwości i znajdują takich, którzy ich popierają".
- Zwłaszcza wtedy, gdy Kościół przypomina o niezmiennym prawie moralnym i stoi na straży wartości nienegocjowalnych. Kościół będzie to czynił i nikt nie ma prawa go uciszać ani zachęcać do przemilczania"
- Trzeba słuchać bardziej Boga niż ludzi. Kościół będzie to mówił także wtedy, gdy pojawiają się w pewnych kręgach próby mówienia o takiej świeckości państwa, w której nie ma miejsca na religię, nie ma miejsca dla Kościoła, a obecność władz państwowych na uroczystościach religijnych jest traktowana przez nie jako niedopuszczalna. Nie chcemy takiej świeckości państwa polskiego - powiedział kard. Nycz. Te słowa zgromadzeni przyjęli oklaskami"
Czytając przemówienie Kardynała na Skałce w Krakowie przeraziłam się. Przedstawiciel kościoła kwestionuje zapisany w Konstytucji rozdział kościoła od państwa, jest kolejnym przedstawicielem kleru, który dąży do stworzenia państwa wyznaniowego. Można zignorować wypowiedź kaznodziei i powiedzieć, że kościół boi się utraty wpływów i dostrzega coraz większe zagrożenie dla swojej pierwszoplanowej pozycji w kraju. Hierarchii religijnej zależy na obecności religii w strukturach państwa, sejmie, rządzie i urzędach, na co nie może i nie powinno być zgody. Kardynał nie chce świeckości państwa, bo to oznacza mniej kasy z budżetu i odpowiedzialność karną dla przestępców w koloratkach. Pan kardynał jest przepełniony butą - twierdzi, że w głosie kościoła odbija się żądanie boże. Słuchając kościelnych bredni, słuchamy Boga. Szczytem buty jest stwierdzenie, że Boga (czytaj biskupów i kościoła) trzeba słuchać bardziej niż ludzi. Kardynał uważa się za równego Bogu. Świadczy to jedynie o chęci przejęcia władzy nad państwem i życiem obywateli. Głoszenie Chrystusa to między innymi działalność charytatywna, pomaganie ludziom, wspieranie ich dobrym słowem i dobrami materialnymi , a nie łupienie państwa, wchodzenie ludziom do łóżek, ukrywanie przestępców seksualnych i afer finansowych. Pan Nycz twierdzi, że społeczeństwo nie ma prawa do krytyki wobec kościoła i wątpliwości związanych z jego działaniem. Otóż, dopóki kościół jest finansowany z budżetu państwa, dopóki mimo swojej moralnej zgnilizny próbuje moralizować i pokazywać życiowe standardy oraz nastawia ludzi przeciwko sobie (wyzywanie ateistów i osób homoseksualnych od zboczeńców, morderców, nazistów), dopóki przedstawiciele kościoła są obecni w szkołach i administracji państwowej (wojsko, szpitale, policja, straż pożarna), to społeczeństwo ma prawo do krytykowania, wyciągania brudów kościoła na światło dzienne. Mamy prawo bronić dzieci przed kościelną ideologią, nie życzyć sobie klauzuli sumienia w służbie zdrowia i obecności polityków ma uroczystościach religijnych.
Kościół ubzdurał sobie jakieś niezmienne prawo moralne, w którego centrum jest obrona zarodków, uszkodzonych płodów i sakramentalnego małżeństwa, co szumnie jest nazywane obroną rodziny. Tymczasem obrona rodziny to pozwolenie na wielość relacji rodzinnych (małżeństwa świeckie, konkubinaty, związki osób jednej płci). Ludzie sami doskonale wiedzą w jakim związku czują się najlepiej i bez względu na statut związku muszą mieć równe prawa. Rodzinie na pewno nie zagraża gender, czy sąsiedzi homoseksualiści za ścianą. Dla rodziny nie jest groźna antykoncepcja, badania prenatalne i in vitro. Rodzinie zagraża światopoglądowa nienawiść, w której sianiu kościół wiedzie prym, bieda, brak dostępu do mieszkań socjalnych, umowy śmieciowe, przemoc w rodzinie. Kościół opowiadając się przeciwko konwencji zapobiegającej przemocy w rodzinie działa przeciw hołubionej przez siebie rodzinie. Warto przypomnieć, że w niektórych mediach katolickich panuje pogląd, że małżeństwo jest nierozerwalne, nawet jeżeli mąż znęca się nad żona - w takiej sytuacji kobieta ma nosić krzyż chrystusowy, a elementem wychowania dzieci jest bicie dzieci. Kościół mówiąc o walce z przemocą łże. Usprawiedliwia przemoc wobec dzieci prawem rodziców do wychowania wedle swojej religii i światopoglądu.
