Blog o tematyce kobiecej i społecznej. Moda, antykoncepcja, dieta, prawa kobiet, dzieci i zwierząt, wychowanie. Blog dla wszystkich, którzy chcą rozmawiać bez obaw o obrazę uczuć. Blog dla reklamodawców - dziennie nawet 200 wyświetleń.
O języku obrońców życia pisałam nieraz. Można powiedzieć, że zjadłam na tym zęby. W kwestii obrzydliwych obrazów mieliśmy jedynie opinię ginekologów o tym jak naprawdę wygląda aborcja i o manipulacjach wiekiem płodu przedstawianym na ich zdjęciach. Ostatnie dni przyniosły nowe informacje. Dziennikarka Newsweeka była na tajnym kursie obrońców życia. Przyszły uczestnik jest dokładnie sprawdzany, a o miejscu szkolenia jest informowany na ostatnią chwilę smsem. Przypomina to działanie tajnych lub nielegalnych grup. Zadziwia dbałość o to, żeby nikt spoza osób o światopoglądzie katolickim nie dostał się na szkolenie. Szokujące jest celowe okłamywanie kursantów i uczenie ich, jak oszukiwać ludzi. Doskonale wiedzą, że to co przedstawiają na swoich plakatach nie jest prawdziwą aborcją, że zdjęcia mają 50 lat. Robią to , aby zwrócić uwagę przechodniów, wpłynąć na ludzką wrażliwość. Osoby, które na ich "rewelacje" reagują niedowierzaniem lub które zwracają uwagę na to, że kłamią określają mianem "lewactwa, lemingów". Uczą swoich kursantów nienawiści do osób o innych poglądach. "Ale tylko tak zwrócimy na siebie uwagę. Tylko tak trafimy do ludzi – tłumaczy. Na pytanie, jak reagują przechodnie, opowiada o „lewactwie” i „lemingach”, którzy na widok jego samochodu albo pukają się w głowę, albo wzywają policję."
Oprócz działania na ulicy wchodzą do szkoły. Robią wszystko, aby wprowadzić w umysł dzieci atmosferę strachu i nienawiści.Pokazują kłamliwe plakaty najmłodszym. Z pogardą wyrażają się o rodzicach uczniów, którzy nie życzą sobie, aby dziecko uczestniczyło w ich prelekcjach. Mają poczucie całkowitej bezkarności- broni ich Ordo Iuris -sekta prawników. Większość wyroków jest na ich korzyść, co wzmacnia poczucie bezkarności.
Myślę, że warto o tym mówić,nagłaśniać i przeganiać fanatyków z miast, szpitali i szkół. To oszuści, a nie obrońcy życia. Trochę potrwa nim prawda dotrze do społeczeństwa i elit. Potrzeba czasu, aby ci ludzie nie byli odbierani jako "obrońcy nienarodzonych dzieci i rodziny". Chodzi im o propagowanie nienawiści wobec osób o innych poglądach, o zastraszenie kobiet, o wywołanie szoku u dzieci. To nie ma nic wspólnego z działaniem na rzecz dobra dzieci. Posługują się zdjęciami sprzed 50 lat. Niestety, przy braku edukacji seksualnej, przy dużej dawce religii w szkole, udaje się takim grupom manipulować społeczeństwem. Ludzie są podatni na takie informacje, nie mogą ich zweryfikować.Płody pokazywane są z boku, a ich działa stylizowane na niemowlaka. Oszukują także co do wieku - ich 8 tygodniowy zarodek to tak naprawdę 6 tygodni rozwoju embrionalnego.Szczytem głupoty są plakaty przedstawiające straszną metodę in vitro- zamrożone zarodki mające wygląd płodu w momencie narodzin. Ludzie mogą uwierzyć, że "dzieci są mrożone".
Polecam głośne rozmowy z nimi, wyśmiewanie ich plakatów, oczywiście bez obrażania naiwnych młodych ludzi, którzy naprawdę przeszli pranie mózgu. Rozmawiamy na temat przekazu, a nie stojących osób. Warto przygotować sobie naukowe argumenty. Konieczne jest zgłaszanie takich wystaw na policję. Żadne wyroki na razie nie zmniejszają ich działań. Środowiska "pro-life" uważają, ze mają misję pokazywania czym jest aborcja i nadal będą to robić. Nie ma innego sposobu na zwrócenie uwagi na problem, jak nagłośnienie medialne. Polecam zawiadamianie lokalnych mediów i umieszczanie zdjęć z opisem na profilach miast. Okazuje się, że ludziom coraz mniej podobają się wystawy antyaborcyjne, zwłaszcza pod szpitalami, czy przy drogach szybkiego ruchu, gdzie stwarzają zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego. Wspólny sprzeciw wobec tych działań może stanie się motorem działań dla polityków opozycji. Walka z tym obrzydlistwem jest trudna dlatego, że "pro-life" działa z poparciem kościoła, a w tych grupach działają również księża Są to także grupy wspierane przez narodowców.
Zachowanie posłów podczas głosowania nad projektem "Ratujmy kobiety" mnie nie zdziwiło. Zawsze znajdzie się kilku posłów,dla których katolickie sumienie jest ważniejsze od zdania wyborców, od szacunku dla inicjatywy obywatelskiej. Warto mieć świadomość tego, że ruchy "pro-life" oszukują i manipulują opinią społeczną, odwołują się do emocji, kłamią w kwestii interpretacji prawa, powołują się na obowiązki religijne, organizują nagonkę na lekarzy i polityków popierających obecne rozwiązania prawne w kwestii aborcji. Posłowie są szantażowani emocjonalnie. Nie piszę tego, po to, aby kogokolwiek usprawiedliwić. Rozumiem strach tych ludzi przed opinią społeczną w ich regionach. W Polsce istnieje przyzwolenie społeczne na terror sumienia religijnego w przestrzeni publicznej. Religia staje się ważniejsza niż prawa obywatelskie,zapobieganie nieszczęściom i ludzka wolność. Zaskoczyło mnie jednak tchórzostwo kilku posłów Platformy i Nowoczesnej, którzy będąc na sali nie brali udziału w głosowaniu. Nie wykonali obowiązku parlamentarzysty - głosowanie to ich praca, za którą płacą wyborcy. Nowoczesna ukarała tych posłów naganą i karą finansową 1000 zł na cele charytatywne. Platforma wyrzuciła z partii 3 osoby, które wbrew dyscyplinie zagłosowały przeciwko "Ratujmy kobiety". Połowie, którzy nie wzięli udziału w głosowaniu tłumaczyli, że ich zdaniem projekt miał punkty, których nie mogli zaakceptować: aborcję do 12 tygodnia ciąży, możliwość dokonania aborcji bez zgody rodziców przez 15-latki. Szanując poglądy tych osób, mogły zagłosować za projektem i na komisji dyskutować nad ostatecznym kształtem ustawy. Jest trochę racji w poglądzie, że wpisanie aborcji w ustawę o planowaniu rodziny, zawierającą zapisy o antykoncepcji, edukacji seksualnej i ograniczeniu klauzuli sumienia , zmniejsza szansę projektu na uchwalenie. Dwie próby nie powiodły się, więc trzeba zastanowić się, czy najpierw nie zapisać w ustawie refundacji antykoncepcji, edukacji seksualnej i ograniczeniu klauzuli sumienia, a później pomyśleć nad aborcją. Inną możliwością jest zastąpienie zwrotu "przerywanie ciąży" zdaniem "posiadanie tabletek poronnych na własny użytek nie jest karalne". Oznacza to legalizację aborcji farmakologicznej, a brzmi dużo lepiej i nie wskazuje skojarzeń ze śmiercią, mordowaniem, itp. Bez uszanowania wrażliwości innych osób nie da się przeprowadzić zmian korzystnych dla kobiet. Można mówić o wyborze, o indywidualnym doświadczeniu aborcji, jednak bez przychylności polityków nie można ruszyć tej kwestii. Żadne racjonalne argumenty nie przekonają polityków mających kościółkową mentalność.
