VigLink

Witam i zapraszam
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nienawiść. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nienawiść. Pokaż wszystkie posty

środa, 28 marca 2018

Przerażająca, ohydna manipulacja obrońców życia


O języku obrońców życia pisałam nieraz. Można powiedzieć, że zjadłam na tym zęby. W kwestii obrzydliwych obrazów mieliśmy jedynie opinię ginekologów o tym jak naprawdę wygląda aborcja i o manipulacjach wiekiem płodu przedstawianym na ich zdjęciach. Ostatnie dni przyniosły nowe informacje. Dziennikarka Newsweeka była na tajnym kursie obrońców życia. Przyszły uczestnik jest dokładnie sprawdzany, a o miejscu szkolenia jest informowany na ostatnią chwilę smsem. Przypomina to działanie tajnych lub nielegalnych grup. Zadziwia dbałość o to, żeby nikt spoza osób o światopoglądzie katolickim nie dostał się na szkolenie. Szokujące jest celowe okłamywanie kursantów i uczenie ich, jak oszukiwać ludzi. Doskonale wiedzą, że to co przedstawiają na swoich plakatach nie jest prawdziwą aborcją, że zdjęcia mają 50 lat. Robią to , aby zwrócić uwagę przechodniów, wpłynąć na ludzką wrażliwość. Osoby, które na ich "rewelacje" reagują niedowierzaniem lub które zwracają uwagę na to, że kłamią określają mianem "lewactwa, lemingów". Uczą swoich kursantów nienawiści do osób o innych poglądach. "Ale tylko tak zwrócimy na siebie uwagę. Tylko tak trafimy do ludzi – tłumaczy. Na pytanie, jak reagują przechodnie, opowiada o „lewactwie” i „lemingach”, którzy na widok jego samochodu albo pukają się w głowę, albo wzywają policję." Oprócz działania na ulicy wchodzą do szkoły. Robią wszystko, aby wprowadzić w umysł dzieci atmosferę strachu i nienawiści.Pokazują kłamliwe plakaty najmłodszym. Z pogardą wyrażają się o rodzicach uczniów, którzy nie życzą sobie, aby dziecko uczestniczyło w ich prelekcjach. Mają poczucie całkowitej bezkarności- broni ich Ordo Iuris -sekta prawników. Większość wyroków jest na ich korzyść, co wzmacnia poczucie bezkarności. Myślę, że warto o tym mówić,nagłaśniać i przeganiać fanatyków z miast, szpitali i szkół. To oszuści, a nie obrońcy życia. Trochę potrwa nim prawda dotrze do społeczeństwa i elit. Potrzeba czasu, aby ci ludzie nie byli odbierani jako "obrońcy nienarodzonych dzieci i rodziny". Chodzi im o propagowanie nienawiści wobec osób o innych poglądach, o zastraszenie kobiet, o wywołanie szoku u dzieci. To nie ma nic wspólnego z działaniem na rzecz dobra dzieci. Posługują się zdjęciami sprzed 50 lat. Niestety, przy braku edukacji seksualnej, przy dużej dawce religii w szkole, udaje się takim grupom manipulować społeczeństwem. Ludzie są podatni na takie informacje, nie mogą ich zweryfikować.Płody pokazywane są z boku, a ich działa stylizowane na niemowlaka. Oszukują także co do wieku - ich 8 tygodniowy zarodek to tak naprawdę 6 tygodni rozwoju embrionalnego.Szczytem głupoty są plakaty przedstawiające straszną metodę in vitro- zamrożone zarodki mające wygląd płodu w momencie narodzin. Ludzie mogą uwierzyć, że "dzieci są mrożone". Polecam głośne rozmowy z nimi, wyśmiewanie ich plakatów, oczywiście bez obrażania naiwnych młodych ludzi, którzy naprawdę przeszli pranie mózgu. Rozmawiamy na temat przekazu, a nie stojących osób. Warto przygotować sobie naukowe argumenty. Konieczne jest zgłaszanie takich wystaw na policję. Żadne wyroki na razie nie zmniejszają ich działań. Środowiska "pro-life" uważają, ze mają misję pokazywania czym jest aborcja i nadal będą to robić. Nie ma innego sposobu na zwrócenie uwagi na problem, jak nagłośnienie medialne. Polecam zawiadamianie lokalnych mediów i umieszczanie zdjęć z opisem na profilach miast. Okazuje się, że ludziom coraz mniej podobają się wystawy antyaborcyjne, zwłaszcza pod szpitalami, czy przy drogach szybkiego ruchu, gdzie stwarzają zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego. Wspólny sprzeciw wobec tych działań może stanie się motorem działań dla polityków opozycji. Walka z tym obrzydlistwem jest trudna dlatego, że "pro-life" działa z poparciem kościoła, a w tych grupach działają również księża Są to także grupy wspierane przez narodowców.

