VigLink

Witam i zapraszam
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ustawa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ustawa. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Więzienie za poronienie. Dlaczego nawet katolik nie powinien podpisać projektu ustawy antyaborcyjnej.


Nowa ustawa antyaborcyjna od kilku tygodni jest na ustach mediów i ulicy. Zwolennicy podkreślają, że zapewni ona ochronę życia każdemu dziecku, ponieważ każde dziecko nawet t poczęte w wyniku gwałtu i płód niezdolny do życia poza macicą ma przyrodzona godność. Dziecko z gwałtu nie jest winne zbrodni ojca, a ma ponieś karę śmierci. Poza tym aborcja po gwałcie to żadna pomoc dla kobiety, a dodatkowa trauma- kobieta musi żyć z tym, że zabiła swoje dziecko. Przytoczona opinia obrońców życia szokuje. Czyta się tego typu teksty z wypiekami złoci na twarzy. Czytanie takich lektur nie należy do przyjemności, ale pozwala linię myślową drugiej strony, co jest niezwykle ważne w kontekście walki o prawa kobiet i dzieci. Cały problem z radykałami katolickimi polega na odmiennej perspektywie oglądu. Ortodoksyjni katolicy patrzą na sprawę aborcji z perspektywy płodu - bronią jego praw, gdyż uważają, że to jest najmniejsza istota i bezbronna,której oni chcą bronić wbrew wszelkiej logice. Do tej pory media mówiły o zagrożeniu dla wolności kobiet, kryminalizacji aborcji. Trochę za mało mówi się o sadyzmie ustawy wobec płodu i kobiet, który poroniły. Trzeba to w końcu jasno powiedzieć, a wręcz wykrzyczeć, aby dotarło także wierzących i praktykujących katolików- ustawa antyaborcyjna, pod którą tak chętnie podpisują się ZAGRAŻA ŻYCIU PŁODÓW I RODZINIE, GODZI W FUNDAMENT KATOLICKIEJ RODZINY- TRWAŁOŚĆ MAŁŻEŃSTWA. Napisana wielkimi literami opinia może zdziwić wiele osób, ponieważ ustawa nie mówi nic o trwałości małżeństwa. Ustawodawcy przewidują, że za nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka poczętego grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności. Oznacza to, że kobieta za poronienie, nieostrożne zachowanie w ciąży PÓJDZIE DO WIĘZIENIA NA 3 LATA. Autorzy ustawy uważają, że takie tłumaczenie to nadinterpretacja i manipulacja zwolenników zabijania "niepełnosprawnych dzieci poczętych". Usiłują przekonać, że kobieta, która poroniła nie będzie karana. Ich zapewnienia w świetle zapisu ustawy są niewiele warte- to raczej rozpaczliwa próba obrony barbarzyńskiego projektu. Kobieta rozpaczająca po poronieniu będzie wzywana do prokuratury i będzie musiała udowadniać, że nic nie zrobiła, że nie wiedziała, np; o zakażeniu. To jest chore i okrutne wobec kobiet, które cierpią po utracie dziecka. Czy ona będzie skazana, czy nie to sprawa drugorzędna. Kobieta, w momencie, kiedy potrzebuje wsparcia, pomocy w poradzeniu sobie z bólem, czasem poczuciem winy, będzie z góry podejrzana o zamach na życie dziecka. Takiego okrucieństwa wobec nie można wytłumaczyć ochroną życia. Jeżeli prokurator uzna, że kobieta roniąc popełniła przestępstwo wniesie sprawę do sądu, a to grozi rozbiciem rodziny. Poronić może każda kobieta- bez względu na wyznawaną religię i dlatego nawet praktykujący katolicy, opowiadający się za tradycyjną rodziną i ochroną życia,nie powinni podpisywać tej ustawy. Nie chcą chyba, aby kobieta, która poroniła szła do więzienia. USTAWA STANOWI ZAGROŻENIE DLA ŻYCIA PŁODU- ten zapis o nieumyślnym spowodowaniu śmierci płodu sprawia, że w Polsce kończy się diagnostyka i leczenie prenatalne. Istnieje niewielkie ryzyko(1%) poronienia w trakcie badań prenatalnych. Dla lekarza oznacza to 3 lata więzienia, dla dzieci - śmierć w okresie prenatalnym lub zaraz po porodzie z powodu schorzeń, które dzisiaj z powodzeniem leczy się dzięki medycynie prenatalnej. Co więcej lekarz będzie musiał