VigLink

Witam i zapraszam
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mity. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mity. Pokaż wszystkie posty

środa, 3 października 2018

Podsumowanie książeczki "Życie na maksa. Poradnik uczuciowo -seksualny"


Francuski podręcznik jest od 2012 roku dostępny w Polsce. Oczywiście polecany jest przez wszystkie księgarnie katolickie, jako idealna publikacja dla młodzieży o prawdziwej miłości, czystości przedmałżeńskiej, o katolickiej wizji seksualności.
Słowo "wizja" jest trafnym określeniem. Podręcznik jest niezgodny z jakąkolwiek wiedzą o biologii, psychologii i seksualności człowieka. Jest pełny stereotypów i uprzedzeń, wręcz szkodliwych treści. Informacje o zachowaniu podczas molestowania to nawoływanie do przestępstwa, przedstawianie molestowania jako zalotów, czegoś nieszkodliwego, za co kobieta ma wdzięczna sprawcy. Rozdawanie tej książki po szkołach (na razie w jednej szkole, ale przy konserwatywnym odchyleniu edukacji seksualnej trzeba brać pod uwagę takie ryzyko)to szerzenie idiotycznej i bardzo szkodliwej religijnej propagandy wśród młodzieży. Konserwatyści nazywają to prawem rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoją religią, przeciwdziałaniem dewiacji, obroną tradycyjnej rodziny i małżeństwa. Nie wyobrażam sobie rodzica, nawet bardzo religijnego , który popiera "danie do zrozumienia oprawcy, że molestowanie schlebia i bycie miłą dla natręta/gwałciciela". Jestem lewakiem,więc być może mam zaburzone widzenie relacji damsko- męskich, skoro wsadzania ręki pod spódnicę, obmacywania przez podpitego faceta nie uważam za zaloty, tylko za upokorzenie, odarcie z godności naruszenie nietykalności cielesnej -jednym słowem za molestowanie.

Książka utrwala szkodliwe mity, z którymi od lat walczą organizacje kobiece. Kobieta według autora (księdza) musi być potulna, nie może sprzeciwiać się obmacywaniu, musi być miła dla nachalnego adoratora, nie może ranić jego uczuć. W końcu prowokuje mężczyzn swoim strojem - krótka spódniczka, obcisłe spodnie, bluzka z dekoltem lub koronkową wstawką "są zaproszeniem do czegoś więcej. Uchodzisz za frywolną, dyspozycyjną dziewczynę. Jeśli CIĘ zaczepiają to jesteś sama sobie winna- kusisz los. Strój zbyt skąpy albo zbyt sexy sugeruje płochość umysłu i lekkość obyczaju oraz wzbudza nieufność, pogardę ....i pożądanie"
Ofiara jest sama sobie wina, bo sprowokowała. Trudno to czytać bez odruchu wymiotnego i oburzenia. Jak można ofiarę oskarżać? Odpowiedź przynosi następna mądrość - chłopak jest obdarzony zwierzęcą seksualnością, dla niego liczy się przede wszystkim seks, chce wyłącznie zaliczyć dziewczynę



Od chłopaka nikt nie wymaga, aby hamował swoje popędy, ubierał się stosowanie. Jeżeli chłopak ubierze obcisły t-shirt i widać jego sylwetkę to jest w porządku- on nie prowokuje, nie jest frywolny". Tylko od kobiet wymaga się "zachowania czystości"i ubierania się w taki sposób , żeby nie prowokować biednego chłopaka. On nie musi panować nad żądzami. Co więcej, nawet jeżeli atakuje dziewczynę, to ma prawo oczekiwać od niej schlebiania i bycia miłą.

Można powiedzieć, że książka przygotowuje grunt pedofilom każdej maści - ułatwia im robotę - szkoli ofiary,że mają być miłe, grzeczne, nie okazywać niesmaku, aby nie urazić sprawcy. Skąd krok do bezkarności kościelnych pedofilii. Aby przekonać polskich rodziców do kupienia tej książeczki wystarczy napisać, że realizuje ona chrześcijańską wizję miłości. Nietrudno sobie wyobrazić, jakie mądrości zawiera to "coś" w kwestii antykoncepcji, in vitro, czy, LGBT. Książka nakłania do przestępstwa molestowania seksualnego, utrwala niebezpieczne poglądy na seksualność, poniża kobiety, sprowadza je do roli obiektu seksualnego bez prawa do ochrony własnej godności i cielesności. Upokarza także mężczyzn robiąc z nich samców nie zdolnych do hamowania swoich potrzeb i nie szanujących kobiet.