piątek, 24 stycznia 2014

Obraza uczuć ateisty


Tytuł jest prowokacyjny. Media katolickie coraz podają, że ktoś obraził uczucia posłów PiS, ludzi Kościoła choćby niecodziennym przedstawianiem symboli religijnych, mówieniem prawdy, że to w co wierzą katolicy ma się nijak do Biblii, że to dogmaty, to znaczy papieskie wymysły. Katolika obraża mówienie o pedofilii w Kościele, sprzeciwianie się woli biskupów, a nawet muzyczne koncerty ludzi, którzy nie czują przywiązania do Kościoła. Wiemy, że katolik - zwolennik Rydzyka i PiS-u ma bardzo wrażliwe sumienie. Wzruszają go zapłodnione komórki jajowe wydalane z miesiączką, zarodki zamrażane przy in vitro, humorystyczne przedstawianie krzyża i Marii. Obraża go brak czci dla Jana Pawła II na niektórych profilach FB. Plamą na honorze są osoby homoseksualne, metoda badań jaką jest gender, edukacja seksualna. Natomiast katolikowi spod znaku PiS-u nie przeszkadza przemoc wobec dzieci. Żadne główne media katolickie nie potępiły rodziców katujących niemowlęta. Wręcz przeciwnie: gromy rzucają na Rzecznika Praw Dziecka, który podejmuje działa mające zapobiec przemocy wobec dzieci. W ich ujęciu jedynymi formami przemocy wobec dzieci jest aborcja ciężko uszkodzonego płodu i edukacja seksualna. Dla jasności środowiska katolickie nie dostrzegają aborcji na żądanie, wykonywanej w prywatnych gabinetach. Nie razi ich uczuć, sytuacja kiedy ksiądz - pedofil jest bezkarny, bo prokuratura nie widzi podstaw do wszczęcia postępowania. Zagrożeniem dla rodziny,zdaniem Kościoła jest gender. Co może być groźnego w postulowaniu równości płci, równego traktowania bez względu na różnice biologiczne, w edukacji seksualnej, tłumaczył w Sejmie ks. Oko - pierwszy homofob RP z tytułem dr habilitowanego. Pseduonaukowiec, człowiek znany z nienawiści do kobiet, ateistów i osób homoseksualnych wystąpił z wykładem w polskim parlamencie. Ksiądz Oko ma oczywiście gdzieś polską Konstytucję, która wręcz nakazuje promowanie gender - to znaczy równości ludzi, niedyskryminowania ze względu na płeć. Artykuł 33 Konstytucji RP nakłada na władze publiczne obowiązek prowadzenia całościowej polityki gender. "Kobieta i mężczyzna w Rzeczypospolitej Polskiej mają równe prawa w życiu rodzinnym, politycznym, społecznym i gospodarczym. Kobieta i mężczyzna mają w szczególności równe prawo do kształcenia, zatrudnienia i awansów, do jednakowego wynagradzania za pracę jednakowej wartości, do zabezpieczenia społecznego oraz do zajmowania stanowisk, pełnienia funkcji oraz uzyskiwania godności publicznych i odznaczeń" Ksiądz ma jakąś obsesję na punkcie seksu i kobiet. Być może dlatego, że sam jest przynajmniej teoretycznie zobowiązany do zachowania celibatu. "Genderyzm jest promowaniem rozwiązłości, rozpusty. To krzywdzi głównie kobiety. Dlatego mają coraz większe problemy, żeby znaleźć partnera, męża, który byłby stabilny, rozumny. No bo mężczyźni, którzy żyją w rozpasaniu seksualnym, nie nadają się na męża. Chcą seksu, nic innego, potem idą do następnej. Niemożliwe są trwałe związki, małżeństwa. A to dla kobiety niemożność założenia małżeństwa i posiadania dzieci jest nieszczęściem. A to jest efekt rewolucji seksualnej, że coraz trudniej o odpowiedzialnego mężczyznę." Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,15325402,_Oni_mowia______czyli_gonitwa_mysli_ksiedza_Oko__milosnika.html#TRrelSST#ixzz2rKAyMS2F Powyższego cytatu po prostu nie da się spokojnie komentować. Równość dla kobiet oznacza bezpieczeństwo, ochronę godności, szansę na godzenie macierzyństwa z karierą zawodową lub na wybór jednej z opcji. Równość to ochrona przed przemocą, również seksualną. Fakt, że są osoby, które mają wielu partnerów seksualnych i w związku z tym są bardziej narażone na choroby weneryczne nie wynika z idei równości, ale z indywidualnych wyborów życiowych. W katolickim małżeństwie