Blog o tematyce kobiecej i społecznej. Moda, antykoncepcja, dieta, prawa kobiet, dzieci i zwierząt, wychowanie. Blog dla wszystkich, którzy chcą rozmawiać bez obaw o obrazę uczuć. Blog dla reklamodawców - dziennie nawet 200 wyświetleń.
Niedługo rozpoczyna się coroczne rekolekcyjne szaleństwo i przymusowe zabieranie dzieci ze szkoły do kościoła pod pretekstem "duchowego" przygotowania do świąt wielkanocnych. Post jest skierowany do rodziców niewierzących lub wierzących niepraktykujących, którzy nie życzą sobie, aby dziecko uczestniczyło w rekolekcjach, a nie wiedzą, jakie mają prawa i jakie prawa mają ich dzieci. W świetle Konstytucji rekolekcje są przemocą religijną. Jest to praktyka legalna,potwierdzona przepisami Ministra Edukacji Narodowej z dnia 14 kwietnia 1992 r. w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach. Rozporządzenie nie zostało zmienione po przyjęciu obecnej Konstytucji w 1997 roku. Według rozporządzenia uczniowie uczęszczający na naukę religii organizowaną w szkołach publicznych uzyskują trzy kolejne dni zwolnienia z zajęć szkolnych w celu odbycia rekolekcji wielkopostnych. Jednakże według rozporządzenia zwolnienie z zajęć lekcyjnych nie oznacza dodatkowych dni wolnych od nauki, a jedynie umożliwienie uczestnictwa w rekolekcjach. Brak lekcji w tych dniach to decyzja dyrekcji i kościoła, całkowicie sprzeczna z prawem, wynik ustępowania kościołowi i strachu przed okolicznym proboszczem. W trakcie rekolekcji szkoła ma obowiązek organizowania zajęć opiekuńczo-wychowawczych dla dzieci, które nie uczestniczą w kościółkowych naukach. Szkoła ma prawo sprawdzać obecność uczniów. Opiekunami dzieci podczas rekolekcji są nauczyciele religii. Mogą poprosić kolegów o pomoc, ale nie można zmuszać nauczyciela do chodzenia do kościoła. W praktyce wygląda to dużo gorzej. Nie jest przestrzegana zasada jedynie zwolnienia z kilku godzin, uczniowie mają 3 dni wolnego od zajęć szkolnych. Nauczyciele są zmuszani do brania udziału w tym wydarzeniu- dostają polecenie. Rekolekcje w godzinach nauki szkolnej łamią w sposób oczywisty Konstytucję, dyskryminują niewierzących, osoby innego wyznania i osoby niepraktykujące. Złamana została preambuła do Konstytucji. Wymieniam wszystkie artykuły Konstytucji, które zostają złamane organizowaniem rekolekcji w godzinach nauki szkolnej. Preambuła
"my, Naród Polski - wszyscy obywatele Rzeczypospolitej,
zarówno wierzący w Boga
będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna,
jak i nie podzielający tej wiary,
a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł,
równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego - Polski"
Osoby niewierzące lub niepraktykujące są poprzez obowiązkowe w praktyce rekolekcje pokrzywdzone, ponieważ odbiera się im prawo do nauki, zmusza do praktykowania wiary, której nie chcą ujawniać. Stanowi to naruszenie podstawowych praw człowieka do wolności religijnej
Rekolekcje to faworyzowanie jednego wyznania i światopoglądu. Szkoła powinna kształtować ideę równości wobec prawa, zasadę sprawiedliwości i uniwersalne wartości. Faworyzując jedną religię nie może być mowy o uniwersalnych, czy równości światopoglądów. Według ostatnich badań kościelnych uczestnictwa we mszach w niedzielę , tylko 36,7% Polaków uczestniczy w tym obowiązkowym dla katolika rytualne. Od roku 1989 dwa miliony osób odwróciło się od kościoła. Tymczasem w polskiej szkole religia nadal jest uważana za ważny przedmiot, który rzekomo kształtuje wiarę i tożsamość kulturową i narodową. Na lekcjach religii nie omawia się religijnej twórczości pisarzy i poetów, ani nie prezentuje się dzieł sztuki sakralnej, nie omawia się też motywów biblijnych jako inspiracji dla rozwoju kultury. Powyższe zagadnienia omawiane są na języku polskim. Mówienie o kształtowaniu na religii rozumianej jako przedmiot szkolny tożsamości kulturowej, literackiej, czy narodowej jest kłamstwem
Art. 25, punkt 2 stwierdza "Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publiczny
Rekolekcje w sposób zasadniczy łamią zasadę bezstronności państwa w sprawach światopoglądowych. Są przymusem, egzekwowanym poprzez listę obecności i szkolną wycieczkę do kościoła, a nawet poprzez organizowanie mszy i nauk rekolekcyjnych w szkole. Szkoła jest instytucją neutralną światopoglądowo. Wymuszanie jedynie słusznej religijności godzi w godność ucznia.
