VigLink

Witam i zapraszam
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Słowianie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Słowianie. Pokaż wszystkie posty

piątek, 19 kwietnia 2019

JARE GODY- WIELKANOC SŁOWIAN




O SŁOWIAŃSKIEJ TRADYCJI NIE MÓWI SIĘ W SZKOLE. JEST ONA WARTA PROMOWANIA I KULTYWOWANIA
Tradycja zawsze była dla Słowian spoiwem. W okazji Wielkanocy, trzeba przypomnieć o prawdziwych korzeniach świąt. Materiał kopiuję ze strony https://www.slawoslaw.pl


Poganie na przełomie marca i kwietnia hucznie świętowali rozpoczęcie wiosny, początek zmartwychwstawania odradzającej się po zimie przyrody. My Słowianie mamy swoje Jare Gody – czas nadejścia Jaryły i żegnania się z Marzann, który świętować należy od dnia równonocy wiosennej. Pora równonocy wiosennej była ważnym punktem pogańskiego kalendarza liturgicznego – od jej przyjścia dzień ponownie jest dłuższy od nocy, światło zaczyna wygrywać nad ciemnością. To zatem powód do radosnego świętowania, podobnie jak w wypadku zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Wśród Germanów dzień równonocy wiosennej nazywany był świętem Ostary, germańskiej bogini wiosny i płodności, która wśród Anglosasów ma imię Ēostre. To właśnie od imienia tej bogini językoznawcy wyprowadzają wyraz Easter, angielską nazwę Wielkiejnocy. Współczesne obchody Wielkanocy na słowiańskiej ziemi to zatem pomieszanie pogańskich obrzędów z różnych części świata z chrześcijańską symboliką, z niewielką domieszką zwyczajów, które z kultury pogańskiej nie zostały zapożyczone. Prześledźmy zatem współczesne tradycje w poszukiwaniu mniej lub bardziej zapomnianego pogańskiego rodowodu..



Ozdabianie jajek

Wszyscy znamy pisanki – malowane na rozmaite sposoby jajka będące obecnie chyba najbardziej sztandarowym symbolem świąt wielkanocnych. Zwyczaj zdobienia jaj jest bardzo stary i był znany w wielu różnych regionach świata, np. w sumeryjskiej Mezopotamii, w Cesarstwie Rzymskim lub w Egipcie. W wypadku Słowian tradycje związane z jajkami bez wątpienia sięgają czasów przedpiśmiennych. Świadczy o tym chociażby samo słowo pisanka, w którym rdzeń pis- nawiązuje jeszcze do malowania, nanoszenia rozmaitych barw na powierzchnię skorupek, por. pstry, pstrokaty jako określenia wielobarwności. Najstarsze znane polskie pisanki zostały odkryte przez archeologów na opolskiej wyspie Ostrówek. Ich powstanie datuje się na koniec X wieku. Ówczesne jajka barwiono za pomocą łupin cebuli lub ochry, zaś wzory na nich kreślono z pomocą roztopionego wosku, który był nanoszony na skorupki przed barwieniem. Współcześnie zdobione jajko niejedno ma imię. Mamy zdobione ostrymi narzędziami drapanki, a także barwione naturalnymi metodami kraszanki. Do rysowania po jajkach używamy dziś nie tylko roztopionego wosku, ale też szpilek, igieł, słomek, drewienek i innych cienkich przedmiotów. Co więcej, jajka zdarza nam się też zdobić skrawkami papieru bądź tkanin, czego najlepszym dowodem są oklejanki i nalepianki. Współcześnie w zasadzie jedynym ograniczeniem zdaje się być wyłącznie ludzka fantazja, przez co nie ma się co dziwić temu, że twórcy wielkanocnych jajek niejednokrotnie zaskakują nas swą pomysłowością. Kościół Katolicki wtórnie skojarzył jajko ze zmartwychwstałym Jezusem, lecz nie ulega wątpliwości, że pierwotna symbolika jajka wiązała z kultem płodności: budzeniem się przyrody i powstawaniem nowego życia. Jajko symbolizuje również początek kosmosu, całego otaczającego nas świata. Wiąże się je z kultem solarnym, czego konsekwencją jest zdobienie dawnych jaj symbolami solarnymi, m.in. rozmaitymi wariacjami swastyki. Jak zatem widać jajko stanowi jeden z najbardziej pozytywnych symboli naszej kultury. Dawni Słowianie podczas obchodów Jarych Godów obdarowywali się kraszankami, chcąc w ten sposób obdarzyć się witalnością i pomyślnością w nadchodzącym roku wegetacyjnym. Współcześnie gdzieniegdzie dzielimy się jajkiem, po to by zesłać na siebie nawzajem życiodajną moc. W gruncie rzeczy niewiele się zmieniło. Podobną symbolikę ma stadium późniejsze zapłodnionego jajka, inny wielkanocny symbol – wykluty kurczaczek, który może być dodatkowo odwołaniem do słowiańskich wierzeń o zaświatach W wielu pogańskich wierzeniach duszę ludzką wyobrażano sobie pod postacią ptaków. U Słowian dusze te wracały na wiosnę na ziemię pod postaciami ptaków.


Moc baziowych gałązek

Współcześnie tradycje palm wielkanocnych wiąże się z wjazdem Jezusa Chrystusa do Jerozolimy, podczas to którego witano zbawiciela oliwnymi bądź palmowymi gałązkami. W rodzimej kulturze rola wspomnianych gałązek przypadła wierzbowym witkom, którym w słowiańskiej kulturze od dawien dawna przypisano magiczne znaczenie. Wierzba to drzewo kojarzone wśród Słowian z płodnością i siłami nieczystymi. Na słowiańskiej ziemi był powszechnie praktykowany zwyczaj smagania wierzbowymi gałązkami w celu obdarzenia smaganego płodnością. W ten sposób kawalerowie uderzali panny oraz panny kawalerów. Co więcej, wzmacniającego organizm smagania nie szczędzono też hodowlanym zwierzętom, które dzięki temu mogły wydać na świat zdrowy i liczny miot potomstwa. Współcześnie zwyczaj ten delikatnym organizmom może wydawać się bolesny, jednak w kulturze ludowej od zawsze smagano się bardzo chętnie. Znane były nawet praktyki wzajemnego uderzania się wielkanocnymi palmami tuż po mszy w Niedzielę Palmową. Niemogący się uporać z tym zwyczajem zwierzchnicy Kościoła Katolickiego z czasem nadali mu nową symbolikę – smaganie się gałązkami jest wspomnieniem męczeństwa biczowanego Chrystusa. Zwyczaj zaklinającego płodność uderzania się wierzbowymi witkami najlepiej zachował się za sprawą dzisiejszego Śmigusa-Dyngusa, którego pierwszy człon nazwy wiąże się właśnie m.in. z energicznym śmiganiem witkami po ludzkim ciele. My Polacy znamy wyłącznie zwyczaj oblewania wodą, jednak smaganie kobiet w poniedziałek wielkanocny zdołało przetrwać wśród Czechów i Słowaków, por. czes. pomlázka i słow. sibacka. Przypuszcza się, że wśród Słowian wzajemne uderzanie się gałązkami miało określony porządek: wpierw panny biły kawalerów, zaś tydzień później kawalerowie bili panny. Konsekwencją takiego podejścia jest dziś wypadanie Poniedziałku Wielkanocnego na tydzień po Niedzieli Palmowej, która w kulturze ludowej jest nazywana także Wierzbną Niedzielą


