VigLink

Witam i zapraszam
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prawo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prawo. Pokaż wszystkie posty

środa, 28 maja 2014

List do Ministra Zdrowia w/s dekalaracji wiary


Zgodnie z obietnicą umieszczam tekstu listu do Ministra Zdrowia. W prawym górnym rogu należy wpisać datę i miejscowość, a na końcu podpisać się. Kopiujcie i wysyłajcie. Pokażmy katolikom, że racjonaliści też potrafią zorganizować się. Do: Ministerstwo Zdrowia Minister Zdrowia Bartosz Arłukowicz ul. Miodowa 15 00-952 Warszawa (22) 634 93 26 kancelaria@mz.gov.pl Szanowny Panie Ministrze, Od kilku tygodni katolickie środowiska lekarskie podejmują działania przeciwko pacjentom i polskiemu prawu. Związane jest to z klauzulą sumienia i „Deklaracją wiary dla lekarzy”, autorstwa pani Wandy Półtawskiej. Deklaracja zawiera twierdzenia podważające sens wykonywania zawodu lekarza i pozbawia pewne grupy pacjentów prawa do opieki medycznej. W drugim punkcie deklaracji autorka pisze: „UZNAJĘ,iż ciało ludzkie i życie, będąc darem Boga,jest święte i nietykalne:-ciało podlega prawom natury, ale naturę stworzył Stwórca,-moment poczęcia człowieka i zejścia z tego świata zależy wyłącznie od decyzji Boga. Jeżeli decyzję taką podejmuje człowiek,to gwałci nie tylko podstawowe przykazania Dekalogu,popełniając czyny takie jak aborcja, antykoncepcja, sztuczne zapłodnienie, eutanazja, ale poprzez zapłodnienie in vitro odrzuca samego Stwórcę.” Już pierwsze zdanie podważa podstawy medycyny i sens zawodu lekarza – po co leczyć ludzi, skoro życie ludzkie, jego długość i jakość zależy jedynie od decyzji Boga? Pogląd ten jest tożsamy z postulatem klauzuli sumienia, która w ujęciu środowisk katolickich nie ogranicza się jedynie do aborcji i eutanazji, ale ingeruje w prawo człowieka do decydowania o swojej rozrodczości i seksualności. Ponadto odbiera kobietom prawo do leczenia schorzeń ginekologicznych antykoncepcją, która w wielu przypadkach ma właściwości lecznicze. Zacytowane zdania są złamaniem punktu 2 i 6 Karty Praw Pacjenta. W punkcie drugim Karty Praw Pacjenta znajduje się zapis o prawie do świadczeń zdrowotnych odpowiadających wymaganiom wiedzy medycznej, opartej na dostępnych metodach i środkach rozpoznawania , zapobiegania i leczenia chorób. W punkcie szóstym Karty Praw Pacjenta jest zawarte prawo pacjenta o uzyskaniu przystępnej informacji od lekarza o swoim stanie zdrowia, rozpoznaniu, proponowanych oraz możliwych metodach diagnostycznych, leczniczych. Postulat lekarzy,aby odmawiać wypisania antykoncepcji i zapłodnienia in vitro, w sytuacji, kiedy jest jedyny sposób na zajście w ciążę łamie zapisy Powszechnej Deklaracji Praw Seksualnych w punkcie 8, 9 i 11. W punkcie 8 jest zapis o prawie do podejmowania wolnych i odpowiedzialnych decyzji, co do posiadania potomstwa, które obejmuje prawo do decyzji o posiadaniu potomstwa, jego liczbie, różnicy wieku pomiędzy potomstwem oraz prawo pełnego dostępu do środków regulacji płodności. W punkcie 9 dotyczącym prawa do seksualnej informacji opartej na badaniach naukowych zapisano, że informacje na temat seksualności człowieka muszą się opierać na wynikach rzetelnych i nienaruszających zasad etycznych badań naukowych. Punkt 11 przyznaje prawo do opieki zdrowotnej w zakresie zdrowia seksualnego, która ma służyć zapobieganiu i leczeniu wszelkich problemów, chorób i zaburzeń seksualnych. Z przytoczonych zapisów prawnych jasno wynika, że lekarz w pracy zawodowej nie może powoływać się na Dekalog i odmawiać świadczeń zdrowotnych zgodnych z prawem i wiedzą medyczną. Poza tym naukowcy z Polskiej Akademii Nauk wydali opinię nr 4/2013 z dnia 12 listopada 2013 w/s klauzuli sumienia, gdzie stwierdzają, że lekarz może odmówić osobistego udziału w aborcji i zapłodnieniu pozaustrojowym, ale klauzula sumienia nie obowiązuje na wypisywanie środków antykoncepcyjnych, a ściślej mówiąc wypisania recepty na środek leczniczy, ponieważ to w gestii pacjenta leży zastosowanie leku. Klauzula sumienia nie może być używana jako instrument narzucania pacjentom przekonań moralnych personelu medycznego. W zapisie „Deklaracji Wiary dla lekarzy” klauzula sumienia ma na celu narzucenie pacjentom przekonania lekarza i wykonywanie działań sprzecznych z dobrem pacjenta. Znacznie wykracza poza zakres zapisów ustawowych. Niepokojący jest także punkt 3 „Deklaracji wiary dla lekarzy”, w którym