zdarzają się zdrady, przemoc, naruszenie godności. Ksiądz obraża nie tylko kobiety, ale także mężczyzn. Ludzie później decydują się na trwałe związki, co jest wynikiem trudnej sytuacji ekonomicznej, trudności ze zdobyciem mieszkania i znalezieniem dobrej pracy. Ilość partnerów seksualnych to prywatna sprawa, która nie powinna być przedmiotem społecznej oceny.Księżulo rozdziela szaty nad rozpasaniem seksualnym, a jednocześnie sprzeciwia się edukacji seksualnej, której jednym z celów jest informowanie o szkodliwości wczesnego rozpoczynania współżycia i przygodnego seksu. Warto przypomnieć, że Kościół sprzeciwia się edukacji seksualnej, bo ma świadomość tego, że spraw przeciwko pracownikom tej instytucji wykorzystującym dzieci byłoby znacznie więcej. Edukacja seksualna w wieku młodszym to nie nauka masturbacji, a uwrażliwienie dzieci na ich prawo do odmowy, jeżeli ktoś dotyka je w nieodpowiednim miejscu. Dzieci uczą się, że mają prawo powiedzieć -nie- , jeżeli ktoś chce im robić krzywdę, dotyka w okolicach narządów płciowych, uczą się, że nie muszą godzić się na takie postępowanie, że mają prawo do własnego ciała i kogo mają powiadomić. Gwałty, czy dziecięca prostytucja to efekt szerokiego dostępu do pornografii, braku rozmów o seksualności, wiedzy o szkodliwości takich zachowań, a nie edukacji seksualnej. Więcej bełkotu na temat seksualności człowieka nie będę przedstawiała, bo godzi to w uczucia człowieka myślącego, wolnego od religijno-ideologicznego opętania. Zwrócę uwagę na to, że ksiądz Oko nie kryje się z nienawiścią wobec ateistów- ludzi, którzy religijne opowieści uznali za brednie i nie mają ochoty żyć zgodnie z przykazaniami biskupów. Przyzwyczaiłam się do tego, że ten człowiek oskarża ateistów o ludobójstwo, tworzenie szkodliwych ideologii, deprawację ludzkości, rozbijanie rodziny. Tym razem mówca uznał, że ateiści skoro odwrócili się od Boga, to szukają jakiegoś substytutu i są maniakami seksualnymi. Według tego pana, każdy kto nie wierzy w Boga jest człowiekiem bez wartości, bez sumienia. Przyrównuje nas do Stalina i Hitlera. Zapomniał tylko, że Hitler podpisał konkordat z Watykanem, a papież wiedział o eksterminacji Żydów i pomagał zbrodniarzom uciekać do Argentyny. Systemy totalitarne współpracowały z Watykanem, choćby dyktator chilijski był przyjacielem papieża Wojtyły. Księdzu trzeba przypomnieć, że wolnym ludziom nie jest potrzebny żaden Bóg, który ma im coś nakazywać, którym posiłkują się duchowni, aby uzyskać władzę nad mentalnością społeczeństwa. Mamy gdzieś Boga i Kościół, nie potrzebujemy kajdan. Mamy rozum i rozsądek. Nie jesteśmy maniakami seksualnymi. Mamy normalne rodziny, żyjemy w stałych związkach, tyle, że do swoich łóżek nie wpuszczamy biskupów. Porównywanie ateistów do Hitlera, Stalina, robienie z nas zbrodniarzy i maniaków seksualnych godzi w nasze dobra osobiste, jest nawoływaniem do agresji wobec nas, robi z nas wroga publicznego. Chyba trzeba się zastanowić, czy nie złożyć pozwu do sądu. Jako ateiści mamy świadomość, że nasze odczucia nie są chronione, bo ochrona przysługuje jedynie bóstwom, obrazkom i krzyżom, a nie godności sponiewieranego przez duchowieństwo człowieka. Kościół niech zajmie się swoimi pracownikami, którzy chętnie korzystają z usług prostytutek, molestują dzieci, biją dzieci niepełnosprawne, mają romanse z gospodyniami. Dajcie spokój normalnym ludziom, którzy prowadzą zwyczajne życie, mają swojego partnera/partnerkę (mąż/żona), tyle, że nie oddają Wam czci. To nie gender jest zagrożeniem, ale nienawiść i kłamstwa jakie sieją tacy przedstawiciele Kościoła, jak rzekomo wybitny intelektualista, ksiądz Oko. Okazuje się tytuł naukowy nie zawsze idzie w parze z wiedzą i kulturą osobistą. Ten człowiek wystawia bardzo złe świadectwo polskiej nauce.

wtorek, 5 listopada 2013

Nawet arcybiskup nie jest bezkarny.