Art. 48.
Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania.
Rekolekcje w szkole są naruszeniem prawa rodziców do wychowania dzieci i prawo ucznia do wolności sumienia. Wolność wyznania nie ma ograniczenia od 18 roku życia. Religijność rodziców nie musi iść w parze z przekonaniami dziecka. Zmuszanie dziecka do uczestnictwa w praktykach religijnych jest przekroczeniem prawa rodziców do wychowania, jest przemocą psychiczną, wymuszeniem,które powoduje rodzinne konflikty. Poza tym założenie, ze wszyscy są katolikami ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Nawet katolicy uważają, że szkoła powinna uczyć, a nie tracić 3 dni na rekolekcje. W wielu szkołach nikt nie pyta rodziców o zgodę na uczestnictwo dziecka w rekolekcjach. Zakłada się, że skoro uczeń chodzi na religię, to ma obowiązek odbycia rekolekcji. Rozporządzenie z dnia 14 kwietnia 1992 r. w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach wspomina jedynie o zwolnieniu ze szkoły na czas odbycia rekolekcji, nie zezwala na traktowanie uczniów jak bydło, które pod groźbą nieobecności prowadzi się posłusznie do kościółka kosztem 3 dni nauki. Zwolnienie obowiązuje na kilka godzin w ciągu dnia, przy czym część lekcji powinna się odbyć. Jest skierowane do indywidualnych osób, a nie całych klas, czy szkół. Kościół uczynił z rekolekcji czas intensywnej indoktrynacji, ustanowił swoje zasady wbrew prawu, zastraszył dyrekcję szkół i rodziców, którzy boją się sprzeciwić lokalnemu proboszczowi. Do jasnej anieli..... prawo nie daje możliwości zmuszania dzieci do udziału w rekolekcjach, czy przerywania prowadzenia lekcji na 3 dni. Drodzy rodzice, nauczyciele, dyrektorzy- zacznijcie czytać rozporządzenie i Konstytucję ze zrozumieniem, nie dajcie się zastraszać księżom, brońcie dzieci i ich prawArt. 53.
Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii.
Wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie. Wolność religii obejmuje także posiadanie świątyń i innych miejsc kultu w zależności od potrzeb ludzi wierzących oraz prawo osób do korzystania z pomocy religijnej tam, gdzie się znajdują.
Rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami. Przepis art. 48 ust. 1 stosuje się odpowiednio.
Religia kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej może być przedmiotem nauczania w szkole, przy czym nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób.
Wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób.
Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych.
Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania.
POTWIERDZA MOJE SŁOWA. Zmuszanie kogokolwiek do uczestnictwa w praktykach religijnych jest sprzeczne z prawem, nawet w sytuacji, jeżeli osoba zmuszana jest nieświadoma tego, co dzieje się i jest niepełnoletnia. Wolność religijna może być ograniczania może być ograniczana, jeżeli wymaga tego porządek publiczny lub wolność innych osób. Likwidacja rekolekcji w godzinach zajęć jest konieczne ze względu na prawa dzieci i ich godność. Dziecko nie może być zmuszane do uczestniczenia w praktykach religijnych. Rekolekcje poza godzinami lekcyjnymi byłyby realizacją prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoim światopoglądem i wiarą. We własnym zakresie rodzice szliby z dziećmi do kościoła, mieliby okazję do pokazania swojej wiary i pokonania trudności związanych z godzinami pracy, dodatkowymi zajęciami dla dzieci w imię wiary w Boga.
Praw rodziców i dziecka przed przymusowymi rekolekcjami broni także kodeks karny, konkretnie artykuł 194 "Art. 194. Kto ogranicza człowieka w przysługujących mu prawach ze względu na jego przynależność wyznaniową albo bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. . Oznacza to, że nie wolno zmuszać nikogo do uczestnictwa w praktykach religijnych. Warto zauważyć, że w tym przypadku nie ma ograniczenia "obowiązuje od 18 lat". Dziecko ma prawo do niechodzenia do kościoła, mimo wiary rodziców.