czekać do stanu bezpośredniego zagrożenia życia matki, aby ją ratować. Oznacza to bezpośrednie zagrożenie dla życia ciężarnych, ryzyko, że żyjące dzieci ciężarnej stracą mamę i nienarodzone rodzeństwo. To cios w opiekę okołoporodową i to cios pod pretekstem ochrony najsłabszych. Ruchy pro-life wraz z biskupami od lat walczą z diagnostyką prenatalną widząc w niej hitlerowską eugenikę, wyrok śmierci na płody z zespołem Downa. Już w pierwszym projekcie zakazującym aborcji z 2011 r. wykreślili badania prenatalne. Teraz mamy powrót do tej praktyki. Celem tej ustawy jest większa śmiertelność płodów, noworodków i matek oraz zemsta na ginekologach, którzy dokonywali aborcji zgodnie z ustawą oraz mieli odwagę badać płody i je leczyć. Czy zaniechanie leczenia prenatalnego, większa śmiertelność płodów i noworodków jest obroną życia? To raczej zbrodnia dokonana na "dzieciach poczętych i rodzinach", czyli na grupie, którą ustawa miała chronić. Drogi katoliku, zanim podpiszesz zastanów się, czy chcesz narazić swoje "przyszłe dziecko poczęte" na śmierć z powodu chorób, które dzisiaj leczy medycyna prenatalna? Zastanów się, czy chcesz stracić żonę i dziecko, bo lekarz będzie uważał, że nie może podjąć działań ratujących ich życie, póki stan Twojej żony/córki/siostry, kuzynki, koleżanki nie jest tragiczny? Jeżeli naprawdę chcesz bronić życia płodu i kobiet nie podpisuj tego szmatławca- ustawy antyaborcyjnej. Ustawa nie uchroni od aborcji,nie sprawi, że nie będzie aborcji, a narazi na śmierć kobiety i dzieci. Do więzienia pójdzie lekarz, który próbował ratować kobietę i dziecko, jeżeli płód nie przeżyje. Obrońcy życia chcą pozbawić dzieci matki i rozbić Twoją rodzinę wsadzając kobietę do więzienia za poronienie. Wszystkie kobiety, które poroniły będą podejrzane o zabójstwo prenatalne. Nawet biskupi sprzeciwiają się karaniu kobiet za aborcję i poronienie. Wasze żony, matki, córki, siostry, koleżanki w myśl tej ustawy staną przestępczyniami, bo poronią lub przerwą ciążę z gwałtu, czy wykonają badania prenatalne i podejmą próbę ratowania dziecka.Szczegółowo tłumaczy zagadnienie prof. Dębski http://polska.newsweek.pl/pis-i-kosciol-chca-zaostrzenia-prawa-aborcyjnego-beda-karac-lekarzy-,film,384412.html#fp=nw Nie wyobrażam sobie, aby państwo polskie karało zgwałconą nastolatkę, która przerywa ciążę. Czymś nie wyobrażalnym jest zwiększenie śmiertelności noworodków i ciąganie do prokuratury kobiet po poronieniach. To barbarzyństwo, a nie ochrona życia. POWTÓRZĘ USTAWA ZAGRAŻA GINEKOLOGII, MEDYCYNIE PRENATALNEJ, LEKARZOM, KOBIETOM , RODZINIE I PŁODOM. JEST NIEBEZPIECZNA DLA TYCH, KTÓRYCH MIAŁA CHRONIĆ.

wtorek, 5 kwietnia 2016

ŚWIAT OBROŃCÓW ŻYCIA


Każdego roku, gdy tylko słoneczko przygrzeje na ulicach polskich miast pojawiają się „obrończy życia” i zbierają podpisy pod projektami ustawy zakazującymi aborcji lub edukacji seksualnej. Obrońcy życia to grupa ponad 150 organizacji, których celem jest „ochrona życia od poczęcia do naturalnej śmierci”. Są to grupy skupione wokół kościoła, choć nie są kościelnymi formami prawnymi. Teoretycznie pod względem prawnym są to grupy świeckie – zakładane przez osoby niebędące w stanie duchownym. Kolejnymi obszarami zainteresowania tych jest moralność społeczna. Ich działania zmierzają do unifikacji w duchu katolickim zasad moralności społecznej – całkowitego zakazu aborcji, ograniczenia badań prenatalnych i dostępności antykoncepcji, wprowadzenia prawnej ochrony małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety. Największą grupą jest Fundacja Pro -Prawo do Życia, która ma ponad 40 oddziałów terenowych i kilka tysięcy wyszkolonych wolontariuszy. Organizuje co roku akcję zbierania podpisów pod projektem zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej – dąży do całkowitego zakazu aborcji. Oprócz zbierania podpisów zajmuje się ustawianiem wystaw antyaborcyjnych w centach miast (okropne plakaty z płodami zestawianymi z Hitlerem, dzieckiem z Zespołem Downa, politykami, wielorybem, małpą, monetą. Przekaz jest jeden: świat za złe uważa np.: zabijanie wielorybów, czy testy na zwierzętach, a za dobre „zabijanie poczętych dzieci”. Długo zastanawiałam się, czy dołączyć do artykułu jeden z takich plakatów. Mój dylemat spowodowany był drastycznością przekazu i manipulatorskim charakterem twórczości obrońców życia. Od razu zaznaczę, że używam określenia „obrońcy życia”, ponieważ w ten sposób określa siebie ta specyficzna grupa ludzi. Ich działania i poglądy nie mają nic wspólnego z obroną życia. Zdecydowałam się pokazać plakat, ponieważ nadszedł czas na rozprawienie się z mitami, które zafundowali społeczeństwo ortodoksyjni katolicy. Dziecko na plakacie to nie ofiara aborcji, tylko scenka z pierwszych chwil po cesarskim cięciu, zanim położna wytrze maluszka z krwi i mazi. Przedstawiciele Fundacji mówią, że chodzi im o pokazanie prawdy o aborcji i o wyrażenie niezgody na to, że polscy politycy popierają prawo aborcyjne, zwłaszcza, jeżeli są katolikami. Ich zdaniem mamy prawo aborcyjne, a nie zakaz aborcji, poza trzema wyjątkami. Ich poglądy mają charakter obsesji – mówią o holocauście nienarodzonych w Polsce, o dyskryminacji niepełnosprawnych „zabijanych w aborcji”, o hitlerowskich praktykach eugenicznych – tak nazywają in vitro, antykoncepcję i aborcję. Oczywiście wszystkie „okropne praktyki” są winą feministek , homolobby i lewackich środowisk, które chcą walczyć z katolicką Polską i katolickim kościołem. Fundacja jeździ po różnych miejscowościach i okłamuje społeczeństwo, podburza do nienawiści wobec posłów i lekarzy. W szczególności atakuje posłów popierających kompromis aborcyjny (obecną ustawę), byłego prezydenta, pana Komorowskiego i panią prezydent Warszawy. Ofiarami nagonki padają szpitale, w których przeprowadzane są aborcje i prowadzone są najbardziej skomplikowane, najtrudniejsze ciąże, np.: szpital Bielański w Warszawie, czy Szpital Miejski w Rudzie Śląskiej. Posłowie oczerniani są w miejscu zamieszkania – w języku obrońców życia nazywa się to „uświadomieniem mieszkańcom, że dany poseł, choć deklaruje się jako katolik, opowiada się za zabijaniem dzieci z Zespołem Downa”. Opis takiej pikiety jest zawsze taki sam – dzielni wolontariusze rozstawili plakaty w miejscu zamieszkania posła i rozmawiali z mieszkańcami o haniebnym głosowaniu posła. Zawsze spotykają się z uznaniem społecznym, a społeczeństwo nagminnie wyraża swoje oburzenie okrucieństwem aborcji. Czasami zdarza się przeciwnik, ale najczęściej tylko pokrzyczy i nie ma argumentów, aby rozmawiać z obrońcami życia. Z resztą przeciwnik to lewak, prenatalna zabójczyni lub podżegać do prenatalnego zabójstwa, będący przedstawicielem cywilizacji śmierci i Szatana. Wiem, że brzmi to humorystycznie, ale wesołe nie jest. Zagrożenie, że we wrześniu będziemy mieli całkowity zakaz aborcji jest realne. PiS, część Kukiz 15 i parę posłów z PO bez zastanowienia naciśnie przycisk na "tak" podczas głosowania. Rzadko zdarza się, że oburzeni mieszkańcy zadzwonią na policję, a władza porządkowa przyjedzie spisze wolontariuszy i zabierze plakaty. Fanatycy nie widzą nic złego w tym, że na oglądanie tych zmanipulowanych obrazków narażone są dzieci. Zdaniem ich psychologa zetknięcie się dzieci z tak brutalnym przekazem nie ma wpływu na ich rozwój. Jakakolwiek próba dyskutowania z nimi, czy spisanie ich przez policję to zamach na wolność słowa, lęk przed prawdą o aborcji, obraza ich uczuć. Słusznie zauważyła pracownica jednego ze szpitali, że rozmowa z tym ludźmi nie ma najmniejszego