VigLink

Witam i zapraszam

niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozprawa z klauzulą sumienia


Po ubiegłorocznej awanturze o klauzulę sumienia dla farmaceutów myślałam, chyba trochę naiwnie , że temat jest zakończony. Rok temu postawę aptekarzy skrytykowali Minister Zdrowia, Główny Inspektor Farmaceutyczny, posłowie. Suchej nitki na pomyśle nie pozostawili internauci. Krytycy pomysłu uważali, że prywatne poglądy pracownika służby zdrowia nie mogą ograniczać wolności wyboru pacjenta, który ma prawo do leczenia zgodnie z wiedzą medyczną. Okazuje się, że problem wcale nie zniknął z życia pacjentów i coraz częściej dotyczy powoływania się na klauzulę sumienia przez lekarzy. (humorystyczne ujęcie antykoncepcji nie ma na celu obrazy uczuć, ale odrobinę humoru.) Zgodnie z prawem, a konkretnie z z art. 39 Ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty z 5 grudnia 1996.lekarz ma prawo do odmowy wykonywania świadczeń niezgodnych ze swoim sumieniem. Uregulowania dotyczące klauzuli sumienia znajdują się także w Kodeksie Etyki Lekarskiej (KEL). Zgodnie z treścią art. 7, w szczególnie uzasadnionych wypadkach lekarz może nie podjąć się lub odstąpić od leczenia chorego, jednakże z wyjątkiem przypadków nie cierpiących zwłoki. Nie podejmując albo odstępując od leczenia lekarz ma obowiązek choremu inną możliwość uzyskania pomocy lekarskiej. Klauzula sumienia dotyczy nie tylko lekarzy, ale również pielęgniarek i położnych. Zgodnie z art. 23 ustawy o zawodach pielęgniarki i położnej, pielęgniarka i położna może powstrzymać się, po uprzednim powiadomieniu na piśmie przełożonego, od wykonania świadczenia zdrowotnego niezgodnego z jej sumieniem, jednakże z wyjątkiem przypadków niebezpieczeństwa utraty życia lub poważnego uszczerbku na zdrowiu pacjenta. Powoływanie się na klauzulę sumienia jest niedopuszczalne w celu dyskryminacji jakiejś grupy pacjentów ze względu na rasę, narodowość, poglądy polityczne, przekonania religijne czy orientację seksualną. Tyle teoria. W Polsce klauzula sumienia jest nadużywana, jest przyczyną dyskryminacji kobiet. Warto zauważyć, że wszystkie praktyki niezgodne z sumieniem dotyczą zdrowia kobiet i leczenia niepłodności. W Polsce klauzula sumienia dotyczy głównie światopoglądu skrajnie katolickiego. Powołują się na nią lekarze, którzy wyższej niż prawa reprodukcyjne, wolność osobistą i zdrowie pacjentki cenią encyklikę sprzed ponad 40 lat, znaną jak Humanae Vitae. Ludzie ci uważają, że ich obowiązkiem jest szerzenie nauki Kościoła w kwestii seksualności i podejścia do rodzicielstwa. Twierdzenia Kościoła stawiają wyżej niż badania naukowe i dobro pacjentki. < Nie dziwię, że lekarz, pielęgniarka i położna odmawiają wykonania aborcji, tutaj faktycznie mamy do czynienia zabijaniem człowieka, a skutki zabiegu dla kobiety bywają opłakane. Jest czymś kompletnie niezrozumiałym odmawianie wypisania antykoncepcji w sytuacji kiedy nie ma przeciwwskazań medycznych. Lekarze odmawiający wypisania antykoncepcji wierzą, że jest ona grzechem, zaprzeczeniem boskich praw, uważają, że kobieta ma współpracować z Bogiem w dziele przekazania życia, mieszają religię z medycyną. Wykazują się przy tym brakiem wiedzy, gdyż twierdzą, że antykoncepcja zabija życie poczęte, a za dziecko uważają zapłodnioną komórkę jajową. Jest to absurdalne. O tej sprawie pisałam już w artykułach o antykoncepcji,które czytelnicy mogą przeczytać na blogu. Jeżeli lekarz odmawia wypisania antykoncepcji domagajcie się adnotacji w dokumentacji medycznej i wskazania innego lekarza, który wypisze tabletki. Jeżeli lekarz nie chce Wam powiedzieć, który z lekarzy w najbliższym otoczeniu wypisze receptę możecie złożyć skargę, ponieważ lekarz nie trzymał się przepisów prawa, które nakazują wskazanie innego medyka lub placówki medycznej, w której otrzymacie świadczenie. Za samą odmowę wypisania antykoncepcji nie możemy skarżyć lekarzy, ale też nie mamy obowiązku dalszego korzystania z ich usług. Jestem pewna, że takie zjawiska trzeba piętnować, musimy domagać od władz wykreślenia usług antykoncepcyjnych z klauzuli sumienia. Przemawiają za tym racje natury medycznej: 1)Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży”, która w art. 2, punkcie 2 gwarantuje obywatelom swobodny dostęp do metod i środków służących świadomej prokreacji. Klauzula sumienia uderza w prawa kobiet do decydowania o swojej płodności i prywatności. 2) Antykoncepcja jest jedynym ze sposobów leczenia wielu kobiecych schorzeń, kolejnym zapobiega. Dzięki antykoncepcji możemy zapobiegać cystom, leczyć je. Antykoncepcja przeciwdziała powstaniu endometriozy, zespołu policystycznych jajników, mięśniaków - jest też jednym z możliwych sposobów leczenia tych chorób. I najważniejsze antykoncepcja zapobiega rakowi jajnika i endometrium. Wspomniałam wcześniej, że antykoncepcja chroni przed rakiem jajnika. Mechanizm ochrony przed tym nowotworem jest bardzo prosty – antykoncepcja hormonalna hamuje owulację, tym samym przy długotrwałym jej stosowaniu nie ma pęcherzyków, z których co cykl uwalnia się komórka jajowa. Im większa ilość cykli menstruacyjnych, tym większe ryzyko raka jajnika. Ryzyko mogą zminimalizować; antykoncepcja hormonalna, ciąża i karmienia piersią, czyli sytuacje, w których blokowany jest cykl. 3)Antykoncepcja przeciwdziała bolesnym i obfitym miesiączkom, a co za tym idzie zbyt dużej utracie żelaza Pozostaje zadać pytanie środowiskom propagującym stosowanie klauzuli sumienia w przypadku antykoncepcji, uważających się za obrońców życia: co jest ważniejszą wartością: ochrona zdrowia kobiety i jej leczenie, czy teoretyczna, minimalna możliwość wydalenia blastocysty? Czy ochrona życia dotyczy jedynie zarodka, czy może kobieta też ma prawo chronić swoje życie? Należy przypomnieć, że nawet encyklika „Humanae vitae”, na której oparty jest sprzeciw Kościoła katolickiego wobec antykoncepcji dopuszcza stosowanie środków zapobiegających ciąży w celach leczniczych. Czy jest coś ważniejszego niż ochrona przed nowotworami, leczenie pacjentki? Środowiska katolickie twierdzą, że antykoncepcja zabija, bo wywołuje zakrzepicę i raka piersi. Prawdą jest, że antykoncepcja zwiększa ryzyko zakrzepicy. Jest 1 przypadek na około 7000 stosujących kobiet. W przypadku ciąży ryzyko zakrzepicy jest jeszcze większe, ale o tym w mediach katolickich nie przeczytamy ani słowa. Co do raka piersi - ryzyko jest tylko wtedy jeżeli kobieta dokona aborcji, nie ma dzieci lub pierwsze dziecko urodziła po 35 roku życia lub gdy antykoncepcję stosowała przez 10 lat przed urodzeniem pierwszego dziecka. Czynników raka piersi i zakrzepicy jest kilkanaście, a więc mówienie, że jedynie antykoncepcja wywołuje te choroby jest obrzydliwym kłamstwem. Nie chcę być złym prorokiem, ale jeżeli dalej tak będzie, że lekarz z powodu swojej wiary, która powinna być jego prywatną sprawą, będzie odmawiał wypisania antykoncepcji, to nie będziemy miały innego wyjścia jak korzystać z brytyjskich internetowych aptek. Drogie panie, jeżeli trafiłyście na lekarza z katolickim sumieniem, który nie wypisał Wam antykoncepcji "po", pamiętajcie, żeby nie wpadać w panikę, tylko skorzystać z możliwości multimediów i klikajcie w banery. Nie możemy dać się zastraszać wolności wyznania i katolickiego sumienia, które chcą ograniczać nasze prawo do decydowania o seksualności i rodzicielstwie. Omijajcie szerokim łukiem lekarzy niewypisujących antykoncepcji i apteki, które odmawiają sprzedaży naszych leków.

