Blog o tematyce kobiecej i społecznej. Moda, antykoncepcja, dieta, prawa kobiet, dzieci i zwierząt, wychowanie. Blog dla wszystkich, którzy chcą rozmawiać bez obaw o obrazę uczuć. Blog dla reklamodawców - dziennie nawet 200 wyświetleń.
Kościół w Polsce, mając do pomocy wierne media i poddanych dziennikarzy znów napomina polityków. Zdaniem abp. Stanisława Gądeckiego wyrażenie przez Sejm zgody na ratyfikację konwencji antyprzemocowej osłabił demokrację i wprowadził zamęt w umysłach Polaków. Naszym biskupom wydaje się, że tylko decyzje Sejmu zgodne z ich wytycznymi są demokratyczne. Kościół to instytucja autorytarna, wroga demokracji, narzucająca swoje nauczanie. Demokratyczne według kościoła jest to na co zgodzą się biskupi. Szanowny arcybiskup pokazał swoje rozumienie neutralności światopoglądowej - kościół dyktuje, co ma być uchwalone, a potulni politycy słuchają tych głupot i grzecznie podnoszą raczki zgodnie z zaleceniami biskupów. Państwo nie może mieszać się do spraw kościoła, natomiast watykańska organizacja ma obowiązek wypowiadać się na tematy związane ze społeczeństwem , nie tylko jako głos społeczny, ale z aspiracjami na rządzenie państwem rękami wiernych posłów.
Rozśmieszył mnie tekst na portalu Fronda.pl, w którym autorzy wzywają prezydenta Komorowskiego do wierności Chrystusowi i służenia postaci żyjącej 2000 lat temu. Przypominają średniowieczny pogląd, że władza pochodzi od Boga, a prezydent ma kierować się prawem bożym. Dowiadujemy się, że "Prezydent Rzeczypospolitej służy nie tylko narodowi, ale przede wszystkim: Chrystusowi. Najważniejszą i pierwszą jego powinnością jest działać tak, by nie ująć należnej czci naszemu Panu. Konwencja antyprzemocowa, o czym wyraźnie mówi Kościół, jest dokumentem groźnym, wywracającym do góry nogami naturalny porządek ustanowiony przez Boga. Jako taka jest sprzeczna z wolą Chrystusa i jej ratyfikacja stanowi wobec Niego poważną zniewagę".
Po pierwsze skąd frondowi eksperci od Boga wiedzą, że konwencja jest sprzeczna z wolą Jezusa. Z tego co wiem Jezus nie popierał przemocy wobec kobiet, zakazał przecież rzucania kamieniami w cudzołożnicę. Czy naprawdę zakaz przemocy w rodzinie godzi w dobro rodziny? Prawda, że papież ostatnio pochwalił przemoc w rodzinie - nie ma nic przeciwko biciu dzieci, byle nie w twarz. Z wypocin redaktorów Frondy dowiadujemy się, że jesteśmy monarchią, a naszym królem jest nieżyjący od 2000 lat Chrystus i Prezydent jest winny posłuszeństwo Jezusowi. Aż brzuch mnie boli ze śmiechu. Chrystus nigdy nie był na ziemiach polskich i nie jest królem, z resztą nie chciał, aby nazywać go królem. Frondowicze powinni przeczytać Nowy Testament zanim poczynią tak głupkowaty wpis. Frondowiczom trzeba przypomnieć, że władców nie obowiązują encykliki papieży, tylko Konstytucja. A polska Konstytucja stanowi, że Prezydent wybierany jest z woli narodu, a nie Chrystusa na 5 letnią kadencję w wyborach powszechnych. Żaden Jezusek go nie namaszcza. Prezydent jest strażnikiem Konstytucji, zwierzchnikiem sił zbrojnych, a nie boskich praw i papieskich encyklik. Słowa przysięgi Prezydenta brzmią: ""Obejmując z woli Narodu urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji, będę strzegł niezłomnie godności Narodu, niepodległości i bezpieczeństwa Państwa, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem".
Poza tym wolny człowiek nie ma nad sobą pana, nie potrzebuje straszaka, aby czynić dobro.