sensu, gdyż nie widzą oni prawdziwego problemu aborcji (podziemia), są wyuczeni na specjalnych kursach, co mają mówić, pozbawieni oglądu rzeczywistości i przesiąknięci biskupią retoryką. Nie są w stanie merytorycznie odpowiedzieć na żadne argumenty. Co więcej nie dopuszczają do siebie żadnych badań naukowych, poza badaniami opublikowanym na amerykańskiej stronie obrońców życia i poza badaniami, które w ich odczuciu potwierdzają ogłoszone przez nich tezy. Są głęboko przekonani, że dzięki wychowaniu do życia w rodzinie w Polsce nie ma aborcji wśród nastolatek i młode dziewczyny nie chorują wenerycznie. Jednym z chętnie przedstawianych przez nich badań (niestety bez podania linku, a co za tym idzie możliwości weryfikacji) jest badanie stwierdzające, że dla ofiary gwałtu znacznie lepsze jest urodzenie dziecka, a 70% kobiet, które urodziły dziecko z gwałtu nie żałuje decyzji. Według tych badań każda ofiara gwałtu, która usunęła ciążę żałuje tego kroku. Tłumaczenie im, że jeżeli takie badania faktycznie miały miejsce, to ich wyniki są możliwe tylko dzięki temu, że kobiety miały wybór, a nie zostały zmuszone do rodzenia lub aborcji, spotyka się z ostrą krytyką i zarzucaniem popierania „zabójstwa prenatalnego z powodu niewłaściwego pochodzenia”. Każda osoba, która spróbuje rozmawiać z nimi, musi liczyć się z zarzutami zabijania dzieci. Otóż w ich języku nawet rozmowa o innym rozwiązaniu niż ustawowy zakaz aborcji jest równoznaczna z popieraniem „zabijania najsłabszych”. Uwaga, w języku anti-choice. „mordowaniem nienarodzonych” jest nie tylko aborcja, ale także in vitro i antykoncepcja awaryjna. Zbrodnią na dzieciach jest edukacja seksualna. Grupy anti-choice nie mają nic przeciwko przemocy wobec dzieci- bicia dzieci w rodzinach. Takie zachowanie jest ich zdaniem prawem rodziców do wychowania swojego dziecka zgodnie z religią. Próżno na ich stronach szukać sprzeciwu wobec bicia dzieci, czy przemocy w rodzinie. Nigdy nie wystąpili w obronie katowanych dzieci, nawet niemowląt. Po narodzinach dziecko staje się własnością rodziców, którzy mogą stosować wobec niego kary cielesne, co jest zgodne z ich wizją katolicyzmu. Anti-choice uwielbiają epatować opisami aborcji i obrazkami. Komentarze w stylu „rozrywanie na kawałki, obcinanie głowy płodu- to codzienna pisanina. Nie pomagają, że takie metody stosowane w USA, Chinach, Rosji są nadużyciem i nie mają zastosowania do sytuacji w Polsce. Opinie polskich lekarzy o tym, że aborcja z powodu uszkodzenia płodu to zwyczajne wywołanie porodu nie jest przez nich brana pod uwagę. Mają swoje autorytety- sygnatariuszy „Deklaracji wiary”. Dyskutując z nimi nie wolno popełniać kilku błędów: mylić okresów rozwoju prenatalnego. Pomylenie zarodka z płodem dyskwalifikuje dyskutanta i daje im przewagę metodyczną – uważają, że mają większą wiedzę i utwierdzają się w przekonaniu, że „bycie za aborcją” spowodowane jest brakiem wiedzy i współpracą z biznesem aborcyjnym. Hasła typu „zlepek komórek”, „pasożyt” zakręcają jedynie spiralę złości i agresji. Rozmowa powinna być merytoryczna, to znaczy nie wchodzimy na rejon ideologii i wykazujemy się przygotowaniem dotyczącym rozwoju prenatalnego. „Obrońcy życia” nie mają żadnej wiedzy o uszkodzeniach płodu. Uważają, że każdy, nawet płód bez mózgu i serca ma prawo do życia. Koszt zdrowia i psychiki matki nie mają żadnego znaczenia. Jedno trzeba im przyznać - udało się im zastraszyć polską ginekologię - szpitale boją się dokonywać aborcji ze względu na okupowanie terenu szpitala przez grupki fanatyków z tej fundacji i szykanowanie dobrego imienia placówek i pracowników. Tylko szpital Pro Familia postawił się tej organizacji i wystąpił z pozwem do sądu. Szpital wygrał sprawę, co media katolickie okrzyknęły jako