VigLink

Witam i zapraszam
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polki. Pokaż wszystkie posty

środa, 23 sierpnia 2017

TEMAT TABU- ZAGRANICZNE ABORCJE POLEK (dane statystyczne)


Ruchy pro-life działające w Polsce od lat wmawiają społeczeństwu, że Polacy wykazują postawę „za życiem” (czytaj: „życiem poczętym). Dowodem mają być badania opinii społecznej zamówione przez Ordo Iuris, w których ok.60% opowiada się za całkowitą ochroną życia. Pytanie nie dotyczyło stosunku do aborcji, ale do ochrony życia. Dla obrońców życia to synonimy, ale nie wiadomo, jak odczytywali pytanie ankietowani. Do takiej tezy skłania brak danych o nielegalnej aborcji. Szacunki organizacji kobiecych wahające się od 80-200 tys. aborcji rocznie nie są wiarygodne i łatwo je podważyć argumentami o celowym zawyżaniu. Co z resztą czynią przeciwnicy ideologiczni. Trudno mówić o jakiejkolwiek liczbie aborcji skoro nie są prowadzone statystyki. Mając na względzie spore braki statystyczne, a co za tym idzie niedobór informacji o skali problemu aborcji w Polsce, sprawdziłam, ile aborcji dokonują Polki w ciągu roku za granicą. Przedstawiam pierwszą statystykę dotyczącą aborcji dokonywanej przez Polki, które na zabieg wyjeżdżają za granicę. Są to dane konkretne, a nie szacunkowe. Minimalna liczba zagranicznych aborcji Polek to 34 tys. Przy okazji zbierania danych upadło kilka mitów aborcyjnych funkcjonujących w świadomości polskiego społeczeństwa ABORCJE POLEK ZA ZACHODNIĄ I POŁUDNIOWĄ GRANICĄ Dane rządowe o aborcji Polek uzyskałam z Wielkiej Brytanii, Czech i Holandii. Według Departamentu Zdrowia ( Wielka Brytania / Walia) 40 Polek poddało się aborcji w tym kraju.. Ogólna liczba przerwań ciąży w 2016 roku to 190 406 i jest spadek w stosunku do roku 2015, kiedy to odnotowano 191 014.Liczba aborcji w Wielkiej Brytanii zmniejsza się, choć nie są to duże zmiany. Czechy- Krajowy Rejestr Aborcji podaje, że 65 Polek przerywa ciążę w Czechach. Liczba jest niewielka, gdyż według czeskiego prawa cudzoziemka ma prawo do aborcji w Czechach jedynie, kiedy mieszka w tym kraju dłuższy czas lub posiada czeskie ubezpieczenie zdrowotne. Kliniki nie wykonują aborcji u Polek, które nie spełniają jednego z powyższych warunków. W Czachach od lat 90-tych obserwuje się tendencję spadkową w liczbie aborcji., np.: w roku 2014 zanotowano 21893, a w roku 2015 było 20403. W roku 2008 wskaźnik aborcji wynosił 16,3 na 1000 kobiet w wieku rozrodczym, a w roku 2015 wynosił 14,8 na 1000 kobiet w wieku rozrodczym. Odnotowano 1909 przypadków utarty ciąży wśród cudzoziemek , z czego 33,8% to poronienia samoistne. Holandia- Oficjalne statystyki rządowe informują o 227 aborcjach Polek w roku 2015. Co roku wzrasta ilość aborcji dokonywanych przez Polki w Holandii.. W roku 2011 było 138, w roku 2012 zanotowano 134aborcje Polek, w roku 2013 zabiegów wykonano180, w roku 2014 zarejestrowano 184 aborcje Polek. Holenderki roku 2015 zdecydowały się aborcję 26 916 razy, cudzoziemki dokonały w Holandii 3887 aborcji. Niemcy, Austria, Litwa, Słowacja, Szwajcaria , Szwecja nie prowadzą danych o aborcji obcokrajowczyń. Dysponują jedynie ogólnymi statystykami. Dane ze Słowacji, Niemiec, Austrii i Litwy pochodzą z klinik lub organizacji kobiecych zajmujących się pomocą w organizowaniu aborcji. Są wiarygodne. Dla bezpieczeństwa pacjentek i personelu medycznego nie podaję nazwisk i adresów placówek medycznych, w których Polki dokonują aborcji. Personel obawia się ataków obrońców życia. Uzyskanie danych liczbie Polek przerywających ciążę było trudne. Dopiero, kiedy pytałam o ilość kobiet z Polski przerywających ciążę jako hipotetyczna pacjentka uzyskiwałam informację. Panuje zmowa milczenia. Niemcy- polski lekarz pracujący w jednym z przygranicznych szpitali mówi o 1000 Polek rocznie dokonujących aborcji w jego szpitalu. Pacjentki są zdeterminowane, nie raz wystraszone, proszą o