Jak widać Prezydent ma służyć narodowi, a nie Chrystusowi, strzec godności narodu, a nie jakiego wymyślonego Boga, dobro obywateli, a nie Jezusa ma być najwyższym nakazem. Artykuł 126 i 127 Konstytucji potwierdzają moje wcześniejsze opinie
Prezydent Rzeczypospolitej czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji, stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa oraz nienaruszalności i niepodzielności jego terytorium.
Prezydent Rzeczypospolitej wykonuje swoje zadania w zakresie i na zasadach określonych w Konstytucji i ustawach.
Art. 127.
Prezydent Rzeczypospolitej jest wybierany przez Naród w wyborach powszechnych, równych, bezpośrednich i w głosowaniu tajnym.
Nie ma tutaj słowa o spełnianiu woli kościoła i Jezusa, ani też o tym, że władza Prezydenta pochodzi od BOGA - FUNKCJA PREZYDENTA JEST DANA PRZEZ NARÓD -WYBORCÓW, KTÓRZY SWOIMI GŁOSAMI WYBRALI NAJLEPSZEGO ICH ZDANIEM KANDYDATA.
Zadania Prezydenta określają artykuły 133 do 142 Konstytucji.Zacytuję "Art. 133.
Prezydent Rzeczypospolitej jako reprezentant państwa w stosunkach zewnętrznych:
1) ratyfikuje i wypowiada umowy międzynarodowe, o czym zawiadamia Sejm i Senat,
2) mianuje i odwołuje pełnomocnych przedstawicieli Rzeczypospolitej Polskiej w innych państwach i przy organizacjach międzynarodowych,
3) przyjmuje listy uwierzytelniające i odwołujące akredytowanych przy nim przedstawicieli dyplomatycznych innych państw i organizacji międzynarodowych.
Prezydent Rzeczypospolitej przed ratyfikowaniem umowy międzynarodowej może zwrócić się do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem w sprawie jej zgodności z Konstytucją.
Prezydent Rzeczypospolitej w zakresie polityki zagranicznej współdziała z Prezesem Rady Ministrów i właściwym ministrem.
Art. 134.
Prezydent Rzeczypospolitej jest najwyższym zwierzchnikiem Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej.
W czasie pokoju Prezydent Rzeczypospolitej sprawuje zwierzchnictwo nad Siłami Zbrojnymi za pośrednictwem Ministra Obrony Narodowej.
Prezydent Rzeczypospolitej mianuje Szefa Sztabu Generalnego i dowódców rodzajów Sił Zbrojnych na czas określony. Czas trwania kadencji, tryb i warunki odwołania przed jej upływem określa ustawa.
Na czas wojny Prezydent Rzeczypospolitej, na wniosek Prezesa Rady Ministrów, mianuje Naczelnego Dowódcę Sił Zbrojnych. W tym samym trybie może on Naczelnego Dowódcę Sił Zbrojnych odwołać. Kompetencje Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych i zasady jego podległości konstytucyjnym organom Rzeczypospolitej Polskiej określa ustawa.
Prezydent Rzeczypospolitej, na wniosek Ministra Obrony Narodowej, nadaje określone w ustawach stopnie wojskowe.
Kompetencje Prezydenta Rzeczypospolitej, związane ze zwierzchnictwem nad Siłami Zbrojnymi, szczegółowo określa ustawa.
Art. 135.
Organem doradczym Prezydenta Rzeczypospolitej w zakresie wewnętrznego i zewnętrznego bezpieczeństwa państwa jest Rada Bezpieczeństwa Narodowego.
Art. 136.
W razie bezpośredniego, zewnętrznego zagrożenia państwa Prezydent Rzeczypospolitej, na wniosek Prezesa Rady Ministrów, zarządza powszechną lub częściową mobilizację i użycie Sił Zbrojnych do obrony Rzeczypospolitej Polskiej.
Art. 137.
Prezydent Rzeczypospolitej nadaje obywatelstwo polskie i wyraża zgodę na zrzeczenie się obywatelstwa polskiego.
Art. 138.
Prezydent Rzeczypospolitej nadaje ordery i odznaczenia.
Art. 139.
Prezydent Rzeczypospolitej stosuje prawo łaski. Prawa łaski nie stosuje się do osób skazanych przez Trybunał Stanu.
Art. 140.
Prezydent Rzeczypospolitej może zwracać się z orędziem do Sejmu, do Senatu lub do Zgromadzenia Narodowego. Orędzia nie czyni się przedmiotem debaty.