kneblowanie ust, niedopuszczanie przez lewactwo PRAWDY o aborcji. Na stronie Fundacji są jedynie agresywne plakaty, informacje o pikietach i zbieraniu kasy na Fundację. Czytelnik nie znajdzie tam informacji przydanych dla rodziców, którzy dowiadują się, że ich nienarodzone dziecko ma wadę genetyczną: nie ma adresów hospicjum prenatalnego, psychologa, nie ma nawet informacji o zespole Downa, który według ich jest najczęstszą przyczyną aborcji. Nie znajdziemy oferty pomocy dla rodziców w trudnej sytuacji materialnej, dla kobiet,które potrzebują wsparcia w sytuacji, kiedy partner żąda aborcji. O co chodzi Fundacji: o szokowanie i polityczną awanturę, na pewno nie o ochronę ludzkiego życia. Jest to organizacja katolicka, więc ma wsparcie kościoła i prawicy. Nie ma problemu z zebraniem nawet 600 tys. podpisów i robieniu na tej postawie propagandy, że 90% społeczeństwa popiera zakaz aborcji. Prawda jest taka, że za obecnymi przesłankami aborcyjnymi opowiada się ponad 70% społeczeństwa. W tym roku również mamy postulat całkowitej ochrony życia. Fanatycy z Fundacji Pro -Prawo do Życia przeciwni są także badaniom prenatalnym – chcą praktycznie uniemożliwić ich wykonywanie. Ich zdaniem badania prenatalne to wstęp do aborcji- selekcja eugeniczna, wyrok śmierci na poczętym dziecku. Ich zdaniem rodziców należy pozbawić prawa do wiedzy o stanie zdrowia dziecka przed narodzeniem, prawa do leczenia takiego dziecka, a w skrajnej sytuacji prawa do wyboru. . Przestępstwem jest jedynie sytuacja, kiedy matka zaprowadzi nastolatkę do ginekologa- to jest ułatwianie współżycia. Podanie zgwałconej dziewczynie tabletki po to zbrodnia przeciw ludzkości. W Polsce, co prawda panuje pogląd, że z fanatykami nie rozmawia się, ale nie można w nieskończoność pozwalać, by tacy ludzie obrażali osoby bezpłodne, dzieci poczęte dzięki in vitro, kobiety stosujące antykoncepcję, ofiary gwałtów, lekarzy, posłów opowiadających się za kompromisem aborcyjnym. Trzeba ich powstrzymać, bo inaczej obudzimy się w rzeczywistości w której panuje zakaz antykoncepcji awaryjnej,badań prenatalnych, aborcji z przyczyn medycznych i in vitro. Cofniemy się o kilkadziesiąt lat, zwiększy się śmiertelność noworodków. Kochani czytelnicy, możecie ten post udostępniać wszędzie gdzie chcecie i powtarzać, że każdy podpis pod ustawą zakazującą aborcji oznacza śmierć chorych dzieci, które można było uratować w okresie prenatalnym lub zaraz po urodzeniu. Argument o większej śmiertelności noworodków zrobi wrażenie nawet na przeciwnikach aborcji z ustawy, bo nikt nie chce, aby umierały maluszki, którym można było pomóc. Fanatycy nie widzą zależności. Rozmawiając z ludźmi, którzy wyrażą chęć podpisania projektu pamiętajcie, że dla nich argument o całkowitej ochronie życia może być bliski i nie ma w tym złej woli - jest inna wrażliwość. Trzeba pokazać, że propozycja Fundacji Pro nie chroni życia,jest zagrożeniem nawet dla poczętych dzieci. Zapis o całkowitej ochronie życia pozbawia szans na potomstwo bezpłodne pary,jest ingerencją religii w medycynę, pozbawieniem prawa do skutecznego leczenia niepłodności, a nawet do stosowania leków hormonalnych. W ujęciu obrońców życia cieńsze endometrium jest równoznaczne z aborcją. Dobrym orężem w walce z „obrońcami życia” jest zapis nowego projektu o karalności nieumyślnego spowodowania śmierci płodu, to znaczy poronienia. Każda kobieta bez względu na wyznanie i poglądy może poronić, co będzie oznaczało tłumaczenie się przed prokuratorem, a nawet więzienie. Kara więzienia oznacza rozbicie rodziny, której fanatyczni obrońcy płodów chcą bronić. Kwestia obrońcy życia a antykoncepcja to temat na kolejny, dłuższy artykuł.

środa, 22 lipca 2015

Ustawa o leczeniu niepłodności podpisana. Wielkie święto wolności.