dyskrecję, obawiają się , aby sprawa ich aborcji nie wyszła na jaw. Zdarzają się kobiety, które są zmuszane do aborcji przez swoich partnerów. Z kolei organizacja Ciocia Basia - pomagająca Polkom nie znającym procedur i języka niemieckiego w organizacji aborcji, podaje, że rocznie z jej pomocy korzysta 80-120 Polek. Kliniki należące do koncernu Klinik Asklepios mieszczące się w Schwedt i w Pasewalku przeprowadzają aborcję u Polek dwa razy w tygodniu. Przed zabiegiem kobiety odbyć konsultację psychologiczną i badania. Konsultacje odbywają się w czwartki. Zabiegi wykonywane są w poniedziałki i wtorki, co wynika z wymogu czasu na ostateczną decyzję. Płatność 550 euro podczas czwartkowych badań. W dniu aborcji dla Polek korzysta z zabiegu 2-3 Polki. Na dwie kliniki, które wykonują aborcję dwa razy w tygodniu daje to 624 aborcje. Kobiety, które znają język niemiecki w stopniu komunikatywnym samodzielnie organizują zabieg. Wiele kobiet ma rodzinę lub znajomych w Niemczech, którzy mogą pomóc w tym zakresie. Z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że aborcji w Niemczech dokonuje ok. 2000-2100 Polek rocznie. Ogólna liczba aborcji w Niemczech maleje i to w sporym tempie. Według danych podawanych przez Statistisches Bundesamt liczba aborcji w roku 2009 sięgała 110.694, a w roku 2016 jedynie 98.726 zabiegów. Zmniejszenie liczby aborcji wynika z wysokiego poziomu edukacji seksualnej, dostępu do antykoncepcji, pomocy kobietom, które w okresie ciąży znalazły się w trudnej sytuacji. System zakładający czas na ostateczną decyzję działa bez zarzutów i spełnia swoją rolę- umożliwienia kobicie podjęcia decyzji zgodnie z jej wolą po uzyskaniu wszelkich informacji i ofert pomocy. Słowacja – Żadna ze słowackich klinik nie chciała podać danych o aborcji Polek Zasłaniały się bezpieczeństwem pacjentek. Dane o skali zjawiska uzyskałam do kierowcy, który na zlecenie słowackiego szpitala zajmuje się przewozem kobiet na aborcję i od rejestratorki, kiedy zapytałam o transport jako potencjalna pacjentka. Jedna klinika dysponuje dwoma samochodami na sześć miejsc, drugi szpital jednym samochodem na sześć miejsc. Transport odbywa się raz w tygodniu. W ciągu tygodnia 18 Polek korzysta z transportu na Słowację w celu dokonania aborcji. Rocznie 936 osób. Do tego trzeba doliczyć drugie tyle kobiet, które przyjeżdżają na aborcję we własnym zakresie. Drugie tyle. Według oficjalnych statystyk liczba aborcji na Słowacji w 2015 roku wynosi 15637, a w 1996 wynosiła 30885. W przeciągu 21 lat zmniejszyła się o połowę, pomimo ogólnej dostępności do 12 tygodnia. Na Słowacji antykoncepcja jest darmowa i stąd tak wielki spadek zainteresowania aborcją. Austria - według informacji przekazanych przez ambulatorium aborcji i antykoncepcji od 300 do 500 Polek rocznie pozbywa się tam ciąży. Women on Web –podaje, że co miesiąc 1000 Polek pyta o zestawy aborcyjne, co daje 12 tys. rocznie. Większość potwierdza zamówienie. Cena 90 euro. Powikłania po aborcji zgłasza 2-3% kobiet. Ciekawostką jest, że o pomoc proszą także ofiary gwałtu, które teoretycznie mają w Polsce prawo do aborcji. Women Help Women utajniło dane. Z kolei na stronie Women on Wives można znaleźć linki do fałszywych stron i ostrzeżenie przed korzystaniem z ich oferty. ABORCJA POLEK ZA WSCHODNIĄ GRANICĄ. Nie jest tajemnicą, że Polki masowo abortują ciążę za wschodnią granicą. Ustalenie statystyki tego procederu za wschodnią granicą jest utrudnione, gdyż strona białoruska i ukraińska nie udzieliły odpowiedzi na moje zapytanie. Litwini twierdzą, że cudzoziemki korzystają z aborcji w sektorze prywatnym a ogólnie dostępna jest statystyka wszystkich aborcji na Litwie. O zagranicznych aborcjach na Litwie informuje serwis Respublika w artykule „Užsakomosios žmogžudystės kaina klinikose - vos 300 litų” z 2008 roku. Brakuje informacji o liczebności procederu. Autor wspominanego tekstu podaje informację