VigLink

Witam i zapraszam
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kobiety. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kobiety. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 12 listopada 2018

O roli kobiet w ruchu niepodległościowym



W polskiej szkole nie ma słowa o roli kobiet w odzyskaniu niepodległości. Dlatego warto pokazywać także historię kobiet, co dziś czynię. To tylko wycinek. Udostępniam artykuł z Onetu.

'Nie ma co dyskutować o tym, czy w ruchu niepodległościowym były kobiety, bo stanowiły one jego kluczowy element. W wielu przypadkach zasługi pań są o wiele większe od tych, którymi chwalili się mężczyźni. Polki były obecne na każdym etapie walki. Już w powstaniu styczniowym chwytały za broń, później to one współorganizowały rewolucję 1905 roku…

Czytając "Niepokorne Damy" można odnieść wrażenie, że bez udziału kobiet nie udałoby się odzyskać niepodległości.

Cały krwiobieg buntu przeciw zaborcom był organizowany przez kobiety. Prowadziły składy broni, przemycały karabiny i pistolety, szmuglowały nielegalne publikacje, zbierały fundusze, przerzucały srebro przez graniczne kordony... Bez ich zaangażowanie nie powstałyby związki strzeleckie ani Kadrówka. W Legionach służyło 30 tys. mężczyzn. Drugie tyle stanowiły kobiety, skupione w rozmaitych organizacjach pomocniczych.

https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/swieto-niepodleglosci-kobiety-ktore-wyzwolily-polske/xtf62jk

czwartek, 9 czerwca 2016

Lament o wyzyskiwaną pracę kobiet.


Media obiegła wypowiedzi jednego ważnego działacza konfederacji pracodawców z północy Polski na temat braku kobiet do pracy po wejściu programu 500+. "Kobiety nie będą pracowały za 1,5 tys. zł, skoro tyle samo dostają na trójkę dzieci z rządowego programu, a mogą siedzieć w domu i nic nie robić. Rola kobiety znowu została spłaszczona do garów i pieluch." Wypowiedź jest obraźliwa dla matek.Praca kobiet jest niższej płatna niż praca mężczyzn. Kobiety pracujące na stanowiskach fizycznych są traktowane przez pracodawców niczym niewolnice. Zarabiają najniższą krajową , a pracują nieraz po 12 godzin , nie wyliczając czasu na dojazd. Pracują , a w zasadzie są wyzyskiwane, bez sprzeciwu, bo boją się utraty pracy. Nic dziwnego, że mając do wyboru pieniądze z programu 500+ i wychowanie dzieci lub harowanie za 1300 zł na rękę wybierają dom. Nie jest to wina programu 500+, ale skąpstwa polskich pracodawców, którzy wyzyskują ludzi, zamiast godnie płacić za wykonaną pracę. Dobrze, że program 500+ wymusi na pracodawcach podwyżki. Człowiek,który uczciwie pracuje nie może być wyzyskiwany. Skandalicznie niskie pensje w Polsce to nie wina 500+, ale przeświadczenia, że pracowników można wyzyskiwać na śmieciowych umowach i za marny grosz. Za zwalnianie się kobiet i mężczyzn po wprowadzeniu programu 500+ odpowiadają wyłącznie pracodawcy. Mówienie, że matki w domu nic nie robią uwłaszcza godności kobiet- one pracują o wiele ciężej niż sekretarki, prezeski, menagerowie i dyrektorzy siedzący w wygodnych fotelach. Praca w domu trwa przez całą dobę, czasami nie ma czasu nawet na odpoczynek. Decyzja o zwolnieniu się z źle płatnej pracy nie jest łatwa- owszem pieniądze na utrzymanie 500+ zapewnia, ale ubezpieczenia zdrowotnego i składek emerytalnych już nie. Osoby, które rezygnują z pracy z powodu 500+ ryzykują niskie emerytury i biedę na jesień życia. Brak ludzi chętnych do pracy powinien skłonić pracodawców do znacznych podwyżek na stanowiskach fizycznych. Dość żerowania na rodzinach. Za 1500zł. na rękę nie da się utrzymać rodziny, opłacić mieszkania. Niech szanowni właściciele firm spróbują przeżyć z rodziną miesiąc za kwotę mniejszą niż cena ich wypasionego telefonu, a dopiero potem krytykują matki. Na kasie w hipermarkecie, czy na taśmie produkcyjnej nie robi się karier, nie ma szans na awans, ani godną pensję, więc trudno mówić o realizacji zawodowej kobiet- to walka o przetrwanie dla kobiety i jej rodziny. Jeżeli matka trójki dzieci ma dojeżdżać 10 km do pracy, wydawać 200 zł na bilet miesięczny i dostawać 1300 zł na rękę, to bardziej ekonomiczne dla niej jest 500+. Takie nastawienie jest wymuszone niskimi zarobkami,które nie pozwalają na godne życie, a co dopiero o zatrudnieniu niani do dzieci. Oczywiście zaprzecza idei 500+, które z założenia miało być świadczeniem przeznaczonym na zaspokojenie potrzeb dzieci, a nie na codzienne utrzymanie. Przy takim podejściu w sytuacji dzieci nic nie zmieni się. Rząd powinien przyjąć w końcu ustawę o płacy minimalnej i nie pozwolić na żadne wyjątki. Prawo do godnej płacy manie tylko menager i prezes zarządu,ale pracownik fizyczny, czy ochroniarz.