to autorka stwierdza, że .PRZYJMUJĘ prawdę, iż płeć człowieka dana przez Boga jest zdeterminowana biologicznie i jest sposobem istnienia osoby ludzkiej. Jest nobilitacją, przywilejem, bo człowiek został wyposażony w narządy, dzięki którym ludzie przez rodzicielstwo stają się „współpracownikami Boga Samego w dziele stworzenia” - powołanie do rodzicielstwa jest planem Bożym i tylko wybrani przez Boga i związani z Nim świętym sakramentem małżeństwa mają prawo używać tych organów, które stanowią sacrum w ciele ludzkim”. Abstrahując od nieprawdziwych stwierdzeń dotyczących płciowości ludzkiej, zacytowany punkt zawiera postulat nieudzielania pomocy pacjentom, którzy nie żyją w sakramentalnym związku małżeńskim, odmawia takim osobom prawa do leczenia niepłodności i posiadania dzieci. Powyższe stwierdzenie uważam za dyskryminacje, co jest krzywdzące dla dużej części społeczeństwa i niegodne zawodu lekarza. Poza tym łamie Konstytucję Rzeczpospolitej Polskiej, w której jest zakaz wszelkiej dyskryminacji -”Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny”. Artykuł 47 Konstytucji zapewnia każdemu prawo do do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym” Trzy tysiące lekarzy, którzy podpisali dokument pani Półtawskiej chce dla spełniania zaleceń swojej religii naruszać prawo pacjenta do prywatności i decydowania o swoim życiu osobistym, łamiąc ten sposób prawa obywatelskiej. Również w Karcie Praw Pacjenta znajduje się punkt o prawie o intymności i ochrony godności osobistej. Konstytucja w art.68, punkt.1 i 2 stwierdza „ Każdy ma prawo do ochrony zdrowia. Obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych. Warunki i zakres udzielania świadczeń określa ustawa”. Skoro każdy ma prawo do ochrony zdrowia, to nie wolno dyskryminować pod tym względem obywateli, dlatego, że styl ich życia i rodzaj związku nie odpowiadają katolickiej wizji lekarza. Poza tym Kodeks Etyki Lekarskiej w artykule 3 nakazuje lekarzowi poszanowanie człowieka bez względu na wiek, płeć, rasę , wyznanie, poglądy polityczne, sytuację materialną. Artykuł 13 Kodeksu Etyki Lekarskiej stwierdza, że obowiązkiem lekarza jest respektowanie praw pacjenta do świadomego udziału w podejmowaniu decyzji dotyczących jego zdrowia. Uważam, że punkt o powołaniu do rodzicielstwa zgodnie z „planem Bożym” i ustalenie warunków , które musi spełniać pacjent odnośnie swojego życia życia prywatnego, chęć odmawiania niektórych terapii i wypisywania skierowań na badania prenatalne narusza wymienione powyższej akty prawne i prawo pacjenta do decydowania o swoim leczeniu, stanowi przykład niespotykanej dyskryminacji. Szanowny Panie Ministrze, warto zwrócić uwagę na punkt 4i 5 „Deklaracji wiary dla lekarzy” w których medycy sprzeciwiają się działaniu zgodnym z polskim prawem i dla dobra pacjenta. Uznają, że motywem ich działania jest wiara katolicka i nauka Kościoła. Tym samym na pierwszym miejscu stawiają wiarę, a obowiązujące ich akty prawne, jak np: Konstytucja, Kodeks Etyki Lekarskiej, Karta Praw Pacjenta. Sygnatariusze twierdzą, że prawo boże ma pierwszeństwo nad prawem stanowionym, co można odebrać za sprzeciw wobec systemu prawnego i niechęć do stosowania prawa. Rozumiem prawo lekarza do działania lekarza zgodnie ze swoim sumieniem, ale sprzeciwiam się łamaniu praw pacjenta i prawa państwowego. W myśl „Deklaracji wiary dla lekarzy” o leczeniu miałyby decydować wiara pacjenta i lekarza. Rozumiem, że lekarz może odmówić wykonania aborcji i eutanazji, ale za nadużycie uważam odmowę wypisania antykoncepcji, skierowań na badania prenatalne, czy uzależnienie leczenia od posiadania sakramentu małżeństwa. Zwracam się z prośbą o działania dyscyplinujące dla lekarzy, którzy podpisali dokument, o wprowadzenie obowiązku ujawnienia na drzwiach gabinetu informacji o korzystaniu z klauzuli sumienia. Uważam za skandaliczne brak reakcji Ministerstwa Zdrowia na „Deklarację wiary dla lekarzy”, która uzależnia udzielenie pomocy pacjentowi od religii lekarza. Wykracza to poza zakres klauzuli sumienia i jest niczym innym jak tylko narzucaniem światopoglądu, rodzajem religijnego szantażu, braku szacunku dla pacjenta. Ministerstwo Zdrowia nie powinno pozwolić na to, aby lekarze łamali prawa pacjenta za powodu swojej wiary. To dobro pacjenta i leczenie zgodne z wiedzą medyczną powinno być celem pracy lekarza, a nie realizowanie w pracy nauki Kościoła. Z wyrazami szacunku

