Blog o tematyce kobiecej i społecznej. Moda, antykoncepcja, dieta, prawa kobiet, dzieci i zwierząt, wychowanie. Blog dla wszystkich, którzy chcą rozmawiać bez obaw o obrazę uczuć. Blog dla reklamodawców - dziennie nawet 200 wyświetleń.
Prasa katolicka stosunkowo często raczy czytelnika wyssanymi z palca kłamstwami o antykoncepcji. Piszą je dziennikarze i lekarze, którzy podpisali deklarację wiary. Swoje trzy grosze wkładają biskupi uważający się za oświeconych łaską Ducha Świętego ludzi, którzy z racji owej łaski i jakiegoś bliżej nieokreślonego chrystusowego nadania (wierności prawu bożemu) mają prawo do ingerowania w życie innych. Katolickie media do czerwoności rozgrzała informacja, że Polki chcą, aby była refundowana antykoncepcja hormonalna. Wymagają od państwa, aby refundowało, a przynajmniej jasno określiło kwestię opłat za założenie wkładki hormonalnej. Zdaniem pani Terlikowskiej, żony słynnego dziennikarza, pierwszego katolika w kraju, Tomasza Terlikowskiego, antykoncepcja hormonalna nie jest lekiem. Jako argument tradycyjnie pada stwierdzenie, że ciąża nie jest chorobą. Oczywiście ciąża nie jest chorobą, a naturalnym stanem, co nie oznacza, że trzeba do niej zmuszać, a kobieta ma żyć w niewoli cyklu, w ciągłym strachu przed ciążą. Nieprawdą jest, że antykoncepcja hormonalna nie jest lekiem. Antykoncepcja hormonalna jest powszechnie stosowana w ginekologii do leczenia torbieli, zespołu policystycznych jajników, endometriozy, mięśniaków i do regulowania cyklu u kobiet dorosłych, po 20 roku życia. Jest kwestią dyskusyjną, czy powinna być stosowana do regulowania cyklu u nastolatek, które miesiączkują dłużej niż 3 lata. Zostawmy to specjalistom. Pewne jest, że zapobiega kilku rodzajom nowotworów: raka jajnika, endometrium, raka dolnego odcinka jelita grubego, raka trzonu macicy. Antykoncepcja hormonalna chroni przed utratą żelaza, zamienia bolesne miesiączki na bezbolesne i nieobfite krwawienia z odstawienia - jednym słowem poprawia jakość życia kobiety. Antykoncepcja zmniejsza ryzyko reumatoidalnego zapalenia stawów i zapalenia miednicy małej.
Krótki przegląd zalet antykoncepcji jasno pokazuje, że stwierdzenia, że antykoncepcja to nie lek, pewna śmierć, zabójca kobiet i małżeńskiego życia są jedynie zastraszaniem i nie mają z rzeczywistością. Złość budzi fakt, że antykoncepcją straszą lekarze, którzy zobowiązani są do mówienia prawdy i do rozdzielania religii od medycyny.
Pani Terlikowska w artykule: "Państwo ma płacić za zabijanie dzieci. To niedorzeczne" dostępnym na Frondzie powtarza wszystkie brednie o tym ,jak to kobiety nie są świadome zagrożeń wynikających z antykoncepcji, oszukiwane przez lekarzy, którym opłaca się wypisywanie antykoncepcji. Uważa, że kobiety oczekują, że lekarz wbrew swojemu sumieniu, dla zaspokojenia seksualnego komfortu pacjentki, wypisze jej antykoncepcję. Na poparcie swoich tez przytacza fragmenty wywiadu prof. Chazana; "Prawo do życia. Bez kompromisu". Człowiek, który w PRL-u dokonał 500 aborcji (do tylu przyznał się), a później nawrócił się, to znaczy uznał, że wygodnie będzie żył, kiedy będzie popierał naukę kościoła i stanie się bohaterem środowisk katolickich, jest dla pani Małgorzaty wybitnym autorytetem. Grozę budzi fakt, że ów człowiek cały czas ma kontakt z pacjentkami i ze studentami medycyny.