Poza tym kościół mówiąc o wartościach nienegocjowalnych zachowuje się niczym tyran i próbuje narzucić swoje nauczanie całemu społeczeństwo, dąży do wprowadzenia swojej nauki do ogólnopolskiego prawa. Kościołowi trzeba przypominać, że świeckość polega na szacunku wobec poglądów wszystkich obywateli - praktykujących katolików, niepraktykujących, osób innego wyznania, jak i niewierzących. Kościół nie ma prawa narzucać społeczeństwo swojej nauki pod pretekstem obrony życia, rodziny , moralności i tradycji. Oczywiście kościół może wypowiadać się, ale nie żądać, aby jego brednie stawały się prawem.Biskupi nie mogą wpływać na polityków, szantażować ich, straszyć ekskomuniką, przypominać , że wiara ( w zasadzie ich wytyczne) mają być na pierwszym miejscu. Kościół w Polsce zachowuje się jak okupant i faktycznie im jest - pobiera od państwa olbrzymi haracz, jest zwolniony z podatków, obecny w świeckich instytucjach, ma wpływ na edukację, groźbą wymusza korzystne dla siebie zmiany prawne. Po 25 latach, jakie minęły od przełomu, nadal nie jesteśmy wolni - tym razem podlegamy okupacji wysłanników Watykanu, którzy stoją ponad polskim prawem, wprowadzają cenzurę i wymuszają kolejne przywileje.
Dobitne wyraził to arcybiskup Gądecki, który stwierdził, że nie może być mowy o żadnym rozdziale państwa od kościoła, ponieważ obie instytucje są zespolone, a kościół jest duszą państwa. Niestety, pod jednym względem trzeba przyznać arcybiskupowi rację - państwo jest uzależnione od kościoła, doprowadziły do takiego stanu wszystkie ekipy rządzące po 1989 roku. Co ciekawe pan Gądecki znalazł przyczyny emigracji Polaków, ubóstwa i tragicznej sytuacji na rynku pracy - jest nią odcinanie się od ewangelii (czytaj od kościoła). Myślący człowiek może tylko wyśmiać diagnozę pana przewodniczącego Episkopatu. Myślę, że moralną odnowę to kościół powinien zacząć od siebie - ujawnić księży-pedofilii, zająć się zakonnymi ośrodkami, w których podopiecznym dzieje się krzywda (przykład Zabrze i ośrodek Boromeuszek. Niech funkcjonariusze kościoła zajmą się głoszeniem ewangelii, a odczepią się od życia społecznego i polityki. Społeczeństwo ma dość milczenia w sprawie pedofilii i to kościół nie zmusi nas do zamiatania sprawy pod dywan. Mogę zapewnić biskupów, że o wszystkich niecnych występach będzie głośno i możecie sobie buczeć, że to atak na wiarę. Wierzeń nie atakujemy, ale pazerność i nietykalność kleru oraz zastraszanie społeczeństwa i próbę cenzury.