Jak co roku, kiedy tylko słonko przygrzeje fanatycy religijni z komitetu STOPABORCJI.PL fundują Polakom aborcyjną wojenkę. W ciągu czterech lat jest to trzecia inicjatywa zmierzająca do całkowitego zakazu aborcji. Kaja Godek - szefowa zbiórki podpisów, podkreśla, że Fundacja Pro - Prawo do Życia nie ustanie w walce i w przypadku porażki w Sejmie, znów wystąpi z projektem. W uzasadnieniu projektu, napisano, że dąży on do "faktycznego zapewnienia, aby konstytucyjne prawo do obrony życia nie było zróżnicowane ze względu na wiek, miejsce przebywania, stan zdrowia czy okoliczności poczęcia człowieka". Zapisano w nim, że "każdy człowiek ma od chwili poczęcia przyrodzone prawo do życia".
Projekt przewiduje, że za przerywanie ciąży za zgodą kobiety grozić ma kara pozbawienia wolności do lat trzech; taka sama kara grozić ma za pomoc kobiecie ciężarnej w przerwaniu ciąży lub nakłanianie jej do tego. W projekcie zapisano, że kto dopuszcza się tego (przerwania, pomocy w nim lub nakłaniania) "gdy dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8".
Projekt zakłada, że "nie popełnia przestępstwa lekarz, jeżeli śmierć dziecka poczętego jest następstwem działań leczniczych, koniecznych do uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa grożącego zdrowiu lub życiu kobiety ciężarnej".
Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/news-przeciwnicy-aborcji-chca-zaostrzenia-przepisow,nId,1704280?parametr=embed_tyt_zdj_lead#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Dokumentacja niezbędna do zarejestrowania Obywatelskiego Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej "Stop aborcji". zostały dostarczone do Sejmu, a jego członkowie już zbierają podpisy w trakcie swoich pikiet ze zmanipulowanymi banerami. Informacji o treści projektu jest jak na lekarstwo. Wiemy, że ma być zakaz i kary. Zaskoczył mnie zapis, że nie popełnia przestępstwa lekarz, który działaniami ratującymi życie matki może doprowadzić do śmierci płodu. Ów, pacjentki onkologiczne, kardiologiczne, itp. mogą odetchnąć z ulgą - w czasie ciąży będą mogły się leczyć. Pomysłodawcy projektu zauważyli, że płód bez żywej matki nie przeżyje. Projekt nadaje się do wyrzucenia do kosza z kilku przyczyn. Po pierwsze: nie zapewnia ochrony życia poczętego. W Polsce nie są problemem aborcje z ustawy, tylko aborcje nielegalne. Z informacji udostępnionych opinii publicznej nie wynika, aby autorzy w jakikolwiek sposób utrudnili życie podziemiu aborcyjnemu.Kary za dokonanie nielegalnej aborcji i nakłanianie do niej istnieją również w obecnej ustawie i jakoś nie przeszkadza to w rozkwicie działalności aborcyjnej, a lekarze dość dobrze opanowali sztukę maskowania procederu i niszczenia śladów. Przeglądając stronę internetową inicjatywy ustawodawczej trudno oprzeć się wrażeniu, że nielegalna aborcja im nie przeszkadza. Nie znajdziemy tam informacji, aby członkowie Fundacji zainteresowali się tym, co dzieje się w prywatnych gabinetach. Los zdrowych płodów, które giną, bo kobieta woli karierę, czy nie odpowiada jej moment, w którym zaszła w ciążę ich nie obchodzi. Są wrażliwi jedynie na los uszkodzonych płodów, często niezdolnych do przeżycia poza macicą - dzieci, którym medycyna nie bardzo może pomóc oraz na los ciąż powstałych w wyniku gwałtu. Co prawda Kaja Godek mówi w wywiadzie, że ofierze gwałtu potrzebna jest pomoc, to jednak nie dodaje, że pomocą może być danie wyboru: co zrobić z ewentualną ciążą, a najlepszym rozwiązaniem jest umożliwienie skorzystania darmowego z antykoncepcji awaryjnej, której, ja wiemy obrońcy życia sprzeciwiają się.
Po drugie - zakaz aborcji nie uchroni płodów z zespołem Downa. Mamy XXI wiek, jesteśmy krajem unijnym , więc nie ma większych problemów, aby ciążę usunąć na koszt polskiego państwa za granicą. Warto przypomnieć, że w czasie protestów rodziców dzieci niepełnosprawnych w Sejmie, przedstawicieli Fundacji nie było. Znając poglądy prof. Chazana- członka komitetu, który zapowiedział, że w jego nowej Poradni Zdrowego Rodzicielstwa nie będzie wykonywał niektórych procedur diagnostyki prenatalnej, można mieć poważne obawy, że do ustawy wpisano zakaz badań prenatalnych, a przynajmniej znaczne ich ograniczenie, co spowoduje większą śmiertelność noworodków, które do tej pory, dzięki dokładnej diagnozie, można była ratować w okresie prenatalnych lub zaraz po urodzeniu, a także stworzyć warunki do odbycia porodu i natychmiastowej pomocy dla dziecka. Ustawa obróci się przeciwko dzieciom. Być może należałoby zastanowić się nad uszczegółowieniem ustawy i wpisaniem, jakie schorzenia są podstawą do ubiegania się o aborcję.