wtorek, 31 maja 2016

Czy obrońcy życia naprawdę bronią życia?


Obrońcy życia to bardzo ciekawa, choć niebezpieczna z punktu widzenia praw obywatelskich grupa. W Polsce to 150 organizacji, których cechą charakterystyczną jest zgadzanie się z nauczaniem kościoła i chęć pozbawienia kobiet prawa do decydowania o swojej rodzinie. Organizacje pro-life walczą nie tylko z legalną aborcją,ale także z edukacją seksualną, antykoncepcją, in vitro i badaniami prenatalnymi. Ostatnio wsławili się zamiarem pociągania do odpowiedzialności karnej kobiet, które poroniły i lekarzy, którzy ratując życie matki doprowadzili do spowodowania nieumyślnej śmierci płodu. Obrońcy życia to bardzo myląca nazwa. Nie bronią życia w sensie ogólnym- nie mają nic przeciwko przemocy wobec zwierząt, czemu dają wyraz na plakatach. Wklejam dwa plakaty, aby pokazać fałsz największej polskiej organizacji obrońców życia. Patrząc na nie zastanawiam się, jak można uważać siebie za obrońcę życia i popierać znęcanie się nad zwierzętami? Do jakiego stopnia trzeba być podłym, aby zestawiać te dwie sytuację i przekazywać społeczeństwu przekaz, że jedynym złem jest aborcja. Autorzy plakatów epatują okrucieństwem na ulicy, nie zwracają uwagi na dzieci, o które rzekomo walczą,na ludzką wrażliwość, czy elementarne poczucie estetyki. Ich celem jest szokowanie i manipulowanie społeczeństwem.Trudno nazwać obroną życia takie wystawy,czy duchową adopcję życia poczętego.Badania prowadzone przez WHO i Guttmacher Institute jednoznacznie wskazują, że restrykcyjne przepisy antyaborcyjne nie zmniejszają liczby aborcji. Sprawiają jedynie, że aborcja dokonywana jest poza kontrolą. Aborcji nie przeciwdziała wychowanie do wstrzemięźliwości seksualnej i wstydu z powodu seksualności- najczęściej skutkiem takich działań jest ukrywanie przez młodzież faktu rozpoczęcia współżycia, niechciane ciąże i aborcje. W rejonach świata, gdzie terminacja ciąży jest mniej lub bardziej legalna oraz gdzie dostępne są skuteczne środki antykoncepcyjne, liczba aborcji spadła w ciągu ostatnich 25 lat o średnio 40 proc. W państwach, w których przerywanie ciąży jest zakazane, liczba przeprowadzanych zabiegów od lat jest mniej więcej stała.Dane opublikowane niedawno w medycznym przeglądzie Lancet to wyniki badań, które trwały 25 lat i dotyczyły kobiet między 15 a 44 rokiem życia. Najbardziej widoczne ograniczenie liczby zabiegów przerywania ciąży odnotowano w krajach Europy Wschodniej. W roku 1990 aborcję przeprowadzało tutaj aż 46 na 1000 kobiet. W 2014 roku było ich już tylko 27. Według naukowców różnica ta spowodowana jest pojawieniem się w latach 90-tych nowoczesnych metod zapobiegania ciąży. Aborcji na naszym kawałku kontynentu przeprowadza się jednak ciągle niepokojąco dużo, szczególnie w porównaniu z krajami Europy Północnej gdzie wskaźnik spadł z 22 kobiet na 1000 w 1990 roku do 18 w roku 2014. W państwach gdzie aborcja jest zakazana, a wiedza o metodach antykoncepcji zerowa, zmieniło się bardzo niewiele: w 1990 roku ciążę usuwało tam 39 na 1000 kobiet, a w roku 2014 - 37, przy czym spadek ten w krajach Ameryki Łacińskiej to prawdopodobnie wynik wstrzemięźliwości seksualnej powodowanej strachem przed wirusem Zika.