na temat dynamiki spadku aborcji na Litwie od roku 1997, kiedy to było 30559 aborcji do roku 2007- 14 667 przerwań ciąży. Dane z roku 2010 pokazują dalszy spadek aborcji na Litwie – wykonano wtedy ok. 10 tys. aborcji. Tylko w jednej klinice w Kownie rejestratorka przekazała dane, że 3 Polki tygodniowo wykonują u nich aborcję, rocznie 153 aborcje. Kosztuje to 300 euro. Na Litwie działa Akcja Wyborcza Polaków na Litwie, będąca skrajnie katolicką organizacją ,która usiłuje uszczęśliwić naród litewski katolickim stylem życia. Znana głównie z obsesji antyaborcyjnej. Od czasu do czasu składa w parlamencie litewskim projekty całkowitego zakazu aborcji. Ukraińskie Radio Swaboda w roku 2009 na podstawie wyników dziennikarskiego „śledztwa” ustaliło, że we Lwowie 14-15 tys. Polek dokonało aborcji. Nie istnieją oficjalne statystyki o aborcji Polek na Ukrainie, gdyż Polki nie mają prawa do aborcji w ukraińskich szpitalach. Jednak w prywatnych placówkach za 2 tys. hrywien, czyli 260 zł i nikt nie pyta o narodowość i Polki nie mają problemu z załatwieniem usługi aborcyjnej. Białoruś - tylko w jednym szpitalu w Grodnie na tygodniowo usuwa ciążę 30-40 Polek, co daje roczny wynik 2080 zabiegów aborcji. Zaznaczam , że są to oficjalne dane z JEDNEJ KLINIKI, które uzyskałam od polskiej konsultantki. Procedura zapisu na aborcję jest bardziej skomplikowana niż w przypadku Słowacji. Trzeba wypełnić internetowy formularz-podać imię, nazwisko, adres e-mail . W treści należy napisać, który to tydzień ciąży, proponowany termin aborcji, wspomnieć o ewentualnych chorobach. Konsultantka przekazuje informację lekarzowi, który odpisuje pacjentce. Klinika w Grodnie nie organizuje dojazdu. Cena 210 euro. Dane z jednej kliniki pokazują ,jak olbrzymim problemem społecznym jest aborcja we wschodniej części Polski Szpital w Grodnie nie jest jedynym, który oferuje zabiegi aborcyjne dla Polek. Warto zaznaczyć, że Polki ze wschodniej części korzystają także z oferty niemieckiej i rodzimego podziemia. To, że wschodnia część Polski uchodzi za ostoję katolicyzmu i konserwatyzmu nie oznacza, że kobiety żyją zgodnie z przykazaniami kościoła. Chodzą do kościoła częściej niż mieszkanki zachodniej części kraju, pewnie w rodzinnym gronie opowiadają się za ochroną życia, ale w momencie niechcianej ciąży nie oglądają się na kościół , tylko usuwają zarodek / płód. POLSKIE PODZIEMIE Polki niekoniecznie muszą szukać aborcji za granicą. Polskie podziemie oferuje usługi na miarę możliwości finansowych klientki. Informacja dla obrońców życia, którzy po tej części artykułu chcieliby przeprowadzić na mnie lincz i powiadamiać organy ścigania o rzekomym łamaniu obecnej ustawy antyaborcyjnej. Cytuję jedno z ogłoszeń, pierwsze lepsze z brzegu. Podkreślam, że nie oferuję zestawów i nie mam nic wspólnego z ogłoszeniodawcami. Podane informacje nie są handlową ofertą, a jedynie materiałem prasowym służącym zilustrowaniu problemu nielegalnej aborcji w Polsce. Nie podaję żadnych numerów telefonów, ani linków do strony z ofertami. Nie pomagam w załatwieniu aborcji. Cytowane ogłoszenie ma charakter informacyjny, a nie reklamowy. Możliwości przedstawiają się następująco: „Sam Arthrotec (Zestaw 12 tabletek) - skuteczność jedynie 90% CENA: 180zł 2. Arthrotec + RU-486 stosowany doustnie, skuteczność 97% do 9-tego tygodnia ciąży. (zestaw 12 + 1 tabl) CENA: 390zł 3. Cytotec + ru486 stosowane doustnie, skuteczność 97% do 9-tego tygodnia ciąży. (zestaw 12 + 1 tabl) CENA: 450zł 4. Arthrotec + Methotrexate stosowane doustnie, skuteczność 98% do 10-tego tygodnia ciąży. (zestaw 12 + 8 tabl) CENA: 490zł 5. Arthrotec + Methotrexate + RU486 stosowane doustnie, skuteczność 99% do 12-tego tygodnia ciąży. (zestaw 12 + 8 + 1 tabl) CENA: 550zł - NAJBARDZIEJ SKUTECZNY ZESTAW!” Leki: Arthrotec i Cytotec, brane jako środki wczesnoporonne, są powszechnie stosowane w profilaktyce owrzodzeń żołądka i