wtorek, 14 stycznia 2014

Bezrefleksyjne uwielbienie biskupów przez władze.


O metodzie badań naukowych jaką jest gender, ani o idei równościowej nie będę rozpisywała się. Bardzo dokładnie i w przystępny sposób wyjaśniła to pani pełnomocnik rządu d/s równego traktowania. Tematem mojego wpisu będzie nie tyle atak wściekłych i nierozumiejących gender prawicowców i biskupów, ale służalczość ludzi polityki wobec jaśnie wielmożnego episkopatu. Panowie biskupi w ostatnią niedzielę grudnia wylali wiadro pomyj na ideę równości, która im kojarzy się jedynie z przebieraniem chłopców w sukienki, seksualizacją dzieci i zmienianiem płci kilka razy w życiu. Swoją drogą trzeba być naprawdę obłudnikiem, kiedy samemu chodzi się w sukience i przebiera ministrantów oraz pierwszokomunijnych chłopców w sukienki, aby zarzucać przedszkolom przebieranki. Nie trzeba było długo czekać na reakcję przykościelnych polityków, zarówno na szczeblu lokalnym, jak i centralnym na biskupie mądrości. Wiceprezydent Radomia, pan Ryszard Fałek napisał do nauczycieli i wychowawców list, w którym przypomniał stanowisko biskupów w/s gender "W związku z toczącą się obszerną debatą społeczną w mediach oraz stanowiskiem Episkopatu Polski w zakresie „ideologii gender” informuję, że jako pedagodzy, wychowawcy odpowiadamy za przestrzeganie prawa w zakresie swobody wyznania i wychowania, które winno być zgodne z oczekiwaniami rodziców co gwarantuje art.48 ust. 1 Konstytucji RP: „Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. (...)”. Niepodważalnym faktem jest, że w Polsce ok. 90% społeczeństwa to katolicy dla których stanowisko Episkopatu Polski w zakresie „małżeństwa jako wspólnoty mężczyzny i kobiety oraz rodziny zbudowanej na małżeństwie” jest zobowiązujące. Episkopat wystosował apel „do rodzin chrześcijańskich, do przedstawicieli ruchów religijnych i stowarzyszeń kościelnych oraz wszystkich ludzi dobrej woli, aby odważnie podejmowali działania, które będą służyć upowszechnianiu prawdy o małżeństwie i rodzinie”. Dlatego proszę wszystkich wychowawców i pedagogów o szczególną wrażliwości i odpowiedzialność w zakresie wprowadzania pilotażowych eksperymentów w zakresie „gender”. Za niedopuszczalne uważam przekazywanie treści w trakcie pobytu wychowanków, uczniów, a także organizacji spotkań w placówkach oświatowych mogących stać w sprzeczności z Konstytucją RP, nie mając wcześniej indywidualnej zgody każdego z rodziców. Zobowiązuję dyrektorów do poinformowania wszystkich pracowników pedagogicznych w placówkach o ich obowiązkach, a także rodziców/prawnych opiekunów o przysługujących im prawach. Jest czymś oczywistym, że rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie ze swoim światopoglądem, co nie oznacza, że szkoła ma być rodzicom. Szkoła jest autonomiczna, a Rada Rodziców jedynie opiniuje program wychowawczy szkoły. Pan wiceprezydent Radomia zapomniał, że konstytucyjny rozdział kościoła od państwa, władza nie prawa narzucać obywatelom światopoglądu i musi akceptować pluralizm wartości. Prawo do wolności sumienia też jest zagwarantowane w Konstytucji, ale tego pan Fałek nie doczytał. Jest czymś oburzającym, że władza lokalna w dyskusji politycznej posługuje się kościelnymi przesądami, że 90% Polaków to katolicy. Dziwne, że nie potwierdzają tego wyniki badań katolickiego społeczeństwa, które dobitnie pokazują, że w zmartwychwstanie wierzy jedynie 47% rodaków, a w niepokalane poczęcie 35%. Poza tym gender nie występuje przeciwko małżeństwu kobiety i mężczyzny, ale jako idea równościowa pokazuje inne formy rodzinnego bytu nie mogą być dyskryminowane. Pan wiceprezydent napisał, że episkopat wystosował prośbę do organizacji religijnych i stowarzyszeń kościelnych. Publiczna szkoła nie jest organizacją kościelną, więc brednie opowiadane przez biskupów w niej nie obowiązują. Powstaje pytanie: jaką prawdę o małżeństwie i rodzinie? Czy tylko tą opartą na katolickim małżeństwie ma wspierać władza? A gdzie poszanowanie dla swobód obywatelskich i idea równości wobec prawa? Wychodzi na to, że zdaniem tego pana prawa obywatelskie mają przysługiwać tylko jednej grupie obywateli - ludzi mających ślub kościelny. Pan wiceprezydent wypisuje brednie stwierdzając, że treści gender są niezgodne z Konstytucją. Ustawa zasadnicza głosi, że wszyscy są równi wobec prawa, że nie można dyskryminować ze względu na płeć. Niezgodna z Konstytucją jest obecność kościoła w szkole i jednostkach administracji publicznej. Niezgodne z prawem jest narzucanie katolickiego światopoglądu jako jedynie obowiązującego w polskiej oświacie. Zgodę to muszą wypisać rodzice na uczestnictwo w lekcji religii, o czym zapomina się w szkołach, traktując katechezę jak przedmiot obowiązkowy. Jestem oburzona zachowaniem pana wiceprezydenta Radomia, który narzuca swoją religię placówkom oświatowym i nie respektuje niezależności oświaty. Wygląda na to, że jest to człowiek bezkrytycznie przyjmujący zadnie biskupów i uznający prymat władzy kościelnej nad świecką. Ktoś taki nie powinien pełnić tak ważnej funkcji. Pani Posłanka Solidarnej Polski (partii założonej przez buntowników pisowskich), Beata Kempa założyła zespół do s/p Przeciwdziałania Ideologii Gender. To, że owa pani nie rozumie, czym jest gender, a swoje zdanie opiera wyłączenie na stanowisku biskupów nikogo nie dziwi. W końcu, coś tak koszmarnego, mijającego się z rzeczywistością, stanowiącego zbiór urojeń biskupów i posłów skrajnej prawicy mogła założyć tylko osoba nie mająca nawet podstawowej wiedzy o przedmiocie działania swojego zespołu. W swoim liście do Premiera pani posłanka przypomina stanowisko biskupów. Świadczy to o tym, że jej zdaniem Premier ma być poddany woli panów w purpurze. Swoją wypowiedzą dyskryminuje rodziny nie oparte na małżeństwie, występuje przeciwko kobietom, które chcąc wyzwolić się, np: z kręgu przemocy zdecydowały się na rozwód. Pani Kempa nie szanuje samotnych rodziców, którzy wychowują dzieci, a brak małżonka lub małżonki jest spowodowany życiową tragedią. Pani poseł obraża rodziny, w których to dziadkowie, z różnych przyczyn wychowują swoje wnuki. Warto zauważyć, że katolicka wizja rodziny, jako sakramentalnego związku kobiety i mężczyzny służy kościołowi do szerzenia dyskryminacji, szczucia społeczeństwa na inne sposoby organizacji rodzinnego życia, wartościuje jedynie jeden model rodziny, zgodny z doktryną kościoła. Nikt nikogo nie zmusza do związków partnerskich, nie zakazuje ślubów. Środowiska tolerancyjne chcą jedynie równych praw dla wszystkich, a nie warunkowania uprawnień od akceptacji jednego modelu. Tego biskupi i politycy prawicy zrozumieć nie potrafią. Rodzina to coś więcej niż ślub w kościele - to więzy krwi, wspólne przeżycia, emocje, doświadczenia i miłość. Pani posłanka ma obsesję na punkcie przedszkoli i rzekomej zmiany płci. Gender jedynie opisuje przypadki zmiany płci, bo te mają miejsce i uczy szacunku dla każdego człowieka bez względu na to, z kim sypia, gdzie mieszka, jakiej jest płci. Na uwagę zasługuję służalczość pani Kempy wobec kościoła, który według niej jest instytucją nie podlegającą krytyce. Jako Polka nie czuje się urażona atakami i krytyką kościoła. Wręcz przeciwnie- uważam, że to dobrze, że naród w końcu otwiera oczy i wychodzi spod pierzyny i otwarcie przyznaje, że kościołowi daleko do ewangelicznych ideałów, że jest to siedlisko hipokryzji i niskich standardów moralnych. Pani posłanka zapomina jest państwo w założeniu powinno być świeckie, a wyznaniowe. Obowiązkiem rządu jest zachowanie neutralności światopoglądowej. Innych telewizyjnych wypowiedzi pani posłanki nie będę komentować,ponieważ obawiam się, że mogłabym niechcący ją obrazić. Daleka jestem od obrażania ludzi, to domena osób związanych ze środowiskiem skrajnej prawicy. W postawach obu polityków razi służalczość wobec kościoła, traktowanie państwa i społeczeństwa jak watykańskiego folwarku, narzucanie doktryny kościoła społeczeństwu, które wykazuje tendencje laicyzacji. Niepokojące są działania prokuratury, która umarza sprawy przeciwko księżom oskarżanym o pedofilię, bo rzekomo nie znalazła dowodów. Daje to kościołowi pewność, że mogą robić wszystko, na co mają ochotę i nie obowiązuje ich polskie prawo.