Przyszła pora, aby społeczeństwo powiedziało DOŚĆ i rozpoczęło bunt. Pokażmy, że w swoim kraju mamy coś dopowiedzenia. Nie będziemy puszczać dzieci na religię, chodzić na msze, dawać na tacę, czy intencje mszalne i wypisywać się z kościoła. Kościelne śluby nie są do niczego potrzebne, a pogrzeby mogą być również świeckie. Chrzest nie jest niezbędny do życia. Biskupi zawsze mogą liczyć na szczere opinie, najczęściej krytyczne na temat ich działania. Dopóki nie uzyskamy świeckiego państwa nie będziemy wolni, pomimo tego, że mamy wolność ekonomiczną i jesteśmy w strukturach unijnych. Nie ma prawdziwej wolności bez wolności sumienia i państwa, które nie klęczy przed funkcjonariuszami Watykanu. Politycy, którzy chcą wprowadzić społeczną naukę kościoła do prawa zaprzeczają idei wolności.
Nie ma chyba wątpliwości do czego dążą biskupi. Tylko naród może im przeszkodzić. Na służalczych polityków nie ma co liczyć.
O tym, że są lekarze, którzy z powodów światopoglądowych odmawiają wypisania antykoncepcji pisałam wiele razy. Warto wiedzieć, że w myśl zapisów o klauzuli sumienia, wypisanie recepty na antykoncepcję nie podlega pod odmowę, bowiem nie równa braniu udziału w czynnościach nie zgodnych z wiarą medyka. W końcu to nie lekarz łyka tabletki, czy przykleja sobie plaster, tylko pacjentka. Przeglądając internetowe strony katolickie, np: wiara.pl można zaobserwować ciekawe zjawisko - osoby duchowne udzielają porad na temat planowania rodziny. Najczęściej odsyłają do spowiednika. Aby zobrazować sprawę przytoczę kilka cytatów w następującej kolejności - list czytelnika , a pod nim odpowiedź.
1) "Mam pytanie odnośnie spowiedzi i czy mogę przystąpić do spowiedzi tak żeby była ważna.
Jesteśmy po ślubie, żona przyjmuje tabletki antykoncepcyjne.
Cała sprawa jest jednak bardziej skomplikowana, żona jest chora i przyjmuje leki które mogły by uszkodzić płód, pani doktor podpowiedziała zabezpieczenie hormonalne. My zgodziliśmy się na ten typ antykoncepcji ponieważ wcześniej przez pewien czas żona (a wtedy dziewczyna) brała tabletki. Skończyła brać tabletki około rok przed ślubem ponieważ planowaliśmy dziecko, teraz z powodów zdrowotnych musieliśmy zmienić plany".Odpowiedź duchownego jest krótka - "Proszę zdać się na rozstrzygnięcie spowiednika."
Już w tym krótkim pytaniu widać wyraźnie, ile krzywdy wyrządza ludziom kościelna nauka o seksualności i jak bardzo może zniszczyć życie. Zdrowie kobiety jest nieistotne, najważniejsze jest trzymanie się papieskich wytycznych. Od kiedy to spowiednik ma decydować o czyimś zdrowiu i pożyciu małżeńskim. Z teksu jednoznacznie wynika, że zdanie jakiegoś duchownego, który nie ma bladego pojęcia o zdrowiu kobiety ma być ważniejsze niż opinia ginekologa.
2)Bardzo wymowny przykład
" Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Mam ogromny problem z antykoncepcją w moim małżeństwie. Jestem katoliczką, wiem czym jest Msza święta i Najświętszy Sakrament więc dla mnie najważniejsze w życiu, całą moją istotą odrzucam grzechy ciężkie jak i powszednie z pomocą łaski Bożej. Kocham Boga i jest dla mnie najważniejszy dlatego też nie akceptuję antykoncepcji. Niestety mój mąż nie wierzy w naturalne metody planowania rodziny, pracuje sam, ledwo utrzymujemy już dwójkę małych dzieci, ja mam problemy zdrowotne po drugiej ciąży, czasami ciężko zająć się dziećmi już tymi które mam, cała rodzina jest przeciwko mojej "głupocie". Odmawiałam mężowi współżycia dopóki nie dowiedziałam się,że to też grzech i to może ciężki. Mój mąż akceptuje NMPR (ja je robię zgodnie z poradnią małżeńską przy kościele) ale pod warunkiem że w dniach niepłodnych użyjemy prezerwatywy. Gdybym była sama pragnęłabym nieść krzyż jaki Bóg mi da, ale żyję w małżeństwie, które przez to się rozpada. Przecież jeśli kocham Boga i pragnę mu służyć, to muszę kochać i służyć mojemu małżonkowi i dbać o moje małżeństwo. Jak mam to pogodzić? jak mam sama podjąć decyzję, jeśli już nie jestem sama, mam męża? Rozmawiałam o tym przy niejednej spowiedzi, ale każdy ksiądz ma na to inny pogląd. Proszę pomóc. Dziękuję."