dwunastnicy. Misoprostol główny składnik obu leków w ginekologii stosuje się je nie tylko do wywołania poronień, ale także do leczenia krwawień występujących zaraz po porodzie(PPH- krwotoku poporodowego). Takie zdarzenia mają miejsce przy domowych porodach. Misoprostol w większej ilości stosuje się do usunięcia zaśniadu groniastego, wywołania akcji porodowej. Nic nie jest czarno –białe. Nawet leki stosowane w aborcjach mogą uratować czyjeś zdrowie, a nawet życie. Aborcjami poza godzinami pracy zajmują się lekarze i osoby nie mające wykształcenia medycznego. Aby zachęcić klientki do skorzystania ze swoich usług podają w ogłoszeniu, ile mają lat doświadczenia: 7-9 lat w przeprowadzaniu nielegalnych aborcji. Ich zdaniem każdego dnia wysyłają zestawy aborcyjne do kobiet. Inaczej mówiąc – codziennie pewna ilość Polek przechodzi aborcję farmakologiczną we własnym domu. Dzwoniłam do paru osób ogłaszających się jako hipotetyczna pacjentka. Nikt nie próbował ze mną rozmawiać o powodach aborcji (nie miałam zamiaru korzystać z tych usług), nikt nie próbował mnie nakłonić do zmiany decyzji, nie pytał czy jestem jej pewna. Niektórzy, zapewne lekarze, pytali o choroby przewlekłe:, np.: czy nie mam chorej tarczycy. Lekarza można rozpoznać po fachowej odpowiedzi na zadawane pytania i wyższych cenach za tabletki; od 800-1200 zł. Część wysyła tabletki pocztą, inni umawiają się z klientką na mieście. Generalnie w polskim podziemiu aborcyjnym panuje zmowa milczenia. Żadna z osób nie podała liczby wysyłanych przez siebie zestawów wczesnoporonnych. Obawiają się o bezpieczeństwo swoje i rodziny. Tabletki pozyskują z aptek, hurtowni farmaceutycznych lub szpitali w Wielkiej Brytanii, Holandii lub Niemiec. Mają stałych dostawców i zapewniają o oryginalności produktów. Aborcja w Polsce to wielki biznes, na którym zarabiają lekarze, handlarze i pośrednicy. Łatwiej załatwić aborcję niż antykoncepcję awaryjną. Ile może być przypadków nielegalnych aborcji w podziemiu?. Zdaniem polskich obrońców życia podziemie aborcyjne mit wykorzystywany przez feministki, które chcą w ten sposób załatwić sobie ustawę pozwalającą na „nieograniczone zabijanie dzieci poczętych”. Z pewnością kilkakrotnie więcej niż za granicą. Liczbę aborcji trudno oszacować, ale na pewno jest ona większa od przypuszczeń obrońców życia, którzy obstawiają 21 tys. dokonując jakiś dziwnych wyliczeń. Ponad 21 tys. to liczba zagranicznych aborcji wraz z aborcją wysyłkową oferowaną przez Women on Web. Moim zdaniem wykraczamy poza magiczne 100 tysięcy. Podawane przez feministki 180 tys. jest zapewne przesadą. Mam nadzieję, że nie przekraczamy 130 tys. , co i tak jest znacznie więcej niż w Niemczech mających ponad dwukrotnie więcej ludności niż Polska PODSUMOWANIE Zakaz aborcji z trzema wyjątkami nie rozwiązuje problemu aborcji. Absolutnie nie pomaga w „ochronie życia poczętego”. Nawet pogarsza sprawę, bowiem pozbawia Polki znajdujące się w trudnej sytuacji na początku ciąży, możliwości pomocy. Nikt w polskim podziemiu nie pyta o sytuację kobiety, nie oferuje wsparcia psychologicznego, pomocy prawnej, czy zakupu wyprawki dla dziecka. Zagraniczne kliniki nie doradzają Polkom, nie proponują innych rozwiązań. Zakaz aborcji to gwóźdź do trumny dla Polek-nie chodzi o niebezpieczne nielegalne aborcje, ale o brak wsparcia. Zakaz aborcji uniemożliwia poznanie zjawiska. Kraje Unii Europejskiej mają bardzo dokładne statystyki aborcyjne: wiedzą ile mają zabiegów, z jakich przyczyn, znają wiek kobiet, wykształcenie, sytuację rodzinną , region pochodzenia i na tej podstawie mogą wprowadzać programy wspomagające. Takie działania przyczyniają się do obniżenia liczby aborcji. Udaje się to w: Niemczech, w Holandii, w Norwegii, na Litwie, w Czechach, w Szwajcarii, na Słowacji, w Austrii, nawet na Białorusi. Tylko Polska jest pośmiewiskiem Europy ze swoim kościelnym, zniewolonym myśleniem. Przytoczone