wtorek, 1 października 2013

Istota konfliktu o aborcję.


Ostatnia debata w Sejmie skłania do refleksji nie tylko nad językiem, ale także nad wartościami. Jest oczywiste, że polskie dopuszcza mówienie o aborcji, jako o zabijaniu nienarodzonych dzieci. Orzeczenie Sądu Okręgowego w Katowicach w sprawie A. Tysiąc/Gość Niedzielny nie pozostawia wątpliwości - można nazywać aborcję zabójstwem, ale nie wolno odnosić tego do konkretnej osoby wymienionej z imienia i nazwiska. Oburzenie środowisk lewicowych, choć zrozumiałe, wiele nie da, ponieważ takie nazewnictwo jest zgodne z prawem i zasadę wolności słowa. Z resztą, w przypadku aborcji z powodów genetycznych nie mamy do czynienia z zarodkiem, czy zapłodnioną komórką jajową, tylko z ukształtowanym człowiekiem, ewentualnie z niedorozwojem, deformacjami części ciała lub narządów. Argument o stopniu rozwoju, o nie-człowieku jest niepoważny. O ile można mieć wątpliwości, co do człowieczeństwa zarodka, a więc do 9 tygodnia ciąży, o tyle w późniejszym etapie ciąży, to, że mamy do czynienia z rozwijającym się człowiekiem pozostaje bezsporne. Rozwój mózgu rozpoczyna się 7-9 tygodniu ciąży. W środowiskach feministycznych popularny jest pogląd, że początkiem życia człowieka jest rozpoczęcie rozwoju mózgu, podobnie jak końcem życia jest śmierć pnia mózgu. Wynika z tego, że osoby wyznające takie poglądy muszą być konsekwentne i nie mogą zaprzeczać, że płód, u którego rozpoczął się rozwój mózgu jest człowiekiem. Zaprzeczając swoim własnym twierdzeniom w sytuacji, kiedy jest to wygodne tracimy wiarygodność. Przy problemie aborcji z powodu ciężkiego uszkodzenia płodu nie podlega dyskusji człowieczeństwo płodu, ale pytanie, czy humanitarne jest rodzenie dzieci, które nie przeżyją porodu lub umrą niedługo po nim, bądź nich życie będzie wegetacją - nie będą mówiły, na nawet samodzielnie przyjmować posiłków? Kolejnym problemem jest pytanie o to, czy mamy prawo narażać kogoś na bezustanne cierpienie? Warto też zwrócić uwagę na kwestię rodziny - genetyczna choroba nieuleczalna, skutkująca niezdolnością do życia odbija się w różny sposób na rodzinie. Wiele małżeństw rozpada się, bo przeważnie ojcowie nie wytrzymują psychicznie. Cierpią na tym starsze dzieci, które czują się odsunięte na boczny tor. Któreś z rodziców musi zrezygnować z pracy, aby przez całą dobę opiekować się dzieckiem, którego stan nigdy nie poprawi się. Oznacza to znacznie pogorszenie sytuacji materialnej rodziny. Państwo nie pomaga - leki, operacje, rehabilitacja to olbrzymie pieniądze, które rodzina musi sama wykombinować. Narodowy Fundusz Zdrowia niczego nie refunduje. Nie zauważona pozostała kwestia innych, przewlekłych chorób w rodzinie. Bywa, że rodzice lub starsze rodzeństwo nie są do końca zdrowi, chorują na nowotwory, cukrzycę, nadciśnienie, choroby serca, nerek, wątroby i potrzebują lekarstw. Poważnie upośledzone dziecko, które nigdy nie będzie zdolne do samodzielnego życia, co oznacza pogorszenie zdrowia innych osób w rodzinie i brak funduszy na leczenie. Pieniądze nie są z gumy, nie rozciągają się, nie spadają z nieba, jak biblijna manna. Niestety, sytuacja materialna jest istotnym argumentem w dyskusji, ponieważ utrzymanie takiego dziecka kosztuje. Jeżeli obrońcy życia są tak bardzo wrażliwi na krzywdę uszkodzonych płodów, to powinni zacząć do rozmów nad zmianą systemu socjalnego i systemu opieki - powinny lobbować za większymi zasiłkami, za refundacją leków i specjalistycznych operacji w kraju i za granicą. Najprościej jest zakazać, a potem umyć ręce i powiedzieć, że projekt nie powoduje kosztów dla budżetu państwa.
Mogę zrozumieć wrażliwość pro-life na kwestię terminacji płodów, o których wykryto zespół Downa, bo nie jest to choroba skutkująca całkowitym kalectwem. Z drugiej strony obrońcy życia nie robią nic, aby edukować społeczeństwo w kwestii życia z tą chorobą - nie przedstawili ani jednej publikacji o chorobie, o możliwościach chorych osób, nie wspomnieli o sukcesach sportowców, czy artystów z zespołem Downa. Nie wydrukowali choćby jednej broszury opisującej opiekę nad dzieckiem, jego zdolności społeczne, osobowość, czy kwestie edukacji. Jedynie paraliżują pracę szpitali i krzyczą o mordowaniu pokazując zdjęcie trzy letniej dziewczynki, bądź pani Godek z synem. Ich działania to zwykle warcholstwo mające na celu ubliżanie i prześladowanie. Uważny obserwator działań pro-life zauważy bez trudu, że organizacje te prześladują prof. Wielgosia, któremu odmawiają prawa do sędziowania w konkursie, czy udziału w konferencji naukowej. Pro-life nęka Rzecznika Praw Dziecka za to, że walczy z przemocą domową, której ofiarami padają dzieci, a nie protestuje przeciwko zapisowi o możliwości aborcji ciężko upośledzonych płodów. Czytając wpisy pro-life w sieci można odnieść wrażenie, że punkt o upośledzeniu płodu sprowadzają do zespołu Downa i mówią jedynie o zabijaniu takich dzieci. Nie widzą innych schorzeń genetycznych. Za to często pojawia się kuriozalne stwierdzenie, że dzieci są zabijane z powodu podejrzenia choroby. Zapominają, że współczesna diagnostyka pozwala na pewne postawienie diagnozy. Pomyłki należą do rzadkości. Pro-life mówi o wielkiej hańbie, o łamaniu Konstytucji, o dyskryminacji osób niepełnosprawnych. Konstytucja gwarantuje prawo do prywatnego życia, do wolności sumienia, zabrania zmuszania do poświęceń. Kwestia, czy zespół Downa jest przesłanką do aborcji pozostaje otwarta, można zastanawiać się, jak zmniejszyć ilość aborcji w tym przypadku. Jednym ze sposobów na zmniejszenie liczby aborcji powinna być edukacja w zakresie chorób genetycznych prowadzona w mediach, w poradniach genetycznych i w szkołach ponadgimnazjalnych, np: na przedmiotach "Zdrowie człowieka" oraz edukacja seksualna, które powinny zastąpić naukę religii. Katecheza w szkole ponadgimnazjalnej niczemu nie służy, bowiem młodzież jest już po bierzmowaniu, czyli jest dojrzała pod względem religijnym. Istotą konfliktu o aborcję jest odmienny centralny punkt. Zwolennicy zaostrzenia ustawy zwracają uwagę na cierpienie płodu, na święte prawo do życia, pomijając problem matki - jej decyzji, życia rodziny i funkcjonowania dziecka niezdolnego do życia po narodzeniu. Brakuje im refleksji nad cierpieniem kobiety, która traci dziecko zaraz po porodzie, bądź latami patrzy na jego cierpienie. Druga strona - zwolennicy kompromisu i osoby opowiadające się za liberalizacją ustawy patrzą na problem wyłącznie od strony praw kobiet. Pomijają kwestię człowieczeństwa płodu, a na nawet wbrew swojej filozofii jej zaprzeczają.
Po obu stronach jest sporo przekłamań i manipulacji - brakuje refleksji nad wydawałoby się sprzecznymi wartościami - dzieckiem i kobietą. Punktem wspólnym powinna być edukacja. Pro-life torpeduje edukację seksualną niezgodną z wolą kościoła. Kolejną rzeczą na którą powinny pochylić się obie strony to lista schorzeń płodu, przy których możliwa byłaby aborcja. Nie chcą jej obie strony. Zwolennicy kompromisu twierdzą, że odbierze ona kobiecie resztę praw, a pro-life, że pociągnie za sobą więcej dziecięcych ofiar. Tymczasem taka lista uporządkowałaby sytuację, ułatwiła pracę lekarzom i decyzję rodzicom, a także chroniłaby dzieci. Zdumiewające jest to, że nie ma woli wypracowania pakietu pomocy dla rodzin,w których żyją dzieci z chorobą genetyczną. Obie strony okopały się na swoich pozycjach, ubliżają sobie na wzajem, zarzucają nieuctwo, zamiast siąść i wypracować działania pomocowe, jak choćby system opieki nad takim dzieckiem, czy kwestię refundacji leczenia. Jak widać jest pole do współpracy. System pomocy byłby korzystny dla kobiet i dzieci. Jeżeli już zmieniać ustawę to jedynie przez dodanie zapisu o nieutrudnianiu do badań prenatalnych i ich finansowaniu przez NFZ oraz o darmowym leczeniu dziecka w okresie prenatalnym i szybkiej w miarę medycznej możliwości korekcie wad narządów po narodzinach. Nie można usunąć zapisu o dopuszczalności aborcji z powodów genetycznych, ponieważ ustawodawca nie może aż tak ingerować w prywatność, zmuszać do poświęceń ponad siły. Wybór jest kwestią rodziców.