Odpowiedź:
"Proszę porozmawiać ze spowiednikiem. Zasada jest taka, że antykoncepcji stosować nie należy."
J.
W przypadku zacytowanej czytelniczki mamy do czynienia ze skrajnym fanatyzmem religijnym, z osobą dla której wiara jest ważniejsza od własnego zdrowia i rodziny. Znów widzimy, jakie szkody czyni w małżeństwie naturalne planowanie rodziny, w sytuacji, kiedy rodzina nie żyje w dostatku, a kobieta ma problemy zdrowotne. Mąż chce zachować się rozsądnie i nie narażać ukochanej na niebezpieczeństwo, natomiast dla niej ważniejszy od małżeństwa jest Bóg. Rada duchownego eksperta - antykoncepcji nie można stosować i rozmowa ze spowiednikiem - takim kościelnym ekspertem od ginekologii i rodziny. Ciekawa jestem, czy któryś z tych ekspertów wziąłby na siebie odpowiedzialność za życie kobiety, która z racji swojego stanu zdrowia nie powinna zachodzić w ciążę?
3) Kolejny głos mówiący o tym - jak szkodliwa jest katolicka nauka o seksualności i npr dla pożycia seksualnego w małżeństwie.
"Jak to rozeznać w przypadku gdy małżonek ma pracę w Norwegi przylatuje co około 2 lub trzy miesiące na trzy dni (jeśli mniej jest pracy w firmie więc nie może pracy dostosować do cyklu nie płodnego kobiety ) a ciąża w jej przypadku jest zagrożeniem życia .Czy więc winni nie podejmować współżycia ? Można powiedzieć , nie bo przez stosunek przerywany można zajść w ciążę przez prezerwatywę też ale przecież i NPR nie daje stuprocentowej pewności . Taką pewność daje tylko brak współżycia . Tylko , że często jedna ze stron nie godzi się na to . Mój staż małżeński to 17 lat . Po pierwszej ciąży mój organizm został tak uszkodzony że ciąża oznacza śmierć moją i dziecka . Mąż ma potrzeby seksualne i postawił sprawę jasno albo będzie współżycie albo szuka sobie innej . Tak więc przez 15 lat stosowaliśmy stosunek przerywany . Dwa lata temu podjęłam decyzję , że to nie może tak być . Jaka to spowiedź skoro wiem , że z tego grzechu nie wyjdę . Więc zaczęłam stosować NPR . Mąż nie uznaje stosunku przerywanego za grzech i się z tego nie spowiadał . Jednym słowem zmusiłam go do NPR aby już tak nie spowiadać się po każdym współżyciu . On mi tłumaczył , że rozumie , iż grzechem jest antykoncepcja która zabija zarodek ,ale wtedy kiedy nie zabija jak np. prezerwatywa a współżycie jest w małżeństwie to jest po "Bożemu ". Przez to naturalne planowanie rodziny odsunęliśmy się od siebie bo musimy spać oddzielnie aby się nie pobudzać . Skrzywdziłam siebie ponieważ teraz trzeba współżyć w czasie nie płodnym kiedy to kobieta ze względu na zmiany hormonalne nie jest w stanie się podniecić i wówczas stosunek jest na sucho bolesny i bez przyjemności . Mąż się stara robi to samo co zwykle sprawiało mi podniecenie ,ale ja już znam swój organizm , że w czasie nie płodnym nic nie jest w sanie mnie pobudzić . Żeby nie krzywdzić męża informuję go , że musimy teraz współżyć bo mam te kilka dni nie płodnych . Czuję się jednak jak automat czy taka lalka dmuchana bo w tym czasie to ja już podniecenia niestety nie mam a i dobrą aktorką nie jestem aby tak oszukać męża , że chcę współżyć czy mam jakąkolwiek z tego przyjemność . Natomiast w czasie płodnym jestem tak pobudzona , że bardzo często śnią mi się stosunki seksualne . Mam wrażenie ,że niszczę w ten sposób swoje małżeństwo i siebie . "
Cóż na to redakcyjna mądrala " Czym różni się stosunek przerywany od npr... W pierwszym wypadku to próba uczynienia stosunku niepłodnym. W drugim to zdanie się na naturę.