Oblewanie wodą

Skoro omówiliśmy już połowę śmigusowych rytuałów, to wypada sprawę dokończyć i powrócić do wspomnianego już polewania się wodą, które podobnie jak smaganie się witkami, miało zapewniać człowiekowi płodność i witalność. Co więcej, magiczny rytuał oblania się wodą przynosił czystość i zdrowie, umożliwiał komfortowe wejście w nowy cykl wegetacyjny. Mimo kapryśności wczesnowiosennej aury Słowianie wciąż chętnie oblewają się podczas Poniedziałku Wielkanocnego, zwanego też nieprzypadkowo Lanym. Poza Polakami wciąż chętnie oblewają się na Słowacji i Morawach, a także na terenie zachodniej Ukrainy. Współcześnie każdy oblewa każdego w jednym dniu, jednak dawniej, podobnie jak w wypadku smagania, zwyczaj ten rozdzielony był na dwa dni: kawalerskie i panieńskie. Współcześnie wielu ludzi krytykuje zwyczaj oblewania się wodą, traktując go jako uciążliwy dla człowieka, który w święta chce wyglądać po prostu ładnie. Dawniej jednak skrzętnie dbano o to, by magiczny kubeł wody dosięgnął każdego. Nawet najbardziej delikatne panny pilnowały tego, by nikt o nich nie zapomniał, gdyż taki brak zainteresowania mógł z czasem sprowadzić nie tylko staropanieństwo i bezpłodność, ale też złe zdrowie. Kościół Katolicki niebędący w stanie wyplewić tego zwyczaju z kultury ludu wtórnie skojarzył go z oczyszczającą mocą wody święconej



Wzajemne wizyty (włóczebne i podchody)
Święta to czas składania sobie wzajemnych wizyt, nie tylko w gronie rodzinnym, ale też lokalnym. Współcześnie na wielu polskich wsiach wciąż jest kultywowany zwyczaj chodzenia po dyngusie, który wiąże się z wykupywaniem sobie pomyślności u gości przez gospodarza. Nazwa Dyngus wywodzi się od niemieckiego czasownika dingen oznaczającego czynność wspomnianego wykupienia się. Po słowiańsku zwyczaj ten nazywa się włóczebnym, zaś wędrujących gości nazywa się włóczebnikami. Gospodarz pomyślność u włóczebników mógł wykupić poprzez obdarowywanie ich malowanymi jajami oraz sowitym poczęstunkiem w postaci dobrego jadła i przedniego trunku. Jeśli tego nie zrobił, mógł sprowadzić na siebie bezpłodność, nieurodzaj w polu, choroby i inne złe rzeczy. Z tego powodu włóczebnikom odmawiało się bardzo rzadko. Zapewne też z tego powodu Poniedziałek Wielkanocny jest dziś przez niektórych nazywany złośliwie Zalanym Poniedziałkiem – obejście wszystkich domów we wsi wymagało od wędrujących bardzo silnego organizmu. Od pomyślności ich misji zależało jednak gospodarskie powodzenie, przez co pozostawali niestrudzeni w boju. Wspólne kultywowanie początku wiosny mogło też czasem przybrać formę lokalnych pochodów, które w zależności od regionu Słowiańszczyzny wyglądały inaczej. W kwestii barwnych wczesnowiosennych korowodów wędrujących po wioskach należy pamiętać przede wszystkim o tzw. gaiku, zwyczaju słowiańskiego ludu polegającym na radosnym pochodzie z zielonym drzewkiem w ręku i z oracją na ustach. Z gaikiem chodzono po to, by przywitać nowe lato, cieplejszą część roku. Noszonemu zielonemu drzewku czasem towarzyszyła zawieszona na czubku lalka symbolizująca wiosnę. Folklorystycznymi wariacjami dawnych wczesnowiosennych pochodów są też m.in. podkrakowski Siudu Baba – korowód, któremu przewodzi mężczyzna przebrany za usmoloną kobietę, napastujący i brudzący okoliczne panny; limanowskie Dziady śmigustne – owinięte w słomę maszkary w futrzanych czapkach, pomrukujące i proszące o datki; wilamowickie Śmiergusty – korowody barwnie przebranych młodzieńców oblewających okoliczne panny. Jednym z ciekawszych tego typu pochodów jest tzw. kurek dyngusowy – zwyczaj obchodzenia wsi przez kawalerów z kogutem znajdującym się na wózku. Kogut to dawny pogański symbol płodności i męskiej seksualności. Pochód z nim, podobnie jak cały szereg innych wielkanocnych zwyczajów, wiąże się pierwotnie z zaklinaniem witalnych sił.