Omawiana publikacja nie jest jedyną na katolickim rynku wydawniczym. Październik i listopad poświęcę edukacji seksualnej w wersji katolickiej, aby przestrzec czytelników przed kupowaniem tych śmieci i udostępnianiem tego świństwa dzieciom.

poniedziałek, 2 października 2017

UPADŁE MITY O ABORCJI


Przekłamywanie danych nie chroni się „życia poczętego”. Daje to spokój sumienia przeciwnikom aborcji i umożliwia prowadzenie ich propagandy. Jest uzasadnieniem zakazu aborcji- w końcu po co prawna dopuszczalność aborcji, skoro nikt z tego nie korzysta. To błędne rozumowanie. Aborcja jest problemem społecznym i żadne kłamstwa dotyczące danych , „duchowe adopcje życia poczętego” nie zmniejszą liczby aborcji. Powiem wprost to działania obrońców życia przyczyniają się do wzrostu legalnych aborcji. Stojąc pod szpitalami z okropnymi plakatami, informują pacjentki, że w tym szpitalu dokonywane są aborcje i personel nie ma już możliwości odesłania pacjentki, skoro kobieta wie, że w danym miejscu można legalnie przerwać ciążę. Obrońcy życia od lat urządzają nagonkę na antykoncepcję – tworzą i publikują kłamstwa o poronnym działaniu antykoncepcji, o rzekomym rozbijaniu małżeństw przez antykoncepcję i inne tego typu głupkowate opowieści. Każdy lekarz, który stosuje klauzulę sumienia na wypisywanie antykoncepcji bierze na siebie odpowiedzialność za możliwą aborcję. Przy okazji zbierania materiałów dotyczących aborcji Polek za granicą i manipulacji danymi aborcyjnymi upadły pewne zakorzenione w społeczeństwie mity. Są to przekonania obu stron sporu ideologicznego. Mit pierwszy – aborcja jest droga i trudno dostępna w Polsce. Jest to tani i łatwo dostępny zabieg- aborcję można załatwić w polskim podziemiu w 15 minut bez pytań o przyczynę, bez moralizowania. Ceny w polskim podziemiu u handlarzy mają następującą rozpiętość: od 180 zł„Sam Arthrotec (Zestaw 12 tabletek) - skuteczność 90% do 550zł - Arthrotec + Methotrexate + RU486 stosowane doustnie, skuteczność 99% do 12-tego tygodnia ciąży. (zestaw 12 + 8 + 1 tabl) . U lekarzy, którzy po godzinach wysyłają zestawy jest trochę drożej – od 800 do 1200 zł. za tabletki. Mit drugi- zakaz aborcji wyeliminuje zjawisko z życia publicznego, a przynajmniej ograniczy i dzięki temu urodzi się więcej dzieci.” To błędne myślenie. Zakaz aborcji być może miał sens przed erą internetu. W dobie globalnej komunikacji zdobycie aborcji nie sprawia większych problemów,. Zakaz powoduje że nie ma możliwości pomocy kobietom, które zmagają się we wczesnej ciąży z różnymi problemami i decydują się usunąć ciążę. Zakaz aborcji pozbawia władze możliwości poznania zjawiska i jego kontrolowania. W Polsce brakuje danych o podziemiu. Kraje, w których aborcja jest legalna dysponują dokładnymi statystki, w których uwzględnia się: ogólną liczbę aborcji, wiek kobiety , okres trwania ciąży do aborcji, regionalizację (liczbę aborcji w poszczególnych regionach). Polska ma jeden z najniższych wskaźnik urodzeń w Europie, pomimo restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej. Zakaz aborcji służy propagandzie anty-choice, które przy braku statystyk wciskają kit o „zabijaniu niepełnosprawnych dzieci”, „rozszarpywaniu dzidziusia na strzępy”, braku podziemia oraz szerzą strach przed badaniami prenatalnymi i leczeniem prenatalnym. Służy oczywiście kościołowi i bojącym się hierarchów politykom, którzy dzięki brakowi danych mają czyste sumienia. Na pewno nie jest korzystny dla kobiet i płodów. Mit trzeci -teza o Polakach jako zwolennikach „obrony życia”. Tezie zaprzeczają nawet dane o legalnej aborcji w Polsce, której ilość rośnie – w roku 2015 było to 1044 przypadki, a w roku 2016 liczba aborcji legalnej wzrosła do 1098 zabiegów. Oznacza to, że albo mamy do czynienia z hipokryzją- co innego Polacy deklarują, co innego czynią , albo obrońcy życia kłamią. Jedno i drugie jest prawdopodobne. Mit czwarty –prawo w kwestii aborcji ma funkcję preferencyjną i wychowawczą. Generalnie- prawo ma zapobiegać przestępstwom. Jednak w kwestii aborcji na polskim gruncie pogląd jest nieprawdziwy. LICZBA POTWIERDZONYCH ABORCJI POLEK ZA GRANICĄ TO 34 TYS. Pokazuje to, że zakaz aborcji nie działa jako czynnik zapobiegający pozbywaniu się niechcianej ciąży. Badania CBOS z 2013 roku, na które chętnie powołują się obrońcy życia wskazują, że mniej kobiet po 1993 roku dokonało aborcji, ale nie należy tego wiązać z zakazem aborcji, tylko z rozwojem antykoncepcji. Pomimo negatywnej narracji, jaką w kwestii antykoncepcji uprawia kościół, Polki