Po trzecie - ustawa nie zmniejszy ilości niechcianych ciąż, gdyż pomysłodawcy są przeciwni edukacji seksualnej i antykoncepcji. Raczej należy spodziewać się zapisu o klauzuli sumienia dla farmaceutów, która może jedynie pogorszyć stan zdrowia kobiet i zwiększyć liczbę niechcianych ciąż.
object width="300" height="250">
SLD, w postaci pana Jońskiego zapowiedziało swoją inicjatywę - ustawę liberalizują aborcję. No, cóż , jak zwykle nie przejdzie pierwszego czytania. Nie ma większości w Sejmie. Poza tym liberalizacja ustawy nie jest mile widziana przez społeczeństwo. Była już inicjatywa Porozumienia Kobiet 8 Marca w tej kwestii. Udało się zebrać 30 tys.podpisów, to kilka razy mniej niż potrzeba, aby przedstawić projekt w Sejmie i kilkadziesiąt razy mniej niż liczba podpisów pod projektami fanatyków. Poza tym wszystkie sondaże opinii publicznej pokazują, że Polacy nie chcą zmiany ustawy w żadną stronę i może pora, aby politycy uszanowali głos narodu. Liberalizacja ustawy również pozostawia kilka pytań -sąd brać kasę na finansowanie tego zabiegu i w jaki sposób ustawodawca chciałby zapobiec przypadkom zmuszania kobiet do aborcji?
Przy okazji warto wspomnieć, że kobiety w Polsce dużo poważniejsze problemy z dostępem do leczenia ginekologicznego - choćby do tej pory nie jest refundowany lek, który oszczędza macicę i skutecznie leczy mięśniaki. Polki nie mają dostępu do nowoczesnego leczenia raka piersi. W kwestii aborcji należy wykazać rozsądek i najpierw wprowadzić refundację antykoncepcji, a dopiero za kilka lat pomyśleć o legalizacji aborcji na żądanie. Legalizacja aborcji teraz, przy drogich środkach antykoncepcyjnych doprowadziłaby do traktowania aborcji jako antykoncepcji. Działania muszą być podejmowane we właściwej kolejności. Wszystkie dobre projekty regulujące kwestie antykoncepcji i edukacji seksualnej przepadły przez zapis o aborcji. PO jest w stanie zgodzić się na refundację antykoncepcji, ale nigdy na aborcję na żądanie. Liberalizacja ustawy wymagałaby lewicowej większości w Sejmie i lewicowego Prezydenta. Wtedy przez rok, góra dwa lata, Polki korzystałby z legalnej aborcji - do momentu zakwestionowania zgodności ustawy z Konstytucją przez Trybunał Konstytucyjny. Taka sytuacja była w latach 1996-7.
bject width="300" height="250">
Niestety szanse zwolenników zaostrzenia ustawy są w tym roku realne. Wystarczy przypomnieć co ci ludzie wyczyniali rok temu, kiedy przepadł ich projekt - jeździli do rodzinnych miejscowości posłów PO z plakatami z wizerunkiem posła obok zdjęcia dziecka rzekomo zabitego w czasie aborcji.Afisze były opatrzone kłamliwymi podpisami. Posłowie w roku wyborczym raczej nie będą zainteresowani taką reklamą i jest spore zagrożenie,że parlamentarzyści, którzy w PSL-u są od początku kadencji i grupa posłów konserwatywnych z PO wraz z PiS, SP, PR przegłosują ustawę. Losy ustawy będą znane w maju - jeżeli Prezydentem zostanie Komorowski , który jest zwolennikiem kompromisu, to ustawę zawetuje, jeżeli Duda i następny Sejm opanuje PiS to mamy zakaz aborcji, zakaz antykoncepcji awaryjnej, klauzulę dla farmaceutów, dramaty kobiet i większą liczbę zgonów noworodków. Najrozsądniejsze jest pozostawienie ustawy w spokoju i przestrzeganie jej zapisów, co oznacza wprowadzenie edukacji seksualnej, refundacji antykoncepcji i wykonywanie procedury jeżeli są wskazania.
Ostatnia debata w Sejmie skłania do refleksji nie tylko nad językiem, ale także nad wartościami.
Jest oczywiste, że polskie dopuszcza mówienie o aborcji, jako o zabijaniu nienarodzonych dzieci. Orzeczenie Sądu Okręgowego w Katowicach w sprawie A. Tysiąc/Gość Niedzielny nie pozostawia wątpliwości - można nazywać aborcję zabójstwem, ale nie wolno odnosić tego do konkretnej osoby wymienionej z imienia i nazwiska. Oburzenie środowisk lewicowych, choć zrozumiałe, wiele nie da, ponieważ takie nazewnictwo jest zgodne z prawem i zasadę wolności słowa. Z resztą, w przypadku aborcji z powodów genetycznych nie mamy do czynienia z zarodkiem, czy zapłodnioną komórką jajową, tylko z ukształtowanym człowiekiem, ewentualnie z niedorozwojem, deformacjami części ciała lub narządów. Argument o stopniu rozwoju, o nie-człowieku jest niepoważny. O ile można mieć wątpliwości, co do człowieczeństwa zarodka, a więc do 9 tygodnia ciąży, o tyle w późniejszym etapie ciąży, to, że mamy do czynienia z rozwijającym się człowiekiem pozostaje bezsporne. Rozwój mózgu rozpoczyna się 7-9 tygodniu ciąży. W środowiskach feministycznych popularny jest pogląd, że początkiem życia człowieka jest rozpoczęcie rozwoju mózgu, podobnie jak końcem życia jest śmierć pnia mózgu. Wynika z tego, że osoby wyznające takie poglądy muszą być konsekwentne i nie mogą zaprzeczać, że płód, u którego rozpoczął się rozwój mózgu jest człowiekiem. Zaprzeczając swoim własnym twierdzeniom w sytuacji, kiedy jest to wygodne tracimy wiarygodność.