(dane za http://foch.p/foch/1,150562,20086012,ustawa-antyaborcyjna-to-slepy-zaulek-liczbe-aborcji-zmniejszyc.html). Najwięcej dzieci rodzi się w krajach , gdzie kobiety mają dostęp do antykoncepcji. U nas- panuje hipokryzja. Dzietność 1,3 przy ograniczeniach aborcyjnych powinna zastanowić, ale refleksji nie ma. Zamiast tego obrońcy życia domagają się zakazu aborcji, ograniczenia badan prenatalnych i wycofania ze sprzedaży antykoncepcji awaryjnej. W 2013 roku CBOS przeprowadził badania dotyczące aborcji w Polsce- najczęściej ciążę przerywają Polki niewykształcone, praktykujące katoliczki z mniejszych miejscowości, które odrzucają antykoncepcję z powodów religijnych lub nie stać ich nowoczesne metody zapobiegania ciąży. Zakaz aborcji nie zwiększa przyrostu naturalnego - zdesperowana kobieta i tak przerwie ciążę. Gdyby organizacjom pro-life zależało na ratowaniu dzieci w okresie prenatalnym to wspierałyby antykoncepcję, edukację seksualna i leczenie prenatalne, a nie walczyły z tym. Sprzeciwiałyby się przemocy w rodzinie i przemocy wobec dzieci. Polskie pro-life wystąpiło przeciwko konwencji antyprzemocowej, popiera stosowanie kar cielesnych wobec dzieci jako prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoją religią. Nie widza nic złego w biciu dzieci, w zmuszaniu zgwałconych nastolatek do rodzenia, w karaniu kobiet za poronienie, a nawet w karaniu lekarzy za próbę ratowania matki i płodu, o ile płód nie przeżyje.Kluczem do zmniejszenia liczby aborcji jest mądra,wolna od wszelkich religii polityka prokreacyjna oparta na edukacji seksualnej, dostępie do antykoncepcji, badaniach prenatalnych i leczeniu prenatalnym, a także na właściwej opiece nad ciężarną. Spotkałam się z przekonaniem, że obrońców życia powinno się edukować- w końcu mamy wspólny cel: zmniejszenie liczby aborcji. W praktyce okazuje się, że bardzo trudno rozmawia się z ludźmi głuchymi na wszystkie argumenty, którzy podważają autorytety medyczne, mają swoje pseudobadania. Za nimi również stoją organizacje lekarzy wiernych kościołowi,którzy piszą niby naukowe artykuły. Przeciętny czytelnik, który zobaczy, że autorem tekstu jest lekarz bierze za prawdę podane tam informacje. Obrońcy życia odwołują się do podstawowych wartości, takich jak: rodzina, patriotyzm i przywiązanie do tradycji. W narracji obrońców życia osoba, która nie popiera całkowitego zakazu aborcji nie jest prawdziwym Polakiem, ale zdrajcą, dewiantem,agentem homolooby, który ma na celu zniszczenie Polski i rodziny. Na ostatnim Marszu dla Życia i Rodziny w Kielcach tamtejsi obrońcy życia w porozumieniu z biskupem rozdawali ulotki oczerniające osoby seksualne. Treść materiałów była przepełniona seksualizacją, z którą rzekomo walczą.