Zgadzam się z panią premier Ewą Kopacz, że ustawa o leczeniu niepłodności jest wielkim świętem wolności, nie nakazuje korzystania z niej i daje szansę dla 1,5 miliona par, które z różnych przyczyn nie mogą doczekać upragnionego maluszka. Pan prezydent słusznie zaznaczył, że nie może być strażnikiem sumień, jest prezydentem wszystkich Polaków niezależnie od ich światopoglądu, czy zaangażowania religijnego. Rację ma głowa państwa,mówiąc, że prawo nie może decydować o ludzkim sumieniu, niech osoby zainteresowane zdecydują , czy chcą leczyć się metodą in vitro, czy nie wyrażają zgody na taką ingerencję w rozród. Jak można było się spodziewać kościół katolicki i podległe mu media od razu wyraził swoje oburzenie. Panowie biskupi wydali kompromitujący ich dokument, w którym raczyli przypomnieć, że od lat głoszą następujące idiotyzmy;" prawo do życia i do integralności fizycznej każdej istoty ludzkiej od poczęcia aż do naturalnej śmierci; b) jedność małżeństwa, pociągającą za sobą wzajemne poszanowanie prawa małżonków do stania się ojcem i matką wyłącznie dzięki sobie; c) specyficznie ludzkie wartości płciowości, które «wymagają, by przekazanie życia osobie ludzkiej nastąpiło jako owoc właściwego aktu małżeńskiego, aktu miłości między małżonkami». Techniki przedstawiane jako pomoc do przekazywania życia «nie dlatego są do odrzucenia, że są sztuczne. Jako takie świadczą o możliwościach sztuki medycznej, jednak powinno się je oceniać pod kątem moralnym w odniesieniu do godności osoby ludzkiej, wezwanej do realizacji powołania Bożego, w darze miłości i w darze z życia»." Wszyscy doskonale wiemy, że polski episkopat ma nadzwyczajne trudności w czytaniu ze zrozumieniem. Ustawa zabrania niszczenia zarodków zdolnych do prawidłowego rozwoju i przewiduje za to kary, więc chroni integralność fizyczną. Poza tym 5-8 komórkowy zarodek nie jest jeszcze istotą ludzką, a jedynie materiałem genetycznym, zalążkiem człowieka, który jest bardzo cenny dla rodziców od lat starających się o dziecko.Dopiero po przeniesieniu do macicy, o ile zacznie rozwijać się, stanie się człowiekiem. In vitro nie stoi w opozycji do aktu seksualnego - para przystępująca do in vitro nie może naturalnie, "akcie małżeńskim" zajść w ciążę. Odmawianie ludziom prawa do szczęścia dlatego, że są niepłodni i udaje się im począć dziecka zgodnie z "instrukcjami" kościoła jest niehumanitarne, sprzeczne z miłosierdziem i współczuciem. Dla kościoła właściwym aktem małżeńskim jest nawet gwałt w małżeństwie, byleby doszło do penetracji. Biskupi katoliccy znani z obsesji seksualnej, są wręcz opętani seksem. Słuchając ich donosi się wrażenie, że ich fascynacja seksem przechodzi wszelkie granice. W końcu zakazany owoc kusi i najlepiej smakuje. Nie mają możliwości prowadzenia życia seksualnego, gdyż przynajmniej w teorii są objęci celibatem, więc wyładowują swoją frustrację krzycząc o jakiś zakazach i wtrącając się w pożycie intymne wiernych. Chyba potrzebują terapii u seksuologa. Biskupi panoszą i uzurpują sobie prawo do bycia jedynym autorytetem moralnym i jedynym źródłem moralności. O hipokryzji tej uzurpacji pisałem wielokrotnie. In vitro nie jest ideologią, ani religią -teorie o powołaniu bożym są po prostu śmieszne. Zgodnie z biologią do powołania nowego życia potrzebne są dwie komórki: plemnik i komórka jajowa. Żadnego Boga nie ma w akcie powstania ludzkiego życia. Dziecko poczęte w in vito jest poczęte z miłości, jest wyczekiwane, kochane, upragnione. Niesprawiedliwe i krzywdzące są tezy biskupów , że poczęcie in vitro jest poczęciem bez miłości. Nikt biskupom nie dał prawa do ocenia związków innych ludzi. Niech zajmą się problemami swoich pracowników w sferze seksualnej, łamaniem celibatu, niepłaceniem alimentów, pedofilią i raz na zawsze odczepią się od życia seksualnego wiernych. Pan Prezydent przypomniał w liście od pana Gądeckiego o autonomii państwa i kościoła, o której biskupi notorycznie zapominają."Zadaniem Prezydenta jako głowy państwa jest troszczyć się o wszystkich obywateli, bez względu na ich światopogląd czy wyznanie, godzić skrajne stanowiska i dbać o wypracowywany w Sejmie konsensus". W liście Prezydent