Pan profesor raczy swoich czytelników/słuchaczy bredniami o wczesnoporonnym działaniu wkładki hormonalnej i całej antykoncepcji hormonalnej. Jak do tej pory nie udowodniono, aby wkładka, czy inne formy antykoncepcji hormonalnej uszkadzały zarodek i doprowadzały do poronienia. Pan profesor perfidnie kłamie, ponieważ badania udowodniły, że u kobiet stosujących wkładki hormonalne w ogóle nie dochodzi do zapłodnienia. Posługuje się stanem wiedzy sprzed lat, nie dokształca się albo świadomie oszukuje swoich słuchaczy i pacjentki działając na zlecenie kościoła. Fakt zmniejszania objętości wyściółki macicy ma charakter leczniczy - to dzięki niemu nie mamy obfitych okresów i jesteśmy chronione przed nowotworem trzonu macicy, mięśniakami i endometriozą. Antykoncepcja przede wszystkim blokuje owulację, a więc dojrzewanie komórki jajowej. Gdyby doszło do połączenia się plemnika z komórką jajową i do powstania zygoty (pierwszy etap procesu zapłodnienia),to antykoncepcja nie dopuszcza do wędrówki zapłodnionej komórki jajowej przez jajowód. Zapłodniona komórka jajowa to nie ciąża, ani dziecko. Według WHO początkiem ciąży jest koniec procesu zapłodnienia- to znaczy zagnieżdżenie się blastocysty w macicy.
Kolejnym absurdalnym stwierdzeniem jest zdanie, że antykoncepcja ubezpładnia. Antykoncepcja nie powoduje bezpłodności-jedynie czasowo blokuje cykl, co jest jak najbardziej wskazane w przypadku wielu chorób ginekologicznych i ma działanie lecznicze. Pani prof. Violetta Skrzypulec, kierownik Zakładu Profilaktyki Chorób Kobiecych, Katedra Zdrowia Kobiety Śląskiej Akademii Medycznej, konsultant wojewódzki ds. seksuologii. w artykule z 2008 roku mówi wprost, że nikt nie zabija dziecka poczętego przez stosowanie antykoncepcji."Dla lekarzy tabletka antykoncepcyjna jest lekiem, przy pomocy którego nie szkodzimy, ale pomagamy. Antykoncepcję stosujemy np. w przypadku nawracających torbieli czy zdiagnozowanych nienowotworowych cyst jajnika, ponieważ jest to jedyna możliwość uratowania jajnika. Przy takim postępowaniu można zablokować pracę tego narządu np. na 3 lata i zapobiec pojawianiu się kolejnych zmian chorobowych.
Tabletkę antykoncepcyjną stosujemy w obfitych krwawieniach, nieregularnych cyklach i oczywiście po zabiegach operacyjnych, np. w przypadkach ciąży pozamacicznej. Na całym świecie zaleca się również podawanie takiej tabletki u kobiet z grupy ryzyka raka jajnika. To nieoceniona terapia antykoncepcyjna z efektem dodanym. Kiedy jajnik nie pracuje, spada możliwość pojawienia się w nim nowotworu.
W przypadkach zaburzeń hormonalnych, pigułka antykoncepcyjna jest lekiem pierwszego rzutu. My, endokrynolodzy, stosujemy pigułkę antykoncepcyjną przy nadmiernym owłosieniu, trądziku. Także jako element regulacji cyklu miesiączkowania u dziewcząt, które nierozważnie się odchudzały."
Lekarze poważnie traktujący ginekologię, czyli tacy, którzy nie podpisali zdradzieckiej deklaracji wiary, mówią wprost, że polecanie naturalnego planowania rodziny to przyczynianie się do niechcianych ciąż i aborcji, działanie nieodpowiedzialne, działanie na szkodę pacjentki i jej rodziny. Już w 2003 roku Polskie Towarzystwo Ginekologiczne w składzie: Prof. Dr hab. Marian Szamatowicz, Prof. Dr hab. Marek Spaczyński, Prof. Dr hab. Romuald Dębski, Prof. Dr hab. Krzystof Drews, Prof. Dr hab. Grzegorz Jakiel, Dr n.med. Medard Lech, Dr hab. Tomasz Niemiec, Prof. Dr hab. Stanisław Radowicki, Prof. Dr hab. Tomasz Pertyński, Dr n.med. Grzegorz Południewski, Prof. Dr hab.Piotr Skałba, Prof. Dr hab. Alina Szymankiewicz- Warenik, uznało, że nowoczesna i skuteczna antykoncepcja jest jedynym, profilaktycznym przeciwdziałaniem ciążom niepożądanym i ich przerywaniu.