i Polacy stosują środki zapobiegania ciąży. Ponad 70% katolików popiera stosowanie antykoncepcji. Mit piąty- Niemcy to najpopularniejszy adres pod który udają się Polki w celu wykonania aborcji. Zgromadzony materiał pokazuje, że Polki częściej wybierają wschodnich sąsiadów ze względu na niskie ceny i brak dodatkowych procedur. Mit szósty- antykoncepcja zwiększa liczbę aborcji. To najczęstsza bzdura powtarzana w środowiskach katolickich obrońców życia. WHO i Instytut Guttmachera przez 25 lat prowadziły badania dotyczące aborcji i czynników ją ograniczających. W rejonach świata, gdzie terminacja ciąży jest legalna i dostępne są skuteczne środki antykoncepcyjne, w ciągu 25 lat odnotowano spadek wykonywanych średnio o 40 proc. W państwach, w których przerywanie ciąży jest zakazane, liczba przerwań ciąży od lat jest mniej więcej stała. Dane opublikowano medycznym przeglądzie Lancet . Najbardziej widoczne ograniczenie liczby aborcji obserwuje się w krajach Europy Wschodniej. W roku 1990 aborcję przeprowadzało tutaj aż 46 na 1000 kobiet. W 2014 roku było ich już tylko 27. Naukowcy sukces tego regionu w zmniejszeniu aborcji tłumaczą pojawieniem się w latach 90-tych nowoczesnych metod zapobiegania ciąży. Aborcji w naszej kontynentu przeprowadza się jednak ciągle więcej niż krajach Europy Północnej gdzie wskaźnik spadł z 22 kobiet na 1000 w 1990 roku do 18 w roku 2014. W państwach gdzie aborcja jest zakazana, a wiedza o metodach antykoncepcji zerowa liczba aborcji praktycznie nie zmienia się i jest znacznie większa od pozostałych państw: w 1990 roku ciążę usuwało tam 39 na 1000 kobiet, a w roku 2014 – 37. Naszych obrońców życia nic nie przekona, mają swoje katolickie dane, które są odmienne od przedstawionych powyżej i potwierdzają poglądy strony kościelnej. Przytoczone liczby znajdują potwierdzenie w danych o aborcji zagranicznej Polek, które przytaczałam w sierpniu. W województwach zachodnich, bardziej liberalnych, kobiety częściej stosują antykoncepcję, panie rzadziej decydują się na „turystykę aborcyjną” . Na konserwatywnym wschodzie Polski, aborcji zagranicznych jest więcej. Mit siódmy- podziemie aborcyjne to wymysł feministek, które zawyższają dane aborcyjne, aby uzyskać prawo do „nieograniczonego zabijania dzieci poczętych” Zdaniem obrońców życia nielegalnych aborcji jest w Polsce 21 tys. Wyliczył to inż. Antoni Zięba na podstawie skomplikowanych wzorów. Ostatnio, aby jeszcze bardziej manipulować społeczeństwem i usprawiedliwić zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej, obrońcy życia wymyślili nowe kłamstwo. Rzekomo istnieją dane rządowe podające, że niezgodnych z prawem aborcji było w Polsce to 17-229 przypadków w latach 2008-2010. (Dominik Ćwikła: „Takiej manipulacji nie powstydziłby się Goebbels”, portal: Wsensie). Wysłałam e-maila do GUS zapytaniem o powyższe dane. Odpowiedź była taka jakiej spodziewałam się- nie ma danych odnośnie nielegalnej aborcji. Jest jedynie liczba postępowań prokuratorskich odnośnie łamania ustawy antyaborcyjnej z 1993 roku. Prokuratura w roku 2015 prowadziła 198 przeciwko osobom przeprowadzającym aborcję za zgodą kobiety. Informacje obrońców życia o rzekomych danych rządowych dotyczących nielegalnych aborcji, to nie jest tylko mit, to świadome kłamstwo, które ma wywołać oburzenie opinii publicznej i nakłonić społeczeństwo do poparcia dalszych ograniczeń aborcyjnych. Organizacje kobiece próbują oszacować omawiane zjawisko. Podają 80-200 tys. aborcji Znaczna rozpiętość podważa wiarygodność danych. Biorąc pod uwagę, że liczba zagranicznych aborcji to około 20-30% wszystkich przerwań ciąży, można z dużym prawdopodobieństwem podać, że liczba nielegalnych aborcji w naszym kraju (licząc aborcje zagraniczne} to 130 tys. Jest to więcej niż łączna liczba aborcji w Niemczech, Czechach i na Litwie. JAK ZMNIEJSZYĆ LICZBĘ ABORCJI? Najbardziej oczywistą odpowiedzią jest wprowadzić właściwą, pozbawioną ideologii edukację seksualną i refundować choć w 30% antykoncepcję. Niezbędne jest poradnictwo dla kobiet w ciąży, które zmagają się z trudną sytuacją oraz zniesienie klauzuli sumienia na wypisywanie antykoncepcji i skierowań na badania prenatalne. Lekarz, który odmawia z powodu swojej religii (katolickiego sumienia) wypisania antykoncepcji bierze na swoją odpowiedzialność ewentualną aborcję. Środki antykoncepcyjne są także lekami stosowanymi w ginekologii, tak więc odmowa wypisania antykoncepcji powinna być podstawą do zawieszenia lub odebrania prawa wykonywania zawodu lekarza.