Przy problemie aborcji z powodu ciężkiego uszkodzenia płodu nie podlega dyskusji człowieczeństwo płodu, ale pytanie, czy humanitarne jest rodzenie dzieci, które nie przeżyją porodu lub umrą niedługo po nim, bądź nich życie będzie wegetacją - nie będą mówiły, na nawet samodzielnie przyjmować posiłków? Kolejnym problemem jest pytanie o to, czy mamy prawo narażać kogoś na bezustanne cierpienie? Warto też zwrócić uwagę na kwestię rodziny - genetyczna choroba nieuleczalna, skutkująca niezdolnością do życia odbija się w różny sposób na rodzinie. Wiele małżeństw rozpada się, bo przeważnie ojcowie nie wytrzymują psychicznie. Cierpią na tym starsze dzieci, które czują się odsunięte na boczny tor. Któreś z rodziców musi zrezygnować z pracy, aby przez całą dobę opiekować się dzieckiem, którego stan nigdy nie poprawi się. Oznacza to znacznie pogorszenie sytuacji materialnej rodziny. Państwo nie pomaga - leki, operacje, rehabilitacja to olbrzymie pieniądze, które rodzina musi sama wykombinować. Narodowy Fundusz Zdrowia niczego nie refunduje. Nie zauważona pozostała kwestia innych, przewlekłych chorób w rodzinie. Bywa, że rodzice lub starsze rodzeństwo nie są do końca zdrowi, chorują na nowotwory, cukrzycę, nadciśnienie, choroby serca, nerek, wątroby i potrzebują lekarstw. Poważnie upośledzone dziecko, które nigdy nie będzie zdolne do samodzielnego życia, co oznacza pogorszenie zdrowia innych osób w rodzinie i brak funduszy na leczenie. Pieniądze nie są z gumy, nie rozciągają się, nie spadają z nieba, jak biblijna manna. Niestety, sytuacja materialna jest istotnym argumentem w dyskusji, ponieważ utrzymanie takiego dziecka kosztuje. Jeżeli obrońcy życia są tak bardzo wrażliwi na krzywdę uszkodzonych płodów, to powinni zacząć do rozmów nad zmianą systemu socjalnego i systemu opieki - powinny lobbować za większymi zasiłkami, za refundacją leków i specjalistycznych operacji w kraju i za granicą. Najprościej jest zakazać, a potem umyć ręce i powiedzieć, że projekt nie powoduje kosztów dla budżetu państwa.
Mogę zrozumieć wrażliwość pro-life na kwestię terminacji płodów, o których wykryto zespół Downa, bo nie jest to choroba skutkująca całkowitym kalectwem. Z drugiej strony obrońcy życia nie robią nic, aby edukować społeczeństwo w kwestii życia z tą chorobą - nie przedstawili ani jednej publikacji o chorobie, o możliwościach chorych osób, nie wspomnieli o sukcesach sportowców, czy artystów z zespołem Downa. Nie wydrukowali choćby jednej broszury opisującej opiekę nad dzieckiem, jego zdolności społeczne, osobowość, czy kwestie edukacji. Jedynie paraliżują pracę szpitali i krzyczą o mordowaniu pokazując zdjęcie trzy letniej dziewczynki, bądź pani Godek z synem. Ich działania to zwykle warcholstwo mające na celu ubliżanie i prześladowanie. Uważny obserwator działań pro-life zauważy bez trudu, że organizacje te prześladują prof. Wielgosia, któremu odmawiają prawa do sędziowania w konkursie, czy udziału w konferencji naukowej. Pro-life nęka Rzecznika Praw Dziecka za to, że walczy z przemocą domową, której ofiarami padają dzieci, a nie protestuje przeciwko zapisowi o możliwości aborcji ciężko upośledzonych płodów. Czytając wpisy pro-life w sieci można odnieść wrażenie, że punkt o upośledzeniu płodu sprowadzają do zespołu Downa i mówią jedynie o zabijaniu takich dzieci. Nie widzą innych schorzeń genetycznych. Za to często pojawia się kuriozalne stwierdzenie, że dzieci są zabijane z powodu podejrzenia choroby. Zapominają, że współczesna diagnostyka pozwala na pewne postawienie diagnozy. Pomyłki należą do rzadkości. Pro-life mówi o wielkiej hańbie, o łamaniu Konstytucji, o dyskryminacji osób niepełnosprawnych. Konstytucja gwarantuje prawo do prywatnego życia, do wolności sumienia, zabrania zmuszania do poświęceń. Kwestia, czy zespół Downa jest przesłanką do aborcji pozostaje otwarta, można zastanawiać się, jak zmniejszyć ilość aborcji w tym przypadku. Jednym ze sposobów na zmniejszenie liczby aborcji powinna być edukacja w zakresie chorób genetycznych prowadzona w mediach, w poradniach genetycznych i w szkołach ponadgimnazjalnych, np: na przedmiotach "Zdrowie człowieka" oraz edukacja seksualna, które powinny zastąpić naukę religii. Katecheza w szkole ponadgimnazjalnej niczemu nie służy, bowiem młodzież jest już po bierzmowaniu, czyli jest dojrzała pod względem religijnym.
Istotą konfliktu o aborcję jest odmienny centralny punkt. Zwolennicy zaostrzenia ustawy zwracają uwagę na cierpienie płodu, na święte prawo do życia, pomijając problem matki - jej decyzji, życia rodziny i funkcjonowania dziecka niezdolnego do życia po narodzeniu. Brakuje im refleksji nad cierpieniem kobiety, która traci dziecko zaraz po porodzie, bądź latami patrzy na jego cierpienie.
Druga strona - zwolennicy kompromisu i osoby opowiadające się za liberalizacją ustawy patrzą na problem wyłącznie od strony praw kobiet. Pomijają kwestię człowieczeństwa płodu, a na nawet wbrew swojej filozofii jej zaprzeczają.
Po obu stronach jest sporo przekłamań i manipulacji - brakuje refleksji nad wydawałoby się sprzecznymi wartościami - dzieckiem i kobietą. Punktem wspólnym powinna być edukacja. Pro-life torpeduje edukację seksualną niezgodną z wolą kościoła. Kolejną rzeczą na którą powinny pochylić się obie strony to lista schorzeń płodu, przy których możliwa byłaby aborcja. Nie chcą jej obie strony. Zwolennicy kompromisu twierdzą, że odbierze ona kobiecie resztę praw, a pro-life, że pociągnie za sobą więcej dziecięcych ofiar. Tymczasem taka lista uporządkowałaby sytuację, ułatwiła pracę lekarzom i decyzję rodzicom, a także chroniłaby dzieci. Zdumiewające jest to, że nie ma woli wypracowania pakietu pomocy dla rodzin,w których żyją dzieci z chorobą genetyczną. Obie strony okopały się na swoich pozycjach, ubliżają sobie na wzajem, zarzucają nieuctwo, zamiast siąść i wypracować działania pomocowe, jak choćby system opieki nad takim dzieckiem, czy kwestię refundacji leczenia. Jak widać jest pole do współpracy. System pomocy byłby korzystny dla kobiet i dzieci. Jeżeli już zmieniać ustawę to jedynie przez dodanie zapisu o nieutrudnianiu do badań prenatalnych i ich finansowaniu przez NFZ oraz o darmowym leczeniu dziecka w okresie prenatalnym i szybkiej w miarę medycznej możliwości korekcie wad narządów po narodzinach.