Zajączek wielkanocny

Obok koguta innym pogańskim symbolem płodności jest zając, zwierzę o nieprzeciętnych zdolnościach rozmnażania się. Współcześnie zwykliśmy kojarzyć wielkanocnego zajączka z jego niewinnym komercyjnym wizerunkiem objawiającym się na całym szeregu wyrobów czekoladopodobnych. Warto jednak przypomnieć, że wielkanocna symbolika zająca nierozerwalnie wiąże się z jego rozrodczą aktywnością, która szczególnie wzrastała na wiosnę. Nieprzypadkowo wiele wiosennych bogiń wykazuje związek z tym zwierzęciem. To właśnie zając jest ulubionym zwierzęciem wspominanej już anglosaskiej bogini Ēostre, od której utworzona została angielska nazwa Wielkanocy Easter. Znane są mity, wedle których Ēostre miała moc przemiany w zająca podczas pełni księżyca. Czyżby zatem wielkanocny zajączek był zoomorficznym wcieleniem anglosaskiej bogini? Dość prawdopodobne. W tym miejscu dodatkowo ujawnia się związek zająca z kultem lunarnym, który w wypadku wierzeń pogańskich również wiąże się ze sferą ludzkiej seksualności. Zająca możemy również odnaleźć w innych mitologiach. Nordycka bogini Freja słynęła ze specyficznej świty, która składała się wyłącznie z długouchych towarzyszy. Z zajęcy składał się również orszak niosący pochodnie, który podążał za germańską boginią Hołdą. Na różne sposoby cześć zającom oddawano także wśród Celtów, a nawet wśród ludów syberyjskich czy w Egipcie. Powszechność mitów o zającach wynika zapewne stąd, że zwierzę to zamieszkuje niemal całą Ziemię. W kręgu kultury śródziemnomorskiej zając towarzyszył Afrodycie oraz Kupidynowi, bóstwom kojarzonym z płodnością i miłością cielesną. Wśród Greków istniało niegdyś przekonanie, że jedzenie króliczego mięsa leczy bezpłodność i wzmaga libido, a nawet dodaje człowiekowi atrakcyjności. Zachowane źródła dotyczące wierzeń dawnych Słowian nie pozwalają na to, by sądzić, że i na słowiańskiej ziemi zające były otoczone takim kultem. Wynikać to może jednak z małej liczby materiałów na temat słowiańskich wierzeń. Wszakże w słowiańskiej kulturze ludowej zająca i królika również zwykło kojarzyć się przede wszystkim z niebywałą aktywnością rozrodczą.



Święcenie pokarmu i ucztowanie

Co ciekawe, rodowód pogański przypisuje się również święconce – koszyczkowi z jedzeniem, który przyjęło się uroczyście święcić w dniu Wielkiej Soboty. Współcześnie w wielkanocnym koszyczku umieszczamy ozdobione jajka, chleb, masło, babki, chrzan, rozmaite mięsa (kiełbasy i wędliny), sól i pieprz, a także inne smakowitości. To właśnie jedzenie ze święconki stanowi trzon spożywanego w Niedzielę Wielkanocną uroczystego śniadania. Badacze przypuszczają, że jedzenie w ten sposób błogosławi się od VII wieku i że zwyczaj ten wywodzić należy z obszaru romańskiego. Do Polski zwyczaj ten zawędrował w okolicach XII-XIII wieku. Śniadanie wielkanocne to zapewne echo dawnych wystawnych pogańskich uczt, podczas których żercy błogosławili jedzenie, ofiarując jego część bogom. Nie jest bowiem wielką tajemnicą to, że to właśnie wśród ludów pogańskich wystawne ucztowanie zostało wyniesione do rangi czynności rytualnej. Przy okazji święcenia pokarmu warto jeszcze wspomnieć o samych koszyczkach, które najczęściej były wykonywane z wikliny – obrobionych pędów młodych wierzb, których symbolika została już omówiona przy okazji wyjaśniania znaczenia dla Słowian baziowych gałązek. Powinowactwo z kulturą pogańską wykazuje również inny wielkanocny symbol – rzeżucha, którą chętnie przyozdabiamy baranka i inne wielkanocne potrawy. Zwyczaj wysiewania rzeżuchy sięga antycznych Adonii, świąt ku czci Adonisa (kochanka Afrodyty), podczas których licznie przygotowywano tzw. ogródki Adonisa – naczynia wysiewane roślinami o szybkiej wegetacji. Obok koguta, zająca i jajka rzeżucha jest zatem kolejnym symbolem płodności i odradzającej się wiosną przyrody. ak zatem widać współcześnie praktykowanej na naszej ziemi Wielkanocy blisko jest do tradycji pogańskiej, z której zaczerpnięte zostało wiele.



Wszystko wskazuje zatem na to, że Wielkanoc mogą świętować wszyscy, bez względu na wyznanie. W wypadku wielkanocnych tradycji mamy bowiem do czynienia z rytuałami znanymi w wielu kulturach, w różnych regionach świata. Rodzimowiercy główne obchody Jarych Godów mają już za sobą, jednak nic nie stoi na przeszkodzie temu, by w czasie świąt wielkanocnych i oni odnaleźli radość w kultywowaniu wspólnie z katolikami pradawnych tradycji. Pamiętajmy wszakże o tym, że nasze tradycja powinna nas jednoczyć, a nie dzielić.