piątek, 19 lipca 2013

Edukacja seksualna - brakujący przedmiot w polskiej szkole, cz. 2


W poprzednim artykule pisałam o konieczności wprowadzenia edukacji seksualnej do polskich szkół i o konsekwencjach wnikających z jej braku. W tym odcinku skoncentruje się o stereotypach krążących wokół zagadnienia. O edukacji seksualnej, a szerzej o ludzkiej seksualności krążą mity, związane głównie z modelem wychowania i religijnością. Nie jest to tylko polski problem – jest to kłopot wielu społeczeństw, które w ostatnich 20 latach zmagają się z przenikaniem tendencji konserwatywnych z nowoczesnymi.
Mity krążące wokół edukacji seksualnej. Przeciwnicy edukacji seksualnej uważają, że jej wprowadzenie obniży wiek inicjacji seksualnej i zdeprawuje młodzież. Jest to pogląd dalece nieprawdziwy. Badania w krajach Europy Zachodniej wyraźnie pokazują, że edukacja seksualna przyczynia się do opóźniania aktywności seksualnej młodzieży. Wiąże się to, z tym, że inicjacja często powodowana jest ciekawością i chęcią zaimponowania w środowisku. Na lekcjach uczniowie otrzymują wiedzę na temat seksualności, dowiadują się, jak radzić sobie z presją rówieśniczą, co pomaga uchronić się przed wymuszoną inicjacją. Wiedza o seksualności jest częścią integralnej wiedzy o człowieku – o jego biologii, psychice i zachowaniach, więc w żaden sposób nie może demoralizować. Robienie z powyższej dziedziny życia tematu tabu, zagadnienia zarezerwowanego dla małżonków wywołuje jedynie niepotrzebny strach. Niektórzy przeciwnicy edukacji seksualnej sprowadzają intymną sferę życia do czegoś złego, co staje się dobrem dopiero po zawarciu związku małżeńskiego. Skutkiem takiego myślenia są problemy w życiu seksualnym, frustracje i poczucie, że wchodzi się w sferę zakazaną. Osoby przeciwne edukacji seksualnej uważają, że jeżeli nie mówi się na ten temat, to młodzież „zachowa czystość” do ślubu. Badania amerykańskie wykazały, że promowanie abstynencji seksualnej wcale nie powoduje opóźnienia inicjacji, a jedynie wprowadza strach przed stosowaniem środków antykoncepcyjnych. Młodzież i tak współżyje, tyle, że decyduje się na ryzykowne zachowania seksualne, nie stosuje nawet prezerwatyw, co przyczynia do niechcianych ciąż i zakażeń chorobami wenerycznymi. Prawda jest taka, że świadomość ryzykownych zachowań seksualnych, jakie mogą one wywołać w życiu młodego człowieka sprawia, że nie decyduje się on na współżycie pod wpływem chwili. Najważniejsza jest świadomość, że zbyt wczesna inicjacja to nie tylko ryzyko związane z ciążą, zakażeniem HIV lub HPV, ale także zburzenie rozwoju psychicznego, wymuszenie zbyt szybkiej dojrzałości. Skutkiem zbyt wczesnej inicjacji jest poczucie krzywdy, często porzucenie przez partnera, co wiąże się z poczuciem wykorzystania. Ludzie sprzeciwiający się wprowadzeniu do szkół edukacji seksualnej uważają, że będzie ona narzędziem do promowania koncernów farmaceutycznych. Chodzi o kwestię antykoncepcji, która w nich odczuciu niszczy więź między mężczyzną i kobietą, i zachęca do przypadkowego seksu. Jest rzeczą oczywistą, że na wychowaniu seksualnym porusza się kwestię bezpiecznego seksu, a więc także antykoncepcji. Uczeń uzyskuje wiedzę o używaniu środków antykoncepcyjnych, ich zaletach i przeciwwskazaniach do stosowania. Dzięki