sobota, 24 sierpnia 2013

Oswoić obawy


Kiedy czujemy się źle, jesteśmy osłabieni udajemy się do lekarza. Panuje opinia, że Polacy na lekarską wizytę udają się dopiero, kiedy coś nam dolega, zaniedbują badania kontrolne. Programy profilaktyczne nie cieszą dużym zainteresowaniem. Większą popularność mają dni otwarte przeciwko nowotworom, czy chorobom serca. Najwięcej strachu wzbudza wizyta u dentysty i ginekologa. W przypadku stomatologa pacjenci obawiają się przede wszystkim bólu i uważają, że wystarczy myć po każdym posiłku i od czasu do czasu wyczyścić nicią dentystyczną. Bardziej skomplikowany jest problem wizyt u ginekologa. Strach przed poradą ginekologiczną bierze się przede wszystkim z poczucia wstydu i braku umiejętności rozmawiania o problemach z narządami rodnymi. Nie bez znaczenia jest również fakt, że w niektórych środowiskach, zwłaszcza w niewielkich miejscowościach utarło się przekonanie, że do ginekologa chodzi się wyłącznie w okresie ciąży. Niektóre kobiety traktują wizytę u ginekologa jako coś niepotrzebnego, krępującego, a wręcz przyzwoitego. Poza tym brakuje gabinetów ginekologicznych w mniejszych miejscowościach. Dane statystyczne Dane organizacji kobiecych są przerażające. Polki odwiedzają lekarza ginekologa tylko w ciąży lub kiedy zauważają niepokojące obawy. Wśród kobiet w grupie wiekowej 55-59 aż 15% pań nigdy nie zrobiło cytologii, ponieważ uznało, że co ma być o i tak będzie, więc nie trzeba robić badań profilaktycznych. 19% Polek odwiedza ginekologa raz na 3 lata. Problem jest brak działań profilaktycznych i świadomości tego, jak ważne jest zdrowie intymne i jakie znaczenie mają zdrowe narządy rodne na stan ogólny organizmu.   Przyczyny niechęci Wśród opinii na różnego rodzaju forach pojawia się problem wstydu przed rozebraniem się od pasa w dół i samym badaniem. Kobiety uważają, że pozycja, którą przyjmują podczas badania jest niekomfortowa i wymaga całkowitego poddania się lekarzowi. Młode dziewczyny obawiają się wizyt u ginekologa z bardziej przyziemnych powodów – nieraz słyszały od koleżanek i mam, że wizyty są straszne, a badanie bolesne. Za część przypadków niechęci do ginekologa odpowiadają sami lekarze, którzy czasami są niedelikatni, komentują wybory życiowe pacjentek, przejawiają nerwowe reakcje na pytania lub odpowiadają lakonicznie. Wiele pacjentek skarży się, że lekarze w nieprzyjemny sposób wypowiadają się o ich orientacji seksualnej, czy wyglądzie narządów rodnych. Nastolatka u ginekologa Dużo obaw o wizytę u ginekologa budzi u nastolatek. Nie każda młoda dziewczyna może pójść na wizytę ginekologiczną z mamą. Część dziewcząt nie rozmawia z matkami o swoich problemach intymnych. Ma to poważne konsekwencje, bowiem nastolatki nie zawsze jak przygotować się do wizyty, w jaki sposób wybrać lekarza. Na forach internetowych dziewczyny pytają jakie objawy powinny ich zaniepokoić i w jakim wieku powinno udać się na pierwszą wizytę. Nastolatka powinna zgłosić się do lekarza, kiedy zauważy upławy, nieregularność cykli (cykl krótszy niż 24 dni lub dłuży niż 35 dni), ma obfite i bolesne miesiączki, chce rozpocząć współżycie, odczuwa bóle w podbrzuszu lub bóle piersi. Sygnałem do wizyty o ginekologa powinien być brak miesiączki w wieku 16 lat, nadmierny trądzik lub podejrzenie ciąży. Na tabletki antykoncepcyjne niepełnoletnia dziewczyna musi mieć zgodę rodziców. Zdarzają się  lekarze, którzy nie wymagają takiej zgody, jeżeli pacjentka rzeczowo odpowiada na pytania i jest świadoma swojej decyzji. Świadome odpowiadanie na pytania oznacza, że młoda pacjentka wie, czy w rodzinie były przypadki zawałów, udarów, zakrzepicy i raka piersi. Tabletki wypisują po przeprowadzeniu wywiadu z pacjentką, przeprowadzeniu badania. Uważają, że tak nie wypłyną na zmianę decyzji o rozpoczęciu współżycia, a lepiej jest, aby nastolatka była zabezpieczona niż miałaby zajść w niechcianą ciążę.  Nastolatka musi mieć skończone 15 lat.  Zdaniem organizacji kobiecych wymaganie zgody rodziców na antykoncepcję jest sprzeczne z logiką, bowiem w Polsce współżycie seksualne jest dozwolone od 15 roku życia. Zapis utrudnia młodzieży korzystanie z antykoncepcji, co skutkuje niechcianymi ciążami, a wielu przypadkach również aborcjami. W wielu domach dziewczyny nie mają możliwości uzyskania zgody rodziców na antykoncepcję, bowiem rodzice mają konserwatywne poglądy lub nastolatki obawiają się powiedzieć rodzicom o rozpoczęciu współżycia. Postulat, aby antykoncepcja była dostępna na receptę, ale bez zgody rodziców od 15 roku życia jest rozsądny. Nie godzi on również w prawo rodziców do wychowania dziecka zgodnie ze swoimi zasadami i światopoglądem. Młodzież ma bardzo często odmienny pogląd od rodziców , powinna mieć prawo do postępowania według swojego światopoglądu, decydowania o najbardziej prywatnych kwestiach. Obniżenie wieku, w którym antykoncepcja byłaby dostępna bez zgody rodziców musi iść w parze ze wprowadzeniem edukacji seksualnej opartej na nowoczesnej wiedzy psychologiczno-medycznej i obowiązkiem przekazania wszystkich informacji o antykoncepcji przez lekarza-ginekologa. Medyk powinien uprzedzić dziewczynę o zagrożeniach wynikających z rozpoczęcia współżycia, powiedzieć o chorobach wenerycznych. Decyzja i tak należy do nastolatki.   Jak reagować kiedy czujemy, że wizyta nie przebiega zgodnie z wymogami? Jeżeli pacjentka jest przekonana , że została źle potraktowana przez lekarza może złożyć skargę do przełożonego lekarza, najczęściej jest to kierownik przychodni lub ordynator oddziału. Ma prawo do zmiany lekarza. Najgorszym wyjściem jest zaniechanie wizyt u ginekologa. W przychodni często jest kilku lekarzy. Można wybrać do innej przychodni (nie obowiązuje rejonizacja) lub wybrać inny prywatny gabinet. Rozważ zmianę lekarza jeżeli: 1.Lekarz z powodów światopoglądowych odmawia wypisania antykoncepcji. Lekarz ma takie prawo, daje mu je klauzula sumienia, co nie oznacza, że kobieta, która usłyszała odmowę musi być nadal pacjentką lekarza. Niedopuszczalna jest sytuacja, kiedy lekarz na prośbę pacjentki o antykoncepcję wyzywa ją, oskarża o niszczenie zarodków, podaje argumenty religijne. Może odmówić wypisania antykoncepcji, jeżeli kobieta jest w grupie ryzyka: w rodzinie były przypadki udaru, zakrzepicy, raka piersi lub pacjentka cierpi na poważne schorzenia wątroby lub częste migreny. 2.Ginekolog odmawia badania, bo pacjentka nie rozpoczęła współżycia. Taka odmowa stwarza sytuację groźną dla zdrowia pacjentki, jest bezzasadna pod względem medycznym, . Osoba niewspółżyjąca również może mieć problemy ginekologiczne. To przejaw dyskryminacji osób młodych. 3.Lekarz obraża pacjentkę z powodu jej orientacji seksualnej, współżycia przed ślubem, bezdzietności. Podstawowym prawem pacjenta w jakimkolwiek gabinecie lekarskim jest poszanowanie jego prywatności i wyborów osobistych. Lekarz nie ma prawa dyskryminować pacjenta. 4.Ginekolog odmawia wykonania badań , nie odpowiada na pytania lub nie reaguje, kiedy zaproponowane wcześniej leczenie jest nieskuteczne. 5.Badanie jest bardzo bolesne, a lekarz nie reaguje na Twoją prośbę, aby wykonywał badanie delikatniej. 6) Lekarz wypytuje o kwestię wiary, posiadania ślubu. Cechy dobrego ginekologa Udając się do ginekologa trzeba zwrócić uwagę na to, czy gabinet zapewnia minimum intymności , to znaczy czy jest miejsce na przebranie się, choćby parawan. Idealnie jest, kiedy do przebrania jest osobna kabina z wieszakiem na ubrania, toaletą i umywalką. Lekarz -ginekolog wzbudzający zaufanie potrafi słuchać, stworzyć atmosferę rozmowy, zadaje pytanie, ale nie komentuje w złośliwy sposób wyborów swojej pacjentki. Lekarz ma prawo do zadawania pytań intymnych o pożycie seksualne, ilość partnerów, o ile takie informacje są potrzebne do postawienia diagnozy. Dobry lekarz bada delikatnie, rozumie, że pacjentka może odczuwać strach, zleca dodatkowe badania, a nawet pamięta o konieczności wykonania cytologii, potrafi wytłumaczyć pacjentce jej schorzenie, decyzję o dodatkowych badaniach, szczerze mówi o stanie płodu, nie lekceważy obaw kobiety, nie poucza moralnie pacjentki, nie narzuca pacjentce swojego światopoglądu. Na szczęście dobrych lekarzy, z powołaniem, którzy rozumieją pacjentki jest znacznie więcej niż osób nieuprzejmych i niedelikatnych. Nie ma znaczenia płeć lekarza, wszystko zależy od wiedzy i osobowości medyka, jego umiejętności kontaktu z drugim człowiekiem Wszystkie artykuły znajdziecie także na Facebookowych profilach 1) https://www.facebook.com/NieChodzeDoSpowiedzi 2)https://www.facebook.com/stopklerowi?ref=hl 3)https://www.facebook.com/StrefaWolnaOdZabobonow