Tylko właściwa edukacja o antykoncepcji może doprowadzić do zmiany myślenia o antykoncepcji i być środkiem obronnym przed religijnym fanatyzmem, który zastrasza kobiety i fałszuje rzeczywistość. Polki chcą mieć dostęp do antykoncepcji, również awaryjnej, co pokazuje zapotrzebowanie na ten środek - kobiety kupują na zapas w obawie przed decyzją Ministerstwa Zdrowia, którym włada człowiek ze środowiska kościelnego. Nie może być, że do mediów przedostają się jedynie negatywne informacje o antykoncepcji, a kobiety nawet w gabinetach lekarskich są narażone na zmaganie się z religijnymi dogmatami lekarzy.
Tytuł posta jest wieloznaczny i nie naprowadza czytelnika na temat, raczej daje pole do domysłów. Fanatyczny katolik to dość specyficzna osoba, która choć wierzy w Boga, to nie do końca zna zasady wiary wywodzące się z Nowego Testamentu, a w swoim życiu kieruje się wytycznymi głoszonymi przez biskupów. Jest to osoba podatna na manipulację, która myśli schematami: kościół to wiara i polskość, kościół to dawca prawa moralnego, obrońca życia, rodziny, prawa naturalnego - bezwzględny drogowskaz, którego każdy, polski obywatel musi przestrzegać, ponieważ w przeciwnym razie przestaje być Polakiem. W tym momencie dochodzimy do sedna problemu - przekonania, że kościół jest wszechwiedzący we wszystkich sprawach dotyczących życia człowieka i ma prawo narzucać swoje zdanie także lekarzom. Wiara ma być na pierwszym miejscu, ponad zdrowym rozsądkiem, a nawet prawami obywatelskimi.
Spodziewałam się, że po zmianie rządu, o zgrozo na rząd powiązany w kościołem, który nie kryje owych powiązań, ofiarą rządzących będą prawa reprodukcyjne. W cywilizowanych krajach, np w Szwecji, na Słowacji, czy w Wielkiej Brytanii kobiety mają zagwarantowany dostęp do bezpłatnej antykoncepcji i liczba aborcji rzeczywiście spada - spadek bywa niewielki, jak w Wielkiej Brytanii, ok 2-3% lub znaczny jak na Słowacji, czy w Hiszpanii. Władze szwedzkiego regionu Skania wprowadziły program refundacji antykoncepcji dla kobiet do 26 roku życia. Pomysł zgłosiła Partia Liberalna, ale poparły go zarówno ugrupowania lewicowe, jak i prawicowe, w tym Chrześcijańska Demokracja. Norrbotten (region na północy Szwecji) od 2012 roku finansuje antykoncepcję i w tym czasie liczba aborcji zmniejszyła się o połowę. Nawet działacze chrześcijańscy w Szwecji zrozumieli, że tylko refundacja antykoncepcji może zmniejszyć liczbę aborcji, a nie modły, czy opowiadanie bzdur o naturalnym planowaniu rodziny i czystości przedmałżeńskiej.
Tymczasem w Polsce popularność zbiera petycja o zakazie sprzedaży antykoncepcji awaryjnej utworzona przez obrońców życia, a Ministerstwo Zdrowia chce ograniczyć dostęp do antykoncepcji awaryjnej uznając, że jest to demoralizacja młodzieży i jest kompletnie głuche na racjonalne argumenty i prawdę o antykoncepcji po stosunku. Przeraża fakt, że w Polsce mają prawo do wykonywania zawodu ginekologa lekarze, którzy straszą antykoncepcją, odmawiają badań prenatalnych, stawiają religię wyżej niż dobro pacjenta. Przykładem takich ludzi są absolwenci uczelni medycznych praktykujący medycynę, którzy podpisali deklarację wiary. O słynnej deklaracji była na blogu mowa już kilka razy. Jeden z nich, gwiazda mediów prawicowych, osoba uważająca siebie za męczennika klauzuli sumienia, prof. Chazan jeździ z prelekcjami po towarzystwach duszpasterskich i opowiada tego typu "rewelacje":
"Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus - przywitał się ze zgromadzonymi prof. Chazan.(....) - Musimy z całą mocą stwierdzić, że dziecko to istota ludzka od momentu poczęcia. Trwają dyskusje, nie chcę wchodzić w ten temat - zapowiedział Chazan, po czym w temat wszedł: - Nie ulega wątpliwości, że pączek, na którym jest zwinięte ludzkie życie, ma gdzieś swój początek. To nie jest moment zagnieżdżenia zarodka w błonie śluzowej macicy, nie wtedy, kiedy wyczuwamy ruchy dziecka. Nie wtedy, kiedy zaczyna czuć i słyszeć. Nie! Życie ludzkie zaczyna się wtedy, kiedy dochodzi do połączenia komórki jajowej z plemnikiem.