Co może zrobić rodzic? Obecnie jedynie napisać oświadczenie, że nie wyraża zgody na uczestnictwo w uroczystościach religijnych i domagać prowadzenia normalnych zajęć. Trzeba podejmować sprawę na zebraniach rodziców, rozmawiać z dyrekcją, przypominać o obowiązującym prawie. Walczyć o konstytucyjną wolność swojego dziecka od uczestnictwa w obrządkach religijnych. Wykorzystajcie wszystkie podane przepisy prawa
Na koniec warto wspomnieć, że rekolekcje to strata 3 dni nauki przed samymi egzaminami, co przyczynia się do coraz gorszych wyników egzaminów. Zastanówmy się, co jest ważniejsze dla przyszłości dziecka- dobrze zdany egzamin gimnazjalny lub matura, czy duchowe przygotowanie do świąt wielkanocnych? Lekcje religii powinny wystarczyć do duchowego przeżywania świąt. Bez rekolekcji można przeżyć święta, ale nie da się zdać egzaminu, jeżeli w każdym roku szkolnym traci się 3 dni z realizacji postawy programowej i narastają zaległości.
Okres rekolekcji to dla niewierzącego rodzica czas niesłychanie stresujący. Szkoły nie organizują opieki dla uczniów niechodzących rekolekcje, co więcej zdarzają się placówki, które użyczają sal na praktyki religijne. Rodzice nie wiedzą jak zaprotestować przeciwko robieniu ze szkoły kościoła. Dyrekcje szkół działają pod dyktando kościoła. Mamy w szkole nie tylko nauki rekolekcyjne, msze, ale także spowiedź. Zadziwia,to,że takich praktyk- świętokradztwa bronią nawet katolickie media. Okazuje się, że dzieci mogą być spowiadane w każdym miejscu. Warunkiem jest obecność księdza, wyznanie grzechów i żal za grzechy. Tymczasem rekolekcje w szkole i w czasie lekcji są niezgodne z Konstytucją- łamią,bowiem zasadę neutralności państwa w kwestiach światopoglądowych i prawo do niebrania udziału w praktykach religijnych. Rekolekcje to przejaw religijnego terroru, indoktrynacji czasem bez wiedzy rodziców. Dyrekcja szkoły nie ma wpływu na program spotkań, ma jedynie zaciągnąć uczniów do kościoła i zmusić nauczycieli do ich pilnowania. Rekolekcje to wyrwanie szkole 3 dni nauki na religijne kształtowanie dzieci. Od momentu wprowadzenia rekolekcji w godzinach nauki wyniki egzaminów są coraz gorsze. Redaktorzy katolickich mediów twierdzą, że skoro Polacy są katolikami, to mają prawo do religii w szkole i praktyk religijnych. Zgoda, ale religia poza szkołą dopiero byłaby wyrazem woli rodziców - chodziłby dzieci naprawdę wierzących rodziców, a wyjście na religię byłoby elementem ważnym, oznaczającym wyznawanie wiary. Rodzice nie są informowani o ty, że mogą sprzeciwiać się udziałowi dziecka w rekolekcjach.
Przypomnę o na temat wolności religijnej mówi Konstytucja- najwyższy akt prawny, nieuznawany przez kościół i PiS.
"Wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie. Wolność religii obejmuje także posiadanie świątyń i innych miejsc kultu w zależności od potrzeb ludzi wierzących oraz prawo osób do korzystania z pomocy religijnej tam, gdzie się znajdują. Rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami. Przepis art. 48 ust. 1 stosuje się odpowiednio. Religia kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej może być przedmiotem nauczania w szkole, przy czym nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób. Wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób. Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych. Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań'
Widać wyraźnie,że rekolekcje w szkole to działanie niezgodne z prawem.