czwartek, 22 sierpnia 2013

Profile antykatolickie na Facebooku


Facebook to swoista rewolucja w komunikacji - daje możliwość kontaktu ze znajomymi, poznawania nowych ludzi, rozmów, wymiany poglądów i akcji społecznych. Niestety, nawet na takim portalu nie ma pełnej wolności w wypowiadaniu poglądów. Nie chodzi o ograniczenia dotyczące języka, namawiania do przemocy, treści pornograficznych, bo to jest naturalne i jak najbardziej słuszne. Mają miejsce ograniczenia dotyczące prezentowania światopoglądu, zwłaszcza niereligijnego. Strony ateistyczne są blokowane. Blokada jest skutkiem skarg osób o bardzo wrażliwych uczuciach religijnych, których to obraża krytyka Kościoła katolickiego. Osoby te za nic mają wolność wypowiedzi i Konstytucję, która ową wolność gwarantuje. Dla nich liczą się wyłącznie ich urażone uczucia religijne.
Na Facebooku jest kilkaset stron ateistycznych i antykatolickich -profili, na których osoby niewierzące mogą swobodnie rozmawiać na różne tematy, wypowiadać się na krytycznie o Kościele, przekazywać prawdę o działaniach największej instytucji religijnej w Polsce. Wspomniane strony poświęcone są obalaniu mitów, dogmatów oraz zabobonów religijnych. Strony te skupiają się głównie na krytyce kleru oraz działalności polityków związanych z Kościołem. Znajdzie się także krytyka zasad katolicyzmu, zwłaszcza papieskich dogmatów, które niewiele wspólnego mają z ewangelicznymi zasadami. Polecam oczywiście wszystkie profile. Wymienię kilka najciekawszych 1) Ateiści Agnostycy Sceptycy - Strefa Wolna od Zabobonów https://www.facebook.com/StrefaWolnaOdZabobonow 2) Nie chodzę do spowiedzi https://www.facebook.com/NieChodzeDoSpowiedzi 3) Sprzeciwiam się 4) Ateizm na wesoło 5) Piknik na skraju głupoty 6) Obraza uczuć religijnych musi zniknąć z kodeksu karnego 7) Internetowa lista ateistów i agnostyków 8) Mądrości z Frondy 9) Nowy Ateizm 10) Polsko, powstań z kolan. Dość watykańskich marionetek w polskiej polityce 11) Polska nie jest państwem wyznaniowym 12) Nie dla religii w szkołach 13) Stowarzyszenie ateistyczne 14) Laickie.pl 15) Przegląd artykułów ateistycznych Co chwilę powstają nowe strony, więc warto je przeczytać i polubić.

Masz prawo do etyki


Zbliża się nowy rok szkolny, pierwsze zebrania rodziców i odwieczne pytania o oświadczenie w sprawie religii. Na temat katechezy w szkole napiszę kolejny post. Teraz chciałabym skupić się na lekcjach etyki, a w zasadzie ich braku. Od dwóch lat nie mogę doprosić się lekcji etyki w szkole mojej córki. Odpowiedź dyrekcji jest jednoznaczna - nie zgadza się na nią organ prowadzący szkołę, nie ma funduszy. Pieniądze na religię są, ale to już inna sprawa. Nie tylko ja mam taki problem. Mają go wszyscy niewierzący, którzy muszą w polskiej szkole znosić upokorzenia. Szkoła zamiast promować różnorodność,pokazywać świat, uczyć logicznego myślenia, promować tolerancję, wolnomyślicielstwo ogranicza poznanie do jedynie słusznej koncepcji religijnej. Nie łudźmy się, że treści religijne kończą się na katechezie. Są obecne w podręcznikach do języka polskiego, biologii, wychowania do życia w rodzinie. Msze są obowiązkowym elementem szkolnych uroczystości. W niektórych szkołach obowiązkowym elementem dużej przerwy jest odbycie modlitwy. Sprzeciw nie wchodzi w grę, bo dyrekcja popiera pomysły katechetów. Nikt nie liczy się z uczuciami osób niewierzących, czy nawet uczniów, którzy mogą mieć inne poglądy niż ich katoliccy rodzice. Przy okazji chciałabym polecić wszystkim ateistom i ludziom wierzącym, którym nie podoba się postępowanie kleru stronę , na której znajdą kulturalną i merytoryczną krytykę Kościoła. Polecam czytanie profilu na FB "Ateiści, Agnostycy, Sceptycy-Strefa wolna od zabobonów", na której bez obawy o obrazę uczuć religijnych możecie podyskutować i wyrazić swoją złość na postępowanie funkcjonariuszy kościelnych Niewierzący rodzic nie musi godzić się na lekcje katechezy, może wybrać etykę. Szkoła ma obowiązek organizowania etyki, jeżeli chętnych jest siedem osób. Często jest tak, że nikt rodziców nie pyta, czy życzą sobie etyki, a lekcja nie jest uwzględniana w planie nauczania. Niewiele osób wie, że dla mniejszej liczby uczniów w klasie lub oddziale lekcje etyki powinny być zorganizowane w grupie międzyoddziałowej lub międzyklasowej. Oznacza to, że w takiej sytuacji, lekcje etyki ma organizować organ prowadzący szkołę, jest to najczęściej gmina. Do grupy międzyszkolnej mogą uczęszczać uczniowie szkół prowadzonych przez różne organy prowadzące, które ustalają, w drodze porozumienia, zasady jej prowadzenia. Oznacza to, że mogą być tworzone np. grupy międzyszkolne dla uczniów szkół z sąsiadujących gmin, co pozwala na organizowanie zajęć w sytuacji, gdy w szkołach prowadzonych przez ten sam organ zgłosi się mniej niż 3 uczniów. Uczeń pełnoletni może sam zdecydować, na jaki przedmiot chce chodzić. Moim zdaniem taka decyzja powinna stać po stronie ucznia już od 1 klasy gimnazjum. Dziecko w tym wieku potrafi określić, czy wierzy w treści przekazywane na religii, czy ma odmienny światopogląd.
W podjęciu właściwej decyzji mogą pomóc treści nauczania etyki. Dla przykładu przytaczam cele nauczania etyki w szkole podstawowej Cele kształcenia – wymagania ogólne I. Kształtowanie refleksyjnej postawy wobec człowieka,jego natury, powinności moralnych oraz wobec różnych sytuacji życiowych. II. Rozpoznawanie swoich obowiązków wobec najbliższego otoczenia, rodziny i szkoły. III. Przygotowanie do rozpoznawania podstawowych wartości i dokonywania właściwej ich hierarchizacji. IV. Dostrzeganie różnorodności postaw i zachowań ludzi. V. Wyrażanie opinii i wartościowanie zjawisk społecznych na poziomie społeczności szkolnej i społeczności lokalnej. Treści nauczania – wymagania szczegółowe 1. Poznawanie siebie, dostrzeganie cech indywidualnych własnych i najbliższych osób. 2. Wyjaśnianie prawdziwego znaczenia własnych zachowań oraz ich przyczyni konsekwencji. 3. Człowiek jako osoba; godność człowieka. 4. Przyjmowanie odpowiedzialności za siebie. 5. Prawa i obowiązki, zasady i reguły postępowania,w tym takŜe w ruchu drogowym. 6. Uczestnictwo w grupie, porozumiewanie się z innymi. 7. Wolność i jej różne rozumienie, autorytety i wzory osobowe.
Jak widać etyka to zupełnie różny przedmiot od religii - przygotowuje do życia społecznego, do podejmowania relacji międzyludzkich, uczy wyrażania opinii, pomaga w kształtowaniu własnych zasad moralnych. Stawia się na takie wartości jak: godność i wolność człowieka, angażowanie się w działalność lokalną, buduje poczucie obowiązkowości wobec szkoły i rodziny. Nawet osoby wierzące mogą bez obawy o zachwianie wiary posłać swoje dzieci na etykę. Kwestie religijne nie są przedmiotem zainteresowania tego przedmiotu. Błędem jest przeciwstawianie sobie religii i etyki, co buduje atmosferę niechęci do etyki. Etyka to dział filozofii, w ujęciu szkolnym dodane zostały zagadnienia z socjologii i psychologii. To w pełni wartościowy przedmiot, który rozszerza horyzonty poznawcze uczniów i powinien być obecny w szkole, nie jako przeciwwaga religii, ale jako przedmiot obowiązkowy, tak samo jak matematyka, historia i polski. Informacje o grupie międzyszkolnej i zarys nauczania zaczerpnęłam ze strony Ministerstwa Edukacji Narodowej. Warto walczyć o etykę, chociaż jest to walka z wiatrakami, bowiem szkoły zakładają, że wszyscy są wierzący. Warto pamiętać, że od 1 września 2012 roku we wszystkich szkołach obowiązują nowe zasady organizacji nauki. Jedną ze zmian jest umieszczenie religii na liście przedmiotów fakultatywnych - obok etyki, wychowania do życia w rodzinie, języków mniejszości i regionalnych czy zajęć w klasach sportowych. Przedmioty te stają się obowiązkowe, gdy rodzice (a w przypadku uczniów pełnoletnich - oni sami) zadeklarują uczestnictwo. Najważniejsza zmiana dotyczy sposobu finansowania. Środki na prowadzenie zajęć fakultatywnych pochodzą z budżetu samorządów. Oznacza, że opłacenie religii będzie należało do samorządów. To cios dla samorządów, którym będzie brakowało przez to pieniędzy na pomoc społeczną, czy miejskie inwestycje. Drodzy rodzice, skoro już samorządy opłacają naukę przedmiotów fakultatywnych , zadbajmy o to, aby za te pieniądze dzieci otrzymywały potrzebną im wiedzę, a nie uczyły się na pamięć modlitw i niestworzonych historii o duchu świętym, cudownej mocy relikwii, niepokalanym poczęciu i innych absurdach. Szkoły postępują niezgodnie z prawem zakładając uczestnictwo uczniów w lekcji religii, nie pytając rodziców o zgodę. Najczęściej rodzice deklarują zgodę w pierwszej klasie. W następnych latach zakłada się, że zgoda jest aktualna. Wymaga się jedynie pisemnego oświadczenia o wypisaniu z religii. Tymczasem deklarację powinni składać co roku rodzice zapisujący dziecko na katechezę. Ciekawostką jest to, że w Polsce jest prawie 900 szkół, w których nie ma religii. Oby było ich coraz więcej.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Katolicka cenuzura szaleje.