czwartek, 22 sierpnia 2013

Masz prawo do etyki


Zbliża się nowy rok szkolny, pierwsze zebrania rodziców i odwieczne pytania o oświadczenie w sprawie religii. Na temat katechezy w szkole napiszę kolejny post. Teraz chciałabym skupić się na lekcjach etyki, a w zasadzie ich braku. Od dwóch lat nie mogę doprosić się lekcji etyki w szkole mojej córki. Odpowiedź dyrekcji jest jednoznaczna - nie zgadza się na nią organ prowadzący szkołę, nie ma funduszy. Pieniądze na religię są, ale to już inna sprawa. Nie tylko ja mam taki problem. Mają go wszyscy niewierzący, którzy muszą w polskiej szkole znosić upokorzenia. Szkoła zamiast promować różnorodność,pokazywać świat, uczyć logicznego myślenia, promować tolerancję, wolnomyślicielstwo ogranicza poznanie do jedynie słusznej koncepcji religijnej. Nie łudźmy się, że treści religijne kończą się na katechezie. Są obecne w podręcznikach do języka polskiego, biologii, wychowania do życia w rodzinie. Msze są obowiązkowym elementem szkolnych uroczystości. W niektórych szkołach obowiązkowym elementem dużej przerwy jest odbycie modlitwy. Sprzeciw nie wchodzi w grę, bo dyrekcja popiera pomysły katechetów. Nikt nie liczy się z uczuciami osób niewierzących, czy nawet uczniów, którzy mogą mieć inne poglądy niż ich katoliccy rodzice. Przy okazji chciałabym polecić wszystkim ateistom i ludziom wierzącym, którym nie podoba się postępowanie kleru stronę , na której znajdą kulturalną i merytoryczną krytykę Kościoła. Polecam czytanie profilu na FB "Ateiści, Agnostycy, Sceptycy-Strefa wolna od zabobonów", na której bez obawy o obrazę uczuć religijnych możecie podyskutować i wyrazić swoją złość na postępowanie funkcjonariuszy kościelnych Niewierzący rodzic nie musi godzić się na lekcje katechezy, może wybrać etykę. Szkoła ma obowiązek organizowania etyki, jeżeli chętnych jest siedem osób. Często jest tak, że nikt rodziców nie pyta, czy życzą sobie etyki, a lekcja nie jest uwzględniana w planie nauczania. Niewiele osób wie, że dla mniejszej liczby uczniów w klasie lub oddziale lekcje etyki powinny być zorganizowane w grupie międzyoddziałowej lub międzyklasowej. Oznacza to, że w takiej sytuacji, lekcje etyki ma organizować organ prowadzący szkołę, jest to najczęściej gmina. Do grupy międzyszkolnej mogą uczęszczać uczniowie szkół prowadzonych przez różne organy prowadzące, które ustalają, w drodze porozumienia, zasady jej prowadzenia. Oznacza to, że mogą być tworzone np. grupy międzyszkolne dla uczniów szkół z sąsiadujących gmin, co pozwala na organizowanie zajęć w sytuacji, gdy w szkołach prowadzonych przez ten sam organ zgłosi się mniej niż 3 uczniów. Uczeń pełnoletni może sam zdecydować, na jaki przedmiot chce chodzić. Moim zdaniem taka decyzja powinna stać po stronie ucznia już od 1 klasy gimnazjum. Dziecko w tym wieku potrafi określić, czy wierzy w treści przekazywane na religii, czy ma odmienny światopogląd.
W podjęciu właściwej decyzji mogą pomóc treści nauczania etyki. Dla przykładu przytaczam cele nauczania etyki w szkole podstawowej Cele kształcenia – wymagania ogólne I. Kształtowanie refleksyjnej postawy wobec człowieka,jego natury, powinności moralnych oraz wobec różnych sytuacji życiowych. II. Rozpoznawanie swoich obowiązków wobec najbliższego otoczenia, rodziny i szkoły. III. Przygotowanie do rozpoznawania podstawowych wartości i dokonywania właściwej ich hierarchizacji. IV. Dostrzeganie różnorodności postaw i zachowań ludzi. V. Wyrażanie opinii i wartościowanie zjawisk społecznych na poziomie społeczności szkolnej i społeczności lokalnej. Treści nauczania – wymagania szczegółowe 1. Poznawanie siebie, dostrzeganie cech indywidualnych własnych i najbliższych osób. 2. Wyjaśnianie prawdziwego znaczenia własnych zachowań oraz ich przyczyni konsekwencji. 3. Człowiek jako osoba; godność człowieka. 4. Przyjmowanie odpowiedzialności za siebie. 5. Prawa i obowiązki, zasady i reguły postępowania,w tym takŜe w ruchu drogowym. 6. Uczestnictwo w grupie, porozumiewanie się z innymi. 7. Wolność i jej różne rozumienie, autorytety i wzory osobowe.
Jak widać etyka to zupełnie różny przedmiot od religii - przygotowuje do życia społecznego, do podejmowania relacji międzyludzkich, uczy wyrażania opinii, pomaga w kształtowaniu własnych zasad moralnych. Stawia się na takie wartości jak: godność i wolność człowieka, angażowanie się w działalność lokalną, buduje poczucie obowiązkowości wobec szkoły i rodziny. Nawet osoby wierzące mogą bez obawy o zachwianie wiary posłać swoje dzieci na etykę. Kwestie religijne nie są przedmiotem zainteresowania tego przedmiotu. Błędem jest przeciwstawianie sobie religii i etyki, co buduje atmosferę niechęci do etyki. Etyka to dział filozofii, w ujęciu szkolnym dodane zostały zagadnienia z socjologii i psychologii. To w pełni wartościowy przedmiot, który rozszerza horyzonty poznawcze uczniów i powinien być obecny w szkole, nie jako przeciwwaga religii, ale jako przedmiot obowiązkowy, tak samo jak matematyka, historia i polski. Informacje o grupie międzyszkolnej i zarys nauczania zaczerpnęłam ze strony Ministerstwa Edukacji Narodowej. Warto walczyć o etykę, chociaż jest to walka z wiatrakami, bowiem szkoły zakładają, że wszyscy są wierzący. Warto pamiętać, że od 1 września 2012 roku we wszystkich szkołach obowiązują nowe zasady organizacji nauki. Jedną ze zmian jest umieszczenie religii na liście przedmiotów fakultatywnych - obok etyki, wychowania do życia w rodzinie, języków mniejszości i regionalnych czy zajęć w klasach sportowych. Przedmioty te stają się obowiązkowe, gdy rodzice (a w przypadku uczniów pełnoletnich - oni sami) zadeklarują uczestnictwo. Najważniejsza zmiana dotyczy sposobu finansowania. Środki na prowadzenie zajęć fakultatywnych pochodzą z budżetu samorządów. Oznacza, że opłacenie religii będzie należało do samorządów. To cios dla samorządów, którym będzie brakowało przez to pieniędzy na pomoc społeczną, czy miejskie inwestycje. Drodzy rodzice, skoro już samorządy opłacają naukę przedmiotów fakultatywnych , zadbajmy o to, aby za te pieniądze dzieci otrzymywały potrzebną im wiedzę, a nie uczyły się na pamięć modlitw i niestworzonych historii o duchu świętym, cudownej mocy relikwii, niepokalanym poczęciu i innych absurdach. Szkoły postępują niezgodnie z prawem zakładając uczestnictwo uczniów w lekcji religii, nie pytając rodziców o zgodę. Najczęściej rodzice deklarują zgodę w pierwszej klasie. W następnych latach zakłada się, że zgoda jest aktualna. Wymaga się jedynie pisemnego oświadczenia o wypisaniu z religii. Tymczasem deklarację powinni składać co roku rodzice zapisujący dziecko na katechezę. Ciekawostką jest to, że w Polsce jest prawie 900 szkół, w których nie ma religii. Oby było ich coraz więcej.

sobota, 6 lipca 2013

O aborcji bez emocji

Tytuł w pierwszym momencie może wydać się dziwny. Temat aborcji wywołuje emocje, agresję, wzajemne obrzucanie się obelgami. W swoim wpisie postaram się przedstawić zagadnienie w sposób rozsądny - bez korzystania z materiałów ruchów pro-life i pro-choice. Korzystam wyłącznie z wiadomości na stronach medycznych, gdyż tylko takie uważam za wiarygodne. Materiały obu stron są przesycone ideologią, nie są obiektywne. Strona pro-choice zaprzecza, że istnieją negatywne skutki aborcji na psychikę kobiety, a konsekwencje zdrowotne zwala nielegalność zabiegu i nie reaguje na późne aborcje,a nawet dopuszcza dyskryminację płci, byle tylko czerpać zyski na aborcji. Piszę dyskryminacja płci, bowiem tylko w ten sposób można określić aborcję ze względu na płeć, w której najczęściej giną dziewczynki, a na to nie reagują organizacje międzynarodowe popierające aborcję, opowiadające się rzekomo za prawami człowieka. W momencie, w którym można określić płeć płodu nie mówimy o zarodku, ale o odmiennej istocie ludzkiej, drugim człowieku. Z kolei strona pro-life za człowieka uważa zapłodnioną komórkę jajową, zmusza zgwałcone kobiety do noszenia ciąży powstałe w wyniku gwałtu, opowiada się za zakazem aborcji z powodu nieodwracalnego uszkodzenia płodu, a nawet zmusza kobiety do poświęcania swojego życia dla dobra płodu niezdolnego do przeżycia poza macicą, w wyniku czego umiera matka i jakoś płód też nie przeżywa. W artykule nie będą dodawane zdjęcia, ponieważ obraz ma funkcję emocjonalną.