Art. 141.
W sprawach szczególnej wagi Prezydent Rzeczypospolitej może zwołać Radę Gabinetową. Radę Gabinetową tworzy Rada Ministrów obradująca pod przewodnictwem Prezydenta Rzeczypospolitej.
Radzie Gabinetowej nie przysługują kompetencje Rady Ministrów.
Art. 142.
Prezydent Rzeczypospolitej wydaje rozporządzenia i zarządzenia na zasadach określonych w art. 92 i art. 93.
Prezydent Rzeczypospolitej wydaje postanowienia w zakresie realizacji pozostałych swoich kompetencji.
Nie znajdziemy w tych artykułach ani słowa o tym, że Prezydent ma zachowywać wierność Chrystusowi. Twórczość papieży w materii obowiązków władzy nie ma nic do rzeczy. Nie jest żadnym drogowskazem dla organów władzy państwowej. Gdybyśmy stosowali się do przykazań bożych i zasad chrześcijańskich , to do dziś zmagalibyśmy się z wojnami religijnymi, z mordowaniem innowierców (coś w rodzaju islamskiego kalifatu), nie notowalibyśmy postępu nauki, medycyny, nie mielibyśmy wolności słowa i wyznania. Polska nie jest ojczyzną Chrystusa, ponieważ ta postać nie urodziła się na ziemiach polskich i o istnieniu plemion słowiańskich Chrystus nie miał pojęcia. Chrystus nie jest królem polskim, ponieważ już nie żyje i został skazany prawomocnym wyrokiem sądu. Żaden organ władzy nie wybierał go na króla, nie jest też potomkiem rodu królewskiego, więc nie dziedziczy korony. Polska jest republiką, a najwyższą władzę ma Prezydent, a nie osoba żyjąca 2000 lat temu.
Artykuł na portalu Fronda ma jeden cel - zrobić z czytelników durniów, przekonać ich, że władzę w Polsce ma kościół, który głosi Jezusa i z tej racji ma prawo do narzucania swoich wymysłów oraz wymuszania posłuszeństwa na władzy państwowej. Marny artykuł, z prymitywną argumentacją. Nawrót do myślenia z epoki średniowiecza i to w dosłownym znaczeniu. W średniowieczu mieliśmy prymat władzy kościelnej nad świecką, oparty na przekonaniu, że każda władza pochodzi od Boga. Dało to kościołowi olbrzymi wpływ na władców i spowodowało powstania wielkich majątków kościelnych. W dzisiejszych czasach wypisywanie takich bzdur świadczy o fanatyzmie religijnym i ośmiesza religię.
(zdjęcie -dzieci z deformacjami to materiały edukacyjne, a nie zdjęcia dzieci urodzonych w konkretnym szpitalu)
Od kilku tygodni głośna jest w mediach sprawa kobiety, której prof. Chazan - jako dyrektor szpitala, a nie lekarz, odmówił aborcji uszkodzonego płodu. Chłopiec nie miał mózgu i części twarzy. Dziecko zmarło w dziewięć dni po porodzie. Media katolickie przepuściły atak na prof. Dębskiego ( w jego szpitalu dziecko urodziło się) za to, że powiedział prawdę o wyglądzie tego dziecka, utworzyły front obrony prof. Chazana przy współudziale biskupów i prawników o poglądach prawicowych. Kwestionowali oni zasadność zwolnienia profesora,wylewali pomyje na panią prezydent Warszawy, która ośmieliła się postąpić zgodnie z prawem i zwolnić człowieka dumnego z łamania prawa i miała odwagę sprzeciwić się nauczaniu biskupów. Warto zauważyć, że przez 9 dni życia dziecka, profesor Chazan nie zainteresował się jego losem, brylował na Jasnej Górze, płaszczył się u biskupów i żalił społeczeństwu, jak bardzo jest prześladowany za "odmowę zabicia chorego dziecka i wskazania abortera". Dziecko umarło. Biskupi zorganizowali zrzutę od wiernych w celu zapłacenia kary za prof. Chazana. Oczywiście, nie dorzucili ze swoich, kazali płacić pieniądze wiernym. Rodzice dziecka w końcu zdecydowali się opowiedzieć o swoim dramacie. O tym, co przeżywali patrząc na dziecko, jak je odwiedzali i płakali. Nie byli w stanie być z nim dłużej niż dwie godziny dziennie, opowiedzieli, jak wyglądał chłopczyk w ostatnich momentach swojego życia , jak bardzo cierpiał. Powiedzieli o działaniach pro-life, w zasadzie potwierdzili ogólnie znaną opinię o ruchu fanatycznych katolików, którzy usiłują wymusić rodzenie dzieci nie mających szans na przeżycie, a potem umywają ręce i nawet nie zapytają, czy rodzina czegoś nie potrzebuje. Oskarżyli bardzo słusznie kościół, że zbiera kasę dla Chazana, robi z niego bohatera walki o życie nienarodzonych, organizuje modły, a nie zainteresował się ich cierpieniem.