Polska budzi się z klerykalnego odrętwienia. Polakom nie podobają się pełne nienawiści, pustosłowia, pouczeń, oparte na stereotypach wypowiedzi biskupów, zwłaszcza te dotyczące in vitro, planowania rodziny i pedofilii wśród katolickiego kleru. Społeczeństwo daje upust w swoich komentarzach, blogach, na stronach antykatolickich na portalach społecznościowych. Badania opinii publicznej, w których wyrażamy swoje zdanie, wskazują, że Polacy ma po dziurki w nosie obecności duchowieństwa w polityce, wtrącania się do intymnych spraw i poczucia bezkarności kleru. Jeszcze do niedawna panowało społeczne przekonanie, że ksiądz, a tym bardziej biskup byli uznawani za osoby nietykalne, wręcz święte. Na szczęście ten pogląd odchodzi powoli do lamusa. Świadczą o tym informacje medialne o kościelnych "błędach" i przestępczości, pozwy o molestowanie seksualne. Wyroki są skandalicznie niskie, a i tak nie są wykonywane, a przełożeni skazanych nawet nie raczą ich dymisjonować z zajmowanych stanowisk. Obraźliwe wypowiedzi jednego z najważniejszych polskich biskupów, pana Michalika o pedofilii, w których ów "znawca tematu, wybitny seksuolog i psycholog" zwala winę za pedofilię wśród duchownych na feministki, dzieci, metodę badań naukowych -gender, na rozwiedzionych rodziców, adopcję dzieci przez pary homoseksualne, doczekały się reakcji prezeski stowarzyszenia „Stop stereotypom” i przewodniczącej Twojego Ruchu w regionie świętokrzyskim, pani Małgorzaty Marenin, która złożyła pozew do sądu przeciwko arcybiskupowi Michalikowi. Pani Małgorzata uzasadnia swój pozew następująco: "Oskarżam Józefa Michalika (...) o to, że (...) pomówił mnie, jako przedstawicielkę ruchu feministycznego oraz jako osobę po rozwodzie, wychowującą dziecko w niepełnej rodzinie, o takie postępowanie, które poniża mnie w opinii publicznej i naraża na utratę zaufania potrzebnego działalności społecznej" - czytamy w pozwie. Wnosi również o zapłatę przez arcybiskupa 2 tys. zł nawiązki na rzecz fundacji Centrum Praw Kobiet. "Zrzucanie winy za pedofilię w Kościele na dzieci z rozbitych rodzin to cios dla rodziców, którzy często decydują się na rozwód właśnie po to, aby uchronić dzieci przed patologiami występującymi w rodzinie. (...) Słowa arcybiskupa Michalika upokarzają mnie jako samotną matkę po rozwodzie, który odbył się z winy męża. W najmniejszym bowiem stopniu nie czuję się współodpowiedzialna za szerzenie się pedofilii w Kościele. Przerzucanie odpowiedzialności za tę plagę na rozpadające się rodziny jest dla mnie szczególnie bolesne" - napisała Małgorzata Marenin w uzasadnieniu pozwu. Odnosi się również do słów arcybiskupa dotyczących feministek: "(...) po raz pierwszy spotkałam się z zarzutem, że działalność ruchów kobiecych w obronie praw kobiet jest przyczyną przestępczości pedofilskiej. Wypowiedź ta (...) poniża mnie w opinii publicznej jako przedstawicielkę tychże ruchów i naraża na utratę zaufania" http://kielce.gazeta.pl/kielce/1,47262,14894203,Kielczanka_pozywa_biskupa_Michalika__Za_slowa_o_przyczynach.html#ixzz2jnunDScd Pani Małgorzata zamierza uświadomić hierarchom kościelnym, że nie stoją ponad prawem. Przez wiele lat wierzyli, że mogą mówić co chcą, obrażać wszelkie grupy społeczne i nic im nie grozi. Tym razem przeliczyli się. Społeczeństwo ma dość i popiera w większości działanie pani Małgorzaty. Dzielna Kielczanka ma nadzieję, że dzięki niej, ludzie zaczną składać podobne pozwy. Zobaczą, że mają prawo pozywać kler, jeżeli poczuli się dotknięci ich słowami. Pora, aby biskupi zaczęli brać odpowiedzialność za swoje czyny. Pani Małgorzata podkreśla, że jej pozew nie jest walką z wiarą, ale walką o prawdę, o to, aby Kościół przyznał się do zboczeń w swoim