Nie można usunąć zapisu o dopuszczalności aborcji z powodów genetycznych, ponieważ ustawodawca nie może aż tak ingerować w prywatność, zmuszać do poświęceń ponad siły. Wybór jest kwestią rodziców.
Tytuł w pierwszym momencie może wydać się dziwny. Temat aborcji wywołuje emocje, agresję, wzajemne obrzucanie się obelgami. W swoim wpisie postaram się przedstawić zagadnienie w sposób rozsądny - bez korzystania z materiałów ruchów pro-life i pro-choice. Korzystam wyłącznie z wiadomości na stronach medycznych, gdyż tylko takie uważam za wiarygodne. Materiały obu stron są przesycone ideologią, nie są obiektywne. Strona pro-choice zaprzecza, że istnieją negatywne skutki aborcji na psychikę kobiety, a konsekwencje zdrowotne zwala nielegalność zabiegu i nie reaguje na późne aborcje,a nawet dopuszcza dyskryminację płci, byle tylko czerpać zyski na aborcji. Piszę dyskryminacja płci, bowiem tylko w ten sposób można określić aborcję ze względu na płeć, w której najczęściej giną dziewczynki, a na to nie reagują organizacje międzynarodowe popierające aborcję, opowiadające się rzekomo za prawami człowieka. W momencie, w którym można określić płeć płodu nie mówimy o zarodku, ale o odmiennej istocie ludzkiej, drugim człowieku. Z kolei strona pro-life za człowieka uważa zapłodnioną komórkę jajową, zmusza zgwałcone kobiety do noszenia ciąży powstałe w wyniku gwałtu, opowiada się za zakazem aborcji z powodu nieodwracalnego uszkodzenia płodu, a nawet zmusza kobiety do poświęcania swojego życia dla dobra płodu niezdolnego do przeżycia poza macicą, w wyniku czego umiera matka i jakoś płód też nie przeżywa. W artykule nie będą dodawane zdjęcia, ponieważ obraz ma funkcję emocjonalną.
Już po kilku godzinach od opublikowania postu pojawiły się
zarzuty, że chcę, aby kobiety były inkubatorami. Celem wpisu jest
dostarczenie kobietom wiedzy, a nie zmuszenie do czegokolwiek. Nikt nie
jest w stanie zmusić kobiety, aby urodziła dziecko. Jeżeli nie chce i
tak znajdzie sposób na pozbycie się ciąży. Pytanie, czy podatnicy
powinni płacić za aborcję na żądanie? Odpowiedź może być tylko
negatywna. Kobieta może podjąć właściwą decyzję dla siebie tylko wtedy,
jeżeli jest świadoma czym jest aborcja i jakie są jej konsekwencje.
Trudno znaleźć informacje neutralne - bez ideologicznej otoczki. Artykuł
jest próbą dostarczenia kobietom informacji, właśnie po to, aby mogły
podjąć świadomą decyzję.
Fragmenty wpisu postanowiłam o konsekwencjach aborcji opieram wyłącznie na stronach medycznych, gdyż uważam, że czas skończyć z opowiadaniem kłamstw po obu stronach. Kobiety mają prawo do wiedzy nie opartej na wiedzy medycznej, bez ideologii. Powinny mieć prawo do oglądania płodu przed aborcją na usg, aby na własne oczy mogły się przekonać, że nie usuwa się zlepku komórek, grudy po zapłodnieniu, ale żywego, ruszającego się człowieka. Z obowiązku oglądania płodu na usg powinny być zwolnione ofiary gwałtu, kobiety dla których ciąża jest zagrożeniem życia i w przypadku, kiedy płód jest nieodwracalnie uszkodzony.
Kilka faktów z rozwoju prenatalnego człowieka
1) Moment powstania zarodka
Istnieje pewna
granica i jest nią (...), moment uaktywnienia genów zarodkowych. Wniknięcie plemnika do komórki jajowej jest raczej
swego rodzaju podjęciem de novo procesów życiowych komórki
jajowej, ale nie rzeczywistym początkiem istoty ludzkiej jako
takiej. A to dlatego, że przez jeszcze przynajmniej dwa albo trzy
podziały zygoty – co trwa od dwóch do trzech dni, geny matczyne i
ojcowskie funkcjonują niezależnie. Dlatego też niektórzy naukowcy
sugerowali określenie tego etapu rozwoju zapłodnionej komórki
jajowej jako stadium przedzarodkowe, a zarodek w tym stadium –
niezbyt semantycznie fortunnym – mianem „przedzarodka”.
1
Profesor
Jacek Modliński wyraźnie określa moment, w którym zaczyna się
ludzkie życie – wymieszanie genów, które następuje w dwa , trzy
dni po przeniknięciu plemnika do komórki jajowej. Mając na uwadze
ten fakt, w żadnym razie nie można powiedzieć, że zapłodniona
komórka jajowa jest istotą żywą, a tym bardziej, że jest
dzieckiem!!!!
Podobną
opinię wypowiada również dr Dariusz Cholewa, specjalista od
leczenia niepłodności i lekarz -ginekolog.
Zapłodniona
komórka (zygota) to jeszcze nie początek nowego życia. Teraz przez
parę dni wędruje przez jajowód, nieustannie dzieląc się, przy
czym jednocześnie nie zwiększa swojego rozmiaru. To etap
bruzdkowania, którego efektem jest wielokomórkowy zarodek.