Nie minęło kilka godzin od ukazania się w internecie wywiadu, a już na katolickiej Frondzie pojawiły dwa artykuły szkalujące rodziców i oskarżające ich o brak miłości. Pan Moryń i nadpapież pan Terlikowski wylali pomyje na cierpiącą rodzinę - tak po katolicku. Panowie redaktorzy odmawiają rodzicom prawa do oceny sytuacji. Rodzice w wywiadzie mówią o dramacie, jaki przeżyli, o szoku. Natomiast Moryń oskarża ich o brak miłości wobec dziecka, mówi, że nie widzieli w dziecku człowieka, nazywa "moralnymi kalekami". Mam wrażenie, że to właśnie redaktor Frondy jest moralnym kaleką, który nie widzi ludzkich odczuć, chce narzucić innym swoje katolickie spojrzenie, nie bierze pod uwagę tego, że ludzie mają różną wytrzymałość psychiczną i nie dla każdego dziecko bez mózgu jest aktem bożej miłości i próbą daną przez Boga. Nie każdy chce być ubezwłasnowolnionym Hiobem. Moryń uważa, że rodzice powinni być wdzięczni Chazanowi, że "nie zabił dziecka, bo wyglądało inaczej" i pozwolił się im pożegnać z dzieckiem. Ma być dar Chazana i jakiejś bozi dla rodziców - w końcu mogli sobie przez 9 dni pocierpieć. Morynia rozwścieczyły szczere słowa o kościele i obrońcach życia jego zdaniem to rodzice są demonami.
Czytając tekst Morynia ,pomijając ilość błędów, których dziennikarz nie powinien popełniać, miałam wrażenie, że ten człowiek jest całkowicie pozbawiony wrażliwości - jest to hiena, która żeruje na ludzkim dramacie i wykorzystuje nieszczęście, aby bronić skompromitowanego Chazana i biskupów. Nie potrafi zrozumieć, że nie każdy jest w stanie patrzeć na tak potworne cierpienie swojego dziecka, które nie ma żadnych szans na ocalenie. W słowach rodziców znalazłam wiele miłości i ogromnego bólu.
W podobnym stylu, choć trochę łagodniej wypowiada się nadredaktor Terlikowski. Oskarża on lekarzy szpitala, w którym kobieta urodziła dziecko, że negatywnie nastawili ją do potomka, ponieważ powiedzieli o wszystkich wadach, przygotowali matkę, zamiast opowiadać o tym , jakim cudownym, bożym doświadczeniem, wręcz darem jest urodzenie dziecka bez mózgu. Oskarża rodziców o brak miłości dla dziecka. Uważa rodziców za okrutników, bo opowiedzieli, jak trudnym doświadczeniem był dla nich kontakt z martwym praktycznie dzieckiem, któremu przez 9 dni biło serce i oddychało. Terlikowski oczywiście czepia się niedoszłej aborcji, uważa, że to z winy lekarzy, rodzice nie kochali dziecka. Redaktor pisze o swoich odczuciach- jego zdaniem rodzice nie kochali dziecka, nie dostrzegli w nim człowieka, skoro opowiadają o dramatycznym doświadczeniu, zamiast wychwalać Boga za piękny dar życia syna bez wykształconego mózgu i twarzy. Uważa, że rodzice mieli obowiązek cieszenia się każdą chwilą spędzoną z dzieckiem i nie mają prawa mówić, że było to trudne doświadczenie i tak bolesne, że nie byli w stanie cały czas nosić dziecka na rękach.