sobota, 31 marca 2018

Słowiańska Wielkanoc - JARE GODY


Tradycja zawsze była dla Słowian spoiwem. W okazji Wielkanocy, trzeba przypomnieć o prawdziwych korzeniach świąt. Materiał kopiuję ze strony https://www.slawoslaw.pl/tradycyjna-poganska-wielkanoc/ Poganie na przełomie marca i kwietnia hucznie świętowali rozpoczęcie wiosny, początek zmartwychwstawania odradzającej się po zimie przyrody. My Słowianie mamy swoje Jare Gody – czas nadejścia Jaryły i żegnania się z Marzann, który świętować należy od dnia równonocy wiosennej. Pora równonocy wiosennej była ważnym punktem pogańskiego kalendarza liturgicznego – od jej przyjścia dzień ponownie jest dłuższy od nocy, światło zaczyna wygrywać nad ciemnością. To zatem powód do radosnego świętowania, podobnie jak w wypadku zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Wśród Germanów dzień równonocy wiosennej nazywany był świętem Ostary, germańskiej bogini wiosny i płodności, która wśród Anglosasów ma imię Ēostre. To właśnie od imienia tej bogini językoznawcy wyprowadzają wyraz Easter, angielską nazwę Wielkiejnocy. Współczesne obchody Wielkanocy na słowiańskiej ziemi to zatem pomieszanie pogańskich obrzędów z różnych części świata z chrześcijańską symboliką, z niewielką domieszką zwyczajów, które z kultury pogańskiej nie zostały zapożyczone. Prześledźmy zatem współczesne tradycje w poszukiwaniu mniej lub bardziej zapomnianego pogańskiego rodowodu... Ozdabianie jajek Wszyscy znamy pisanki – malowane na rozmaite sposoby jajka będące obecnie chyba najbardziej sztandarowym symbolem świąt wielkanocnych. Zwyczaj zdobienia jaj jest bardzo stary i był znany w wielu różnych regionach świata, np. w sumeryjskiej Mezopotamii, w Cesarstwie Rzymskim lub w Egipcie. W wypadku Słowian tradycje związane z jajkami bez wątpienia sięgają czasów przedpiśmiennych. Świadczy o tym chociażby samo słowo pisanka, w którym rdzeń pis- nawiązuje jeszcze do malowania, nanoszenia rozmaitych barw na powierzchnię skorupek, por. pstry, pstrokaty jako określenia wielobarwności. Najstarsze znane polskie pisanki zostały odkryte przez archeologów na opolskiej wyspie Ostrówek. Ich powstanie datuje się na koniec X wieku. Ówczesne jajka barwiono za pomocą łupin cebuli lub ochry, zaś wzory na nich kreślono z pomocą roztopionego wosku, który był nanoszony na skorupki przed barwieniem. Współcześnie zdobione jajko niejedno ma imię. Mamy zdobione ostrymi narzędziami drapanki, a także barwione naturalnymi metodami kraszanki. Do rysowania po jajkach używamy dziś nie tylko roztopionego wosku, ale też szpilek, igieł, słomek, drewienek i innych cienkich przedmiotów. Co więcej, jajka zdarza nam się też zdobić skrawkami papieru bądź tkanin, czego najlepszym dowodem są oklejanki i nalepianki. Współcześnie w zasadzie jedynym ograniczeniem zdaje się być wyłącznie ludzka fantazja, przez co nie ma się co dziwić temu, że twórcy wielkanocnych jajek niejednokrotnie zaskakują nas swą pomysłowością. Kościół Katolicki wtórnie skojarzył jajko ze zmartwychwstałym Jezusem, lecz nie ulega wątpliwości, że pierwotna symbolika jajka wiązała z kultem płodności: budzeniem się przyrody i powstawaniem nowego życia. Jajko symbolizuje również początek kosmosu, całego otaczającego nas świata. Wiąże się je z kultem solarnym, czego konsekwencją jest zdobienie dawnych jaj symbolami solarnymi, m.in. rozmaitymi wariacjami swastyki. Jak zatem widać jajko stanowi jeden z najbardziej pozytywnych symboli naszej kultury. Dawni Słowianie podczas obchodów Jarych Godów obdarowywali się kraszankami, chcąc w ten sposób obdarzyć się witalnością i pomyślnością w nadchodzącym roku wegetacyjnym. Współcześnie gdzieniegdzie dzielimy się jajkiem, po to by zesłać na siebie nawzajem życiodajną moc. W gruncie rzeczy niewiele się zmieniło. Podobną symbolikę ma stadium późniejsze zapłodnionego jajka, inny wielkanocny symbol – wykluty kurczaczek, który może być dodatkowo odwołaniem do słowiańskich wierzeń o zaświatach W wielu pogańskich wierzeniach duszę ludzką wyobrażano sobie pod postacią ptaków. U Słowian dusze te wracały na wiosnę na ziemię pod postaciami ptaków. Moc baziowych gałązek Współcześnie tradycje palm wielkanocnych wiąże się z wjazdem Jezusa Chrystusa do Jerozolimy, podczas to którego witano zbawiciela oliwnymi bądź palmowymi gałązkami. W rodzimej kulturze rola wspomnianych gałązek przypadła wierzbowym witkom, którym w słowiańskiej kulturze od dawien dawna przypisano magiczne znaczenie. Wierzba to drzewo kojarzone wśród Słowian z płodnością i siłami nieczystymi. Na słowiańskiej ziemi był powszechnie praktykowany zwyczaj smagania wierzbowymi gałązkami w celu obdarzenia smaganego płodnością. W ten sposób kawalerowie uderzali panny oraz panny kawalerów. Co więcej, wzmacniającego organizm smagania nie szczędzono też hodowlanym zwierzętom, które dzięki temu mogły wydać na świat zdrowy i liczny miot potomstwa. Współcześnie zwyczaj ten delikatnym organizmom może wydawać się bolesny, jednak w kulturze ludowej od zawsze smagano się bardzo chętnie. Znane były nawet praktyki wzajemnego uderzania się wielkanocnymi palmami tuż po mszy w Niedzielę Palmową. Niemogący się uporać z tym zwyczajem zwierzchnicy Kościoła Katolickiego z czasem nadali mu nową symbolikę – smaganie się gałązkami jest wspomnieniem męczeństwa biczowanego Chrystusa. Zwyczaj zaklinającego płodność uderzania się wierzbowymi witkami najlepiej zachował się za sprawą dzisiejszego Śmigusa-Dyngusa, którego pierwszy człon nazwy wiąże się właśnie m.in. z energicznym śmiganiem witkami po ludzkim ciele. My Polacy znamy wyłącznie zwyczaj oblewania wodą, jednak smaganie kobiet w poniedziałek wielkanocny zdołało przetrwać wśród Czechów i Słowaków, por. czes. pomlázka i słow. sibacka. Przypuszcza się, że wśród Słowian wzajemne uderzanie się gałązkami miało określony porządek: wpierw panny biły kawalerów, zaś tydzień później kawalerowie bili panny. Konsekwencją takiego podejścia jest dziś wypadanie Poniedziałku Wielkanocnego na tydzień po Niedzieli Palmowej, która w kulturze ludowej jest nazywana także Wierzbną Niedzielą. Oblewanie wodą Skoro omówiliśmy już połowę śmigusowych rytuałów, to wypada sprawę dokończyć i powrócić do wspomnianego już polewania się wodą, które podobnie jak smaganie się witkami, miało zapewniać człowiekowi płodność i witalność. Co więcej, magiczny rytuał oblania się wodą przynosił czystość i zdrowie, umożliwiał komfortowe wejście w nowy cykl wegetacyjny. Mimo kapryśności wczesnowiosennej aury Słowianie wciąż chętnie oblewają się podczas Poniedziałku Wielkanocnego, zwanego też nieprzypadkowo Lanym. Poza Polakami wciąż chętnie oblewają się na Słowacji i Morawach, a także na terenie zachodniej Ukrainy. Współcześnie każdy oblewa każdego w jednym dniu, jednak dawniej, podobnie jak w wypadku smagania, zwyczaj ten rozdzielony był na dwa dni: kawalerskie i panieńskie. Współcześnie wielu ludzi krytykuje zwyczaj oblewania się wodą, traktując go jako uciążliwy dla człowieka, który w święta chce wyglądać po prostu ładnie. Dawniej jednak skrzętnie dbano o to, by magiczny kubeł wody dosięgnął każdego. Nawet najbardziej delikatne panny pilnowały tego, by nikt o nich nie zapomniał, gdyż taki brak zainteresowania mógł z czasem sprowadzić