Od kilku tygodni obserwujemy nieustanny atak kościoła katolickiego na swobody konstytucyjne. Jako osoba niewierząca, która chce żyć w wolnym kraju i mieć prawo do wyrażania swoich poglądów, nawet jeżeli są inne niż wizja biskupów. Niepokoję się wzrastającym terroryzowaniem społeczeństwa paragrafem o obrazie uczuć religijnych. Trzeba tutaj nadmienić, że nie chodzi o obrazę wiary, czy przedmiotów kultu, ale o wykorzystywanie absurdalnego zapisu do umacniania władzy biskupów i dławienia wszelkiej krytyki kościoła, tworzenie w świadomości społecznej obrazu, w którym to postępowanie zgodne z prawem, szacujące świeckość państwowych instytucji jest prześladowaniem wierzących i Kościoła. Obrazą uczuć religijnych jest popieranie związków partnerskich, różnych modeli rodziny, mówienie prawdy o pedofilii wśród duchowieństwa, o pijackich ekscesach kleru, o chciwości i przekrętach finansowych "bożych wysłanników". Ostatnie ataki na ateistów przeprowadził nawet Facebook zamykając kilka profili ludzi niewierzących, na których ośmielali się krytykować jego wysokość Kościół katolicki. Wyrok na pana Jerzego Urbana , który zdaniem sądu obraził uczucia religijne, bo umieścił coś co uznano za wizerunek Chrystusa w znaku zakazu, to kolejny przejaw prześladowania ateistów i nadinterpretacji obrazy uczuć religijnych. Postać w gazecie NIE była uśmiechnięta, więc co tak uraziło uczucia posłów? Nie wiemy jak wyglądał Chrystus. Z jakiej racji krytyka jego wyobrażenia jest obrazą uczuć religijnych?. Czy jeżeli zwinę w kulkę obrazek wyobrażający Jezusa z podpisem "Jezu, ufam Tobie" i wyrzucę go do kontenera z papierem też obrażę uczucia religijne? Absurdalne i chore?. Kolejna absurdalna nagonka, tym razem na komendanta z Radomia, który realizując Konstytucję i zapis konkordatowy o rozdziale kościoła od państwa kazał zdjąć krzyże. Policjanci napisali skargę na przełożonego do biskupa i komendanta wojewódzkiego- zarzucili mu obrazę uczuć religijnych. Trzeba przyznać, że policja w niektórych gminach realizuje zadania powierzone przez biskupa, boi się duchowieństwa, nie podejmuje działań choćby w sprawach o pedofilię, czy jazdę pod wpływem alkoholu, jeżeli podejrzanymi mają duchowni. Pan Komendant ma gigantyczne kłopoty, bo zdjął krzyż - być może symbol wiary, ale przede wszystkim znak poddaństwa władzy i instytucji państwowych wobec kościelnej hierarchii, znak, który w instytucjach państwowych bywa ważniejszy od godła. Krzyż w miejscach publicznych to jedynie symbol religii. Państwo nie jest lennikiem kościoła, Polski nie tworzy jak chcą biskupi, chrześcijański system wartości i postać Jezusa, ale Konstytucja i różnorodny światopoglądowo naród. Instytucje państwowe nie są sługami kościoła, ale niezależnymi bytami, gdzie każdy obywatel ma prawo załatwić sprawę i nie mogą godzić w system wartości obywateli. Krzyż jest pokazaniem, kto ma większość i rację. Czy komisariat jest godnym miejscem dla krzyża, jeżeli przyjąć, że jest on symbolem miłości Boga do człowieka? Raczej nie. Obrazki z wizerunkami świętych na komisariacie policji urągają powadze tego miejsca. W jaki sposób modlitwa ma pomóc łapać przestępców doprawdy nie wiem. Policjanci powinni zająć się wykrywaniem przestępstw, a nie tracić czas na modlitwę do świętych, czy na pielgrzymki i msze w trakcie pracy. Praktyki religijne powinny być odprawiane po pracy, w ramach prywatnego czasu.
Od kilku miesięcy mam wrażenie, że skrajnych katolików obraża wszystko - ich gorące religijne uczucia rani nawet akcja "Ludzie z werwą", gdzie jeden koncern paliwowy prezentuje osoby zasłużone dla nauki, medycyny i społeczeństwa. Otóż w kapitule konkursu zasiada prof. dr hab. Mirosław Wielgoś, znany lekarz. Jego obecność wzbudziła kontrowersje u "obrońców życia" z Fundacji Pro - Prawo do Życia. W klinice Dzieciątka Jezus, której profesor Wielgoś jest kierownikiem, przeprowadza się bowiem zgodne z prawem aborcje w sytuacjach, gdy płód stanowi zagrożenie życia dla matki lub jest obciążony wadami genetycznymi. W związku z czym, Fundacja przedstawia go jako mordercę i zarzuca mu mordowanie niepełnosprawnych dzieci. Fundacja Pro- Prawo do życia od lat paraliżuje polskie szpitale, prowadzi nagonkę na osoby będące zwolennikami kompromisu aborcyjnego. Na swoich głupkowatych plakatach przedstawia ich na tle porozrywanych płodów. Wykorzystuje bezprawnie wizerunek tych osób , w większości lekarzy i polityków, aby wzbudzić nienawiść społeczną i jakoś nikt nie reaguje , nie pociąga tej kościelnej organizacji do odpowiedzialności karnej. Jak długo jeszcze będziemy pozwalać na narzucanie przez Kościół katolicki ideologii, na oczernianie ludzi, na jedyną możliwą interpretację wiedzy, to znaczy zgodnie z przemyśleniami papieży?
Kościół uważa się na gwaranta nieomylności w kwestiach moralnych. Teologia (religia) jest potrzebna służbie władzy hierarchicznej, która samą siebie ustanowiła nieomylną prawdą. Papież uchodzi przecież za nieomylnego w sprawach wiary. Kościół trzyma lud za przysłowiową twarz, straszy piekłem, grzechem, karą za nieposłuszeństwo , wyrzutami sumienia, spowiedzią itp. Kościół hierarchiczny chce jedynie panować i odnosić korzyści, a religia jest dla niego jedynie fasadą, za którą ukrywa swoje właściwe zamiary. Kościół potrzebuje Boga jako najwyższej i ostatniej instancji, aby móc żądać od wiernych absolutnego, bezwarunkowego posłuszeństwa wobec swoich twierdzeń i zakazów, które są sprzeczne z nauką i zdrowym rozsądkiem "Nie ma drugiej takiej religii, która zniszczyłaby tyle istnień ludzkich, co religia katolicka. Inkwizycja, palenie kobiet – domniemanych czarownic – likwidacja całych narodów, prześladowania niewierzących, heretyków, żydów, tak zwanych sekt; związki Kościoła z dyktatorami (Mussolini, Franco, Hitler, Pinochet), z mafią (Calvi, Sidona etc.); wykorzystywanie niewinnych dzieci i młodych ludzi do celów seksualnych przez papieży, biskupów i księży; oszustwo celibatu, który trwa, chociaż mnóstwo księży żyje z partnerkami lub partnerami (co opisałem w moich książkach: „Eros und Klerus” i „Casanovas in Schwarz”). Współczesne państwa i rządy w wyniku własnej słabości lub głupoty popierają mity o moralnym autorytecie Kościoła i jego niezbędności dla prawidłowego funkcjonowania społeczności ludzkiej. Dzięki temu Kościół zyskuje na znaczeniu i rośnie w siłę, także finansową. Tymczasem każdy człowiek ma własne sumienie i musi zbudować swój własny system etyczny, jeżeli nie chce się stać wasalem propagandy, konwencji i ślepej dogmatyki Kościoła. " W pełni zgadzam się ze słowami wypowiedzianymi przez byłego duchownego, pana Hubertusa Mynarka, profesora,obecnie dziekana Uniwersytetu Wiedeńskiego. Nie podoba się mi to, że nieudolne rządy pozwalają Kościołowi na bycie autorytetem moralnym, na zastraszanie polityków i społeczeństwa, że nie robią nic, aby bronić naród przed coraz większymi zakusami kościoła. Warto pamiętać, że Kościół katolicki nie jest on prawdziwą religią, lecz konglomeratem rozmaitych religii i światopoglądów. Można w nim znaleźć elementy chrześcijaństwa, religii pogańskich, filozofii antycznych i współczesnych. Katolicyzm jest pozbawiony oryginalności. Wierzący nie odnajdzie tutaj żadnej prawdy wiary, która nie zostałaby ukradziona jakiejś innej religii, np: zmartwychwstanie. A jest zdradą religii, ponieważ nadużywa jej do manipulowania ludźmi, ogłupiania ich i wykorzystywania, a nie do przedstawiania Boga. Szczerze mówiąc to ludzie niewierzący, wyznawcy innych religii, agnostycy mają serdecznie dość obecności Kościoła w życiu politycznym i społecznym, ciągłego zastraszania, wyłudzania z budżetu pieniędzy podatników, uzurpowania sobie wielkiej roli w państwie. Chcemy mieć w końcu prawo do wypowiadania swoich poglądów bez zagrożenia, że poseł PiS, Solidarnej Polski i szkodliwe fundacje pro-life poczują się urażone i będą gnębiły ludzi myślących inaczej niż oni i biskupi. Mamy dość duchownych wzywających do ubóstwa, poświęcania siebie jeżdżących najlepszymi samochodami i mieszkających w pałacach. Mamy po dziurki w nosie opowiadania o ewangelicznej miłości przez osoby, które podżegają do nienawiści wobec dzieci z in vitro, ginekologów przepisujących antykoncepcję, wykonujących in vitro, czy usuwających ciążę, w przypadku kiedy płód ma kilka uszkodzeń genetycznych. Domagamy się karania duchowieństwa w sytuacji, kiedy nawołują do nienawiści wobec związków partnerskich, osób homoseksualnych , lewicowców, twórców krytykujących kościół. Nie chcemy , aby Polska była ośmieszana przez przedstawicieli kleru uważających, że ich pomysły są ważniejsze od prawa stanowionego, czy też przed duchowieństwo wyrażające pogląd, że zapłodniona komórka jajowa jest człowiekiem, opowiadających bajki o wskrzeszeniach, czy uleczeniu raka dzięki modlitwie. Ubolewamy nad tym, że nasz piękny nadwiślański kraj jest kompromitowany przez pewnego księdza, który opublikował listę zagrożeń duchowych, na których znaleźli się najwięksi twórcy muzyki rozrywkowej, symbole kulturowe i dzieła literackie. Mamy oto początek nowej listy "ksiąg zakazanych". Chcemy żyć w normalnym kraju bez strachu, w państwie szanującym prawa człowieka. Zależy nam na tym, aby nasze dzieci i ich nauczyciele nie były zmuszani do udziału we mszach szkolnych i rekolekcjach, aby wyprowadzić religię ze szkół i móc wychowywać dzieci zgodnie ze swoim światopoglądem bez obawy o to, najmłodsi że będą wyśmiewani w szkole z powodu niewiary w Boga. Wierzący mogą posyłać dzieci na religię do salek katechetycznych. Racjonaliści apelują do partii lewicowych i liberalnego skrzydło Platformy Obywatelskiej o porozumienie między podziałami i usunięcie z kodeksu karnego punktu o obrazie uczuć religijnych, który zagraża wolności wypowiedzi w Polsce i jest powrotem do cenzury. Sprzeciw wobec hierarchów katolickich to trudne zadanie - oni zawsze wiedzą jak wystraszyć i zmusić polityków do posłuszeństwa. Mają w ręku swój jeden argument - 90% społeczeństwa to katolicy. I tutaj wypada napisać sprostowanie - to osoby ochrzczone, a niekoniecznie praktykujący katolicy, którzy poważnie traktują naukę Kościoła. Spora część nie chodzi do kościoła,nie daje na tacę, a naukę Kościoła ma w nosie. Od polityków spora grupa społeczna oczekuje likwidacji paragrafu o obrazie uczuć , wyprowadzenia religii ze szkół i zerwania konkordatu. Zamiast religii można by wprowadzić etykę, ekonomię i obowiązkowo wychowanie seksualne. Przedmioty unowocześnią edukację, pomogą dzieciom w dorosłym życiu. Religia jest przedmiotem zbędnym we współczesnej szkole, skostniałym, nieefektywnym. Kościół uważa się za instytucję prześladowaną. Wiele osób zdziwi to stwierdzenie. Otóż prześladowanie kościoła to np: zdjęcie krzyża z komisariatu, likwidacja Funduszu Kościelnego, brak religii na maturze, związki partnerskie, mówienie prawdy o pedofilii i przekrętach finansowych. Większość z nas chciałaby być tak prześladowana jak Kościół - mieć największe wpływy, poczucie bezkarności i nieliczone dotacje oraz ulgi podatkowe.