Wolność religii obejmuje wolność kultu i dobrowolne uczestniczenie w obrzędach. Religia może być przedmiotem nauczania, o ile nie narusza wolności sumienia i wyznania innych osób. Odprawianie rekolekcji w szkołach narusza wolność sumienia. Szkoła nie jest miejscem kultu, jest przestrzenią świecką, gdzie obowiązuje rozdział Kościoła od państwa. Konstytucja zakazuje zmuszania do uczestniczenia w praktykach religijnych. Przypominam, że oprócz prawa rodziców do wychowania są jeszcze prawa dziecka, którego nie wolno zmuszać do praktyk religijnych. Rekolekcje jako obowiązek szkolny to przymus do odbycia praktyki religijnej, ograniczenie wolności wyznania. Nakazywanie uczniom i nauczycielom uczestnictwa w rekolekcjach jest naruszeniem prawa do nieujawniania swojego wyznania, jest złamaniem prawa do prywatności. Jak widać oprócz szkodliwości rekolekcji na proces edukacyjny kolejnym argumentem przeciwko tym praktykom jest ich niekonstytucyjność i to, że paradoksalnie ograniczają wolność rodziców do wychowania i wolność wyznania.
Jako rodzice mamy obowiązek walczyć z rekolekcjami i układami na linii dyrekcja szkoły/proboszcz. Nie pozwólmy na upokarzanie ich w trakcie spowiedzi, na szerzenie pogardy wobec ludzi wyznających inne niż katolickie wartości, na opowiadanie strasznych historii o męce, na kształtowanie w naszych dzieciach poczucia winy i zagrożenia. Rekolekcje byłyby prywatną sprawą młodzieży, rodziców i nauczycieli, jeżeli odbywały się po lekcjach. Wtedy osoba, która odczuwa taką potrzebę może w nich uczestniczyć. Jednakże tylko przymus uczestnictwa w rekolekcjach gwarantuje kościołowi pełne ławki. Ale ile przymus ma wspólnego z duchowym przeżywaniem rekolekcji? Nic. Człowiek zmuszony nudzi się, patrzy na zegarek i wewnątrz buntuje się przeciwko takim praktykom.
Obecnie przez kraj przetacza się tajfun rekolekcji wielkopostnych dla młodzieży szkolnej. Jest to praktyka religijna, którą uczniowie muszą spełnić pod rygorem nieobecności. Rekolekcje przez ich zwolenników nazywane są duchowym przygotowaniem do świąt wielkanocnych. Zwolennicy podkreślają, że to realizacja prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami i wyznawaną religią. A wolność religijna jest przecież podstawowym prawem człowieka. Powiedzmy, że w tej argumentacji jest trochę racji - rodzice mają prawo do wychowania dzieci, przekazania potomstwu swojej religii. Problem jedynie w tym, że rekolekcje odbywają się kosztem nauki szkolnej. Trzy dni są wycięte z realizacji programu nauczania z powodu duchowych przygotowań do Wielkanocy. Tak naprawdę chodzi jedynie o pokazanie władzy kościoła, o zapędzanie dzieci i młodzieży na siłę do świątyni, o zmuszanie do praktyk. Rodzice nie są informowani, że mogą nie wyrazić zgody na obecność dziecka na rekolekcjach. Dostają jedynie informację o programie rekolekcji. Nikt nie pyta rodziców o zgodę, nie pyta dzieci, ani nauczycieli, czy mają ochotę uczestniczyć w tym cyrku. Z niepokojem zaobserwowałam, że w tym roku w podstawówce do której chodzi moja córka, rekolekcje odbywały się częściowo w szkole. Dyrekcja tak boi się lokalnego proboszcza, że zgadza się na wszystko, co księżulo wymyśli. W szkole była nawet msza, spotkania przedrekolekcyjne. Dzieci w wieku 6-13 lat spędziły kilka godzin na indoktrynacji religijnej. Nie puszczam dziecka na katechezę, więc nie musiała uczestniczyć w tym żenującym przedstawieniu. W jednym z liceów w Rudzie Śląskiej całe rekolekcje mają odbyć się w szkole łącznie ze spowiedzią. Dyrekcja przedstawiła rodzicom jedynie plan -chory plan. Rodzice mimo oburzenia nie mieli nic do powiedzenia. Momentami zastanawiam się, gdzie żyję - w kraju wyznaniowym, czy w demokratycznym? Kościół za bardzo wsiąknął w polską edukację. Zabiera szkole trzy dni przed samymi egzaminami na religijne nauki. Nauczyciele są niezgodnie z prawem zmuszani pod pretekstem obowiązku służbowego opieki nad uczniami do uczestnictwa w modłach. Nikt nas nie pyta o światopogląd, o to, czy chcemy w tym uczestniczyć. Zakłada się, że wszyscy są katolikami.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że rekolekcje w trakcie godzin lekcyjnych są sprzeczne z polską Konstytucją,łamią cały 53 artykuł
Przytoczę.