środa, 10 czerwca 2015

"Nie zdążyłam zostać mamą"


Post Fundacji Mamy i Taty o kobiecie opowiadającej o swoich osiągnięciach i żałującej, że nie zdecydowała się na macierzyństwo wywołał falę krytyki. Nie ulega wątpliwości, że istnieje grupa kobiet, która za bardzo skoncentrowała się na karierze, wysokich stanowiskach, luksusowym życiu i po latach żałuje tego, że nie starczyło im czasu na założenie rodziny i dzieci. Ludzie dokonują różnych wyborów i czasem żałują swoich decyzji. Bywa, że w życiu zmieniają się priorytety. Fundacja Mamy i Taty chciała uderzyć w kobiety nieposiadające dzieci. Posłużyła się mitami społecznymi: karierowiczki, egoistki,kobiety oddające się konsumpcji. Spot jest poniżający. Fundacja traktuje dziecko jako element do odhaczenia w życiu kobiety, podobnie jak: zakup mieszkania, czy wycieczkę do Paryża. Dziecko powinno być owocem miłości, a nie zrealizowanym punktem życiorysu. Oczywiście Fundacja Mamy i Taty, jak przystało na organizację prawicową, powiązaną z kościołem, nie zauważyła, że dziecko ma oboje rodziców i nie uwzględniła w spocie ojca. Zakłada się, że mężczyzna zawsze chce być ojcem, a brak ochoty na dziecko to wynik "feministycznego prania mózgu kobietom". W życiu są sytuacje, że to mężczyzna boi się ojcostwa i nie zgadza się na pojawienie się dziecka, pomimo gotowości kobiety. No cóż, w retoryce Fundacji, panowie są bez winy. Fundacja nie zauważyła, że osoby nie mające dzieci nie odkładają decyzji o dzieciach ze względu na karierę - pracują, bo walczą o przetrwanie do kolejnej wypłaty. Tylko w danych GUS średnie miesięczne wynagrodzenie to 3600. W rzeczywistości taka pensja to marzenie, a pracownicy fizyczni, pielęgniarki, absolwenci otrzymują ok. 1600 -2200 na rękę , z czego muszą spłacić kredyt, opłacić mieszkanie i utrzymać się. Większość pracodawców wciąż niechętnie patrzy na pracujące matki, a kodeks pracy nie zapewnia kobietom wystarczającej ochrony. Warto przypomnieć, że spora grupa Polaków pracuje na umowach śmieciowych, nie mając żadnej pewności zatrudnienia, a więc ekonomicznego bytu swojej rodziny. Zakładanie rodziny utrudnia sytuacja mieszkaniowa - mieszkania są drogie, deweloperzy oszukują, a banki żądają wkładu własnego. Osoby zarabiające 2000 zł na rękę nie mają żadnych szans na kredyt mieszkaniowy. Mieszkań socjalnych nie buduje się, a wszystkie programy rządowe mające wspomóc budownictwo mieszkaniowe korzystne są jedynie dla deweloperów. O tym Fundacja Mamy i Taty nie pomyślała. Najlepiej oskarżyć kobiety o egoizm i zażądać rodzenia dzieci. Kontrplakaty też idą za daleko - urodzenie dziecka nie spycha na margines. Jest na pewno dowartościowaniem kochającej się pary, ale nie jest obowiązkiem. Dziecko to najpiękniejszy obopólny dar - owoc miłości,daje wiele szczęścia, kiedy się patrzy na jego rozwój, poczucia dumy. Warto promować rodzicielstwo - macierzyństwo i ojcostwo, ale nie na systemu emerytalnego, ale dla spełnienia się w najważniejszej i najbardziej odpowiedzialnej społecznej roli. System emerytalny ocaliłaby likwidacja umów śmieciowych. Dziecko jest czymś więcej niż punktem w życiorysie, czym ważniejszym od podróży, czy domu - jest miłością, osobą, a nie przedmiotem, kimś kogo kocha się bezwarunkowo i kto okazuje bezwarunkową miłość rodzicom. Uśmiech maluszka czyni świat bardziej kolorowym, piękniejszym i jest w stanie poprawić humor po ciężkim dniu w pracy. Dziecko poznaje świat i to właśnie towarzyszenie jemu, pokazywanie co jest dobre , a co złe, radzenie jest radością rodzicielstwa, której z pewnością nie dają żadne inne propozycje współczesnego świata. Obraz, w którym dziecko pokazywane jest jako niezrealizowany punkt życiorysu jest uproszczeniem i godzi w dobro dzieci. Dziecko to nie kolejny kaprys, ale odpowiedzialna decyzja. Nie powinno się rodzić z przypadku lub pod presją, ale z poczucia, że jest się gotowym do najpiękniejszej roli życia , gotowym do odpowiedzialności , która trwa dłużej niż wspomniana w spocie wycieczka do Paryża. Kampania oburza mnie -mamę dwójki dzieci, ponieważ instrumentalnie traktuje się w niej posiadanie potomstwa. Kobiety doskonale łączą macierzyństwo i pracę, a nakazywanie im wyboru