Przesuwany jest ruchami rzęsek pokrywających nabłonek jajowodów i
skurczami mięśniówki jajowodów. Wydzielina produkowana przez
nabłonek ułatwia poślizg komórki. W ostatnim stadium bruzdkowania
powstaje blastocysta, czyli jajo płodowe - pęcherzyk składający
się z dwóch warstw. Trofoblast pełni funkcje ochronne i odżywcze,
z embrioblastu powstaje ciało zarodka. Przez kilka dni pobytu w
macicy zarodek odżywia się tzw. mleczkiem macicznym - substancją
wydzielaną przez śluzówkę. Jednocześnie enzymy wydzielane przez
jajo powodują nadtrawienie błony śluzowej macicy. Zarodek
zagnieżdża się w wytrawionym zagłębieniu, endometrium je
obrasta. Proces ten zwany implantacją lub zagnieżdżeniem
rozpoczyna się mniej więcej po 6 dniach od owulacji, ale w
zależności od tego, jak długo zarodek znajdował się w
jajowodach, rozpocząć się może od 4 do nawet 12 dni od
jajeczkowania.2
Już
w 7 tygodniu tworzą się zaczątki nerwów wzrokowych i zaczyna rozwijać
się mózg, a w ósmym tygodniu jest już rozwinięte ucho wewnętrzne
odpowiedzialne za słyszenie i zmysł równowagi, co oznacza, że maluch
reaguje na ruch matki.W dziewiątym tygodniu rozpoznać można rysy twarzy rozwija się górna warga, pojawiają się dziurki w nosie, uwydatnia się
dolna szczęka, uszy przesuwają się na boki głowy, a oczy ku przodowi
twarzy. Wydłuża się szyja, ale ogromna głowa wciąż przylega do klatki
piersiowej. Mózg rozwija się w tempie ekspresowym (to dlatego głowa musi
być tak
duża - stanowi połowę całej długości zarodka): z pęcherzyków mózgowych,
które wykształciły się w szóstym tygodniu ciąży, tworzą się półkule
mózgowe (odpowiedzialne za myślenie i czucie), międzymózgowie z
przysadką produkującą ważne hormony oraz tyłomózgowie, gdzie mieści się
m.in. ośrodek odpowiedzialny za oddychanie.Samorzutnie kurczą się
mięśnie, dzięki czemu dziecko porusza się w worku owodniowym, choć
ciężarna jeszcze tego nie czuje.
Dziwią
więc tezy zwolenników aborcji, że płód to tylko zlepek komórek. Już w 9
tygodniu wygląda jak człowiek, więc nim jest. Osobą staje się dopiero
po urodzeniu, ale dzieckiem, człowiekiem jest już w okresie prenatalny,
Dziewiąty tydzień to granica- od tego momentu mamy do czynienia płodem.
Zwolennicy tezy, że życie człowieka zaczyna się w momencie rozpoczęcia
rozwoju mózgu, muszą przyznać, że 9 tygodniu możemy mówić o życiu
człowieka - skoro ma ukształtowane części mózgu to żyje. W dziesiątym
tygodniu już nie można mieć wątpliwości, co do człowieczeństwa płodu.
Większość układów i narządów już się rozwinęła - płód przypomina
miniaturowego człowieka. Powieki urosły i skleiły się, dziecko wygląda,
jakby spało. Znikły błony między palcami rąk: widać już palce z
opuszkami, dłoń ma właściwe proporcje. Palce stóp także są wolne od
błon, ale jeszcze zbyt długie w stosunku do śródstopia.
Wszystkie
argumenty typu, że płód to nie człowiek, nie dziecko wynikają z braku
podstawowych wiadomości z zakresu rozwoju prenatalnego człowieka.
Wynikają z chęci usprawiedliwienia aborcji. Najłatwiej krzyczeć o
nieczłowieku niż przyznać się samym przed sobą, że popiera się zabijanie
ludzie w fazie prenatalnej na każde żądanie. Nie będę przytaczała jak
rozwija się - ciaza dalej, to tylko potwierdza tezę, że płód jest człowiekiem.
W
XXI wieku, w czasie rozwoju antykoncepcji dokonywanie aborcji na
żądanie świadczy o braku odpowiedzialności za swoją seksualność, o
niedostatecznie dużej wiedzy na temat antykoncepcji. Istnieją wyjątki,
kiedy aborcja jest moralnie dopuszczalna. Określa je polska ustawa z
1993 roku.
Nie wyobrażam sobie
zmuszania zgwałconej kobiety do porodu, ani do aborcji. To powinna być
decyzja kobiety. Nikt też nie ma prawa zmuszać matki do heroizmu, do
rodzenia dziecka ciężko upośledzonego, którego życie będzie nieustannym
pasmem cierpienia, a jego leczenie będzie kosztowało majątek i wymagało
od matki rezygnacji z pracy, zaniedbywania starszych dzieci. Czymś
niemoralnym jest emocjonalny szantaż na kobiecie ciężko chorej, dla
której ciążą może być zagrożeniem życia. Idiotyzmem są postulaty o
dopuszczalności późnej aborcji, czyli w okresie, w którym dziecko może
przeżyć poza macicą, z powodu zagrożenia życia matki. Nie trzeba zabijać
dziecka, aby uratować matkę, skoro można wykonać cesarskie cięcie i
uratować oboje.