Od tego momentu dziecko ma, zdaniem profesora, prawo do życia. - To prawo nie jest odpowiednio chronione, aborcja jest celowym zamachem na życie. Każda kobieta powinna wiedzieć, że antykoncepcja hormonalna kończy się zaburzeniami zagnieżdżania zarodka w błonie śluzowej macicy. Kobieta stosująca antykoncepcję hormonalną, biorąca tabletki "po" lub używająca wkładki wewnątrzmacicznej dokonuje zamachu na życie swojego dziecka codziennie. Podobnie jak przy okazji zapłodnienia pozaustrojowego in vitro. Mamy do czynienia z wartościowaniem życia. W imię wolności czujemy się upoważnieni, żeby niszczyć życie dziecka zanim zobaczy ono twarz matki, zanim usłyszy jej głos, poczuje dotyk dłoni."
Można sprzeczać się na gruncie naukowym, czy zapłodnienie jest jednorazowym aktem, czy procesem, który kończy się w momencie zagnieżdżenia się zapłodnionej komórki jajowej w macicy, ale opowiadanie, że kobieta stosująca antykoncepcję codziennie zabija swoje "dzieci" jest przekroczeniem wszelkich kanonów etycznych i w jawny sposób sprzeciwia się medycynie. Nikt nie niszczy ludzkiego życia, ponieważ trudno mówić o ludzkim życiu w kontekście antykoncepcji - nie można zniszczyć czegoś, czego nie ma. Uznanie zapłodnienia za proces to nie wymysł "ideologii śmierci, lewaków, homolobby i innych morderców dzieci poczętych, ale pogląd zgodny z nauką - dopóki działa cykl menstruacyjny nie może być mowy o ciąży. Łączenie ideologii katolickiej z medycyną jest szkodliwe. Niestety, w naszym kraju rozdział kościoła od państwa polega na tym, że biskupi nie zasiadają w Parlamencie i rządzie, a państwo nie ma prawa wglądu w działanie kościoła. Kościół oczywiście wtrąca się w politykę, dyktuje ustawy - współdziałając dla "dobra narodu". Skutkiem działań kościoła w kwestiach rozrodu jest rosnąca liczba aborcji w podziemiu, porzucane noworodki i jeden z najniższych wskaźników dzietności. Środowiska przykościelne znacznie częściej wypuszczają do mediów nieprawdziwe informacje o antykoncepcji. Dzieje się to przy całkowitym braku reakcji środowisk liberalnych i feministycznych. Udostępnianie na FB informacji o bzdurach opowiadanych przez hierarchów i katolickich dziennikarzy na temat antykoncepcji jest zbyt małym odzewem. Artykuły blogerów i lewicowych mediów {"Codziennik Feministyczny", czy "Wysokie Obcasy") niemal natychmiast spotykają się z odpowiedzią prawicy w duchu pogardy i przeinaczania faktów. Przy obecnej, przykościelnej władzy raczej nie można liczyć na edukację seksualną w szkołach, czy na refundację antykoncepcji. Cztery lata rządów PiS-u mogą spowodować utrudnienia w dostępie do antykoncepcji i powszechne stosowanie klauzuli sumienia. Nie oszukujmy się sprawa aborcji została przegrana w 1997 roku, kiedy to Trybunał Konstytucyjny orzekł, że poprawka o aborcji z powodów społecznych jest niezgodna z Konstytucją. Dlatego zamiast haseł o prawie do aborcji na Manifie, które jedynie irytują społeczeństwo, proponuję zająć się obroną antykoncepcji, in vitro, szczepień przeciwko HPV i badaniami prenatalnymi.
Polska władza nie rozumie, że utrudniając kobietom dostęp do praw reprodukcyjnych nie poprawi dzietności. Największa dzietność nie jest tam, gdzie rządzi kościół katolicki, ale tam, gdzie jest zagwarantowane prawo do antykoncepcji. Oczywiście mówimy o krajach europejskich, jako o kręgu najbliższym geograficznie i kulturowo.