"
Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii.
Wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie. Wolność religii obejmuje także posiadanie świątyń i innych miejsc kultu w zależności od potrzeb ludzi wierzących oraz prawo osób do korzystania z pomocy religijnej tam, gdzie się znajdują.
Rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami. Przepis art. 48 ust. 1 stosuje się odpowiednio.
Religia kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej może być przedmiotem nauczania w szkole, przy czym nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób.
Wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób.
Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych.
Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania."
Wolność religii obejmuje wolność kultu i dobrowolne uczestniczenie w obrzędach. Religia może być przedmiotem nauczania, o ile nie narusza wolności sumienia i wyznania innych osób. Odprawianie rekolekcji w szkołach narusza wolność sumienia. Szkoła nie jest miejscem kultu, jest przestrzenią świecką, gdzie obowiązuje rozdział Kościoła od państwa. Konstytucja zakazuje zmuszania do uczestniczenia w praktykach religijnych. Przypominam, że oprócz prawa rodziców do wychowania są jeszcze prawa dziecka, którego nie wolno zmuszać do praktyk religijnych. Rekolekcje jako obowiązek szkolny to przymus do odbycia praktyki religijnej, ograniczenie wolności wyznania. Nakazywanie uczniom i nauczycielom uczestnictwa w rekolekcjach jest naruszeniem prawa do nieujawniania swojego wyznania, jest złamaniem prawa do prywatności.
Jak widać oprócz szkodliwości rekolekcji na proces edukacyjny kolejnym argumentem przeciwko tym praktykom jest ich niekonstytucyjność i to, że paradoksalnie ograniczają wolność rodziców do wychowania i wolność wyznania.
Drodzy rodzice, miejmy odwagę sprzeciwić się rekolekcjom, powiedzieć NIE dyrekcji, której bardziej niż na przestrzeganiu prawa zależy na dobrych układach z proboszczem. Walczymy o swoje prawa i godność naszych dzieci. Nie pozwólmy na upokarzanie ich w trakcie spowiedzi, na szerzenie pogardy wobec ludzi wyznających inne niż katolickie wartości, na opowiadanie strasznych historii o męce, na kształtowanie w naszych dzieciach poczucia winy i zagrożenia.
Rekolekcje byłyby prywatną sprawą młodzieży, rodziców i nauczycieli, jeżeli odbywały się po lekcjach. Wtedy osoba, która odczuwa taką potrzebę może w nich uczestniczyć. Jednakże tylko przymus uczestnictwa w rekolekcjach gwarantuje kościołowi pełne ławki. Ale ile przymus ma wspólnego z duchowym przeżywaniem rekolekcji? Nic. Człowiek zmuszony nudzi się, patrzy na zegarek i wewnątrz buntuje się przeciwko takim praktykom.
Jak walczyć z rekolekcjami? Przede wszystkim nie posyłać pociech na religię i pisać usprawiedliwienia, że dziecko nie uczestniczy w praktykach religijnych. Nie możemy liczyć na pomoc władz i dyrekcji szkół. Pamiętajmy, że od września lekcje etyki muszą być organizowane nawet dla jednego ucznia. Rozmawiajmy z innymi rodzicami. Trzeba uświadamiać społeczeństwo, że można nie zgadzać się na rekolekcje, że takie praktyki są niezgodne z Konstytucją. Posługujmy się faktami, nie odwołujmy się do religii.Wyznanie to sprawa prywatna.
Mija dwadzieścia lat od podpisania konkordatu, umowy międzynarodowej, która miała regulować stosunki między państwem polskim, a Watykanem, zwanym dla niepoznaki Stolicą Apostolską. Konkordat miał być ukoronowaniem rozdziału państwa od kościoła, niestety, skończyło się na założeniach. W rzeczywistości od 20 lat żyjemy w państwie poddanym Watykanowi, gdzie biskupi wpływają na kształt ustaw i wysuwają coraz więcej żądań.
Nie chcę wdawać się w szczegóły konkordatu, jest on jak każda umowa międzynarodowa zawiła. Wolę skupić się codzienności polskiej pod rządami konkordatu.