nie tylko staropanieństwo i bezpłodność, ale też złe zdrowie. Kościół Katolicki niebędący w stanie wyplewić tego zwyczaju z kultury ludu wtórnie skojarzył go z oczyszczającą mocą wody święconej. Wzajemne wizyty (włóczebne i pochody) Święta to czas składania sobie wzajemnych wizyt, nie tylko w gronie rodzinnym, ale też lokalnym. Współcześnie na wielu polskich wsiach wciąż jest kultywowany zwyczaj chodzenia po dyngusie, który wiąże się z wykupywaniem sobie pomyślności u gości przez gospodarza. Nazwa Dyngus wywodzi się od niemieckiego czasownika dingen oznaczającego czynność wspomnianego wykupienia się. Po słowiańsku zwyczaj ten nazywa się włóczebnym, zaś wędrujących gości nazywa się włóczebnikami. Gospodarz pomyślność u włóczebników mógł wykupić poprzez obdarowywanie ich malowanymi jajami oraz sowitym poczęstunkiem w postaci dobrego jadła i przedniego trunku. Jeśli tego nie zrobił, mógł sprowadzić na siebie bezpłodność, nieurodzaj w polu, choroby i inne złe rzeczy. Z tego powodu włóczebnikom odmawiało się bardzo rzadko. Zapewne też z tego powodu Poniedziałek Wielkanocny jest dziś przez niektórych nazywany złośliwie Zalanym Poniedziałkiem – obejście wszystkich domów we wsi wymagało od wędrujących bardzo silnego organizmu. Od pomyślności ich misji zależało jednak gospodarskie powodzenie, przez co pozostawali niestrudzeni w boju. Wspólne kultywowanie początku wiosny mogło też czasem przybrać formę lokalnych pochodów, które w zależności od regionu Słowiańszczyzny wyglądały inaczej. W kwestii barwnych wczesnowiosennych korowodów wędrujących po wioskach należy pamiętać przede wszystkim o tzw. gaiku, zwyczaju słowiańskiego ludu polegającym na radosnym pochodzie z zielonym drzewkiem w ręku i z oracją na ustach. Z gaikiem chodzono po to, by przywitać nowe lato, cieplejszą część roku. Noszonemu zielonemu drzewku czasem towarzyszyła zawieszona na czubku lalka symbolizująca wiosnę. Folklorystycznymi wariacjami dawnych wczesnowiosennych pochodów są też m.in. podkrakowski Siudu Baba – korowód, któremu przewodzi mężczyzna przebrany za usmoloną kobietę, napastujący i brudzący okoliczne panny; limanowskie Dziady śmigustne – owinięte w słomę maszkary w futrzanych czapkach, pomrukujące i proszące o datki; wilamowickie Śmiergusty – korowody barwnie przebranych młodzieńców oblewających okoliczne panny. Jednym z ciekawszych tego typu pochodów jest tzw. kurek dyngusowy – zwyczaj obchodzenia wsi przez kawalerów z kogutem znajdującym się na wózku. Kogut to dawny pogański symbol płodności i męskiej seksualności. Pochód z nim, podobnie jak cały szereg innych wielkanocnych zwyczajów, wiąże się pierwotnie z zaklinaniem witalnych sił. Zajączek wielkanocny Obok koguta innym pogańskim symbolem płodności jest zając, zwierzę o nieprzeciętnych zdolnościach rozmnażania się. Współcześnie zwykliśmy kojarzyć wielkanocnego zajączka z jego niewinnym komercyjnym wizerunkiem objawiającym się na całym szeregu wyrobów czekoladopodobnych. Warto jednak przypomnieć, że wielkanocna symbolika zająca nierozerwalnie wiąże się z jego rozrodczą aktywnością, która szczególnie wzrastała na wiosnę. Nieprzypadkowo wiele wiosennych bogiń wykazuje związek z tym zwierzęciem. To właśnie zając jest ulubionym zwierzęciem wspominanej już anglosaskiej bogini Ēostre, od której utworzona została angielska nazwa Wielkanocy Easter. Znane są mity, wedle których Ēostre miała moc przemiany w zająca podczas pełni księżyca. Czyżby zatem wielkanocny zajączek był zoomorficznym wcieleniem anglosaskiej bogini? Dość prawdopodobne. W tym miejscu dodatkowo ujawnia się związek zająca z kultem lunarnym, który w wypadku wierzeń pogańskich również wiąże się ze sferą ludzkiej seksualności. Zająca możemy również odnaleźć w innych mitologiach. Nordycka bogini Freja słynęła ze specyficznej świty, która składała się wyłącznie z długouchych towarzyszy. Z zajęcy składał się również orszak niosący pochodnie, który podążał za germańską boginią Hołdą. Na różne sposoby cześć zającom oddawano także wśród Celtów, a nawet wśród ludów syberyjskich czy w Egipcie. Powszechność mitów o zającach wynika zapewne stąd, że zwierzę to zamieszkuje niemal całą Ziemię. W kręgu kultury śródziemnomorskiej zając towarzyszył Afrodycie oraz Kupidynowi, bóstwom kojarzonym z płodnością i miłością cielesną. Wśród Greków istniało niegdyś przekonanie, że jedzenie króliczego mięsa leczy bezpłodność i wzmaga libido, a nawet dodaje człowiekowi atrakcyjności. Zachowane źródła dotyczące wierzeń dawnych Słowian nie pozwalają na to, by sądzić, że i na słowiańskiej ziemi zające były otoczone takim kultem. Wynikać to może jednak z małej liczby materiałów na temat słowiańskich wierzeń. Wszakże w słowiańskiej kulturze ludowej zająca i królika również zwykło kojarzyć się przede wszystkim z niebywałą aktywnością rozrodczą. Święcenie pokarmu i ucztowanie Co ciekawe, rodowód pogański przypisuje się również święconce – koszyczkowi z jedzeniem, który przyjęło się uroczyście święcić w dniu Wielkiej Soboty. Współcześnie w wielkanocnym koszyczku umieszczamy ozdobione jajka, chleb, masło, babki, chrzan, rozmaite mięsa (kiełbasy i wędliny), sól i pieprz, a także inne smakowitości. To właśnie jedzenie ze święconki stanowi trzon spożywanego w Niedzielę Wielkanocną uroczystego śniadania. Badacze przypuszczają, że jedzenie w ten sposób błogosławi się od VII wieku i że zwyczaj ten wywodzić należy z obszaru romańskiego. Do Polski zwyczaj ten zawędrował w okolicach XII-XIII wieku. Śniadanie wielkanocne to zapewne echo dawnych wystawnych pogańskich uczt, podczas których żercy błogosławili jedzenie, ofiarując jego część bogom. Nie jest bowiem wielką tajemnicą to, że to właśnie wśród ludów pogańskich wystawne ucztowanie zostało wyniesione do rangi czynności rytualnej. Przy okazji święcenia pokarmu warto jeszcze wspomnieć o samych koszyczkach, które najczęściej były wykonywane z wikliny – obrobionych pędów młodych wierzbStrona otwiera się w nowym oknie, których symbolika została już omówiona przy okazji wyjaśniania znaczenia dla Słowian baziowych gałązek. Powinowactwo z kulturą pogańską wykazuje również inny wielkanocny symbol – rzeżucha, którą chętnie przyozdabiamy baranka i inne wielkanocne potrawy. Zwyczaj wysiewania rzeżuchy sięga antycznych Adonii, świąt ku czci Adonisa (kochanka Afrodyty), podczas których licznie przygotowywano tzw. ogródki Adonisa – naczynia wysiewane roślinami o szybkiej wegetacji. Obok koguta, zająca i jajka rzeżucha jest zatem kolejnym symbolem płodności i odradzającej się wiosną przyrody. ak zatem widać współcześnie praktykowanej na naszej ziemi Wielkanocy blisko jest do tradycji pogańskiej, z której zaczerpnięte zostało wiele. Wszystko wskazuje zatem na to, że Wielkanoc mogą świętować wszyscy, bez względu na wyznanie. W wypadku wielkanocnych tradycji mamy bowiem do czynienia z rytuałami znanymi w wielu kulturach, w różnych regionach świata. Rodzimowiercy główne obchody Jarych GodówStrona otwiera się w nowym oknie mają już za sobą, jednak nic nie stoi na przeszkodzie temu, by w czasie świąt wielkanocnych i oni odnaleźli radość w kultywowaniu wspólnie z katolikami pradawnych tradycji. Pamiętajmy wszakże o tym, że nasze tradycja powinna nas jednoczyć, a nie dzielić.