Kościół uważa więc stosunek przerywany za metodę antykoncepcji. Ale proszę porozmawiać na ten temat ze spowiednikiem.." Znów poleca rozmowę ze spowiednikiem. w Liście widzimy, jak kościelne pranie mózgu doprowadza do ruiny małżeństwo- ludzie nie mogą współżyć, kiedy mają ochotę, tylko w wyznaczone dni. Kobiecie nie daje to przyjemności i czuje się, jak materac. Wie, że nie może zaryzykować, bo ciąża oznacza śmierć dla niej lub ewentualnego dziecka. Mąż szantażuje kochanką i nalega na prezerwatywę, a ona jest wystraszona wizją śmiertelnego grzechu i ma pretensję do kościoła o bezsensowne i nieludzkie stanowisko, a jednocześnie boi się przeciwstawić kościołowi. Dla kościoła nie ma znaczenia jej stan zdrowia i relacje w małżeństwie - liczą się jedynie absurdalne wymysły papieża sprzed 43 lat!!!!! Ideologia, że seks jest grzeszny, że obowiązuje wzór czystości seksualnej w małżeństwie doprowadza do rozpadu związku. Niereligijny ekspert zaleciłby udanie się do ginekologa i stosowanie antykoncepcji , nienarażanie swojego zdrowia i życia intymnego. Warto przypomnieć, że kościelny sprzeciw wobec antykoncepcji nie ma nic wspólnego z Biblią, jest wyrazem chęci podporządkowania kobiet i rozrodu.
4) Kolejny dramatyczny list młodego małżonka Karola, na temat krzywdy jaką w jego związku wyrządza obowiązek stosowania npr.
"Mam problem z moją żoną. A tym problem jest brak współżycia. Jesteśmy małżeństwem już prawie 2 lata i do tej pory nie było między nami żadnego kontaktu w tej kwestia, ponieważ moja żona panicznie boi się ciąży. Mam 25 lat, ona ma 22 lata i pracuje i studiuje i jak sama powiedziała dziecko chce mieć dopiero za ok 5-6 lat bo najpierw musi skończyć studia i zmienić pracę na lepszą. Chciała ze mną współżyć ale pod warunkiem że będziemy stosować antykoncepcję, tabletki razem z prezerwatywami. A ja nie chce się an to zgodzić, bo jedyną dopuszczalną metodą dla mnie są naturalne metody. Jednak moja żona absolutnie się na to nie zgadza, powiedziała ze ma nieregularne cykle (zdarza się ze nie ma okresu przez 2-3 miesiące a potem ma co 1,5 tygodnia) dodatkowo wymaga to mierzenia temperatur a ona pracuje na zmiany, ma zmienny tryb życia i jak sama mówiła nie da rady. Rozmawiałem z nią wielokrotnie, nie pomagają ani prośby, ani artykuły mówiące, ze nawet w tym przypadku można stosować NPR. Ona popiera antykoncepcję i nie widzi w niej nic złego (niestety "zapomniała" mi o tym powiedzieć przed ślubem, a moje stanowisko w tej kwestii znała). Nie wiem co mam robić. Myślałem, że tylko na początku tak mówi, jednak od prawie 2 lat jest nieugięta. I mówi wprost albo antykoncepcja, albo mam zakaz dotykania jej przez najbliższe co najmniej 5 lat. Co mam robić? Przecież siłą jej nie zmuszę, a ŻADNE argumenty do niej nie przemawiają. Mam tego dość, już praktycznie ze sobą nie rozmawiamy, ciągle się kłócimy. Czy dla dobra małżeństwa zgodzić się chociaż na same prezerwatywy?"