Ksiądz Góralski, który był jednym z negocjatorów konkordatu, twierdzi, że największych osiągnięć konkordatu z perspektywy minionych 20 lat jest zapis o zasadzie niezależności i autonomii państwa i Kościoła - każdego w swojej dziedzinie. - Równa się to zasadzie separacji Kościoła i państwa, ale nie tak jak to było w czasach PRL - wyłącznie Kościoła od państwa, chodzi o separację paralelną, także państwa od Kościoła. Jednocześnie jest to zasada separacji przyjaznej, która dopuszcza współdziałanie dla rozwoju człowieka i dobra wspólnego. Godnym uwagi jest także m.in. rozwiązanie w sprawie małżeństwa konkordatowego - małżeństwo kościelne może wywołać skutki państwowe, ale nie musi, decydują o tym sami zainteresowani - zaznacza duchowny.
Pełna zgoda, co do tego, że państwo jest odseparowane od kościoła, ponieważ w relacjach z kościołem jest postawione na pozycji średniowiecznego lennika, który ma służyć kościołowi. Weźmy prosty przykład z religią w szkole - państwo nie prawa do ingerowania w program nauczania przedmiotu; religia, bo jego ramy określa strona kościelna. Państwo ma za to obowiązek udostępnienia sal, zapłacenia katechetom za nauczanie przedmiotu sprzecznego z nauką, rozsądkiem,etyką społeczną, a do tego, przedmiotu, którego na treści nauczania nie ma żadnego wpływu. Problem w tym, że ten przedmiot jest obecny w polskiej szkole. Konstytucja RP mówi co prawda o wolności wyznania, światopoglądu, o prawie rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoim światopoglądem, o prawie do nauczania religii w szkole, pod warunkiem, że nie narusza to praw innych uczniów. Tymczasem ocena z religii liczy się do średniej, jest na świadectwie, co już jest naruszeniem konstytucyjnej zasady wolności przekonań religijnych. Świadectwo jest dokumentem państwowym przedstawianym w innych szkołach, na uczelniach, u pracodawcy, ocena z religii jest komunikatem na temat światopoglądu człowieka. W polskiej szkole możliwość wyboru etyki to iluzja. Dyrektorzy wykręcają się brakiem pieniędzy, brakiem zgody organu prowadzącego, czytaj gminy. Problem religii w szkole jest znacznie szerszy niż tylko oceny. Kościół zadomowił się w polskiej, teoretycznie świeckiej szkole. Inauguracja i zakończenie roku szkolnego to spęd dzieci do Kościoła, obowiązkowa msza. Nikt nie pyta rodziców, czy mają ochotę puścić dziecko do Kościoła. Jest to część obchodów. Narusza to prawo rodziców, dzieci i nauczycieli do uczestniczenia lub nieuczestniczenia w praktykach religijnych. Nauczyciele są zmuszani przez dyrektorów do uczestnictwa w spędach kościelnych pod rozkazem pełnienia opieki. Nikogo nie obchodzą prywatne poglądy nauczycieli. Żenujące są praktyki rekolekcyjne - kiedy to pod pretekstem "przygotowania duchownego do świat wielkanocnych" dzieci, młodzież i nauczyciele zmuszani są do uczestnictwa w rekolekcjach. Szkołom zabiera się 3 dni w roku, po to, aby Kościół kształtował sobie pokorne owieczki i opowiadał niesłychane rzeczy o nawróceniach, cudach, miłosierdziu ukrzyżowanego. Rekolekcje mają miejsce przed samymi egzaminami, w czasie gorączkowych przygotowań. Jeżeli policzymy, że w ciągu 12 lat edukacji, co roku tracimy z procesu dydaktycznego 3 dni, uzbiera się ponad miesiąc strat. A potem dziwimy, że młodzież nie ma podstawowych wiadomości z matematyki, historii, fizyki, polskiego. A jak ma mieć skoro marnuje się czas na rekolekcje i msze szkolne? Nie mówię już o praktykach odgrywania epatującej przemocą drogi krzyżowej, o opowiadaniu małym dzieciom o męce Chrystusa, o naklejkach w zeszycie kontaktów z informacjami o drodze krzyżowej. Nawet otwarcie boiska szkolnego nie może się obejść bez obowiązkowej mszy. Są szkoły państwowe, gdzie uczniowie muszą modlić się na dużej przerwie, co jest zabraniem czasu na odpoczynek i jest sprzeczne z higieną psychiczną.