środa, 20 grudnia 2017

Prasłowiańkie korzenie wigilii


W czasie przygotowań oo świąt warto przypomnieć sobie prawdziwe korzenie zwyczajów wigilijnych, które zostały przyjęte przez chrześcijaństwo. Większość naszej świątecznej tradycji została przyjęta z czasów pogańskich. Polacy powinni poznać prawdę o swojej tradycji.Dlatego wszyscy mogą świętować. Cytuję artykuł z portalu https://www.slawoslaw.pl/tradycyjna-poganska-wigilia/ "Od przeszło tysiąca lat, nieprzerwane, kultywowanie zwyczajów wynikłych z wiary naszych praojców wynika z nieprzypadkowej zbieżności czasu obchodów Bożego Narodzenia z porą zimowego przesilenia, kiedy to dawni Słowianie rozpoczynali huczne, dwutygodniowe obchody Szczodrych Godów – świąt nowego słońca uosabianego w postaci Swarożyca bądź Dażboga, Swarożeg Syna. W kalendarzach wielu ludów wspomniane zimowe przesilenie stanowiło najważniejszy punkt cyklu liturgicznego, związany z nieskrępowanym świętowaniem zwycięstwa jasności nad ciemności (wszakże od zimowego przesilenia dzień ponownie zaczyna stawać się coraz dłuższy). Zwierzchnicy kościelni świadomie na koniec grudnia wyznaczyli dzień świętowania urodzin Jezusa, świadomie nadali również nową symbolikę praktykowanym przez długie lata pogańskim obrzędom. Człowiek od zarania dziejów był przywiązany do tradycji, jednak pamięć ludzka jest zawodna, przez co łatwiej nauczyć człowieka odmiennej interpretacji już znanego mu rytuału, niż zmusić go do porzucenia tradycji kultywowanej z dziada pradziada. Przyszła jednak pora na to, by przypomnieć sobie o prawdziwej symbolice przetrwałych do dziś przedchrześcijańskich rytuałów. Z tej okazji mamy Wam do zaproponowania przegląd wigilijnych tradycji pogaństwem nie tylko słowiańskim podszytym... Puste miejsce przy stole Ważnym, wciąż praktykowanym zwyczajem w polskich domach jest przygotowywanie jednego dodatkowego nakrycia przy wigilijnym stole. Powszechnie zwykło sądzić się, że jest ono przeznaczone dla zbłąkanego wędrowca, który nie zdążył dotrzeć do swego domu na czas wieczerzy wigilijnej. Komunikacja pomiędzy różnymi miastami Polski (a nawet świata!) jest jednak obecnie na tyle dobrze zorganizowana, że raczej nikt już dziś nie ma okazji zaprosić do domu takiego wędrującego człowieka. Co więcej, ludzie współcześnie raczej zamknęli się na obcych, przez co bardzo łatwo byłoby im odmówić przyjęcia takiemu tułającemu się przybłędzie. Zapewne z tego powodu coraz częściej słyszy się dziś, że puste miejsce przy stole przeznaczone jest dla członków rodziny, którzy z różnych powodów (np. pracy za granicą) nie mogą uczestniczyć ciałem we wieczerzy wigilijnej. Przekonanie to jest częściowo powiązane z tym, w co wierzyli dawni Słowianie, u których dodatkowe nakrycie również było przygotowywane dla członków rodziny. Różnica jest jednak taka, że u Słowian miejsce to było przeznaczone dla zmarłych przodków rodowych, tzw. Dziadów, którzy w czasie obchodów Szczodrych Godów mieli możliwość łączności z naszym światem. Duchy przodków chętnie korzystały z tej możliwości, przez co świąteczne ucztowanie było okazją do tego, by cały ród zjednoczył się przy jednym stole. Sianko pod obrusem Z kultem przodków wiązała się także tradycja stawiania na czas świąt w kącie izby pierwszego zżętego w minionym roku snopa owsa, pszenicy lub niemłóconego żyta, tzw. diducha (dosłownie: dziada), który również miał symbolizować obecność przodków rodowych podczas świątecznych czynności. Diduch to wschodniosłowiański odpowiednik choinki o bardzo bogatej symbolice. Poza przypominaniem o zmarłych członkach rodziny odstraszał złe moce, a także był wróżbą urodzaju w nadchodzącym roku wegetacyjnym. Diduch z czasem stał się nawet narodową ukraińską tradycją wigilijną, przez co jeszcze lata temu towarzyszył on ukraińskim rodzinom od Wigilii aż do dnia Trzech Króli. Innym sposobem na zapewnienie sobie dobrobytu było układanie pod obrusem na czas uczty sianka, które było traktowane jako ofiara dla bóstw wegetacyjnych: Welesa, MokoszyStrona otwiera się w nowym oknie, Świętowita Ziemiennika bądź Rgieła (domniemane bóstwo powstałe z rozbicia Simargła. Co ciekawe, z czasem ilość siana podczas wigilijnej wieczerzy zaczęła maleć do coraz bardziej symbolicznego wymiaru. W zamierzchłych czasach siano rozsypywano nie tylko pod obrusem, ale też dookoła całego stołu. W tych samych miejscach rozrzucano również ziarna, których symbolika dla żyjących z rolnictwa Słowian była oczywista. Wspomniane sianko jeszcze przez długi czas po nastaniu chrześcijaństwa było wykorzystywane również podczas tradycyjnego świątecznego wróżenia – wyciągnięcie zielonego źdźbła zwiastowało zdrowie; takiego z kłosami – dostatek, zaś suchego – nadchodzące problemy. Dziś sianko spod obrusa zwykło się kojarzyć przede wszystkim ze stajenką, w której narodził się Jezus Chrystus. Prawda jest jednak taka, że skojarzenie betlejemskiej szopki z omówioną tradycją jest wyłącznie wtórne i dużo późniejsze. PODŁAŻNICZKA Innym słowiańskim ekwiwalentem choinki jest tzw. podłaźniczka lub podłaźnik – odcięta część sosny, jodły i świerka, która w zamierzchłej przeszłości była zawieszana pod sufitem, a następnie przyozdabiane jabłkami, orzechami, ciasteczkami, świeczkami, a także