Aborcja ma swoje konsekwencje
Obrońcy prawa
do aborcji starają się wmówić kobietom, że tylko nielegalna aborcja ma
skutki zdrowotne lub psychiczne. Podają wyniki badań instytucji
słynących z zarabiania na aborcji, które mają potwierdzać te absurdalne
tezy. Ostatnio akt sprzeciwu grup pro-choice wywołały badania
przeprowadzone na niewielkiej grupie kobiet w Indiach wskazujące, że
aborcja zwiększa ryzyko raka piersi. Pro-choice naśmiewało się z małej
próby badawczej. Szkoda, że przy okazji nie powiedzieli prawdy, że
badanie, choć niewielkie jest kolejnym badaniem, którego wyniki
potwierdzają, że aborcja zwiększa ryzyko raka piersi. Aż 26 badań z 32
potwierdza, że aborcja zwiększa ryzyko raka piersi,
co wynika z fizjologii ciąży i biologii kobiety. Na potwierdzenie
swojego sprzeciwu nie mają żadnych argumentów, chodzi tylko o uśpienie
czujności kobiet i dalsze zarabianie na aborcji. Mało kto wie, że nawet
producent tabletki wczesnoporonnej RU 486 przestrzega przed rakiem
piersi, uznaje wyniki tych badań. Oddajmy głos producentowi:
"Estradiol, czy też estrogeny zwiększają ryzyko wystąpienia raka piersi związane jest to ze wzrostem tkanki piersiowej. Estradiol, sprawia, że piersi rosną od czasu pokwitania do czasu dojrzałości płciowej i potem znowu powoduje ich wzrost w trakcie ciąży (najbardziej w I i II trymestrze). Komórki tkanki piersiowej wrażliwe na estradiol są komórkami niedojrzałymi i niezróżnicowanymi. Niektóre z nich w końcu różnicują się w kierunku komórek produkujących pokarm, które pod wpływem nieznanych jeszcze czynników nie mogą być pobudzane do dalszego rozwoju. To właśnie te komórki niezróżnicowane są najbardziej podatne na uszkadzanie przez czynniki rakotwórcze (promieniowanie, pewne chemikalia itp.). Komórki te mogą po pewnym czasie przekształcić się w komórki rakowe. Kiedy kobieta już po kilku tygodniach normalnie rozwijającej się ciąży usuwa ją, w jej gruczołach piersiowych pozostaje większa niż przed ciążą ilość tych niezróżnicowanych komórek.W dodatku nieprawidłowe, niskozróżnicowane, potencjalnie rakotwórcze
komórki, które znajdują się w jej piersiach (które także są obecne do
pewnego poziomu u każdego) zostały pobudzone do namnażania. Podsumowując, wszystko to prowadzi do zwiększonego ryzyka powstania nowotworu.W przeciwieństwie do aborcji, kiedy ciąży pozwoli się rozwinąć, a dziecku urodzić, komórki niezróżnicowane zamieniają się w tkankę piersiową produkującą mleko, co obniża poziom tych rakotwórczych komórek sprzed okresu ciąży. To znaczy, że w pełni donoszona ciąża obniża poziom ryzyka zachorowania na raka piersi. Jest też wiadomo, że kobiety, które rodzą swoje dziecko w młodym wieku obniżają ryzyko zachorowania na raka piersi w późniejszych latach życia. Im wcześniej pierś w pełni dojrzeje do produkcji mleka, tym mniej prawdopodobnym jest posiadanie komórek atypowych, potencjalnie rakotwórczych. Przyczyny tego zjawiska nie są jeszcze dokładnie poznane. Można by sądzić, że lekarze powinni już dawno skojarzyć zwiększone ryzyko wystąpienia raka sutka z przebytą aborcją, biorąc pod uwagę wysokie poziomy estradiolu we krwi w pierwszych miesiącach normalnej ciąży.
Światowa Konferencja na rzecz Raka Piersi potwierdza związek pomiędzy aborcją a rakiem piersi...
Pierwsza Światowa Konferencja na Rzecz Raka Piersi miała miejsce w lipcu 1997 roku w Kingston, Ontario, Kanada. Konferencja ta była współfundowana przez Organizację Środowiska I Rozwoju Kobiety, która była prowadzona w tym samym czasie przez Bella'e abzug. http://info-ru-486.blogspot.com/2008/04/zaleno-midzy-aborcj-rakiem-piersi.html
Skoro na stronie poświęconej aborcji farmakologicznej znajduje się informacja o zagrożeniu rakiem i jest dokładnie wyjaśnione, oznacza to, że zagrożenie istnieje i jest bardzo duże. Feministki bagatelizując je narażają kobiety na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia oraz łamią podstawowe prawo człowieka do medycznej informacji o konsekwencji swoich decyzji. Jestem pewna, że gdyby kobiety były informowane o zagrożeniu, połowa uciekłaby z gabinetu abortera i urodziła swoje dziecko. Poród zwiększa i karmienie piersią minimum pół roku zmniejszają ryzyko raka.
Co więcej na stronie www.amazonki.net/artykuly/czytaj/1327/leczenie/onkolodzy-w-polsce-mozna-przezyc-20-lat-z-rakiem-piersi- znalazłam taką informację, " Odpowiednie dopasowanie terapii pozwala skutecznie leczyć również
kobiety z rakiem piersi, które są w ciąży – stwierdził prof. Pieńkowski.
Zapewniał, że choć są to trudne przypadki, to leczenie nie zagraża
ciąży ani dziecku. Co więcej, przy odpowiednim postępowaniu, nie
zmniejszają się szanse przeżycia chorej.
– Aborcja w takiej sytuacji nie ma charakteru terapeutycznego i nie poprawia rokowań – dodał." - oznacza to, że nawet w przypadku raka piersi aborcja bardziej szkodzi kobiecie niż jej pomaga.
Naukowcy są zgodni, co do tego, że aborcja jest przeżyciem traumatycznym, choć nie każda kobieta doświadcza jej skutków.
" Traumatyczne przeżycie
Aborcja jest przeżyciem traumatycznym, choć nie wszystkie osoby po
przeżyciu traumy doświadczają jej skutków. Reakcja jest wysoce
zindywidualizowana i zależy od percepcji zdarzenia, nadanego mu
znaczenia, kontekstu całej sytuacji, wcześniej doznanej traumy,
oczekiwań danej osoby i jej umiejętności radzenia sobie. Wśród czynników
ryzyka poaborcyjnych problemów psychicznych specjaliści wymieniają:
wcześniejsze problemy psychiczne i urazy seksualne, wyznawanie wartości
zakazujących aborcji, wykonanie aborcji w późniejszym okresie ciąży,
przerwanie ciąży z powodu anomalii płodu, czyli ciąży pożądanej, brak
partnera lub brak wsparcia z jego strony oraz niską samoocenę.
Klinicznie wyższy poziom depresji neurotycznej, poczucia rozbicia
własnej tożsamości, innych zaburzeń psychicznych oraz trudności w
wychowaniu dzieci został wielokrotnie stwierdzony w badaniach prof. V.
Rue (m.in.: American Journal of Ortopsychiatry 2002, 72: 141-152,
Canadian Medical Association Journal 2003, 168: 1253-1256). Próby
samoleczenia, polegające na sięganiu po środki zmieniające nastrój,
najczęściej prowadzą do uzależnienia (m.in.: British Journal of Health
Psychology 2004, w druku oraz American Journal of Drug and Alcohol Abuse
2004, w druku).
Następstwa somatyczne
Aborcja farmakologiczna - dozwolona w niektórych krajach przed
ukończeniem siódmego lub dziewiątego tygodnia ciąży - dokonywana jest
zazwyczaj poprzez podanie preparatu prostaglandyny, a jej skuteczność
ocenia się na 95 proc. U dzieci, które urodziły się po nieudanej próbie
aborcji farmakologicznej nierzadko obserwuje się występowanie
różnorodnych wad rozwojowych (wrodzone porażenie nerwu twarzowego, wady
kończyn, wodogłowie, holoprosencefalia, ekstrofia pęcherza moczowego).
Ponadto farmakologiczne przerwanie ciąży, jak zauważyli dyskutanci,
zwiększa ryzyko wystąpienia u kobiety choroby trofoblastycznej i może
negatywnie wpłynąć na stan zdrowia pacjentek cierpiących na schorzenia
wątroby, nerek lub szpiku.