(zdjęcie -dzieci z deformacjami to materiały edukacyjne, a nie zdjęcia dzieci urodzonych w konkretnym szpitalu)
Od kilku tygodni głośna jest w mediach sprawa kobiety, której prof. Chazan - jako dyrektor szpitala, a nie lekarz, odmówił aborcji uszkodzonego płodu. Chłopiec nie miał mózgu i części twarzy. Dziecko zmarło w dziewięć dni po porodzie. Media katolickie przepuściły atak na prof. Dębskiego ( w jego szpitalu dziecko urodziło się) za to, że powiedział prawdę o wyglądzie tego dziecka, utworzyły front obrony prof. Chazana przy współudziale biskupów i prawników o poglądach prawicowych. Kwestionowali oni zasadność zwolnienia profesora,wylewali pomyje na panią prezydent Warszawy, która ośmieliła się postąpić zgodnie z prawem i zwolnić człowieka dumnego z łamania prawa i miała odwagę sprzeciwić się nauczaniu biskupów. Warto zauważyć, że przez 9 dni życia dziecka, profesor Chazan nie zainteresował się jego losem, brylował na Jasnej Górze, płaszczył się u biskupów i żalił społeczeństwu, jak bardzo jest prześladowany za "odmowę zabicia chorego dziecka i wskazania abortera". Dziecko umarło. Biskupi zorganizowali zrzutę od wiernych w celu zapłacenia kary za prof. Chazana. Oczywiście, nie dorzucili ze swoich, kazali płacić pieniądze wiernym. Rodzice dziecka w końcu zdecydowali się opowiedzieć o swoim dramacie. O tym, co przeżywali patrząc na dziecko, jak je odwiedzali i płakali. Nie byli w stanie być z nim dłużej niż dwie godziny dziennie, opowiedzieli, jak wyglądał chłopczyk w ostatnich momentach swojego życia , jak bardzo cierpiał. Powiedzieli o działaniach pro-life, w zasadzie potwierdzili ogólnie znaną opinię o ruchu fanatycznych katolików, którzy usiłują wymusić rodzenie dzieci nie mających szans na przeżycie, a potem umywają ręce i nawet nie zapytają, czy rodzina czegoś nie potrzebuje. Oskarżyli bardzo słusznie kościół, że zbiera kasę dla Chazana, robi z niego bohatera walki o życie nienarodzonych, organizuje modły, a nie zainteresował się ich cierpieniem.
Nie minęło kilka godzin od ukazania się w internecie wywiadu, a już na katolickiej Frondzie pojawiły dwa artykuły szkalujące rodziców i oskarżające ich o brak miłości. Pan Moryń i nadpapież pan Terlikowski wylali pomyje na cierpiącą rodzinę - tak po katolicku. Panowie redaktorzy odmawiają rodzicom prawa do oceny sytuacji. Rodzice w wywiadzie mówią o dramacie, jaki przeżyli, o szoku. Natomiast Moryń oskarża ich o brak miłości wobec dziecka, mówi, że nie widzieli w dziecku człowieka, nazywa "moralnymi kalekami". Mam wrażenie, że to właśnie redaktor Frondy jest moralnym kaleką, który nie widzi ludzkich odczuć, chce narzucić innym swoje katolickie spojrzenie, nie bierze pod uwagę tego, że ludzie mają różną wytrzymałość psychiczną i nie dla każdego dziecko bez mózgu jest aktem bożej miłości i próbą daną przez Boga. Nie każdy chce być ubezwłasnowolnionym Hiobem. Moryń uważa, że rodzice powinni być wdzięczni Chazanowi, że "nie zabił dziecka, bo wyglądało inaczej" i pozwolił się im pożegnać z dzieckiem. Ma być dar Chazana i jakiejś bozi dla rodziców - w końcu mogli sobie przez 9 dni pocierpieć. Morynia rozwścieczyły szczere słowa o kościele i obrońcach życia jego zdaniem to rodzice są demonami.
Czytając tekst Morynia ,pomijając ilość błędów, których dziennikarz nie powinien popełniać, miałam wrażenie, że ten człowiek jest całkowicie pozbawiony wrażliwości - jest to hiena, która żeruje na ludzkim dramacie i wykorzystuje nieszczęście, aby bronić skompromitowanego Chazana i biskupów. Nie potrafi zrozumieć, że nie każdy jest w stanie patrzeć na tak potworne cierpienie swojego dziecka, które nie ma żadnych szans na ocalenie. W słowach rodziców znalazłam wiele miłości i ogromnego bólu.