Wolność słowa nie dla wszystkich

br />
Czy we współczesnym świecie, aby bronić wolności wypowiedzi, wolności mediów, tym razem przez klerem i ich sympatykami znów trzeba wyjść na barykady? Widzowie, którzy w piątkowy wieczór, 8 marca 2013 roku oglądali programy kabaretowe w TVP 2 na długo je zapamiętają. Kabaret Limo ośmielił się wygłosić skecze o tematyce religijnej i przedstawić pogląd, że papież jest człowiekiem. Inspiracją była Księga Rodzaju, motyw stworzenia kobiety i pierwszego grzechu oraz z Nowego Testamentu – moment pokłonu Trzech Króli. Później kabaret odwołał się do abdykacji papieża, pokazał go jako typowego człowieka, który trawi i wydala i mentalności stereotypowego słuchacza Radia Maryja. Religia jest częścią społecznego życia i jako taka podlega jego krytyce. W Polsce mamy dziwną sytuację – religia staje się przestrzenią, której nie można krytykować. Jest to związane z punktem w prawie karnym „obrazie uczuć religijnych” za które grozi dwa lata więzienia. Zapis ten jest oczywiście sprzeczny z artykułem 52 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, który brzmi „ Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane. Ustawa może wprowadzić obowiązek uprzedniego uzyskania koncesji na prowadzenie stacji radiowej lub telewizyjnej.”
Posłowie Prawa i Sprawiedliwości , członkowie Parlamentarnego Zespołu d/s Przeciwdziałania Ateizacji Polski wystosowali pismo do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji o ukaranie TVP 2 za nadanie programu, który naśmiewa się z papieża i religii. Rada już zdjęła z anteny powtórki programu. Pismo posłów jest nieporozumieniem z kilku powodów. Po pierwsze twórczość kabaretowa rządzi się swoimi prawami, a jej celem jest parodiowanie rzeczywistości. Po drugie religia nie jest tematem zakazanym, działalność religijna jest zgodna z Konstytucją i siłą rzeczy podlega społecznej ocenie. Po trzecie – osoba papieża nie jest częścią religijnego kultu, ponieważ papież nie jest osobą boską, więc paragraf o zachowaniu czci dla miejsc i przedmiotów kultu w tej kwestii nie obowiązuje. Papież jest osobą piastującą urząd, tak samo jak Premier, Prezydent, Przewodniczący Parlamentu Europejskiego. Idąc drogą PiS-u , również Premier musiałby napisać kilkanaście skarg na „Kabaretowe posiedzenie rządu”, które bez żadnych zahamować kpi z gabinetu rządowego. Po czwarte dogmat o dziewictwie Maryi powstał w drugim wieku naszej ery, nie ma nic wspólnego z Biblią, więc powoływanie się dla niego nie jest obrazą uczuć religijnych. Po piąte – motyw stworzenia świata i człowieka już dawno wyszedł poza religię – jest symbolem kulturowym, tak samo jak mitologiczne opisy stworzenia świata. Jedyny punkt, który może budzić zniesmaczenie to moment, kiedy kabaret zażartował z niepełnosprawności ludzi starszych. Trudno dostrzec cokolwiek złego w przypomnieniu, że papież jest człowiekiem, którego organizm ma takie same funkcje biologiczne, który nosi bieliznę i korzysta z internetu. Żądanie kar dla artystów za rzekomą obrazę uczuć religijnych i nienadawania programów niezgodnych z religią katolicką narusza kolejny artykuł Konstytucji. Jest to artykuł 6, punkt 1 „Rzeczpospolita Polska stwarza warunki upowszechniania i równego dostępu do dóbr kultury, będącej źródłem tożsamości narodu polskiego, jego trwania i rozwoju.” Wymaganie, aby wszystkie treści nadawane w telewizji publicznej akceptowały chrześcijański system wartości jest wykluczeniem na margines osób, które nie utożsamiają się z nauką biskupów. Są to nie tylko ateiści i osoby innych wyznań, ale także katolicy, którzy nie praktykują wiary i mają krytyczny stosunek do nauki Kościoła. Takie działanie nosi znamiona dyskryminacji ze względu na poglądy, odmawiania uczestnictwa w życiu kulturalnym osobom o innych poglądach. Zakończenie sprawy jest smutne -TVP dostała karę za obrazę uczuć religijnych „W komunikacie KRRiT poinformowała, że na TVP nałożono karę w wysokości 5 tys. zł za naruszenie art. 18 ust. 1 i 2 ustawy o radiofonii i telewizji. "Zgodnie z art. 18 ust. 2 ustawy o radiofonii i telewizji 'audycje lub inne przekazy powinny szanować przekonania religijne odbiorców, a zwłaszcza chrześcijański system wartości'. Natomiast art. 18 ust. 1 przewiduje, że audycje lub inne przekazy nie mogą 'propagować działań sprzecznych z prawem, z polską racją stanu oraz postaw i poglądów sprzecznych z moralnością i dobrem społecznym'" – napisano” (na podstawie informacji z portalu wp.pl). I tak oto Polska jest pierwszym nieislamskim państwem, w którym satyra z katolickiego fanatyzmu została ukarana. Smutny czas dla praw człowieka i wolności słowa. Ograniczenie wolności słowa W latach PRL-u w Polsce obowiązywała cenzura na informacje polityczne. Niestety cenzura mimo konstytucyjnego zakazu nie zniknęła z przestrzeni polskich mediów. Przybrała formę punktu o obrazie uczuć religijnych. Jest rzeczą oczywistą, że nie wolno obrażać uczuć drugiego człowieka, także tych religijnych. Problem w tym, że wspomniany powyżej punkt jest nadużywany. Oto obrazą uczuć religijnych jest skecz kabaretowy, czy stwierdzenie, że władze kościelne ukrywają afery pedofilskie. Obrazą uczuć religijnych była obecność Nergala w programie muzycznym, czy koncert Madonny. Obrazą uczuć religijnych jest popieranie związków partnerskich, czy akceptowanie in vitro. Media prawicowe i posłowie konserwatywni jakoś nie dostrzegają nic złego w wyzwiskach wobec osób żyjących w związkach nieformalnych, dyskryminacji dzieci z in vitro i niepłodnych par. Dyskryminację widzą za to w każdym ataku na tradycyjne rozumienie rodziny i kościół. W ich odczuciu nawet mówienie, że źródłem przemocy wobec kobiet i dzieci jest tradycja to przejaw walki z instytucją kościelną. Jakiekolwiek odwołanie do religii, które nie jest jej absolutnym podporządkowaniem się jest według posłów dyskryminacją osób wierzących i obrazą uczuć religijnych.
Konkluzja artykułu jest niestety smutna- w Polsce nie ma wolności słowa, wolne myślenie jest tłumione przez partie prawicowe i współpracujące z nimi media. Artysta nie może wypowiedzieć się szerze na temat religii, tradycji, instytucji, bo musi się liczyć z kłopotami, ciąganiem po sądach zniknięciem z telewizji. Co ciekawe, te same partie zacięcie walczą o miejsce na multipleksie cyfrowym TV TRWAM, powołując się na wolność słowa i wyznania. Jak widać wolność słowa, w ich mniemaniu obowiązuje tylko wtedy jeżeli jest zgodna z wytycznymi partii konserwatywnych i daje możliwość zaistnienia w mediach. Ci sami ludzie odmawiają prawa do wolności wypowiedzi artystom prezentującym odmienny światopogląd
Na koniec nazwa zespołu Parlamentarny Zespół d/s Przeciwdziałania Ateizacji Polski narusza Konstytucję w kilku punktach: 1)Jest sprzeczna z punktem 1 i 3 Konstytucji „Art. 1. Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli. Art. 3. Rzeczpospolita Polska jest państwem jednolitym.” 2)Zacytowana powyżej nazwa narusza artykuł 25, punkt 2 „Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.” Nazwa zespołu dyskryminuje osoby nie wyznające katolicyzmu, sieje nienawiść, sugeruje, że ateizm, będący pokojowym światopoglądem, zagraża krajowi. Poza tym odwołuje się do jednej religii, sugerując, że Polska jest państwem wyznaniowym, a inne światopoglądy są w naszym kraju niemile widziane. Zastanawiam się, czy w polskim Sejmie powinno być miejsce dla zespołu ludzi, których celem działalności jest ograniczenie praw obywatelskich w imię nauczania biskupów. Posłom trzeba przypomnieć, że najważniejszym aktem prawnym w Polsce jest Konstytucja. Konstytucja zapewnia wolność słowa i równość obywateli wobec prawa .Niestety, wiele ustaw jest sprzecznych z Konstytucją i znajdują się w nich zapisy ograniczające prawa obywateli, segregujące ludność Polski na lepszych i gorszych.