statystyki pokazują bardzo niepokojącą tendencję- częściej przerywają ciążę mieszkanki wschodniej Polski. Jest to związane z konserwatyzmem rodzin, nietolerancją wobec ciąży niemałżeńskiej, utrudnionym dostępem do antykoncepcji i religijnością oraz ogromnym wpływem kościoła na świadomość i wiedzę o planowaniu rodziny. Niestosowanie antykoncepcji nie cementuje rodziny i nie chroni ‘życia poczętego”, a jedynie doprowadza do aborcji. Liberalny obyczajowo Zachód ma znacznie niższy odsetek aborcji. Stosowanie antykoncepcji, rzadszy udział w praktykach religijnych pozytywnie wpływa na planowanie rodziny- mieszkanki zachodniej Polski rzadziej korzystają z aborcji. Przytoczona statystyka wyraźnie pokazuje, jak utopijne jest myślenie obrońców życia, że zakaz aborcji równa się brak aborcji w życiu realnym. Polki usuwają ciążę i nie są pro-life. Anty-choice albo kłamią i manipulują danymi albo pomiędzy deklaracjami, światopoglądem, religijnością a faktycznym działaniem w konkretnej sytuacji życiowej jest przepaść. Aby ograniczyć liczbę aborcji trzeba wprowadzić prawdziwą edukację seksualną , refundować choć w części antykoncepcję, przywrócić sprzedaż bez recepty całego asortymentu antykoncepcji awaryjnej oraz udostępnić wizyty u ginekologa bez zgody rodziców dla nastolatek (15-18 lat). Dość opowiadania bzdur o władzy rodziców nad dzieckiem i o prawie rodziców do wychowania zgodnie ze swoją religią. Prawo młodego człowieka do wizyty u ginekologa/ urologa, prawo do własnego ciała , zdrowia reprodukcyjnego jest ważniejsze od widzi mi się religijnych rodziców. Poglądy nastolatka mogą być różne od modelu świata rodziców, a rodzice nie zawsze muszą wiedzieć o szczegółach życia nastolatka. Do zmniejszenia liczby aborcji konieczna jest również walka z klauzulą sumienia na wypisywanie antykoncepcji. Skandalem jest, że minister zdrowia w radiu ogłasza, że nie wypisałby antykoncepcji awaryjnej ofierze gwałtu, bo sumienie mu nie pozwala. Trzeba powiedzieć to wprost- lekarz, który z powodu swojej wiary odmawia wypisania antykoncepcji lub/ i starszy śmiertelnym działaniem antykoncepcji bierze na swoje sumienie aborcję. Czy to jest zgodne z jego sumieniem? Na to pytanie sam musi odpowiedzieć. Obecna ustawa antyaborcyjna to fikcja, która powoduje jedynie brak kontroli nad zabiegami aborcji . Nikogo nie chroni, nie odzwierciedla problemu. Jest dowodem hipokryzji władzy, usłużnej postawy wobec kościoła. Niczym więcej.

wtorek, 30 maja 2017

Recepty niemożliwe do realizacji w Polsce


Szybko sprawdziło się moje przypuszczenie, że po ograniczeniu dostępu do antykoncepcji awaryjnej rynek zaleją oferty zagraniczne na ten rodzaj antykoncepcji. Organizacja Women on Web, znana głównie z tego, że jedyną "pomocą", jaką oferują ciężarnym w trudnej sytuacji jest aborcja, chce pomagać Polkom w zdobyciu recepty na antykoncepcję awaryjną. Nie jest jasna kwestia opłaty za wystawienie recepty, tak zwanej darowizny. Akcja reklamowana jest jako bezpłatna, ale aborcja również jest teoretycznie darmowa, z tym, że trzeba wpłacić darowiznę 70-90 euro. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda świetnie- recepta transgraniczna wystawiona przez przez europejskiego lekarza(praktykującego na terenie UE), która można wykupić w każdym kraju członkowskim. Recepta jest przesyłana e-mailem, pacjentka ma ją wydrukować i wykupić receptę. Niby proste, a jednak skomplikowane, bowiem recepty transgranicznej wydrukowanej samodzielnie przez pacjentkę nie można wykupić. Zgodnie z informacją na stronie Ministerstwa Zdrowia na temat recepty transgranicznej musi ona być własnoręcznie podpisana przez lekarza ją wystawiającego. Tym samym recepta jedynie wydrukowana (bądź z wydrukowanym podpisem) nie może być zrealizowana przez pracownika apteki. Organizatorzy zapewniają, że prawo pozwala na wypisywanie takich recept i muszą być one realizowane w krajach