jest absurdalne. Praca nie stoi w opozycji do macierzyństwa , nie jest wrogiem rodziny, wręcz przeciwnie- zapewnia rodzinie byt na godnym poziomie i satysfakcję kobietom. Oczywiście wszystko musi być wyważone, nie powinno się przeginać w żadną stronę. Praca nie powinna przysłaniać rodzinnego domu. Dziecko powinno być spełnieniem pragnienia kochającej się pary, aby wyrazić miłość poprzez narodziny dzieciaczków i stworzyć bezpieczny dom. Prawdą jest, że natura ograniczyła czas na kobiecą prokreację - po 35 roku życia trudniej zajść w ciążę. Na pewno warto zmienić swoje życie i zaplanować ciążę przed 35 rokiem życia. Uśmiech dziecka to najpiękniejsza nagroda i potwierdzenie, że decyzja o potomku była właściwa. Złość mnie bierze , kiedy czytam, że kobieta musi się poświęcać dla kariery lub rodziny. TO wybór i tylko od nas zależy- czy poświęcimy się, czy też sprawiedliwie podzielimy czas między rodzinę a pracę. Wizja macierzyństwa w tej kampanii przeraża - kobieta ma być osobą niewykształconą, zależną od męża, ale za to z gromadką dzieci. Tymczasem badania naukowe potwierdzają, że kobieta, która realizuje swoje pasje jest lepszą matką, bo nie jest sfrustrowana, rzadziej cierpi na stany depresyjne. Poza tym, co to za matka, która poza modlitwą nie potrafi niczego przekazać dzieciom - nie ma pasji, niewiele wie o świecie, nie potrafi pomóc w zadaniu domowym? Kampania nie zachęca do macierzyństwa, wręcz przeciwnie odstrasza. O wiele lepiej byłoby, gdyby autorzy pokazali szczęśliwą rodzinę z czwórką dzieci, która razem spędza czas. Autorzy sugerują , że współczesny świat oszukuje kobiety, bo wymaga od nich , aby były wykształcone, piękne i spełnione. Nie rozumiem, co jest złego w wykształceniu, pięknie, spełnieniu zawodowym i prywatnym? Rozbawił mnie fragment opinii pana Teluka z Frondy, który jak na męskiego szowinistę, opętanego biskupim kadzidłem przystało, wie, co jest dobre dla kobiet: "Tymczasem każda spełniona matka wie dobrze, że posiadanie kochającego męża i licznego potomstwa jest największym szczęściem kobiety. Przekazywanie życia jest najcenniejszym powołaniem naszych pań. To najważniejsza misja, z którą walczy świat i demon. Demon nienawidzi kobiety, bo nienawidzi życia." Jego zdaniem kobiety, które nie mają dzieci lub rodzą je po trzydziestce są opętane diabłem. Kobieta zarówno w tej kampanii, jak i w opinii czołowych katolickich dziennikarzy jest maszynką do rodzenia, którą trzeba ubezwłasnowolnić. W polskiej opinii na temat macierzyństwa panuje przekonanie, że to poświęcenie, obowiązek. Jest to w gruncie rzeczy czarny obraz. Brakuje przekazu pozytywnego, że macierzyństwo to przede wszystkim wszechogarniająca miłość do dziecka i potomka do mamy, że to wspólne odkrywanie świata i uczenie się od siebie nawzajem. Prawdą jest , że ludzie odkładają rodzicielstwo na później, ale robią to głównie z powodów ekonomicznych: braku mieszkania, stabilnego zatrudnienia. Zamiast głupich spotów, Fundacja powinna spotkać się Prezydentem -elektem i apelować do niego o realizację swoich obietnic prorodzinnych, o to , aby przekonał ekonomistów, że inwestycja w dzietność to najlepiej uzasadniony ekonomicznie krok. Uderzenie w kobiety jest podłe, ponieważ część z nas nie może mieć dzieci, leczy się na niepłodność lub ciąża stanowiłaby poważne zagrożenie dla nich życia. Dla tych kobiet ten filmik jest poniżający. Dzietności nie wymusi się upokarzaniem kobiet, wprowadzaniem ich w poczucie winy, zamykaniem w domu, ale mądrymi zachętami prorodzinnymi, np: obniżeniem VAT-u na artykuły dziecięce, odpowiednią polityką mieszkaniową i natychmiastową likwidacją umów śmieciowych. Pewność pracy będzie czynnikiem, który pozytywnie wpłynie na decyzje prokreacyjne Polaków - odejdzie niepewność jutra i lęk o pracę. Na koniec trzeba wspomnieć, że Fundacja Mamy i Taty, pomimo prorodzinnej nazwy nie ma nic wspólnego z rodzinnością - to kolejna przybudówka episkopatu, której cele są zbieżne z nauką kościoła. Fundacja potępia rozwody nawet w sytuacji przemocy w rodzinie i była jedną z wielu organizacji katolickich, które apelowały o odrzucenie konwencji antyprzemocowej. Dzieci traktuje jak własność rodziców.