środa, 7 sierpnia 2013

Rozwój seksualności dzieci do 7 roku życia


Polskie media, kiedy usłyszały, że dziecko jest istotą seksualną wpadły w histerię. Na WHO spadły gromy i oskarżenia o seksualizację dzieci. W części polskiego społeczeństwa panuje przekonanie, że dzieci nie są istotami seksualnymi. Pogląd ten nie ma potwierdzenia naukowego. Psychologowie rozwojowi twierdzą, że człowiek rodzi się jako istota seksualna, a seksualność rozwija się etapami i jest związana z ogólnym rozwojem dziecka. W edukacji seksualnej ważne jest to, aby wiedza wyprzedzała doświadczenie dziecka. O miesiączce , czy antykoncepcji dziewczynka powinna widzieć przed rozpoczęciem miesiączkowania. Seksualności dziecka nie wolno oceniać z perspektywy dorosłego. Połączenie seksualności z innymi aspektami własnej osobowości, takimi jak rozwój poczucia własnej wartości, zdolności do życia w związkach, stanowi istotne, choć niełatwe zadanie dla młodych osób. Na wszystkie zmiany w rozwoju seksualnym mają wpływ także czynniki biologiczne, psychologiczne i społeczne. Rozwój seksualny rozpoczyna się od urodzenia. Maluszek lubi być przytulany, jest karmiony piersią, najszybciej uspokaja się położony na piersi mamy. Kontakt z mamą jest niezbędny do prawidłowego rozwoju malucha, kształtuje poczucie bezpieczeństwa, sprawia, że maleństwo czuje się kochane. Dziecko odczuwa przyjemność z kontaktu z mamą i uczy się, że przytulenie, pocałowanie i głaskanie wzmaga poczucie bezpieczeństwa i jest odznaką miłości. Dziecko, którego potrzeby kontaktu z najbliższymi są zaspokojone ma szansę na stworzenie trwałego związku w przyszłości. Dziecko rozwija poczucie zaufania, jeżeli jego potrzeby spotykają się z odpowiednim odzewem i zaspokojona jest potrzeba fizycznej bliskości. Akceptacja dziecka w rodzinie, akceptacja własnego ciała, płci nie są doświadczeniami seksualnymi w wąskim znaczeniu, ale wpływają na każdą dziedzinę naszego życia, również seksualność. Zachowania seksualne dzieci mają charakter zabawy lub przekomarzania się, są sposobem odkrywania siebie i innych. W ten sposób dzieci i młodzież dowiadują się, co lubią, a czego nie , w jaki sposób należy radzić sobie z intymnością i jak zachować w sytuacjach intymnych. W ten sam sposób tworzą swoje normy w tym zakresie.
Rozwój seksualności dziecka w pierwszych 6-ciu latach życia. Pierwsze lata życia to okres wzmożonego rozwoju – dziecko poznaje świat, dźwięki, najbliższych, uczy się siedzieć, mówić, chodzić. Poznaje też swoje ciało, a co za tym idzie miejsca intymne. Już u niemowląt można zaobserwować erekcję lub nawilżenie pochwy – jest to znak, że narządy działają prawidłowo. Około 3-4 miesiąca życia maluszek odkrywa, że ma rączki i nóżki. Rodzice wiedzą, jak wspaniale dzieci potrafią się bawić rączkami i nóżkami. Około 8-11 miesiąca życia dzieci odkrywają narządy rodne i oczywiście poznają je przez dotykanie. W wieku ok 2 lat rodzice odkrywają zdumiewającą dla nich rzecz, że dziecko masturbuje się, to znaczy dotyka narządów rodnych. Dziecko odkrywa, że dotykanie miejsc intymnych jest przyjemne i daje uczucie odprężenia. Dziecko poznaje swoje ciało, uczy się jego reakcji. Dziecko często dotyka swoich miejsc intymnych rozmyślenie. Masturbacji dziecięcej nie towarzyszą fantazje erotyczne, ani orgazm. Problemem może być jedynie sytuacja, w której dziecko dotyka swoich narządów rodnych w miejscach publicznych. Wtedy rodzice powinni dziecku wytłumaczyć, że dotykanie siebie w przedszkolu, czy na placu zabaw jest do przyjęcia, należy wytyczyć granicę intymności. Nie wolno karać dziecka za takie zachowania, ani reagować lękiem, bowiem wytwarzamy w dziecku przekonanie, że dotykanie ciała i samo ciało jako takie jest czymś złym, co poważnie może zaburzać rozwój dziecka, powodować poczucie lęku, czy winy. Dziecko 2-3 letnie zaczyna dostrzegać różnice w wyglądzie dziewczynek i chłopców, zadaje pytania na ten temat, pokazuje koleżankom i kolegom swoje ciało. Pojawia się tak zwana tożsamość płciowa. Jest to zupełnie naturalne, przez wzajemne porównanie dzieci poznają swoje ciała, lubią biegać na golasa,, podglądać starsze rodzeństwo i rodziców w toalecie. Obowiązkiem rodziców jest wytłumaczenie dziecku, że są miejsca, w których nie może biegać na golasa, np: przedszkole, wizyta u babci, podwórko. Warto tłumaczyć dziecko, kto może je oglądać nagie ciało a kto nie.,np: lekarz podczas badania widzi dziecko bez koszulki, a kolega z podwórka nie powinien oglądać nagiego ciała dziecka. Pokazywanie swojego ciała i podglądanie innych są wynikiem dziecięcej ciekawości i poznawania otoczenia poprzez własne obserwacje i eksperymenty. Dziecko w tym wieku zaczyna dostrzegać, że z dziewczynki wyrasta kobieta, a z chłopca mężczyzna. Już trzylatek może zadawać pytania o to skąd się wziął. Warto mówić prawdę, ale posługując się językiem zrozumiałym dla dziecka. Uczenie norm społecznych w tej kwestii jest rzeczą bardzo istotną, ma ogromny wpływ na poczucie bezpieczeństwa dziecka. Ważne jest również pamiętanie, że dziecko ma potrzebę kontaktu fizycznego i lubi być przytulane. W wieku ok 4 lat pojawia się poczucie wstydu wiązane z nagością – dziecko nie chce już biegać po domu bez koszulki, chce samo korzystać z toalety i myć się – nie życzy sobie obecności osób trzecich w trakcie załatwiania potrzeb fizjologicznych. Dziecku cały czas warto wpajać, że sfera cielesna jest czymś dobrym, wartościowym, gdyż dzięki takiemu postawieniu sprawy dzieci łatwiej akceptują siebie i swoje ciało. Owocuje to tworzeniem w przyszłości związków opartych na zaufaniu, miłości oraz szacunku do siebie i drugiej osoby. Uczą się, że osoby dorosłe nie aprobują dotykania miejsc intymnych zwłaszcza w miejscach publicznych, pokazywania swoich narządów innym i podglądania. Poznawanie własnego ciała, nauka norm społecznych odbywa się poprzez zabawę, np w dom, czy „lekarza”. Dzieci wiedzą, że zawsze będą chłopcem lub dziewczynką, rozdzielają role społeczne charakterystyczne dla płci – dziewczynki częściej bawią się lalkami, kuchenkami, a chłopcy samochodami, żołnierzykami. Zarówno chłopcy jak i dziewczynki lubią rysować, układać klocki, wykonywać inne prace plastyczne. Między 3 a 5 rokiem życia dziecko zaczyna dążyć do zbliżenia z rodzicem płci przeciwnej i "rywalizować" z rodzicem tej samej płci. To tzw. kompleks Edypa (w przypadku chłopców) i Elektry (w przypadku dziewczynek). Mali chłopcy pragną zawłaszczyć mamę dla siebie. Często deklarują "jak będę duży, to się z tobą ożenię". Małe dziewczynki z uwielbieniem wpatrują się w tatusia. Takie zachowania są normalne, ważne jednak, by rodzice umieli w bezpieczny sposób postawić dziecku granice. W wieku przedszkolnym zawiązują się pierwsze przyjaźnie, a słowo „zakochanie”, że kogoś bardzo lubią. Dzieci są zakochane w rówieśniku, ale także w mamie, zwierzątku, czy zabawce. Nie ma to nic wspólnego z seksualnością. Około 7 roku życia następuje okres uśpienia jeżeli chodzi o zainteresowania seksualnością, który trwa do początku okresu dojrzewania. Wynika to z wstydliwości i uczenia się zasad moralnych.