unijnych. Zapomnieli o jednym szczególne- podpis lekarza musi być własnoręczny i oryginalny. Warto zauważyć, że w Polsce lekarze, którzy drukują recepty, podpisują je po wydrukowaniu. Radość z pomysłu Women on Web jest przedwczesna. W związku z tym, że nie do końca wiadomo, jak będzie przedstawiała się sprawa opłat za receptę(czy "darmowe" to tylko slogan,a w rzeczywistości będzie trzeba przekazać "darowiznę na rzecz Women on Web" , a recepta jest niemożliwa do realizacji, lepiej wystrzegać się tego źródła zdobycia recepty. Niektóre apteki internetowe działające w Polsce wysyłają recepty kurierem, za potwierdzeniem odbioru i\lub umożliwiają zakup tabletek ze swojego zasobu. Informacje o cenie konsultacji medycznej i cenie leku są jawne, a nie zakamuflowane pod szyldem "darowizna" jak w przypadku Women on Web. Wszystko wskazuje na to, że Women on Web wykorzystało trudną sytuację Polek i dostrzegło w niej kolejną okazję do zarobienia pieniędzy, podobnie jak na aborcjach. Ich postawa nie dziwi - w końcu prowadzą jedynie biznes. Problemem są polskie władze, które kierują się ideologią, a nie dobrem społecznym. To pisowska władza stworzyła kolejną okazję do zarobku dla podziemia aborcyjnego- nie ma wątpliwości, że powrót do starych zasad spowoduje wzrost aborcji. Women on Web zarobi jeszcze więcej na sprzedaży zestawów wczesnoporonnych. W sumie, pod względem biznesowym to nieźle pomyślane przedsięwzięcie - sprzedaż (wysyłka e-mailem)recept, których nie można zrealizować w Polsce, ze względu na brak odręcznego, oryginalnego podpisu, a później kolejna "darowizna" od zrozpaczonych kobiet szukających taniej aborcji. Była szansa, aby naprawdę zmniejszyć ilość aborcji (nielegalnych, na zdrowych płodach), ale PiS wybrał jazgot religijnych fanatyków i cofnął pozytywną zmianę. Jak zdobyć receptę na antykoncepcję po? Zdobycie recepty u ginekologa graniczy z cudem. Chodzi tutaj nie tylko o katolickie sumienia, ale głównie o długi czas oczekiwania na wizytę. Lekarze innych specjalności też mogą wypisać receptę na antykoncepcję awaryjną, ale też odmawiają, b to nie ich specjalizacja. Od pewnego czasu istnieje w Polsce recepta farmaceutyczna- to znaczy, że z powodu nagłego zagrożenia zdrowia lub życia kierownik apteki może wydać lek bez recepty w najmniejszym terapeutycznym opakowaniu. Ekstremalną sytuacją będzie gwałt, choroba nowotworowa lub inna choroba, przy której ciąża mogłaby wywołać stan zagrożenia życia. Ratunkiem jest recepta od pielęgniarki i położnej. W internecie funkcjonują poradnie online, to znaczy apteki,które zatrudniają lekarzy. Po wypełnieniu ankiety lekarz wystawia pacjentce receptę na podstawie, której apteka sprzedaje lek przez internet. Jeszcze nie wszystkie apteki internetowe mają w ofercie antykoncepcję awaryjną, ale to najpewniej zmieni się. Niestety, ceny w tego typu punktach sprzedaży mogą być wyższe niż w stacjonarnych aptekach. Za granicą antykoncepcja awaryjna jest dostępna o ręki, więc w czasie wakacyjnych wyjazdów można zrobić sobie zapas tego środka. AKTUALIZACJA -KOMENTARZ MINISTERSTWA ZDROWIA NA PODSTAWIE INFORMACJI STACJI POLSAT NEWS Rzecznik resortu Milena Kruszewska poinformowała, że do ministerstwa dotarła informacja "o prowokacji jednego z portali farmaceutycznych, którego dziennikarz, podając kilkukrotnie fałszywe dane - wypełnił formularz i otrzymał receptę, na której nadrukowany jest podpis lekarza z Austrii". Papierowe i z własnoręcznym podpisem W przesłanym komunikacie ministerstwa czytamy: "Z uwagi na fakt, że obecnie w Polsce apteki nie mają możliwości realizacji recepty elektronicznej i będzie to dopiero możliwe po uruchomieniu Elektronicznej Platformy Gromadzenia, Analizy i Udostępniania zasobów cyfrowych o Zdarzeniach Medycznych (według planu – 2020 r.), jedynymi dopuszczalnymi receptami są recepty w postaci papierowej opatrzone podpisem własnoręcznym osoby wystawiającej receptę".