podkreśla, że ustawa zakazuje niszczenia zarodków,klonowania, wyboru płci. Warto podkreślić słowa Prezydenta, że jest Prezydentem wszystkich Polaków. Biskupi nie mają prawa narzucać swojego zdania, straszyć polityków, grozić. Opinia publiczna zdążyła już przyzwyczaić się do głupot opowiadanych przez stronę kościelną o selektywnych aborcjach, mrożeniu ludzi, eugenice. Niezawodny komentator katolicki, redaktor Terlikowski wyrzucił polityków ,którzy głosowali za in vitro i Prezydenta poza kościół przypominając ostrzeżenia biskupów. W Konstytucji są dokładnie wymienione obowiązki głowy państwa i parlamentarzystów i nie ma tam słowa o tym, że mają przestrzegać nauczania kościoła. Fakt,że ktoś jest katolikiem nie oznacza, że ma we wszystkim zgadzać się z biskupami i narzucać swoją wolę innym. In vitro popiera 71%katolików. Warto zauważyć, że jedynie przedstawiciele kościoła katolickiego kłamią w żywe oczy na temat in vitro, oczerniają rodziny. Kościół ewangelicki uznaje, że in vitro jest metodą godną i powinno być finansowane przez państwo, wspiera niepłodne pary. Politycy katoliccy uważają, że obecna ustawa o in vitro nie jest kompromisem. W ich opinii kompromisem byłaby wtedy gdyby zakazano tworzenia dodatkowych zarodków,mrożenia zarodków, gdyby mogły z niej korzystać jedynie małżeństwa. Kompromisem byłaby wtedy udało się zmniejszyć jej skuteczność i nie byłaby zagrożeniem dla napro-cudów. W sprzeciwie środowisk kościelnych chodzi o interesy napro-klinik, które nie są w stanie pomóc pacjentom - mogą jedynie uregulować cykl i wyleczyć tarczycę. Owe kliniki znajdują się przy największych centrach pielgrzymkowych i katedrach- są to interesy kościoła. Genialnym pod względem logistycznym posunięciem pana Komorowskiego jest podpisanie ustawy i skierowanie jednego przepisu do Trybunału Konstytucyjnego - dzięki temu zamknął możliwość demolowania ustawy przez jego następcę i zapewnił niepłodnym parom możliwość skutecznego leczenia.

niedziela, 28 czerwca 2015

In vitro- wielka porażka kościoła


Dzień 25 czerwca 2015 roku przejdzie do historii polskiej demokracji. Polski Sejm przyjął ustawę o in vitro. Można by napisać, że przyjęcie ustawy to zadanie Sejmu, więc nie stało się nic nadzwyczajnego. W tym przypadku stała się rzecz nie bywała - posłowie przyjęli ustawę, która nie podobała się biskupom i za która grozi kara ekskomuniki - postawienia się poza kościołem i niemożności przyjmowania komunii świętej. Czytelnicy, którzy śledzili losy ustawy doskonale pamiętają, że biskupi i podległe im organizacje świeckich katolików, takie jak: Forum Kobiet Polskich (ładniejsza wersja Młodzieży Wszechpolskiej), różne bractwa katolickich rycerzy, Krucjata Różańcowa i Fundacja Pro -Prawo do Życia od lat zastraszały Polaków i posłów, groziły , obrażały rodziców i dzieci poczęte z in vitro. Biskupi usiłowali wymusić na posłach posłuszeństwo i akceptację ich chorych, pozbawionych jakikolwiek racji wymysłów. Uznali, że w kwestii moralności nie ma kompromisów - posłowie mają uchwalać prawo pod dyktando znawców moralności- episkopatu. Chcieli nam na siłę wprowadzić katolicki raj polegający na ochronie każdej zapłodnionej komórki jajowej, bez względu na to, czy zarodek jest prawidłowy, czy chory. Roztaczali wizję eugeniki, mordowania zarodków, domagali się, aby wszczepiać każdy zarodek.Zastanawiam się po co wszczepiać kobiecie zarodek chory lub zdeformowany? Po to, aby nastąpiło poronienie? Bywa, że pary, które decydują się na in vitro mają za sobą kilka poronień, których przyczyną były wady zarodków. Mają więc święte i niepodlegające dyskusji prawo do zdrowego dziecka. Narażanie kobiety, która od kilku lat stara się o dziecko na poronienie tylko z powodu niedouczenia biskupów i ich zarodkowej obsesji jest odrażające , nieetyczne i mija się z celem. PiS już zapowiada, że po wygranych wyborach zmieni ustawę,tak aby zakazać mrożenia zarodków i in vitro dla wolnych związków. Doprowadzi to jedynie do spadku efektywności. O to kościołowi chodzi- aby in vitro przestało być skuteczne, a pary zgłaszały się do poradni napro-cudów i tam zostawiały pieniądze. Episkopat uroił sobie, że w kwestiach