W podobnym stylu, choć trochę łagodniej wypowiada się nadredaktor Terlikowski. Oskarża on lekarzy szpitala, w którym kobieta urodziła dziecko, że negatywnie nastawili ją do potomka, ponieważ powiedzieli o wszystkich wadach, przygotowali matkę, zamiast opowiadać o tym , jakim cudownym, bożym doświadczeniem, wręcz darem jest urodzenie dziecka bez mózgu. Oskarża rodziców o brak miłości dla dziecka. Uważa rodziców za okrutników, bo opowiedzieli, jak trudnym doświadczeniem był dla nich kontakt z martwym praktycznie dzieckiem, któremu przez 9 dni biło serce i oddychało. Terlikowski oczywiście czepia się niedoszłej aborcji, uważa, że to z winy lekarzy, rodzice nie kochali dziecka. Redaktor pisze o swoich odczuciach- jego zdaniem rodzice nie kochali dziecka, nie dostrzegli w nim człowieka, skoro opowiadają o dramatycznym doświadczeniu, zamiast wychwalać Boga za piękny dar życia syna bez wykształconego mózgu i twarzy. Uważa, że rodzice mieli obowiązek cieszenia się każdą chwilą spędzoną z dzieckiem i nie mają prawa mówić, że było to trudne doświadczenie i tak bolesne, że nie byli w stanie cały czas nosić dziecka na rękach.
Przeżyłam szok czytając te teksty - nie wiedziałam, że wierzący ludzie, dla których Chrystus powinien być wzorem, mogą posunąć się do takiej podłości - oskarżyć zrozpaczonych dramatem rodziców o brak miłości do dziecka, dlatego, że ich reakcja była inna niż oczekiwali fanatyczni katolicy. Artykuły pokazują, jak bardzo niebezpieczny jest katolicyzm w fanatycznym wydaniu, który chce narzucać ludziom swoje widzenie świata i pouczać, jak mają reagować na tragedię, która ich dotknęła.
Trzeba przyznać, że w całej sytuacji bardzo rozsądnie zachowuje pełnomocnik rodziców, mąż Marty Kaczyńskiej , mec. Dubieniecki, z którego media katolickie już zrobiły zdrajcę. Słowa mecenasa warto zacytować. Cytat za onet.pl
" Zaangażowanie tego konkretnego księdza w komentowanie tej sprawy i budowanie jakichś przedziwnych teorii spiskowych jest niepoważne. To świadczy o tym, że niestety wokół PiS-u, a szkoda, kręcą się środowiska ludzi z ideologią i podejściem do życia całkowicie oderwanymi od rzeczywistości - ocenia adwokat.
Jak podkreśla rozmówca Onetu, "niedopuszczalną sytuacją" jest, aby "Kościół wtrącał się w sprawy medyczne i próbował narzucić społeczeństwu swoją ideologię myślenia, która z zasady jest niesłuszna, a przede wszystkim nieuprawniona".
Według adwokata "dla środowisk prawicowych sprawa prof. Chazana to polityka, a tu nie powinno o to chodzić". - Ta sprawa powinna dać do myślenia społeczeństwu, jakie zagrożenia może nieść budująca się frakcja ludzi rodem z ciemnogrodu. Dla nich prawo to religia, a nie ustawy. To jest niebezpieczny element - podkreśla Dubieniecki.
Odnosząc się do dyskusji wokół zasadności przeprowadzenia aborcji u kobiety, którą reprezentuje mec. Dubieniecki, on sam podkreśla: - Z dala jestem od łączenia tej sprawy z polityką, ale myślę, że św. pamięci prezydent Lech Kaczyński zdecydowanie opowiedziałby się przeciwko prof. Chazanowi. To jest moje zdanie, ale poparte wnikliwą oceną jego osoby jako światłego człowieka.
Adwokat jednocześnie ostro krytykuje środowiska konserwatywne. - Dziś część polityków PiS-u tego albo nie chce widzieć, albo są hipokrytami, którzy pokazują zdjęcia dziecka bez mózgu i wmawiają opinii publicznej, że to dzieci boże. Jeżeli tak wierzą w tego Boga, to niech zapytają go, dlaczego tak wielu niewinnym ludziom wyrządza tyle krzywd. To jest obłuda, cynizm i walka o elektorat."
Przyznaję rację mecenasowi - niedopuszczalne jest to, aby kościół wtrącał się w sprawy medycyny i narzucał społeczeństwu swoją mylną, nieuprawnioną interpretację. Dostrzega on zagrożenie jakie niesie skrajna prawica, która za prawo uważa normy religijne. Uważa, że jego zmarły tragicznie teść nie poparłby Chazana. Mecenas odważnie krytykuje wiarę w Boga, który wyrządza ludziom wiele krzywd. Twierdzi, z resztą słusznie, że prawica wykorzystuje lekarzy i Boga do walki o elektorat.