łańcuchami. Gospodarz domu, chcąc udobruchać sobie niebezpieczne demony leśne. przed świętami wybierał się do lasu – magicznej i tajemniczej strefy, nad którą człowiek nigdy nie mógł mieć pełnej kontroli. Wszystko po to, by ściąć tam czubek lub co najmniej dorodną gałąź wybranego drzewa iglastego, które po przeniesieniu do domu stawało się symbolem niekończącego, stale odradzającego się życia. Poszczególny ozdoby w tradycji słowiańskiej miały swoją symbolikę: jabłka zapewniały zdrowie i urodę, orzechy – bogactwo i siły witalne, wypieki – dostatek, świeczki – ochronę przed złymi mocami, łańcuch – więzy rodzinne. Z czasem podłaźniczka została na słowiańskiej ziemi zastąpiona choinką, zaś jabłka zostały wyparte przez przypominające je czerwone lub złote bombki, świeczki – przez lampki, orzechy – przez inne pomniejsze ozdoby. Dziś wiele ozdób wiszących na drzewku pozbawionych już jest jakiejkolwiek symboliki, jednak należy pamiętać o tym, że nasi praojcowie skrupulatnie pilnowali tego, by na świątecznym drzewku nie wisiał żaden zbędny element. Podłaźniczka została wyparta przez choinkę za sprawą wpływu wyznań protestanckich. Najpierw na przełomie XVIII i XIX wieku choinkę przejęła szlachta, potem zaś do lat 20. XX wieku choinka rozpowszechniła się wśród wszystkich warstw społecznych. Niektórzy jednak doszukują się pogańskiej genezy również i w tym zwyczaju – zwraca się uwagę na to, że stawiana w domu choinka może odnosić się do popularnej w pogańskich wierzeniach koncepcji axis mundi (osi świata), której jedną z możliwych realizacji jest obecne w wierzeniach Wikingów drzewo Yggdrasil – drzewo mądrości, na którym powiesił się Odyn. Wedle tej hipotezy wieszane na drzewku ozdoby mogłyby być makabrycznym wspomnieniem wieszającego się Odyna. Najczęściej jednak choinka jest dziś kojarzona z biblijnym drzewem poznania dobra i zła, zaś wieszane na niej ozdoby tłumaczone są na wskroś chrześcijańsko: lampki – światło Chrystusa, łańcuchy – więzy człowieka z Bogiem. Zarówno w wierzeniach pogan, jak i chrześcijan oświetlanie drzewka miało służyć ułatwieniu w dotarciu do domu wędrującym. Należy jednak przy tym jednak nadmienić, że w wypadku wierzeń pogańskich wędrującymi były przede wszystkim wspomniane już dusze przodków rodowych. Wigilijne ucztowanie i symbolika dwunastki Najwięcej pozostałości pogańskich wierzeń widać po tym, co leży na wigilijnym stole – po stawianych w liczbie dwunastu daniach, z których spora część wywodzi z dawnych uroczystości tryznowych(współcześnie: stypowych). Najlepszym przykładem dawnego dania zadusznego, które z czasem dobrze zadomowiło się na wigilijnym stole jest kutia – potrawa przygotowywana z obtłuczonej pszenicy, maku, słodu, miodu, bakalii, orzechów i rodzynek, którą w tradycji słowiańskiej zwykło podawać się na bogato, z czym się da, tak by zapewnić sobie przy okazji urodzaj i dostatek na przyszły rok. Na groby bliskich zanoszono niegdyś również takie składniki jak: mak, groch, fasola, bób, pszenica, owoce, grzyby i miód. Część z tych składników stało się stałym elementem wigilijnych dań: pierogów, uszek i wypiekanych ciast (np. makowców lub strucli). Grzyby, podobnie jak podłaźniczka, jako owoce lasu pozwalały także udobruchać leśne demony: Leszego, DobrochoczegoS i inne żyjące w gęstwinie licha. Dzisiejszy zwyczaj przygotowywania 12 potraw wigilijnych to nic innego jak pozostałość po pogańskim dziękczynieniu za zbiory. Dlaczego właśnie 12? Ano dlatego, że wypadało podziękować bogom za cały rok, wszystkie dwanaście miesięcy. Warto jednak przy tej okazji nadmienić, że zwyczaj ten powrócił do nas dopiero po II Wojnie Światowej. Wcześniej na wsiach czasem unikano dwunastki ze względu na to, że parzysta liczba dań mogła przynieść nieurodzaj w nadchodzącym roku. Symbolika dwunastki zaznaczała się również w samych obchodach Szczodrych Godów, na które składało się dwanaście wieczorów. Pozostałością dawnej pogańskiej tradycji jest przekonanie, że okres świąteczny trwa właśnie dwanaście dni – od wigilijnego wieczoru, aż do dnia Trzech Króli. Ważnym reliktem pogańskiej wiary jest również troska o to, by wigilijna uczta była sowita i szczodra. Tradycyjne przejedzenie się w czasie uczty miało służyć wspomożeniu Słońca w starciu z siłami ciemności. ZWIERZĘTA MÓWIĄCE LUDZKIM GŁOSEM Wieczór wigilijny to także czas, kiedy zwierzęta mogą przemówić do nas ludzkim głosem. Przekonanie to ma związek z utrwaloną w kulturze pogańskiej koncepcją ludzkiej duszy. Jak już zostało w tym wpisie powiedziane, w czasie świątecznego ucztowania dusze zmarłych otrzymują możliwość ponownego obcowania ze swymi bliskimi. Zwierzęta mogą być pośrednikami w przekazaniu słowa od takiej powracającej duszy. Co więcej, zwierzęta w wierzeniach dawnych Słowian od zawsze miały pozycję bytową niewiele gorszą od człowieka. W końcu powszechne było przekonanie, że zwierzęta również mają duszę, przez co nieobce są im typowo ludzkie uczucia. Takie podejście wiązało się z powszechnym wśród Słowian szacunkiem do zwierząt, które ceniono przede wszystkim nie za mięso, a za składniki spożywcze. Współcześni rekonstruktorzy kuchni słowiańskiej zwracają uwagę na to, że dawni Słowianie w ciągu roku jedli względnie niewiele mięsa. To