poniedziałek, 30 marca 2015

Powstrzymać Fundację Pro-Prawo do Życia


Pokazuje plakat, aby uświadomić czytelnikom z jakimi działaniami mamy do czynienia. Dziecko na plakacie to nie ofiara aborcji, tylko scenka z pierwszych chwil po porodzie, zanim położna wytrze maluszka z krwi i mazi. Fundacja Pro- Prawo do Życia to grupa religijnych fanatyków, która ma komórki w całej Polsce. Organizują pikiety, wystawy antyaborcyjne z plakatami przedstawiającymi porozrywane płody. Na banerach pojawiają się nie tylko porozrywane płody, głowy płodów , ale także twarze polityków i lekarzy. Przedstawiciele Fundacji mówią, że chodzi im o pokazanie prawdy o aborcji i o wyrażenie niezgody na to, że polscy politycy popierają prawo aborcyjne, zwłaszcza, jeżeli są katolikami. Tak, drodzy czytelnicy, okazuje się, że w Polsce mamy prawo aborcyjne, a nie zakaz aborcji, poza trzema wyjątkami. Fundacja jeździ po różnych miejscowościach i okłamuje społeczeństwo, podburza do nienawiści wobec posłów i lekarzy. Czasem, niestety, rzadko zdarza się, że oburzeni mieszkańcy zadzwonią na policję, a władza porządkowa przyjedzie spisze wolontariuszy i zabierze plakaty. Fanatycy nie widzą nic złego w tym, że na oglądanie tych zmanipulowanych obrazków narażone są dzieci. Zdaniem ich psychologa zetknięcie się dzieci z tak brutalnym przekazem nie ma wpływu na ich rozwój. Jakakolwiek próba dyskutowania z nimi, czy spisanie ich przez policję to zamach na wolność słowa, lęk przed prawdą o aborcji, obraza ich uczuć. Słusznie zauważyła pracownica jednego ze szpitali, że rozmowa z tym ludźmi nie ma najmniejszego sensu, gdyż nie widzą oni prawdziwego problemu aborcji (podziemia), są wyuczeni na specjalnych kursach, co mają mówić, pozbawieni oglądu rzeczywistości i przesiąknięci biskupią retoryką. Rozmowa z nimi to przysłowiowe gadanie dziada o obrazu. Jedno trzeba im przyznać - udało się im zastraszyć polską ginekologię - szpitale boją się dokonywać aborcji ze względu na okupowanie terenu szpitala przez grupki fanatyków z tej fundacji i szykanowanie dobrego imienia placówek i pracowników. Tylko szpital Pro Familia postawił się tej organizacji i wystąpił z pozwem do sądu. Szpital wygrał sprawę, co media katolickie okrzyknęły jako kneblowanie ust, niedopuszczanie przez lewactwo PRAWDY o aborcji. Nad pozwem zastanawia się pan prof. Dębski, o czym wspomniał w wywiadzie dla portalu NaTemat.pl Działania tej organizacji to nie tylko durne wystawy, szkalowanie polityków i lekarzy. Od 4 lat, co roku Fundacja funduje społeczeństwu aborcyjną wojenkę, rejestruje komitet obywatelski i zbiera podpisy podpisy pod ustawą zakazującą aborcji. Słusznie zauważyła jedna z osób komentujących na portalu FRONDA.PL , że na stronie Fundacji są jedynie agresywne plakaty, informacje o pikietach i zbieraniu kasy na Fundację. Czytelnik nie znajdzie tam informacji przydanych dla rodziców, którzy dowiadują się, że ich nienarodzone dziecko ma wadę genetyczną: nie ma adresów hospicjum prenatalnego, psychologa, nie ma nawet informacji o zespole Downa, który według ich jest najczęstszą przyczyną aborcji. Nie znajdziemy oferty pomocy dla rodziców w trudnej sytuacji materialnej, dla kobiet,które potrzebują wsparcia w sytuacji, kiedy partner żąda aborcji. O co chodzi Fundacji: o szokowanie i polityczną awanturę, na pewno nie o ochronę ludzkiego życia. Jest to organizacja katolicka, więc ma wsparcie kościoła i prawicy. Nie ma problemu z zebraniem nawet 600 tys. podpisów i robieniu na tej postawie propagandy, że 90% społeczeństwa popiera zakaz aborcji. Prawda jest taka, że za obecnymi przesłankami aborcyjnymi opowiada się ponad 70% społeczeństwa. W tym roku również mamy postulat całkowitej ochrony życia. Co ciekawe do tej pory na stronie Fundacji nie ma całego projektu ustawy. Wiemy , że wśród członków komitetu jest prof. Chazan, co pozwala przypuszczać, że do ustawy zostało wpisane ograniczenie badań prenatalnych (przypominam, że pierwszy projekt miał taki zapis) i zakaz rozprowadzania antykoncepcji awaryjnej. Oznacza to, że ustawa nie tylko pozbawi Polki możliwości wyboru i zmusi do rodzenia śmiertelnie chorych dzieci, ale także zwiększy śmiertelność noworodków, które do tej pory ratowano dzięki badaniom prenatalnym. Dla fanatyków z tej grupy badania prenatalne są wyrokiem śmierci na poczętym dziecku. Ich zdaniem rodziców należy pozbawić prawa do wiedzy o stanie zdrowia dziecka przed narodzeniem, prawa do leczenia takiego