kręgu i przestał zwalać winę na innych. Zdaniem pani powódki "Arcybiskup Michalik chce zakorzenić w naszym społeczeństwie taką świadomość, że rodziny niepełne, to rodziny mało wartościowe. To kolejny stereotyp do pokonania przeze mnie. Będę z tym walczyć do końca.". Dzielna pani Małgosia wyraziła chęć spotkania z arcybiskupem i wyjaśnienia mu, jak wielką robi krzywdę rodzicom takimi słowami. Pani Małgorzata zauważyła,że słowa o tym , że pedofilię odpowiedzialni są rozwiedzeni rodzice mogą wywołać wśród przekonanie wśród sprawców, że to nie oni są winny krzywdzenia dzieci. Jest to bardzo niebezpieczne społecznie. Na reakcję środowisk klerykalnych nie trzeba było długo czekać. Redaktor Frondy wylał pomyje na panią powódkę. Oskarżył ją o nienawiść do chrześcijaństwa. Uważa on, że pani Marenin chce zamknąć usta prawdzie, przecież pan Michalik wskazał jedynie przyczyny pedofilii. Czytając tekst na Frondzie miałam wrażenie, że tylko hierarchowie mają prawo obrażać. Wtedy nazywa się to nauczaniem, obiektywną prawdą,objawieniem woli bożej. Z kolei każda krytyka biskupów jest atakiem na Kościół,jego moralne nauczanie i na chrześcijaństwo. Pozytywnie zaskoczyło mnie to, że spora część komentarzy pod tekstem jest przychylna pani Małgorzacie. Fronda wydrukowała wypowiedź pani poseł Pawłowicz, która wręcz używa wulgarnych zwrotów i obraża powódkę. "Małgorzata Marenin nie jest w stanie zrozumieć, że każdy z nas ma prawo do opisu pewnych zjawisk w państwie i ich ogólnej oceny. Jeśli Marenin utożsamia się z ruchami kobiecymi, to jest jej sprawa. Natomiast pozew świadczy o totalnym nieuctwie i analfabetyzmie intelektualnym, bo przecież powszechnie znane są badania, które analizują przyczyny patologii w rodzinie i dowodzą skutków tych patologii. Rozwiedzeni rodzice, pornografia, rozluźnienie obyczajowe... Mogłabym długo wymieniać. To powszechnie znane fakty, potwierdzone wieloma badaniami. {...} Takie paniusie powinny się mocno zastanowić nad swoim życiem, czy aby same nie krzywdzą swoich dzieci. Przecież powszechnie wiadomo, że każdy rozwód, bez względu na przyczynę, wyrządza krzywdę dzieciom. Dla wszystkich sądów, zajmujących się sprawami rozwodowymi jest to fakt powszechnie znany. Naprawdę współczuję pani Marenin analfabetyzmu intelektualnego. Ale to mnie jakoś nie dziwi, skoro ta pani działa w okolicach jakiegoś Twojego Rucha. To wszystko tłumaczy" To, że pani poseł Pawłowicz nie ma bladego pojęcia o czym mówi , to wiemy z jej licznych wypowiedzi. Skłonność do obrażania pokazała nieraz. Jest to osoba pozbawiona elementarnych zasad kultury. Popiera w całości Kościół. Dziwi to, że jako prawnik opowiada się przeciwko rozwodom, że nie dostrzega okoliczności, kiedy to rozwód jest koniecznością, np: w przypadku przemocy w rodzinie. Rozwód nie jest wtedy traumą, ale aktem ratującym rodzinę. Pani Pawłowicz sieje nienawiścią do lewicy, nie ma żadnej zdolności do dialogu, a jak okazuje się w przytoczonej wypowiedzi ma problemy z odmianą nazw własnych. Przynosi wstyd pracownikom akademickim. Rozumiem, że można szukać przyczyn, które sprawiają, że w człowieku ujawniają się skłonności pedofilskie. Jednakże wypowiedzi pana Michalika nie dotyczyły przyczyn społecznych zjawiska, nie dotyczyły sprawców, a są próbą przerzucenia winy ze sprawcy , a ofiarę i rodzinę poszkodowanego oraz organizacje społeczne. Mam nadzieję,że pomimo przypuszczeń prawników, że pozew nie ma szans w sądzie, bo pan Michalik nie odnosił się do konkretnej osoby, pani Małgorzata osiągnie sukces. Nawet, jeżeli nie wygra, to da sygnał, że biskupi nie są ponad prawem i nie mogą bezkarnie obrażać społeczeństwa. Trzymam kciuki za panią Małgosię. Gratuluję odwagi i serdecznie pozdrawiam.