Przeżyłam szok czytając te teksty - nie wiedziałam, że wierzący ludzie, dla których Chrystus powinien być wzorem, mogą posunąć się do takiej podłości - oskarżyć zrozpaczonych dramatem rodziców o brak miłości do dziecka, dlatego, że ich reakcja była inna niż oczekiwali fanatyczni katolicy. Artykuły pokazują, jak bardzo niebezpieczny jest katolicyzm w fanatycznym wydaniu, który chce narzucać ludziom swoje widzenie świata i pouczać, jak mają reagować na tragedię, która ich dotknęła.
Trzeba przyznać, że w całej sytuacji bardzo rozsądnie zachowuje pełnomocnik rodziców, mąż Marty Kaczyńskiej , mec. Dubieniecki, z którego media katolickie już zrobiły zdrajcę. Słowa mecenasa warto zacytować. Cytat za onet.pl
" Zaangażowanie tego konkretnego księdza w komentowanie tej sprawy i budowanie jakichś przedziwnych teorii spiskowych jest niepoważne. To świadczy o tym, że niestety wokół PiS-u, a szkoda, kręcą się środowiska ludzi z ideologią i podejściem do życia całkowicie oderwanymi od rzeczywistości - ocenia adwokat.
Jak podkreśla rozmówca Onetu, "niedopuszczalną sytuacją" jest, aby "Kościół wtrącał się w sprawy medyczne i próbował narzucić społeczeństwu swoją ideologię myślenia, która z zasady jest niesłuszna, a przede wszystkim nieuprawniona".
Według adwokata "dla środowisk prawicowych sprawa prof. Chazana to polityka, a tu nie powinno o to chodzić". - Ta sprawa powinna dać do myślenia społeczeństwu, jakie zagrożenia może nieść budująca się frakcja ludzi rodem z ciemnogrodu. Dla nich prawo to religia, a nie ustawy. To jest niebezpieczny element - podkreśla Dubieniecki.
Odnosząc się do dyskusji wokół zasadności przeprowadzenia aborcji u kobiety, którą reprezentuje mec. Dubieniecki, on sam podkreśla: - Z dala jestem od łączenia tej sprawy z polityką, ale myślę, że św. pamięci prezydent Lech Kaczyński zdecydowanie opowiedziałby się przeciwko prof. Chazanowi. To jest moje zdanie, ale poparte wnikliwą oceną jego osoby jako światłego człowieka.
Adwokat jednocześnie ostro krytykuje środowiska konserwatywne. - Dziś część polityków PiS-u tego albo nie chce widzieć, albo są hipokrytami, którzy pokazują zdjęcia dziecka bez mózgu i wmawiają opinii publicznej, że to dzieci boże. Jeżeli tak wierzą w tego Boga, to niech zapytają go, dlaczego tak wielu niewinnym ludziom wyrządza tyle krzywd. To jest obłuda, cynizm i walka o elektorat."
Przyznaję rację mecenasowi - niedopuszczalne jest to, aby kościół wtrącał się w sprawy medycyny i narzucał społeczeństwu swoją mylną, nieuprawnioną interpretację. Dostrzega on zagrożenie jakie niesie skrajna prawica, która za prawo uważa normy religijne. Uważa, że jego zmarły tragicznie teść nie poparłby Chazana. Mecenas odważnie krytykuje wiarę w Boga, który wyrządza ludziom wiele krzywd. Twierdzi, z resztą słusznie, że prawica wykorzystuje lekarzy i Boga do walki o elektorat.
Niezawodny w tropieniu wszelkich przejawów niezgodności z nauką Kościoła portal Fronda prześwietlił portal dla matek Mamazone.pl i natrafił na artykuły oraz filmik o antykoncepcji awaryjnej. Niby nie ma w tym nic nadzwyczajnego - jest to normalne, że portal dla kobiet publikuje teksty o antykoncepcji, a na temat zapobiegania ciąży wypowiadają się ginekolodzy. Zanim umieszczę komentarz zacytuje wypowiedź redaktora o ksywce PHILO.
"Na jednym z największych portali przeznaczonych dla matek, pani ginekolog Agnieszka Antczak Judycka, odpowiada na pytania dotyczące awaryjnych metod antykoncepcyjnychm czyli tabletki po stosunku.