Częstość powikłań aborcji chirurgicznej zależy od zaawansowania ciąży,
obecności stanu zapalnego oraz umiejętności lekarza. Poważne powikłania,
takie jak krwotok, pęknięcie macicy, zapalenie jajowodów, zator tętnicy
płucnej, choroba zakrzepowa żył, udar mózgowy czy powikłania
anestezjologiczne występują w 2-3 proc. przypadków. Sporadycznie aborcja
może zakończyć się śmiercią pacjentki, ale częstość tych zdarzeń - z
powodu braku właściwej rejestracji - nie jest znana.
Odległe następstwa somatyczne aborcji obejmują niepłodność, przewlekłe
zapalenie narządów miednicy małej, przewlekłe bóle brzucha i zwiększoną
zachorowalność na raka piersi. Ponadto sztuczne poronienie może mieć
wpływ na przebieg następnej ciąży i przyczynić się do poronienia
samoistnego, wystąpienia ciąży pozamacicznej, łożyska przodującego lub
przedwczesnego porodu.
http://pulsmedycyny.pl/2578787,98915,lekarze-dyskutowali-o-konsekwencjach-aborcji
Potwierdza
się, że większość kobiet nie jest informowana o bólu fizycznym i
emocjonalnym związanym z aborcją, odmawia się prawa do wiedzy na temat
reakcji ich ciała i psychiki na aborcję, co oczywiście jest naruszeniem
praw pacjenta. Legalizacja aborcji powoduje, że do informacji publicznej
nie przedostają się informacje o skutkach aborcji, o przypadkach
okaleczeń i śmierci kobiet. Aborcja staje się prawem człowieka,
zabiegiem podobnym do wyrwania zęba. Ginekolodzy ostrzegają, że aborcja
pogarsza stan zdrowia kobiety, także pod kątem ginekologicznym -
wymagają
interwencji ginekologicznych, częściej zapadają na anoreksję, bulimię, astmę,
częściej skarżą się na silne bóle brzucha, piersi i miednicy. Kobiety
te mają statystycznie więcej problemów w trakcie przebiegu kolejnych
ciąż – częstsze poronienia, przedwczesne urodzenia, konflikt serologiczny, wrodzone wady u noworodków, ciąże pozamaciczne.
Z drugiej strony trzeba pamiętać, że kobiety decydując się na aborcję
często
samodzielnie podejmuje decyzję o utracie dziecka i bywa, że po tym
zabiegu poza odczuciem ulgi nie występują u niej żadne inne długotrwałe
objawy i komplikacje. Nie wolno również zapominać, że część kobiet jest
do zabiegu zmuszana przez partnera, rodzinę, pracodawcę, więc trudno
mówić o samodecydowaniu. Wiele kobiet twierdzi, że gdyby ktoś je wsparł,
powiedział, że są silne, że dadzą radę, to nie zdecydowałyby się na tak
drastyczny krok.
Choć
kwestia konsekwencji psychologicznych jest dyskusyjna i zależy od wielu
okoliczności, to nie warto sprawdzać tego na własnej skórze. Ciąża nie
jest chorobą, a dziecko nie jest dramatem. Ciąża może być na początku
szokiem, ale po pewnym czasie można się z nią oswoić i zaakceptować.
Jeżeli partner nie akceptuje ciąży, to jego strata, lepiej wyrzucić go
ze swojego życia. Skoro żąda aborcji, to raczej nie kocha, chodzi mu
jedynie o jego wygodę i brak konsekwencji, nie liczy się ze skutkami,
jakie może mieć aborcja dla kobiety. Ciąża trwa 9 miesięcy, to dużo
czasu, aby dać sobie szansę, uporządkować swoje sprawy, czy znaleźć
porozumienie z ojcem dziecka. Aborcja to najgorsze rozwiązanie.
Kobieta ma prawo do decydowania o sobie, swoim życiu, macierzyństwie, ale tym
wyborem jest antykoncepcja. Jedynie sytuacje skrajne, określone w
polskiej ustawie moralnie usprawiedliwiają aborcję. Ustawa jest dobra -
problem w tym, że nie przestrzegana. Pro-life torpeduje edukacje
seksualną i antykoncepcję, pro-choice pomaga kobietom, które chcą
dokonać aborcji. Po sieci i gazetach krążą ogłoszenia podziemia, wyroki
za nielegalną aborcję są skandalicznie niskie. Pro-life nie dostrzega
aborcji w podziemiu. Interesuje ich wyłącznie aborcja legalna i dążą do
jej zniesienia - do zmuszenia kobiet do rodzenia uszkodzonych dzieci.
Projekt zakazujący aborcji z powodu uszkodzenia płodu jest
skandaliczny.
Działania pro-life ograniczają się do paraliżowania pracy szpitali, obrażania
lekarzy dokonujących aborcji z powodu uszkodzenia płodu, głupkowatych
wystaw poronionych płodów, duchowej adopcji i marszy życia. Jakoś nie
widziałam żadnej publikacji, choćby projektu ulotki, która
przedstawiłaby rodzicom problem zespołu Dawna, pokazałaby, co potrafią
dzieci dotknięte powyższą wadą genetyczną. Najłatwiej jest pokazywać
obrazki, gorzej z okazaniem pomocy dla rodziców. Organizacji pro-life
nie obchodzi nielegalna aborcja, bo nie można na niej wybić się
medialnie.
W kwestii aborcji mamy rozsądny kompromis. Legalizacja aborcji jest niemożliwa, bo jest sprzeczna z Konstytucją, co dał do zrozumienia Trybunał Konstytucyjny w 1997 roku, kiedy to wyrzucił do kosza punkt o aborcji z powodów społecznych. Szkoda, że do dobrych projektów wprowadzających refundację antykoncepcji, in vitro i edukację seksualną lewica umieszcza legalną aborcję do 12 tygodnia ciąży, czym
skazuje projekty na przepadnięcie w pierwszym czytaniu. Problem mają
kobiety, które nie stać na antykoncepcję. Rodzą dzieci pijaków, gwałcicieli, a dzieci dziedziczą biedę. Aborcja nie rozwiąże problemU biedy, ani alkoholizmu. Antykoncepcja wsparta dobrym poradnictwem rodzinnym dałaby o wiele lepsze rezultaty. Włączanie aborcji do projektów o refundacji antykoncepcji jest szkodliwe społecznie, ponieważ daje skrajnym konserwatystom argument, że antykoncepcja jest prostą drogą do aborcji.