Rozumiem, ze katolicy mają prawo do religii w szkole, ale niech będzie ona w godzinach popołudniowych, jedynie dla chętnych. Obecnie jest przymusem - rodzice boją się, że jeżeli nie zgodzą się na uczestnictwo w zajęciach, dziecko będzie prześladowane. Rekolekcje równie dobrze mogą odbywać się po lekcjach, nie powodując strat w materiale i przerywania przygotowań do egzaminu. Religia kosztuje ponad miliard złotych. W dobie kryzysu budżetu to wydatek zbędny. Jeżeli rodzice chcą religii w szkole, powinni za nią płacić z własnej kieszeni. Wtedy mogą powiedzieć, że wychowują dziecko zgodnie ze swoim przekonaniem.
Wyprowadzenie religii ze szkół to wstęp do prawdziwej reformy edukacji i jeden z powodów, dla którego jak najszybciej trzeba renegocjować konkordat.
Trudno nie zgodzić się z głosami, że kościół za bardzo ingeruje w sprawy państwa, choćby na przykładzie ustawy bioetycznej. Oczywiście kościół ma prawo wypowiadać się, jako jedna z instytucji, ale nie może straszyć posłów, nakazywać im, aby działali zgodnie z wolą biskupów. Argumentacja, że katolik musi akceptować naukę Kościoła, wspierać ją w działalności publicznej jest skandaliczna. Kościół stawia siebie ponad prawem, uważa, że ma moralne prawo narzucać wszystkim swoją wolę. Wysyłanie listów do posłów z instrukcją jak mają głosować, czy choćby Wspólna Komisja Rządu i Episkopatu - to najlepsze przykłady łamania konkordatu i zasady rozdziału kościoła od państwa.
Kościół rości sobie prawo do ingerowania w podręczniki, uważa, że skoro Polska jest państwem chrześcijańskim, to podręczniki muszą akceptować chrześcijański system wartości. Mamy w podręcznikach, zwłaszcza do języka polskiego fragmenty przemówień Wojtyły, w podręcznikach do biologii katolicką wykładnię początków życia. Podręczniki do wychowania w rodzinie zawierają wyłącznie katolickie widzenie seksualności i nie przygotowują młodego człowieka do życia w rodzinie, są homofobiczne, opierają się na stereotypach, zwłaszcza w kwestii seksualności kobiecej, nie ma w nich słowa o takich zagrożeniach jak pornografia umieszczanie zdjęć intymnych w sieci,czy handel żywym towarem.
Kościół oczywiście próbuje układać swoje rządy w gminach - żadna uroczystość nie może obejść się bez mszy, w niektórych miejscowościach nieruchomości sprzedawane są na cele sakralne z 99% bonifikatą - kościół za bezcen kupuje majątki, nie staje do przetargów, nie odprowadza podatków od nieruchomości.
Cele sakralne są nieopodatkowane. Duchowieństwo nie płaci podatków od działalności gospodarczej, od spadku i darowizn. Państwo finansuje również uczelnie katolickie i szkoły. Traci na tym ogromne pieniądze. Wiele mówi się o kryzysie finansów. Tymczasem na własnej piersi państwo toleruje organizację, która nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności, organizację, której pracownicy wyjęci są spod prawa: ksiądz -pedofil dostaje najczęściej wyroki w zawieszeniu, księdzu prowadzącemu pojazd pod wpływem alkoholu nie zabiera się prawa jazdy z racji tego, że jest księdzem. Kilka tygodni temu doszło do tragicznego wypadku, w którym zginął młody człowiek i prowadzący po pijanemu ksiądz. Nie była to pierwsza jazda duchownego na podwójnym gazie, ale wcześniej nie odebrano mu prawka.
Politycy powinni zastanowić się, czy w obliczu dramatycznego kryzysu państwa stać Polskę na utrzymywanie duchowieństwa, w wojsku, w straży granicznej, a nawet w służbie zdrowia. Ksiądz noszący opłatki w szpitalu zarabia nawet 4000 zł (takie dane padły kilka miesięcy temu z sejmowej mównicy), więcej niż pielęgniarka i początkujący lekarz, którzy naprawdę wykonują ciężką pracę. Pora opodatkować kościelne nieruchomości, posuwać kler z oświaty, szpitali i służb mundurowych. Usługi komunii w szpitalu powinny być opłacane przez zainteresowanego pacjenta, a nie przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Według oficjalnych danych kościół katolicki dostaje 13 miliardów różnych dotacji z budżetu, ile zyskuje na zwolnieniach podatkowych trudno oszacować. Mamy dziurę budżetową w wysokości 25 miliardów, rząd zadłuża się, zmusza ministrów do oszczędności w resortach, ale Kościoła nie ruszy, bo ma związane ręce konkordatem. Może zamiast zadłużania się, trzeba by opodatkować kościelną działalność i nieruchomości oraz uciąć finansowanie Kościoła z budżetu. Dziura z pewnością zmniejszy się. Kwota 13 miliardów powinna iść na leczenie chorych, na leki refundowane, a nie na kościół. Z resztą Jezus chciał ubogiego Kościoła, powiedział, że bogaty nie dostanie przyjęty do Królestwa Bożego. Nasi biskupi chyba nie pamiętają słów założyciela. Ach, oni tłumaczą,że chodzi o duchowe ubóstwo. Nowy papież co chwilę wyprowadza ich z błędu, mówiąc wprost, że razi go ksiądz w luksusowym samochodzie.