dziecka, a w skrajnej sytuacji prawa do wyboru. Warto zauważyć, że przedstawiciele tej Fundacji nigdy nie wystąpili w obronie katowanych dzieci, nawet niemowląt - po urodzeniu dziecko staje się własnością rodziców, a bicie dzieci jest prawem rodzica do wychowania zgodnie ze swoim światopoglądem. Przestępstwem jest jedynie sytuacja, kiedy matka zaprowadzi nastolatkę do ginekologa- to jest seksualizacja i ułatwianie współżycia. Podanie zgwałconej dziewczynie tabletki po to zbrodnia przeciw ludzkości. Niestety, w tym roku istnieje bardzo duże ryzyko uchwalenia zakazu aborcji. Mamy okres wyborczy. Posłowie pomni działań fanatyków po poprzednim głosowaniu, nie będą chcieli mieć w swoich okręgach wyborczych katotalibów z obraźliwymi plakatami. PSL dogaduje się z Rydzykiem, co oznacza, że Rydzyk w zamian za poparcie wyrażone na jego antenie, może zażądać głosowania za ustawą. Źle to wygląda. Jeżeli wybory prezydenckie wygra Komorowski to zawetuje, jeżeli Duda to za 5 miesięcy Polki zostaną pozbawione prawa do decydowania o swoim ciele, prywatności, rodzinie, a noworodki z chorymi narządami i wcześniaki zostaną pozbawione szansy na natychmiastowe leczenie. I to wszystko w imię ochrony życia i prawa każdego dziecka do narodzin. W celu wyjaśnienia - piękne hasło nie ma nic wspólnego z celem ustawy - nie chodzi tutaj o życie, ale o siłowe wprowadzenie zasad kościoła katolickiego do życia, o pozbawienie ludzi prawa do decyzji. Katotalibowie z omawianej Fundacji nie ukrywają, że w dziedzinie obrony życia nie ma miejsca na kompromis, a jednym możliwym rozwiązaniem jest nauka kościoła. W ich tekstach mamy do czynienia z pseudonaukowym bełkotem i wsparciem lekarzy zrzeszonych w katolickich stowarzyszeniach. object width="300" height="250"> Warto przypomnieć występ Kai Godek w jednym z programów w PUBLICZNEJ TELEWIZJI O IN VITRO, w którym to naubliżała rodzicom i dzieciom w wyniku tej metody, pokazała swój kompletny brak wiedzy. Program oburzył tysiące ludzi. Fundacja i pani Godek do tej pory nie przeprosili pokrzywdzonych. Tak to wygląda miłosierdzie w wykonaniu fanatycznych katolików: prześladowania i zniewagi. Dlatego pora,a by społeczeństwo stawiło opór bardzo niebezpiecznej Fundacji Pro - Prawo do Życia. Jedynie co można zrobić to przybywać na ich pikiety ze sprzętem nagłaśniającym i wyjaśniać społeczeństwo prawdziwy sens ustawy. Jest to przede wszystkim zadanie dla zorganizowanych grup z Twojego Ruchu, SLD, Racji i postępowej części Platformy Obywatelskiej. Osoby, które czują się pokrzywdzone medialnym wystąpieniem pani Godek , powinny składać pozwy do sądu o znieważenie i naruszenie dóbr osobistych. W Polsce, co prawda panuje pogląd, że z idiotami nie rozmawia się, ale nie można w nieskończoność pozwalać, by tacy ludzie obrażali osoby bezpłodne, dzieci poczęte dzięki in vitro, kobiety stosujące antykoncepcję, ofiary gwałtów, lekarzy, posłów opowiadających się za kompromisem aborcyjnym. Trzeba ich powstrzymać, bo inaczej obudzimy się w rzeczywistości w której panuje zakaz antykoncepcji awaryjnej,badań prenatalnych, aborcji z przyczyn medycznych i in vitro. Cofniemy się o kilkadziesiąt lat, zwiększy się śmiertelność noworodków. Kochani czytelnicy, możecie ten post udostępniać wszędzie gdzie chcecie i powtarzać, że każdy podpis pod ustawą zakazującą aborcji oznacza śmierć chorych dzieci, które można było uratować w okresie prenatalnym lub zaraz po urodzeniu. Argument o większej śmiertelności noworodków zrobi wrażenie nawet na przeciwnikach aborcji z ustawy, bo nikt nie chce, aby umierały maluszki, którym można było pomóc. Fanatycy nie widzą zależności. Rozmawiając z ludźmi, którzy wyrażą chęć podpisania projektu pamiętajcie, że dla nich argument o całkowitej ochronie życia może być bliski i nie ma w tym złej woli - jest inna wrażliwość. Trzeba pokazać, że propozycja Fundacji Pro nie chroni życia,jest zagrożeniem nawet dla poczętych dzieci. Zapis o całkowitej ochronie życia pozbawia szans na potomstwo bezpłodne pary,jest ingerencją religii w medycynę, pozbawieniem prawa do skutecznego leczenia niepłodności, a nawet do stosowania leków hormonalnych. W ujęciu obrońców życia cieńsze endometrium jest równoznaczne z aborcją. Nie dajmy się nabrać na piękne hasła - dość fanatyzmu i dyktatu kościoła. Nie głosujmy na partie i kandydatów na Prezydenta, którzy otwarcie zgadzają się z kościołem w kwestii in vitro, konwencji antyprzemocowej, klauzuli sumienia.