Już po kilku godzinach od opublikowania postu pojawiły się zarzuty, że chcę, aby kobiety były inkubatorami. Celem wpisu jest dostarczenie kobietom wiedzy, a nie zmuszenie do czegokolwiek. Nikt nie jest w stanie zmusić kobiety, aby urodziła dziecko. Jeżeli nie chce i tak znajdzie sposób na pozbycie się ciąży. Pytanie, czy podatnicy powinni płacić za aborcję na żądanie? Odpowiedź może być tylko negatywna. Kobieta może podjąć właściwą decyzję dla siebie tylko wtedy, jeżeli jest świadoma czym jest aborcja i jakie są jej konsekwencje. Trudno znaleźć informacje neutralne - bez ideologicznej otoczki. Artykuł jest próbą dostarczenia kobietom informacji, właśnie po to, aby mogły podjąć świadomą decyzję.

Fragmenty wpisu postanowiłam o konsekwencjach aborcji opieram wyłącznie na stronach medycznych, gdyż uważam, że czas skończyć z opowiadaniem kłamstw po obu stronach. Kobiety mają prawo do wiedzy nie opartej na wiedzy medycznej, bez ideologii. Powinny mieć prawo do oglądania płodu przed aborcją na usg, aby na własne oczy mogły się przekonać, że nie usuwa się zlepku komórek, grudy po zapłodnieniu, ale żywego, ruszającego się człowieka. Z obowiązku oglądania płodu na usg powinny być zwolnione ofiary gwałtu, kobiety dla których ciąża jest zagrożeniem życia i w przypadku, kiedy płód jest nieodwracalnie uszkodzony.

Kilka faktów z rozwoju prenatalnego człowieka

1) Moment powstania zarodka
Istnieje pewna granica i jest nią (...), moment uaktywnienia genów zarodkowych.  Wniknięcie plemnika do komórki jajowej jest raczej swego rodzaju podjęciem de novo procesów życiowych komórki jajowej, ale nie rzeczywistym początkiem istoty ludzkiej jako takiej. A to dlatego, że przez jeszcze przynajmniej dwa albo trzy podziały zygoty – co trwa od dwóch do trzech dni, geny matczyne i ojcowskie funkcjonują niezależnie. Dlatego też niektórzy naukowcy sugerowali określenie tego etapu rozwoju zapłodnionej komórki jajowej jako stadium przedzarodkowe, a zarodek w tym stadium – niezbyt semantycznie fortunnym – mianem „przedzarodka”. 1
Profesor Jacek Modliński wyraźnie określa moment, w którym zaczyna się ludzkie życie – wymieszanie genów, które następuje w dwa , trzy dni po przeniknięciu plemnika do komórki jajowej. Mając na uwadze ten fakt, w żadnym razie nie można powiedzieć, że zapłodniona komórka jajowa jest istotą żywą, a tym bardziej, że jest dzieckiem!!!!
Podobną opinię wypowiada również dr Dariusz Cholewa, specjalista od leczenia niepłodności i lekarz -ginekolog.

Zapłodniona komórka (zygota) to jeszcze nie początek nowego życia. Teraz przez parę dni wędruje przez jajowód, nieustannie dzieląc się, przy czym jednocześnie nie zwiększa swojego rozmiaru. To etap bruzdkowania, którego efektem jest wielokomórkowy zarodek. Przesuwany jest ruchami rzęsek pokrywających nabłonek jajowodów i skurczami mięśniówki jajowodów. Wydzielina produkowana przez nabłonek ułatwia poślizg komórki. W ostatnim stadium bruzdkowania powstaje blastocysta, czyli jajo płodowe - pęcherzyk składający się z dwóch warstw. Trofoblast pełni funkcje ochronne i odżywcze, z embrioblastu powstaje ciało zarodka. Przez kilka dni pobytu w macicy zarodek odżywia się tzw. mleczkiem macicznym - substancją wydzielaną przez śluzówkę. Jednocześnie enzymy wydzielane przez jajo powodują nadtrawienie błony śluzowej macicy. Zarodek zagnieżdża się w wytrawionym zagłębieniu, endometrium je obrasta. Proces ten zwany implantacją lub zagnieżdżeniem rozpoczyna się mniej więcej po 6 dniach od owulacji, ale w zależności od tego, jak długo zarodek znajdował się w jajowodach, rozpocząć się może od 4 do nawet 12 dni od jajeczkowania. 2



 Już w 7 tygodniu tworzą się zaczątki nerwów wzrokowych i zaczyna rozwijać się mózg, a w ósmym tygodniu jest już rozwinięte ucho wewnętrzne odpowiedzialne za słyszenie i zmysł równowagi, co oznacza, że maluch reaguje na ruch matki.W dziewiątym tygodniu rozpoznać można rysy twarzy
rozwija się górna warga, pojawiają się dziurki w nosie, uwydatnia się dolna szczęka, uszy przesuwają się na boki głowy, a oczy ku przodowi twarzy. Wydłuża się szyja, ale ogromna głowa wciąż przylega do klatki piersiowej. Mózg rozwija się w tempie ekspresowym (to dlatego głowa musi być tak duża - stanowi połowę całej długości zarodka): z pęcherzyków mózgowych, które wykształciły się w szóstym tygodniu ciąży, tworzą się półkule mózgowe (odpowiedzialne za myślenie i czucie), międzymózgowie z przysadką produkującą ważne hormony oraz tyłomózgowie, gdzie mieści się m.in. ośrodek odpowiedzialny za oddychanie.Samorzutnie kurczą się mięśnie, dzięki czemu dziecko porusza się w worku owodniowym, choć ciężarna jeszcze tego nie czuje.

Dziwią więc tezy zwolenników aborcji, że płód to tylko zlepek komórek. Już w 9 tygodniu wygląda jak człowiek, więc nim jest. Osobą staje się dopiero po urodzeniu, ale dzieckiem, człowiekiem jest już w okresie prenatalny, Dziewiąty tydzień to granica- od tego momentu mamy do czynienia płodem. Zwolennicy tezy, że życie człowieka zaczyna się w momencie rozpoczęcia rozwoju mózgu, muszą przyznać, że 9 tygodniu możemy mówić o życiu człowieka - skoro ma ukształtowane części mózgu to żyje. W dziesiątym tygodniu już nie można mieć wątpliwości, co do człowieczeństwa płodu.
 Większość układów i narządów już się rozwinęła - płód przypomina miniaturowego człowieka. Powieki urosły i skleiły się, dziecko wygląda, jakby spało. Znikły błony między palcami rąk: widać już palce z opuszkami, dłoń ma właściwe proporcje. Palce stóp także są wolne od błon, ale jeszcze zbyt długie w stosunku do śródstopia.

Wątek opracowano na podstawie materiałów pana  prof. dr hab. n. med. Władmira Bożiłow, embriologa http://www.edziecko.pl/ciaza_i_porod/1,79417,2491679.html

Wszystkie argumenty typu, że płód to nie człowiek, nie dziecko wynikają z braku podstawowych wiadomości z zakresu rozwoju prenatalnego człowieka. Wynikają z chęci usprawiedliwienia aborcji. Najłatwiej krzyczeć o nieczłowieku niż przyznać się samym przed sobą, że popiera się zabijanie ludzie w fazie prenatalnej na każde żądanie. Nie będę przytaczała jak rozwija się  - ciaza   dalej, to tylko potwierdza tezę, że płód jest człowiekiem.