Konstytucja, przypominam , że jest to nadrzędny dokument wymaga, aby władze zachowywały światopoglądową neutralność państwa. Finansując kościół, dając mu kolejne przywileje, pozwalając na to, aby biskupi dyktowali ustawy, mówili, czy dana procedura medyczna może być w Polsce dozwolona, władze łamią konstytucyjną zasadę. Prawo powinno być dla wszystkich, a podstawą demokratycznego prawa są prawa człowieka , a nie twórczość papieży i napomnienia biskupów. Trzeba wyraźnie podkreślić, że czym innym jest wolność słowa, wypowiadanie się wszystkich uczestników dyskursu społecznego, a czym innym narzucanie jednego światopoglądu wszystkim obywatelom. Konkordat sprawił, że w Polsce nie ma wolności słowa, przysługuje ona jedynie katolikom. Problemem jest paragraf o obrazie uczuć religijnych. Uczucia religijne katolików obraza mówienie prawdy o pedofilii w kościele, o przekrętach majątkowych, a nawet twórczość satyryczna nieprzychylna Kościołowi. Osoby, które krytykowały w ostatnim czasie konkordat były nazywane nieukami,wyzywane od najgorszych, oskarżane o szkodzenie Polsce, bo ośmieliły się mieć inne zdanie niż biskupi i media katolickie.
W Polsce nie ma prawdziwej wolności, trwa atak Kościoła na swobody obywatelskie, oczernianie ludzi żyjących według innych reguł niż katolickie. Państwo nie jest suwerenne - politycy, jako przedstawiciele państwa biorą udział w świętach religijnych, pielgrzymkach, a nawet całują pierścień papieża. Mogą brać udział w praktykach religijnych, ale jako osoby prywatne. Kościół organizuje zjazdy polityków PiS-u i Solidarnej Polski na Jasnej Górze pod hasłem przeciwdziałania ateizacji. Jest oczywiste, że Kościół będzie bronił swego stanu posiadania, będzie wmawiał, że Kościół ma misję, że religia jest sprawą publiczną.
Co może zrobić każdy obywatel, aby osłabiać wpływy Kościoła w życiu publicznym? Kilka porad
1) Nie chrzcić dzieci - chrzest niemowląt jest niezgodny z Biblią, to wymysł papiestwa.
2) Wypisać dzieci z religii i nie posyłać na szkolne msze, domagać się etyki
3) Dokonać aktu apostazji
4) Wspierać akcje będące przeciwne nauczaniu Kościoła -np: dostęp do in vitro, edukację seksualną, dostęp do antykoncepcji
5) Nie chodzić do Kościoła
6) Wypowiadać się na temat łamania prawa przez hierarchów kościelnych
7) Jeżeli ktoś jest radnym, niech głośno sprzeciwia się sprzedawaniu Kościołowi nieruchomości z bonifikatą 99% i pominięciem przetargu, niech organizuje społeczne protesty.
8) Organizować akcje charytatywne, bez udziału Kościoła. Nie ufam głośnym akcjom Caritasu. Być może lepiej przy lokalnych akcjach, gdzie jest kontrola społeczna.
9) Zawiadamiać opinię publiczną o aptekach i lekarzach, którzy z powodu katolickiego sumienia odmawiają wypisywania antykoncepcji, bojkotować takie miejsca.
10) Nie brać udziału w zbiórkach na cele religijne, nawet, jeżeli miejscowy proboszcz używa szantażu, aby zmusić wiernych do płacenia na remont kościoła.
Wierzyć można w Boga bez pośrednictwa Kościoła, który z Bogiem ma niewiele wspólnego.