moralności jest największym znawcą i ma prawo żądać respektowania jego zasad. Panowie w sutannach bredzą,że in vitro depcze ludzką godność, o zabijaniu ludzi. Pan Kloch uznał, że posłowie są winni biskupom posłuszeństwo i mają kierować się myśleniem katolickim. Bawią mnie stwierdzenia, że poseł, który przyznaje się do wyznawania religii katolickiej ma być posłuszny biskupom. Konstytucja i konkordat jasno rozgraniczają sferę polityki od sfery religijnej. Biskupi swoimi żądaniami łamią nie tylko Konstytucję (na której przestrzeganiu im nie zależy), ale także postępują wbrew zapisom konkordatu, co jest niewątpliwym skandalem. Religia katolicka w Polsce ma charakter polityczny i służy ograniczaniu praw obywatelskich pod pozorem prawa bożego (czytaj: przyjmowania dyktatu biskupów). Moralność w kościele katolickim oznacza dostosowywanie prawa do wymogów kościoła. Hierarchię najbardziej zabolał fakt, że większość parlamentarna zignorowała głos biskupów. Jeden jedyny raz rację ma ks. Oko - posłowie powiedzieli, że głos biskupów nic dla nich nie znaczy. W przeciwieństwie do ks. Oko nie ubolewam nad tym, a bardzo cieszę się z faktu, że posłowie nie dali się szantażować nauczaniem JPII i prawem bożym. W końcu z jakiej racji o polskim prawie ma decydować papieskie nauczanie i głos biskupów? Podstawą prawa jest Konstytucja , a nie papieskie encykliki. Rację ma poseł Rozenek mówiąc,że prawo powinno być tworzone dla wszystkich, a nie wyłącznie pod ideologię kościoła. Warto zaznaczyć, że wszystkie informacje kościelne o in vitro oparte są na kłamstwie i braku szacunku dla rodziców i dzieci. Niestety, w Polsce przestępstwem jest jedynie obraza uczuć religijnych, a nie obraza godności każdego człowieka lub grupy ludzi. Tak więc biskupi, księża i ich usłużne im media nadal mogą obrażać rodziny, które skorzystały z in vitro, personel medyczny. Brakuje w nowej ustawie kar za takie zachowania. Ten sam ciąg bzdur o wylewaniu zarodków do kanalizacji, o eugenice, o samogwałcie powtarzany jest od lat. Kościół katolicki domaga się od posłów osobistego upokorzenia przed biskupami- przyznania, że popełnili grzech ciężki i pokuty. Jest to zachowanie chamskie, żenujące, uwłaczające godności kościoła. Szantażowanie jakąś tak komunią- ludzie żyjemy w XXI wieku i doskonale wiemy, że nie ma czegoś takiego jak obecność Chrystusa w opłatku. Odsyłam do historii- bajka o przeistoczeniu w opłatku została zatwierdzona w VIII wieku na II soborze w Nicei. Nie ma nic wspólnego z Biblią, jest kolejnym kłamstwem papiestwa. Sama komunia jest niewiele warta. Więcej warte jest szczęście dwojga ludzi, którzy w końcu po latach cierpień doczekali się upragnionego bobaska.Kościół naprawdę nie ma żadnych argumentów przeciw in vitro. Nawet zastraszanie chorobami płodu jest niepoważne, ponieważ odsetek wad jest nieznaczny i nie wynika z procedury, a z choroby i wieku rodziców, ewentualnie predyspozycji genetycznych. Kościół notorycznie powtarza obraźliwą dla ludzi tezę, że dziecko z in vitro jest produktem technicznym i nie powstało z miłości rodziców. Pytam- kto dał tym gościom prawo do oceniania ludzkiej miłości, do oceniania osób, których nie znają. Trzeba wiele miłości , aby przejść leczenie niepłodności, aby stawić czoła przeciwieństwom losu i znaleźć w sobie siłę do walki o dziecko. Dla kościoła godne poczęcie jest wtedy, kiedy nastąpił stosunek - nieważne czy w małżeńskim łożu, na zakraplanej imprezie , czy był to gwałt. Najważniejsze, aby penis został włożony do pochwy, to wtedy jest poczęcie z miłości. Ludzie, którzy nie mogą mieć naturalnie dzieci, na pewno wiele razy próbowali w tradycyjny sposób. Na szczęście dzisiaj medycyna może im pomóc. Jedyny problem w polskiej medycynie, zwłaszcza dotyczącej rozrodu, stanowią biskupi, którzy uważają się za znawców i moralistów. Szkoda moich nerwów, dlatego oszczędzę sobie dalszego przytaczania słów biskupów, w myśl zasady , że głupoty nie należy promować. Warto przypomnieć, że napro-cuda nie są uznaną metodą, ponieważ nie ma poprawnie przeprowadzonych badań naukowych potwierdzających ich skuteczność. Zapewnienia kościoła i jego sługusów to za mało dla medycznego świata.