przygotowywano na uczty wyłącznie przy okazji świąt i innych ważnych uroczystości. W dniu Wigilii warto zatem zadbać o swoje zwierzęta. Jedzenia w tym dniu każdy ma zapewne sporo, więc niech i one od święta lekko się przejedzą. W końcu mogą w tym czasie potrzebować pożywienia zarówno dla siebie, jak i dla duszy któregoś z naszych przodków. Warto również pozwolić wygadać się zwierzętom między sobą, gdyż powszechne w kulturze ludowej jest wierzenie w to, że podsłuchując zwierzęta w Wigilię, można przypadkiem usłyszeć o tym, kto z naszych bliskich umrze w najbliższym roku. Bezpieczniej jest raczej nie obciążać się taką wiedzą... Hej kolęda, kolęda! Współcześnie okres świąt nie może obyć się bez kolędowania – radosnego śpiewania o narodzeniu Jezusa Chrystusa. Dawne kolędowanie. polegało na obchodzeniu okolicznych domostw z życzeniami pomyślności w Nowym Roku. Datek wręczany przez gospodarzy kolędnikom jest nazywany kolędą. Wizyta kolędników była odbierana jako dobry znak – wróżba pomyślności i urodzaju w nadchodzącym roku. Z tego powodu gospodarz czuł się zobowiązany, by wykupić łaski poprzez smakołyki i inne datki. Dziś już coraz trudniej o spotkanie prawdziwej kolędniczej grupy, która poza odśpiewaniem kolęd, złożyłaby gospodarzowi również piękne noworoczne życzenia. Elementem scalającym kolędników jest święcąca gwiazda, która w tradycji chrześcijańskiej kojarzona jest z gwiazdą betlejemską, zaś w słowiańskiej z nowo narodzonym słońcem, najważniejszą dla człowieka gwiazdą. Kolędnik trzymający gwiazdę mógł być nazywany gwiazdorem bądź gwiaździchem. Postać ta gdzieniegdzie wręczała także ludziom prezenty Współczesne stroje kolędników to jeden wielki kulturowo-religijnych miszmasz, gdyż przebierają się oni za anioły, diabły, pastuszków, Trzech Króli, Dziada, Babę, Żyda, Śmierć, Cygana, reprezentantów różnych grup zawodowych oraz za tzw. maszkary, których zadaniem było straszenie mieszkańców wsi. Najpopularniejsze maszkary to turoń, koza, niedźwiedź, koń i koza. Rytuały związane z maszkarami (np. słynne cucenie turonia) wywodzą się z dawnej tradycji pogańskiej i mają one rzecz jasna związek z zaklinaniem nowego cyklu wegetacyjnego. Wędrujących kolędników na słowiańskiej ziemi było można napotkać przez cały okres trwania Szczodrych Godów. Współczesne pole znaczeniowe wyrazu kolęda jest bardzo szerokie, co wynika zapewne stąd, że wśród Słowian wschodnich cały okres Szczodrych Godów był nazywany mianem Kolędy. Współcześnie kolęda to przede wszystkim piosenka. Można przypuszczać, że również wśród pogańskich Słowian istniał zwyczaj śpiewania w czasie Szczodrych Godów – muzyka w kulturze pogańskiej często miała znaczenie rytualne, przez co nie byłoby nic dziwnego w tym, gdyby nasi praojcowie śpiewali również przy okazji obchodów najważniejszego święta w pogańskim kalendarzu liturgicznym. Wszakże jeszcze lata temu kolęda była nazwą dla każdej radosnej noworocznej piosenki, niekoniecznie opowiadającej o narodzinach chrześcijańskiego mesjasza. Rodzinna atmosfera Dotychczas omówione tradycje wigilijne pozwalają na wyprowadzenie wniosku, że w obchodach współczesnej Wigilii niewiele ostało się tradycji ściśle chrześcijańskich. Nawet słynny wigilijny karp stał się na dobre tradycją dopiero w dobie PRL-u za sprawą niskiej ceny i swej, rzadkiej jak na tamte czasy, ogólnodostępności. Znamiona pogaństwa nosi również przetrwały gdzieniegdzie zwyczaj przechowywania w portfelu rybiej łuski mającej zapewnić posiadaczowi portfela bogactwo i stały przypływ gotówki. Które z praktykowanych powszechnie tradycji nie są modyfikacją dawnych pogańskich rytuałów? Opłatek, jasełka, szopki wigilijne, a także pierwsza gwiazdka. Ostało się tego względnie niewiele. Katolicy lubią ubolewać nad postępującą komercjalizacją świąt, jednak prawda jest taka, że tradycja polska Wigilia od dawien dawna w znacznej mierze chrześcijańska nie była. Spuścizną naszych słowiańskich praojców jest nawet słynna świąteczna atmosfera. Podczas obchodów Szczodrych Godów Słowianie aż na prawie dwa tygodnie zaprzestawali pracy fizycznej, po to by spędzić czas w rodzinnym gronie. Wiara w możliwą w tym czasie łączność pomiędzy światami sprawiała, że święta dla Słowian były wyjątkowo rodzinne, gdyż poza żyjącymi bliskimi było można nawiązać kontakt również z tymi, którzy już odeszli z tego świata. Pogańskie świętowanie było ze wszech miar wyjątkowe, gdyż wyciszenie i zaduma łączyły się w nim z noworoczną radością i hucznym świętowaniem. Warto pamiętać o mieszanym rodowodzie współczesnych tradycji wigilijnych, po to by uświadomić sobie, że każdy w tym czasie może odczuwać radość. Świętowanie nie jest dedykowane wyłącznie katolikom, przez co niewierzący malkontenci powinni odpuścić sobie swoje gadanie o tym, że nie lubią świąt. Nadchodzący czas bez względu na wiarę powinno wykorzystać się na radość i odpoczynek. Powodów do radowania się jest sporo: tryumf światła nad ciemnością, stopniowo wydłużający się dzień, narodziny Jezusa Chrystusa, wolne od pracy, masa smakowitych dań, a także możliwość spędzania czasu z rodziną. Sądzimy, że nawet najbardziej zatwardziały świętosceptyk powinien z tej puli wybrać coś dla siebie. Wesołych świąt! Niech się Wam darzy! 🙂