niedziela, 3 listopada 2013

W obronie mediów i dzieci


Biskupi nie przestają zaskakiwać swoją arogancją, pychą, brakiem empatii, chęcią władzy nad społeczeństwem, polityką i mediami oraz wyjątkową bezczelnością. Jeden z nich , bp Adam Lepa udzielił wywiadu rydzykowej gazetce "Nasz dziennik", w którym wyraża swoje oburzenie, że Telewizja Polska nagłaśnia sprawę seksualnego wykorzystywania dzieci. W tym miejscu trzeba przypomnieć, że Telewizja Publiczna ma w swoich założeniach krzewić chrześcijańskie wartości, pozytywnie kreować wizerunek Kościoła katolickiego i jego dostojników. Tymczasem pokazała wywiad z ofiarami księdza G i biskupa W - polskich duchownych pełniących misję ewangelizacyjną na Dominikanie, a do tego w programie "Tomasz Lis na żywo" wystąpili panowie, którzy w dzieciństwie doświadczyli molestowania seksualnego przez księdza, a wśród innych mężczyzna, który wystąpił o odszkodowanie do Kurii. Goście ze szczegółami opowiedzieli dramatyczne historie. Pan biskup uważa, że mówienie o pedofilii ma na celu wzbudzanie nienawiści do pracowników Kościoła. Uważa on, że to nie jest informowanie,a celowa eskalacja napięcia. "Uważna obserwacja programów telewizji publicznej pozwala stwierdzić nieukrywane wysiłki redaktorów, żeby eskalować napięcie w wypowiedziach na temat pedofilii wśród księży. Udziela się to telewidzom. W tym celu powtarzane są w jednej rozmowie najbardziej drastyczne opisy zachowań księży pedofilów. To już nie jest zwyczajne poinformowanie o wydarzeniu, lecz rozmyślne działanie o wyjątkowej sile perswazji. Technika ta coraz częściej prowadzi do agresji słownej pod adresem spotykanych na ulicy księży, a nawet wobec kapłanów uczestniczących w procesji ulicami miasta. Wznoszone okrzyki „księża pedofile” wyrażają wrogość i nienawiść. A może o to chodzi nieodpowiedzialnym ludziom mediów w ich wyścigu o zdobycie największej liczby punktów w przeprowadzaniu publicznej egzekucji księży, których już dawno skazano, nie czekając na uczciwe śledztwo i sprawiedliwy sąd." W jednym biskup ma rację - dzięki informacjom medialnym do społeczeństwa dociera przekaz, że nawet wśród zawodów darzonych szczególnym społecznym zaufaniem, zdarzają się kanalie. Pod wpływem doniesień medialnych, część dorosłych ofiar mówi o swojej krzywdzie, choć wie, że przestępstwo dawno przedawniło się. Mówią, bo chcą zrzucić z siebie ciężar okropnych doświadczeń i przestrzec innych. To dobrze, że takie sprawy są ujawniane. Trzeba zaznaczyć, że są przypadki, że księża, pomimo żenująco niskich wyroków sprawują swoje funkcje i pracują z dziećmi, a ich przełożeni biskupi udają, że nic złego nie dzieje się. Fakt, że sądy pobłażliwie traktują księży- przestępców, boją się niczym ognia gniewu biskupów i oskarżeń o ataki na kościół. I właśnie dlatego, takie świadectwa ujawniane w mediach są cenne, ponieważ są informacją na temat duszpasterzy. Szczerze mówiąc nie obchodzi mnie, jak funkcjonuje facet, który zgwałcił dziecko, nawet jeżeli odsiedział swoje. To typ niebezpieczny, bowiem pedofilia jest zaburzeniem seksualności i jest bardzo duże ryzyko, że sprawca zaatakuje ponownie. Jako rodzice i społeczeństwo mamy prawo wiedzieć o pedofilach i mamy prawo chronić swoje dzieci. Zawód pedofila nie ma znaczenia. Społeczeństwo ma prawo domagać się dożywotniej separacji sprawcy z życia społecznego. Skoro kościół nie chce zgłaszać przypadków pedofilii wśród swoich pracowników do prokuratury, to media mają obowiązek informowania o takich przypadkach. W dalszej części swoich żalów biskup wylewa pomyje na media, że ujawniają dane sprawców. "Nawet wobec osób, które popełniły zbrodnie, stosuje się zasadę nieujawniania publicznie ich danych personalnych. Tymczasem w stosunku do duchownych, którzy są podejrzani o pedofilię, podaje się w TVP imiona i nazwiska, a także miejsce zamieszkania i pracy. Powstaje pytanie, kto zwolnił pracowników tej telewizji z respektowania standardów demokratycznego państwa. Szczególnie żałosne jest ratowanie sytuacji poprzez faszerowanie widzów wypowiedziami „świadków” z kręgów przestępczych na Dominikanie, również spośród nieletnich sprawców wykroczeń. Pokazuje się ich wręcz jako rewelacyjnych świadków koronnych, licząc na naiwność polskich telewidzów. Jednocześnie prokuratorzy w Polsce oświadczają, że nie otrzymali z Dominikany żadnych dowodów." Biskup nie zauważył, że podaje się imiona i pierwszą literę