sobota, 4 stycznia 2014

Wszystko do komentowania


Od kilku tygodni przeglądam grupę na FB "Dodajemy do znajomych", gdzie młodzi ludzie w wieku 12-22 lata dodają swoje zdjęcia i proszą, aby dodawać ich do znajomych. Wszystko wygląda niewinnie dopóki nie wczytamy się w posty pisane przez młodzież i nie przyjrzymy się zdjęciom. Zdjęcia dodawane przez dzieci wykonywane są w pozach erotycznych. Zdarzają się fotografie masturbujących się nastolatek. Dziewczęta i chłopcy pokazują nagie ciała, proszą o komentarze. Pojawiają się deklaracje, że dana osoba chce rozmawiać o seksie, bo lubi być upokarzana. Inna młoda dziewczyna deklaruje, że za najciekawsze komentarze i lajki prześle zdjęcie swojej "szparki". Brat obwieszcza na forum, że jego siostra jest dziewicą i chętnie "robi loda". Zaprasza chętnych. Chamskie wpisy dotyczące kobiet, nazywanie ich k..mi, pasztetami, dz...mi, seks-propozycje to codzienność. Zachowanie młodzieży nie dziwi, chociaż bez wątpienia wzbudza oburzenie. Świadczy o bardzo niskim poczuciu własnej wartości, o niewierze w swoją osobowość. Młodzież chętnie sprzedaje swoją intymność, po to, aby mieć jak najwięcej znajomych w sieci, gdyż to świadczy o ich popularności, atrakcyjności. Seksualne pozy, wulgaryzmy świadczą o braku szacunku dla siebie i rozmówcy. To efekt braku edukacji seksualnej. Młodzież nie zdaje sobie sprawy, że umieszczanie takich postów w sieci może mieć długotrwałe konsekwencje, zniszczyć opinię w środowisku, przypiąć łatkę osoby o lekkich obyczajach, narazić na paskudne komentarze. To nie jest zabawne. Sprawdzają się wyniki badań seksuologów, którzy już kilka tygodni temu mówi, że 5% nastolatków rozbiera się w sieci i oferuje usługi seksualne. Na przykładzie grupy "Dodajemy do znajomych" widać, jak marne są efekty "Wychowania do życia w rodzinie", traktowania seksu i cielesności jako tematów tabu. Pora skończyć z hipokryzją i poważnie zabrać się za edukację młodzieży i kontrolę poczynań dzieci na portalach społecznościowych. Dzieciaki marnują swoje życie. Brakuje im przede wszystkim zainteresowania rodziców i środowiska, w którym funkcjonują, akceptacji oraz posiadania jakiegoś hobby, w którym mogliby realizować się. Przytoczone zachowania młodzieży to efekt mody na sweet-focie i przekonania, że tylko człowiek piękny i szczupły jest wartościowy. O wartości człowieka nie decyduje osobowość, jego stosunek do otoczenia, szacunek dla drugiego człowieka, ale pokazywanie się półnago na Facebooku i ilość lajków pod zdjęciem. Zastanawia mnie, czy rodzice wiedzą o takiej aktywności swoich pociech, czy to akceptują? Zachowanie młodzieży w omawianej grupie pokazuje, jak ogromny problem mamy z wychowaniem dzieci w szacunku dla siebie i innych osób. Zawiodła szkoła, rodzina często nie spełnia funkcji wychowawczych.