Jak można określić lekarza, którego zadaniem wpisanym w jego profesję jest ochrona ludzkiego życia, zachęcającego kobiety do stosowania antykoncepcji awaryjnej w postaci tabletki poronnej RU 486? Szarlatanem, hipokrytą, prowokatorem, a może człowiekiem głupim i pozbawionym sumienia. Odpowiedź sama przychodzi podczas oglądania tego krótkiego wywiadu, który dostępny jest na największym portalu dla mam. Szokujące jest to, że obok informacji dot pielęgnacji niemowlaka czy informacji o tym, jak dobrze przygotować się do porodu, pojawia się Pani, która zachęca, bo tak można nazwać bezkrytyczną odpowiedź na pytanie o antykoncepcję awaryjną, kobiety w ciąży (bo ciąża zaczyna się w momencie zapłodnienia komórki jajowej) do stosowania pigułki "po".
Nie wiem czy administracja strony mamazone.pl jest pozbawiona kręgosłupa moralnego, czy może są to ideolodzy aborcyjni i eugeniczni, wiem tylko, że portal ma wielotysięczną oglądalność. Czyta, ogląda go wiele kobiet w ciąży czy matek. I tu proszę, mają od pani ginekolog zapewnienie, że istnieje coś takiego jak antykoncepcja awaryjna, czyli jest szansa jeszcze przez minimum 70 godzin od "wypadku" na pozbycie się niechcianego...dziecka! Cóż za hipokryzja!
Dobrze, że większość komentarzy pod wypowiedzią pani Judyckiej jest krytyczna i widać, że poruszony temat wywołuje w ludziach niesmak i protest"
W kwestii wyjaśnienia autor zapewne nie przeczytał tekstu , nie wysłuchał wypowiedzi pani doktor, tylko przeczytał komentarze, w których dyskutanci utożsamili antykoncepcję po stosunku ze środkiem wczesnoporonnym.
Szanowny Panie Redaktorze,
Pana wywód jest absurdalny. Pani doktor jedynie udziela informacji o antykoncepcji po - opowiada jak działa środek, czy ma konsekwencje uboczne i o tym ile razy w cyklu można środek zastosować. Redaktor nie odróżnia antykoncepcji od pigułki aborcyjnej. Ciąża nie zaczyna się w momencie wniknięcia plemnika do komórki jajowej. W tym momencie nie można mówić o początku nowego, ponieważ mieszanie genów następuje dopiero po 3 podziale zapłodnionej komórki, a więc dobę później. Końcem procesu zapłodnienia jest wszczepienie się blastocysty do ściany macicy. Ten moment jest początkiem ciąży. Jeżeli Pan redaktor coś opisuje, to niech chociaż przeczyta materiał źródłowy, a nie tylko komentarze i nie okłamuje czytelników. Antykoncepcja awaryjna jest legalna, a zmiana endometrium nie równa się aborcji, a nawet jest w wielu przypadkach korzystna dla zdrowia kobiet. Przypominam, że zdanie Kościoła w sprawie antykoncepcji awaryjnej oparte jest na fałszywym założeniu, że ciąża zaczyna się od poczęcia, a zapłodnienie jest aktem trwającym chwilę i kończy się na połączeniu komórek. W rzeczywistości zapłodnienie jest procesem, które kończy się na zagnieżdżeniu blastocysty. Pani ginekolog zgodnie z prawdą twierdzi, że istnieje antykoncepcja po. Nikt nie mówi o pozbyciu się niechcianego dziecka, ale o zapobieganiu ciąży. Zapłodniona komórka jajowa to nie dziecko. Matki również mają prawo do decydowania o ilości dzieci i odstępach między ciążami. Wiadomości o antykoncepcji są tak samo ważne jak informacje o pielęgnacji niemowlęcia. Pan redaktor dobitnie pokazał o co chodzi w katolickiej akcji wypisywania bzdur o antykoncepcji - chodzi o to, aby kobiety nie miały dostępu do prawdziwych informacji na ten temat. Chodzi o zmuszenie o rodzenia dużej ilości dzieci, nawet bez zachowania odstępu, który gwarantuje bezpieczną ciążę, a więc minimum 2 lata od porodu. Antykoncepcja awaryjna nie jest tym samym, co pigułka wczesnoporonna. Antykoncepcja po stosunku chroni zagnieżdżony zarodek ze względu na obecność progesteronu, który ze swojej natury utrzymuje ciążę. Tabletka wczesnoporonna - jak wskazuje nazwa niszczy zarodek i z antykoncepcją nie ma nic wspólnego. Kościół utożsamia obie tabletki, a tym samym celowo wprowadza wiernych w błąd i oszukuje. Efekt takiego działania widać pod materiałem o antykoncepcji - kobiety mylą lek ze specyfikiem niszczącym zarodek.