W XXI wieku, w czasie rozwoju antykoncepcji dokonywanie aborcji na żądanie świadczy o braku odpowiedzialności za swoją seksualność, o niedostatecznie dużej wiedzy na temat antykoncepcji.  Istnieją wyjątki, kiedy aborcja jest  moralnie dopuszczalna. Określa je polska ustawa z 1993 roku.
Nie wyobrażam sobie zmuszania zgwałconej kobiety do porodu, ani do aborcji. To powinna być decyzja kobiety. Nikt też nie ma prawa zmuszać matki do heroizmu, do rodzenia dziecka ciężko upośledzonego, którego życie będzie nieustannym pasmem cierpienia, a jego leczenie będzie kosztowało majątek i wymagało od matki rezygnacji z pracy, zaniedbywania starszych dzieci. Czymś niemoralnym jest emocjonalny szantaż na kobiecie ciężko chorej, dla której ciążą może być zagrożeniem życia. Idiotyzmem są postulaty o dopuszczalności późnej aborcji, czyli w okresie, w którym dziecko może przeżyć poza macicą, z powodu zagrożenia życia matki. Nie trzeba zabijać dziecka, aby uratować matkę, skoro można wykonać cesarskie cięcie i uratować oboje.

Aborcja ma swoje konsekwencje
Obrońcy prawa do aborcji  starają się wmówić kobietom, że tylko nielegalna aborcja ma skutki zdrowotne lub psychiczne. Podają wyniki badań instytucji słynących z zarabiania na aborcji, które mają potwierdzać te absurdalne tezy. Ostatnio akt sprzeciwu grup pro-choice wywołały badania przeprowadzone na niewielkiej grupie kobiet w Indiach wskazujące, że aborcja zwiększa ryzyko raka piersi. Pro-choice naśmiewało się z małej próby badawczej. Szkoda, że przy okazji nie powiedzieli prawdy, że badanie, choć niewielkie jest kolejnym badaniem, którego wyniki potwierdzają, że aborcja zwiększa ryzyko raka piersi. Aż 26 badań z 32 potwierdza, że aborcja zwiększa ryzyko raka piersi, co wynika z fizjologii ciąży i biologii kobiety. Na potwierdzenie swojego sprzeciwu nie mają żadnych argumentów, chodzi tylko o uśpienie czujności kobiet i dalsze zarabianie na aborcji. Mało kto wie, że nawet producent tabletki wczesnoporonnej RU 486 przestrzega przed rakiem piersi, uznaje wyniki tych badań. Oddajmy głos producentowi:

"Estradiol, czy też estrogeny zwiększają ryzyko wystąpienia raka piersi związane jest to ze wzrostem tkanki piersiowej. Estradiol, sprawia, że piersi rosną od czasu pokwitania do czasu dojrzałości płciowej i potem znowu powoduje ich wzrost w trakcie ciąży (najbardziej w I i II trymestrze). Komórki tkanki piersiowej wrażliwe na estradiol są komórkami niedojrzałymi i niezróżnicowanymi. Niektóre z nich w końcu różnicują się w kierunku komórek produkujących pokarm, które pod wpływem nieznanych jeszcze czynników nie mogą być pobudzane do dalszego rozwoju.

To właśnie te komórki niezróżnicowane są najbardziej podatne na uszkadzanie przez czynniki rakotwórcze (promieniowanie, pewne chemikalia itp.). Komórki te mogą po pewnym czasie przekształcić się w komórki rakowe. Kiedy kobieta już po kilku tygodniach normalnie rozwijającej się ciąży usuwa ją, w jej gruczołach piersiowych pozostaje większa niż przed ciążą ilość tych niezróżnicowanych komórek. W dodatku nieprawidłowe, niskozróżnicowane, potencjalnie rakotwórcze komórki, które znajdują się w jej piersiach (które także są obecne do pewnego poziomu u każdego) zostały pobudzone do namnażania. Podsumowując, wszystko to prowadzi do zwiększonego ryzyka powstania nowotworu. W przeciwieństwie do aborcji, kiedy ciąży pozwoli się rozwinąć, a dziecku urodzić, komórki niezróżnicowane zamieniają się w tkankę piersiową produkującą mleko, co obniża poziom tych rakotwórczych komórek sprzed okresu ciąży. To znaczy, że w pełni donoszona ciąża obniża poziom ryzyka zachorowania na raka piersi.

Jest też wiadomo, że kobiety, które rodzą swoje dziecko w młodym wieku obniżają ryzyko zachorowania na raka piersi w późniejszych latach życia. Im wcześniej pierś w pełni dojrzeje do produkcji mleka, tym mniej prawdopodobnym jest posiadanie komórek atypowych, potencjalnie rakotwórczych. Przyczyny tego zjawiska nie są jeszcze dokładnie poznane.
Można by sądzić, że lekarze powinni już dawno skojarzyć zwiększone ryzyko wystąpieni
a raka sutka z przebytą aborcją, biorąc pod uwagę wysokie poziomy estradiolu we krwi w pierwszych miesiącach normalnej ciąży.
 Światowa Konferencja na rzecz Raka Piersi potwierdza związek pomiędzy aborcją a rakiem piersi...

Pierwsza Światowa Konferencj
a na Rzecz Raka Piersi miała miejsce w lipcu 1997 roku w Kingston, Ontario, Kanada. Konferencja ta była współfundowana przez Organizację Środowiska I Rozwoju Kobiety, która była prowadzona w tym samym czasie przez Bella'e abzug. http://info-ru-486.blogspot.com/2008/04/zaleno-midzy-aborcj-rakiem-piersi.html

Skoro na stronie poświęconej aborcji farmakolog
icznej znajduje się informacja o zagrożeniu rakiem i jest dokładnie wyjaśnione, oznacza to, że zagrożenie istnieje i jest bardzo duże. Feministki bagatelizując je narażają kobiety na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia oraz łamią podstawowe prawo człowieka do medycznej informacji o konsekwencji swoich decyzji. Jestem pewna, że gdyby kobiety były informowane o zagrożeniu, połowa uciekłaby z gabinetu abortera i urodziła swoje dziecko. Poród zwiększa i karmienie piersią minimum pół roku zmniejszają ryzyko raka.

Co więcej na stronie www.amazonki.net/artykuly/czytaj/1327/leczenie/onkolodzy-w-polsce-mozna-przezyc-20-lat-z-rakiem-piersi-    znalazłam taką informację, " Odpowiednie dopasowanie terapii pozwala skutecznie leczyć również kobiety z rakiem piersi, które są w ciąży – stwierdził prof. Pieńkowski. Zapewniał, że choć są to trudne przypadki, to leczenie nie zagraża ciąży ani dziecku. Co więcej, przy odpowiednim postępowaniu, nie zmniejszają się szanse przeżycia chorej.
– Aborcja w takiej sytuacji nie ma charakteru terapeutycznego i nie poprawia rokowań – dodał." - oznacza to, że nawet w przypadku raka piersi aborcja bardziej szkodzi kobiecie niż jej pomaga.