Z PRZEDSTAWIONYCH POWYŻEJ FAKTÓW ROZWOJOWYCH WYNIKA, ŻE EDUKACJĘ SEKSUALNĄ NALEŻY ZACZĄĆ JAK NAJWCZEŚNIEJ. Najpierw nauczycielami są rodzice. Dziecięca seksualność różni się od seksualności dorosłych. Dla małych dzieci charakterystyczne jest badanie siebie i rówieśników, radość z pokazywanego ciała lub późniejsze uczucie zawstydzenia. Edukacja seksualna w tej grupie wiekowej to nie przekazywanie informacji o seksie i chorobach wenerycznych, ale wspomaganie rozwoju zmysłów u dzieci, poczucia ciała, wyobrażeń o ciele, wzmacnianie pewności siebie oraz uczenie samostanowienia o sobie – dziecko będzie potrafiło zachowywać się stosownie do okoliczności. W Polsce emocje budzi kwestia związków – prawicowe media podają, że proponowane przez WHO standardy dążą do zniszczenia rodziny, jako związku małżeńskiego mężczyzny i kobiety i do promocji homoseksualizmu. Oczywiście, nic bardziej błędnego. Autorzy wytycznych podkreślają, że „sposób, w jaki rodzice odnoszą się wzajemnie do siebie, jest dla dzieci żywym przykładem tego, jak funkcjonują związki. Rodzice stanowią także wzorce pełnienia ról płciowych oraz wyrażania emocji, seksualności i czułości.” 1 Widać wyraźnie, że WHO podkreśla wielką rolę rodziny w kształtowaniu prawidłowych postaw w zakresie tworzenia związków, pełnienia ról społeczno-płciowych, czy wyrażania emocji. Gdzie tutaj zagrożenie dla rodzinny? Doprawdy, nie wiem. Autorzy podkreślają, że edukacja seksualna ma wspomóc rodziców w wychowaniu pociech. Uważają, że zarówno rodzice, jak i nauczyciele powinni odpowiadać na pytania dziecka, językiem dostosowanym do wieku słuchacza, kształtować pozytywny obraz seksualności, bowiem dzięki temu rozwija się pozytywne nastawienie do własnego ciała, uczy się metod właściwego komunikowania się – dziecko nie nazywa wulgarnymi wyrazami narządów rodnych, bo zna właściwe określenia i wie, że jest to sfera delikatna i godna szacunku. Pozytywne nastawienie do sfery seksualnej otwiera drogę do uczenia małego człowieka, że istnieją indywidualne granice i zasady społeczne, które trzeba respektować – dziecko rozumie, że może dotknąć każdego, kogo chce. Co ważniejsze, dziecko uczy się, uświadamiania sobie , że ma prawo stawiać własne granic - może powiedzieć nie lub poprosić o pomoc. W tym rozumieniu edukacja seksualna jest również wychowaniem społecznym i przyczynia się do zapobiegania wykorzystywaniu seksualnemu. Inaczej mówiąc jest środkiem zapobiegawczym przeciwko pedofilii. W Polsce największe kontrowersje budzi kwestia budowania świadomości, że związki są różnorodne. Warto przypomnieć przeciwnikom edukacji seksualnej, że związki międzyludzkie to nie tylko opozycja małżeństwo/pary homoseksualne. W społeczeństwie funkcjonują różne modele rodziny,np: mężczyzna i kobieta mają dzieci, mieszkają razem, ale nie mają z różnych powodów ślubu. Są też samotni rodzice i sytuacje, kiedy dziecko wychowuje się w rodzinie zastępczej, a biologiczni rodzice są pozbawieni praw rodzicielskich. Czasami dziecko wychowuje babcia, bądź starsze, dorosłe rodzeństwo. W domu wraz z mamą lub tatą mieszka jeszcze rodzeństwo rodziców. Sytuacji życiowych jest tysiące i nie wszystkie mieszczą się w schemacie: rodzice po ślubie wraz z dziećmi. Nie oznacza, że inne modele rodziny są patologiczne, bowiem dla dziecka najważniejsze jest, aby rodzice lub opiekunowie je kochali i stworzyli mu bezpieczny dom i zapewnili wszechstronny rozwój. Związkiem międzyludzkim są także przyjaźń i koleżeństwo. Standardy w grupie wiekowej do 7 lat zwracają uwagę na umiejętność zachowania stosownego do sytuacji, na mówienie -nie-, kiedy ktoś ma złe zamiary wobec dziecka, na poprawne słownictwo dotyczące seksualności, np: nazywanie części ciała i jego reakcji. Nikt nie ma zamiaru pokazywać dzieciom masturbacji, a jedynie uspokajać i mówić, że nie ma w tym nic złego, że dziecko doświadcza rozluźnienia. Edukacja seksualna w tym wieku ma dziecko nauczyć akceptacji dla własnego ciała, higieny osobistej, pomóc w uzyskaniu tożsamości płciowej – dziecko wie, jakiej jest płci. Wytyczne podkreślają znaczenie ról płciowych i konieczność akceptacji norm społecznych dotyczących prywatności i intymności. Edukacja seksualna przede wszystkim zwraca uwagę na kwestię złego dotyku i uczy, jakie zachowania są akceptowane, a jakie nie. Buduje w dziecku przekonanie, że nie musi się godzić na wszystkie propozycje , że to ono decyduje na jaki dotyk zgody nie wyraża. Na złe doświadczenie nie musi zgadzać się. Dziecko jest uczone, że ma powiedzieć -nie- odejść i zawiadomić o zdarzeniu osoby dorosłe. Dziecko poznaje postawy dotyczące rozwoju człowieka, uczy się słownictwa związanego z ciążą – dziecko poznaje cykl życia: ciąża, narodziny, koniec życia. Dziecko dowiaduje się o istnieniu różnych rodzajów uczuć: miłości, gniewu, przyjaźni, agresji, zazdrości, rozczarowania. Uczy się zasad, jakie powinny panować w związku i rodzinie, np: wzajemny szacunek i odpowiednie odnoszenie się do siebie członków rodziny. Dziecko uczy się, że ma prawo do wyrażania uczuć, ale musi to robić w formie akceptowalnej przez jego otoczenia. Dowiaduje się też, że w różnych kulturach obowiązki i prawa płci są zróżnicowane.
Edukacja seksualna nie ma w sobie demoralizującego. Fakt, że zwraca uwagę na przyjemność i bliskość w kontakcie fizycznym jest rzeczą oczywistą, w końcu miłość jest uczuciem przyjemnym, a ludzkie ciało nie może być postrzegane jako coś złego.