Ciekawe są komentarze pod artykułem z Frondy. Czytelnicy wyśmiewają niewiedzę redaktora. Zacytuję kilka komentarzy.
"Nie wiem czy administracja strony mamazone.pl jest pozbawiona kręgosłupa moralnego" - ja wiem natomiast, że administracja strony Fronda.pl jest pozbawiona wiedzy."
"A co ma wspólnego tabletka wczesnoporonna z zabiciem dziecka ? Dziecka jeszcze nie ma, po prostu. Znowu bzdury piszecie, mącicie ludziom w głowach. Jeśli kobieta nie chce mieć dziecka, nie wolno jej do tego zmuszać. Gdyby antykoncepcja była powszechnie dostępna, nie byłoby aborcji. To żaden paradoks, że właśnie "obrońcy życia" prowokują aborcje przez swoje absurdalne ataki na edukację seksualną i antykoncepcję. Jeśli chcą zrobić coś sensownego, niech się pofatygują do domów małego dziecka, i tam jakieś opuszczone biedactwo adoptują, albo się nim przynajmniej zajmą jako wolontariusze. A o zygoty nich ich tak bardzo głowy nie bolą, bo dostaną obrzęku mózgu."
" Frondo oraz pro-life, kiedy się w końcu douczycie i przestaniecie kłamać!!?? Od stosunku do zapłodnienia mija do 72h - to zależy od wielu czynników w tym czasie plemniki "czekają" na owulacje w macicy i są pulsacyjnie "wstrzykiwane" do jajowodów. W tym czasie można - na co zgodzili się nawet niemieccy biskupi oraz papieska akademia życia podać środek antyowulacyjny (w przypadku gwałtu). Najpopularniejszy jest analog progestagenów(levonorgestrel), zaburza/opóźnia owulację oraz blokuje skurcze macicy wstrzykujące plemniki do jajowodów i co udowodnione w wielu badaniach nie wpływa na receptywność endometrium oraz rozwój zygoty do stadium blastocysty."
Warto zapamiętać, że antykoncepcja awaryjna nie ma charakteru wczesnoporonnego. Zapłodniona komórka jajowa nie jest embrionem, a tym bardziej dzieckiem. Kobieta, która zastosowała antykoncepcję awaryjną nie zrobiła niczego złego, nikogo nie zabiła, jedynie zapobiegła niechcianej ciąży.
Fronda traktuje kobiety jak maszyny do rodzenia, osoby, które nie mają prawa do wiedzy o antykoncepcji i do jej stosowania. Muszą być gotowe na zapłodnienie, nawet przez pijanego męża i gwałciciela. Są nosicielkami życia, którego dawcą nie jest ich partner, tylko jakiś tam Bóg. Stosowanie antykoncepcji nie sprawia, że kobieta staje się złą matką, nie tworzy rodzinnego ciepła. W ujęciu Frondy kobiety mają jedynie obserwować swoje ciało, nie mogą decydować o swojej rodzinie. Nie mają nawet prawa do informacji o stanie zdrowia rozwijającego się płodu, ponieważ w razie złej diagnozy mogłyby dokonać aborcji. Po urodzeniu rodzice mogą zrobić z dzieckiem co chcą - nawet stosować przemoc. Na Frondzie nie znajdziemy tekstów o bitych niemowlakach, które w stanie krytycznym przebywają w szpitalu. Redaktorzy Frondy troszczą się wyłącznie o zapłodnione komórki jajowe i nadają im status dziecka.
Drogie Panie, jeżeli nie możecie uzyskać recepty na te środki od lekarza lub nie macie ochoty na użeranie się z polskim systemem służby zdrowia, z katolickim sumieniem lekarzy i aptekarzy, to możecie zamówić antykoncepcję po stosunku za pośrednictwem banerów na blogu.