Naukowcy są zgodni, co do tego, że aborcja jest przeżyciem traumatycznym, choć nie każda kobieta doświadcza jej skutków.
" Traumatyczne przeżycie
Aborcja jest przeżyciem traumatycznym, choć nie wszystkie osoby po przeżyciu traumy doświadczają jej skutków. Reakcja jest wysoce zindywidualizowana i zależy od percepcji zdarzenia, nadanego mu znaczenia, kontekstu całej sytuacji, wcześniej doznanej traumy, oczekiwań danej osoby i jej umiejętności radzenia sobie. Wśród czynników ryzyka poaborcyjnych problemów psychicznych specjaliści wymieniają: wcześniejsze problemy psychiczne i urazy seksualne, wyznawanie wartości zakazujących aborcji, wykonanie aborcji w późniejszym okresie ciąży, przerwanie ciąży z powodu anomalii płodu, czyli ciąży pożądanej, brak partnera lub brak wsparcia z jego strony oraz niską samoocenę. Klinicznie wyższy poziom depresji neurotycznej, poczucia rozbicia własnej tożsamości, innych zaburzeń psychicznych oraz trudności w wychowaniu dzieci został wielokrotnie stwierdzony w badaniach prof. V. Rue (m.in.: American Journal of Ortopsychiatry 2002, 72: 141-152, Canadian Medical Association Journal 2003, 168: 1253-1256). Próby samoleczenia, polegające na sięganiu po środki zmieniające nastrój, najczęściej prowadzą do uzależnienia (m.in.: British Journal of Health Psychology 2004, w druku oraz American Journal of Drug and Alcohol Abuse 2004, w druku).
Następstwa somatyczne   
Aborcja farmakologiczna - dozwolona w niektórych krajach przed ukończeniem siódmego lub dziewiątego tygodnia ciąży - dokonywana jest zazwyczaj poprzez podanie preparatu prostaglandyny, a jej skuteczność ocenia się na 95 proc. U dzieci, które urodziły się po nieudanej próbie aborcji farmakologicznej nierzadko obserwuje się występowanie różnorodnych wad rozwojowych (wrodzone porażenie nerwu twarzowego, wady kończyn, wodogłowie, holoprosencefalia, ekstrofia pęcherza moczowego). Ponadto farmakologiczne przerwanie ciąży, jak zauważyli dyskutanci, zwiększa ryzyko wystąpienia u kobiety choroby trofoblastycznej i może negatywnie wpłynąć na stan zdrowia pacjentek cierpiących na schorzenia wątroby, nerek lub szpiku.
Częstość powikłań aborcji chirurgicznej zależy od zaawansowania ciąży, obecności stanu zapalnego oraz umiejętności lekarza. Poważne powikłania, takie jak krwotok, pęknięcie macicy, zapalenie jajowodów, zator tętnicy płucnej, choroba zakrzepowa żył, udar mózgowy czy powikłania anestezjologiczne występują w 2-3 proc. przypadków. Sporadycznie aborcja może zakończyć się śmiercią pacjentki, ale częstość tych zdarzeń - z powodu braku właściwej rejestracji - nie jest znana.
Odległe następstwa somatyczne aborcji obejmują niepłodność, przewlekłe zapalenie narządów miednicy małej, przewlekłe bóle brzucha i zwiększoną zachorowalność na raka piersi. Ponadto sztuczne poronienie może mieć wpływ na przebieg następnej ciąży i przyczynić się do poronienia samoistnego, wystąpienia ciąży pozamacicznej, łożyska przodującego lub przedwczesnego porodu. http://pulsmedycyny.pl/2578787,98915,lekarze-dyskutowali-o-konsekwencjach-aborcji

Potwierdza się, że większość kobiet nie jest informowana o bólu fizycznym i emocjonalnym związanym z aborcją, odmawia się prawa do wiedzy na temat reakcji ich ciała i psychiki na aborcję, co oczywiście jest naruszeniem praw pacjenta. Legalizacja aborcji powoduje, że do informacji publicznej nie przedostają się informacje o skutkach aborcji, o przypadkach okaleczeń i śmierci kobiet. Aborcja staje się prawem człowieka, zabiegiem podobnym do wyrwania zęba. Ginekolodzy ostrzegają, że aborcja pogarsza stan zdrowia kobiety, także pod kątem ginekologicznym - wymagają interwencji ginekologicznych, częściej zapadają na anoreksję, bulimię, astmę, częściej skarżą się na silne bóle brzucha, piersi i miednicy. Kobiety te mają statystycznie więcej problemów w trakcie przebiegu kolejnych ciąż – częstsze poronienia, przedwczesne urodzenia, konflikt serologiczny, wrodzone wady u noworodków, ciąże pozamaciczne.
Z drugiej strony trzeba pamiętać, że kobiety decydując się na aborcję często samodzielnie podejmuje decyzję o utracie dziecka i bywa, że po tym zabiegu poza odczuciem ulgi nie występują u niej żadne inne długotrwałe objawy i komplikacje.  Nie wolno również zapominać, że część kobiet jest do zabiegu zmuszana przez partnera, rodzinę, pracodawcę, więc trudno mówić o samodecydowaniu. Wiele kobiet twierdzi, że gdyby ktoś je wsparł, powiedział, że są silne, że dadzą radę, to nie zdecydowałyby się na tak drastyczny krok.

Choć kwestia konsekwencji psychologicznych jest dyskusyjna i zależy od wielu okoliczności, to nie warto sprawdzać tego na własnej skórze. Ciąża nie jest chorobą, a dziecko nie jest dramatem. Ciąża może być na początku szokiem, ale po pewnym czasie można się z nią oswoić i zaakceptować. Jeżeli partner nie akceptuje ciąży, to jego strata, lepiej wyrzucić go ze swojego życia. Skoro żąda aborcji, to raczej nie kocha, chodzi mu jedynie o jego wygodę i brak konsekwencji, nie liczy się ze skutkami, jakie może mieć aborcja dla kobiety. Ciąża trwa 9 miesięcy, to dużo czasu, aby dać sobie szansę, uporządkować swoje sprawy, czy znaleźć porozumienie z ojcem dziecka. Aborcja to najgorsze rozwiązanie.

 
Kobieta ma prawo do decydowania o sobie, swoim życiu, macierzyństwie, ale tym wyborem jest antykoncepcja. Jedynie sytuacje skrajne, określone w polskiej ustawie moralnie usprawiedliwiają aborcję. Ustawa jest dobra - problem w tym, że nie przestrzegana. Pro-life torpeduje edukacje seksualną i antykoncepcję, pro-choice pomaga kobietom, które chcą dokonać aborcji. Po sieci i gazetach krążą ogłoszenia podziemia, wyroki za nielegalną aborcję są skandalicznie niskie. Pro-life nie dostrzega aborcji w podziemiu. Interesuje ich wyłącznie aborcja legalna i dążą do jej zniesienia - do zmuszenia kobiet do rodzenia uszkodzonych dzieci. Projekt zakazujący aborcji z powodu uszkodzenia płodu jest skandaliczny. 

Działania pro-life ograniczają się do paraliżowania pracy szpitali, obrażania lekarzy dokonujących aborcji z powodu uszkodzenia płodu, głupkowatych wystaw poronionych płodów, duchowej adopcji i marszy życia. Jakoś nie widziałam żadnej publikacji, choćby projektu ulotki, która przedstawiłaby rodzicom problem zespołu Dawna, pokazałaby, co potrafią dzieci dotknięte powyższą wadą genetyczną. Najłatwiej jest pokazywać obrazki, gorzej z okazaniem pomocy dla rodziców. Organizacji pro-life nie obchodzi nielegalna aborcja, bo nie można na niej wybić się medialnie. 

W kwestii aborcji mamy rozsądny kompromis. Legalizacja aborcji jest niemożliwa, bo jest sprzeczna z Konstytucją, co dał do zrozumienia Trybunał Konstytucyjny w 1997 roku, kiedy to wyrzucił do kosza punkt o aborcji z powodów społecznych. Szkoda, że do dobrych projektów wprowadzających refundację antykoncepcji, in vitro i edukację seksualną lewica umieszcza legalną aborcję do 12 tygodnia ciąży, czym skazuje projekty na przepadnięcie w pierwszym czytaniu. Problem mają kobiety, które nie stać na antykoncepcję. Rodzą dzieci pijaków, gwałcicieli, a dzieci dziedziczą biedę. Aborcja nie rozwiąże problemU biedy, ani alkoholizmu.  Antykoncepcja wsparta dobrym poradnictwem rodzinnym dałaby o wiele lepsze rezultaty. Włączanie aborcji do projektów o refundacji antykoncepcji jest szkodliwe społecznie, ponieważ daje skrajnym konserwatystom argument, że antykoncepcja jest prostą drogą do aborcji.
2http://ginekolog.med.pl/Zaplodnienie.html