nazwiska. Pedofilia jest największą zbrodnią , ponieważ jej ofiarą jest bezbronne dziecko. Przedstawiciel Kościoła, instytucji, która za nic ma prawo, wprost mówi, że nie będzie informowała o przestępstwie pedofilii w swoim środowisku, zwraca uwagę na respektowanie norm prawnych. Żałosne. Wyraz obłudy, która przekroczyła wszelkie możliwe granice. Biskup na wzór swojego kolegi, pana Michalika atakuje ofiary, podważa ich wiarygodność, tylko dlatego, że należą do grupy osób biednych, którym zdarzyło się wejść w konflikt z prawem. W końcu to nasi biskupi twierdzą, że przyczyną pedofilii jest brak tradycyjnej rodziny. Pan Lepa znieważa ofiary wywodzące się ze środowisk zaniedbanych ekonomicznie i wychowawczo. Perfidne, obrzydliwe do granic możliwości zachowanie. I ZNÓW WINNA ZA GWAŁTY LEŻY PO STRONIE DZIECI. Zaczyna mi brakować słów, aby wyrazić swoje oburzenie. Nie rozumiem, jak niektóre media i dziennikarze mogą bronić Kościoła i mówić o ataku na Kościół. Biskup zarzuca Telewizji Polskiej, że pomija milczeniem rzekome przeprosiny biskupów i ich program "zero tolerancji dla pedofilii" "W dwóch swoich wypowiedziach z ostatniej konferencji plenarnej biskupi polscy poinformowali opinię publiczną, że zostały opracowane wytyczne dotyczące postępowania w przypadku oskarżeń duchownych o pedofilię. W jasno sprecyzowanym „Stanowisku” biskupów padło słowo „przepraszamy” oraz zapewnienie, że nie ma żadnej tolerancji dla pedofilii. Dlatego w kontekście tych dokumentów natrętne atakowanie w telewizji publicznej ks. abp. Józefa Michalika po jego lapsusie językowym jest po prostu przejawem perfidnej małostkowości i wyjątkowo złej woli. Obsesyjne nękanie księdza arcybiskupa ma dowodzić, że tylko telewizja publiczna ma rację. A naiwni widzowie biorą wszystko za dobrą monetę. Jednocześnie ta sama telewizja pomija milczeniem wspomniane wypowiedzi biskupów. Być może dlatego, że jest w nich zawarta krytyka mediów, w tym telewizji publicznej. Oto zarzuty, jakie stawiają biskupi: u Grzechy niektórych duchownych wykorzystuje się do piętnowania całego środowiska Kościoła. Jednocześnie pomija się prawdę o ofiarnej pracy duszpasterskiej tysięcy księży. u Sposób nagłaśniania w telewizji pedofilii narusza prawo do prywatności samych dzieci, a także osób trzecich, tzn. rodzin, szkół, parafii i ogółu duchownych. u Emitowane są w telewizji publicznej programy, które wykazują charakter instruktażu w zakresie zachowań pedofilskich." Zapewnienia biskupów, że ma żadnej tolerancji dla pedofilii wśród duchowieństwa są tylko sloganem, pustosłowiem, głupią gadką, w którą mogą uwierzyć jedynie naiwni skrajni katolicy i takie media jak: Fronda, Nasz Dziennik i Gość Niedzielny. Arcybiskup najpierw "przeprosił", a kilka dni później powtórzył swoje słowa i odpowiedzialność za pedofilię zwalił na gender, feministki i rozwodzących się rodziców. Społeczeństwo nie wierzy w "zero tolerancji dla pedofilii" wobec zapowiedzi, że nie będzie odszkodowań i powiadamiania prokuratury o przestępstwie. W świetle tych zapewnień kościelne hasło nie tolerowaniu pedofilii brzmi niewiarygodnie i jest typowym mydleniem oczu. Biskup nazywa pedofilię grzechem, zamiast zboczeni8em, zbrodnią, przestępstwem i tym samym umniejsza znaczenie czynu. Pan Lepa sugeruje, że przyczyną niepowiadamiania policji jest dbanie o dobro ofiar..... Absurdalne. Uważa, że ze względu na dobro pokrzywdzonych dzieci nie wolno nagłaśniać sprawy. Mam w tej kwestii inne zdanie. Po pierwsze osoby, które po latach decydują się na opowiadanie swojej historii podejmują taką decyzję świadomie. Po drugie , to właśnie ze względu na dobro ofiar należy powiadamiać opinię publiczną i przestrzegać, że taka osoba uniknęła odpowiedzialności, bądź uzyskała bardzo niski wyrok i nadal pracuje z dziećmi, stanowiąc zagrożenie dla ich bezpieczeństwa. To nie prawda, że pedofilia w kościele jest problemem marginalnym. Prawdą jest, że Kościół nie prowadzi statystyk i zbyt mała ilość sprawców odsiaduje wyroki. Nagłaśnianie spraw, nawet sprzed lat, jeżeli sprawcy żyją, służy dobru społecznemu. Pojawia się zarzut, że opisywanie dramatów jest instruktażem dla kolejnych pedofilii. Nie mam nerwów, aby komentować podobne bzdury, które mają na celu wybielenie Kościoła. Biskup zarzuca telewizji, że atakuje Kościół i ma w niej miejsca na prawdziwe wartości. Do takiego dyskursu jesteśmy przyzwyczajeni. Każde złe słowo o Kościele, każda