Dopasowana do wieku - wytyczne WHO w sprawie edukacji seksualnej


Kwietniowa konferencja z udziałem Ministerstwa Zdrowia i Ministerstwa Edukacji Narodowej, na której pobieżnie streszczono wytyczne Światowej Organizacji Zdrowia w kwestii edukacji seksualnej do furii doprowadziła polskie media, zwłaszcza te po stronie prawicowej, których dziennikarze nie zadając sobie trudu, aby chociaż przeczytać 68 stronicowy dokument powtarzali za jednym z najbardziej poczytnych dzienników stwierdzenia ocierające się o absurd. Dowiedzieliśmy się, że o to straszna Światowa Organizacja Zdrowia chce odebrać dzieci polskim rodzicom, chce uczyć masturbacji 4-latki, a 6-latki przekonywać o tym, że największą na świecie przyjemnością jest seks, a poza tym chce zniszczyć polską, tradycyjną rodzinę, opartą na sakramentalnym związku kobiety i mężczyzny i przemycić do polskiego społeczeństwa propagandę homoseksualną. Zarzuty są tak absurdalne, że aż trudno je spokojnie komentować. Wynikają z stereotypów często goszczących w polskich mediach, że edukacja seksualna prowadzi do deprawacji, zboczeń, aborcji i odebrania rodzicom prawa do wychowania dzieci. Pora zrobić to czego nie uczyniły polskie media, czyli przeczytać dokument WHO i na jego podstawie opisać założenia przyświecające nowoczesnej edukacji seksualnej O konieczności prowadzenia edukacji seksualnej. Uważny obserwator świata dostrzeże w ostatnich latach świat przechodzi proces globalizacji, z którym wiąże się kilka procesów kulturowych, np: migracja różnych grup społecznych odmiennych kulturowo i religijnie. Z migracją związane są zmiany w strukturze społeczeństwa, bowiem kultury przenikają się i muszą egzystować na danym terenie. Kolejnym ważnym zjawiskiem jest szybki rozwój nowoczesnych mediów. Największymi problemami, z którymi trzeba uporać się, a są związane z zachowaniami seksualnymi są: 1)zakażenie wirusem HPV -wirus brodawczaka ludzkiego, którego kilka typów jest przyczyną raka szyjki macicy. Wirus rozprzestrzenia się głównie przez kontakty płciowe. 2)pojawienie się i rozprzestrzenienie się infekcji wywołanej przez ludzki wirus upośledzenia odporności (HIV) oraz nabyty zespół upośledzenia odporności (AIDS), 3)narastający problem wykorzystywania seksualnego dzieci i młodzieży – pedofilia. 4)zmiana podejścia młodzieży do współżycia seksualnego – obniża się wiek inicjacji seksualnej.
Nie tylko specjaliści. Autorzy publikacji o raporcie, którego nie przeczytali, podnoszą głosy, że edukacja seksualna w ujęciu WHO odbiera rodzicom prawo do wychowania dzieci w zgodzie z ich zasadami, prowadzi do zniszczenia rodziny. Nic bardziej mylnego. Raport podkreśla, że „najistotniejszą rolę, zwłaszcza we wczesnym okresie rozwoju, odgrywają źródła nieformalne, czyli przede wszystkim rodzice mający na tym etapie życia najistotniejsze znaczenie. Rola źródeł profesjonalnych, takich jak medyczne, pedagogiczne, społeczne lub psychologiczne, zazwyczaj nie jest tak istotna”1. To rodzice są w pierwszych latach życia autorytetami i to oni powinni odpowiadać na wszystkie pytania swoich pociech. Raport podkreśla jedynie pomocny charakter specjalistów, którzy mają wspierać rodziców w zapobieganiu trudnym sytuacjom w sferze ludzkiej intymności i pomagać rodzicom rozwiązywać ewentualne problemy. Autorzy raportu WHO podkreślają, że rola nauczycieli wychowania seksualnego jedynie w „nieznacznym stopniu „kształtuje” ludzką seksualność”2. Nauczyciele powinni skupiać się na problemach wynikających z seksualności i na ich zapobieganiu. Młodzi ludzie oczekują od specjalistów, że będą pełnili pozytywną rolę w uczeniu o tak istotnej sferze jaką jest seksualność, oczekują profesjonalnej, ukierunkowanej na ich potrzeby edukacji. Raport podkreśla, że edukacja seksualna formalna (realizowana w szkole) nie może stać w sprzeczności z wartościami wyniesionymi w tej kwestii z domu. Edukacja w szkole powinna być uzupełnieniem edukacji domowej, nieformalnej. „Oba warianty edukacji nie powinny stać w opozycji do siebie, lecz powinny się uzupełniać. Z jednej strony w celu stworzenia tożsamości seksualnej młodzi ludzie potrzebują miłości, przestrzeni i zrozumienia w środowisku społecznym, w którym codziennie przebywają, z drugiej natomiast istnieje konieczność zdobycia przez nich określonej wiedzy, postaw oraz umiejętności i w tym przypadku istotną rolę odgrywają specjaliści”3
Jak widać dokument podkreśla rolę rodziny w tworzeniu własnej tożsamości seksualnej (w sensie zasad moralnych kształtowanych w tej sferze życia), potrzebę miłości i zrozumienia. Z drugiej strony w wytycznych jest wyraźny sygnał, że edukacja seksualna jest częścią wiedzy o człowieku – jego biologii, osobowości, uwarunkowaniach społecznych, w których żyje i jako taka jest przedmiotem szkolnym, który ma ściśle określony program określający, co uczeń wiedzieć i powinien umieć. W wytycznych podkreśla się, że wraz z rewolucją seksualną zaczęły zmieniać się normy społeczne dotyczące omawianej sfery życia. Seksualność straciła charakter społecznego tabu. Współczesny nastolatek, chociaż nie jest jeszcze dorosłym człowiekiem jest coraz bardziej niezależny od swoich rodziców, ma swoje grono znajomych i podejmuje własne decyzje, często bez uzgodnienia z rodzicami. To w okresie nastoletnim młodzi ludzie przeżywają pierwsze miłości, angażują się w związki i zaczynają życie seksualne. Rozpoczęcie współżycia następuje na długo przed wstąpieniem w związek małżeński. Nastolatki rozpoczynają współżycie ok 16-18 roku życia, a do 25 roku mają różne doświadczenia seksualne. Stałe związki, w tym także małżeństwa najczęściej zawierane są między 23-33 rokiem życia, a pierwsze dziecko rodzi się ok 28 roku życia. W okresie od rozpoczęcia współżycia do zawarcia związku małżeńskiego lub stworzenia stałego nieformalnego związku bardzo duże jest ryzyko niechcianej ciąży i zakażenia chorobami wenerycznymi. Zakażenia przenoszone drogą płcią są problemem zdrowia publicznego. Problemem społecznym jest także przemoc seksualna i seksualizacja mediów, które powodują, że młodzież w negatywnym świetle ocenia swoją seksualność. Autorzy raportu krytykują brak edukacji seksualnej w Europie Środkowo-Wschodniej, która została zastąpiona przez „wychowanie do życia w rodzinie”. Główne zarzuty wobec tego przedmiotu to: zaprzeczanie faktowi, że młodzi ludzie są aktywni seksualnie przed zawarciem małżeństwa oraz pomijanie innych relacji międzyludzkich, koncentrowanie się jedynie na małżeństwie. Nadmienię, że związki partnerskie nie oznaczają jedynie związków osób tej samej płci. Na związki partnerskie decydują się najczęściej pary heteroseksualne, które z różnych powodów nie chcą brać ślubu. Jako przyczynę opóźnienia wprowadzenia edukacji seksualnej w krajach Europy Środkowej i Wschodniej, autorzy wytycznych podają konserwatyzm w różnych sferach życia publicznego „ W wielu innych krajach Środkowej i Wschodniej Europy rozwój edukacji seksualnej uległ spowolnieniu spowodowanemu konserwatyzmem pojawiającym się w różnych sferach życia publicznego, w tym politycznego, kulturalnego i religijnego”.4 Nie da się ukryć, że w Polsce doszło do takiej sytuacji. Teoretycznie obowiązuje ustawa z 1993 roku „O planowaniu rodziny ,ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży”, która zakłada prowadzenie nowoczesnej edukacji seksualnej. Chociaż minęło 20 lat od wprowadzenia ustawy, do tej pory edukacja seksualna w polskiej szkole nie istnieje. Dzieje się tak w wyniku sprzeciwu mediów i środowisk konserwatywnych, które twierdzą, że edukacja seksualna rozbudza seksualnie dzieci. Ich zdaniem w dzieciństwie, w każdym razie do okresu dojrzewania dziecko nie jest istotą seksualną, a edukacja seksualna to instruktaż technik współżycia i oddanie przygotowanych dzieci pedofilom. O niedorzeczności owych twierdzeń będzie jeszcze mowa w tym artykule. Najważniejsze definicje Dokument WHO porządkuje najważniejsze terminy związane z edukacją seksualną. I tak pod słowem płeć (sex) należy rozumieć biologiczną charakterystykę definiującą ludzi jako kobiety i mężczyzn. W języku polskim i angielskim słowo sex oznacza także aktywność seksualną. Seksualność stanowi naturalną część rozwoju człowieka na każdym etapie życia i obejmuje czynniki fizyczne, psychologiczne i społeczne „Seksualność stanowi kluczowy aspekt istnienia człowieka w trakcie jego życia i dotyczy płci, tożsamości i ról płciowych, orientacji seksualnej, erotyzmu, przyjemności, intymności oraz prokreacji. Seksualność jest odczuwana i wyrażana w myślach, fantazjach, pragnieniach, wierzeniach, postawach, wartościach, zachowaniach, praktykach, rolach i związkach.”5 Przytoczona powyżej definicja podkreśla, że seksualność jest kluczowym aspektem istnienia człowieka. Wpływają na nią także czynniki etyczne, historyczne i religijne. Wystarczy spojrzeć na to, co na temat roli płci i kanonu seksualności mówią poszczególne religie, aby przyznać rację autorom standardów. Seksualność nie ogranicza się do grup wiekowych i prokreacji. Jest ściśle związana z płcią, obejmuje różne orientacje seksualne. Kolejnym bardzo ważnym pojęciem związanym z edukacją seksualną jest zdrowie seksualne definiowane jako dobrostan fizyczny, emocjonalny i społeczny w odniesieniu do seksualności. Zdrowie seksualne nie jest jedynie brakiem choroby, zaburzeń funkcji bądź ułomności. wymaga pozytywnego i pełnego szacunku podejścia do seksualności oraz związków seksualnych. Zdrowie seksualne to także prawo do posiadania dających przyjemność i bezpiecznych doświadczeń seksualnych. Zachowanie seksualne, decyzje w kwestii życia intymnego powinny być wolne od przymusu, dyskryminacji i przemocy.
W dokumencie definiowane są również prawa seksualne obejmujące wszystkie osoby. Zakładają one, że seksualność jest wolna od dyskryminacji, przymusu i przemocy. Prawa seksualne informują o tym, że każdy człowiek ma prawo do: 1)Dostępu do najlepszych standardów w zakresie zdrowa seksualnego, a co się tym wiąże ma prawo do opieki zdrowotnej dotyczącej zdrowia seksualnego i prokreacji. 2)„edukacji seksualnej; 3)respektowania integralności cielesnej; 4) wyboru partnera; 5) decydowania o tym, czy być aktywnym seksualnie, czy nie; związków seksualnych opartych na obopólnej zgodzie; 6) małżeństw zawartych za obopólną zgodą; 7)decydowania o tym, czy chce się posiadać dzieci, czy nie, a jeśli tak, to kiedy; 8)do prowadzenia satysfakcjonującego, bezpiecznego i sprawiającego przyjemność życia seksualnego.” Część wymienionych praw odnosi się tylko do dorosłych. Punkty 6-8 nie są przeznaczone dla osób małoletnich. Państwo ma obowiązek chronić dzieci przed wykorzystywaniem seksualnym i zapewnić dostęp do informacji na temat seksualności . Takie zobowiązanie przyjęło na siebie podpisując Konwencję ONZ o Prawach Dziecka. Z kolei termin edukacja seksualna oznacza naukę o poznawczych, emocjonalnych, społecznych, interaktywnych i fizycznych aspektach seksualności. Edukacja seksualna to dostosowany do wieku i kultury proces nauczania o płci i związkach. Edukacja seksualna ma za zadanie dostarczyć dokładnych, realistycznych i nieosądzających informacji i zapewnia możliwość badania« własnych wartości i postaw, umożliwia zdobycie umiejętności podejmowania decyzji, komunikowania się i zmniejszenia ryzyka w odniesieniu do wielu aspektów seksualności, np: ryzyka niechcianej ciąży, czy chorób wenerycznych. Edukacja seksualna pomaga w przygotowaniu młodych ludzi do życia, budowania i utrzymywania stałych związków, przyczynia się do rozwoju osobowości i samookreślenia. Prawem młodego człowieka jest informacja o seksualności. Nikt nie może być dyskryminowany w dostępie do edukacji seksualnej, bowiem zdrowie seksualne może zostać osiągnięte jedynie wtedy, kiedy całe społeczeństwo będzie miało dostęp do edukacji seksualnej, informacji dotyczących zdrowia seksualnego oraz usług medycznych w tej materii. Zdaniem naukowców nieprawdziwe są informacje o tym, że edukacja seksualna obniża wiek inicjacji seksualnej. Współczesne media zawierają wiele informacji nieprawdziwych, niewyważonych i poniżających. W związku z rozwojem mediów konieczne jest wprowadzenie edukacji seksualnej, aby korygować nieprawdziwych informacje przekazywane w mediach. Edukacja seksualna jest nieocenionym narzędziem w profilaktyce chorób przenoszonych drogą płciową