Jaką odpowiedź daje duchowy ekspert? "Żona jest po prostu wobec Ciebie nieuczciwa...
Nie chciałbym radzić w tej kwestii. Może tylko warto zauważyć, ze za 5-6 lat albo może już nie być małżeństwa, albo żona może nie móc zajść w ciąże...
Moim zdaniem nie powinieneś się godzić na prezerwatywy. Bo to swoisty szantaż, zupełnie niezgodny z tym, co żona ślubowała..."
W przysiędze małżeńskiej nie ma słów -przysięgam, że nie będziemy stosować prezerwatyw i tabletek antykoncepcyjnych. Na przykładzie tego listu widać, jak wielkie spustoszenie w życiu człowieka wywołuje zbytnia wiara w kościół i nauczanie. Małżeństwo nie współżyje, bo kobieta ma rozsądne podejście do życia i nie widzi nic złego w antykoncepcji- chce w sposób odpowiedzialny kierować swoim rodzicielstwem i nadaje oszukać się propagatorom npr twierdzącym, że nawet w przypadku nieregularnego cyklu i pracy zmianowej można stosować npr. Kobieta nie zgadza się na seks, bo nie chce ryzykować ciąży. Ma do tego prawo - do wyboru momentu rodzicielstwa i do stosowania antykoncepcji. Odpowiadający straszy czytelnika niepłodnością po stosowaniu antykoncepcji i kategorycznie zakazuje mu stosowania prezerwatyw. Żona owszem przysięgała współżycie, ale także mąż przysięgał szacunek dla niej i miłość. Trzymanie się doktryny katolickiej jest wbrew małżeńskiej miłości. Przykład Karola pokazuje do jakiś zniszczeń w małżeństwie prowadzi katolicka ideologia. Byliby szczęśliwym, kochającym się małżeństwem, gdyby nie jego upór o stosowanie npr. Fakt faktem, że sposób antykoncepcji i wizję rodzicielstwa powinni ustalić przed ślubem. Jednakże, zgodnie z kościelnym bajdurzeniem seksualność zaczyna się w noc poślubną i wszelkie rozmowy na ten temat przed ślubem są grzechem ciężkim. Kobieta ma obowiązek stosować npr i nie ma żadnej możliwości posiadania innego zdania.
Powyższe przykłady w całej krasie uwidaczniają, że nieprawdziwe są informacje o zbawiennym wpływie npr na związek. Dowodzą tego, że nie należy mieszać wiary z życiem seksualnym i zdrowiem, bo jedyne, co zyskamy to rozpad małżeństwa lub stan zagrożenia dla życia. Lepiej nie traktować poważnie kościelnego nauczania, myśleć samodzielnie i swoje życie kształtować według rzeczywistych potrzeb. Bóg z pewnością nie pogniewa się za łykanie tabletek antykoncepcyjnych. Natomiast antykoncepcja potrafi rozwijać małżeństwa, zapewnić satysfakcję z życia seksualnego. Npr - to uzależnienie od cyklu, narażenie się na niechciane ciąże, niszczenie więzi małżeńskiej. Trudno być szczęśliwym, kiedy o współżyciu nie decyduje miłość i pragnienie bliskości, a rozciągliwość śluzu, czy temperatura w pochwie. Jak widać na podanych przykładach między bajki można włożyć kościelne zapewnienia, że wstrzemięźliwość ma dobry wpływ na związek.
Drogie panie, po poradę dotyczącą antykoncepcji nie udajemy się do spowiednika, ale do ginekologa.