krytyka, pokazanie przywar jest atakiem na Kościół i chrześcijańskie wartości. No przecież Kościół jest idealny, niewinny, a zgwałcone przez księży dzieci to wymysł mediów. I co z tego, że ofiary przestały milczeć, przestały bać się piekła, gniewu biskupów i ekskomuniki, skoro biskupi powiedzieli, że nie tolerują pedofilii i wszystkie media, w ramach misji krzewienia wartości chrześcijańskich i bronienia dobra Kościoła mają to przyjąć do wiadomości. Kościół chciałby, aby media publiczne nie dopuszczały ofiar do głosu, obawia się spadku wiernych i ich gniewu. Wierni mogą wiele wybaczyć - niezgodność nauki z trybem życia kleru, wtrącanie się do intymnych spraw, niepłacenie podatku od nieruchomości i działalności gospodarczej, przejmowanie nieruchomości za 1% wartości, ale nie gwałcenie dzieci i kręcenie materiałów pornograficznych z udziałem najmłodszych. Zdaniem biskupa misją mediów ma być wybielanie Kościoła i pokazywanie jego olbrzymiej roli w nauczaniu narodu. Biskup przytacza badania o uzależnieniu młodzieży od internetu. "Alarmujące są ostatnie badania na temat wpływu internetu na młodych ludzi. Oto prawie 80 proc. badanych licealistów i ok. 70 proc. gimnazjalistów stwierdza, że zostali zaatakowani w internecie. Ponadto co trzeci licealista i więcej niż co piąty gimnazjalista spotkali się z propozycją seksualną. Prawie 60 proc. badanej młodzieży ogląda w sieci filmy pornograficzne i spotyka się wtedy z wyjątkowo wulgarnym słownictwem. Badacze tych zjawisk z niepokojem podkreślają bardzo łatwy dostęp młodzieży do treści o tematyce erotycznej. Ale to jakoś nie znajduje zainteresowania ze strony TVP. Bo to się po prostu nie sprzedaje." Fakt - młodzież jest uzależniona od internetu, spędza przed komputerem za dużo czasu, ma dostęp do treści pornograficznych, które wypaczają widzenie seksualności. Stanowi to problem, którego zakres można by znacznie zmniejszyć, gdyby była wprowadzona edukacja seksualna. Media o tym informowały. Przypominam, że tylko Kościół katolicki i organizacje katolickie sprzeciwiają się edukacji seksualnej. Zdaniem biskupa za pedofilię odpowiadają media i kultura masowa. "Przy ocenie pedofilii należy dostrzec czynniki, które przyczyniają się do powstawania i rozwoju tego zjawiska. Często stają się one katalizatorem przedwcześnie rozbudzającym zainteresowanie erotyką i życiem seksualnym oraz kuszą ludzi mediów do zdobywania odpowiednich korzyści materialnych. Wskazuje się na trzy takie mechanizmy. Przede wszystkim cała machina kultury masowej może stanowić tego rodzaju katalizator, gdyż jej negatywny wpływ sprowadza się do dwóch najważniejszych czynników: kultura ta wznieca namiętności i jednocześnie ogranicza rozwój intelektu, który powinien kontrolować ich przebieg. Do tego należy dodać niezawodną zasadę komercji w mediach, głoszącą, że życie ich konsumenta powinno być łatwe, lekkie i przyjemne. I wreszcie trzeci tego typu czynnik to sprawdzona prawidłowość, że w mediach najkorzystniej sprzedają się dewiacje. Natomiast popyt na nie wtedy osiąga szczyt, gdy występują razem z niedomaganiami życia religijnego. Dochodzi wtedy do głosu element sensacji i zafascynowania, który w wyobraźni człowieka stwarza iluzję chorego świata." Media i kultura masowa rozbudzają erotyzm dzieci. Można zgodzić się, że treści erotyczne są dostępne praktycznie bez ograniczeń, co powoduje zaburzenia w postrzeganiu seksualności. Ale to nie dzieci gwałcą dorosłych, ale dorośli dzieci. Być może zbyt wiele treści erotycznych pobudza księży, którzy na skutek celibatu mają zaburzą seksualność. Bezbronne dziecko jest łatwą ofiarą. Korzystanie z internetu w nadmiarze przez dzieci i młodzież faktycznie ogranicza rozwój intelektualny, fizyczny i emocjonalny, co nie upoważnia do stwierdzeń, że to dziecko jest winne molestowania. Winny jest sprawca - osoba dorosła, bez względu na zawód!!!!! Mogę zapewnić szanownych hierarchów, że nawet, jeżeli media publiczne dadzą się zastraszyć i nie będą emitowały wyznań ofiar, to i tak będą media, które poinformują o dramacie dzieci, a pomagać im będą portale internetowe, prasa lewicowa, blogerzy i internauci komentujący artykuły. Mleko, drodzy biskupi, wylało się, nie da się tego przykryć dywanem hipokryzji i rzekomej troski o dobro Kościoła. Uczciwi ludzie stoją po stronie dzieci i dorosłych ofiar. Nie zastraszycie nas obrazą uczuć religijnych, zawsze będziemy bronić najmłodszych.