obiektywnej wiedzy, pozbawionej ideologii, dokonuje wyboru, czy chce je stosować, czy też nie. Z punktu widzenia naukowego nie dopuszczalne jest przedstawianie jedynie wad środków zapobiegających ciąży, nie wspominając o ich zaletach i znaczeniu w profilaktyce i leczeniu wielu chorób kobiecych. Wiedza okrojona z ważnego punktu nosi znamiona manipulacji i odbiera młodemu człowiekowi możliwość wyboru. W grupie przeciwników edukacji seksualnej panuje pogląd, że edukacja seksualna godzi w prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoim światopoglądem i przekonaniami religijnymi. Nic bardziej błędnego. Edukacja seksualna jest przedmiotem wiedzy związanym z biologią, psychologią i etyką. To właśnie „wychowanie do życia w rodzinie” godzi w neutralność światopoglądową rodziców, bo forsuje się na tych zajęciach światopogląd jednej instytucji. Poza tym Trybunał Praw Człowieka w 1976 roku orzekł, że państwo musi zagwarantować swoim obywatelom bezstronną edukację. W szkole wiedza na temat seksualności powinna być przekazywana w sposób obiektywny. W domu, prawem rodziców jest uzupełnianie wiedzy szkolnej o swoje przekonania. Prawo do seksualności i edukacji w tym zakresie jest zagwarantowane w Powszechnej Deklaracji Praw Seksualnych, o której pisałam w części pierwszej. Edukacja seksualna potrzebą współczesności Współczesny świat jest przesiąknięty seksem, bez względu na to, jakie mamy poglądy w tej kwestii, nie sposób nie dostrzec wszechobecności seksu. Internet to najczęstsze źródło informacji na ten temat. Problem w tym nie trafia na wartościowe strony, lecz na pornografię, która wykrzywia młodemu człowiekowi obraz życia intymnego i prowadzi do zburzeń w postrzeganiu współżycia. Młody człowiek zamiast wiedzy dostaje obraz wielokrotnych orgazmów, jęków i monstrualnie powiększonych narządów płciowych. Rzeczywistość odbiega od filmowych obrazów i sprawia, że młodzież zastanawia się, czy 10 minutowy stosunek nie jest za krótki. Młodzież wchodząca w życie seksualne, od 14, czy 15 roku życia ma kontakt z pornografią (oczywiście bez wiedzy rodziców) zastanawia się, czy jest w stanie sprostać wymaganiom partnera/partnerki. Jako dorośli nie powinniśmy chować głowy w piasek, zasłaniać się tabu, grzechem i innymi kategoriami, bo nie uchronimy młodych ludzi przed pornografią stwierdzając, że seks przed ślubem jest zły. Lepiej dać młodemu pokoleniu widzę obiektywną, zgodną z medycyną i ten sposób chronić przed zbyt pochopnym wejściem w życie seksualne. Bez wątpienia z obecnością seksu w sferze publicznej wiąże się niebezpieczeństwo pedofilii i coraz częstszej przemocy seksualnej w sieci, której sprawcami może być najbliższe otoczenie dziecka. Przemoc ma na przykład formę wrzucania do sieci nagrać z molestowania, czy nawet próby gwałtu. Niszczy to psychikę ofiary, doprowadza do depresji, a nawet do samobójstwa. Edukacja seksualna ucząc szacunku do ciała i do nietykalności drugiego człowieka, może zapobiec takim sytuacjom. Na „wychowaniu do życia w rodzinie” nie podejmuje się kwestii przemocy seksualnej, która dotyka coraz więcej młodych ludzi. Niestety niemówienie o problemach związanych z seksualnością nastolatków nie eliminuje ich, wręcz przeciwnie sprawia, że narastają, a nastolatek zostaje sam z problemami.